sobota, 28 czerwca 2014

~34~



Tom usiadł pomiędzy braćmi, czekając na wyjaśnienia.
- Jestem Gay – zaczął blondyn z czarnymi pasemkami, splatając ręce na piersi. – Jestem stróżem Toma.
- Ja jestem Isaac i jestem stróżem Billa – powiedział blondyn. – Jestem też bliźniaczą duszą dla Gaya.
- Ja jestem Gabriel – dorzucił czarnowłosy, patrząc na Zakrzewskiego z zadowoleniem. – Jestem stróżem Kevina.
- Jesteście prawdziwymi aniołami? – spytał Tom.
- Teraz już upadłymi – burknął Gay.
- He?
- Długa historia – odezwał się Isaac, wzdychając. – Po naszej interwencji w tamtym klubie zebraliśmy mały oddział, który miał wytropić pozostałych buntowników.

- Czekaj, czekaj – wtrącił Bill. – Może tak od początku? Może małe wyjaśnienie, dlaczego tak naprawdę znaleźliśmy się w Innym Świecie, dlaczego większość demonów nas nie ruszała, podczas gdy na innych polowała? Dlaczego tamten jeden mnie porwał? Po co były te głupie testy, czemu naszyjniki nam pomagały?
- Dlaczego na końcu, mimo że nie zdaliśmy, wróciliśmy do swoich ciał? – podjął Tom. – Dlaczego przez rok był spokój? Jak one znalazły przejście? Czemu nikt się nimi nie zajął na czas? Skąd się wzięła ta nasza więź, że wszystko odczuwaliśmy za brata? Jak to działało? Dlaczego wróciły?
- Czemu zaczęły atakować też mnie? Czego tamten demon szukał w szkole? Dlaczego tak na dobrą sprawę atakowały z takimi wielkimi przerwami czasu? O co w tym wszystkim chodziło?
- W porządku. Skoro i tak się zbuntowaliśmy, możemy wam powiedzieć – rzekł Gay. – Inny Świat, jak go nazwaliście, został stworzony tylko dla bliźniaków. Znaczną część jego zagadek rozwiązaliście sami. Głównie Tom, z czego jestem dumny. Posiadanie bliźniaczej duszy to zaszczyt, a możliwość naprawienia swoich win – prawdziwe błogosławieństwo. Kiedyś, zanim jeszcze wy się narodziliście w tym wcieleniu, Inny Świat był przedsmakiem raju. Trafiający tam bliźniacy spotykali demony i dowiadywali się od nich, o co chodzi. Mieli do przejścia test i większość próbowała go zdać. Gdy jakiejś parze się nie udawało, demony wysyłały ją do świata duchów. Ale, oczywiście, głupota ludzi przewyższyła geniusz Boga i system się rozsypał.
- Dębscy – burknął Kevin.
- Tak… - mruknął Isaac. – Robert i Alan doszli do wniosku, że oni nie potrzebują do szczęścia niczego więcej. Zwyczajnie nie chcieli wracać i dobrze im się żyło w tamtym wymiarze. Nie chcieli zdawać testu, Alan odzyskał wzrok i wszystko było w porządku. Niestety, jak to często bywa, ich opiekunowie za bardzo się do nich przywiązali. Kiedy demony przyszły, aby odesłać ich do świata duchów, anioły nie wytrzymały i nie pozwoliły na to. Powstrzymały atak i wyprowadziły Dębskich sekretnym przejściem, które zostało otwarte przy stworzeniu tamtego wymiaru przez Boga. O tym przejściu dowiedziały się demony i, jak to demony obdarzone rozumem, zaczęły knuć. Kiedy wy pojawiliście się w Innym Świecie, zasady testowania was już się zmieniły. Nie wiedzieliście, o co chodzi, ale współpracując, mieliście to rozgryźć. Ta podróż miała was do siebie zbliżyć, powoli rozwiązać wasze problemy i umocnić więź. Demony atakowały tych bliźniaków, na których się natknęliście, bo nie zdali testu. Wasz wciąż trwał, dlatego byliście bezpieczni. Oczywiście, demony już planowały bunt, dlatego uważały was za potencjalne zagrożenie. Dlatego zostaliście zaatakowani i  dlatego też inne demony wam pomogły. Tom, miałeś rację. Ten gatunek demonów podzielił się na dwa obozy.
