To raczej nie był dobry
pomysł, pomyślał Tom.
On i Gus już od
jakiegoś czasu umawiali się i grali razem po szkole, zwłaszcza kiedy Bill
obrażał się na Toma i ten miał wolny dzień, bo Billowi tak szybko nie
przechodziło. W końcu postanowił spytać Hagena, czy jednak nie zechciałby z
nimi grać, a on zaskakująco szybko się zgodził. Zaczął też dziwnie przyglądać
się Dredziarzowi, co było niezwykle krepujące, nawet dla niego. Tom nie miał
pojęcia, o co chodzi temu walniętemu basiście, ale wolał w to nie wnikać.
Okazało się, że
całkiem dobrze potrafią się zgrać i popołudnia w garażu Gusa stały się
prawdziwą radością. Grali całymi godzinami, czerpiąc z melodii ułożonych przez
Toma. Pewnego dnia doszli jednak do wniosku, że potrzebują wokalisty. Tom
śpiewał, ale nie było szans, żeby odważył się zaśpiewać przez większą
publicznością. Nie czuł się też w tym dobrze. Gus i Hagen zgodzili się, że oni
nadają się tylko do chórków, więc powstał problem, którego nie mogli rozwiązać.
Szczęście – lub nie –
dopisało im po kilku dniach, kiedy podszedł do nich jakiś chłopak i powiedział,
że on może śpiewać.
Ale nie mógł.
Bo wył.
Tom miał ochotę
podbiec do niego i zwyczajnie wyrwać mu mikrofon z ręki. To, co tworzył ten
koleś, było tak okropne, że pewnie nawet wszystkie szczury pouciekały.
Najbardziej wkurzało go to, że tym razem wziął ze sobą Billa, żeby móc się
pochwalić, jak zajebiście grają, a ten kurdupel z przerośniętym ego wszystko
zepsuł, bo Bill siedział na głośniku i śmiał się w najlepsze.
Kiedy musieli
przerwać, bo ich „wokalista” pogubił się w tekście, Bill wkroczył do akcji.
Zeskoczył z głośnika, podszedł do niego i wyrwał mu mikrofon z ręki.
– Wypad – rzekł
spokojnie. – Jeszcze jedna tak zjebana piosenka i rozważę bycie głuchym. Też
zauważyłeś, że nawet wszystkie insekty stąd uciekły?
– Ja…
– Won!
Chłopak chciał
zaprotestować, ale Bill zwyczajnie wypchnął go za drzwi i zatrzasnął je za nim
z hukiem.
– Dobra. To skoro
pozbyliśmy się tego palanta, pozwólcie, że mistrz wam pokaże, jak to się robi.
Zagrajcie tę drugą melodię i słuchajcie uważnie tekstu, bo wasz to totalny
gniot.
– Nie rządź się tu
zbytnio, księżniczko – bąknął Hagen. – To nie twój garaż.
– Twój też nie, więc
shut up. A teraz grajcie, nie mam całego dnia.
– Ty mały, wredny… –
zaczął Tom pod nosem, ale nie skończył, bo Gus już wygrywał rytm i to chyba
tylko dla świętego spokoju.
– Das Fenster öffnet sich nicht mehr…
Tom i Hagen spojrzeli
na siebie najpierw zdziwieni, a potem zupełnie zszokowani, kiedy Bill śpiewał
swój własny tekst i to tak czysto, jak nigdy by się po nim nie spodziewali.
Miał przyjemny dla ucha głos i wyraźnie nie krępował się śpiewać. Były osoby,
które nawet przy jednej osobie się krępowały, a on był w swoim świecie.
Gdy skończyli,
odwrócił się do nich z uniesioną brwią.
– Coś jeszcze masz do
powiedzenia, Hagen?
– Tak – warknął
chłopak – gdyby mój bas nie był taki cenny, rozpieprzyłbym go na twoim pustym
łbie.
Bill prychnął tylko.
– To co? – zapytał. –
Jestem przyjęty?
