czwartek, 5 września 2013

~15~



Bill uchylił powieki i usiadł na łóżku. Wstał trąc oczy i starając się iść po prostej ruszył w kierunku drzwi.
Kto tak strasznie wali, zastanawiał się nie do końca przytomny. Jeżeli to demony, to niech przyjdą rano.
Wyszedł z pokoju i potknął się o buta Toma. Ledwo udało mu się złapać równowagę. Zaklął cicho i otworzył drzwi.
Poczuł, jak coś ciężkiego leci na niego, po czym przewraca i przygniata do podłogi. Serce zaczęło mu szybko bić i krzyknął na całe gardło ze strachu.
-Uspokój się... - powiedział ktoś cicho.
Czarny wrzasnął tylko jeszcze głośniej próbując zepchnąć z siebie intruza.

-Cholera, Bill!- szepnął.
-He?!- spytał inteligentnie Coger przestając krzyczeć.- Kevin?!
-Nie, matka Teresa z Kalkuty!- mruknął Zakrzewski.
Bill poczuł, jak brat powoli się z niego zsuwa i kładzie obok na podłodze . Jego powolne ruchy okropnie zdziwiły Czarnego. Chciał wstać i zapalić światło, aby sprawdzić, co jest grane, jednak ktoś go uprzedził.
Zmrużył oczy i ponownie zaklął wstając z podłogi.
-Co tutaj się dzieje, chłopcy?! Jest środek nocy, powinniście się wstydzić!- syknął wściekły sąsiad.
-Co to za zbiegowisko?- spytał zaspany Tom gramoląc się z pokoju.- Fajna pidżama. Wrócił pan z więzienia?- dodał blondyn ze śmiechem.
Sąsiad poczerwieniał ze złości słysząc komentarz odnośnie swoich spodni i bluzki w paski. Bill natomiast wpatrywał się w Kevina szeroko otwartymi oczami. Chłopak miał zniszczone, brudne i zakrwawione ubrania. Bluza była poharatana i trzymała się tylko dzięki jakiemuś strzępkowi. Spodnie miały dziury na kolanach, które również wyraźnie były w opłakanym stanie. Twarz, szyja i ręce chłopaka były pokryte zakrzepłą i świeżą krwią. W dodatku szatyn wyglądał na wyczerpanego i osłabionego. Drżał.
-Boże, Kevin!- jęknął Czarny.- Co ci się znowu stało?
Wszyscy spojrzeli na rannego. Tom z miejsca się rozbudził, a mężczyzna otworzył usta ze zdumienia.
Blondyn uklęknął obok chłopaka i pomógł mu usiąść. Zakrzewski jęknął głucho, kiedy brat dotknął jego pleców.
-Widzę, że ty zawsze idziesz na całość- westchnął Tom.
Kevin tylko przymknął oczy.
-To te wasze głupie potworki! Znowu mnie zaatakowały! Czego one ode mnie chcą?!- zapytał zrezygnowany.
-Nie wiem, ale musisz jechać do szpitala. Te rany są o wiele poważniejsze od... tych wcześniejszych.
-Niby jak masz zamiar się tam dostać? Nie słyszałem, żebyś miał samochód, a jeżeli sądzisz, że usiądę na bagażniku jakiegoś roweru, to grubo się mylisz!- ironizował Zakrzewski.
-Musimy znaleźć kogoś, kto ma samochód- rzucił Bill.
Przez chwilę panowała cisza i nikt się nie odzywał. Po chwili trzy paru brązowych oczu spojrzały na sąsiada. Mężczyzna przez chwilę błądził wzrokiem po ich twarzach, a potem westchnął. Obrażenia Kevina wyglądały naprawdę poważnie.
-Dobrze, zawiozę was. Ale następnym razem, jeżeli obudzicie mnie w nocy, pogadacie sobie z policją- warknął wściekły i wyszedł z mieszkania mrucząc pod nosem „przeklęci gówniarze”.
Chłopcy odetchnęli z ulgą.
