Okazało się, że „dopiec
Kaulitzowi” i „nic go nie powstrzyma” były tylko pustymi słowami, ponieważ
powstrzymała go… choroba. Zatruł się czymś, przez co całe dwie godziny spędził
w łazience, wymiotując. Z każdą chwilą czuł się coraz gorzej. Nie był głupi i
czym prędzej zadzwonił do szpitala. W domu nikogo nie było, a wolał nie czekać
do kryzysowego momentu.
Karetka przyjechała
dosyć szybko, z czego był zadowolony. Jeśli w takim momencie można być
zadowolonym. W szpitalu okazało się, że to było naprawdę poważne zatrucie i
gdyby nie zadzwonił po pomoc, mogłoby się to źle skończyć.
Spędził w szpitalu
czas do wieczora, ponieważ nie chcieli go wypuścić do domu bez rodzica. Dopiero
kiedy matka mogła po niego przyjechać, mógł wreszcie wrócić do domu. Zalecono
mu wziąć sobie ze trzy dni wolnego od szkoły, żeby organizm mógł się w spokoju
zregenerować. Tom nie był tym zachwycony, ale zdecydował się zastosować do polecenia lekarza.
Simona natomiast była
bardziej niż zadowolona z obrotu sprawy. Nie, żeby cieszyła się z tego, że jej
syn wylądował w szpitalu, ale to był idealny pretekst, żeby spróbować do siebie
zbliżyć Billa i Toma.
Bill nacisnął dzwonek,
przestępując z nogi na nogę. Nie wiedział, czy dobrze zrobił, ale nie zamierzał
zostawiać Alana samego w takiej chwili.
Nikt nie otwierał,
więc po pewnym czasie zadzwonił jeszcze raz. Usłyszał czyjeś kroki, a po chwili
drzwi otworzyły się lekko. Ukazał się w nich starszy, szczupły mężczyzna. Na
jego twarzy malowało się wiele emocji, a Kaulitz był zdecydowanie nieproszonym
gościem.
Mężczyzna zmierzył
całą jego sylwetkę, zwracając szczególną uwagę na wszędobylską czerń, biżuterię
i ciężkie glany do kolan.
- Słucham? – spytał,
spoglądając chłopakowi w oczy.
- Dzień dobry –
powiedział spokojnie. – Nazywam się Bill Kaulitz, jestem kolegą Alana. Jest w
domu?
- To nie jest
najlepszy…
- Właśnie TEN moment
jest najlepszy – rzekł Bill, ciągle patrząc ojcu chłopaka w oczy. – Wiem, o co
chodzi.
- Bill… Kaulitz, tak? –
mężczyzna zmarszczył brwi. – To ty się za nim wstawiłeś przy wszystkich?
- Tom pierwszy się
odezwał – przyznał czarnowłosy. Wszedł do środka, kiedy mężczyzna otworzył mu
szerzej drzwi. – Jak on się czuje?
- Zamknął się w swoim
pokoju – przyznał mężczyzna ponuro.
- Czy… powiedział mu
pan, że go akceptuje?
Facet prychnął.
- To moje dziecko, jak
mam go nie akceptować? Jeśli wymyślił sobie gejostwo, nic na to nie poradzę.
Bill uśmiechnął się.
- To dobra decyzja.
- Alan ma pokój na
górze. Pierwsze drzwi po lewej prowadzą do jego pokoju.
- Dziękuję.
Czarny wszedł po
schodach na górę. Nie pukając wślizgnął się do pokoju kolegi.
Alan leżał na łóżku,
tuląc do siebie wielką poduchę. Jego oczy były podkrążone z powodu płaczu.
Pociągał nosem, zupełnie jakby to jeszcze nie był koniec histerii.
- Alan? Wszystko w
porządku? – spytał Bill, siadając obok niego na
łóżku.
Chłopak uśmiechnął się
lekko i skinął głową.
- Byłem pewny, że mnie
znienawidzi, ale… przyjął to całkiem dobrze – wyznał cicho. – Mama w ogóle nie
była zaskoczona. One chyba zawsze wiedzą takie rzeczy wcześniej, co? Tata…
Przyznałem mu się, że chciałem się zabić. – Bill zamarł. – Nikt o tym nie wie.
Nie przyznałem się, ale był taki okres czasu, kiedy nic mi nie wychodziło.
