Prezenty.
Tylko o tym myślał, wstając z łóżka.
Przetarł zaspane oczy i odgarnął czarne kosmyki z twarzy. Ziewnął przeciągle i
spojrzał na zegarek. Dochodziła jedenasta. Tom na pewno jeszcze śpi.
Czarny westchnął i zwlekł się z
łóżka. Wygrzebał z szafki jakieś ciuchy i wpakował się do łazienki. Długo stał
pod strumieniem ciepłej wody, mrucząc cicho z zadowolenia. Dla takich chwil jak
ta naprawdę warto żyć.
Zastanawiał się nad tym, co powinien
komu kupić. Nad prezentem dla bliźniaka nie musiał długo myśleć. Tom był
ukierunkowany w jedną stronę, więc wybór był prosty. Gorzej było z matką, a
najgorzej z Aleksem. Co można kupić temu facetowi? Sweter? Nie znają go na
tyle, żeby odgadnąć jego upodobania czy marzenia. Poza tym, skoro był szefem
matki, na pewno miał mnóstwo pieniędzy. Cholera! To nie będzie proste. Doszedł
jednak do wniosku, że co dwie głowy to nie jedna. Tom pewnie coś wymyśli.
Pewnie będą się składać na prezenty, taką przynajmniej miał nadzieję.
Wyszedł spod prysznica, ubrał się i
zszedł na dół. W kuchni siedział Aleks nad parującym kubkiem kawy i trzymał w
ręce gazetę.
- Dzień dobry, ee... Jak mam się do
pana zwracać? - spytał trochę speszony. Mógł przecież wcześniej o to zapytać.
Mężczyzna spojrzał na niego rozbawiony.
- Twój brat nie ma takich problemów -
zaśmiał się. - Mów mi po imieniu.
- Ok. W takim razie cześć, Aleks.
- Cześć.
Czarny podszedł do szafki i
wyciągnął z niej szklankę. Nastawił w czajniku wodę i podszedł do lodówki.
Otworzył ją i lustrował wzrokiem całą zawartość. Jeszcze nigdy nie odczuwał
takiego szczęścia na widok kilku plasterków sałaty, sera i kawałka pomidora. Z
westchnieniem zgarnął to wszystko i zabrał się do robienia kanapek.
- Mama jeszcze śpi? - spytał.
- Tak, nie chciałem jej budzić.
Pewnie i tak będzie dzisiaj cały dzień przygotowywać jutrzejszą kolację.
- A Tom? Kręcił się tu?
- Nie widziałem go. Słuchaj, Bill...
Czy macie coś przeciwko temu, żebym spędził z wami te święta? W sumie to w
ogóle się nie znamy, no i po waszym wypadku pewnie chcielibyście pobyć tylko
razem z matką.
Czarny spojrzał na niego zdziwiony.
- Nie, my... - zaczął, ale przerwał
mu głos bliźniaka dochodzący z wejścia do kuchni.
- Nawet nie próbuj się wymigać od dawania
prezentów. To niegrzeczne.
Aleks zaśmiał się.
- Tom po prostu chciał ci
powiedzieć, że z chęcią spędzimy te święta razem z tobą – sprostował Bill. - On
wcale nie jest taki chętny do przyjmowania prezentów, jak utrzymuje.
- Nie wypominaj mi tego - jęknął Tom,
siadając przy stole.
- Nie miałem tego na myśli, przecież
wiesz. Chcesz kanapki? Mogę ci zrobić.
- Jasne, dzięki.
Bill szybko uwinął się z
przygotowaniem śniadania. Już po chwili siedzieli przy stole, napełniając puste
żołądki.
- Tom, słyszałem, że wspaniale
rysujesz. Pokażesz mi swoje prace? - odezwał się Aleks p dłuższej chwili ciszy.
Blondyn, który akurat pił herbatę,
zakrztusił się i spojrzał zdziwiony na mężczyznę. Bill przestał jeść i
chrząknął cicho.
- Coś nie tak? - spytał zaskoczony Aleks.
Och, gdyby tylko wiedział!
Tom westchnął.
- Nie, tylko... - urwał na chwilę. -
Z chęcią ci je pokażę. Teraz?
- Jeśli już skończyłeś...
Starszy bliźniak wzruszył ramionami
i wstał od stołu. Wyszedł z kuchni i poszedł po swoje rysunki. Bill postanowił
wyjaśnić reakcję bliźniaka.
- Poruszyłeś dość drażliwy temat.