W szpitalu od razu zajęto się rannym. Wyglądał jak siódme nieszczęście, a w dodatku nie chciał współpracować z lekarzem. W sumie to na początku był spokojny. Ładnie się rozebrał, pozwolił zdezynfekować rany i zabandażować. Trochę jęczał, bo niektóre trzeba było szyć, ale ogółem był wzorowym pacjentem. Bajka skończyła się, kiedy lekarz kazał mu pozostać w szpitalu i w dodatku przyjmować zastrzyki z środkami przeciwbólowymi. Kevin zezłościł się i zaczął wyzywać mężczyznę. Widząc, że ten nie reaguje, tylko jeszcze bardziej się wkurzył. A gdy wreszcie łaskawie zgodził się na jeden zastrzyk i okazało się, że lekarz chce go ukłuć igłą w tyłek, po prostu wpadł w szał. Poinformował doktora, że jest starym pedałem i nie życzy sobie, żeby ktoś taki go dotykał.
Cogerowie siedzieli w poczekalni wraz z Markiem, bo tak miał na imię ich sąsiad, i czuli się okropnie zawstydzeni i zażenowani. Nie chodziło o to, że Kevin robił im wstyd i wszyscy gapili się na nich jak na przybyszów z innej planety. Chodziło o to, że oni zachowywali się dokładnie tak samo, kiedy rok temu byli w szpitalu.
-Bill...- jęknął cicho blondyn.
-Co?- spytał Czarny.
-Chyba już wiem, jak czuła się mama, kiedy my byliśmy na jego miejscu...
Bill pokiwał tylko głową. Świetnie zdawał sobie z tego sprawę.
Drzwi skrzypnęły i ukazał się w nich Kevin. Na jego twarzy malowały się złość i... zmęczenie. Ba! Wyglądał na wykończonego. Na skroni miał przyklejony mały plaster, a cały tułów był zabandażowany, ramiona zresztą też. Bluzy nie miał- co się dziwić, zostały z niej przecież jedynie strzępki.
-Nie dali ci kul?- zdziwił się Tom widząc jak brat utyka.
-Lekarz bał się, że go nimi zaatakuję- odpowiedział szatyn z cieniem uśmiechu na ustach.
-No, tak...- westchnął Czarny.- Zmywajmy się stąd. Nie znoszę szpitali.
Wziął od Kevina dwa opakowania maści. Lekarz dał mu ją na blizny, które prawdopodobnie zostaną po obrażeniach. Zapewnił, że przy regularnym stosowaniu znikną.
Tom wziął szatyna pod ramię i pomógł mu dokuśtykać do samochodu, a potem po schodach do ich mieszkania. Gdy już byli na miejscu i usiedli zmęczeni na łóżku Kevina, blondyn westchnął ciężko mówiąc.
-Trzeba powiedzieć Aleksowi, żeby znalazł nam inne lokum. No, to przecież masakra takiemu połamanemu tutaj włazić. Hej, Kevin, zrzuć parę kilo! Wiesz, jaki jesteś ciężki?
Bill westchnął widząc obrażoną minę szatyna. Gdyby Tom powiedział to, jak wchodzili po schodach, Kevin najprawdopodobniej zepchnąłby go w dół.
-Jesteś głodny?- spytał Czarny.
-Chcę serek. Truskawkowy- wyjęczał żałośnie szatyn.
-Chyba ci lepiej- zaśmiał się starszy Coger.
Zakrzewski tylko prychnął.
Osły, pomyślał Bill idąc do kuchni po serek.
Gdy już wręczył jedzenie swojemu bratu, patrzył z dozą litości, jak go wcina. Poszkodowany miał w oczach łzy i wyglądał, jakby nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
-Co tak właściwie się stało?- spytał Tom patrząc uważnie na Kevina.
Chłopak grobowym głosem opowiedział całe zdarzenie. Gdy wspominał o tym, jak demon niszczył jego gitarę, załamał mu się głos. Wcisnął sobie do buzi kolejną porcję serka i kontynuował dopiero po dłuższej chwili.
-Cholera, czyli teraz nasza kolej- westchnął Bill.
-Nasza kolej? Co masz na myśli?- zdumiał się Tom.
-Za pierwszym razem chciały zabić ciebie i mnie. Tego samego dnia napadły na Kevina. Potem, na basenie przyczepiły się tylko do nas. Skoro teraz zaatakowały jego, to chyba na razie będzie miał spokój. Myślę, że teraz będą chciały zaatakować nas.
