Sebastian
Kaleka.
Gdyby ktoś mnie tak
nazwał, nawet nie mógłbym się na niego obrazić, a co dopiero pięściami
udowodnić, że nią nie jestem.
Potłuczone i pęknięte
żebra to jeden z najgorszych bólów, jakie mogą się człowiekowi przytrafić. I jedne na bardziej upierdliwych.
Bardzo mało było
rzeczy, które mogłem zrobić sam. Spać mogłem tylko na wznak i praktycznie nie
mogłem wykonać najmniejszego ruchu bez potwornego ukłucia bólu, przez co
poruszałem się po domu jak robot. Całe szczęście, że chociaż do łazienki mogłem
chodzić bez asystenta, chociaż przy każdej kąpieli musiał mi pomagać Robin.
Pomagał mi się rozbierać i umyć plecy oraz te niższe partie ciała, do których
nie mogłem się schylić. Uczenie w tym stanie odpadało
, więc miałem przymusowy,
dwutygodniowy urlop. Chodziłem do szkoły jedynie na lekcje z maturzystami,
których nie mogłem wystawić miesiąc przed zakończeniem szkoły. Były to jednak
tylko cztery godziny tygodniowo, więc nie tak znowu tragicznie. O seksie nie
było mowy. Jeśli będę chciał kiedyś dopiec jakiemuś wrogowi, połamię mu żebra.
To chyba nawet gorsze niż wybicie wszystkich zębów.
Siedziałem przy stole
w kuchni, obserwując Robina krzątającego się po kuchni. Robił obiad, spełniając
moją kolejną zachciankę. Nie robiłem tego specjalnie, po prostu byłem ciekawy,
ile tak naprawdę jest w stanie zdziałać w kuchni. Jak się okazało, jego
możliwości były nieograniczone i z niemal każdej rzeczy potrafił zrobić
prawdziwe cudo. Nawet gdyby nasza znajomość nie potoczyła się w sposób, w jaki
potoczyła i nie mielibyśmy ze sobą wiele wspólnego, jego kuchnia z pewnością
prędzej czy później powaliłaby mnie na kolana.
Gotowanie szło mu
prawie tak dobrze jak chemia.
Robin nie chodził do
szkoły. Powiedział, że niech go szlag, jeśli dwa tygodnie olewania szkoły wpłyną
jakoś na jego wyniki na maturze i chociaż bluzgałem na niego przez cały dzień
za te słowa, po cichu się z nim zgadzałem. Tylko poważna choroba albo problemy
ze zdrowiem mogły przeszkodzić takiej osobie w zdaniu matury na co najmniej
piątkę. Po raz kolejny poczułem dumę, że to właśnie ja go uczę.
– Mam coś na twarzy?
Zamrugałem.
– Hm?
– Pytałem czy mam coś
na twarzy. Gapisz się na mnie jak sroka w gnat.
Uśmiechnąłem się
lekko.
– Tak myślisz?
Wywrócił oczami,
wracając do krojenia warzyw. Poprawiłem się na krześle i skrzywiłem z bólu.
– Tabletki leżą w
koszyczku na lodówce – rzucił jakby od niechcenia, nie spuszczając wzroku z
deski. – Już możesz wziąć kolejną.
– Dziękuję, mamusiu –
mruknąłem z ironią.
Spojrzał na mnie
ostrzegawczo.
– Mam nóż i nie zawaham
się go użyć.
Westchnąłem tylko i
powoli wstałem z krzesła. Bolało jak cholera. Zanim doczłapałem do szafki i
dorwałem się do tabletek, ktoś zadzwonił do drzwi. Jęknąłem tylko cicho i
poszedłem otworzyć.
W odwiedziny przyszły
Elza i Angela. Zaprowadziłem je do kuchni, nie komentując ich skrzywionych min
na widok stanu, w jakim się znajdowałem.
Angela zagwizdała,
kiedy zobaczyła Robina przygotowującego porządny obiad.
– Ohohoh! Widzę, że
znalazłeś sobie idealną żonę – rzuciła, uśmiechając się lekko.
– Na pewno gotuje
zdecydowanie lepiej niż ty – wytknąłem jej. Objąłem Robina w pasie i
przytuliłem do siebie. Uśmiechnął się lekko. – Po prostu zazdrościsz, że ja mam
takiego świetnego kucharza, a ty musisz jeść w restauracji.
– Seb, puść – mruknął
Linn. – Jestem zajęty.