– Musimy to przegadać
– rzekł Georg mało dyplomatycznie, bo fakt był taki, że właściwie nie było na
czym się zastanawiać. Tom nie był pewny, czy ma się cieszyć, że Bill będzie
wokalistą, czy nie. Ogółem dobrze im się układało i tak dalej, ale Bill bardzo
lubił się rządzić, a on nie był osobą, która pozwalałaby sobą bez przerwy
dyrygować. Miał jednak nadzieję, że chłopaki pomogą mu trochę utemperować te
czupiradło i stworzą naprawdę dobry zespół.
Bill westchnął tylko.
Wyłączył mikrofon i wyciągnął telefon, coś na nim sprawdzając.
– Dajcie mi znać jak
podejmiecie decyzję – powiedział, rzucając Dredziarzowi mikrofon i kierując się
do drzwi.
– Aee… gdzie ty
idziesz? – spytał Hagen z lekkim strachem w głosie. Chyba nawet nie zdawał
sobie sprawy, że tak to zabrzmiało.
– Mam sesję
fotograficzną, za godzinę muszę być w studio.
– Mieliśmy iść na
pizzę – powiedział Tom.
Bill wzruszył
ramionami.
– Macie ważną sprawę
do przedyskutowania, nie będę wam przeszkadzał.
I wyszedł.
– Ale…
Gustav zaśmiał się
tylko.
– Co jest takie
zabawne? – warknął Hagen.
– Wasze miny – odparł
spokojnie chłopak. Chyba czuł się coraz lepiej w ich towarzystwie i coraz
lepiej pozwalał się poznać. – Serio, zajebiste.
– Gustav?
Cała trójka jak na
komendę spojrzała na drzwi, gdzie stała matka chłopaka.
– Tak, mamo? – spytał
blondyn.
– Przyniosłam dla
ciebie i twoich kolegów po kawałku placka i herbatę – powiedziała z tak
szerokim uśmiechem, że Tom miał wrażenie, że widzi jej trzonowe. Postawiła tacę
blisko Hagena, który spojrzał tęsknie na pysznie pachnące i najwyraźniej
jeszcze ciepłe ciasto.
– Gustav nigdy nie
zapraszał do domu żadnych kolegów ani koleżanek i…
– Mamo! – jęknął
chłopak, czerwieniąc się ze wstydu.
– Po prostu się
cieszę, że znalazłeś sobie przyjaciół, kochanie – powiedziała, patrząc na syna z czułością.
– Mamo po raz drugi…
Przestań. Robisz mi obciach.
– Już tam od razu obciach.
Ale dobrze, już sobie idę. Nie będę wam przeszkadzać. Który z was tak ładnie
przed chwilą śpiewał?
– Właśnie wyszedł…
– No, nic, poznam go
innym razem. Wcinajcie i dajcie znać, jeśli będziecie mieli ochotę na więcej.
Gdy tylko kobieta
wyszła, Hagen nachylił się nad talerzykiem z ciastem i spojrzał na niego
podejrzliwie, po czym uśmiechnął się cwaniacko.
– Gustav z „niczego”
tak nie wygląda, więc… – nie dokończył, wpychając sobie do ust spory kawałek
ciasta. – Mhm. Chycha!
– Jesteś obrzydliwy –
mruknął Tom, po czym sam wziął swój kawałek, przeczuwając, że jeśli szybko tego
nie zrobi, to ciasto skończy w żołądku kogoś innego.
– Serio dobre –
przyznał, uśmiechając się do Gustava.
Blondyn odwzajemnił
gest.
– Moja mama bardzo
dobrze gotuje i piecze.
– Widać – rzucił
Hagen, patrząc wymownie na Gustava. Tom zdzielił go przez łeb tak, że długie
włosy zakryły Georg’owi całą twarz. – Hej!
– Trochę kultury –
rzekł Tom. – Rety, jesteś w gościach. Twój stary nawet takich podstaw nie był w
stanie cię nauczyć?
– Od mojego staruszka
to ty się odczep, dobra? Wcale nie jest taki zły!
– Bo oddał ci bas? Daj
spokój! Takiego chama już dawno nie spotkałem.
