niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 35

Lucas
- Ubierz się – powiedziałem do Trampa, nie spuszczając wzroku ze starego. Wpatrywał się we mnie dziwacznie, z nutką osłupienia, złości i goryczy. Andy szybko podszedł do łóżka i pospiesznie się ubrał. Mogłem sobie tylko wyobrazić, jak krępująca była dla niego ta sytuacja.
- Jesteś… pedałem? – spytał stary drżącym głosem.
- Jeśli już, to gejem – warknąłem. W ogóle nie przejmowałem się swoją nagością, dopóki czarnowłosy nie zwrócił na to uwagi. Po prostu podał mi bokserki, więc założyłem je.
- Jak śmiesz przyprowadza do tego domu jakieś męskie dziwki?! – wydarł się stary. Podskoczyłem, zaskoczony. – Robisz z tego domu jakiś burdel i w dodatku dajesz dupy kolegom! Nie tak cię wychowałem.
- Kpisz ze mnie? – spytałem z niedowierzaniem.
- Nie, wcale nie! W ogóle cię nie poznaję, przeklęty gówniarzu! To, co teraz zrobiłeś, przekroczyło już wszelkie granice. Nie chcę widzieć tu tego pedałka nigdy więcej, bo wyrzucę go na zbity pysk.
- Andy to mój CHŁOPAK i będzie tu przychodził tak często, jak będzie chciał.
- Nie pozwolę, żebyś sprowadzał sobie tutaj ludzi takiego pokroju.
- Jakiego, kurwa, pokroju?! O co właściwie się przypierdalasz?!
- Mój syn nie będzie lachociągiem, jasne?!
Uniosłem brwi, zdumiony.
- Zabroń mi.
- Wyślę cię na terapię!
- Możesz mi skoczyć, chuju! Najpierw siebie tam wyślij! Ja wybrałem przynajmniej kogoś wartościowego, a ty jakiegoś zajebanego pedała z gromadą bachorów przy nodze.
- O czym ty mówisz?
Zbladł wyraźnie, co bardzo mnie ucieszyło.
- Ochh, Mac, taaak! Mocniej! – wyjęczałem, udając starego.
Jego oczy otworzyły się szeroko, a twarz straciła resztkę kolorów.
- Skąd… skąd wiesz?
- Chyba kpisz! Nawet się nie zamknęliście! Mój własny ojciec dawał dupy jakiejś ciocie! Dokładnie widziałem jak ci wsadzał.
- To kłamstwo.
- Tak sobie wmawiaj. Dobrze wiem, co widziałem. Rzygam jak na ciebie patrzę. Właściwie, to skoro nadarzyła się okazja, to od razu ci powiem, że się wyprowadzam. Skończę tylko szkołę i już mnie tu nie ma. Będziesz mógł się w całości poświęcić swojej nowej, pojebanej rodzince. Tylko mała rada… następnym razem się zamknijcie, Adam nie jest głupi i prędzej czy później zorientuje się, o co chodzi. Chyba że już szkolicie małego, jak to jest mieć chuja w dupie.
Ojciec nic nie odpowiedział. Odwróciłem się do Trampa.
- Chyba nici z naszej randki. Muszę cię odwieźć do domu.
Kiwnął tylko głową, nie mówiąc ani słowa. Pospiesznie się ubrałem, a potem wściekły zawiozłem Andy’ego z powrotem.
- Sorry, że tak wyszło.
Pokręcił jedynie głową.
- Nic nie szkodzi. Ale… pozwolisz mi kiedyś dokończyć?
- Mhm… Zgadamy się, ok? Widzimy się jutro?
- Pewnie.
- To do zobaczenia.
- Cześć.
Pocałowałem go na pożegnanie i wróciłem do domu, aż kipiąc ze złości. Nie chciałem przy Andy’m pokazywać, jak cholernie jestem zły, ale skoro już mnie nie widział, mogłem się wściekać do woli. Gdy w domu zdjąłem buty i w holu natknąłem się na spakowane walizki, stanąłem jak wryty. Nie, nie...
Po schodach szedł ojciec, znosząc ostatnią walizkę.
- Wybierasz się gdzieś? – spytałem ostro.
- Wyjeżdżam – powiedział cicho, mijając mnie.
- Świetnie – rzekłem cicho, zaciskając ręce w pięści.
- Słucham?
- ŚWIETNIE! Wyjeżdżaj, proszę bardzo. Bądź tak uprzejmy nie wracać, dopóki się nie wyprowadzę.
- Tak zrobię.
Zapadła cisza. Zacisnąłem mocno usta.
Mój ojciec… Mój własny ojciec…
- Nienawidzę cię.
- Wiem.
Coś we mnie pękło. Odwróciłem się do niego rozsierdzony, zdolny go nawet zabić w tej chwili.
- Gówno wiesz! Gówno! Myślisz tylko o sobie, egoisto pieprzony! – wrzasnąłem jak opętany. – Po co w ogóle to wszystko?! Po co tu wracasz?! Sprawia ci przyjemność mieszanie mnie z błotem?! Jeśli jestem takim niewygodnym bachorem, trzeba było mówić od razu. Myślisz, że zależy mi na życiu?! Wystarczyło powiedzieć, że nie chcesz mnie więcej widzieć. Powiedz to teraz. No, powiedz!
- Po co? – spytał beznamiętnie.