-Nie byłbym tego taki pewny.
-To tylko teoria.
-Nie znoszę teorii! A w ogóle... Szkoda, że nie możemy skontaktować się z naszymi pomocnikami.
-Pomocnikami? Masz na myśli bestie?
-Tak. Może one będą wiedziały, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Co prawda wiemy, że w starciu z demonami możemy użyć łańcuszków, ale jeżeli to nie wypali? Wypadałoby mieć jakiś plan awaryjny.
-Ja chcę tylko w spokoju studiować. Czy to naprawdę tak wiele?- wtrącił Kevin ze złością.
-Nie rozumiem, czego one od ciebie chcą- powiedział Bill.
-A wiesz, czego chcą od nas?- spytał ironicznie Tom.
-Oj, daj spokój!
Zapadła cisza. Przez chwilę nikt się nie odzywał. Potem Czarny westchnął i spojrzał na szatyna.
-Witaj z powrotem. Wygląda na to, że dopóki nie pozbędziemy się tych potworów, musisz zostać z nami.
Kevin tylko pokręcił głową nie wyrażając swojego zdania, jakby w ogóle nie miał na to sił. Wyglądał bardzo źle. Nawet Tom to zauważył i nie rzucał żadnych głupich dowcipów oraz nie dokuczał mu. Wszyscy czuli powagę sytuacji. To nie były przelewki. Demony dążyły do tego, żeby ich zabić. Wszystkich. I już nie raz były naprawdę blisko, chłopacy tylko cudem unikali śmierci. Zbyt dobrze wiedzieli, że jeżeli szybko czegoś z tym nie zrobią, może to się skończyć tragicznie.
Naprawdę tragicznie.
-Zostajesz jutro w domu, prawda?- zapytał Tom patrząc na Zakrzewskiego.
-Chyba nie mam wyjścia- odparł chłopak kładąc się na łóżku i przymykając oczy.
-W porządku. Może my też zróbmy sobie wolne? To tylko jeden dzień.
-Ok, ale tylko jutro- zgodził się Bill.- Chodźmy spać, jest już środek nocy.
-Wiecie co?- zaczął Tom naburmuszony.- Jak umrę i spotkam tego durnego kawalarza, to mu to wszystko wygarnę! To przecież jakaś paranoja! Od ponad dwóch miesięcy nie byliśmy w domu, ciągle musimy zbywać matkę! Nie możemy nigdzie wyjść w spokoju, bo zaraz coś nas atakuje! To jest chore! Pff!
Bill tylko westchnął ściągając koszulkę i kładąc się spać w samych sportowych spodenkach. Tom jeszcze przez chwilę krążył po pokoju rozbierając się. Gdy wreszcie zgasił światło i się położył, z łóżka Kevina słychać było ciche burknięcie.
-Stary, strasznie bałaganisz.
-Masz coś?- spytał blondyn z irytacją.
Bill zaśmiał się cicho. Tylko Tom mógł się rozbierać w taki sposób, żeby ciuchy porozrzucać po całym pokoju. Do takich rzeczy trzeba po prostu mieć talent.
-No, i z czego się cieszysz? Takie to zabawne?!- warknął starszy Coger do bliźniaka.
-Ale przecież on ma rację.
-Ani słowa, młody, bo się doigrasz!
-Bo...- Czarny nie skończył, bo Tom rzucił w niego butem.- Au!
-Mówiłem, żebyś się zamknął.
-E, tam...
Blondyn prychnął cicho i nic więcej nie powiedział. Bill chwycił buta w rękę i rzucił celując w bliźniaka.
-Au!
Czarny zaśmiał się cicho.
-Potem się z tobą policzę!- zagroził Tom i zapadła cisza.
Bill westchnął nakrywając się kołdrą. Zamknął oczy i w niedługim czasie zasnął.
  
Przez okno do pokoju wpadało światło, tak więc na pewno był już dzień. Tom przymknął powieki i po omacku wyszukał telefonu, który miał pod poduszką. Spojrzał na ekran i przez chwilę jaskrawe światło go oślepiło, a potem dostrzegł godzinę i westchnął.