Zdecydowałem się więc powiedzieć rodzicom prawdę. Opcje miał być dwie – albo mnie
zaakceptują i jakoś sobie poradzę z resztą, albo mnie odrzucą i moje problemy
się powiększą. Stchórzyłem. I próbowałem się powiesić. Na szczęście wybrałem kiepskie
miejsce i belka, na której zawiesiłem sznur, nie utrzymała mojego ciężaru. Więcej
już nie próbowałem…
Bill był zdziwiony
tym, że Alan tak łatwo mu zaufał. Skoro nie powiedział o tym nikomu wcześniej,
musiał naprawdę go polubić. Czarny położył mu rękę na głowie i zaczął bawić się
jego włosami.
- Wiem, że ci ciężko, ale nie możesz się
załamywać za każdym razem, kiedy ci coś nie wyjdzie. Jesteś silną osobą.
- Nigdy się taki nie
czułem.
- Musisz w siebie
wierzyć.
Alan zaśmiał się.
- To tylko ty taki
jesteś, Bill. Ty i Tom. Z daleka widać, że jesteście pewni swego i jeśli czegoś
chcecie, nic was nie powstrzyma. Takich ludzi jest bardzo mało, ale to właśnie
oni osiągają sukcesy.
- Porównywanie mnie do
niego to kiepski pomysł.
- Ja tak to widzę.
Wydaje mi się, że jeszcze zdążycie się dogadać.
- Nie sądzę – mruknął Bill
z przekąsem. Z jakiegoś powodu osoba Toma bardzo go drażniła i nie umiem, ba! Nie
chciał tego zmieniać. Tak było dobrze. Wreszcie trafił na godnego przeciwnika,
dlaczego by nie podbudować swojego ego, wgniatając go w ziemię? Tom był irytujący,
więc danie mu nauczki będzie wspaniałe!
Siedział u Alana do
wieczora. Nie wiedział, na ile mu może zaufać, ale również wyznał mu kilka
swoich tajemnic. Przegadali kilka ładnych godzin. Billowi się to jeszcze nigdy
nie zdarzyło. Zazwyczaj był inny niż reszta ludzi. Był jak alien. Tylko on sam
był w stanie siebie zrozumieć.
Następnego dnia w
szkole zdziwił się, że Tom nie przyszedł na zajęcia. Kiedy nauczycielka
zawołała go do siebie po lekcji, miał kiepskie przeczucie.
I nie mylił się.
- Bill, mama Toma
dzwoniła do szkoły żeby poinformować nas, że Tom nie pojawi się w szkole przez
kilka dni. Miał ostre zatrucie pokarmowe, lekarz zalecił mu zostanie w domu.
Zanieś mu, proszę lekcje.
- Czemu ja? – zdziwił się.
– Nie kolegujemy się.
- Po prostu
wyznaczyłam ciebie.
- Ale…
- Żadne ale. Nie
dyskutuj. Zaniesiesz mu lekcje i już.
- Mam ciekawsze rzeczy
do roboty i zajmowanie się Kaulitzem.
- Dziwnie to brzmi w
ustach kogoś, kto ma tak samo na nazwisko – rzuciła nauczycielka z ironią. –
Może postawię sprawę tak. Albo zaniesiesz mu te lekcje i dziękuję bardzo, albo
usadzę się z matematyki. Dotarło?
Bill spojrzał na
nauczycielkę ze złością, ale w końcu skinął tylko głową i odszedł, zaciskając
ręce w pięści.
Cholerny Kaulitz!
Denerwował go nawet wtedy, kiedy nie było go w szkole!
Ale cóż… Wyjścia nie
miał. Wolał nie robić sobie problemów, tym bardziej, że nie chciało mu się
zakuwać matmy tylko po to, żeby nie dać tej babie satysfakcji. Wolał już się
przemęczyć, zanieść mu te lekcje i mieć spokój.
Odczekał trzy dni i
poszedł do Toma dopiero w piątek, żeby nie musieć chodzić codziennie. Kiedy
zadzwonił, otworzyła mu dosyć młoda kobieta. Wpatrywała się w niego jak w obrazek.
Nachalnie.
Taksowała go wzrokiem.
Czuł się jakby był pod mikroskopem. Nawet na sesjach nigdy nie poczuł się tak nieswojo.
- D-dzień dobry –
powiedział niepewnie. – Em… jest Tom?
- Jesteś jego kolegą? –
spytał dziwnym głosem. Jej oczy zabłysły dziwnie, jakby od łez.
- Eee… można tak
powiedzieć. Nauczycielka poprosiła mnie, żeby przyniósł mu lekcje z tych trzech
dni.
- To bardzo miło z
twoje strony, że postanowiłeś mu pomóc.
Zbytniego wyjścia nie
miałem, pomyślał z niesmakiem.