- Powiedz! Będę przynajmniej wiedział, na czym stoję! – wrzeszczałem.
- A więc dobrze – westchnął. - Nie chcę cię widzieć.
- Świetnie! To już nie zobaczysz!!
Wybiegłem z domu do garażu i szybko odnalazłem linkę do holowania auta. Czując bolesny ucisk w gardle, wróciłem do domu. Skoro tak mu zależy, zabiję się. Chuj z nim, Trampem i całą resztą. Mam nadzieję, że stary będzie miał wyrzuty sumienia do końca życia.
Znieruchomiał, kiedy zobaczył mnie ze sznurkiem i pętlą na jednym końcu. Zawiązałem sznur na barierce schodów na górze.
- Co ty robisz? – Nie słuchałem. Łzy przysłoniły mi widok, ale dalej dzielnie wiązałem linkę. Widząc, że zarzucam sobie pętlę na szyję, zerwał się do biegu. – Co ty wyprawiasz?! LUCA!
Pospiesznie przerzuciłem jedną nogę przez barierkę, ale drugiej nie zdążyłem. Złapał mnie w pasie i odciągnął, ściągając linę z mojej szyi.
- Zostaw! Zostaw! Nie chcesz mnie widzieć, to zaraz nie zobaczysz! Jeszcze tylko chwila! – wrzeszczałem jak szaleniec.
- Luca…
- Przecież mnie nie chcesz… - rozpłakałem się. Przestałem się wyrywać. – Nigdy mnie nie chciałeś. Czemu nie powiesz tego wprost? Czemu mi to robisz?
- Luca…
- Oni są ode mnie ważniejsi, co? Nie obchodzę cię już wcale. Jestem tylko ciężarem… Nawet na święta nie chciałeś tu wrócić. Zostawiłeś mnie zupełnie samego. Wiesz, że beczałem? – Ojciec wpatrywał się we mnie zszokowany. – Tak po prostu powiedziałeś, że nie przyjedziesz. Czemu jesteś takim chujem?...
- Luca…
- Tak po prostu przeszło ci to przez gardło. Ja nie potrafiłbym ci zrobić czegoś takiego. Nienawidzę cię. Nienawidzę.
- Luca… Luca, proszę.
- Nienawidzę – dukałem przez łzy. Ojciec przytulił mnie mocno, próbując mi jakoś przerwać, ale nie pozwoliłem mu. Nie potrafiłem przestać. – Zostawiłeś mnie tu zupełnie samego już jako dziecko. Zupełnie. Bałem się ciemności, kiedy byłem gówniarzem, a ciebie tu nigdy nie było. W czym oni są lepsi ode mnie…?
- Boże, Luca, ja…
- Ja tylko chciałem, żebyś mnie lubił. Chociaż trochę, troszeczkę. Nigdy nawet nie zadzwonisz. Nigdy. Nigdy nawet mi nie powiedziałeś, że jesteś ze mnie dumny. Nigdy… Nigdy.
Próbował coś powiedzieć, ale w ogóle go nie słuchałem. Ukryłem twarz w dłoniach.
- Mogli mnie zabić wtedy w parku albo tamten samochód… Może chociaż mój grób odwiedzałbyś częściej niż mnie w tym domu.
- Boże, Luc, nawet tak nie mów! – wyjąkał z przerażeniem. Po jego policzkach też już płynęły łzy.
- Kiedy to prawda. Nienawidzę cię! Jako mogłeś mi to zrobić? Jak mogłeś mi to robić przez tyle lat?!
- Przepraszam.
- I jeszcze jak tu przyjeżdżałeś, zawsze tylko mnie krytykowałeś…
- Przepraszam…
- Zawsze! Zawsze tak było, tylko krytyka i kłótnie! Nic więcej!
- Przepraszam… Przepraszam, Luca. Pozwól mi wytłumaczyć…
Pokręciłem głową. Ojciec złapał mnie w pasie i podniósł do pionu. Przytulił mnie mocno, ale czule, jak jeszcze nigdy w życiu. Nie wiem, ile czasu stałem, obejmując go za szyję i upajając się jego zapachem. Pachniał jak… tata. Mój tata, który nareszcie miał na tyle jaj, żeby mnie przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Potem zeszliśmy na dół i usiedliśmy na kanapie. Przytulił mnie mocno. Znowu. Nie pamiętam, żeby kiedyś zrobił to ot tak, bezinteresownie. Z uczuciem, tak jak teraz.
- To dosyć długa historia – zaczął cicho, głaskając mnie po włosach. Nie przeszkadzało mi to, tak samo jak się nie łudziłem, że ta rozmowa cokolwiek zmieni. On znowu wyjedzie i znowu mnie zostawi. Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią. – Kiedy byłem młodym chłopakiem, jeszcze w szkole średniej, odkryłem w sobie pociąg do tej samej płci. Przeżywałem najlepsze lata swojego życia, uprawiając seks z rożnymi chłopakami. Skoro tego zasmakowałeś, wiesz, jakie to jest przyjemne. Jakie podniecające w swej odmienności. Niestety, dowiedział się o tym twój dziadek i zabronił mi spotykać się z chłopakami. Na siłę chciał znaleźć mi żonę, ale się zbuntowałem i wyjechałem na studia. Zarabiałem na nie sam, szybko stałem się popularny i żyłem po swojemu. Ojciec nie mógł tego przeboleć, ale nie miał nic do powiedzenia. Kiedy stałem się bogaty, już nie chciał wnuka, tylko nieograniczony dostęp do moich pieniędzy. Zaczęły mi się przydarzać dziwne wypadki, a że nie miałem wtedy stałego partnera, musiałem wymyślić coś, żeby nie mogli zagarnąć moich pieniędzy. Poślubiłem pierwszą lepszą dziewczynę, która chciała to zrobić szybko i bez wielkiej pompy. Chociaż mnie to obrzydzało, szybko postarałem się o spłodzenie ciebie. W ten sposób byłem pewien, że majątek odziedziczysz ty. Poszedłem też do adwokata i spisałem testament oraz dokument, w którym napisałem, że jeśli coś przydarzy się mojemu dziecku, wszystkie pieniądze ma odziedziczyć jakaś organizacja charytatywna, bo mam uzasadnione podejrzenia, że moja rodzina przeciwko mnie spiskuje. Gdy powiedziałem o tym ojcu, wszystko ustało. Dalej zbijałem majątek, już pod koniec studiów,  a potem w pracy. W międzyczasie ty się urodziłeś i twoja matka miała zajęcie. Jak byłeś trochę starszy, zaczęła mi robić awantury, że nigdy mnie nie ma, że ją zdradzam, że nie uprawiam z nią seksu… To wszystko ją wykańczało, aż w końcu… zmarła.
- Dlatego dziadek powiedział, że to ty ją wykończyłeś – powiedziałem cicho. Teraz to wszystko zaczęło nabierać sensu.
- Tak, chyba tak. Nie chciałem, żeby się zabiła, bo lubiłem ją, ale nic poza tym. Kiedy któregoś razu pojechałem do Los Angeles, poznałem Maca. Był bogaty i rodzina zdołała go nakłonić do ślubu, a potem spłodzenia trójki dzieci. Był gejem, ale jego żona nie miała o tym pojęcia, a kiedy zmarła, on był zbyt stłamszony i zamknięty w sobie, żeby spróbować poszukać sobie chłopaka. Zacząłem się z nim spotykać i namówiłem go na mały eksperyment.
- Przespałeś się z nim?
- Mhm… Potem było już z górki. Spodobało mu się i tak zostaliśmy partnerami.
- Ile czasu już się spotykacie?
- Cztery lata. Wybacz mi, Lucas. Spędzałem tyle czasu w Los Angeles, bo nie chciałem, żebyś odkrył prawdę. Widziałem twoje nastawienie do wszystkiego, co inne i bałem się, że mnie nie zaakceptujesz. Wiedziałem, że ty sobie poradzisz. Nie chciałem, żeby nasze relacje się pogorszyły.
- Nigdy tak naprawdę mnie nie chciałeś. Byłem tylko wygodnym zabezpieczeniem przed resztą rodziny.
Dopiero teraz to do mnie dotarło. Poczułem się jak kompletne zero. Ojciec nigdy mnie nie chciał, urodziłem się, bo miał problemy. Matka również pewnie zdążyła mnie znienawidzić, bo przeze mnie była uwiązana przy starym. Reszta rodziny też nie chciała mnie znać, bo wszystko dziedziczyłem.
- To nie tak…
- To dokładnie tak – przerwałem mu. – Zresztą, nieważne. Po skończeniu szkoły wyprowadzam się, to już postanowione.
- Luc, może na początku nie byłem zachwycony tym, że masz się urodzić, ale… to taka magiczna chwila, kiedy pierwszy raz bierze się dziecko na ręce. – Uśmiechnął się lekko, z rozmarzeniem. – Pamiętam, że kiedy tylko cię wziąłem, od razu przestałeś płakać. Byłeś mały, opuchnięty, czerwony i brzydki, ale też uderzająco do mnie podobny i taki bezbronny… Od razu zapragnąłem się tobą zaopiekować. Jesteś moim synem i kocham cię bez względu na wszystko. Zawsze cię kochałem, nigdy w to nie wątp.
Nie powiedziałem mu, że ja też go kocham. Zbyt mocno mnie zranił, żeby tak po prostu mu wszystko wybaczyć, ale ta rozmowa pomogła mi zrozumieć pewne rzeczy. Przekonać się, jak to naprawdę jest i wyglądało na to, że już nie będziemy się kłócić przy każdym spotkaniu.
Zaproponował, żebym przeprowadził się do Los Angeles, ale nie chciałem. Tutaj był mój dom, tu się wychowałem i nie chciałem wyjeżdżać tak daleko. Powiedziałem, żeby ten cały Mac się wprowadził do nas. Jeśli stary chciał ze mną spędzać więcej czasu, to on musiał iść na ustępstwa. Obiecał, że pogada ze swoim kochankiem.
Być może była jeszcze nadzieja, że kiedykolwiek nasze relacje będą wyglądać tak, jak powinny.