Dwunasta.
Pora wstać.
Burcząc pod nosem jakieś przekleństwa zwlekł się z łóżka i powędrował do łazienki. Wziął szybki prysznic, po czym poszedł do kuchni i zajrzał do lodówki. Jęknął cicho, kiedy oprócz światła zobaczył... pustkę. No, było mleko.
Skrzywił się biorąc butelkę do ręki i postawił je na blacie zatrzaskując lodówkę. Ruszył do pokoju i podszedł do bliźniaka.
-Bill?- zapytał cicho szarpiąc go za ramię.
Chłopak mlasnął przewracając się na drugi bok.
-Bill? Hej, stary, obudź się!- powiedział potrząsając bratem.
Gdy Czarny ponownie nie zareagował Tom zabrał mu kołdrę, a potem wyciągnął spod głowy poduszkę. Widząc, że Bill nadal śpi, chwycił go za biodro i przeturlał po łóżku tak, że spadł z hukiem na podłogę.
Blondyn śmiejąc się głupio pobiegł szybko do kuchni.
-Tom!- wydarł się młodszy Coger ze złością.
Chłopak tylko roześmiał się jeszcze bardziej widząc głupią minę brata wchodzącego do kuchni.
-Chcesz płatki?- spytał Tom.
-Płatki? A jest coś innego w lodówce?- wymruczał Bill siadając na blacie mebli w kuchni.
-Nom- odparł blondyn z uśmiechem.
-Co?
-Światło.
Blondyn znowu zaczął się śmiać jak wariat.
-Dobra, to chcę płatki.
-Ja też!- zawołał Kevin z pokoju.
-Oo, śpiąca królewna się obudziła- rzucił blondyn.
-Słyszałem!
Ding dong!
-To do nas?- zdziwił się Bill.
Kevin zaspany podszedł do drzwi i otworzył je.
Nagle ktoś z całej siły uderzył chłopaka w twarz i ten upadł z głośnym hukiem na podłogę. Bliźniacy znieruchomieli patrząc na to szeroko rozwartymi oczami. Nim się połapali, co się dzieje, Zakrzewskie wstał i rzucił się z pięściami na napastnika.
Cogerowie ruszyli biegiem w stronę bijących się.
-Bierz Kevina!- polecił blondyn łapiąc napastnika.
-Puść mnie, gówniarzu, bo gorzko tego pożałujesz!- krzyknął.
Udało mu się wyrwać i uderzyć blondyna. Ten zacisnął tylko zęby.
-Niech się pan opanuje!- krzyknął do niego.
Stanął tak, żeby swoich braci mieć za plecami i przygotował się do walki. Facet wyglądał, jakby miał zamiar ich zabić, jednak po chwili jakby się opanował. Coger nie spuszczał z niego czujnego spojrzenia bojąc się, że to tylko taka zagrywka, aby go zmylić.
-Tom!- jęknął Bill.
Blondyn spojrzał na bliźniaka, który przytrzymywał chwiejącego się Kevina. Szatyn wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć.
-Boże!- mruknął starszy Coger.
Zapomniał o nieznajomym i szybko podbiegł do Czarnego chwytając Zakrzewskiego tuż przed tym, jak zaczął osuwać się w dół. Ostrożnie położył go na podłodze.
-Kim pan jest? Czego pan chce?!- spytał Bill patrząc na mężczyznę ze złością.
Facet prychnął rzucając Cogerowi złe spojrzenie i poprawił przekrzywiony krawat. Był ubrany w garnitur.
-Olej go, musimy się zająć Kevinem. Cholera!
Tom zobaczył, że bandaże zaczynają przesiąkać krwią.
-Kevin? Kevin! Stary, obudź się!
-Mięczak!- zaśmiał się sztucznie nieznajomy.
-Zamknij się, kretynie! Nie widzisz, że on jest cały poraniony?!- warknął Bill.
-Co tutaj się znowu dzieje?!- spytał Marek stając w otwartych drzwiach.
Nikt praktycznie nie zwrócił na niego uwagi.
-Bill, przynieś szklankę wody. Kevin! Hej! Mówię do ciebie!- mruczał Tom próbując docucić swojego brata.
