sobota, 31 sierpnia 2013

29.Granice



Sebastian
Kaleka.
Gdyby ktoś mnie tak nazwał, nawet nie mógłbym się na niego obrazić, a co dopiero pięściami udowodnić, że nią nie jestem.
Potłuczone i pęknięte żebra to jeden z najgorszych bólów, jakie mogą się człowiekowi przytrafić.  I jedne na bardziej upierdliwych.
Bardzo mało było rzeczy, które mogłem zrobić sam. Spać mogłem tylko na wznak i praktycznie nie mogłem wykonać najmniejszego ruchu bez potwornego ukłucia bólu, przez co poruszałem się po domu jak robot. Całe szczęście, że chociaż do łazienki mogłem chodzić bez asystenta, chociaż przy każdej kąpieli musiał mi pomagać Robin. Pomagał mi się rozbierać i umyć plecy oraz te niższe partie ciała, do których nie mogłem się schylić. Uczenie w tym stanie odpadało
, więc miałem przymusowy, dwutygodniowy urlop. Chodziłem do szkoły jedynie na lekcje z maturzystami, których nie mogłem wystawić miesiąc przed zakończeniem szkoły. Były to jednak tylko cztery godziny tygodniowo, więc nie tak znowu tragicznie. O seksie nie było mowy. Jeśli będę chciał kiedyś dopiec jakiemuś wrogowi, połamię mu żebra. To chyba nawet gorsze niż wybicie wszystkich zębów.
Siedziałem przy stole w kuchni, obserwując Robina krzątającego się po kuchni. Robił obiad, spełniając moją kolejną zachciankę. Nie robiłem tego specjalnie, po prostu byłem ciekawy, ile tak naprawdę jest w stanie zdziałać w kuchni. Jak się okazało, jego możliwości były nieograniczone i z niemal każdej rzeczy potrafił zrobić prawdziwe cudo. Nawet gdyby nasza znajomość nie potoczyła się w sposób, w jaki potoczyła i nie mielibyśmy ze sobą wiele wspólnego, jego kuchnia z pewnością prędzej czy później powaliłaby mnie na kolana.
Gotowanie szło mu prawie tak dobrze jak chemia.
Robin nie chodził do szkoły. Powiedział, że niech go szlag, jeśli dwa tygodnie olewania szkoły wpłyną jakoś na jego wyniki na maturze i chociaż bluzgałem na niego przez cały dzień za te słowa, po cichu się z nim zgadzałem. Tylko poważna choroba albo problemy ze zdrowiem mogły przeszkodzić takiej osobie w zdaniu matury na co najmniej piątkę. Po raz kolejny poczułem dumę, że to właśnie ja go uczę.
– Mam coś na twarzy?
Zamrugałem.
– Hm?
– Pytałem czy mam coś na twarzy. Gapisz się na mnie jak sroka w gnat.
Uśmiechnąłem się lekko.
– Tak myślisz?
Wywrócił oczami, wracając do krojenia warzyw. Poprawiłem się na krześle i skrzywiłem z bólu.
– Tabletki leżą w koszyczku na lodówce – rzucił jakby od niechcenia, nie spuszczając wzroku z deski. – Już możesz wziąć kolejną.
– Dziękuję, mamusiu – mruknąłem z ironią.
Spojrzał na mnie ostrzegawczo.
– Mam nóż i nie zawaham się go użyć.
Westchnąłem tylko i powoli wstałem z krzesła. Bolało jak cholera. Zanim doczłapałem do szafki i dorwałem się do tabletek, ktoś zadzwonił do drzwi. Jęknąłem tylko cicho i poszedłem otworzyć.
W odwiedziny przyszły Elza i Angela. Zaprowadziłem je do kuchni, nie komentując ich skrzywionych min na widok stanu, w jakim się znajdowałem.
Angela zagwizdała, kiedy zobaczyła Robina przygotowującego porządny obiad.
– Ohohoh! Widzę, że znalazłeś sobie idealną żonę – rzuciła, uśmiechając się lekko.
– Na pewno gotuje zdecydowanie lepiej niż ty – wytknąłem jej. Objąłem Robina w pasie i przytuliłem do siebie. Uśmiechnął się lekko. – Po prostu zazdrościsz, że ja mam takiego świetnego kucharza, a ty musisz jeść w restauracji.
– Seb, puść – mruknął Linn. – Jestem zajęty.
– „Seb”? Kiedyś nie znosiłeś tego zdrobnienia! – rzekła Elza z błyskiem w oku.
– Oh, zamknij się. Jesteście gorsze niż dwie upierdliwe lesby!
– Kto cię tak załatwił? – spytała Angela, kradnąc z miski plasterek ogórka. – Wyglądasz jakbyś wpadł pod tira.
– Albo dwa – wtrącił Robin.
– Ty też nie wyglądasz najlepiej – wtrąciła Elza, patrząc na Linna sceptycznie.
– Ej, chłopaki, chyba się nie pobiliście, co? – spytała Angela, patrząc na nas uważnie.
Zaśmiałem się.
– Myślisz, że taki mikrus dałby radę mnie tak poturbować?
Robin wbił mi łokieć pod żebro. Jęknąłem z bólu, kuląc się. Dziewczyny wybuchły śmiechem.
– Widzę, że krótko cię trzyma.
– Bardzo zabawne – mruknąłem. Usiadłem na krześle i westchnąłem.
– Same zróbcie sobie coś do picia, ja ledwo się ruszam.
– Steve nie chciał nam nic powiedzieć – rzekła Elza urażonym tonem. – Wyburczał tylko, że to sprawa policji i mamy się tym nie interesować. Nie znoszę, kiedy zachowuje się jak pospolity pies. Drażni mnie to jego oddanie policji, zupełnie jakby nie kradł za gówniarza Snickersów ze sklepu.
– To było nieporozumienie – wyjaśnił Robin. – Mój ojciec za życia wplątał się w coś i jego stary przyjaciel chciał się dowiedzieć, gdzie ukrył rzecz, którą mu pożyczył. Myślał, że wiem, bo jestem jego synem, a że nie wiedziałem, pobił nas obu. Seba oberwał znacznie mocniej. I tyle.
– Ściemniasz, kochanie.
– Mówię prawdę.
– Na pewno nie całą.
Robin wzruszył tylko ramionami i wrócił do robienia obiadu. Angela wstawiła wodę na kawę,  Elza próbowała wyciągnąć ze mnie więcej szczegółów tej tajemniczej sprawy, ale nie dałem jej nic z siebie wycisnąć. Gdybym jej powiedział, dowiedzieliby się o tym wszyscy nasi znajomi, a ja nie potrzebowałem kolejnych pielgrzymek do mojego domu i życzeń szybkiego powrotu do zdrowia. Może i chwilowo byłem kaleką, ale to wkrótce miało się zmienić i drażniło mnie to, że wszyscy chcą obchodzić się ze mną jak z jajkiem. Robin już przywyknął do moich humorków i przestał mnie traktować tak, jakbym miał zaraz umrzeć, z czego byłem bardzo zadowolony.