- Naszyjniki były symbolem tego, co utraciliście, czyli bliźniaczej więzi – kontynuował Gay. – Dlatego wam pomagały. Wskazywały wam, w którym kierunku ma ta podróż podążać. Ten końcowy test był podpuchą. Gdybyście posłuchali początkowego polecenia, oblalibyście. Chodziło o poświęcenie.
- A te absurdalne sytuacje? – wtrącił Bill.
- To było wypaczenie i wyostrzenie niektórych waszych cech. U Billa przede wszystkim histerii, a u Toma cwaniactwa. To cechy, które najbardziej was denerwują w bracie.
- A ten test z Kevinem? – spytał Tom. Anita i Szymon siedzieli jak wmurowani, nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
- To też było wypaczenie twoich wyobrażeń o nim. Chyba już się przekonałeś, że nie zrobiłby ci krzywdy, a już na pewno nie w taki sposób.
- Demony zaczęły cię atakować, Kevin, bo wyczuwały w tobie bliźniaków – odezwał się Gabriel. – To był okres, kiedy bardzo dużo o nich myślałeś i prowadziłeś w sobie wewnętrzną walkę. Nie wiedziałeś, czy ich zaakceptować, czy może dać sobie z nimi spokój. Demony wyczuwają emocje, a że większość twoich była związana z nimi, zaczęły atakować również ciebie. Już od dawna planowały przybycie na Ziemię, ale brakowało im odwagi. Znały przejście, bo szpiegowały Dębskich. Gdy tutaj przybyły, były bardzo słabe. I było ich wiele. Z jakiegoś powodu przejścia zaczęły się same otwierać i przybycie tutaj nie było zbyt trudne. Musiały odczekać pewien czas, żeby się wzmocnić, bo przejście tutaj kosztowało je wiele energii.
- Chcesz powiedzieć, że czekały na nas przez cały rok? – zdumiał się Bill.
Gabriel kiwnął głową.
- Ich początkowe ataki były słabe albo odpuszczały bardzo szybko, bo wciąż nie dałyby sobie z wami rady. Z każdym dniem robiły się odporniejsze i im dłużej to wszystko trwało, tym więcej miały mocy. A ta więź… To trochę głupie. Złączone yin-yang symbolizuje jedność… Dwie nierozerwalne rzeczy, jedna nie może istnieć bez drugiej. Kiedy je połączyliście, to tak naprawdę nigdy się nie rozłączyły. Zduplikowały się. Skoro były jednością, a jedna nie mogła istnieć bez drugiej, to oczywiste, że śmierć jednego z was musiała doprowadzić do śmierci drugiego. Innej opcji nie było.
- A ten dzisiaj… Skąd się wziął?
Gabriel westchnął ciężko.
- Okazało się, że zostaliście wpisani na listę dusz, które miały już przejść do świata duchów.
- Co?!
- Też nie wiemy, jak do tego doszło. Według naszych informacji powinniście dożyć późnej starości, ale… Albo ktoś coś zamieszał, albo był to odgórny rozkaz. To zresztą i tak nieważne. Ten demon był tym „złym”, ale wysłanym z misją od naszych.
-Nie mogliśmy do tego dopuścić – rzekł Gay. – Nie po tym wszystkim, co przeżyliście. Pomogliśmy wam wbrew naszemu prawu, dlatego teraz jesteśmy upadłymi aniołami.
- I co teraz? – zapytał Kevin ponuro. – Już do końca życia mamy się ukrywać przed tymi stworami? Nie będziemy mogli wyjść na ulicę bez obawy, że coś nas rozerwie na strzępy?
Isaac uśmiechnął się cwaniacko.
- Ależ skąd. Skoro nas wykopali z roboty, to możemy trochę namieszać. Ale… jest jeden warunek.
- Jaki?
- Musicie przejąć naszą rolę strażników tamtego wymiaru. Tego, którego nazwaliście Innym Światem.