Czarny przybiegł z wodą.
-Dowiem się wreszcie, co tutaj się dzieje?- zapytał zirytowany Marek.- Znowu robicie mnóstwo hałasu. Nie tylko wy tutaj mieszkacie!
-Powiedz to temu debilowi, który zaatakował Kevina!- rzucił Tom wściekły.- Nikt nie ma prawa go bić! Oprócz mnie, oczywiście!
-Tobie też się dostanie, gówniarzu! Nie myśl sobie, że ci daruję!- warknął facet robiąc krok w kierunku klęczącego blondyna.
Bill automatycznie zasłonił ich sobą. Marek po chwili dołączył do Czarnego.
-O co panu chodzi?- zapytał.
-Niech sami powiedzą!
-Nie mam pojęcia, kim ty, do cholery, jesteś!- wściekł się Tom.
Zobaczył, że szatyn powoli otwiera oczy i odetchnął z ulgą.
-Gdzie jest ten...- zaczął Kevin próbując się podnieść.
-Spokojnie- mruknął blondyn sadzając brata na podłodze.- Masz, wypij.
Zakrzewski posłusznie chwycił szklankę. Ręka mu się mocno trzęsła, jednak z cichym westchnieniem wypił całą zawartość naczynia.
-Więc? Co przeskrobaliście?- zapytał Marek patrząc na chłopaków.
-Nie wiemy, kim on jest!- syknął Kevin mierząc mężczyznę wściekłym wzrokiem.
-Nazywam się Oliwer Kostrzewa!- warknął facet.
-Kostrzewa?!- wykrzyknęli chłopcy.
Spojrzeli po sobie. Tom miał dziwne wrażenie, że już wie, o co chodzi.
-Zaczyna świtać?!- zaśmiał się głupio mężczyzna.
-Nic nie usprawiedliwia pana ataku na nas. Gdybym chciał, mógłbym pana teraz zaskarżyć. To była napaść i to jeszcze na moim terenie!- powiedział zimno Zakrzewski.
-Nie groź mi, gówniarzu! Mogę was pozwać do sądu za znęcanie się nad moją córką!
Kevin prychnął.
-Chyba sobie kpisz! A zresztą, proszę bardzo! Nie ma żadnych świadków, bez względu na to, czy coś przeskrobaliśmy, czy nie. A jeśli kogoś podstawisz, szybko się z nim policzę. To nie jest średniowiecze, gdzie przechodziły takie przekręty. A przynajmniej nie ze mną.
-Jesteś pewny?- spytał Bill.
-Jasne. Znam wszystkie kodeksy prawne i wszystkie te inny bzdety. Ten facet nic na nas nie ma, tylko zeznania swojej córeczki. Nic nam nie zrobią, a przynajmniej nie za taką błahostkę. Co innego, gdyby to było coś poważnego, jak na przykład pobicie. To już zupełnie inna sprawa. W takim wypadku mogę sobie zażądać odszkodowania, a ten baran musi mi je zapłacić.
-Ty…- zaczął mężczyzna, ale Marek mu przerwał.
-Dość już pan wyrządził szkód! Proszę sobie po prostu stąd iść, inaczej wezwę policję!
Napastnik spojrzał na nich ze złością.
-Jeszcze mi za to zapłacicie! To nie koniec!- warknął, po czym wyszedł mocno trzaskając drzwiami.
Tom odetchnął cicho.
-Hej, co tak śmierdzi?- zapytał Bill pociągając nosem.
Blondyn powąchał i poczuł smród spalenizny.
-Pilnujesz mleko?- spytał głupio Kevin.
-O, cholera!- krzyknął starszy Coger biegnąc pędem do kuchni.
Szybko wyłączył gaz, po czym przez ścierkę chwycił gorący garnek i wrzucił go pod kran. Puścił wodę i westchnął, kiedy naczynie zaczęło parować.
-Stary, spaliłeś garnek!- zaśmiał się Kevin.
-Ale smród!- westchnął Czarny.
-Nikt cię nie nauczył, że w takich garnkach nie gotuje się mleka?
