niedziela, 24 czerwca 2012

13.Rodzinny dom


Zaskoczone spojrzenia w ogóle nie zwróciły uwagi bliźniaków, którzy weszli do szkoły ramię w ramię, dyskutując o czymś z wielkim podnieceniem. Wszyscy wpatrywali się w braci z mieszaniną zdumienia i niedowierzania. Zresztą, co się dziwić? Zaledwie dzień wcześniej walczyli ze sobą jak dwa wściekłe psy, a teraz, podekscytowani, przemierzali szkolny korytarz, ignorując wszystko dookoła. W ogóle nie zwracali uwagi na otoczenie i aż biła od nich… duma? Obserwujący ich uczniowie i nauczyciele nie wiedzieli, ale kiedy ta dwójka tak szła czuło się, że to nie jest byle kto. Nawet osoby, które najchętniej wypchnęłyby Billa przez okno z trzeciego piętra, musiały się ugiąć pod tym dziwnym, przytłaczającym uczuciem dominacji.
Bliźniacy Kaulitz byli jak z innego świata.
- Koniecznie musimy zrobić coś z tym żyrandolem! Widziałeś, jaki był wielki?! – mówił Bill, uśmiechając się na sama myśl o spuszczeniu go prosto na głowę Simone.
- Kosztował fortunę. Wolałbym coś widowiskowego, ale nie robiącego zbyt wielkich szkód…
- Zamówmy metalowy zespół… Wyobrażasz sobie tych wszystkich sztywniaków i ich miny, gdyby zobaczyli coś takiego na bankiecie?
- No, to byłoby coś.
- Czyli bierzemy się za żarcie. Motyw z mydłem też jest niezły, trzeba to wykorzystać…
- Ok, ale nie na schodach. Nie chciałbym przez przypadek kogoś zabić.
- Przyda się też farba i jeszcze…
Nawet nie zauważyli, kiedy lekcje dobiegły końca. Przez cały czas zastanawiali się nad tym, w jaki sposób przepędzić wszystkich gości z tego przeklętego bankietu Simone. Wszystkie swoje pomysły spisali na kartce, żeby o niczym ważnym nie zapomnieć. Zrobili też listę rzeczy, które muszą koniecznie kupić i to w tajemnicy przed wszystkimi.
- Gordon dzisiaj pracuje do późna, więc w spokoju będziemy mogli przygotować większość rzeczy. Sara będzie zapewne pomagać w kuchni, a jeśli chodzi o Carlosa… Już ja mu znajdę robotę.
- Bill…
- Spoko, nic złego. Po prostu czymś go zajmę poza domem, żeby nas nie widział. Zapewne goście będą korzystać z toalety Gordona i służby. Trzeba zamontować tam kamery i rozstawić puszki z farbą.
- Czeka nas kupa roboty – westchnął Tom, przeciągając się.
- Nie mogę się doczekać efektów…
- Mhm…
W drodze do domu musieli przed Carlosem udawać wrogów, żeby nie nabrał podejrzeń. Obaj porządnie się namęczyli podczas obiadu, na którym brakło Gordona. Simone siedziała cicho jak zaklęta, Andreas uśmiechał się dziwnie, zapewne nie wiedząc, jak się zachować, a bliźniacy co chwilę rzucali sobie porozumiewawcze, pełne podekscytowania spojrzenia.
- Chyba już lepiej między wami, co? – spytał Daniels.
Tom uśmiechnął się lekko, a Bill jedynie spojrzał na niego z niechęcią, wyraźnie dając mu do zrozumienia, że to nie jego sprawa.
- Idź do mojego pokoju, ja jeszcze muszę coś załatwić – powiedział Bill, a potem odszedł pospiesznie.
Tom bez słowa sprzeciwu wykonał polecenie. Teraz, kiedy nareszcie zaczęli się ze sobą porozumiewać jak cywilizowali ludzie, istniała nikła nadzieja, że może już tak zostanie.
Jestem strasznym naiwniakiem, pomyślał Tom, kładąc się na łóżku Czarnego.
Bill po chwili wrócił, trzymając w ręce zrolowane kartki.
- Co to? – spytał Tom, podchodząc do biurka, gdzie Bill rozłożył je.
- Plany całej posesji – odparł Czarny.