- Nie ma mowy! – krzyknęli zgodnie Cogerowie.
Anita i Szymon nawet się nie odzywali, jakby byli pewni, że wszyscy w tym domu już zupełnie powariowali. Przysłuchiwali się rozmowie z dość zagadkowymi minami. Bill był prawie pewny, że któryś z aniołów coś im zrobił i dlatego jeszcze nie zaczęli zadawać pytań.
- Dajcie nam wyjaśnić do końca – powiedział Gabriel. – My już nie możemy podróżować po Innym Świecie, bo jak nas znajdą, będziemy mieli przechlapane, mówiąc po waszemu. Ale… Ktoś musi nas zastąpić. Już nie będziecie testowani, ale musicie wejść do tamtego świata i rozprawić się z resztką demonów.
- Niby jak? – prychnął Tom. – Mamy w nie rzucać kamieniami? A może liczyć na to, że tym razem też nam się uda?
- Ależ skąd! Waszej trójce i tak było pisane to zadanie po śmierci, ale… Skoro tak się wszystko skomplikowało… Dostaniecie kilka przydatnych umiejętności, każdy z was inne. Podróżując razem, na pewno sobie poradzicie.
- Umiejętności? Czyli że co na przykład? – zaciekawił się Tom.
- Nawet o tym nie myśl!- mruknął Bill. – Nie ma nawet takiej możliwości, żebym wszedł tam z powrotem z własnej woli.
- Nie musisz się niczego obawiać, Bill. Wejdziecie tam razem.
- Jeszcze się nie zgodziliśmy – zaprotestował Kevin.
Gabriel westchnął.
- Jeśli tego nie zrobicie, nigdy nie znikną. Mając nasze moce, szybko możecie się rozprawić z większością z nich. Jeśli tam nie wejdziecie, one będą tu przybywać, licząc na łut szczęścia i raczej szybko ten cały koszmar się nie skończy.
- Musimy się naradzić – powiedział Tom.
Nie było właściwie powodu, dla którego mieliby to robić. Anioły postawiły ich przed faktem dokonanym. Jeśli się nie zgodzą, mogą pożegnać się ze spokojem na kolejne lata. Ten koszmar nigdy się nie skończy. Jeśli jednak anioły twierdziły, że są w stanie się z nimi rozprawić i przeżyć to, a potem żyć we względnym spokoju, musieli podjąć to ryzyko.
- Dobra, niech będzie – westchnął Kevin, drapiąc się po głowie. – Ale nie wejdziemy tam, dopóki nie będziemy mieli pewności, że nic nam się nie stanie.
- To akurat zależy tylko od was – powiedział Isaac.
- Ok, to teraz moce – Gay uśmiechnął się lekko. – To pewnie spodoba wam się najbardziej, zwłaszcza Tomowi. Dostaniesz ode mnie władzę nad żywiołem wody. Będziesz umiał walczyć każdą bronią. Twoim atutem będzie zwinność. Resztę ewentualnych talentów odkryjesz sam.
- Bill… Ty dostaniesz żywioł ognia. Jesteś z tej trójki najrozsądniejszy, więc ta moc będzie najlepiej prosperować w twoich rękach. Do tego szybkości i zwinność. Twoim atutem będzie walka wręcz. Nic nie będzie w stanie cię powstrzymać. Do tego otrzymasz też możliwość wglądu w myśli demonów i wyczuwania ich nastrojów. Będziesz potrafił przewidzieć ich ruchy. – Isaac uśmiechnął się pokrzepiająco do Billa, ale ten tylko westchnął ciężko. Nie podobała mu się ta sytuacja.
- Kevin – rzekł Gabriel – twoje żywioły to powietrze i ziemia…
- Hej, czemu on dostał dwa? – burknął Tom.
- Zamknij się i nie przeszkadzaj! – warknął Czarny.
Kevin tylko wywrócił oczami.
- Będziesz miał również zdolność przyciągania i odpychania materii. Dodatkowo będziesz zwinny, tak jak pozostali.