– „Seb”? Kiedyś nie
znosiłeś tego zdrobnienia! – rzekła Elza z błyskiem w oku.
– Oh, zamknij się.
Jesteście gorsze niż dwie upierdliwe lesby!
– Kto cię tak
załatwił? – spytała Angela, kradnąc z miski plasterek ogórka. – Wyglądasz
jakbyś wpadł pod tira.
– Albo dwa – wtrącił
Robin.
– Ty też nie wyglądasz
najlepiej – wtrąciła Elza, patrząc na Linna sceptycznie.
– Ej, chłopaki, chyba
się nie pobiliście, co? – spytała Angela, patrząc na nas uważnie.
Zaśmiałem się.
– Myślisz, że taki
mikrus dałby radę mnie tak poturbować?
Robin wbił mi łokieć
pod żebro. Jęknąłem z bólu, kuląc się. Dziewczyny wybuchły śmiechem.
– Widzę, że krótko cię
trzyma.
– Bardzo zabawne –
mruknąłem. Usiadłem na krześle i westchnąłem.
– Same zróbcie sobie
coś do picia, ja ledwo się ruszam.
– Steve nie chciał nam
nic powiedzieć – rzekła Elza urażonym tonem. – Wyburczał tylko, że to sprawa
policji i mamy się tym nie interesować. Nie znoszę, kiedy zachowuje się jak
pospolity pies. Drażni mnie to jego oddanie policji, zupełnie jakby nie kradł
za gówniarza Snickersów ze sklepu.
– To było
nieporozumienie – wyjaśnił Robin. – Mój ojciec za życia wplątał się w coś i
jego stary przyjaciel chciał się dowiedzieć, gdzie ukrył rzecz, którą mu
pożyczył. Myślał, że wiem, bo jestem jego synem, a że nie wiedziałem, pobił nas
obu. Seba oberwał znacznie mocniej. I tyle.
– Ściemniasz,
kochanie.
– Mówię prawdę.
– Na pewno nie całą.
Robin wzruszył tylko
ramionami i wrócił do robienia obiadu. Angela wstawiła wodę na kawę, Elza próbowała wyciągnąć ze mnie więcej
szczegółów tej tajemniczej sprawy, ale nie dałem jej nic z siebie wycisnąć.
Gdybym jej powiedział, dowiedzieliby się o tym wszyscy nasi znajomi, a ja nie
potrzebowałem kolejnych pielgrzymek do mojego domu i życzeń szybkiego powrotu
do zdrowia. Może i chwilowo byłem kaleką, ale to wkrótce miało się zmienić i
drażniło mnie to, że wszyscy chcą obchodzić się ze mną jak z jajkiem. Robin już
przywyknął do moich humorków i przestał mnie traktować tak, jakbym miał zaraz
umrzeć, z czego byłem bardzo zadowolony.
Robin
Angela i Elza
zostały u nas na obiedzie, więc całe
szczęście, że zazwyczaj gotowałem więcej niż we dwaj byliśmy w stanie zjeść.
Gdy spróbowały, co przyrządziłem, zrobiły oczy jak spodki UFO i powiedziały, że
powinienem otworzyć własną restaurację. Schlebiało mi to, ale nie miałem
takiego zamiaru. Gotowałem tylko dlatego, że w miarę mi to szło i Seba tego
potrzebował. On umiał gotować jedynie kilka potraw i szybko mielibyśmy dość,
jedząc w kółko to samo.
Spędziliśmy dzień,
oglądając filmy na DVD. Staraliśmy się nie wracać do tych przykrych wydarzeń i
zapychaliśmy sobie czas tak, żeby nawet nie mieć możliwości o tym porozmawiać.
Wieczorem poszliśmy
razem pod prysznic – Sebastian wciąż miał zbyt ograniczone ruchy, żeby samemu
wszystko zrobić.
Pomogłem mu się
rozebrać, a kiedy on ustawiał temperaturę wody, sam również zdjąłem ciuchy.
– Lepiej się już
czujesz? – zapytałem, wchodząc pod prysznic.
– Mm… trochę, chociaż
dalej boli. Ale jest lepiej niż na początku.
– Za tydzień musisz
iść do kontroli. Do tego czasu może już przestanie cię tak boleć.
– Byłoby miło.
Namydliłem dłonie i
stanąłem za jego plecami, myjąc je kolistymi ruchami. On w tym czasie ostrożnie
mył ramiona i tors, starając się nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów. Nigdy
nie sądziłem, że pęknięte żebra mogą aż tak człowiekowi dać w… Cóż, boleć.
