sobota, 7 grudnia 2013

11.Twarzą w twarz

To raczej nie był dobry pomysł, pomyślał Tom.
On i Gus już od jakiegoś czasu umawiali się i grali razem po szkole, zwłaszcza kiedy Bill obrażał się na Toma i ten miał wolny dzień, bo Billowi tak szybko nie przechodziło. W końcu postanowił spytać Hagena, czy jednak nie zechciałby z nimi grać, a on zaskakująco szybko się zgodził. Zaczął też dziwnie przyglądać się Dredziarzowi, co było niezwykle krepujące, nawet dla niego. Tom nie miał pojęcia, o co chodzi temu walniętemu basiście, ale wolał w to nie wnikać.
Okazało się, że całkiem dobrze potrafią się zgrać i popołudnia w garażu Gusa stały się prawdziwą radością. Grali całymi godzinami, czerpiąc z melodii ułożonych przez Toma. Pewnego dnia doszli jednak do wniosku, że potrzebują wokalisty. Tom śpiewał, ale nie było szans, żeby odważył się zaśpiewać przez większą publicznością. Nie czuł się też w tym dobrze. Gus i Hagen zgodzili się, że oni nadają się tylko do chórków, więc powstał problem, którego nie mogli rozwiązać.

Szczęście – lub nie – dopisało im po kilku dniach, kiedy podszedł do nich jakiś chłopak i powiedział, że on może śpiewać.
Ale nie mógł.
Bo wył.
Tom miał ochotę podbiec do niego i zwyczajnie wyrwać mu mikrofon z ręki. To, co tworzył ten koleś, było tak okropne, że pewnie nawet wszystkie szczury pouciekały. Najbardziej wkurzało go to, że tym razem wziął ze sobą Billa, żeby móc się pochwalić, jak zajebiście grają, a ten kurdupel z przerośniętym ego wszystko zepsuł, bo Bill siedział na głośniku i śmiał się w najlepsze.
Kiedy musieli przerwać, bo ich „wokalista” pogubił się w tekście, Bill wkroczył do akcji. Zeskoczył z głośnika, podszedł do niego i wyrwał mu mikrofon z ręki.
– Wypad – rzekł spokojnie. – Jeszcze jedna tak zjebana piosenka i rozważę bycie głuchym. Też zauważyłeś, że nawet wszystkie insekty stąd uciekły?
– Ja…
– Won!
Chłopak chciał zaprotestować, ale Bill zwyczajnie wypchnął go za drzwi i zatrzasnął je za nim z hukiem.
– Dobra. To skoro pozbyliśmy się tego palanta, pozwólcie, że mistrz wam pokaże, jak to się robi. Zagrajcie tę drugą melodię i słuchajcie uważnie tekstu, bo wasz to totalny gniot.
– Nie rządź się tu zbytnio, księżniczko – bąknął Hagen. – To nie twój garaż.
– Twój też nie, więc shut up. A teraz grajcie, nie mam całego dnia.
– Ty mały, wredny… – zaczął Tom pod nosem, ale nie skończył, bo Gus już wygrywał rytm i to chyba tylko dla świętego spokoju.
– Das Fenster öffnet sich nicht mehr…
Tom i Hagen spojrzeli na siebie najpierw zdziwieni, a potem zupełnie zszokowani, kiedy Bill śpiewał swój własny tekst i to tak czysto, jak nigdy by się po nim nie spodziewali. Miał przyjemny dla ucha głos i wyraźnie nie krępował się śpiewać. Były osoby, które nawet przy jednej osobie się krępowały, a on był w swoim świecie.
Gdy skończyli, odwrócił się do nich z uniesioną brwią.
– Coś jeszcze masz do powiedzenia, Hagen?
– Tak – warknął chłopak – gdyby mój bas nie był taki cenny, rozpieprzyłbym go na twoim pustym łbie.
Bill prychnął tylko.
– To co? – zapytał. – Jestem przyjęty?