– Phie! Gadaj sobie co
chcesz, mam to gdzieś! O niczym nie masz pojęcia i… Ekhem! – zaczął kasłać,
kiedy Gustav wepchnął mu swój kawałek ciasta do ust.
– Spokój, co? Gramy
dalej?
– Jak śmiesz…?! –
pienił się Hagen, patrząc na blondyna ze złością.
– Usta nie są ci
potrzebne przy graniu na basie – zauważył Tom, przewieszając sobie przez ramię
pasek gitary. – Co teraz gramy?
– Chuje – burknął
Georg, żując ciasto.
– Bill sobie poszedł i
trochę lipa. Skoro już mamy kogoś, kto śpiewa, to moglibyśmy normalnie ćwiczyć…
A tu wyszło jak zwykle.
– Co to w ogóle za
sesje? – zapytał Hagen, rozsiadając się na głośniku i dostrajając bas.
– Reklamuje markową
odzież. Widziałem go w kilku katalogach, które kupiła moja mama. Robią tam z
niego babę i w ogóle.
– Tom… – zaczął Gustav
nieśmiało.
– Hm?
– Wy kręcicie ze sobą,
prawda?
Dredziarz się
zarumienił, ale skinął niemrawo głową.
– Serio? – jęknął
Hagen. – Ale jak dostanie okres, to daj mi znać. Okropna z niego maruda,
zauważyłeś?
– Największa jędza na
świecie go nie przebije, kiedy ma zły humor – potwierdził Dredziarz. Musiał
jednak przyznać, że te humorki i cięte riposty to jedne z rzeczy, które tak
bardzo go kręciły. Wcześniej nigdy by siebie nie podejrzewał o taki masochizm.
– Przeleć go szybko to
się ogarnie.
Rumieńce Toma były tak
wyraziste, że chłopacy wybuchli śmiechem.
– Ale zabawne! Któryś
z was w ogóle uprawiał seks, że mi tu takie rady dajecie?! Eksperci się
znaleźli!
– Właściwie to… –
zaczął Hagen, ale Gustav od razu mu przerwał.
– Nie kłam. Nawet
żadnej dziewczyny jeszcze nie pocałowałeś.
Hagen spojrzał na
niego z czerwonymi z oburzenia policzkami.
– Pocałowałem!
– Kiedy niby? – spytał
Gustav z lekką kpiną. – Dziewczyny z mojej klasy podejrzewają, że jesteś gejem,
bo wysyłają ci tyle sygnałów, a ty nic.
– ALE JA POCAŁOWAŁEM
DZIEWCZYNĘ!
– Kiedy?
Hagen westchnął i
burknął.
– W pierwszej klasie
podstawówki.
Gustav i Tom spojrzeli
na siebie, po czym wybuchli głośnym śmiechem. Oczy Toma aż zaczęły łzawić,
kiedy to usłyszał. Zgiął się wpół i jakoś tak nie potrafił wyprostować.
– No i czego się
śmiejecie?! – warknął Georg. Przez chwilę naprawdę rozważał, czy jest w stanie
poświęcić swój bas i tak nim walnąć Toma i Gustava, żeby chociaż jednego z nich
zabić.
Gustav i Tom ponownie
na siebie spojrzeli i ponownie zaczęli się śmiać. Georg westchnął tylko i
obrócił się do nich plecami, zabierając talerz, na którym był jeszcze jeden
kawałek ciasta. Skoro jednak Billa nie było, a oni się z niego śmiali, jak
najbardziej mu się należało.
Sukinkoty, pomyślał z
irytacją. Chyba nie musieli się z niego śmiać aż tak długo.