Sebastian był jak paralityk, a gdyby mieszkał sam, jego prysznic ograniczałby
się do stania pod ciepłą wodą.
Gdy skończyłem myć mu
plecy i szyję, zjechałem na pośladki, a potem na uda, kolana, łydki i stopy. Na
końcu wyszorowałem mu włosy, a on w tym czasie odwdzięczał mi się, myjąc mój
tors i brzuch.
– Schudłeś – mruknął,
marszcząc brwi. – Kości ci bardziej wystają.
Spojrzałem w dół na
swoje biodra, gdzie znajdowały się jego ręce. Być może faktycznie straciłem
ostatnio trochę na wadze, ale nie było to nic niepokojącego.
– Szybko dojdę do
siebie. Ty za to jesz za nas dwoje.
Uśmiechnął się,
nachylając i całując mnie lekko.
– Muszę szybko
odzyskać siły, a twoje obiadki na pewno mi w tym pomogą.
– Mam nadzieję.
Zacząłem szorować
swoje włosy. Brakowało mi seksu – w takim stanie Seba co najwyżej mógłby się
jeszcze tylko bardziej uszkodzić, gdybyśmy chcieli zrobić coś konkretnego.
– Chciałbyś pojechać
na jakieś wakacje po maturze? – spytał z zastanowieniem. – Moglibyśmy się
gdzieś wybrać. No, nie wiem… Do Hiszpanii? Albo Chorwacji czy gdzieś tam. Na
tydzień na przykład. Mogłoby być fajnie.
– Uhm… Chciałem iść w
wakacje do pracy – przyznałem. Sytuacja między nami uległa zmianie, ale on
wciąż mnie utrzymywał. Tyle pieniędzy, ile byłem w stanie wycisnąć z rzeczy
zabranych z domu, uzbierałem i oddałem mu. Więcej nie miałem. Chciałem więc iść
do pracy i nazbierać na studia. Albo iść na dobre do pracy i zapomnieć o
studiach, bo to też było możliwe.
– Stać nas na takie wakacje.
„Nas”? Miałem ochotę o
to zapytać, ale nie starczyło mi odwagi.
– I jeszcze musisz
zrobić prawko – kontynuował. – Teraz bez prawka to jak bez ręki, a ja nie będę
cię wiecznie wszędzie woził.
– Prawko jest drogie.
– Odłożyłem sporo
pieniędzy przez ostatni czas.
– Ale jak skończę
szkołę, odejdzie ci sporo godzin i będą ci mniej płacić.
– To prawda, ale mam
już inny pomysł na dobry i czysty zysk – przyznał. – Co prawda będzie mnie to
kosztowało sporo cierpliwości, ale sądzę, że jestem w stanie to przeżyć.
– To znaczy?
Wzruszył lekko
ramionami.
– Będę udzielał
korepetycji z chemii. U nas. Jeśli będę miał sporo ludzi, bez problemu zarobię
na nasze wakacje i jeszcze odłożę na twoje prawko i studia.
– Chciałbym ci pomóc.
Nie chcę, żebyś mi wszystko kupował.
Bo i nie chciałem.
Dziwiło mnie, jak bardzo zmieniła się między nami sytuacja, odkąd wyznaliśmy
sobie swoje uczucia. Seba już dawno przestał patrzeć na mnie jak na pasożyta i
coraz śmielej wydawał na mnie pieniądze. Widziałem, że niczego mi nie żałuje i nawet
trochę peszyła mnie jego postawa.
Chciałem mu trochę
pomóc. To nie fair, że wszystko było na jego głowie. Cieszyło mnie, że tak mnie
poważa i chce dla mnie jak najlepiej, ale nie mogłem się zgodzić, żeby to on za
wszystko płacił. Chciałem być jego partnerem, a nie utrzymankiem.
– Jak skończysz
studia, pójdziesz do pracy. Teraz nie powinieneś się martwić o takie rzeczy.
– Chcę ci pomóc –
powiedziałem twardo, spłukując szampon z włosów.
– To może kompromis?
Pojedziemy za granicę pod koniec wakacji. W trakcie ich trwania będziesz
pracował i zrobisz prawko. A ja jak najszybciej poszukam sobie jakichś tępaków,
których rodzice mi zapłacą za wbicie do głów ich dzieci trochę wiedzy.
– Ale…
– Innego kompromisu
nie ma.
Westchnąłem. Akurat
jeśli chodziło o spieranie się z Sebastianem, to od początku byłem na
przegranej pozycji.