- Nie będziecie mieli problemu z komunikowaniem się między sobą. Bill… Ty będziesz otwierał i zamykał przejścia. Z otwieraniem ich jest spory problem, ale z zamykaniem już nie. Z czasem nauczycie się kontrolować wszystkie swoje moce. Co do pytania Toma… Woda i ogień to dwa przeciwstawne żywioły. Gdyby posiadała je jedna osoba, nigdy nie mogłaby w pełni wykorzystać ich możliwości. Jeśli chodzi o powietrze i ziemię, są to żywioły uzupełniające się. Kevin ma predyspozycje do tego, by nimi władać. Szybkie podejmowanie trafnych decyzji to jeden z jego największych atutów. Macie jeszcze o wiele więcej zdolności, ale czeka was jeszcze długa droga, zanim zaczniecie nad wszystkim panować. Moce mogą być darem albo przekleństwem. Wszystko zależy od was.
– Jak niby mamy się nauczyć nimi władać? – spytał Tom.
– Cieszę się, że pytasz! – powiedział Isaac z uśmiechem. Wstał i machnął rękę. Bill odskoczył, kiedy tuż obok niego pojawiła się świetlista poświata, która utworzyła spore koło, z którego dosłownie szły iskry. – To jest przejście. Portal do tamtego wymiaru. Na początku wasze moce najlepiej będą funkcjonować właśnie tam. Z czasem wszystko się ustabilizuje i będziecie mogli je kontrolować bez żadnego większego wysiłku.
– Jeszcze jedno – wtrącił Gabriel. – Macie moce żywiołów, a to oznacza, że możecie się zmieniać w samą esencję swojego żywiołu.
– Mogę stać się wodą? – zdziwił się Tom.
– Oczywiście. Opanowanie jednak tego to największy problem przy tego typu mocy, więc uważajcie.
– Cóż… skoro już wszystko wiecie, do dzieła – powiedział Gabriel. – Liczymy na was.
– A wy? – spytał Kevin.
– My zajmiemy się waszymi gośćmi i wymażemy im pamięć. Biedacy już wystarczająco są zdezorientowani.
– Ale…
– Jeśli spotkajcie demony, walczcie. Bill będzie potrafił wyczuć ich siedziska i zamiary, więc możecie się nimi zająć od razu.
– Ale…
– Do dzieła! – Gay popchnął Toma prosto do portalu, do którego chłopak wpadł z głośnym piskiem.
– Nie ma mowy, żeby… Aa!
– No, Kevin… – Gabriel wskazał portal. – Chyba nie chcesz, żebyśmy ci pomogli?
Kevin pomyślał, że to wcale nie są jakieś cholerne anioły, tylko wstrętne demony przebrane za anioły. Przełknął ciężko ślinę i wszedł w portal. Przez chwilę czuł się jak na karuzeli, a potem wylądował na ziemi. Z trudem utrzymał równowagę.
– Wow!
Spojrzał w bok i zobaczył Toma, który właśnie lewitował między rękami wodną kulę. Bill za to jęknął głośno.
– Ee… chłopaki… Chyba mam problem.
Kevin wytrzeszczył oczy, kiedy zobaczył, że Bill dosłownie się pali. Płomienie wyraźnie traktowały go jako źródło swojej mocy. Było widać zarys jego sylwetki, ale to tyle.
– Bill, idioto, przestań! – warknął Kevin. – Trawa się pali!
Czarny krzyknął, kiedy zdał sobie sprawę, że Zakrzewski ma rację. Pobiegł przed siebie, krzycząc coś niezrozumiale. Kevin pacnął się w czoło, kiedy zdał sobie sprawę, że tam, gdzie Bill przebiegł, zaczyna się palić. Ogień otaczający Billa zmienił swoją postać i teraz nie wyglądał już jak człowiek tylko jak… feniks. Najprawdziwszy feniks.
– Tom, zgaś go, zanim spali cały wymiar.
Warkoczyk podrapał się po głowie, a potem zacisnął pięści i zaczął zbierać wodę, a potem wycelował w Billa. Trafił. Siła uderzenia była tak duża, że Czarny padł z cichym okrzykiem na ziemię, niemal nakrywając się nogami. Kevin mimo wszystko roześmiał się. Bill nawet go za to nie skarcił. Odetchnął tylko z ulgą. Wcale nie podobało mu się to, że płonął jak pochodnia i nie umiał tego powstrzymać.