- Skąd…
- Gordon trzyma je u siebie w gabinecie. Przydadzą się do rozstawienia pułapek.
Czarny wyciągnął z biurka kilka kolorowych markerów.
- Ok. Ten fragment domu nas nie interesuje – skreślił znaczą część – jest w remoncie i pewnie wstęp będzie tam wzbroniony…
Przez dobrą godzinę ustalali wszystkie szczegóły. Tom miał rację – będą mięli naprawdę sporo roboty, ale nie było to niewykonalne.
Nie dla bliźniaków Kaulitz.
Chyba tylko cudem udało im się przygotować tak, żeby nikt ich nie nakrył. Bill natknął się raz na Andreasa, ale mężczyzna był tak pochłonięty czytaniem gazety, że nawet go nie zauważył. Udało im się odnaleźć łańcuszek, który był zawiązany nad schodami i który przytrzymywał żyrandol przy wysokim suficie. Błąd… Wielki błąd. Porozstawiali kamery i przygotowali puszki z farbą. Zamontowali je tak, jak odświeżacze, które co jakiś czas same pryskają. Bułka z masłem.
W piątkową noc, tuż przed przyjęciem, rozłożyli resztę. Zostało im tylko gdzieniegdzie wysmarować podłogi mydłem i reszta była już gotowa.
- Nie sądziłem, że naprawdę w to wejdziesz – powiedział Bill, poprawiając krawat. Gordon kazał im się ubrać w garnitury. Chociaż obaj preferowali dwa odmienne style, wbicie się w garnitur było dla nich dokładnie taką samą mordęgą.
Tom jak zwykle wyglądał jak luzak – guziki od szyi miał niezapięte, a krawat rozluźniony. Włosy związał w koński ogon i nawet nie wyglądał tak źle, co z niechęcią przyznał Bill – on z kolei zawiązał krawat poprawnie, ale koszulę rozpiął od dołu i specjalnie założył większą, żeby nic go nigdzie nie uwierało. Uch.
- To skandal, że musimy brać w tym udział – mruknął Tom.
- Mhm… Zawsze wymyślą coś głupiego.
Tom już chciał dodać, że dzięki temu naprawdę zaczęli się dogadywać, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język.
-  Słuchaj… Ty serio chcesz wrócić do domu dziecka? – spytał znienacka Czarny.
- Mmm…. Tak – odarł Dredziarz niepewnie.
- Dlaczego? Serio, byłem pewien, że nic ci nie brakuje.
Bill wydawał się szczerze zdziwiony i Tom postanowił odpowiadać zgodnie z prawdą. To był chyba najlepszy sposób – po prostu na spokojnie o tym porozmawiać, zamiast skakać sobie do gardeł.
- Może i tak, ale… Nie mam zbytnio znajomych, wszyscy wokoło się kłócą, nie mam pojęcia, o co chodzi… Ty ciągle się czepiasz, stara traktuje mnie jak powietrze, a Gordon… Nawet nie umiem tego określić. On po prostu nie przyjmuje do wiadomości, że nie jestem osobą wydającą bezsensownie pieniądze. Nie chcę ich.
- Sprawdzałeś w ogóle ostatnio konto?
Tom prychnął.
- Nie. Schowałem kartę i tyle, nie chcę tych pieniędzy. Wychowano mnie w domu dziecka, w którym nigdy się specjalnie nie przelewało. Uczono mnie dzielić się wszystkim z innymi… Przyzwyczaiłem się do oddawania swoich rzeczy dzieciakom, bo byłem pewien, że one bardziej ich potrzebują. Nie sądzę, żebym był materialistą. Tak mi było po prostu dobrze.
- A tutaj jest tak źle? – Bill prychnął. – Daj spokój! Nikt tak naprawdę nie robi ci krzywdy…
- Poza wykańczaniem psychicznym.
Czarny wywrócił oczami.
- Zawsze możesz sobie poszukać znajomych, nikt ci przecież nie każe się izolować. A Simone… Mówiłem od początku, żebyś trzymał ją na dystans. Wierz mi, że dopóki traktuje cię jak powietrze, wszystko jest ok.
- A ty?
- Co ja?
- Chciałbyś… żebym został?
