środa, 21 stycznia 2015

27.Twarzą w twarz



Bill zerknął ukradkiem na brata. Tom siedział po drugiej stronie małego busa, który miał ich zawieźć do Berlina, gdzie z innych stron zjeżdżała się już reszta ekipy Tokio Hotel. Mieli do Berlina całkiem blisko, jakieś dwie godziny drogi, więc upchnęli ich w mały busik i stwierdzili, że spokojnie mogą te kilka godzin jechać czymś takim. Na miejscu mieli być około dwudziestej, czekała ich szybko kolacja w hotelu, próba i koncert następnego dnia. W dalszą trasę mieli już ruszyć tourbusem, który miał pewną awarię i mieli go podstawić dopiero po ich koncercie.
Tom grzebał w telefonie, zapewne grając w jedną z tych durnych gier, które czasami sobie ściągał. Bill chciał z nim porozmawiać o tym, co się wydarzyło, całe napięcie wciąż jeszcze z niego nie zeszło, ale w tak ciasnym busie nie było opcji, żeby w ogóle poruszyć ten temat.

Był przerażony. Naprawdę, od chwili, w której otworzył oczy i zobaczył Simone, strach go nie opuszczał. Siedząc z Tomem wtedy w pokoju i pomagając mu w pakowaniu był przekonany, że nie ruszą w trasę, bo Simone zadzwoni do szpitala psychiatrycznego i każe zabrać ich na leczenie. Gdy zbliżała się godzina odjazdu, Tom rzucił, że czas pogadać z matką, a potem tak po prostu wyszedł z pokoju, żeby to zrobić. Bill podziwiał jego odwagę i to, że w takiej sytuacji był w stanie zachować zimną krew. On sam nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć Simone, było mu właściwie obojętne, co ona o tym myśli. Liczyło się tylko to, żeby on i Tom nie zostali rozdzieleni. Już raz im to zrobiono, kiedy byli dziećmi. Tym razem obiecali sobie, że nie pójdzie im tak łatwo to zrobić.
Na samą myśl o wymianie zdań, jaka padła w kuchni i furii, do jakiej Simone doprowadziła Toma, miał ciarki. A wszystko zaczęło się przecież całkiem spokojnie, biorąc pod uwagę okoliczności.