Robin
Angela i Elza zostały  u nas na obiedzie, więc całe szczęście, że zazwyczaj gotowałem więcej niż we dwaj byliśmy w stanie zjeść. Gdy spróbowały, co przyrządziłem, zrobiły oczy jak spodki UFO i powiedziały, że powinienem otworzyć własną restaurację. Schlebiało mi to, ale nie miałem takiego zamiaru. Gotowałem tylko dlatego, że w miarę mi to szło i Seba tego potrzebował. On umiał gotować jedynie kilka potraw i szybko mielibyśmy dość, jedząc w kółko to samo.
Spędziliśmy dzień, oglądając filmy na DVD. Staraliśmy się nie wracać do tych przykrych wydarzeń i zapychaliśmy sobie czas tak, żeby nawet nie mieć możliwości o tym porozmawiać.
Wieczorem poszliśmy razem pod prysznic – Sebastian wciąż miał zbyt ograniczone ruchy, żeby samemu wszystko zrobić.
Pomogłem mu się rozebrać, a kiedy on ustawiał temperaturę wody, sam również zdjąłem ciuchy.
– Lepiej się już czujesz? – zapytałem, wchodząc pod prysznic.
– Mm… trochę, chociaż dalej boli. Ale jest lepiej niż na początku.
– Za tydzień musisz iść do kontroli. Do tego czasu może już przestanie cię tak boleć.
– Byłoby miło.
Namydliłem dłonie i stanąłem za jego plecami, myjąc je kolistymi ruchami. On w tym czasie ostrożnie mył ramiona i tors, starając się nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów. Nigdy nie sądziłem, że pęknięte żebra mogą aż tak człowiekowi dać w… Cóż, boleć. Sebastian był jak paralityk, a gdyby mieszkał sam, jego prysznic ograniczałby się do stania pod ciepłą wodą.
Gdy skończyłem myć mu plecy i szyję, zjechałem na pośladki, a potem na uda, kolana, łydki i stopy. Na końcu wyszorowałem mu włosy, a on w tym czasie odwdzięczał mi się, myjąc mój tors i brzuch.
– Schudłeś – mruknął, marszcząc brwi. – Kości ci bardziej wystają.
Spojrzałem w dół na swoje biodra, gdzie znajdowały się jego ręce. Być może faktycznie straciłem ostatnio trochę na wadze, ale nie było to nic niepokojącego.
– Szybko dojdę do siebie. Ty za to jesz za nas dwoje.
Uśmiechnął się, nachylając i całując mnie lekko.
– Muszę szybko odzyskać siły, a twoje obiadki na pewno mi w tym pomogą.
– Mam nadzieję.
Zacząłem szorować swoje włosy. Brakowało mi seksu – w takim stanie Seba co najwyżej mógłby się jeszcze tylko bardziej uszkodzić, gdybyśmy chcieli zrobić coś konkretnego.
– Chciałbyś pojechać na jakieś wakacje po maturze? – spytał z zastanowieniem. – Moglibyśmy się gdzieś wybrać. No, nie wiem… Do Hiszpanii? Albo Chorwacji czy gdzieś tam. Na tydzień na przykład. Mogłoby być fajnie.
– Uhm… Chciałem iść w wakacje do pracy – przyznałem. Sytuacja między nami uległa zmianie, ale on wciąż mnie utrzymywał. Tyle pieniędzy, ile byłem w stanie wycisnąć z rzeczy zabranych z domu, uzbierałem i oddałem mu. Więcej nie miałem. Chciałem więc iść do pracy i nazbierać na studia. Albo iść na dobre do pracy i zapomnieć o studiach, bo to też było możliwe.
– Stać nas na takie wakacje.
„Nas”? Miałem ochotę o to zapytać, ale nie starczyło mi odwagi.
– I jeszcze musisz zrobić prawko – kontynuował. – Teraz bez prawka to jak bez ręki, a ja nie będę cię wiecznie wszędzie woził.
– Prawko jest drogie.
– Odłożyłem sporo pieniędzy przez ostatni czas.
– Ale jak skończę szkołę, odejdzie ci sporo godzin i będą ci mniej płacić.
– To prawda, ale mam już inny pomysł na dobry i czysty zysk – przyznał. – Co prawda będzie mnie to kosztowało sporo cierpliwości, ale sądzę, że jestem w stanie to przeżyć.
– To znaczy?
Wzruszył lekko ramionami.
– Będę udzielał korepetycji z chemii. U nas. Jeśli będę miał sporo ludzi, bez problemu zarobię na nasze wakacje i jeszcze odłożę na twoje prawko i studia.
– Chciałbym ci pomóc. Nie chcę, żebyś mi wszystko kupował.
Bo i nie chciałem. Dziwiło mnie, jak bardzo zmieniła się między nami sytuacja, odkąd wyznaliśmy sobie swoje uczucia. Seba już dawno przestał patrzeć na mnie jak na pasożyta i coraz śmielej wydawał na mnie pieniądze. Widziałem, że niczego mi nie żałuje i nawet trochę peszyła mnie jego postawa.
Chciałem mu trochę pomóc. To nie fair, że wszystko było na jego głowie. Cieszyło mnie, że tak mnie poważa i chce dla mnie jak najlepiej, ale nie mogłem się zgodzić, żeby to on za wszystko płacił. Chciałem być jego partnerem, a nie utrzymankiem.