Andy
Znowu miałem kiepski humor. Gdy tylko przekroczyłem próg domu, spodziewałem się najgorszego. Cała radość z tego, że Lucas zgodził się zostać pasywem już minęła, a został tylko strach przed kolejnym bólem. Nie chciałem być bity. Nie chciałem już więcej cierpieć.
Miałem dość.
Jeśli przed wejściem do domu miałem nadzieję, że ojciec jeszcze nie jest pijany, myliłem się. Był, ale spał na kanapie w salonie i mogłem się przemknąć do siebie na górę. Zamknąłem się od środka, chociaż wiedziałem, że jeśli będzie chciał mi coś zrobić, zamknięte drzwi go nie powstrzymają. Cieszyłem się jednak, że mam chwilę wytchnienia.
Odrobiłem wszystkie lekcje i odłożyłem książki w kąt, nie chcąc na nie patrzeć aż do poniedziałkowego poranka. Wypadałoby się wziąć do nauki. To był mój ostatni rok, a ja tak strasznie opuściłem się w nauce… To nie do pomyślenia, co problemy robią z człowiekiem i jego system wartości oraz przyzwyczajeniami.
Położyłem się spać.
I wtedy właśnie się zaczęło.
Drzwi otworzyły się z hukiem, a ojciec zachichotał, widząc, że już jestem w domu. Bez słowa złapał mnie za rękę i wyszarpnął z łóżka.
- Au, puść! – poprosiłem, ale bezskutecznie.
Ojciec zawlókł mnie do łazienki i postawił przed lustrem.
- W krótszych będzie lepiej – powiedział, a potem po prostu wziął jakieś nożyczki i zaczął mi obcinać włosy. Nawet się nie poruszyłem, jedynie oddychając ciężko. Nie chciałem, żeby zrobił mi tymi nożyczkami krzywdę, więc wolałem pozwolić mu obciąć część włosów.
Gdy skończył, robiąc na mojej głowie prawdziwe bocianie gniazdo, rzucił gdzieś nożyczki i zaczął mnie bić. Tak po prostu, bez niczego, zrobił ze mnie swój worek treningowy. Nie błagałem go, żeby przestał. Po co? Wcześniej to go tylko nakręcało, a ja nie chciałem mu dać tej satysfakcji.
Wiłem się z bólu, plułem krwią i wiedziałem, że dłużej tego nie wytrzymam. Płakałem cicho, czekając, aż wreszcie skończy. Chciałem, żeby skończył, chciałem wreszcie mieć spokój. Ale on bił i bił mnie dalej, coraz mocniej. Gdy odszedł na chwilę, chcąc wyciągnąć kabel od pralki, drżącymi dłońmi wyciągnąłem swoją komórkę i krztusząc się łzami, wybrałem odpowiedni numer. Nie chciałem już więcej cierpieć. Nigdy więcej!
Nigdy!
- Halo?
- Pomocy! – wyjęczałem, płacząc do telefonu.
- Co się dzieje?
Ojciec spojrzał na mnie przekrwionymi oczami i uśmiechnął się kpiąco, kiwając głową. Kiedy się napił, zamieniał się w prawdziwego demona.
- Lucas, pomocy! – wrzasnąłem, kiedy pierwszy raz oberwałem kablem w udo. Poczułem potworne pieczenie. Skuliłem się, zasłaniając twarz. – Proszę! Błagam, pomóż mi!
- Już jadę! Jesteś w domu?
- T-tak… Szybko, proszę. Aa! – znowu wrzasnąłem. Tym razem kabel uderzył mnie w plecy.
Ojciec wyrwał mi telefon, a potem uderzył z pięści w twarz. Uderzyłem głową w ścianę i obraz mi się rozmazał. Jak przez mgłę widziałem, jak ojciec okłada moje ciało z każdej strony. Nie czułem już bólu.
Straciłem przytomność.