Zapadła cisza. Bliźniacy wpatrywali się w siebie z nieprzeniknionymi twarzami. To z pozoru niewinne pytanie, w gruncie rzeczy było bardzo ważne. Dla Toma… i Billa chyba też. Dredziarz obiecał sobie, że jeśli Bill powie, że tak, zostanie i zapomni o domu dziecka. Chciał mieć prawdziwego brata bliźniaka! Chciał mieć Billa, tylko że jak na razie Bill nie chciał być jego.
Czarny wzruszył ramionami, ale nie odpowiedział na pytanie. Tom westchnął cicho.
- Czas na akcję.
Zeszli na dół. Większość gości już dotarła. Tom nie bardzo wiedział, co na takich przyjęciach właściwie się robi, na szczęście Bill był już obyty i wziął go pod swoje opiekuńcze skrzydła. Niepostrzeżenie przemknęli obok stolików i posmarowali krzesła specjalnym klejem. Sprzedawca zapewnił ich, że cokolwiek się tam przyklei, już nie odejdzie.
Bliźniacy trzymali się na uboczu, ignorując dobrze bawiące się i wystrojone towarzystwo. Kiedy wszyscy już usiedli na swoich miejscach, wynajęte kelnerki zaczęły roznosić potrawy. W tym czasie Gordon siedzący u szczytu stołu, wstał i zaczął mówić.
- Na początku chciałbym wam wszystkim podziękować za przybycie. Zapewne większość z was myślała, że to tylko zwykłe przyjęcie, ale to nie jest do końca prawda. Widzicie, chciałbym dzisiaj poprosić tę oto kobietę – wskazał na Simone – aby została moją żoną. Simone, kochanie, czy zechcesz za mnie wyjść?
Gordon uklęknął i pokazał kobiecie pierścionek. Wyglądała na zadowoloną. Tom dostrzegł Andreasa i jego skrzywioną twarz. Najwyraźniej nie tylko Bill był przeciwny temu małżeństwu.
Gdy Simone powiedziała „tak”, bliźniacy spojrzeli na siebie i…
Pierwszy ogłuszający wrzask nadszedł już po chwili, kiedy jedna z kobiet chciała wstać i rozerwała sobie sukienkę. Po chwili do jej wrzasku dołączyły kolejne.
- O, kurwa, spadajmy stąd lepiej! – Bill szybko pociągnął Dredziarza w stronę wyjścia, kątem oka dostrzegając chichoczącego Danielsa. Nie usiadł na swoim miejscu, lecz stał oparty o ścianę, z rękami w kieszeniach. Wyglądał na rozbawionego.
Tom pomyślał, że przecież nie tak miało być. Był pewien, że najpierw towarzystwo pokręci się trochę i będzie ze sobą rozmawiać, a dopiero później usiądą do stołu. Wyszło jednak zupełnie odwrotnie. Na samą myśl o pozostałych pułapkach przeszły go ciarki. Był niemal pewien, że teraz to Simone sama zadzwoni, żeby go oddelegować do domu dziecka. Uch!
 Wsiedli do limuzyny.
- Gdzie jedziemy?  -spytał Carlos, patrząc na bliźniaków we wstecznym lusterku.
- Przed siebie – odparł Bill, wyciągając spod siedzenia laptop. Szybko go włączył i błyskawicznie na ekranie monitora pokazały się ujęcia z różnych kamer.
- Zobaczymy, czy warto było – mruknął cicho. Tom zauważył, że kiedy przysunął się do niego, żeby dobrze widzieć, Czarny nie zareagował, zupełnie jakby jego bliskość już mu nie przeszkadzała. Miał nadzieję, że to nie była tylko jego wyobraźnia. On naprawdę chciał złapać z nim kontakt, chociaż po tym ostatnim wybryku bliźniaka był niepewny. Nie wiedział, czy na pewno może zaufać Billowi. Rozum mu mówił, że nie, ale serce… Sam nie wiedział.
Przez następną godzinę pękali ze śmiechu, widząc, co zostało z tak perfekcyjnie zaplanowanego przyjęcia zaręczynowego. Co prawda było to tylko symboliczne, bo już dawno wyznaczono datę ślubu, ale bliźniacy i tak mieli radochę, widząc zrozpaczoną minę Simone.