– Jak skończysz studia, pójdziesz do pracy. Teraz nie powinieneś się martwić o takie rzeczy.
– Chcę ci pomóc – powiedziałem twardo, spłukując szampon z włosów.
– To może kompromis? Pojedziemy za granicę pod koniec wakacji. W trakcie ich trwania będziesz pracował i zrobisz prawko. A ja jak najszybciej poszukam sobie jakichś tępaków, których rodzice mi zapłacą za wbicie do głów ich dzieci trochę wiedzy.
– Ale…
– Innego kompromisu nie ma.
Westchnąłem. Akurat jeśli chodziło o spieranie się z Sebastianem, to od początku byłem na przegranej pozycji.
Parsknąłem.
– Możemy to przedyskutować w jakimś innym miejscu? – spytałem z rozbawieniem. – Dlaczego my zawsze poruszamy ważne tematy akurat pod prysznicem?
Sebastian uśmiechnął się lekko.
– No idea.
– Tia…
Zerknąłem w dół. Zauważyłem, że Seba jest lekko podniecony. Zawsze tak reagował, ilekroć go dotykałem. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł na pozbycie się tego napięcia. Odkąd Atkinson mnie zobaczył w TAKIEJ sytuacji, kategorycznie mówiłem Sebie „nie”, kiedy dawał mi delikatnie do zrozumienia, że chciałby, żebym mu obciągnął.
A ja nie chciałem, bo przed oczami od razu widziałem scenę z kuchni, kiedy ja wreszcie się na to odważyłem i zobaczyli to Phil i nauczyciel matematyki. Do tej pory staram się unikać konfrontacji z tym drugim.
Tragedia. Po prostu tragedia.
Może nadszedł czas, żeby się przemóc i spróbować? W końcu Seba był nieźle wyposzczony, skoro wcześniej robiliśmy to przynajmniej raz dziennie. Zapewne chciał, żeby jakoś rozładować jego napięcie. Sam tego nie robił, byłem tego pewny.
Objąłem go sza szyję. Jego ręce automatycznie otoczyły mnie w pasie i przysunęły bliżej. Nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Szczerze powiedziawszy lubiłem się z nim całować i nieważne było, czy jest to szybie i namiętne, czy delikatne i powolne. Właściwie powoli całowaliśmy się niemal tylko po seksie, tak na dobranoc.
Uśmiechnąłem się, wciąż oddając pocałunki, kiedy jego ręka zjechała na mój pośladek i zacisnęła się na nim, a potem rozluźniła i znowu zacisnęła. Seba jęknął cicho.
– Nie możesz – mruknąłem, zjeżdżając z pocałunkami na jego szyję. – Lekarz ci zabronił.
Kolejny jęk był bardzo jednoznaczny. Sebastian już dostawał szału z tej abstynencji i w sumie to mu się nie dziwiłem.
Zjechałem ręką na jego krocze i zacząłem je delikatnie ugniatać. Chemik wypuścił powietrze ze świstem.
– Robin, przestań – powiedział zduszonym głosem.
Widziałem jak się męczy i nie chciałem go drażnić. Złapałem go za biodra i odsunąłem w tył tak, żeby oparł się plecami o kafelki. Zadrżał.
– Ale skubańce zimne! – jęknął. Wywróciłem tylko oczami, po czym nie patrząc mu w oczy, klęknąłem. Znieruchomiał, wbijając we mnie zaskoczone spojrzenie. Zacząłem całować go po biodrach, podbrzuszu, udach, celowo omijając te najbardziej wrażliwe miejsca. Zacisnął dłonie w moich włosach, ciągnąc za nie lekko. Kiedy zobaczył, że wciąż odwlekam ten upragniony dla niego moment, próbował sam nakierować moją głowę we właściwym kierunku, ale nie pozwoliłem mu. Przejechałem paznokciami po jego biodrze, celowo go drapiąc. Jęknął cicho.
– Robin…
Odchylił głowę bardziej do tyłu. Widziałem, jak rozchylił zmysłowo usta, gdy wreszcie wziąłem go w usta. Próbował przycisnąć moją głowę bliżej swego ciała, żebym wziął go głębiej, ale ja miałem inny zamiar. Trąciłem go ledwie językiem i zostawiłem. Jęk zawodu spowodował, że powtórzyłem gest jeszcze kilka razy, zanim porządnie wziąłem go w usta i poddałem się woli Sebastiana. Moje ręka błądziła po moim własnym kroczu. Seba wpychał się w moje usta szybkimi ruchami. Gdy poczułem na języku słony smak, już wiedziałem, że jest blisko. Sam też zacząłem się szybciej pieścić, żeby skończyć razem z nim.
Odsunął moją głowę tuż przed końcem, spuszczając się w swoją dłoń. Sapnąłem głośno, napinając wszystkie mięśnie, kiedy i ja doszedłem. Oparłem się tyłkiem o pięty i próbowałem wyrównać oddech.
– Czerwienisz się – powiedział z rozbawieniem.
Spuściłem głowę niżej, żeby nie przyglądał się mojej twarzy dłużej niż to absolutnie konieczne.
– Idziemy do łóżka – powiedział nagle.
Wstałem, wzdychając.
– Przecież jeszcze nie możesz.
Uśmiechnął się lekko.
– Ale ty możesz.
– CO?!