Lucas
Drogę do domu Andy’ego pokonałem dwa razy szybciej niż zazwyczaj. Strach ściskał mnie za gardło. Co tam się działo? Czemu Andy płakał i tak strasznie krzyczał?!
Zatrzymałem się z piskiem opon i wyskoczyłem z auta, zostawiając w środku kluczyki i nie zamykając dobrze drzwi. Wpadłem do domu jak burza, rozglądając się na boki i szukając chłopaka.
Nigdzie go nie było.
Szybko obszedłem cały dół, a potem pobiegłem po schodach na górę. Chciałem zacząć od jego pokoju, ale naprzeciwko była łazienka. Paliło się tam światło. Gdy zajrzałem do środka, znieruchomiałem z przerażenia.
Andy leżał bez ruchu na zimnych kafelkach. Jego twarz była zakrwawiona, a ciało skulone. Mężczyzna, który zapewne był jego ojcem, kopnął go w brzuch, zataczając się do tylu. Był pijany.
- Zostaw go! – krzyknąłem, kiedy przymierzał się do zadania kolejnego ciosu. Podbiegłem do niego i odepchnąłem go mocno na ścianę.
Kucnąłem przy czarnowłosym, zastanawiając się, co się stało z jego włosami.
- Czego chcesz? – spytał jego ojciec.
Nie odpowiedziałem.
- Andy? – potrząsnąłem nim lekko, ale nie zareagował. – Andy, słyszysz mnie? Andy…
Cisza.
- Zostaw, ten pedał sobie na to nie zasłużył – wybełkotał mężczyzna, robiąc krok w moją stronę.
Zacisnąłem ręce w pięści i błyskawicznie uderzyłem go w twarz.
- Zapłacisz mi za to, co mu zrobiłeś! – warknąłem. Mężczyzna był bardzo silny i kilka razy udało mu się mnie uderzyć, ale przeważnie to on obrywał. Nie przejmując się tym, że mam całe ręce brudne od jego krwi, uderzałem go raz za razem, raz za razem, tak, jak pewnie robił Andy’emu. Dopiero kiedy nie był w stanie się już nawet osłaniać, odsunąłem się od niego, oddychając ciężko. Splunąłem na niego, a potem odwróciłem się do czarnowłosego.
- Andy…
W drzwiach stała kobieta, zasłaniając sobie twarz rękami. Po jej policzkach płynęły łzy, ale mało mnie to obchodziło. Takie sytuacje zgłasza się na policję, a wyglądało na to, że to trwało już od dłuższego czasu.
Wziąłem nieprzytomnego chłopaka na ręce, starając się to robić jak najdelikatniej. Był lekki i nie miałem z tym najmniejszych problemów. Spojrzałem na jego matkę.
- Może go pani spakować. On od dzisiaj już nie będzie tu mieszkał – powiedziałem ostro. – Jutro przyjadę po jego rzeczy. Wszystkie.
- A-ale…
- Żadne ale. Już dość tego. Najwyższy czas z tym skończyć.
- Nie możesz go zabrać.
- Spróbuj mnie powstrzymać.
Nie czekając na kolejne słowa, wyminąłem ją i zaniosłem Andy’ego do samochodu. Ułożyłem go na przednim siedzeniu i szybko wsiadłem na miejsce kierowcy. Już po chwili jechałem w stronę szpitala, mając nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało.
Stanąłem na czerwonych światłach, bębniąc palcami w kierownicę. Miałem okazję przyjrzeć się swoim poranionym kłykciom, ale nie żałowałem tego, co zrobiłem. Temu chujowi się należało.
- Luc-cas… Luc…
Spojrzałem na Trampa. Miał otwarte oczy, ale nie wyglądał na zbyt przytomnego.
- Spokojnie, zaraz będziemy w szpitalu.
- Nie… Nie szpital.
- Andy…
- Proszę. Tylko nie szpital.
- Zapomnij. Jedziemy tam i koniec.
- Nie. Lucas, proszę – mówił drżącym głosem. Światło zmieniło się na zielone i włączyłem się do ruchu. Andy rozpłakał się. – Nie wieź mnie tam, zadzwonią na policję. Mój tata… nie rób mi tego. Proszę.
- Czego?
- Wszystko ci wyjaśnię, tylko mnie nie wieź do szpitala.
- Ktoś musi cię zobaczyć, wyglądasz fatalnie.
- Nic mi nie jest – zaprzeczył.
Prychnąłem i złapałem go za udo. Syknął z bólu.
- Jesteś pewien, że nic? – spytałem sarkastycznie. – Jedziemy do szpitala i koniec.
Nie odezwał się więcej. Cały czas płakał jedynie cicho, nie zdając sobie sprawy, że to najlepsza broń, jeśli chodzi o walkę ze mną. W końcu nie wytrzymałem i skręciłem gwałtownie, kierując się w stronę domu. Widziałem, w jakim jest stanie i nie chciałem go jeszcze bardziej dołować, chociaż uważałem, że powinien to zobaczyć lekarz.
Wjechałem na podwórko i nie pytając go o zgodę, wyniosłem go z auta i zaniosłem do domu.
- Co ty… O mój Boże!
Spojrzałem na ojca, wzdychając cicho.
- Dzwoń po tego swojego doktorka, ktoś musi to zobaczyć.
Ojciec kiwnął głową, od razu łapiąc za telefon, a ja zaniosłem Trampa do łazienki na parterze. Z jego drobną pomocą rozebrałem go, w międzyczasie napuszczając do wanny letniej wody.
- Może trochę piec – ostrzegłem.
- Dziękuję.
Dopiero po obmyciu krwi mogłem zobaczyć, jak mocno jest poraniony i nie podobało mi się to. Całe ciało było naznaczone długimi, czerwonymi pręgami, zapewne od kabla. Było posiniaczone, obtarte, a twarz opuchnięta i poraniona. Plecy też były mokre od krwi. Widząc to wszystko, żałowałem, że nie zabiłem tego wstrętnego sukinsyna, który mu to zrobił.
Akurat skończyłem go myć, kiedy przyjechał lekarz, Jason. Na widok Trampa otworzył szerzej oczy.
- Rany, Lucas, jesteś w jakiejś sekcie, że co chwilę tobie albo komuś w pobliżu dzieje się krzywda?
- Zamiast pieprzyć, lepiej go zbadaj.
Jason westchnął. Kazał mi go zanieść do jakiegoś pokoju, a potem wyrzucił mnie i ojca. Miałem wtedy czas na opowiedzenie mu wszystkiego.
Był w szoku.
- Andy zamieszka tutaj – zakomunikowałem mu.
Skinął głową. Może historia Trampa go ruszyła, a może po prostu nie chciał burzyć tego, co dopiero między nami zaszło? Nie wiem, ważne było to, że nie oponował.
Lekarz, po wyjściu z pokoju, wypisał receptę na jakieś maści, które miały pomóc pozbyć się siniaków i tych czerwonych pręg. Na szczęścia Andy’emu nic nie było poza potłuczeniem całego ciała. Doktorek stwierdził, że przez jakiś tydzień będzie się czuł mega chujowo. Nie dziwiłem się. Ważne, że nic wielkiego mu nie było.
Mogłem odetchnąć z ulgą.