– Musimy to przegadać – rzekł Georg mało dyplomatycznie, bo fakt był taki, że właściwie nie było na czym się zastanawiać. Tom nie był pewny, czy ma się cieszyć, że Bill będzie wokalistą, czy nie. Ogółem dobrze im się układało i tak dalej, ale Bill bardzo lubił się rządzić, a on nie był osobą, która pozwalałaby sobą bez przerwy dyrygować. Miał jednak nadzieję, że chłopaki pomogą mu trochę utemperować te czupiradło i stworzą naprawdę dobry zespół.
Bill westchnął tylko. Wyłączył mikrofon i wyciągnął telefon, coś na nim sprawdzając.
– Dajcie mi znać jak podejmiecie decyzję – powiedział, rzucając Dredziarzowi mikrofon i kierując się do drzwi.
– Aee… gdzie ty idziesz? – spytał Hagen z lekkim strachem w głosie. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, że tak to zabrzmiało.
– Mam sesję fotograficzną, za godzinę muszę być w studio.
– Mieliśmy iść na pizzę – powiedział Tom.
Bill wzruszył ramionami.
– Macie ważną sprawę do przedyskutowania, nie będę wam przeszkadzał.
I wyszedł.
– Ale…
Gustav zaśmiał się tylko.
– Co jest takie zabawne? – warknął Hagen.
– Wasze miny – odparł spokojnie chłopak. Chyba czuł się coraz lepiej w ich towarzystwie i coraz lepiej pozwalał się poznać. – Serio, zajebiste.
– Gustav?
Cała trójka jak na komendę spojrzała na drzwi, gdzie stała matka chłopaka.
– Tak, mamo? – spytał blondyn.
– Przyniosłam dla ciebie i twoich kolegów po kawałku placka i herbatę – powiedziała z tak szerokim uśmiechem, że Tom miał wrażenie, że widzi jej trzonowe. Postawiła tacę blisko Hagena, który spojrzał tęsknie na pysznie pachnące i najwyraźniej jeszcze ciepłe ciasto.
– Gustav nigdy nie zapraszał do domu żadnych kolegów ani koleżanek i…
– Mamo! – jęknął chłopak, czerwieniąc się ze wstydu.
– Po prostu się cieszę, że znalazłeś sobie przyjaciół, kochanie – powiedziała,  patrząc na syna z czułością.
– Mamo po raz drugi… Przestań. Robisz mi obciach.
– Już tam od razu obciach. Ale dobrze, już sobie idę. Nie będę wam przeszkadzać. Który z was tak ładnie przed chwilą śpiewał?
– Właśnie wyszedł…
– No, nic, poznam go innym razem. Wcinajcie i dajcie znać, jeśli będziecie mieli ochotę na więcej.
Gdy tylko kobieta wyszła, Hagen nachylił się nad talerzykiem z ciastem i spojrzał na niego podejrzliwie, po czym uśmiechnął się cwaniacko.
– Gustav z „niczego” tak nie wygląda, więc… – nie dokończył, wpychając sobie do ust spory kawałek ciasta. – Mhm. Chycha!
– Jesteś obrzydliwy – mruknął Tom, po czym sam wziął swój kawałek, przeczuwając, że jeśli szybko tego nie zrobi, to ciasto skończy w żołądku kogoś innego.
– Serio dobre – przyznał, uśmiechając się do Gustava.
Blondyn odwzajemnił gest.
– Moja mama bardzo dobrze gotuje i piecze.
– Widać – rzucił Hagen, patrząc wymownie na Gustava. Tom zdzielił go przez łeb tak, że długie włosy zakryły Georg’owi całą twarz. – Hej!
– Trochę kultury – rzekł Tom. – Rety, jesteś w gościach. Twój stary nawet takich podstaw nie był w stanie cię nauczyć?
– Od mojego staruszka to ty się odczep, dobra? Wcale nie jest taki zły!