- A ten z czego się śmieje? – burknął Bill, patrząc na Andreasa. Daniels został na miejscu i bawił się równie dobrze jak oni.
- Chyba podoba mu się to, co zobaczył.
- Cholera! A ja podwójnie wysmarowałem jego krzesło.
Tom uśmiechnął się.
- Chyba on jako jedyny nas przejrzał.
- Mhm… A szkoda.
- Hej, on nie jest taki zły.
- Ćpałeś?
Dredziarz westchnął.
- Serio, powinieneś go lepiej poznać.
- Och, poznałem go bardzo dogłębnie, możesz mi wierzyć. Prosiłem cię, żebyś na niego uważał.
- Uważam.
- Śpiąc z nim w jednym łóżku?
- Skąd?
- Nie tylko ty masz sny – rzucił Bill.
- To, co mi się śni, jest prawdą?! – zapytał Tom z przerażeniem.
- Nie, nie to miałem na myśli.
- A co?
- I tak nie zrozumiesz.
- Ale…
Bill nachylił się nad sąsiednim siedzeniem i po chwili w jego ręce pojawiła się butelka wódki.
- Pijemy?
Tom nie byłby sobą, gdyby odmówił.
- Pół litra to trochę mało na dwóch.
- Daj spokój, my nie Polacy. Spokojnie starczy.
- Ostatnio sam obaliłeś litr.
Czarny westchnął.
- Naprawdę w to uwierzyłeś? No, co ty! Te flaszki przyniósł mi Carlos. Jestem niemal pewien, że rozlał mi z pół litra do trzech butelek i dolał wody. Po obaleniu dwóch flaszek już bym był sztywny.
Tom zaśmiał się i pociągnął z butelki solidnego łyka.
- Ohyda.
- Mhm…
Zapijali wódkę colą. Carlos nie widział, co robią, bo Bill zasłonił mu pole widzenia czymś dziwnym, według Toma. Nie wiedział, co to jest, ale ważne, że zapewniało prywatność.
Pili i pili, rozmawiając dosyć mało. Co jakiś czas Bill częstował bliźniaka fajką i obaj kopcili, robiąc na zmianę „kółeczka”. Słabo się widzieli, ale była między nimi wyczuwalna magia. Prawie cały czas patrzyli sobie w oczy, wymieniając uśmiechy. Jakieś dziwne porozumienie, ugoda, która nie miała prawa u nich wystąpić, wyraźnie odbijała się w dwóch parach brązowych szklistych oczu. Choć alkohol rozwiązywał język, oni milczeli, wpatrując się w siebie jak zaklęci.
- Mogę się przytulić? – spytał cicho Tom.
Bill spojrzał na niego, wydmuchując dym i przypatrując mu się uważnie. Kiwnął głową na znak zgody.
Dredziarz przysunął się do bliźniaka i niepewnie, wciąż bojąc się odrzucenia, przytulił do jego szczupłej piersi. Jedną ręką objął go za szyję. Czarny odwrócił się i przesunął swoją nogę na siedzenie za Toma tak, że Dredziarz siedział pomiędzy jego nogami. Bill odwzajemnił niezdarnie gest, by po chwili skupić się na swoim papierosie.
- Tak mi dobrze, a tobie? – mruknął Tom.
- Jest ok.
Dredziarz uśmiechnął się. Był pijany, ale chyba jeszcze nigdy mu nie było z tym tak dobrze. Tulił się do chudego, ciepłego ciała i czuł euforię wymieszaną z podekscytowaniem i podnieceniem. O, tak. To było to, cokolwiek owe „to” oznaczało. Niespodziewanie przypomniał sobie o dniu, kiedy Bill upił się w swoim pokoju i pocałował go. Może on też odczuwał te iskry za każdym razem, kiedy go dotykał? Może również pragnął być z nim bliżej niż rodzice każą?
Gdyby był trzeźwy, nie odważyłby się, ale alkohol zawsze pozbawiał go wszelkich hamulców. Uniósł głowę i spojrzał na twarz Billa, pojawiającą się i znikającą w świetle ulicznych lamp. Czarny, czując, że jest obserwowany, spojrzał w dół, na brata. Tom uśmiechnął się lekko i uniósł jeszcze bardziej, skupiając mętny już wzrok na wargach bliźniaka. Czarnowłosy jakby wyczuwając, o czym myśli Dredziarz, oblizał nieświadomie usta.