***
Do końca opowiadania już tylko trzy odcinki. Sama nie mogę uwierzyć, że już tak mało zostało. Po zakończeniu "Odkryć siebie" zacznę publikować opowiadanie "Pozory mylą" o Andreju Pejicu. Nie wiem, jakie długie będzie, ale wydaje mi się, że raczej spore. Rodzinny dom też raczej będzie długi...
Osoby, które wcześniej zostawiały mi linki... Hmm, byłabym wdzięczna, gdyby w komentarzy zrobiły to jeszcze raz. Na samą myśl o odgrzebywaniu ich mam ciarki. Z góry dzięki.
Nie przynudzam więcej. Czekam na Wasze opinie i pozdrawiam.




25 komentarzy:

  1. nie rob tego T^T napisz ejszcze z 10 odcinkow ja nie przezyje bez tego opowiadania TT^TT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, mogłabym to przeciągnąć, ale nie widzę w tym sensu. Wszystko to, co ma się wydarzyć, wydarzy się. Wychodzę z założenia, że każdy czytelnik powinien sam sobie dośpiewać resztę. Prędzej czy później i tak się skończy. To nieuniknione.
      Na pewno znajdziesz na necie lesze opowiadania, które Cię wciągną. Nie martw się.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Kurde super! ^^ Pliss... jak skończysz pisać, to np. napisz "Odkryj siebie 2" ;) Te opowiadanie to sukces! ^^
    A co do rozdziału... hu jo wo... :( Biedny... Wiesz, że od 2 dni koczowałam tutaj? xD Dodaj szybko te odcinki! plissssss! czekam! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się złożyło, że czytałam to przy piosence Adama Lamberta- Underneath. Prawie się popłakałam! Co za ojciec. Tak współczuję Andyemu (pomyliłam się i napisałam BillowixD) . Dobrze, że Lucas przyjechał. Ale najbardziej mnie zmartwiło te bocianie gniazdo na głowie. Mam nadzieję, że fryzjer sobie poradzi z tym (:

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi Andy'ego, ale Lucas zachował się jak trzeba. Trochę taki rycerz na białym koniu ratujący swoją księżniczkę. :) Szkoda, że tylko 3 odcinki zostały, ale wszystko się kiedyś kończy i ja to doskonale rozumiem. I już nie mogę się doczekać nowego opowiadania. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. automatic - mnie najbardziej zmartwiło jego zakrwawione ciało ;P Fryzurę zawsze można zmienić i uratować

    Agnes scarlet may - Ja też nie umiem! ^^ Mam nadzieje, jednak, że w pewnym momencie Obsesja powróci do tych bohaterów z nowymi pomysłami i wgl. ;)