– Bo oddał ci bas? Daj spokój! Takiego chama już dawno nie spotkałem.
– Phie! Gadaj sobie co chcesz, mam to gdzieś! O niczym nie masz pojęcia i… Ekhem! – zaczął kasłać, kiedy Gustav wepchnął mu swój kawałek ciasta do ust.
– Spokój, co? Gramy dalej?
– Jak śmiesz…?! – pienił się Hagen, patrząc na blondyna ze złością.
– Usta nie są ci potrzebne przy graniu na basie – zauważył Tom, przewieszając sobie przez ramię pasek gitary. – Co teraz gramy?
– Chuje – burknął Georg, żując ciasto.
– Bill sobie poszedł i trochę lipa. Skoro już mamy kogoś, kto śpiewa, to moglibyśmy normalnie ćwiczyć… A tu wyszło jak zwykle.
– Co to w ogóle za sesje? – zapytał Hagen, rozsiadając się na głośniku i dostrajając bas.
– Reklamuje markową odzież. Widziałem go w kilku katalogach, które kupiła moja mama. Robią tam z niego babę i w ogóle.
– Tom… – zaczął Gustav nieśmiało.
– Hm?
– Wy kręcicie ze sobą, prawda?
Dredziarz się zarumienił, ale skinął niemrawo głową.
– Serio? – jęknął Hagen. – Ale jak dostanie okres, to daj mi znać. Okropna z niego maruda, zauważyłeś?
– Największa jędza na świecie go nie przebije, kiedy ma zły humor – potwierdził Dredziarz. Musiał jednak przyznać, że te humorki i cięte riposty to jedne z rzeczy, które tak bardzo go kręciły. Wcześniej nigdy by siebie nie podejrzewał o taki masochizm.
– Przeleć go szybko to się ogarnie.
Rumieńce Toma były tak wyraziste, że chłopacy wybuchli śmiechem.
– Ale zabawne! Któryś z was w ogóle uprawiał seks, że mi tu takie rady dajecie?! Eksperci się znaleźli!
– Właściwie to… – zaczął Hagen, ale Gustav od razu mu przerwał.
– Nie kłam. Nawet żadnej dziewczyny jeszcze nie pocałowałeś.
Hagen spojrzał na niego z czerwonymi z oburzenia policzkami.
– Pocałowałem!
– Kiedy niby? – spytał Gustav z lekką kpiną. – Dziewczyny z mojej klasy podejrzewają, że jesteś gejem, bo wysyłają ci tyle sygnałów, a ty nic.
– ALE JA POCAŁOWAŁEM DZIEWCZYNĘ!
– Kiedy?
Hagen westchnął i burknął.
– W pierwszej klasie podstawówki.
Gustav i Tom spojrzeli na siebie, po czym wybuchli głośnym śmiechem. Oczy Toma aż zaczęły łzawić, kiedy to usłyszał. Zgiął się wpół i jakoś tak nie potrafił wyprostować.
– No i czego się śmiejecie?! – warknął Georg. Przez chwilę naprawdę rozważał, czy jest w stanie poświęcić swój bas i tak nim walnąć Toma i Gustava, żeby chociaż jednego z nich zabić.
Gustav i Tom ponownie na siebie spojrzeli i ponownie zaczęli się śmiać. Georg westchnął tylko i obrócił się do nich plecami, zabierając talerz, na którym był jeszcze jeden kawałek ciasta. Skoro jednak Billa nie było, a oni się z niego śmiali, jak najbardziej mu się należało.
Sukinkoty, pomyślał z irytacją. Chyba nie musieli się z niego śmiać aż tak długo.