Sebastian
Jeśli wcześniej myślałem, że Robin był czerwony, to kiedy zasugerowałem mu rozwiązanie naszych problemów, odcień na jego twarzy zrobił się chyba z dziesięć razy ciemniejszy. Wpatrywał się we mnie jak cielę, z wyraźną nadzieją, że sobie żartowałem.
Ale ja wcale nie żartowałem. Robin mówił, że wcześniej nigdy nie uprawiał seksu, więc technicznie rzecz biorąc, wciąż był prawiczkiem. Już chyba nadszedł czas, żeby zmienić ten stan rzeczy, a moje pęknięte żebra tylko ułatwiały podjęcie tej decyzji.
– Nie mówisz serio! – wykrzyknął, po czym wyszedł spod prysznica i zaczął się wycierać.
– Dlaczego nie? – spytałem. Przecież bym sobie z tego nie żartował. – Jestem jak najbardziej poważny.
– A–ale… Ale ja…
– Co? Nic w tym dziwnego.
– Właśnie, że tak – burknął, zawzięcie tarmosząc włosy. – Ja… Ja chyba nie chcę.
Spojrzałem na niego jak na wariata, nie wierząc własnym uszom. Jak to, do cholery, nie chce?! Każdy tego chce. Rozumiałem, że się wstydzi, ale przecież to nie powód, żeby w ogóle tego nie spróbować.
– Dlaczego? Mówiłeś, że nigdy wcześniej tego nie robiłeś i…
– I tak może zostać – wtrącił. Był wyraźnie speszony.
– Naprawdę nie chcesz się zamienić? Byłem pewien, że się ucieszysz, kiedy ci to zaproponuję.
Ja sam już nic z tego nie rozumiałem.
Robin zerknął na mnie, a potem pospiesznie odwrócił głowę.
– To nie tak, że się wstydzę. Po prostu nie chcę tego robić. Dobrze mi tak, jak jest.
– Powinieneś spróbować chociaż raz. Chcesz być prawiczkiem do końca życia?
Wzruszył ramionami. Postanowiłem spróbować inaczej.
– Nigdy nie wyobrażałeś sobie, że kochasz się z kimś i to ty dominujesz?
Robin spłonił się jeszcze bardziej i pokręcił smętnie głową. Tym razem to ja patrzyłem na niego jak cielę, które ma nadzieję, że sobie żartuje.
Ale on nie żartował! On naprawdę nie chciał tego zrobić i widać to było po jego minie. To nie był wstyd czy niepewność. On najzwyczajniej w świecie nie miał ochoty, a ja byłem jeszcze zbyt obolały, żeby móc zrobić to odpowiednio, więc postanowiliśmy poczekać, aż będę w lepszej kondycji.
– Trafiłem na typowego pasywa? – spytałem ze zdumienie. – Jesteś najdziwniejszym nastolatkiem, jakiego w życiu spotkałem. I zapewne jedynym na świecie, który w tym wieku nie myśli o tym, żeby komuś…
– Wolę, żeby zostało tak, jak jest – przerwał mi. Wziął do ręki szczotkę i zaczął rozczesywać włosy.
Pokręciłem tylko głową, podchodząc do niego. Objąłem go w pasie.
– Jesteś pewien? – spytałem dla pewności, chociaż właściwie nie musiałem. Z daleka było widać, jaka jest odpowiedź.
– Tak.