…Tom zszedł na dół, rozglądając się po domu za swoją matką. Bill szedł tuż za nim, żeby w razie czego wziąć udział w rozmowie. Nie zamierzał tak po prostu przegrać tej walki walkowerem, Tom prawdopodobnie będzie potrzebował jego wsparcia.
Znaleźli Simone w kuchni. W garnku na gazie gotowało się coś, bulgocząc lekko, a kobieta wycierała zupełnie czysty blat.
– Musimy porozmawiać – powiedział Tom, stając tuż przy blacie, który jego matka tak zawzięcie czyściła. Bill stanął tuż obok, spinając się i szykując do akcji. Nie miał pojęcia, jak może potoczyć się ta rozmowa. Simone nie zareagowała, więc Tom kontynuował. – My też wolelibyśmy nie poruszać tego tematu, ale wyszło jak wyszło i mamy do ciebie kilka pytań.
Matka bliźniaków nadal milczała, wpatrując się tępo w blat.
– Słucha nas pani? – zapytał Bill, nie chcąc ani nie mogąc przestawić się na „mamo”.
Simone nie dała po sobie poznać, że zabolało ją to „pani”, w końcu w pełni zasłużyła na te słowa.
– Mamo… – spróbował Tom.
– Co ja mam wam niby powiedzieć? – spytała cicho, wciąż nie chcąc spojrzeć na żadnego z nich.
– Skąd mamy wiedzieć? Chcemy tylko, żebyś nam obiecała, że nikomu nie powiesz.
Bill wstrzymał oddech, oczekując odpowiedzi. Jego serce zamarło, kiedy kobieta pokręciła przecząco głową.
– Nie mogę…
– Mamo?
Podniosła wzrok i spojrzała na Toma żałośnie.
– Nie mogę wam tego obiecać. To jest… jest chore. Jak wy w ogóle mogliście mi to zrobić?
Bliźniacy spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Gdy Tom spojrzał z powrotem na matkę, jego wzrok był twardy i zimny jak lód.
– My tobie? Tak się składa, że gdybyś od samego początku była z nami szczera, w życiu by do tego nie doszło. Nawet nie wpadłoby nam do głowy, żeby być razem! To ty pchnęłaś nas w swoje ramiona. To ty pozwoliłaś nam poznać się na neutralnym gruncie, chociaż dobrze wiedziałaś, jak silna więź nas łączy.
– Nie zrzucisz winy na mnie! – wtrąciła się.
– Wcale nie muszę! – krzyknął Tom, aż czerwieniejąc ze złości. – Bo to właśnie jest twoja wina! To właśnie ty chciałaś, aby to wszystko rozegrać w taki sposób, no więc teraz masz tego efekty! Ja i Bill jesteśmy razem! – Tom wrzeszczał, nie przejmując się tym, co matka może na to powiedzieć. – Kochamy się! Uprawiamy seks i to się nie zmieni! Będziemy razem choćby się paliło i waliło, a ty…
– Jeśli pani nie obieca, że zachowa to w sekrecie, popełnimy samobójstwo – powiedział Bill, siląc się na spokój. W sumie nie gadali o tym, ale chciał ją jakoś przestraszyć.
– Tom nigdy w życiu by tego nie zrobił! – wyjąkała, kiedy odzyskała głos po tej rewelacji.
– Tom nie musi – rzekł Bill. – Wsypię mu coś, co go zabije, jeśli nie będzie chciał. Nie trudno znaleźć coś, co nas obu uśpi na wieki.
– Przestań, Bill. Żaden z nas nie musi umierać. Tylko ona jest za to wszystko odpowiedzialna! – krzyczał Tom, żywo gestykulując. – Mogła zaprosić was do nas i nas sobie przedstawić, a potem puścić do jednej szkoły i klasy. Mogła rozegrać to w jakikolwiek inny sposób, ale pozwoliła nam się męczyć z koszmarami. Zabawiła się nami i naszymi uczuciami, ryzykowała strasznie, przecież nie jest powiedziane, że musieliśmy się polubić. Równie dobrze mogliśmy się w cholerę znienawidzić i gdyby nie muzyka, pewnie by tak było! Po tym wszystkim co zrobiła nie ma prawa rujnować nam życia w ten sposób.
– Tom, przestań! – rzuciła, patrząc na niego błagalnie. – Nie myślisz tak, prawda? Wcześniej nawet nie próbowałeś niczego z innym chłopcem, to Bill tak na ciebie wpłynął? Przyznaj się, proszę, pomogę chociaż tobie.
Tom parsknął.
– Chyba kpisz! Zresztą, nie będę się wdawał w żadne dyskusje. Miało cię tutaj nie być, miałaś być w pracy i trwać w nieświadomości tak jak inni. Zobaczyłaś coś, czego nie powinnaś, ale my nie zamierzamy poddać się bez walki. Masz dwa wyjścia: albo zgłaszasz to gdzieś, nas rozdzielają, o ile złapią, a my kończymy to pierdolone życie razem na cmentarzu, albo trzymasz gębę na kłódkę i pozwalasz nam to rozegrać po swojemu. Nie masz już nic do powiedzenia na temat naszego wychowania, mamy pieniądze i jesteśmy praktycznie dorośli. Oddałaś Billa jak był niemowlęciem, a teraz, tym numerem, straciłaś mnie, więc już nie masz dzieci. Jeśli naprawdę chociaż przez chwilę poczułaś do któregoś z nas choć odrobinę miłości, zostawisz nas w spokoju. Pozwolisz nam zniknąć ze swojego życia i żyć gdzieś, gdzie będziemy szczęśliwi i nikomu nie będziemy wadzić. Jeśli jednak wolisz opcję pierwszą, proszę bardzo. Da mnie żadna, kurwa, różnica, czy będę z Billem tutaj, czy po drugiej stronie. Do ciebie należy decyzja i masz ją podjąć teraz!
Jak na zawołanie ktoś zadzwonił do drzwi. Bill aż podskoczył, zupełnie zaskoczony. Tom i Simone mierzyli się spojrzeniami. Oczywistym było, że Simone zdawała sobie sprawę ze swojej winy. Wiedziała, że mogła ich ze sobą poznać w inny sposób, ale przecież nigdy by nie pomyślała, że dojdzie do czegoś takiego. Jak w ogóle Tom i Bill mogli pomyśleć o tym, żeby być razem?
Simone wyminęła ich i poszła otworzyć Davidowi. Nie próbowała już im odpowiedzieć na zadane pytanie, a oni nie bardzo mieli jak spytać. Tom tylko zacisnął zęby i bez słowa opuścił dom. Bill obrócił się jeszcze w drzwiach. Gdy zobaczył, że Tom, David i Mathias są już przy busie, powiedział cicho do Simone.
– Jeśli to panią pocieszy, przespaliśmy się ze sobą zanim dowiedzieliśmy się o swoim pokrewieństwie.
A potem po prostu zatrzasnął za sobą drzwi, pozwalając swojej biologicznej matce pogrążyć się w rozpaczy…