Bardziej jednak
niepokoiło go coś innego. Skoro Tom i Bill ze sobą kręcą, a jego przypuszczenia
są prawdziwe… Aż zadrżał na myśl o tym. Co, jeśli ma rację i oni naprawdę są
braćmi? Przecież w takim wypadku to by było kazirodztwo! Co jednak miał z tym
zrobić? Jego ojciec nie chciał puścić pary z ust. Rozważał jeszcze włamanie się
do szkoły i przejrzenie akt Kaulitzów, ale wcześniej nie myślał o tym zbyt
poważnie. Teraz jednak, gdy sytuacja między chłopakami tak drastycznie się
zmieniła, musi jak najszybciej dowiedzieć się prawdy. Miał nadzieję, że tylko
sobie to wszystko uroił, bo nawet nie chciał sobie wyobrażać, co się stanie,
jeśli oni naprawdę są bliźniakami. To, co uznał za podobieństwo, mogło być
przecież zupełnie przypadkowe. Na świecie jest około dziewiętnaście milionów
ludzi, którzy urodzili się pierwszego września. No i fakt, że mieli brązowe
oczy. Z tych urodzonych tego dnia na pewno było tysiące z brązowymi oczami. W tych
tysiącach na pewno znalazł się chociaż tysiąc, który mógł mieć podobne głosy i
zakorzeniony wegetarianizm. Czy jednak to oznaczało, że ci ludzie potrafią tak
dokładnie się zsynchronizować jak Bill i Tom?
Nie wiedział, ale miał
zamiar się tego dowiedzieć.
– Obraziłeś się? –
spytał Gustav.
Hagen spojrzał na
niego, marszcząc brwi. A gdyby tak…
– Nie – odparł dumnie.
– Po prostu myślę. To zajęcie jest wam obce, więc nie sądzę, że zrozumiecie.
– Uważaj, żeby mózg ci
się nie przegrzał od tego nadmiernego myślenia – rzucił Tom. – I fakaj się.
Gustav tylko
westchnął.
– To co? Gramy dalej?
Ćwiczyli jeszcze około
godzinę, a potem postanowili skończyć. Tom się pożegnał i poszedł, za to Hagen
się wyraźnie ociągał.
– Mamy do pogadania,
kolego – mruknął, łapiąc Gustava za kaptur i ciągnąc go w kąt garażu, w razie
gdyby Tom wrócił. – Potrzebuję twojej pomocy.
– Pomocy? – zdziwił
się Gustav, poprawiając okulary. – A niby po co?
– Szczerze? Muszę się
włamać do szkoły.
– Co? Po co niby?
Przecież twój stary jest dyrektorem i…
– Zamknij się i
posłuchaj. Tom i Bill za dobrze się zaczęli dogadywać, nie sądzisz?
– Przecież cały czas się
kłócą.
– Nie zachowują się
jak normalni ludzie.
– A co? Masz ich za
kosmitów? W szkole nic na ten temat nie znajdziesz.
Hagen spojrzał na
blondyna z irytacją.
– Strasznie
wyszczekany się zrobiłeś, odkąd zacząłeś się z nimi zadawać. Ale do rzeczy. To
wszystko jest dla mnie podejrzane.
– Nie możesz po prostu
spytać ojca?
– O to właśnie chodzi,
że nabrał wody w usta. Zawsze mi mówił takie rzeczy, bo wiedział, że nikomu nie
powtórzę. Tym razem jednak kompletnie mnie zlał i powiedział, że oszalałem. Za
bardzo się denerwował, kiedy go o to zapytałem. Coś tutaj śmierdzi. Mój ojciec
trzyma w swoim gabinecie w szkole teczki, gdzie są jego własnoręczne notatki na
temat uczniów. Chcę sprawdzić, czy nie napisał czegoś o nich.
– To szaleństwo!
Równie dobrze nic tam może nie być.
– Ale też może.
– Nigdzie nie idę.
– Pomyśl, co będzie,
jeśli mam rację, a oni się ze sobą prześpią? Chcesz być za to odpowiedzialny?
– Przecież to nie moja
sprawa – mruknął Gustav.
– Tak, ale wiesz o
moich podejrzeniach i jeśli mam rację, będziesz tak samo winny jak wszyscy, że
tego nie powstrzymałeś.
Gustav westchnął.
– Twój stary mnie
wykopie, jeśli odwalę taki numer.