Nie wracaliśmy do tego tematu. Czułem, że i tak bym nic nie wskórał, a Robin poczułby się jedynie nieswojo, gdybym wrócił do naszej rozmowy. Dałem więc temu spokój, żeby nie wprowadzać między nami niepotrzebnego napięcia. Wierzyłem, że za jakiś czas zmieni zdanie i spróbuje dla odmiany przelecieć mnie. Nie pozostawało mi nic innego, jak czekać na ten moment.
Dzień przed moim końcem urlopu Robin, pakując torbę, wyglądał tak, jakby miał iść na własną egzekucję. Nabijałem się z niego, bo w końcu najlepszy uczeń w szkole chodził do niej z podejściem, z którym nie chodzili nawet najgorsi uczniowie. Nie dziwiłem mu się jednak, Robin uwielbiał długo spać i leniuchować, więc te dwa tygodnie były dla niego istnym wybawieniem od obowiązków szkolnych. Teraz należały mu się dwa dni na nadrobienie zaległości, więc nikt go nie będzie pytał ani kazał mu pisać kartkówek. Do końca szkoły został mu miesiąc z hakiem, więc tyle co nic. Ja wciąż nie byłem w pełni sprawny, ale przynajmniej nie towarzyszył mi już ten przeklęty ból, który nawet w nocy nie pozwalał mi spać. Tyle dobrze, że tego psychopatę zamknięto w więzieniu.
Bandaż na ręce, w którą mi strzelił, jeszcze długo będzie ją zdobił.