Bardziej jednak niepokoiło go coś innego. Skoro Tom i Bill ze sobą kręcą, a jego przypuszczenia są prawdziwe… Aż zadrżał na myśl o tym. Co, jeśli ma rację i oni naprawdę są braćmi? Przecież w takim wypadku to by było kazirodztwo! Co jednak miał z tym zrobić? Jego ojciec nie chciał puścić pary z ust. Rozważał jeszcze włamanie się do szkoły i przejrzenie akt Kaulitzów, ale wcześniej nie myślał o tym zbyt poważnie. Teraz jednak, gdy sytuacja między chłopakami tak drastycznie się zmieniła, musi jak najszybciej dowiedzieć się prawdy. Miał nadzieję, że tylko sobie to wszystko uroił, bo nawet nie chciał sobie wyobrażać, co się stanie, jeśli oni naprawdę są bliźniakami. To, co uznał za podobieństwo, mogło być przecież zupełnie przypadkowe. Na świecie jest około dziewiętnaście milionów ludzi, którzy urodzili się pierwszego września. No i fakt, że mieli brązowe oczy. Z tych urodzonych tego dnia na pewno było tysiące z brązowymi oczami. W tych tysiącach na pewno znalazł się chociaż tysiąc, który mógł mieć podobne głosy i zakorzeniony wegetarianizm. Czy jednak to oznaczało, że ci ludzie potrafią tak dokładnie się zsynchronizować jak Bill i Tom?
Nie wiedział, ale miał zamiar się tego dowiedzieć.
– Obraziłeś się? – spytał Gustav.
Hagen spojrzał na niego, marszcząc brwi. A gdyby tak…
– Nie – odparł dumnie. – Po prostu myślę. To zajęcie jest wam obce, więc nie sądzę, że zrozumiecie.
– Uważaj, żeby mózg ci się nie przegrzał od tego nadmiernego myślenia – rzucił Tom. – I fakaj się.
Gustav tylko westchnął.
– To co? Gramy dalej?
Ćwiczyli jeszcze około godzinę, a potem postanowili skończyć. Tom się pożegnał i poszedł, za to Hagen się wyraźnie ociągał.
– Mamy do pogadania, kolego – mruknął, łapiąc Gustava za kaptur i ciągnąc go w kąt garażu, w razie gdyby Tom wrócił. – Potrzebuję twojej pomocy.
– Pomocy? – zdziwił się Gustav, poprawiając okulary. – A niby po co?
– Szczerze? Muszę się włamać do szkoły.
– Co? Po co niby? Przecież twój stary jest dyrektorem i…
– Zamknij się i posłuchaj. Tom i Bill za dobrze się zaczęli dogadywać, nie sądzisz?
– Przecież cały czas się kłócą.
– Nie zachowują się jak normalni ludzie.
– A co? Masz ich za kosmitów? W szkole nic na ten temat nie znajdziesz.
Hagen spojrzał na blondyna z irytacją.
– Strasznie wyszczekany się zrobiłeś, odkąd zacząłeś się z nimi zadawać. Ale do rzeczy. To wszystko jest dla mnie podejrzane.
– Nie możesz po prostu spytać ojca?
– O to właśnie chodzi, że nabrał wody w usta. Zawsze mi mówił takie rzeczy, bo wiedział, że nikomu nie powtórzę. Tym razem jednak kompletnie mnie zlał i powiedział, że oszalałem. Za bardzo się denerwował, kiedy go o to zapytałem. Coś tutaj śmierdzi. Mój ojciec trzyma w swoim gabinecie w szkole teczki, gdzie są jego własnoręczne notatki na temat uczniów. Chcę sprawdzić, czy nie napisał czegoś o nich.
– To szaleństwo! Równie dobrze nic tam może nie być.
– Ale też może.
– Nigdzie nie idę.
– Pomyśl, co będzie, jeśli mam rację, a oni się ze sobą prześpią? Chcesz być za to odpowiedzialny?
– Przecież to nie moja sprawa – mruknął Gustav.
– Tak, ale wiesz o moich podejrzeniach i jeśli mam rację, będziesz tak samo winny jak wszyscy, że tego nie powstrzymałeś.
Gustav westchnął.
– Twój stary mnie wykopie, jeśli odwalę taki numer.