Parsknąłem.
– Możemy to
przedyskutować w jakimś innym miejscu? – spytałem z rozbawieniem. – Dlaczego my
zawsze poruszamy ważne tematy akurat pod prysznicem?
Sebastian uśmiechnął
się lekko.
– No idea.
– Tia…
Zerknąłem w dół.
Zauważyłem, że Seba jest lekko podniecony. Zawsze tak reagował, ilekroć go
dotykałem. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł na pozbycie się tego napięcia.
Odkąd Atkinson mnie zobaczył w TAKIEJ sytuacji, kategorycznie mówiłem Sebie
„nie”, kiedy dawał mi delikatnie do zrozumienia, że chciałby, żebym mu
obciągnął.
A ja nie chciałem, bo
przed oczami od razu widziałem scenę z kuchni, kiedy ja wreszcie się na to
odważyłem i zobaczyli to Phil i nauczyciel matematyki. Do tej pory staram się
unikać konfrontacji z tym drugim.
Tragedia. Po prostu
tragedia.
Może nadszedł czas,
żeby się przemóc i spróbować? W końcu Seba był nieźle wyposzczony, skoro
wcześniej robiliśmy to przynajmniej raz dziennie. Zapewne chciał, żeby jakoś
rozładować jego napięcie. Sam tego nie robił, byłem tego pewny.
Objąłem go sza szyję.
Jego ręce automatycznie otoczyły mnie w pasie i przysunęły bliżej. Nasze usta
spotkały się w namiętnym pocałunku. Szczerze powiedziawszy lubiłem się z nim
całować i nieważne było, czy jest to szybie i namiętne, czy delikatne i
powolne. Właściwie powoli całowaliśmy się niemal tylko po seksie, tak na
dobranoc.
Uśmiechnąłem się,
wciąż oddając pocałunki, kiedy jego ręka zjechała na mój pośladek i zacisnęła
się na nim, a potem rozluźniła i znowu zacisnęła. Seba jęknął cicho.
– Nie możesz –
mruknąłem, zjeżdżając z pocałunkami na jego szyję. – Lekarz ci zabronił.
Kolejny jęk był bardzo
jednoznaczny. Sebastian już dostawał szału z tej abstynencji i w sumie to mu
się nie dziwiłem.
Zjechałem ręką na jego
krocze i zacząłem je delikatnie ugniatać. Chemik wypuścił powietrze ze świstem.
– Robin, przestań –
powiedział zduszonym głosem.
Widziałem jak się
męczy i nie chciałem go drażnić. Złapałem go za biodra i odsunąłem w tył tak,
żeby oparł się plecami o kafelki. Zadrżał.
– Ale skubańce zimne!
– jęknął. Wywróciłem tylko oczami, po czym nie patrząc mu w oczy, klęknąłem.
Znieruchomiał, wbijając we mnie zaskoczone spojrzenie. Zacząłem całować go po
biodrach, podbrzuszu, udach, celowo omijając te najbardziej wrażliwe miejsca.
Zacisnął dłonie w moich włosach, ciągnąc za nie lekko. Kiedy zobaczył, że wciąż
odwlekam ten upragniony dla niego moment, próbował sam nakierować moją głowę we
właściwym kierunku, ale nie pozwoliłem mu. Przejechałem paznokciami po jego
biodrze, celowo go drapiąc. Jęknął cicho.
– Robin…
Odchylił głowę
bardziej do tyłu. Widziałem, jak rozchylił zmysłowo usta, gdy wreszcie wziąłem
go w usta. Próbował przycisnąć moją głowę bliżej swego ciała, żebym wziął go
głębiej, ale ja miałem inny zamiar. Trąciłem go ledwie językiem i zostawiłem.
Jęk zawodu spowodował, że powtórzyłem gest jeszcze kilka razy, zanim porządnie
wziąłem go w usta i poddałem się woli Sebastiana. Moje ręka błądziła po moim
własnym kroczu. Seba wpychał się w moje usta szybkimi ruchami. Gdy poczułem na
języku słony smak, już wiedziałem, że jest blisko. Sam też zacząłem się
szybciej pieścić, żeby skończyć razem z nim.
Odsunął moją głowę tuż
przed końcem, spuszczając się w swoją dłoń. Sapnąłem głośno, napinając
wszystkie mięśnie, kiedy i ja doszedłem. Oparłem się tyłkiem o pięty i
próbowałem wyrównać oddech.