- Może mu pani to po
prostu dać? Przyniesie mi to w poniedziałek do szkoły.
- Lepiej będzie jak
sam mu wszystko zaniesiesz i wytłumaczysz. Czasami notatki to za mało, żeby coś
zrozumieć, prawda? Proszę, wejdź. Nie krępuj się. Chciałbyś się czegoś napić? A
może jesteś głodny? Przygotować ci coś?
Simone gadała jakby ją
ktoś nakręcił. Bill patrzył na nią z wyraźną rezerwą. Wiedziała, że robi z
siebie idiotkę, ale nic nie mogła na to poradzić. Szybko odwróciła się do niego
plecami i poszła do kuchni pod pretekstem zrobienia dla niego herbaty. Tak
naprawdę musiała opanować wzruszenie.
Po raz pierwszy w
życiu była tak blisko swojego drugiego syna. Po raz pierwszy w życiu mogła z
nim normalnie porozmawiać.
Bill był ślicznym
chłopcem. Tak jak zresztą Tom. Choć bliźniacy, różnili się jak dzień i noc.
Simone była ciekawa, czy gdyby chowali się razem, ich style i osobowości też
byłyby tak różne?
Zatrzymała Billa tylko
chwilę przy sobie, tak, żeby nie wzbudzać jego podejrzeń. Potem pokierowała go
do pokoju Toma, modląc się, aby jej synowie pokochali się tak, jak ona kocha
ich.
Czarny nie był zachwycony
obrotem sprawy. Nie chciał być dla Toma miły, dlatego nawet nie zapukał,
wchodząc do jego pokoju.
- Cześć, ofiaro.
Tom nie odpowiedział.
Bill zamrugał ze
zdziwienia. Podszedł do łóżka i zobaczył, że to śpi. W środku dnia, kiedy
normalni ludzi robią cokolwiek, ale zdecydowanie nie śpią, Tom Kaulitz spał w
najlepsze w ubraniach. Na głowę miał zarzucony kaptur swojej bluzy. Zawinął się
w pościel jak w kokon. Musiało mu być zimno. Zresztą, pokój był nienaturalnie
wychłodzony.
Czarny położył plecak
obok łóżka i podszedł do okna, zamykając je. Tom to idiota, zupełnie jak jego
matka-świruska. Po cholerę otworzył to głupie okno, skoro było mu zimno?
Takich ludzi chyba
nigdy nikt nie zrozumie.
Przez chwilę oglądał
sobie jego pokój, ale nie znalazł w nim nadzwyczajnego. Jak na tak silny
charakter Tom raczej słabo zaznaczył swoją obecność w tym pomieszczeniu. Bill
najbardziej zdziwiła gitara i masa
książek z akordami i zapisami nut. Czyżby Tom traktował muzykę aż tak serio?
Z kpiącym uśmieszkiem
wdrapał się na łóżko i usiadł na Tomie okrakiem. Ten wymruczał coś cicho. Bill
pochylił się nad nim i oparł łokcie po obu stronach jego głowy tak, że ich
twarze dzieliły centymetry.
- Tom… - powiedział
śpiewnie i cicho. – Tommy, wstawaj. Tom…
- Mhmmhhhm…
- Tommy… No, dalej.
Czekam.
Nie skutkowało. Bill
wsunął rękę pod kołdrę i uszczypną kolegę z klasy w pierwsze miejsce, na jakie
trafił.
Powieki rozchyliły się
powoli, a brwi zmarszczyły w dziwnym grymasie, zupełnie jakby Tom nie rozumiał,
co się dzieje. Zerwał się, gdy dotarł do niego cała prawda, przez co zderzyli
się głowami. Bill jęknął z bólu i aż zleciał z kolegi, a Tom rozejrzał się
gorączkowo po pokoju, nie mając pojęcia, o co chodzi.
- Co ty tu, kurwa,
robisz? – wrzasnął Tom, patrząc na Billa z mordem w oczach.
Czarny uśmiechnął się
kpiąco.
- No, cześć.
Przyniosłem ci lekcje.
- HE?! A kto cię prosił?
- Nauczycielka. Nie mogłem odmówić, nie?
- Złaź z mojego łóżka.
- Nie.
- Do chuja, złaź!
- Bo co?
- Bo gówno! Po prostu zejdź.
- Zrób sobie zdjęcia notatek i spadam, ok?
- Wrr... Kto cię tu wpuścił?
- Twoja matka.
- Zdrajczyni.
- Jesteś niemiły.
Tom prychnął tylko.
Co do miało niby być? O niczym innym nie marzył jak o tym idiocie w swoim pokoju.
Po prostu super!