– Tylko, jeśli nas złapią. A tak się składa, że zamierzam zabrać ojcu klucze do szkoły. I wiem, jak wyłączyć alarm, żeby nie nakryła nas policja.
– To szaleństwo.
Hagen wywrócił oczami.
– Tylko na chwilkę. Rozejrzymy się i spadamy. Jeśli ze mną pójdziesz, pomogę ci z matmą.
– Czemu mam iść z tobą?
– Ktoś musi stać na czatach, żebym w spokoju mógł szukać.
– Oszalałeś.
– Okaże się, jak już wszystkiego się dowiemy. Wchodzisz w to?
Gustav westchnął ciężko. Hagen od początku niezbyt go lubił i w sumie to chyba była jego jedyna szansa, żeby jakoś zapunktować u tego chłopaka. Nie, żeby Hagen kogokolwiek lubił, ale fajnie byłoby mieć jeszcze jednego przyjaciela.
Mając nadzieję, że nie będzie tego żałował, skinął niemrawo głową.
– Kiedy chcesz to zrobić? – spytał.
– Dzisiaj w nocy, oczywiście. Ale się jeszcze okaże, czy dam radę zwinąć ojcu klucze. Odezwę się do ciebie.
– No, dobra…


– Jak sesja?
Tom siedział przy biurku i klikał coś na komputerze, szukając jakiegoś dobrego filmu. W drugiej ręce trzymał telefon i cieszył się jak głupi (chociaż nigdy by się do tego nie przyznał), gadając z Billem przez telefon.
– Męcząca – oparł Bill. – Ostatnio pokłóciłem się z takim jednym głupkiem i teraz strasznie ostrożnie do mnie podchodzili. Zupełnie, jakbym miał ich pogryźć. Ale ogółem było w porządku. Zaprosili mnie na jakiś zjazd nudziarzy, ale mam zamiar odmówić. Nie znoszę tych sztywnych przyjęć.
– Nie może być aż tak źle.
– A jednak. A co z waszą decyzją? Jestem w zespole?
Ton Billa jasno sugerował, że w sumie pyta tylko dla zasady, bo jest tego absolutnie pewny. Tom miał ochotę trochę go podrażnić, ale dał sobie spokój.
– Taa… ale tylko pod warunkiem, że nie będziesz się rządził.
– Oczywiście, że będę. W końcu mam najcięższą robotę.
– Zobaczymy.
– No, zobaczymy! Niewdzięcznicy! Za pozbycie się tamtego palanta powinniście mnie po tyłku z wdzięczności całować.
– Mogę cię po tyłku całować, ale z całkiem innego powodu.
Bill zaśmiał się.
– Nie chrzań.
– Nie chrzanię.
– Chrzanisz.
– Nie.
– Nie zamierzam się z tobą spierać na tak dziecinny temat.
– Sam zacząłeś.
– Pff.
Tom uśmiechnął się tylko.
– Wysłałbyś mi lepiej kilka gorących fotek, żebym miał na co patrzeć.
– Możesz sobie robić dobrze, po prostu myśląc o mnie.
– A ty już o jednym!
– I ty masz mnie za babę? – spytał kpiąco Bill. – Zachowujesz się, jakby cię ktoś wykastrował.
– To, że nie gadam na prawo i lewo takich sprośnych rzeczy, nie oznacza, że ktoś mi od razu jaja wyciął.
Bill parsknął śmiechem. Kto by przypuszczał, że tak dobrze będzie im się rozmawiać?


– To bardzo, bardzo, ale to bardzo zły pomysł – marudził Gustav, kiedy szli o północy w kierunku szkoły. – Naprawdę ci nie powie, jak po prostu go zapytasz?
– Naprawdę. Przestań marudzić i się nakręcać! Jak zrobimy tak, jak powiedziałem, nikt nas nie złapie!
– Mama mnie zabije, jak wyrzucą nas ze szkoły.
– Jak nie zdasz matmy to wylecisz z niej tak czy tak.