– Tylko, jeśli nas
złapią. A tak się składa, że zamierzam zabrać ojcu klucze do szkoły. I wiem,
jak wyłączyć alarm, żeby nie nakryła nas policja.
– To szaleństwo.
Hagen wywrócił oczami.
– Tylko na chwilkę.
Rozejrzymy się i spadamy. Jeśli ze mną pójdziesz, pomogę ci z matmą.
– Czemu mam iść z
tobą?
– Ktoś musi stać na
czatach, żebym w spokoju mógł szukać.
– Oszalałeś.
– Okaże się, jak już
wszystkiego się dowiemy. Wchodzisz w to?
Gustav westchnął
ciężko. Hagen od początku niezbyt go lubił i w sumie to chyba była jego jedyna
szansa, żeby jakoś zapunktować u tego chłopaka. Nie, żeby Hagen kogokolwiek
lubił, ale fajnie byłoby mieć jeszcze jednego przyjaciela.
Mając nadzieję, że nie
będzie tego żałował, skinął niemrawo głową.
– Kiedy chcesz to
zrobić? – spytał.
– Dzisiaj w nocy,
oczywiście. Ale się jeszcze okaże, czy dam radę zwinąć ojcu klucze. Odezwę się
do ciebie.
– No, dobra…
– Jak sesja?
Tom siedział przy
biurku i klikał coś na komputerze, szukając jakiegoś dobrego filmu. W drugiej
ręce trzymał telefon i cieszył się jak głupi (chociaż nigdy by się do tego nie
przyznał), gadając z Billem przez telefon.
– Męcząca – oparł
Bill. – Ostatnio pokłóciłem się z takim jednym głupkiem i teraz strasznie
ostrożnie do mnie podchodzili. Zupełnie, jakbym miał ich pogryźć. Ale ogółem
było w porządku. Zaprosili mnie na jakiś zjazd nudziarzy, ale mam zamiar
odmówić. Nie znoszę tych sztywnych przyjęć.
– Nie może być aż tak
źle.
– A jednak. A co z
waszą decyzją? Jestem w zespole?
Ton Billa jasno
sugerował, że w sumie pyta tylko dla zasady, bo jest tego absolutnie pewny. Tom
miał ochotę trochę go podrażnić, ale dał sobie spokój.
– Taa… ale tylko pod
warunkiem, że nie będziesz się rządził.
– Oczywiście, że będę.
W końcu mam najcięższą robotę.
– Zobaczymy.
– No, zobaczymy!
Niewdzięcznicy! Za pozbycie się tamtego palanta powinniście mnie po tyłku z
wdzięczności całować.
– Mogę cię po tyłku
całować, ale z całkiem innego powodu.
Bill zaśmiał się.
– Nie chrzań.
– Nie chrzanię.
– Chrzanisz.
– Nie.
– Nie zamierzam się z
tobą spierać na tak dziecinny temat.
– Sam zacząłeś.
– Pff.
Tom uśmiechnął się
tylko.
– Wysłałbyś mi lepiej
kilka gorących fotek, żebym miał na co patrzeć.
– Możesz sobie robić
dobrze, po prostu myśląc o mnie.
– A ty już o jednym!
– I ty masz mnie za
babę? – spytał kpiąco Bill. – Zachowujesz się, jakby cię ktoś wykastrował.
– To, że nie gadam na
prawo i lewo takich sprośnych rzeczy, nie oznacza, że ktoś mi od razu jaja
wyciął.
Bill parsknął
śmiechem. Kto by przypuszczał, że tak dobrze będzie im się rozmawiać?
– To bardzo, bardzo,
ale to bardzo zły pomysł – marudził Gustav, kiedy szli o północy w kierunku
szkoły. – Naprawdę ci nie powie, jak po prostu go zapytasz?
– Naprawdę. Przestań
marudzić i się nakręcać! Jak zrobimy tak, jak powiedziałem, nikt nas nie
złapie!
– Mama mnie zabije,
jak wyrzucą nas ze szkoły.
– Jak nie zdasz matmy
to wylecisz z niej tak czy tak.