    Obsesja no kurde juz się doczekac nie umiem! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciesze się, że dodałaś nowy rozdział, bo polubiłam to opowiadanie. Od paru dni wchodziłam tu codziennie ;) rozdział trochę smutny, ale że jestem optymistką to wierze, że wszystko u nich jakoś się ułoży. Pozdrawiam i weny życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje opowiadania..Ajj..Nie wiem jak to opisać.. Są po prostu wspaniałe! Pisz, pisz, pisz i nie przestawaj, proszę ♥ A to link do mojego opowiadania : http://ewige-liebeth-alexa.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm... tak czytam i oczom nie wierzę, i tak sobie myślałam: Ale się porobiło, a raczej odrobiło. Wszystko nabrało mega szybkiego tempa, problemy Luc-ojciec zażegnane, problemu Andy-ojciec prawie że zlikwidowane, teraz tylko czekam co Andy powie na przywłaszczenie go sobie przez Luca, no i czym w ogóle zapełnią się te kolejne trzy rozdziały. I tak podziwiam, że po takim rozdziale jeszcze coś poza jednym końcowym rozdziałem będzie i ciekawa jestem co :D
    Fajne było, ale szybko się skończyło. Tak, ten rozdział bym powiedziała, że trochę streszczeniem mi zaleciał, nie bardzo mi się to spodobało... >< No cóż... Ładna była scena pogodzenia z ojcem, na jego miejscu to jednak bym Luca wysłała na jakieś leczenie... Co jak co, ale chcieć się zabić od tak, to raczej nie do końca normalne u nastolatka. Myślę, że część Andy'ego znów wymiotła konkurencję, razem z tą Luca na koniec, bo ta pierwsza Luca to pożal się, ale niestety nie bardzo mnie przekonywuje. Zwłaszcza, jak tu ojciec wrzuca synowi, syn ojcu, a Andy się pyta na odchodne, czy mu jeszcze Luc pozwoli wsadzić. WTF?! XD
    Jak mówiłam, cudowna część Andy'ego z całą tą patologiczną sceną jego pobicia przez ojca huh... normalnie Pain of Love, o! A to obcięcie mu włosów, odjazd!
    Czekam na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Odcinek bardzo poruszający.Rozmowa Lucasa z ojcem,jego opowieść,pomogły wiele zrozumieć,zapewne jego agresywna reakcję na Andy'ego też jakoś można wytłumaczyć.Cieszę się,że Andy wkońcu na tyle zaufał Lucasowi,że poprosił go o pomoc a ten go nie zawiódł.Zachował się jak prawdziwy przyjaciel i partner.Mam nadziej,że teraz jak razem zamieszkają wszystko się ułoży i wkońcu chłopaki powiedzą sobie co tak naprawdę do siebie czują.Czekam na kolejny odcinek,szkoda,że zostało tylko trzy ale tak świetnie piszesz,że napewno kolejne opowiadanie też będzie wciągające.
    PS.Strona mojego bloga www.kreatywnosc-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże, chyba najbardziej poruszający odcinek tego opowiadania. Nawet nie wiesz, jak bardzo płakałam...

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiesz...
    Jakoś przekonałam się do tego opowiadanie :).
    Bo jak zaczęłam czytać pierwszą notkę, zauważyłem że pozmieniałaś im imiona i to mi nie za- bardzo pasowało.
    Ale jak zaczęłam czytać dalej, to po prostu zakochałam się w tym opowiadaniu, uwielbiam je! <3.
    Pisz, pisz dalej.
    Eh... tylko szkoda, że już niedługo to opowiadanie skończysz ;(.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie - http://kochamcietakiegojakimjestes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest opowiadanie o Tomie i Billu tylko zwykłe yaoi. Miałam dwa blogi i po prostu stwierdziłam, że będę publikować wszystko na jednym. Po spodem są etykiety, każde opowiadanie jest oznakowane "twincest" bądź "yaoi".

      Usuń
  12. fajnie że Luc zaczął się dogadywać z ojcem chociaż jak chciał się powiesić to aż ciarki mi przeszły po plecach...
    co do Andiego to maaaasakra... tego jego ojca bym do pralki wrzuciła razem z kilkoma cegłami i drutem kolczastym na szyyyyyyyybkie wirowanie ;>

    OdpowiedzUsuń
  13. Lucas zareagował ostro. Chciał się powiesić. To nazywa się robieniem czegoś pod wpływem chwili. Mam nadzieję, że przemyśli sobie to co chciał zrobić. To nie jest zdrowa reakcja. Ale to sprawiło, że jego ojciec otworzył się i opowiedział o sobie. Mam nadzieję, że między nimi będzie już tylko dobrze, a jak wprowadzi się Mac z dziećmi stworzą jedną wielką rodzinkę. :D
    A ojciec Andyego to... (tu następuje masa wyzwisk, przekleństw wszelkiego rodzaju i kar, jakie bym mu wymierzyła) Przecież zabił by go. Dobrze, że teraz chłopak zadzwonił po Lucasa. I ten mógł zobaczyć wszystko na własne oczy, i mu pomóc.
    I po raz kolejny miałam ochotę płakać w czasie czytania. :D
    I jeszcze trzy rozdziały? :( Cóż, wszystko się kiedyś kończy. Ale cieszę się, że będzie opowiadania o Andrieju, bo bardzo go lubię i ciekawi mnie co tam wymyśliłaś. :D

    OdpowiedzUsuń
  14. fajnie że Lucas z ojcem wszystko sobie wytłumaczyli.
    a ojcu Andiego nie wiem co bym zrobiła.