Gustav westchnął. Było w tym trochę racji. W sumie to tylko matma i w ogóle, ale nie zamierzam siedzieć przez ten głupi przedmiot. Wszyscy śmiali by się z niego jeszcze bardziej niż teraz.
Weszli przez bramkę na teren szkoły. Georg wiedział, z której strony trzeba przejść, żeby nie chwyciła ich żadna kamera. Poszperał w kieszeniach za kluczami. Nie było łatwo zabrać ich z gabinetu ojca. Próbował kilka razy i w końcu zdecydował się dosypać mu trochę środków przeczyszczających do zupy. Nie znosił warzywnej i nie zamierzał jej jeść, tak więc nie było obaw, że też go popędzi do łazienki. Kiedy jego ojciec wystrzelił jak z procy do toalety, on szybko poszedł do gabinetu i zabrał klucze. Zastanawiał się nawet, czy nie dorobić sobie własnego, ale potem doszedł do wniosku, że po co? Gdyby ktoś się o tym dowiedział, miałby nie lada kłopoty. A tak? Przechytrzył swojego staruszka i spokojnie mógł sobie wejść do szkoły tak, żeby nikt o tym nie wiedział.
Wyłączył alarm i otworzył tylne wejście. Postanowił, że wejdą do środka przez kotłownię, bo tak część szkoły jest mniej okamerowana. Obaj założyli bluzy z dużymi kapturami i na to jeszcze czapki, żeby nie było widać twarzy.
– Dobra. Ja idę, a ty pilnuj tego korytarza. Nie sądzę, żeby ktoś się pokapował, ale jeśli tak, to daj mi znać. Będziemy cały czas w kontakcie – rzekł Georg, wkładając słuchawki w uszy.
– Mam nadzieję, że dzwonimy na twój koszt? Bo ja jestem spłukany.
Hagen wywrócił oczami, ale posłusznie wybrał numer kolegi. Kiedy Gustav zaakceptował połączenie, Hagen pospiesznie poszedł do gabinetu swojego ojca. Sam się trochę cykał, że go złapią. Nie byłoby im się łatwo wtedy wytłumaczyć. Nic nie mówił przy Gustavie, bo ten to już chyba całkiem zawału by dostał. By osrany po pachy, że ktoś ich przyłapie. Na samą myśl o tym Hagenowi chciało się śmiać.
Gdy dotarł do gabinetu dyrektora, bez problemu go otworzył drugim kluczem, który był razem z tymi od szkoły. Wszedł po cichu do środka i rozejrzał się uważnie.
Znalezienie tych słynnych teczek nie było łatwe, ale w końcu się udało.
– Masz? – spytał Gustav w słuchawce.
– Mam teczki, teraz szukam czegoś o Kaulitzach. Czysto?
– Chyba tak…
– Chyba? – zdziwił się Hagen, przeglądając notatki swojego ojca. Rety, że też musiał tak bazgrać!
– Wydawało mi się, że słyszałem jakieś głosy. Ale to chyba tylko moja wyobraźnia.
– Głosy? Nie możliwe, to byłby zbyt duży zbieg okoliczności. Cholera…
– Co?
– Nigdzie nie ma o nich nawet wzmianki. To cholernie dziwne! Serio, coś mi tu nie gra.
– Georg…
– Co?
– Tutaj serio ktoś idzie…
– CO?!
– Spadam stąd… Zaraz tu przyjdą.
– Schowaj się gdzieś, a potem mi powiesz, kto to jest.
Gustav z sercem w gardle nacisnął klamkę i schował się w toalecie dla dziewczyn. Jego serce waliło jak oszalałe, ale teraz już był pewny. Nie wydawało mu się, że słyszy głosy. W szkole naprawdę ktoś był.
Już po mnie, pomyślał przerażony. Ojciec mnie zabije jak mnie wyrzucą ze szkoły.
– Chce mi się szczać. O, tu jest jakaś łazienka.