– Czerwienisz się –
powiedział z rozbawieniem.
Spuściłem głowę niżej,
żeby nie przyglądał się mojej twarzy dłużej niż to absolutnie konieczne.
– Idziemy do łóżka –
powiedział nagle.
Wstałem, wzdychając.
– Przecież jeszcze nie
możesz.
Uśmiechnął się lekko.
– Ale ty możesz.
– CO?!
Sebastian
Jeśli wcześniej
myślałem, że Robin był czerwony, to kiedy zasugerowałem mu rozwiązanie naszych
problemów, odcień na jego twarzy zrobił się chyba z dziesięć razy ciemniejszy.
Wpatrywał się we mnie jak cielę, z wyraźną nadzieją, że sobie żartowałem.
Ale ja wcale nie
żartowałem. Robin mówił, że wcześniej nigdy nie uprawiał seksu, więc
technicznie rzecz biorąc, wciąż był prawiczkiem. Już chyba nadszedł czas, żeby
zmienić ten stan rzeczy, a moje pęknięte żebra tylko ułatwiały podjęcie tej
decyzji.
– Nie mówisz serio! –
wykrzyknął, po czym wyszedł spod prysznica i zaczął się wycierać.
– Dlaczego nie? –
spytałem. Przecież bym sobie z tego nie żartował. – Jestem jak najbardziej
poważny.
– A–ale… Ale ja…
– Co? Nic w tym
dziwnego.
– Właśnie, że tak –
burknął, zawzięcie tarmosząc włosy. – Ja… Ja chyba nie chcę.
Spojrzałem na niego
jak na wariata, nie wierząc własnym uszom. Jak to, do cholery, nie chce?! Każdy
tego chce. Rozumiałem, że się wstydzi, ale przecież to nie powód, żeby w ogóle
tego nie spróbować.
– Dlaczego? Mówiłeś,
że nigdy wcześniej tego nie robiłeś i…
– I tak może zostać –
wtrącił. Był wyraźnie speszony.
– Naprawdę nie chcesz się
zamienić? Byłem pewien, że się ucieszysz, kiedy ci to zaproponuję.
Ja sam już nic z tego
nie rozumiałem.
Robin zerknął na mnie,
a potem pospiesznie odwrócił głowę.
– To nie tak, że się
wstydzę. Po prostu nie chcę tego robić. Dobrze mi tak, jak jest.
– Powinieneś spróbować
chociaż raz. Chcesz być prawiczkiem do końca życia?
Wzruszył ramionami.
Postanowiłem spróbować inaczej.
– Nigdy nie
wyobrażałeś sobie, że kochasz się z kimś i to ty dominujesz?
Robin spłonił się
jeszcze bardziej i pokręcił smętnie głową. Tym razem to ja patrzyłem na niego
jak cielę, które ma nadzieję, że sobie żartuje.
Ale on nie żartował!
On naprawdę nie chciał tego zrobić i widać to było po jego minie. To nie był
wstyd czy niepewność. On najzwyczajniej w świecie nie miał ochoty, a ja byłem
jeszcze zbyt obolały, żeby móc zrobić to odpowiednio, więc postanowiliśmy
poczekać, aż będę w lepszej kondycji.
– Trafiłem na typowego
pasywa? – spytałem ze zdumienie. – Jesteś najdziwniejszym nastolatkiem, jakiego
w życiu spotkałem. I zapewne jedynym na świecie, który w tym wieku nie myśli o
tym, żeby komuś…
– Wolę, żeby zostało
tak, jak jest – przerwał mi. Wziął do ręki szczotkę i zaczął rozczesywać włosy.
Pokręciłem tylko
głową, podchodząc do niego. Objąłem go w pasie.
– Jesteś pewien? –
spytałem dla pewności, chociaż właściwie nie musiałem. Z daleka było widać,
jaka jest odpowiedź.
– Tak.
Nie wracaliśmy do tego
tematu. Czułem, że i tak bym nic nie wskórał, a Robin poczułby się jedynie
nieswojo, gdybym wrócił do naszej rozmowy. Dałem więc temu spokój, żeby nie
wprowadzać między nami niepotrzebnego napięcia. Wierzyłem, że za jakiś czas
zmieni zdanie i spróbuje dla odmiany przelecieć mnie. Nie pozostawało mi nic
innego, jak czekać na ten moment.