Dobra, moja kolej, pomyślał i skupił się. W pierwszej chwili właściwie nie wiedział, co ma zamiar zrobić, ale jakoś tak do głowy przyszło mu tornado.
– KEVIN!
Szatyn obejrzał się i  faktycznie przed nimi pojawiło się tornado. Co prawda wyglądało na niezwykle schorowane i skacowane, bo ledwo się kręciło, ale było to najprawdziwsze tornado. Machnął ręką, chcąc się go pozbyć i zdmuchnął na ziemię Billa, który dopiero co wstał.
– Dzięki, Kevin.
– Nie będzie łatwo – westchnął Zakrzewski.
– Będzie zajebiście! – odparł Tom z szerokim uśmiechem.
Po dwóch godzinach Bill nadal miał problemy z okiełznaniem ognia, ale przynajmniej już wiedział co zrobić, żeby przestać się palić. Kevin potrenował trochę z wiatrem i ziemią. Najlepiej radził sobie Tom. Zaczął nawet zmieniać stany skupienia wody i stworzył sobie lodowisko, po czym zrobił sobie koślawe łyżwy i jeździł na nich. Zrobił sobie też ogromną ślizgawkę i omal się nie zabił, kiedy z niej zjeżdżał.
– Coś się zbliża – powiedział nagle Bill. Ledwo skończył, kiedy obok nich dosłownie znikąd pojawił się bardzo przystojny blond włosy mężczyzna, ubrany w rozwiązane glany i dość luźne dżinsy oraz skórzaną kurtkę. Na szyi miał krzyż obwiązany drutem kolczastym.
– Straż–nicy? – spytał, przechylając lekko głowę.
– Bill?
– Nic od niego nie czuję – powiedział Czarny, cofając się lekko do tyłu. Kevin i Tom zrobili to samo.
– Nie znacie go? – zdziwił się Kevin.
– Nie – odparli bliźniacy.
– Rozumiem – powiedział mężczyzna. – A więc to się stało. Bardzo sprytnie, to muszę przyznać. Gabriel nie bez powodu stał tak wysoko w hierarchii. Jesteś prawdziwym szczęściarzem, że jest twoim stróżem. Zapewne nie wiecie, kim jestem.
– Nie bardzo – powiedział Tom.
– Na imię mi Reikon. Jestem władcą demonów – ukłonił się nisko, zataczając jakby był pijany. I chyba był, bo w jednej ręce miał lampkę czerwonego wina.
– Nie wyglądasz jak demon – zauważył Bill.
– Nie cierpię brzydoty. Poza tym, chyba lepiej wam się ze mną rozmawia w tej postaci, prawda? Ale do rzeczy. Moi podwładni znaleźli portal do waszego świata, więc są bardzo podekscytowani. Oczywiście, pozwalam im tam wchodzić. To w sumie wasza broszka, żeby ich powstrzymać. Mnie to absolutnie nic nie obchodzi. Wszelkie zażalenia kierujcie do mojego sekretarza. Nie życzę sobie waszej obecności w moim wymiarze. Jeśli tam przyjdziecie i zaczniecie siać zamęt, będę traktował to jako wypowiedzenie wojny. Bardzo mnie to zdenerwuje. Wiecie, jestem raczej leniwym władcą.
– Czego od nas chcesz? – zapytał Tom.
– Chciałem was tylko poznać. Jestem ciekawy, jak żywi sobie z nami poradzą. To w końcu pierwszy raz w historii, kiedy ktoś zostaje strażnikiem za życia. Ciekawa historia… no, będę się już zbierał. Zająłem się już tymi płotkami, które tak bardzo was nie lubiły, więc nie musicie sobie nimi zawracać głowy. To cześć.
Demon rozpłynął się w powietrzu.
 – Ale…
– Dziwny koleś.
– Bardzo dziwny.