Widzisz, ojciec nie traktował nas równo, faworyzował mnie. Ja nienawidziłem go
za to, że mnie kochał bardziej, a Tom za to, że jego mniej. Stary nigdy nie
chciał oglądać jego rysunków, gdy Tom do niego z jakimś podchodził, warczał do
niego, żeby dał mu spokój i nawet nie patrzył. To miło, że ktoś się tym
zainteresował. W sumie to sam mam ochotę zobaczyć, co namalował. Od dwóch lat
nie przeglądałem jego prac - powiedział.
- Nadal utrzymujesz, że byliście
skłóceni?
- Z chęcią bym ci wszystko
opowiedział, ale dopóki nie uzyskam zgody Toma, nie ma mowy.
- Dlaczego on tak uparcie twierdzi,
że byśmy wam nie uwierzyli?
Czarny zagryzł dolną wargę.
- To, co się stało... Eh, to jest
nieprawdopodobne, wręcz niemożliwe w realnym świecie. Obaj dobrze to wiemy,
ale... nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Pewnie masz nas za dwóch psycholi.
- Nie jest aż tak źle.
Bill zaśmiał się. Do kuchni wszedł
Tom, niosąc porządny stos rysunków. Położył je przed Aleksem.
- To tylko jeden mały stosik. Sądzę,
że po tylu będziesz miał dość. Reszta leży na górze.
- Kiedy ty masz czas na to wszystko?
- spytał mężczyzna.
- On się nie uczy, więc na nic tak
naprawdę nie brakuje mu czasu - burknął Czarny.
- Nie czepiaj się.
Aleks zaczął przeglądać rysunki
starszego Cogera. Jego wzrok wyrażał zdumienie. Bill również przyglądał się
wszystkiemu z ciekawością.
- Hej, to ja! Kiedy to namalowałeś? -
spytał chłopak.
Trzymał w ręce swoją podobiznę. Cały
rysunek był zrobiony ołówkiem. Choć wszystko było na swoim miejscu i usta były
wygięte w imitacji uśmiechu, oczy były smutne. Czy tak widział go brat?
Zdrowego i pozornie normalnego, a jednak ogromnie zasmuconego?
- Jak dostałem od ciebie prezent i...
No, wiesz… Widziałem twoją minę i... Cóż, postanowiłem ją uwiecznić.
- Jest śliczny - stwierdził Bill.
Tom tylko wzruszył ramionami.
- Możesz go sobie wziąć, jeśli
chcesz.
- Naprawdę? - ucieszył się Czarny.
Blondyn zaśmiał się i kiwnął głową.
- Dzięki!
- Nie spodziewałem się, że rysujesz
aż tak dobrze - stwierdził Aleks.
- Wolę robić graffiti, ale spray jest
drogi i nie zawsze mam na niego kasę.
- Podobny rysunek chyba gdzieś
widziałem - mężczyzna zmarszczył brwi.
- Pewnie tak. Zrobiłem takie
graffiti na jednym z budynków, widać je świetnie z głównej drogi.
- Kot Tommy? - Bill wybuchnął
śmiechem.
- Nie śmiej się, to jeden z moich
ulubionych - blondyn szturchnął brata.
- Mieli to zamalować, ale graffiti
spodobało się mieszkańcom tamtego bloku i zdecydowali się je zostawić. Jest
wspaniałe!
- Dzięki!
Przeglądali rysunki i szkice Toma i
obaj byli pod wrażeniem jego umiejętności. Chociaż Bill wiedział, że bliźniak
jest bardzo utalentowany, również był zaskoczony jego pracami. Przeważnie były
to pierwowzory graffiti, jakie chciał gdzieś zrobić, ale nie zawsze. Czasami
były to zwykłe rysunki, jak na przykład jego portret. Prace były przejrzyste i
czytelne oraz posiadały bardzo głębokie przesłanie. Kto by przypuszczał, że
ktoś z takim charakterem jak Tom jest w stanie stworzyć coś z tak wzruszającym
podtekstem, jak szkic matki trzymającej w ramionach płaczące dziecko? Postacie
miały tak dobrze uchwycony wyraz twarzy, że obraz od razu chwytał za serce. Aleks
przeglądał rysunki, nie mogąc wyjść z podziwu. Nie spodziewał się czegoś aż tak
dobrego, zwłaszcza po kimś takim jak Tom. To był szok.
Na przeglądaniu prac przyłapała ich
Ania, wchodząc do kuchni. Widząc trzy pochylone męskie głowy, zdziwiła się.
Zawzięcie o czymś dyskutowali.
- Dzień dobry - powiedziała.
- Cześć, mamo! - powiedzieli razem
bliźniacy, Aleks się tylko uśmiechnął.