Tom już nie był w stanie się powstrzymać. Zamknął oczy i przylgnął do warg bliźniaka własnymi ustami, pragnąc się z nim wręcz stopić. Nie wiedział, jakiej reakcji może się spodziewać po Billu. Z pewnością nie przypuszczał, że Czarny tak po prostu odwzajemni gest.
Na początku zdumieni tym, co się stało, z każdą chwilą nabierali coraz większej pewności. Po krótkiej chwili sam dotyk ust przestał wystarczać. Objęli się mocno, splatając języki we wspólnym tańcu i trącali się nimi coraz bardziej natarczywie, czując nagły wybuch gorąca i podniecenie kumulujące się w jednym, jakże oczywistym miejscu.
Dredziarz jęknął. To był takie dobre! Całował bliźniaka z coraz większą pasją, wsuwając mu głęboko język do ust i samemu pozwalając na to bratu.
- Och, kurwa… - sapnął Bill, biorąc głęboki oddech. Ponownie przylgnął do warg Toma i possał czubek jego języka. Dredziarz jęknął przeciągle, zaciskając palce na koszuli brata. Drugą rękę zaciskał rytmicznie na swoim pobudzonym już kroczu. Pragnął go! Tak bardzo go pragnął. Oddałby wszystko, co ma, byle tylko móc tu i teraz kochać się z bratem.
Bill zauważył ten ruch, ale nie zareagował na tak oczywisty gest. Przycisnął bliźniaka jeszcze bardziej do swojego ciała i oderwawszy się od jego ust, pocałował skroń.
- Chcę… - zaczął Tom cicho.
- Wiem.
Tom nie odpowiedział. Przycisnął się bardziej do brata, pchając go do tyłu na siedzenie. Bill uległ mu i położył się spokojnie, namiętnie oddając każdy pocałunek. Dredziarz ułożył się między jego nogami, ale wyjątkowo mu to nie przeszkadzało. Żaden z nich nie wiedział do końca, co się dzieje, ale to było takie dobre… Wystarczająco, żeby nie potrafić przestać.
Bill słyszał coraz rozpaczliwsze jęki bliźniaka i czuł, jak brat ociera się o jego krocze swoim własnym, ale nie przeszkadzało mu to. Tom tego potrzebował i chciał mu to dać. Tom ocierał się i ocierał, jęcząc i całując coraz mocnej, zupełnie jakby już był w Billu i penetrował jego odbyt. Niestety, wiedział, że to, co robią, musi mu wystarczyć.
Gdy dochodził, jęknął głośno przyciskając biodra jeszcze bardziej do ciała Billa. Potem opadł na niego bez sił, oddychając ciężko. O, tak! To było to! Czarny również oddychał ciężko i leżał spokojnie, w ciszy. Chyba jeszcze nie dotarło do niego, co właśnie zrobili.
Nie odezwali się do siebie ani razu, jedynie ułożyli się na podłodze limuzyny i palili papierosy, dopóki się nie skończyły. Obaj pogrążeni w swoich myślach, nie chcieli burzyć nastroju, bo, niech ich cholera, nastrój był nieziemski!
W ich zachowaniu nie byłoby już więcej nic niezwykłego, gdyby nie to, że ich palce były ze sobą stale splecione, nawet kiedy zmęczeni, usnęli na podłodze.