Gustav westchnął. Było
w tym trochę racji. W sumie to tylko matma i w ogóle, ale nie zamierzam
siedzieć przez ten głupi przedmiot. Wszyscy śmiali by się z niego jeszcze
bardziej niż teraz.
Weszli przez bramkę na
teren szkoły. Georg wiedział, z której strony trzeba przejść, żeby nie chwyciła
ich żadna kamera. Poszperał w kieszeniach za kluczami. Nie było łatwo zabrać
ich z gabinetu ojca. Próbował kilka razy i w końcu zdecydował się dosypać mu
trochę środków przeczyszczających do zupy. Nie znosił warzywnej i nie zamierzał
jej jeść, tak więc nie było obaw, że też go popędzi do łazienki. Kiedy jego
ojciec wystrzelił jak z procy do toalety, on szybko poszedł do gabinetu i
zabrał klucze. Zastanawiał się nawet, czy nie dorobić sobie własnego, ale potem
doszedł do wniosku, że po co? Gdyby ktoś się o tym dowiedział, miałby nie lada
kłopoty. A tak? Przechytrzył swojego staruszka i spokojnie mógł sobie wejść do
szkoły tak, żeby nikt o tym nie wiedział.
Wyłączył alarm i
otworzył tylne wejście. Postanowił, że wejdą do środka przez kotłownię, bo tak
część szkoły jest mniej okamerowana. Obaj założyli bluzy z dużymi kapturami i
na to jeszcze czapki, żeby nie było widać twarzy.
– Dobra. Ja idę, a ty
pilnuj tego korytarza. Nie sądzę, żeby ktoś się pokapował, ale jeśli tak, to
daj mi znać. Będziemy cały czas w kontakcie – rzekł Georg, wkładając słuchawki
w uszy.
– Mam nadzieję, że
dzwonimy na twój koszt? Bo ja jestem spłukany.
Hagen wywrócił oczami,
ale posłusznie wybrał numer kolegi. Kiedy Gustav zaakceptował połączenie, Hagen
pospiesznie poszedł do gabinetu swojego ojca. Sam się trochę cykał, że go złapią.
Nie byłoby im się łatwo wtedy wytłumaczyć. Nic nie mówił przy Gustavie, bo ten
to już chyba całkiem zawału by dostał. By osrany po pachy, że ktoś ich
przyłapie. Na samą myśl o tym Hagenowi chciało się śmiać.
Gdy dotarł do gabinetu
dyrektora, bez problemu go otworzył drugim kluczem, który był razem z tymi od
szkoły. Wszedł po cichu do środka i rozejrzał się uważnie.
Znalezienie tych
słynnych teczek nie było łatwe, ale w końcu się udało.
– Masz? – spytał
Gustav w słuchawce.
– Mam teczki, teraz
szukam czegoś o Kaulitzach. Czysto?
– Chyba tak…
– Chyba? – zdziwił się
Hagen, przeglądając notatki swojego ojca. Rety, że też musiał tak bazgrać!
– Wydawało mi się, że
słyszałem jakieś głosy. Ale to chyba tylko moja wyobraźnia.
– Głosy? Nie możliwe,
to byłby zbyt duży zbieg okoliczności. Cholera…
– Co?
– Nigdzie nie ma o
nich nawet wzmianki. To cholernie dziwne! Serio, coś mi tu nie gra.
– Georg…
– Co?
– Tutaj serio ktoś
idzie…
– CO?!
– Spadam stąd… Zaraz
tu przyjdą.
– Schowaj się gdzieś,
a potem mi powiesz, kto to jest.
Gustav z sercem w
gardle nacisnął klamkę i schował się w toalecie dla dziewczyn. Jego serce
waliło jak oszalałe, ale teraz już był pewny. Nie wydawało mu się, że słyszy
głosy. W szkole naprawdę ktoś był.
Już po mnie, pomyślał
przerażony. Ojciec mnie zabije jak mnie wyrzucą ze szkoły.
– Chce mi się szczać.
O, tu jest jakaś łazienka.