Gdy Gustav to usłyszał, też zachciało mu się sikać z przerażenia.
– To babska toaleta.
– Co za różnica? Nikogo tutaj nie ma.
Ktoś nacisnął klamkę. Gustav cofnął się o krok, nie wiedząc, co zrobić.
– Zaraz będzie jeszcze jedna i to dla facetów. To wstyd szczać w babskiej łazience.
– Chyba kpisz – odparł głos. – Jak chce się sikać to co za różnica?
– Zamknijcie się obaj, nie mogę się skupić.
Ktoś puścił klamkę.
– Właśnie.
– Dobra, to gdzie jest ta sala komputerowa?
Kroki powoli zaczęły się oddalać.
– Na samej górze. Trzecie piętro.
– Nie będzie łatwo tego znieść.
– Damy radę. A teraz ruchy, zanim ktoś nas złapie. Żadnego więcej skoku z wami nie robię! Amatorzy!
– Sam jesteś amator.
– Słyszałeś? – spytał cicho Gustav.
– Tak. Dasz radę wyjść ze szkoły, żeby cię nie zobaczyli?
– Chyba tak. Poszli na górę, więc nie powinno być problemu.
– Odczekaj chwilę i wyjdź. Ja też już idę. Spotkamy się przy wyjściu, dobra?
– A jeśli mają kogoś na czatach tak jak my?
– Zaraz się dowiemy.
– Dobra, wychodzę.
Gustav przełknął ciężko ślinę i wyszedł ze swojej kryjówki. Starając się nie robić hałasu, poszedł szybo do wyjścia. Zahaczył raz nogą o kosz na śmierci i go przewrócił, ale nawet jeśli ktoś to usłyszał, to on już wybiegał na dwór.
Hagen już na niego czekał, pochylając się nad jednym z nieprzytomnych napastników.
– Skąd wziąłeś szpadel? – spytał zdumiony blondyn, widząc, co Georg trzyma w rękach.
– Woźny zawsze zapomina pochować narzędzia po pracy. Ojciec od lat się o to piekli.
– Spadajmy stąd, zanim nas złapią.
– Masz rację. Zadzwonię lepiej na policję.
Pospiesznie opuścili teren szkoły, dzwoniąc po gliny. Zgłosili to anonimowo i schowali się w krzakach, czekając, aż policja przyjedzie. Kiedy już tak się stało i zobaczyli, że przestępcy zostali złapani, odczekali trochę, a potem poszli do domu Gustava. Georg miał dzisiaj u niego nocować.
– Znalazłeś coś?  –spytał Gustav, ciesząc się, że ma to już za sobą.
Hagen pokręcił przecząco głową, wzdychając.
– Nie, nie było tak o nich nawet słowa. Ale to tylko jeszcze bardziej dowodzi, że coś jest nie tak.
– Wątpię. Chyba po prostu ci się wydaje.
– Mam nadzieję, bo jeśli nie, to dopiero będzie się działo.
Gustav nie mógł się z tym nie zgodzić. Wątpił, żeby Toma i Billa mogły łączyć więzy krwi, ale jeśli tak, to nawet nie chciał sobie wyobrażać, co potem.


– Słyszeliście? – spytał podekscytowany Bill, kiedy siedzieli razem na schodach na długiej przerwie. – Ktoś chciał okraść salę komputerową, ale policja dostała o tym anonimowe zgłoszenie i wszystkich złapano. Ciekawe, kto to był?
Tom tylko wzruszył ramionami, gryząc zawzięcie swoje jabłko i gładząc ukradkiem Billa po kolanie. Gustav uśmiechnął się jedynie nieśmiało, a Hagen wywrócił oczami.
– Co za różnica? – spytał. – Ważne, że nic nie ukradli.
– Ja tak się z tego zbytnio nie cieszę – mruknął Bill. –  Nie znoszę tego faceta od technologii informacyjnej. Nic u niego nie rozumiem.