Epilog



-Tom! Wynoś się, bo dostaniesz w łeb!- wrzeszczał Bill dobijając się do łazienki.
Miał wrażenie, że to jakieś głupie deja vu. Przed ślubem matki było dokładnie to samo, z tym, że teraz było już po uroczystości. Jak to możliwe, że akurat w tym dniu musiał spaść deszcz i wręcz wepchnąć Czarnego w ogromną kałużę tuż przy bramie wjazdowej?
Cóż, obaj w nią wpadli. Rodzina, która zjechała się na chrzciny nowych członków rodziny była rozbawiona minami bliźniaków. Nie ma to jak narobić sobie wstydu przy wszystkich bliskich.
-Już wychodzę! Czy ty zawsze musisz chcieć do łazienki, kiedy akurat ja w niej jestem?!- zapytał Tom z irytacją wychodząc z toalety.
Bill pokazał mu wyprostowany środkowy palec i szybko wszedł do środka trzaskają drzwiami. Wziął prysznic, a potem przebrał się w czyste i suche rzeczy. Kiedy zszedł na dół, większość osób już zajęła swoje miejsca przy stołach. Aleks i Ania nie zapraszali zbyt wielu osób, tylko najbliższą rodzinę. Wszystkich razem było około dwudziestu osób.
Zszedł na dół i usiadł obok Kevina. Zakrzewski wyglądał słodko trzymając na rękach swojego imiennika. Mały wpatrywał się w niego i gaworzył wesoło wpychając mu palce do buzi. Chociaż w kościele podczas ceremonii mocno płakał, teraz był jak najbardziej zadowolony.
-Wyglądasz uroczo z tym bobasem- zaśmiał się Tom jakby czytając Billowi w myślach.
Kevin tylko wywrócił oczami mocniej obejmując niemowlę. Na początku w ogóle nie chciał go brać na ręce. Za bardzo się bał, że zrobi mu krzywdę. Teraz było już zdecydowanie lepiej.
Anita wpatrywała się w niego jak w obrazek. Bill już wiedział, że szatyn będzie miał przechlapane.
-Te dzieci są słodkie. Aż się nie chce wierzyć, że ty i Bill też tacy byliście- zaśmiała się Oliwia wpychając blondynowi drugiego niemowlaka.
-Kevin i Patryk… Trochę tak śmiesznie, jedno imię zagraniczne, a drugie polskie.
-A wasze? Nie brzmią po polsku- rzuciła Magda.
-Nasz dziadek był Niemcem i z tego względu ojciec upierał się na imiona niemieckie. Mama nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Ale wiecie co? Podoba mi się moje imię. Nie wyobrażam sobie, żebym miał mieć jakieś polskie- powiedział Tom.
Bill uśmiechnął się lekko.
-Mogę któregoś potrzymać? Proszę, proszę, proszę!- nie wytrzymał w końcu Brandon.
 Kevin przywiózł ze sobą nastolatka, ponieważ obiecał mu, że zabierze go na wakacje do Polski. Nie szło się potem od tego wymigać i siłą rzeczy młody Hiszpan również pojawił się na chrzcinach.
Założył się z Tomem, że przez jeden dzień nie powie ani słowa. Coger zrobił to, bo średnio znał angielski i kiedy Brandon coś mówił, on zwyczajnie nad nim nie nadążał.
-Przegrałeś. Przez miesiąc wykonujesz za nas wszystkie prace domowe- zaśmiał się blondyn podając mu dziecko. Brandon naburmuszył się lekko, ale nie skomentował tego pewnie trzymając chłopca i zabawiając go z uśmiechem na twarzy. Jego nastroje zmieniały się co chwilę.
Bill uśmiechnął się lekko. Wieczorem miał zamiar zdradzić wszystkim, że napisał książkę. Przez tych kilka ostatnich miesięcy opisywał historię Toma i swoją w Innym Świecie. Bliźniak przyłapał go na pisaniu i Czarny przyznał mu się do tego. Nie wiedział jednak, że Bill to wysłał to różnych wydawnictw i niektóre wyraziły chęć wydania tej powieści. Obecnie był w trakcie pisania drugiej części, w której pojawił się Kevin.