- Co robicie? - spytała kobieta,
podchodząc do stołu.
- Oglądamy rysunki Toma - rzekł
Bill.
- Są wspaniałe, nie sądziłem, że
twój syn jest taki utalentowany - powiedział Aleks.
- Szkoda, że posiada również inne
talenty, o wiele mniej przydatne - rzuciła Ania, patrząc na starszego syna.
- Daj spokój, dobra? - odezwał się
blondyn.
- Bill, trzeciego stycznia masz
pierwszą wizytę u psychologa. Przyjedzie do nas do domu. Tom, z tobą też chce
porozmawiać, więc nie rób sobie żadnych planów na ten dzień.
- Co?! Mamo! - jęknął Czarny.
- Ani słowa! - warknęła kobieta.
- Nie chcę się spotykać z żadnym
psychologiem, nie rozumiesz? Czuję się świetnie!
- Nie wierzę ci! Wtedy też
wyglądałeś, jakbyś się tak czuł.
- Ale wtedy byłem skłócony z Tomem,
a teraz się dogadujemy! Dlaczego nie możesz pojąć, że już wszystko jest w
porządku?!
- W realnym świecie nic nie naprawia
się od tak. Spotkasz się z panią psycholog. Koniec tematu.
- W realnym świecie nie powinniśmy
znaleźć się w...
Tom w ostatniej chwili rzucił się na
Billa przez stół. Czarny zachwiał się na krześle, po czym obaj runęli do tyłu z
wielkim hukiem. Ania i Aleks patrzyli na nich zaszokowani.
- Nic takiego. On bredzi, nie
słuchajcie go - powiedział Tom, zatykając bratu usta dłonią.
Bill wierzgał nogami w powietrzu,
próbując coś powiedzieć, ale blondyn nie pozwolił mu na to. W końcu Czarny aż
poczerwieniał ze złości i spojrzał na bliźniaka z mordem w oczach. To, co
zrobił, wcale nie było przyjemne.
Gdy wreszcie udało mu się pozbyć
ręki brata, wrzasnął na całe gardło.
- Zupełnie ci odbiło?! Chcesz mnie
zabić?! Powinni cię zamknąć w psychiatryku, postrzeleńcu jeden! To nie jest
jakiś cholerny film akcji! Omal nie połamałeś mi kręgosłupa!
- Zamknij się! - zirytował się Tom. -
Jak dalej będziesz się tak zachowywał, załatwisz sobie spotkanie z psychiatrą,
więc lepiej stul dziób.
- Mam to w dupie! Do cholery, złaź
ze mnie! Jesteś postrzelony!
- Co ja mówiłem na temat...
- Złaź, do cholery! Ważysz tonę!
Tom westchnął i zszedł z bliźniaka.
Matka i Aleks milczeli, nie bardzo wiedząc, jak się odnieść do kłótni braci.
Bill przez chwilę męczył się na podłodze. Wstał, postawił krzesło i spojrzał
morderczo na brata.
- Wariat! - warknął do niego.
Ze złością chwycił za rysunek, który
od niego dostał i wybiegł z kuchni.
- Dupek! - usłyszał jeszcze
komentarz blondyna.
Trzasnął drzwiami od swojego pokoju
i padł na łóżko. Cholerny Tom! Nie musiał się tak na niego od razu rzucać,
wystarczyło grzecznie powiedzieć, żeby nic nie mówił na ten temat. Trochę się
zapomniał.
Nie minęło nawet pięć minut, jak
blondyn pojawił się w drzwiach. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale
młodszy go uprzedził.
- Tak, jestem zły. Tak, nie chcę cię
teraz oglądać i tak, chcę się z tobą złożyć na prezenty. Nie, nie wiem, co
możemy kupić Aleksowi - warknął Bill, siedząc po turecku na łóżku z naburmuszoną
miną i rękami splecionymi na piersi.
Tom zaśmiał się. Podszedł do
bliźniaka i usiadł obok niego.
- Prawie zgadłeś. Ja wiem, co mu
kupić. Wypytałem trochę mamę. Idziemy na zakupy?
- Ile masz kasy?
- Dwie stówy, a ty?
- Cztery.
- Spokojnie starczy. Młody, nie
gniewaj się.
- Nie gniewam się.
- Właśnie widzę.
- Naprawdę. Ja... nie chcę spotykać
się z żadnym głupim psychologiem.
- Spoko, jakoś to załatwimy tak,
żebyśmy byli razem. Nie martw się.
- Nie martwię.