***
Krótko, ale z moją chwilową weną to i tak szczyt moich możliwości. Rozdział niesprawdzony i nie powiadamiam.
Pozdrawiam!
Bill chyba prędzej zbliży się do tego Alana, niż dogada się z Tomem... Jestem ciekawa, jak to dalej będzie :)
OdpowiedzUsuńAkcja w pokoju Toma - super :D
jedno tylko hasło: KTO SIĘ CZUBI TEN SIĘ LUBI - proste. Prędzej czy później poczują do siebie mięte.
OdpowiedzUsuń+ UWIELBIAM CZARNEGO Z ZADZIORNYM CHARATKERKIEM bardziej niż cichutkiego słodkiego Billa! Bill z pazurem to najlepsza rzecz na świecie.
oh, tak długo czekałam na to opowiadanie, szkoda, że tak krótko, cierpię. :(
OdpowiedzUsuńMimo wszystko rozdział strasznie mi się podobał, jestem ciekawa jak dalej potoczy się akcja :D Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam! :D
Bardzo ciekawy sposób na budzenie chłopaka, który cię nienawidzi... Rozsądek Bill'a jest porażający.
OdpowiedzUsuńPostać Alana wzbudza we mnie sympatię i mam nadzieję, że nie będę musiała zawodzić się na swojej intuicji.
Krótko, krótko, krótko i bardzo żałuję, że aż tak krótko, jednak nie mam zamiaru Ci tego wypominać. Wręcz przeciwnie, dobrze rozumiem jak brak natchnienia lub czasu wpływa na prace, które wymagają większej koncentracji. Życzę powrotu weny i nie martw się, im dłużej się na nią czeka tym daje lepsze efekty. (:
“Opcje MIAŁY być dwie – albo mnie zaakceptują i jakoś sobie poradzę z resztą, albo mnie odrzucą i moje problemy się powiększą.” – miały
OdpowiedzUsuń“Z jakiegoś powodu osoba Toma bardzo go drażniła i nie UMIEM, ba! Nie chciał tego zmieniać.” – umiał, prowadzisz narracje trzecioosobowa
“Był jak alien.” – moim zdaniem “kosmita” lepiej brzmi w tym zdaniu niż angielski odpowiednik.
“- Jesteś jego kolegą? – SPYTAŁ dziwnym głosem.” – khem, matka chłopców jest raczej kobieta, prawda?
“Podszedł do łóżka i zobaczył, że TO śpi.” – owo “to” to zabieg celowy, mam nadzieje...
“Przez chwilę oglądał sobie jego pokój, ale nie znalazł w nim nadzwyczajnego.” – nic nadzwyczajnego.
“Jak na tak silny charakter Tom raczej słabo zaznaczył swoją obecność w tym pomieszczeniu.” Brakujący przecinek po “charakter”.
“BILL najbardziej zdziwiła gitara i masa książek z akordami i zapisami nut.” – Billa. Biernik liczby pojedynczej: kogo? Co?
“Zerwał się, gdy DOTARŁ do niego cała prawda, przez co zderzyli się głowami.” – dotarła.
Mam nadzieje, ze nie obrazisz się za ta mała korektę. Wyłapałam to co rzuciło mi się w oczy i niewykluczone, ze coś mi tez jeszcze umknęło. Nadal nie przepadam za opowiadaniami twincest z Kaulitzami w tle, ale dalej bede cichym czytelnikiem. Pozdrawiam~
Reklama xDDDD
OdpowiedzUsuńhttp://addictive-love-twincest.blogspot.com/
zapraszam tu !! :d
zapowiada sie fajnie
Wow, świetne! Już dopatruję się szczegółów podobnych do poprzednich opowiadań, i widzę jeden wątek z Rodzinnego domu jak na razie. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze, cudowne rozdziały ♥
Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger na http://keep-on-smiling-yaoi.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKocham to !
OdpowiedzUsuńNajlepsza akcja w pokoju Tommy'iego
'No cześć. Przyniosłem ci lekcje'. Hahaha niby takie male a wyobraziłam sobie Bill'a w pokoju Tom'a żującego gume i równocześnie mówiąc to.
Śmiałam sie jak opętana.
Świetne opowiadanie tylko czego takie krótkie? !
Ja tu schizy dostaje :'(
Pozdrawiam ;
""Davich Shanti""""
Przez chwilę miałam wrażenie że Bill go pocałuje... Mam nadzieję że niedługo kontynuujesz opowiadanie ;) zapomniała bym, link do 1 odcinka źle działa bo przekierowuje do 2 odcinka...
OdpowiedzUsuń