Gdy Gustav to
usłyszał, też zachciało mu się sikać z przerażenia.
– To babska toaleta.
– Co za różnica?
Nikogo tutaj nie ma.
Ktoś nacisnął klamkę.
Gustav cofnął się o krok, nie wiedząc, co zrobić.
– Zaraz będzie jeszcze
jedna i to dla facetów. To wstyd szczać w babskiej łazience.
– Chyba kpisz – odparł
głos. – Jak chce się sikać to co za różnica?
– Zamknijcie się obaj,
nie mogę się skupić.
Ktoś puścił klamkę.
– Właśnie.
– Dobra, to gdzie jest
ta sala komputerowa?
Kroki powoli zaczęły
się oddalać.
– Na samej górze.
Trzecie piętro.
– Nie będzie łatwo
tego znieść.
– Damy radę. A teraz
ruchy, zanim ktoś nas złapie. Żadnego więcej skoku z wami nie robię! Amatorzy!
– Sam jesteś amator.
– Słyszałeś? – spytał
cicho Gustav.
– Tak. Dasz radę wyjść
ze szkoły, żeby cię nie zobaczyli?
– Chyba tak. Poszli na
górę, więc nie powinno być problemu.
– Odczekaj chwilę i
wyjdź. Ja też już idę. Spotkamy się przy wyjściu, dobra?
– A jeśli mają kogoś
na czatach tak jak my?
– Zaraz się dowiemy.
– Dobra, wychodzę.
Gustav przełknął
ciężko ślinę i wyszedł ze swojej kryjówki. Starając się nie robić hałasu,
poszedł szybo do wyjścia. Zahaczył raz nogą o kosz na śmierci i go przewrócił,
ale nawet jeśli ktoś to usłyszał, to on już wybiegał na dwór.
Hagen już na niego
czekał, pochylając się nad jednym z nieprzytomnych napastników.
– Skąd wziąłeś
szpadel? – spytał zdumiony blondyn, widząc, co Georg trzyma w rękach.
– Woźny zawsze
zapomina pochować narzędzia po pracy. Ojciec od lat się o to piekli.
– Spadajmy stąd, zanim
nas złapią.
– Masz rację.
Zadzwonię lepiej na policję.
Pospiesznie opuścili
teren szkoły, dzwoniąc po gliny. Zgłosili to anonimowo i schowali się w
krzakach, czekając, aż policja przyjedzie. Kiedy już tak się stało i zobaczyli,
że przestępcy zostali złapani, odczekali trochę, a potem poszli do domu
Gustava. Georg miał dzisiaj u niego nocować.
– Znalazłeś coś? –spytał Gustav, ciesząc się, że ma to już za
sobą.
Hagen pokręcił
przecząco głową, wzdychając.
– Nie, nie było tak o
nich nawet słowa. Ale to tylko jeszcze bardziej dowodzi, że coś jest nie tak.
– Wątpię. Chyba po
prostu ci się wydaje.
– Mam nadzieję, bo
jeśli nie, to dopiero będzie się działo.
Gustav nie mógł się z
tym nie zgodzić. Wątpił, żeby Toma i Billa mogły łączyć więzy krwi, ale jeśli
tak, to nawet nie chciał sobie wyobrażać, co potem.
– Słyszeliście? –
spytał podekscytowany Bill, kiedy siedzieli razem na schodach na długiej
przerwie. – Ktoś chciał okraść salę komputerową, ale policja dostała o tym
anonimowe zgłoszenie i wszystkich złapano. Ciekawe, kto to był?
Tom tylko wzruszył
ramionami, gryząc zawzięcie swoje jabłko i gładząc ukradkiem Billa po kolanie.
Gustav uśmiechnął się jedynie nieśmiało, a Hagen wywrócił oczami.
– Co za różnica? –
spytał. – Ważne, że nic nie ukradli.
– Ja tak się z tego
zbytnio nie cieszę – mruknął Bill. – Nie
znoszę tego faceta od technologii informacyjnej. Nic u niego nie rozumiem.