Dzień przed moim
końcem urlopu Robin, pakując torbę, wyglądał tak, jakby miał iść na własną
egzekucję. Nabijałem się z niego, bo w końcu najlepszy uczeń w szkole chodził
do niej z podejściem, z którym nie chodzili nawet najgorsi uczniowie. Nie
dziwiłem mu się jednak, Robin uwielbiał długo spać i leniuchować, więc te dwa tygodnie
były dla niego istnym wybawieniem od obowiązków szkolnych. Teraz należały mu
się dwa dni na nadrobienie zaległości, więc nikt go nie będzie pytał ani kazał
mu pisać kartkówek. Do końca szkoły został mu miesiąc z hakiem, więc tyle co
nic. Ja wciąż nie byłem w pełni sprawny, ale przynajmniej nie towarzyszył mi
już ten przeklęty ból, który nawet w nocy nie pozwalał mi spać. Tyle dobrze, że
tego psychopatę zamknięto w więzieniu.
Bandaż na ręce, w
którą mi strzelił, jeszcze długo będzie ją zdobił.
Robin
Przyjechałem do szkoły
wcześniej niż zazwyczaj, bo Sebastian uparł się, że Ia zrobi krótki test i musi
go skserować. Machnąłem na to ręką i przyjechałem z nim wcześniej.
Nikogo z mojej klasy
jeszcze nie było, więc usiadłem na ławce pod ścianą i zacząłem się bawić
telefonem.
– Em…
Podniosłem głowę i
zobaczyłem przed sobą Hanysa. Wyglądał na okropnie speszonego, a jego policzki
barwił lekki rumieniec.
– Cześć –
powiedziałem.
– Uhm… Hej. Ja…
Zmarszczyłem brwi.
– Coś się stało?
Hanys podrapał się po
głowie, po czym westchnął ciężko i rzekł.
– Gdyby nie to, że
tyle razy ratowałeś mi dupę z zadaniami i sprawdzianami, w życiu bym ci o tym
nie powiedział. Chodzi o to, że… Nie wiem, co zaszło pomiędzy tobą i Philem,
ale przez te dwa tygodnie, kiedy cię nie było, Lucy rozgadała wszystkim, że
jesteś gejem i mieszkasz z nauczycielem od chemii. Phil jej o tym powiedział, a
ona rozdmuchała to dalej. Przez cały tydzień cała szkoła o tym huczała. Wszyscy
są na ciebie wściekli i zostałeś wrogiem publicznym numer jeden. Nie zdziw się
więc, jeśli będą cię traktować jak powietrze.
Nie wiedziałem, co
powiedzieć. Gapiłem się na Hanysa i nie byłem pewien, czy dobrze zrozumiałem
jego słowa.
Nie spodziewałem się,
że Phil jest zdolny do czegoś takiego, ale widocznie wszystkiego można się po
nim spodziewać. W sumie powiedział wszystkim prawdę, ale i tak uważałem, że
postąpił chamsko.
– To… to prawda? –
spytał Hanys nieśmiało.
– Skoro tak bardzo
mnie wszyscy nie lubią, możesz do nich dołączyć – powiedziałem napastliwie,
czując narastającą złość. – Myślę, że jesteśmy kwita.
– Robin, przykro mi.
Ja naprawdę…
– Daj sobie spokój,
Hanys. Sam powiedziałeś, że robisz to tylko dlatego, że ci pomagałem. Jesteśmy
więc kwita.
Wbiłem wzrok w
telefon, nie chcąc pokazać swojego wzburzenia.
– Nie to miałem na
myśli – wyjęczał. – Robin, no! Nie denerwuj się! Przecież to nie moja wina.
Nie odpowiedziałem.
Jeszcze chwilę tak nade mną wisiał, a potem westchnął i odszedł.
Prychnąłem w myślach,
ale miałem złe przeczucia. Wyglądało na to, że ostatni miesiąc szkoły nie
będzie taki przyjemny, jak miałem nadzieję, że będzie.
Wszyscy powoli się
schodzili, ale nikt się ze mną nie przywitał. Nawet nikt nie usiadł obok mnie,
wszyscy trzymali się z daleka. Czułem na sobie ich spojrzenia, pełne
ciekawości, niechęci i złości, ale ignorowałem je wszystkie. Skoro tak łatwo
potrafili mnie osądzić, nie byli warci uwagi.
Bolała mnie ich
reakcja. Tak po prostu mnie od siebie odsunęli, a na lekcjach stałem się
przedmiotem kpin i cierpkich uwag, które starałem się ignorować. Widziałem
pełen zadowolenia uśmieszek Phila i po raz pierwszy poczułem, że to znaczy
PRAWDZIWA nienawiść.