-Proszę bardzo, nabijajcie się!- rzucił Tom strzelając focha.- Ciekawe tylko, kto teraz pójdzie do sklepu? Nie ma nic innego do jedzenia.
Marek pokręcił głową.
-Jesteście niemożliwi. Przestańcie wreszcie pakować się w kłopoty. Jak magnes przyciągacie nieszczęścia, wszyscy. Ma być spokój, bo pozabijam. Jasne?
Chłopcy zgodnie pokiwali głowami. Gdy tylko mężczyzna zamknął za sobą drzwi, cała trójka jak jeden mąż pokazała sąsiadowi środkowy palec. Gdy zorientowali się, co zrobili, znieruchomieli i spojrzeli niepewnie na siebie. Przez krótką chwilę panowała cisza, a potem parsknęli zgodnym śmiechem.
-Odezwały się w nas geny po starym- rzekł Kevin gramoląc się z podłogi.
Bliźniacy pokręcili tylko głowami z uśmiechem na ustach.
-Dobra, ale my dalej nie mamy co jeść- westchnął Tom.
-Ty myślisz tylko o jedzeniu- mruknął szatyn siadając w kuchni przy stole.
-Bo jestem głodny, to takie dziwne? Więc w końcu kto idzie? Nie, Bill, ty nie.
-Ale dlaczego?- oburzył się Czarny splatając ręce na piersi.
-Ciebie zabrać do sklepu to gorzej niż z babą.
-Wypraszam sobie! Nie zastanawiam się pół godziny nad każdą rzeczą, po prostu biorę to, co trzeba, i już- bronił się chłopak.
-To i tak nie jest najlepszy pomysł. Zanim wrócisz, umrzemy z głodu.
-Więc w takim razie ty idziesz- zarządził Kevin.
-Dobra, to idzie Bill- rzucił blondyn wciskając bratu pieniądze i popychając go w stronę drzwi.
-Ale…- zaczął Czarny, ale Tom nie dał mu powiedzieć.
-Nie zapomnij o maśle orzechowym i pod żadnym pozorem nie bierz oszukanej szynki.
-No, i pamiętaj o serkach truskawkowych- dorzucił Kevin.- I piwie.
-Ale…
-Dajesz, młody!
Bill spojrzał na braci z politowaniem, po czym ubrał buty i kurtkę i wyszedł burcząc coś pod nosem.
Tom uśmiechnął się głupio i spojrzał na szatyna.
-No, to co robimy?

***
Rozdział niesprawdzony.
Do końca Granic został jeden rozdział i epilog, a Twarzą w twarz nadal w pieluchach:/ Tragedia jakaś.
Pozdrawiam!

6 komentarzy:

  1. Obsesjo.. ja błagam ;cc Daj do granic jakąś kolejną część.. Ja nie wiem jak to zrobiłaś.. Ale naprawdę wspaniałe opowiadanie, żadnego innego tak bardzo nie doceniałam jak tego. ono naprawdę jest cudnie.. Baaardzo..
    Proszę Cię zrób to dla wszystkich fanów tego opka <3 Jest genialne, codziennie czytam po jakiś rodział jego..
    Pozdrawiam i weny życzę <3 Kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiałam się z rozmowy o lodówce. Jak zawsze świetny rozdział.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z KiroBilla... napisz drugi tom Granic :c to jest najcudowniejsze opowiadanie <3
    Pozdrawiam i dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak! Ja też chcę drogi tom Granic! Jest cudowne <3
    Co do tego rozdziału, to też bardzo fajny. Może Tom tak wreszcie przestanie dokuczać Kevinowi? Może się w końcu polubią? Skoro i tak muszą razem mieszkać...
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz... Dużo się dzieje, to fajnie. Uwielbiam 'Cię' czytać. Ale trochę mnie już nudzi, że to już 15 odcinek a my dalej nic nie wiemy.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie do końca wiem dlaczego ale co chwilę wybuchałam śmiechem o.O iKa. ma trochę racji... Nadal nic nie wiadomo... Ale wierzę że już nie długo akcja się bardziej rozwinie ;) jedyne co postępuje na przód to relacje bliźniaków i Kevina :D Pozdrawi cieplutko i życzę weny kochana :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)