– Miło mi to słyszeć,
panie Kaulitz – powiedział nauczyciel od TI, który akurat schodził po schodach.
Bill się lekko zarumienił, ale nauczyciel wyglądał, jakby nie przejął się jego
opinią. Spojrzał na trzymane przez niego pudełko z sałatką warzywną. –
Smacznego.
I odszedł.
Chłopacy wybuchli
śmiechem, widząc niemrawą minę Czarnego. Ręka Toma przesunęła się ukradkiem na
szczupłą łydkę Billa. Gustav i Georg dobrze to widzieli, ale dopóki nie istniał
żaden dowód na pokrewieństwo tej dwójki, nie było powodów do zmartwień.
Georg jednak wciąż nie
był przekonany i czuł, że coś musi być w
tym, że ojciec milczy.
Miał tylko nadzieje,
że to nie będzie nic złego.
***
Ha! Nie spodziewaliście się tego, co?:)
Co prawda Mikołajki były wczoraj, ale co tam. Rozdział wstawiam dzisiaj. Jest dość długi, nie sądzicie? Co prawda nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny, ale bądźcie dobrej myśli. Może na święta się jakiś zapląta?;)
Ten jest niesprawdzony, bo nie mam sił go czytać. Nie powinien mieć jednak zbyt wielu błędów.
Pozdrawiam!
Cudo *-*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Czytam je od początku. Kocham <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam. Czekam na następna notkę. Jesteś najlepsza ^_~
OdpowiedzUsuńCzekam ma now od dawna. Doczekałam się. Świetnie piszesz, jesteś cudowna. Po prostu cię uwielbiam. Każdy cię uwielbia. Czekam na następny rozdział. Mam nadzieje że pojawi się niedługo. Fajnie by było gdyby pojawiały się przynajmniej 2 rozdziały tego opowiadania na miesiąc. Jeszcze raz pozdrawiam <3 Twoja wierna czytelniczka Rox.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Rox. Przynajmniej 2 notki na miesiąc i było by cudownie ^_^ Czytałam wszystkie twoje opowiadania i wszystkie są cudowne. Czekam! Czekam! Czekam!
OdpowiedzUsuńjest dobrze ;)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to opowiadanie może być dodawane jak najczęściej. Jest cudowne. :) pisz szybko co dalej. :-D
OdpowiedzUsuńhaha świetna końcówka ;)
OdpowiedzUsuńTo się nazywa niespodzianka:D Piszesz tak cudownie i przy tym nie infantylnie. Ideał normalnie, a te dialogi? Uśmiałam się, prawdziwi faceci^^-uwielbiam takie przekomarzanie. I te delikatne gesty, dotyk. Ale proszę, pisz częściej.
OdpowiedzUsuńE.
Hej :-) pierwszy raz komentuję, to się przywitam, więc... witam;-)
OdpowiedzUsuńWspaniała niespodzianka, rozdział cudny. Ale przez Ciebie mam uwagę, bo czytałam to na PP i jak walnęła ś tym Billowym okresem, to wybuchnęła m takim śmiechem, że... no, wesoło było :-p
I tak w ogóle, to zobowiązuję się do skomentowania każdego odcinka Granic, Czernego i TwT. W bliżej nieokreślonej przyszłości, bo na razie nie mam kompa, a ze smartfona ciężko się pisze. Ale rozdział tak genialny, że się poświęciłam.
I jeszcze zapomniałam o prośbie: czy mogłabyś dodać również Granice na wydaje.pl? Bo często nie mam neta i przeczytam sobie dwa rozdziały i... kaput. Muszę czekać do rana, aż znowu złapie. Byłabym mega wdzięczna.
UsuńKurde, Bill i Tom są tacy słodcy, tak dobrze się dogadują i teraz Georg to zniszczy :( Jestem chora. Wolę, żeby bracia się pieprzyli, niż żeby ktoś im wyznał prawdę xD
OdpowiedzUsuńNo i się doczekałam. Bill po mistrzowsku wywalił tego wyjca z próby. Takiego Bill'a lubię :)
OdpowiedzUsuń