Robin
Przyjechałem do szkoły wcześniej niż zazwyczaj, bo Sebastian uparł się, że Ia zrobi krótki test i musi go skserować. Machnąłem na to ręką i przyjechałem z nim wcześniej.
Nikogo z mojej klasy jeszcze nie było, więc usiadłem na ławce pod ścianą i zacząłem się bawić telefonem.
– Em…
Podniosłem głowę i zobaczyłem przed sobą Hanysa. Wyglądał na okropnie speszonego, a jego policzki barwił lekki rumieniec.
– Cześć – powiedziałem.
– Uhm… Hej. Ja…
Zmarszczyłem brwi.
– Coś się stało?
Hanys podrapał się po głowie, po czym westchnął ciężko i rzekł.
– Gdyby nie to, że tyle razy ratowałeś mi dupę z zadaniami i sprawdzianami, w życiu bym ci o tym nie powiedział. Chodzi o to, że… Nie wiem, co zaszło pomiędzy tobą i Philem, ale przez te dwa tygodnie, kiedy cię nie było, Lucy rozgadała wszystkim, że jesteś gejem i mieszkasz z nauczycielem od chemii. Phil jej o tym powiedział, a ona rozdmuchała to dalej. Przez cały tydzień cała szkoła o tym huczała. Wszyscy są na ciebie wściekli i zostałeś wrogiem publicznym numer jeden. Nie zdziw się więc, jeśli będą cię traktować jak powietrze.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Gapiłem się na Hanysa i nie byłem pewien, czy dobrze zrozumiałem jego słowa.
Nie spodziewałem się, że Phil jest zdolny do czegoś takiego, ale widocznie wszystkiego można się po nim spodziewać. W sumie powiedział wszystkim prawdę, ale i tak uważałem, że postąpił chamsko.
– To… to prawda? – spytał Hanys nieśmiało.
– Skoro tak bardzo mnie wszyscy nie lubią, możesz do nich dołączyć – powiedziałem napastliwie, czując narastającą złość. – Myślę, że jesteśmy kwita.
– Robin, przykro mi. Ja naprawdę…
– Daj sobie spokój, Hanys. Sam powiedziałeś, że robisz to tylko dlatego, że ci pomagałem. Jesteśmy więc kwita.
Wbiłem wzrok w telefon, nie chcąc pokazać swojego wzburzenia.
– Nie to miałem na myśli – wyjęczał. – Robin, no! Nie denerwuj się! Przecież to nie moja wina.
Nie odpowiedziałem. Jeszcze chwilę tak nade mną wisiał, a potem westchnął i odszedł.
Prychnąłem w myślach, ale miałem złe przeczucia. Wyglądało na to, że ostatni miesiąc szkoły nie będzie taki przyjemny, jak miałem nadzieję, że będzie.
Wszyscy powoli się schodzili, ale nikt się ze mną nie przywitał. Nawet nikt nie usiadł obok mnie, wszyscy trzymali się z daleka. Czułem na sobie ich spojrzenia, pełne ciekawości, niechęci i złości, ale ignorowałem je wszystkie. Skoro tak łatwo potrafili mnie osądzić, nie byli warci uwagi.
Bolała mnie ich reakcja. Tak po prostu mnie od siebie odsunęli, a na lekcjach stałem się przedmiotem kpin i cierpkich uwag, które starałem się ignorować. Widziałem pełen zadowolenia uśmieszek Phila i po raz pierwszy poczułem, że to znaczy PRAWDZIWA nienawiść.