Co do Zakrzewskiego, odłożył studia na rok. Po jego pierwszym wyjeździe do Hiszpanii posypały się propozycje odnośnie modelingu, co bardzo go ucieszyło. Przez kilka miesięcy ciężko pracował. Oczywiście, przez jego wyjazd Tom i Bill musieli użerać się sami z demonami, ale jak na razie bez problemu sobie z nimi radzili.
Bill jednak nie miał nic przeciwko temu, bo Kevin był taki sam, jak wcześniej. W Hiszpanii nawet pobił się z jednym chłopakiem, który uwziął się na niego i ciągle go zaczepiał.
Spojrzał na Magdę wesoło rozmawiającą z Anitą i uśmiechnął się. Miał dziewczynę, braci, rodzinę i wszystko inne, co było mu potrzebne.
Chociaż często się kłócili, cokolwiek by się nie działo, mieli siebie. Tom miał wsparcie, kiedy ważny człowiek skrytykował jego prace nie dostrzegając w nich tego czegoś. Miał jednak pecha, bo inni, którzy to docenili, wiele na tym zyskali. Jego prace powoli były coraz bardziej popularne i wyglądało na to, że marzenie blondyna również się spełni.
Trochę martwili się tym, że Patryk i Kevin mogą wylądować w Innym Świecie. W końcu jednak postanowili, że zrobią wszystko, żeby dzieciaki trzymały się razem. Byli im to winni. Historia nie powinna się powtarzać, nie w takich przypadkach.
Będzie dobrze, pomyślał Bill po raz kolejny patrząc na roześmianą rodzinę.
Złapał Magdę mocniej za rękę i uśmiechnął się lekko, kiedy spojrzała na niego ze zdziwieniem. Odwzajemniła gest i pocałowała go delikatnie w usta.

– On chyba naprawdę myśli, że ma z nami szanse – powiedział Tom, siedząc na zamkniętym kontenerze i patrząc z kpiącym uśmieszkiem na demona, w którego oczach można było dostrzec czystą nienawiść. Pełnia księżyca dawała im świetną widoczność. Bill stał na środku zaułka, w którym pojawił się demon i patrzył na niego z lekkim obrzydzeniem. Kevin opierał się o ścianę po drugiej stronie, obracając ruchem palców w powietrzu trzy małe kamyczki. Wyglądał na znudzonego.
– Nie wierzę, ze ledwo przyjechałem do Polski, a to coś już zepsuło mi dzień – stwierdził, odbijając się plecami od ściany i stając obok Billa.
– Chyba czas mu pokazać, gdzie jego miejsce – rzucił Tom.
Tom zrobił się nagle przezroczysty i zniknął, a po chwili już stał za plecami demona.
W rękach Billa pojawiły się ogniste kule, a jego oczy dosłownie płonęły.
– Zróbmy to szybko i chodźmy na piwo. Naprawę mam już dość wrażeń na dzisiaj.
Bliźniacy kiwnęli głowami i we trójkę zaatakowali demona. Wykończyli go w trzech ruchach, po czym Bill zamknął portal.
– Kolejny z głowy. Ostatnio jest ich cholernie dużo. Dobrze, że nie musimy spać, bo inaczej zamienilibyśmy się w zombie.
– No, Isaac, Gabriel i Gay zamienili się w ptaki i polecieli sobie do Włoch, a my musimy tu tkwić z tymi cholernymi demonami. Życie jest niesprawiedliwe.
– Eh, mało powiedziane.
– Chodźmy już lepiej, zanim znowu coś się tutaj przypałęta.
– Mhm.
Miasto pogrążone było w ciszy. Naprawdę ciężko było znaleźć kogoś na ulicy o tej godzinie. Byli tylko oni. Bill tak kształtował sieć, że portale pojawiały się tylko w tym jednym mieście. To znacznie ułatwiało im pracę i życie Kevina, który nie musiał się już martwić, że jakiś demon rozwali mu koncert, co miało raz miejsce i zobaczyli to chyba wszyscy mieszkańcy Ziemii. Chłopacy szybko przywykli do nowych mocy, chociaż opanowanie ich w znośnym stopniu zajęło im całe pół roku. Z każdym dniem ich siła rosła, nie mieli więc się czego bać.