15 komentarzy:

  1. Ła... kurde.. super.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się, że w końcu się dogadują. No i zaczęło między nimi iskrzyć. :) Ale rozbawiło mnie jak poprzyklejali gości do krzeseł i się lasce podarła sukienka. Fajny rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. super ^^ Na razie tylko tyle musi im wystarczyć1 ^^
    PS: Już widzę te wszystkie złe rzeczy co oni zrobili na przyjęciu! ^^ Aż mi się buzia cieszy! XD Pisz pisz ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie, że się dogadują. Myślę, że ten rozejm na czas to tylko przykrywka. Po tym co zrobili ( ^^ ) nie będą traktować się wzajemnie jak wroga. Podobało mi się,
    i te cytaty "I to było dobre" haahahaahaha jak w Bibli :D

    OdpowiedzUsuń
  5. jeju, jeeeju.. Cudowne ;)
    Wreszcie nasi bliźniacy się dogadali .. :)

    allein

    OdpowiedzUsuń
  6. Mhm, super super :) Tylko małe ale mam. Czy Bill brał z tego aktu z bratem jakąś przyjemność? Bo mam wrażenie, że się wyłączył i po prostu dał bratu się o niego 'poocierać". W sumie końcówka świadczy o tym, że obaj byli podnieceni i zaspokojeniu na swój sposób, ale coś to dla mnie niejasne XD A w ogóle gdzie do licha są emocje, ja rozumiem po alkoholu otumanieni jak nie wiem, ale wcześniej? Czy ja tu czegoś nie zauważam... No dobra, sama z niewyspania mam watę zamiast mózgu...
    Nie mogę się doczekać kolejnej części i dowiedzieć jakie konsekwencje czekają naszych chłopaków, czy rzeczywiście Toma wyrzucą - wątpię, czy będzie już między chłopakami dobrze, czy wszystko pójdzie w niepamięć i Bill znów zacznie odwalać? Co zrobi Daniels?
    Oj, sporo wątków na które warto czekać :D Powodzenia w pisaniu! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świeeetne. Czekałam na ten moment od początku opowiadania. <3 "My nie Polacy" - zdechłam. XD Przeboskie. Kocham Ciebie i ten twincest. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejne twoje opowiadanie które kocham <33.
    Ah... nie mogę się doczekać aż w końcu będzie coś więcej niż tylko pocałunki xD.
    I mam nadzieję że dogadają się i Tom nie wróci do domu dziecka.
    Pozdrawiam <3.

    http://kochamcietakiegojakimjestes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając o tych ich planach, spiskach i przygotowaniach jak nic przed oczami stanął mi 'Kevin sam w domu' ;D Mam nadzieję, że pomimo to, iż tym razem Bill nie wyznał Tomowi, że chciałby, by został, to w odpowiedniej chwili będzie w stanie się zmobilizować i w końcu to z siebie wykrztusi, bo jak widać, wszystko może zależeć tylko od niego - Tomowi podejrzanie zależy na jego zdaniu ;) Natomiast co do końca... sama nie wiem. Mniej więcej w momencie, kiedy zaczęli się całować, byłam w raju, z szerokim uśmiechem na ustach, to samo było po przeczytaniu ostatniego zdania. Ale jednocześnie przez cały ten czas zastanawiałam się, co będzie, kiedy oni wytrzeźwieją i chyba dopiero po poznaniu ich reakcji będę mogła spokojnie odetchnąć, albo wręcz przeciwnie. W każdym bądź razie miło było przeczytać odcinek, w którym bracia żyli w zgodzie, ani razu nie doszło pomiędzy nimi do bijatyki, ani nawet kłótni. Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  10. *.* booooooooskie to było!
    takie mrrrrrau... no takie rozdziały to ja lubię baaardzo ^^
    czekam na kolejne <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Toż się chłopaki zabawili i ta babka z przyklejona sukienką była mega zajebista. Haha. A Andreas doskonale przejrzał ich plany. :D
    A co do akcji w samochodzie to tak jak Yaois jestem ciekawa czy Bill czerpał z tego jakąś przyjemność, a może też doszedł. Chyba, że tylko pozwolił Tomowi na ocieranie się, a sam zmęczył się tym i nic nie czuł. "Tom tego potrzebował i chciał mu to dać." Och, Billuś. :D Teraz tylko czekać, aż obaj się obudzą. :D
    A w domu czeka ich armagedon, który zapoczątkowali. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. No i w końcu się dogadali ^^ Już nie mogłam się doczekać xD Coś czuję że te splecione ręce będą dla nich znaczyć bardzo dużo:) Ciekawe co będzie po tym jak się obudzą...
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. "My nie Polacy" hahahah X'D skisłem.

    OdpowiedzUsuń
  14. No scena pierwsza klasa.. Znaczy to ocieranie się i w ogóle.. Poza tym.. Niezła akcja z tym przyjęciem.. Naprawdę nie spodziewałam się czegoś takiego. I to: "My nie Polacy" xDD Boosze.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)