    OdpowiedzUsuń
  15. Luc chcący się wieszać tak na poważnie, a nie dla popisu jakoś do mnie nie dociera - tym bardziej, że ma Andy'ego którego kocha (mam nadzieję) i który go potrzebuje.
    Jakoś ta scena z ojcem Lucasa do mnie zdrażniła - skoro sam jest gejem to po co te wyzwiska? Ale z tych dwóch tatusiów i tak jest lepszy bo ojca Ande'go to bym... wsadziła na pal ze spokojem. Dzięki Bogu Lucas się zachował jak należy.

    No nic - czekam na kolejny odcinek
    Nyu

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja jeszcze nie chcę końca :(
    Gdybym tylko mogła to bym rozerwała ojca Andy'ego na kawałeczki!!! Dobrze że Luc w jakiś sposób dogadał się z ojcem ^^ Może nie jest najlepszym tatusiem ale na pewno jest lepszy od ojca Andy'iego... Bardzo podoba mi się zachowanie Luc'a... Od początku opowiadania zmienił się o 180 stopni, stał się taki ciepły i kochany^^ Z każdym odcinkiem zmieniałam o nim zdanie, teraz już go uwielbiam :)
    Zdziwiło mnie trochę że chciał się powiesić, zawsze myślałam że nic go nie złamie (poza Andy'm oczywiście) a tu taka niespodzianka... Jeszcze bardziej zdziwiło mnie to że Lucas w tej chwili miał gdzieś Andy'iego... Widać że go kocha mimo to w tej chwili nie miało to dla niego żadnego znaczenia... Tak samo jak nie liczyło się dla niego to co Andy przeżyje jak się dowie że się powiesił... Wychodzi na to że Luc jest bardziej złożona osobowości.ą niż myślałam... Ale to bardzo dobrze, lubię takie postacie xD

    Już nie mogę się doczekać kolejnego opowiadania ^^

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  17. to opowiadanie jest jednym z moich ulubionych.
    Jak się skończy to jeszcze raz sobie go przeczytam ;)

    CZYTELNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo mi się podoba to opowiadanie, a ten odcinek poruszył mnie emocjonalnie. Jednak zwróciłam uwagę na pewien tekst cyt: "powiedział cicho, mijając mnie bez słowa" - jest w tym pewna sprzeczność albo "powiedział" albo "bez słowa" :) Nie o to chodzi, że się czepiam, odbieram to raczej humorystycznie, chociaż zdaję sobie sprawę, iż to nie było zamierzone. Ogólnie opowiadanie ma super klimat.

    Kiyomi's Soul

    OdpowiedzUsuń
  19. JEJKU . jestem u ciebie od niedawna . um Wczułam się w to opowiadanie strasznie . Popłakałam się jak dziecko gdy to czytałam hehe pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Płacze za każdym razem gdy wracam do smutnych rozdziałów. Relacje Lucasa ze swoim ojcem przypominają mi trochę moje relacje z moim tatą. Pewnie dlatego czytając to chce mi się płakać. Po rozwodzie rodziców czułam się dokładnie tak jak opisuje to Lucas. Gdy czyta się twoje opowiadania wydają się takie prawdziwe i z życia wzięte. Uwielbiam wracać do tego opowiadania i chciała bym żeby ludzie docenili treść jaką przekazujesz w tym opowiadaniu bo naprawdę jest ciekawa i zmusza do refleksji nad tolerancją, przemocą w rodzinie a także właśnie nad zaniedbywaniem przez rodziców swoich dzieci. Mimo tego że mój tata nie jest gejem to dokładnie w ten sposób wyglądała moja rozmowa z tatą gdy dowiedziałam się że jego partnerka jest w ciąży. Oczywiście bez tej liny i przerywania sexu. xD Myślę że powinnaś napisać książkę by wreszcie mogli wprowadzić do szkół lekturę którą da się czytać. ^^ Taka lektura była by o wiele bardziej przydatna i sensowna niż np. "Stary człowiek i morze". Ale to tylko moje zdanie.Niezmiernie miło było podzielić się moim zdaniem mimo iż dodałaś ten rozdział dawno temu ;P Pomyśl nad tą książką. ;D Będę pierwszą która ją kupi.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie wiem dlaczego, ale mogę po dziesięć razy czytać rozmowy Lucasa z jego ojcem, a i tak za każdym razem chce mi się ryczeć. Ba! Wyć, jak te wszystko małe bachory, co to się ślinią i nie robią nic innego.. W ogóle, może i to są bachory, ale kiedy czytałam tę wypowiedź jego ojca o tym jak to było, kiedy się urodził automatycznie się uśmiechnęłam i nawet teraz, kiedy sobie o tym przypomniałam nie mogę się powstrzymać. Cieszę się, że w końcu sprawa z ojcem Andyego się rozwiązała i szczerze powiedziawszy to chyba najlepszy rozdział tego opowiadania jaki przeczytałam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)