Chociaż nie doczekali się spokoju, którego tak pragnęli, mieli bardzo ekscytujące i szczęśliwe życie.
O niczym innym już nie marzyli.



~THE END~


***
No i jest koniec. Trochę niespodziewany i wiem, że to aż prosi się o kontynuację. Mam masę pomysłów, ale niestety nie wiem, czy kiedykolwiek się za to zabiorę. Chciałabym, ale jak to wyjdzie, to zobaczymy.
Jest to najdłuższe jak na razie opowiadanie na blogu i raczej szybko się to nie zmieni. Mam nadzieję, że końcówka Was usatysfakcjonowała i pokochaliście to opowiadanie tak samo jak ja.
Dziękuję wszystkim, którzy dali temu opowiadaniu szansę, bo wiem, że sporo osób je zignorowało. I brawa dla wytrwałych, którzy dobrnęli do epilogu. Wiem, że to nie było łatwe.
Rozdział miał pojawić się dopiero jutro, ale jestem już w domciu i wreszcie wakacje:) Dobrze trzymaliście kciuki, a jeśli nie to nie szkodzi, bo nie mam żadnych poprawek we wrześniu, więc przez trzy miesiące mogę być spokojna i skupić się tylko na pracy i pisaniu. Trzymajcie kciuki, żeby wena nie dała mi żyć, to spłodzę kolejne rozdziały tych opowiadań, które wciąż nie doczekały się zakończenia.
Pozdrawiam!

7 komentarzy:

  1. Cudowny. Pokochałam to opowiadanie. Z jednej strony się cieszę że się już skończyli bo mogę zająć się nowym, ale z drugiej strony smutno mi ponieważ się skończyło. :( Mam nadzieje że będzie jeszcze kontynuacja tego opowiadania bo świetnie się je czyta. Czekam na kolejne rozdziały innych opowiadań. Ściskam mocno i życzę weny. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ^^ Szczerze... miałem wielką nadzieję na jeszcze kilka rozdziałów przed zakończeniem no ale niestety już się skończyło. Wierzę, iż zrobisz część III Opowiadanie jako całość jest zajebiste i napisane przejrzyście...^^
    Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamuniu xD
    Właśnie wyobrażam sobie Kaulitzów walących ogniem i wodą.
    Masakra! :D:D
    Ale opowiadanie mega, czytam je od początku wciąż i wciąż. xDD
    Pozdro. ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Wciąż mnie zastanawia co chciał Szymon, pewnie nigdy się nie dowiem ;_; cholera xD
    zakończenie w wielkim stylu, serio! wszystko ładnie wyjaśnione, a te ich moce to super sprawa *-* zawsze jarały mnie żywioły, a najbardziej ogień, a jako że najbardziej lubiłam Billa to czuję się zadowolona xD
    Wierzę, że znajdziesz wystarczająco dużo czasu i chęci, by napisać część trzecią (kurde, nie wolno urywać w takim momencie! ;p).
    Życzę dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne jak każde Twoje opowiadanie! Trochę smutno, że to już koniec...
    Jeśli nie będzie trzeciej części to może jakiś krótki dodatek.. Np historia Kevina i Patryka jako nastolatków? :D w każdym razie żeby wena nie dała Ci spokoju! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Całe opowiadanie miało świetny klimat, ale i tak przy wyjawieniu imienia stróża Toma wybuchnęłam śmiechem xD /przepraszam, przepraszam, przepraszam, ale mój "musk" już ma wakacje ;)/
    Chociaż całe opowiadanie się gryzłam, bo po Kuroshitsuji miałam we łbie inne obrazy demonów, ale warto było dotrwać :) Z tymi krótkimi opowiadaniami o codzienności nie czuje się takiej więzi po zakończeniu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej opowiadanie całe jest świetne hehe klątwa że będą rodzić się bliźniacy hehe i ich moce ciekawe jakie by np Tom miał dzieci woda Bill ogień

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)