Sebastian
– To prawda, że Robin
Linn u ciebie mieszka?!
Po wezwaniu do
dyrektora było to pierwsze pytanie, jakie usłyszałem, zanim w ogóle zdążyłem
zamknąć drzwi. W pierwszej chwili
zamarłem, zaskoczony tym nagłym atakiem. Dałem sobie mentalnego kopniaka i
podszedłem do dyrektora z kamienną twarzą.
Podejrzewałem, że
prędzej czy później ta rozmowa będzie miała miejsce.
– Tak, to prawda –
rzekłem spokojnie. – Wtedy, kiedy chciał zrezygnować ze szkoły, przygarnąłem go
do siebie.
– Dlaczego ja o tym
nie wiem?! Cała szkoła aż huczy od plotek. Wszyscy gadają tylko o tym, że on z
tobą mieszka i, że cudownie okazał się być gejem. Dzieciaki dośpiewały sobie
resztę i…
– To już nie moja wina
i nie sądzę, żebym miał obowiązek spowiadać się ze swojego prywatnego życia.
– Twoje prywatne życie
może mieć przełożenie na pracę, więc…
– Robin potrzebował
pomocy, więc mu jej udzieliłem – uciąłem ostro. – Miałem pozwolić mu
zrezygnować ze szkoły i iść do pracy? Miał zapalenie płuc, prędzej by umarł niż
dał radę na siebie zarobić. Umówiliśmy się, że tak będzie najlepiej. A to, że
jest gejem, to już jego prywatna sprawa.
– Sebastian, proszę.
Wiesz dobrze, że takie rzeczy należy zgłaszać i nie byłoby problemu.
Wiedziałbym, co mam mówić. O tym, co się stało, dowiedziałem się na korytarzu.
Rodzice dzwonią do szkoły i pytają się, co to ma znaczyć. Są oburzeni twoją
samowolą.
– To już ich problem.
– To mój problem, a
więc także twój! Skarżą się, że faworyzujesz Linna na chemii i inni nauczyciele
też, dlatego ma takie dobre oceny.
Żachnąłem się.
–Jeśli to sugestia,
żebym obniżył mu oceny przez jakieś głupie pomówienia, to jest to najbardziej
żałosna rzecz, o jakiej słyszałem. To najbardziej inteligentny dzieciak,
jakiego w życiu spotkałem. Nie będę go karał za inteligencję!
– Pojawił się też
zarzut, że jesteście razem. Brown tu był i przyznał, że Robin mu się z tego
zwierzył. Poczuł się w obowiązku mnie powiadomić, że wykorzystujesz jego
najlepszego przyjaciela, żerując na jego wdzięczności za udzieloną pomoc.
– To śmieszne!
– Ale prawdziwe.
– To tylko pomówienia.
– Ale nie powinno ich
być wcale. Dzieciaki powinny narzekać, że niesprawiedliwie stawiasz oceny, a
nie że wykorzystujesz seksualnie ich lidera.
– Co mam w takim razie
zrobić? – uniosłem jedną brew. Byłem wściekły, ale robiłem wszystko, co tylko
mogłem, żeby nie okazać tego. – Złożyć rezygnację?
– To byłoby odpowiedni
krok, gdyby był początek roku, a Linn byłby młodszy, tymczasem on za miesiąc
skończy szkołę i cała sprawa rozejdzie się po kościach. Dzisiaj jest rada
pedagogiczna, na której przedyskutujemy całą tę sytuację. Wracaj na lekcję.
Robin
Seba musiał zostać
dłużej w szkole, więc ja, żeby nie robić więcej zamieszania, postanowiłem iść
do domu na pieszo. Nie spodziewałem się, że trafię na Phila i dwóch innych
chłopaków z klasy, Daniela i Bena.
Tego, że mnie pobiją,
też się nie spodziewałem.
***
Znowu zapomniałam o bliźniakach... =.='
Rozdział niesprawdzony.
Ej ja chce już jeszcze ja chce juuuuż! *.*
OdpowiedzUsuńObsesjo.. ile jeszcze notek będzie? Planujesz jakąś 2 część tego opka? ono jest naprawdę GENIALNE.
Rozdziałów już niewiele, ale nie wiem ile, bo zapas mi się właśnie skończył. Ostatnio w ogóle nie włączam laptopa, niestety. Co do drugiej części to coś tam planuję, ale moja przyszłość to obecnie jedna wielka niewiadoma i wszystko się dopiero okaże.