– Miło mi to słyszeć, panie Kaulitz – powiedział nauczyciel od TI, który akurat schodził po schodach. Bill się lekko zarumienił, ale nauczyciel wyglądał, jakby nie przejął się jego opinią. Spojrzał na trzymane przez niego pudełko z sałatką warzywną. – Smacznego.
I odszedł.
Chłopacy wybuchli śmiechem, widząc niemrawą minę Czarnego. Ręka Toma przesunęła się ukradkiem na szczupłą łydkę Billa. Gustav i Georg dobrze to widzieli, ale dopóki nie istniał żaden dowód na pokrewieństwo tej dwójki, nie było powodów do zmartwień.
Georg jednak wciąż nie był przekonany i czuł, że coś  musi być w tym, że ojciec milczy.
Miał tylko nadzieje, że to nie będzie nic złego.

***
Ha! Nie spodziewaliście się tego, co?:)
Co prawda Mikołajki były wczoraj, ale co tam. Rozdział wstawiam dzisiaj. Jest dość długi, nie sądzicie? Co prawda nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny, ale bądźcie dobrej myśli. Może na święta się jakiś zapląta?;)
Ten jest niesprawdzony, bo nie mam sił go czytać. Nie powinien mieć jednak zbyt wielu błędów.
Pozdrawiam!

13 komentarzy:

  1. Uwielbiam to opowiadanie. Czytam je od początku. Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. littlemixmonster7 grudnia 2013 18:26

    Uwielbiam. Czekam na następna notkę. Jesteś najlepsza ^_~

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam ma now od dawna. Doczekałam się. Świetnie piszesz, jesteś cudowna. Po prostu cię uwielbiam. Każdy cię uwielbia. Czekam na następny rozdział. Mam nadzieje że pojawi się niedługo. Fajnie by było gdyby pojawiały się przynajmniej 2 rozdziały tego opowiadania na miesiąc. Jeszcze raz pozdrawiam <3 Twoja wierna czytelniczka Rox.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Rox. Przynajmniej 2 notki na miesiąc i było by cudownie ^_^ Czytałam wszystkie twoje opowiadania i wszystkie są cudowne. Czekam! Czekam! Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dla mnie to opowiadanie może być dodawane jak najczęściej. Jest cudowne. :) pisz szybko co dalej. :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. To się nazywa niespodzianka:D Piszesz tak cudownie i przy tym nie infantylnie. Ideał normalnie, a te dialogi? Uśmiałam się, prawdziwi faceci^^-uwielbiam takie przekomarzanie. I te delikatne gesty, dotyk. Ale proszę, pisz częściej.
    E.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :-) pierwszy raz komentuję, to się przywitam, więc... witam;-)
    Wspaniała niespodzianka, rozdział cudny. Ale przez Ciebie mam uwagę, bo czytałam to na PP i jak walnęła ś tym Billowym okresem, to wybuchnęła m takim śmiechem, że... no, wesoło było :-p
    I tak w ogóle, to zobowiązuję się do skomentowania każdego odcinka Granic, Czernego i TwT. W bliżej nieokreślonej przyszłości, bo na razie nie mam kompa, a ze smartfona ciężko się pisze. Ale rozdział tak genialny, że się poświęciłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze zapomniałam o prośbie: czy mogłabyś dodać również Granice na wydaje.pl? Bo często nie mam neta i przeczytam sobie dwa rozdziały i... kaput. Muszę czekać do rana, aż znowu złapie. Byłabym mega wdzięczna.

      Usuń
  8. Kurde, Bill i Tom są tacy słodcy, tak dobrze się dogadują i teraz Georg to zniszczy :( Jestem chora. Wolę, żeby bracia się pieprzyli, niż żeby ktoś im wyznał prawdę xD

    OdpowiedzUsuń
  9. No i się doczekałam. Bill po mistrzowsku wywalił tego wyjca z próby. Takiego Bill'a lubię :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)