Sebastian
– To prawda, że Robin Linn u ciebie mieszka?!
Po wezwaniu do dyrektora było to pierwsze pytanie, jakie usłyszałem, zanim w ogóle zdążyłem zamknąć drzwi.  W pierwszej chwili zamarłem, zaskoczony tym nagłym atakiem. Dałem sobie mentalnego kopniaka i podszedłem do dyrektora z kamienną twarzą.
Podejrzewałem, że prędzej czy później ta rozmowa będzie miała miejsce.
– Tak, to prawda – rzekłem spokojnie. – Wtedy, kiedy chciał zrezygnować ze szkoły, przygarnąłem go do siebie.
– Dlaczego ja o tym nie wiem?! Cała szkoła aż huczy od plotek. Wszyscy gadają tylko o tym, że on z tobą mieszka i, że cudownie okazał się być gejem. Dzieciaki dośpiewały sobie resztę i…
– To już nie moja wina i nie sądzę, żebym miał obowiązek spowiadać się ze swojego prywatnego życia.
– Twoje prywatne życie może mieć przełożenie na pracę, więc…
– Robin potrzebował pomocy, więc mu jej udzieliłem – uciąłem ostro. – Miałem pozwolić mu zrezygnować ze szkoły i iść do pracy? Miał zapalenie płuc, prędzej by umarł niż dał radę na siebie zarobić. Umówiliśmy się, że tak będzie najlepiej. A to, że jest gejem, to już jego prywatna sprawa.
– Sebastian, proszę. Wiesz dobrze, że takie rzeczy należy zgłaszać i nie byłoby problemu. Wiedziałbym, co mam mówić. O tym, co się stało, dowiedziałem się na korytarzu. Rodzice dzwonią do szkoły i pytają się, co to ma znaczyć. Są oburzeni twoją samowolą.
– To już ich problem.
– To mój problem, a więc także twój! Skarżą się, że faworyzujesz Linna na chemii i inni nauczyciele też, dlatego ma takie dobre oceny.
Żachnąłem się.
–Jeśli to sugestia, żebym obniżył mu oceny przez jakieś głupie pomówienia, to jest to najbardziej żałosna rzecz, o jakiej słyszałem. To najbardziej inteligentny dzieciak, jakiego w życiu spotkałem. Nie będę go karał za inteligencję!
– Pojawił się też zarzut, że jesteście razem. Brown tu był i przyznał, że Robin mu się z tego zwierzył. Poczuł się w obowiązku mnie powiadomić, że wykorzystujesz jego najlepszego przyjaciela, żerując na jego wdzięczności za udzieloną pomoc.
– To śmieszne!
– Ale prawdziwe.
– To tylko pomówienia.
– Ale nie powinno ich być wcale. Dzieciaki powinny narzekać, że niesprawiedliwie stawiasz oceny, a nie że wykorzystujesz seksualnie ich lidera.
– Co mam w takim razie zrobić? – uniosłem jedną brew. Byłem wściekły, ale robiłem wszystko, co tylko mogłem, żeby nie okazać tego. – Złożyć rezygnację?
– To byłoby odpowiedni krok, gdyby był początek roku, a Linn byłby młodszy, tymczasem on za miesiąc skończy szkołę i cała sprawa rozejdzie się po kościach. Dzisiaj jest rada pedagogiczna, na której przedyskutujemy całą tę sytuację. Wracaj na lekcję.