UsuńPozdrawiam!
Rozdział świetny jak zawsze. Czekam na więcej. Szkoda że zapomniałaś o Bliźniakach ale nie martw się. Dzisiaj urodziny Billa i Tomma.
OdpowiedzUsuńAHAHAHA, SKĄD JA WIEDZIAŁAM, ŻE TAK BĘDZIE? XD"
OdpowiedzUsuńNależy mi się ciastko~
Jesteś geniuszem, uwielbiam cię.
Piszesz cudownie. Skąd czerpiesz pomysły na tak świetną fabułę?
Ech. Nie będę zanudzać. Czekam po prostu na kolejny rozdział.
Napisałabym coś, ale nie chcę, żeby wyszło, że aż tak źle życzę jakiejś postaci... XD"
Cóż. Rozbawiłaś mnie, droga autorko.
Czekam na dalszą część.
Guren, choć tak właściwie, to Murasaki~
Wow. Dziewczyno! Zaczęłaś tak, niemal idyllicznie, że spodziewałam się i cukierkowatego zakończenia rozdziału. A tu niespodzianka. Phil i jego dziewczyna rozdmuchali sprawę do niebotycznych rozmiarów, dyrektor wezwał Sebastiana na dywanik, Robin był traktowany niczym trędowaty i jeszcze to pobicie na koniec...
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy Robin w ramach zemsty nie poinformuje Lucy o tym, że Phil chciał go uwieść... Może i by w to nie uwierzyła, ale i tak napsułby małpie nerwów.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Oby ci trzej obwiesie, którzy pobili Robina odpowiedzieli za to i dostali to, na co zasługują.
Pozdrawiam i weny życzę,
Ariana
Gdzie są wszystkie złe typki z tego opka? Dawać mi ich tu! Pozabijam, jak nic, POZABIJAM!
OdpowiedzUsuńNotka Wspaniała :) :) :) :)
Ewa
Aż się boję, co z tego wszystkiego wyniknie... Żeby tylko stosunki między Robinem a Sebastianem się nie zmieniły. A Phil czego jeszcze chce? Mści się? Za co? Czy tak po prostu zacznie gnębić Robina za to, że jest gejem? Nie rozumiem go. I jeszcze bardziej nie lubię!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część :)
Tak uwielbiam to opowiadanie, że nie wiem :D
OdpowiedzUsuńTylko nienawidzę tych zakończeń rozdziałów, kiedy zaczyna się akcja, a Ty bez wtajemniczenia w szczegóły kończysz. Ughh! Ale i tak Cie kocham xD
Właśnie, orientujesz się ile rozdziałów zostało do końca?
Pozdrawiam!
Mimo wszystko uwielbiam Phila. :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że między Sebastianem, a Robinem wszystko będzie OK.
Jestem ciekawa, jak Seba zareaguje na tych podejrzanych typów. Mam nadzieję, że ich nie pobije.
Opowiadanie jest ogólnie meeeega.
Przy okazji zapraszam na mój blog:
http://opowiadaniamerkura.blogspot.com/
Z góry; przepraszam za reklamy.
Chce już nowy rozdział, proszę:( Są dziś urodziny bliźniaków, i no, zrób nam prezent :D Haha, kocham to opowiadanie i czekam na newsa...
OdpowiedzUsuńNienawidzę Pihla, głupia szuja;) Robin powinien powiedzieć, co Phil mu robił, może powiedzieć, że Phil to krypto pedałek. Lucy na pewno byłaby szczęśliwa:D Haha, kocham Cię, obsesjo<3 Jesteś moją obsesją;p
Ale teraz mają przerąbane. I Robin i Sebastian. I ten drugi pewnie się wścieknie jeszcze bardziej na Phila, po tym, co zrobią dla Robina. Nie mogę doczekać się kolejnej części. Ciekawe, co z tego wyniknie. Weny. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Illusion.
szkoda mi chłopaków... Sebastian ma odejść z pracy, Robin został pobity przez " najlepszego" przyjaciela... Masakra... Mam nadzieję że wszystko się ułoży :) Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńKurwa! Nienawidze Phila, tego popieprzonego chuja! Jak mogl tak potraktowac Robina!? Szkoda mi chlopakow. Mam ogromna nadzieje, ze wszystko sie ulozy. No i jak Seba bedzie musial zrezygnowac z pracy to mysle, ze moze dostanie propozycje z uniwerka? Kocham to opko calym serduchem!
OdpowiedzUsuń