- Nie zabrzmiało to zbyt
przekonująco. Jesteśmy bliźniakami Coger, nie? Nie ma takiej siły, która jest w
stanie nam skopać dupę, kiedy jesteśmy razem. Pamiętaj o tym. Do nas się nie
podskakuje. A teraz podnieś swoją szanowną i idziemy na miasto. Trzeba wreszcie
zakupić prezenty.
Czarny uśmiechnął się. Nie trzeba go
było długo przekonywać. Wstał z łóżka i wygrzebał z szafy swoją kurtkę. Tom
również się ubrał i razem wyszli zrobić zakupy.
Do centrum podjechali autobusem
podmiejskim, aby nie iść w takie zimno. Weszli do ogromnego centrum handlowego,
które było przepełnione ludźmi. Wszyscy się gdzieś spieszyli, wszędzie było
widać choinki i różne ozdoby. W tle puszczano świąteczne piosenki,
niekoniecznie kolędy. Ze sklepów aż biła atmosfera zbliżających się świąt. Weszli
w głąb, oglądając wystawy sklepów.
- Nienawidzę robić zakupów -
westchnął Bill.
- Nie przesadzaj. Chodź, idziemy.
- Co kupimy Aleksowi?
- Mama mówi, że on uwielbia sklejać
modele. Od jakiegoś czasu starał się jeden zdobyć, ale jakoś nigdzie nie mógł
go dostać. Jest to model statku, kosztuje trzy stówy, ale myślę, że prezent
będzie w sam raz. Mam kartkę z dokładną nazwą, na pewno bez problemu go tutaj
dostaniemy. Nie mam tylko pojęcia, co możemy dać mamie. Sadzonki do ogródka?
Bez przesady!
Czarny też nie miał żadnego pomysłu.
Błądzili po sklepach przez bite cztery godziny i nic nie mogli znaleźć. Całe
szczęście, że chociaż mieli prezent dla Aleksa. Żaden z nich nie sądził, żeby
ten model był tyle wart, ale skoro ich przyszły ojczym uważa, że jest, to warto
było go kupić.
Bliźniacy kluczyli po sklepach coraz
bardziej zniechęceni. Obaj chcieli jeszcze potem się wymknąć z domu, żeby kupić
prezent dla siebie nawzajem.
I nagle...
Po czterech godzinach nieustannego
chodzenia i zniechęcania się, Bill zatrzymał się przed jedną z wystaw.
- Tom. A może to? - spytał Czarny.
Blondyn spojrzał na gablotę, w
której było widać śliczny, złoty naszyjnik. Na łańcuszku zawieszone było
serduszko z jaśniejszą literką.
- Niezłe. Ale jaką chcesz wziąć
literkę? - spytał Tom.
- Nie wiem. Albo pierwsze litery
naszych imion, albo Aleksa.
- Czyli Aleksa - powiedział z
przekonaniem blondyn.
- Skąd ta pewność? - zapytał
podejrzliwie Bill.
- Bo my mamy siebie nawzajem. Aleks
jest dla mamy i powinna nosić literkę przypominającą mu o nim. Tak chyba będzie
sprawiedliwiej. Poza tym, kiedyś zawsze możemy jej dokupić bransoletkę do
kompletu i poprosić, żeby wygrawerowano tam nasze literki.
- Chyba masz rację.
- Ja zawsze mam rację.
- Wcale nie! Kosmici nie zbudowali
piramid w Egipcie!
Blondyn tylko westchnął, złapał
brata za rękaw i wciągnął do sklepu jubilerskiego. Szybko się tam uwinęli.
Zapłacili aż trzysta złotych, pozbywając się reszty swoich oszczędności.
- Jesteśmy totalnymi bankrutami -
stwierdził Bill.
- Właśnie dlatego nie lubię świąt.
To jest...
- Patrzcie, kto to! - usłyszeli
czyjś szyderczy śmiech.
Obaj zdziwieni spojrzeli na Kevina,
który stał nieopodal w towarzystwie Marcela, Fabiana i Aleksa.
- Nie sądziłem, że zobaczę was
razem. W sumie Paweł coś wspominał, że się pogodziliście, ale byłem przekonany,
że po prostu się schlał i coś mu się pomieszało. Tak więc jednak mówił prawdę? -
Kevin uniósł brwi.
Czarny mimowolnie zrobił krok w tył.
Może i dookoła kręcili się ludzie, a obok niego stał Tom, ale nadal czuł strach
przed tymi chłopakami. Gnębili go przez dwa lata, nie raz go bili i nigdy nie
okazywali litości. Z przyjemnością bawili się jego kosztem, poniżając go na
oczach wszystkich rówieśników. Na pewno tak łatwo nie odpuszczą.