Robin
Seba musiał zostać dłużej w szkole, więc ja, żeby nie robić więcej zamieszania, postanowiłem iść do domu na pieszo. Nie spodziewałem się, że trafię na Phila i dwóch innych chłopaków z klasy, Daniela i Bena.
Tego, że mnie pobiją, też się nie spodziewałem.

***
Znowu zapomniałam o bliźniakach... =.='
Rozdział niesprawdzony.

13 komentarzy:

  1. Ej ja chce już jeszcze ja chce juuuuż! *.*
    Obsesjo.. ile jeszcze notek będzie? Planujesz jakąś 2 część tego opka? ono jest naprawdę GENIALNE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziałów już niewiele, ale nie wiem ile, bo zapas mi się właśnie skończył. Ostatnio w ogóle nie włączam laptopa, niestety. Co do drugiej części to coś tam planuję, ale moja przyszłość to obecnie jedna wielka niewiadoma i wszystko się dopiero okaże.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Rozdział świetny jak zawsze. Czekam na więcej. Szkoda że zapomniałaś o Bliźniakach ale nie martw się. Dzisiaj urodziny Billa i Tomma.

    OdpowiedzUsuń
  3. AHAHAHA, SKĄD JA WIEDZIAŁAM, ŻE TAK BĘDZIE? XD"
    Należy mi się ciastko~
    Jesteś geniuszem, uwielbiam cię.
    Piszesz cudownie. Skąd czerpiesz pomysły na tak świetną fabułę?
    Ech. Nie będę zanudzać. Czekam po prostu na kolejny rozdział.
    Napisałabym coś, ale nie chcę, żeby wyszło, że aż tak źle życzę jakiejś postaci... XD"
    Cóż. Rozbawiłaś mnie, droga autorko.
    Czekam na dalszą część.

    Guren, choć tak właściwie, to Murasaki~

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. Dziewczyno! Zaczęłaś tak, niemal idyllicznie, że spodziewałam się i cukierkowatego zakończenia rozdziału. A tu niespodzianka. Phil i jego dziewczyna rozdmuchali sprawę do niebotycznych rozmiarów, dyrektor wezwał Sebastiana na dywanik, Robin był traktowany niczym trędowaty i jeszcze to pobicie na koniec...
    Tak się zastanawiam, czy Robin w ramach zemsty nie poinformuje Lucy o tym, że Phil chciał go uwieść... Może i by w to nie uwierzyła, ale i tak napsułby małpie nerwów.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Oby ci trzej obwiesie, którzy pobili Robina odpowiedzieli za to i dostali to, na co zasługują.
    Pozdrawiam i weny życzę,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdzie są wszystkie złe typki z tego opka? Dawać mi ich tu! Pozabijam, jak nic, POZABIJAM!
    Notka Wspaniała :) :) :) :)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż się boję, co z tego wszystkiego wyniknie... Żeby tylko stosunki między Robinem a Sebastianem się nie zmieniły. A Phil czego jeszcze chce? Mści się? Za co? Czy tak po prostu zacznie gnębić Robina za to, że jest gejem? Nie rozumiem go. I jeszcze bardziej nie lubię!
    Czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak uwielbiam to opowiadanie, że nie wiem :D
    Tylko nienawidzę tych zakończeń rozdziałów, kiedy zaczyna się akcja, a Ty bez wtajemniczenia w szczegóły kończysz. Ughh! Ale i tak Cie kocham xD
    Właśnie, orientujesz się ile rozdziałów zostało do końca?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mimo wszystko uwielbiam Phila. :P
    Mam nadzieję, że między Sebastianem, a Robinem wszystko będzie OK.
    Jestem ciekawa, jak Seba zareaguje na tych podejrzanych typów. Mam nadzieję, że ich nie pobije.
    Opowiadanie jest ogólnie meeeega.
    Przy okazji zapraszam na mój blog:
    http://opowiadaniamerkura.blogspot.com/
    Z góry; przepraszam za reklamy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chce już nowy rozdział, proszę:( Są dziś urodziny bliźniaków, i no, zrób nam prezent :D Haha, kocham to opowiadanie i czekam na newsa...
    Nienawidzę Pihla, głupia szuja;) Robin powinien powiedzieć, co Phil mu robił, może powiedzieć, że Phil to krypto pedałek. Lucy na pewno byłaby szczęśliwa:D Haha, kocham Cię, obsesjo<3 Jesteś moją obsesją;p

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale teraz mają przerąbane. I Robin i Sebastian. I ten drugi pewnie się wścieknie jeszcze bardziej na Phila, po tym, co zrobią dla Robina. Nie mogę doczekać się kolejnej części. Ciekawe, co z tego wyniknie. Weny. ;)

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń
  11. szkoda mi chłopaków... Sebastian ma odejść z pracy, Robin został pobity przez " najlepszego" przyjaciela... Masakra... Mam nadzieję że wszystko się ułoży :) Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurwa! Nienawidze Phila, tego popieprzonego chuja! Jak mogl tak potraktowac Robina!? Szkoda mi chlopakow. Mam ogromna nadzieje, ze wszystko sie ulozy. No i jak Seba bedzie musial zrezygnowac z pracy to mysle, ze moze dostanie propozycje z uniwerka? Kocham to opko calym serduchem!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)