- Nic wam do tego - rzucił Tom
opryskliwie.
- Coś ty taki nerwowy, Coger? -
zaśmiał się Fabian.
- Boisz się, że uszkodzimy twoją
panienkę? - zawtórował mu Marcel.
- Zaraz ktoś ciebie uszkodzi -
zagroził starszy Coger, zaciskając dłonie w pięści.
Chłopcy wybuchli śmiechem. Tom już
chciał coś im odpowiedzieć, ale Bill złapał go za rękaw.
- Tom, proszę, odpuść! To nie jest
tego warte! - powiedział błagalnie.
- Ale...
- Uwierz mi, akurat ja wiem
najlepiej, jak zachowywać się w takich sytuacjach. Twoja złość będzie ich tylko
nakręcać. Olej ich i chodź.
- Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać
- rzekł Fabian z głupim uśmiechem.
- Boisz się, że sobie nie poradzisz?
- zaśmiał się Aleks.
Blondyn się szarpnął, ale Czarny
mocno go trzymał.
- Tom, proszę! Chodź! - poprosił.
Chłopak warknął pod nosem jakieś
niecenzuralne słowo, po czym kiwnął tylko bliźniakowi głową i razem poszli w
stronę wyjścia ze sklepu.
Bill miał złe przeczucia. Czuł,
jakby czytał bratu w myślach, a brzmiały one mniej więcej tak: „Jeszcze pokażę
tym dupkom, na co mnie stać”.
Nie wróżyło to niczego dobrego.
***
Jeśli chodzi o DCW i Czarny to raczej nie wstawię tego jak ebooków. Wiecie, nie jestem pewna, czy taka tematyka jest w ogóle zgodna z prawem, a pisanie tego o braciach Kaulitz to raczej pomówienie czy coś. Jak będę miała czas (a ostatnio słabo z tym), poprawię to i umieszczę gdzieś indziej. Nie wiem, chomik albo coś w tym guście. Postaram się to zrobić jak najszybciej, ale... Różnie to może być.
Pozdrawiam!
Śmieję się sama do siebie, że siedzę na Twoim blogu 24h/dobę.
OdpowiedzUsuńNieważne.
Strasznie się do Ciebie przywiązałam.
Obsesja jakaś. *.*
Kocham jak się przekomarzają, genialnie to opisujesz (z resztą, nie tylko to)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie wstawisz, ale rozumiem i dzięki za odpowiedź :)
Ale ja jestem ogarnięty... Dopiero dzisiaj się zczaiłem, że nie przeczytałem kilku odcinków tego opowiadania. - Spoko... -,- Nie mam pojęcia co na pisać, ale jestem cholernie zadowolony, że bliźniacy są już w normalnym świecie, a ich relacje nie uległy zmianom. Cieszę się, że się dogadują, ale czeka ich niezły orzech do zgryzienia. Pewnie w końcu będą musieli wytłumaczyć swoją dziwną "przemianę" i uporać się z tą całą bandą. Na pewno będzie im ciężko, ale wierze, że dadzą razem radę.
OdpowiedzUsuńWeny Ci Obsesjo życzę.
Pozdrawiam,
Illusion.
Oj warto było czekać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O, wyszli z tego dziwnego świata. Super, że jest między nimi ok. Mam nadzieję, że Tom się w nic nie wplącze z tymi chłopakami.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
Kiedy twt? Obsesjo :*
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia. Traktuj to raczej jako opowiadanie zawieszone na jakiś okres. Nie mam czasu ani chęci pisać. Jeśli brak czasu, da się to jakoś obejść, ale z chęciami już gorzej. W święta będą miała trochę wolnego czasu, więc sądzą, że znajdą się też jakieś chęci.
UsuńPozdrawiam!
Zapraszam na prolog Połączonych.^^
OdpowiedzUsuńWitaj, widzę że nie wyrabiasz się z dodawaniem 3 odcinków tygodniowo, co w okresie przed maturami jest jak najbardziej zrozumiałe, tak wiec jeśli nie chcesz na razie zawieszać bloga myślę, że mam dla Ciebie rozwiązanie. Mogłabyś dodawać po jednym odcinku w tygodniu na zmianę każdego opowiadania, myślę, że każdy kto ma za sobą maturę zrozumie sytuację. To jest tylko taki luźny pomysł, ale wydaje mi się, że skorzystałabyś na nim i Ty( więcej czasu) i czytelnicy (odcinki dodawane regularnie). Pozdrawiam ***
OdpowiedzUsuń