Tom starał się udawać, że wszystko jest w porządku, chociaż średnio mu to wychodziło. Bill poznał go już wystarczająco, żeby wiedzieć, że Tom tak naprawdę jest na granicy płaczu i tylko obecność innych ludzi go od tego powstrzymuje.
Nie oznaczało to jednak, że ta sprawa mogła tak po prostu pójść w niepamięć. Musieli o tym porozmawiać prędzej czy później, może zaplanować ucieczkę do Francji albo w ogóle na inny kontynent. Billowi już po prostu wszystko przychodziło do głowy, nawet jeśli Simone ani słowem nie wspomniała, że zamierza komuś powiedzieć o tym, co zobaczyła. I nawet jeśli nie zamierzała po tym, co Tom wykrzyczał jej w twarz – że to tyko jej wina, bo nie była z nimi szczera od początku i pozwoliła, żeby sprawy potoczyły się właśnie w taki sposób, w jaki się potoczyły. Największą ironią losu było to, że Tom miał rację – gdyby Simone i Derek od razu przedstawiliby ich sobie i powiedzieli, że są braćmi bliźniakami, nawet by im do głowy nie przyszło, żeby być razem. Ich znajomość rozpoczęłaby się zupełnie inaczej, a przynajmniej tak im się wydawało. Teraz już nie mogli się o tym przekonać.
W hotelu cała czwórka dostała jeden apartament. Georg i Gustav wzięli sobie po jedynce, a Bill i Tom z braku laku wzięli pokój razem. Bill miał wrażenie, że Tom chce pobyć trochę sam, żeby się zdystansować do tego wszystkiego, ale Tom nie próbował się od niego izolować. Gdy Bill wyszedł z toalety, dopinając pasek od spodni, zauważył, że Tom siedzi na brzegu jego łóżka i patrzy na niego wyczekująco.
– Chcesz pogadać o tym, co się stało? – spytał Bill.
Tom skinął.
– Naprawdę byś to zrobił?
– Co?
– Zabił mnie bez mojego pozwolenia.
Bill uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.
– Oczywiście, że nie! Ale ona mnie nie zna, więc nie będzie o tym wiedziała. Em, właściwie to… – Bill zawahał się. – Ustaliliśmy już, że brniemy w to dalej, choćby się paliło i waliło. I wiesz, co ja do ciebie czuję, ale… Chcę, żebyś wiedział, że nie zarzekam się, że już zawsze tak między nami będzie… Rety, chodzi mi o to, że…
– Że teraz jest teraz, ale w przyszłości nasze uczucia mogą się zmienić – dokończył za niego bliźniak, kiwając głową. – Żeby była jasność, ja w tej chwili naprawdę jestem gotów się zabić razem z tobą, ale obaj wiemy, że to kiedyś może się zmienić.
Bill uśmiechnął się, z ulgą zdając sobie sprawę, że Tom doskonale go rozumie i uważa dokładnie tak samo jak on.
– Myślisz, że komuś powie? – spytał.
Tom wzruszył ramionami.
– Nie wiem, ale wątpię.
– A jeśli powie?
– Nie wiem, Bill. Może trzeba ją nastraszyć? No, wiesz, kupić tabletki nasenne albo coś innego tak, żeby zobaczył to ktoś, kto może jej donieść… Nie wiem. Nie sądzę, żeby powiedziała, ale wszystko właściwie może się zdarzyć.
Tom znał lepiej ich matkę, więc pozostawało mu tylko ufać jego opinii.
– Trochę mi wstyd, że wie.
– No, mi też – zgodził się Tom.
Na tym zakończyli rozmowę. Z Simone i tak nie mogli nic chwilowo zrobić, więc pozostawało mieć nadzieje, że faktycznie uszanuje ich uczucia i pozwoli im żyć po swojemu. Ważne było, że potrafią się dogadać i jakoś przebrnąć przez to wszystko. Razem, tak jak zawsze powinno być.
Po koncercie było trochę zamieszania przez jakieś dziewczyny, które dały radę przedrzeć się przez ochronę i rzucić na nich, zanim doszli do Tourbusa. Bill przestraszył się, zwłaszcza że jedna z nich oderwała mu rękaw od bluzy. Tom zdążył się cofnąć i zanim którakolwiek go chwyciła, Saki podniósł ją jak szczeniaka i popchnął z dala od chłopaków. Billowi pomógł Brett, który stał najbliżej niego.
– O mój Boże, co za wariatki! – jęknął Bill przestraszony, patrząc przez okno w Tourbusie jak ochrona zajmuje się dziewczynami. Przyjrzał się im dokładnie, żeby w razie czego wiedział, kiedy ma uciekać. Z kimś takim to nigdy nie wiadomo. – Mam nadzieję, że ich więcej nie spotkamy.
Tom tylko zaśmiał się.
– Nie sądziłem, że kiedykolwiek laski będą się tak zachowywać, żeby mnie chociaż dotknąć.
Bill spojrzał na niego jak na wariata.
– Podoba ci się to?
Tom wzruszył ramionami.
– Czemu miałoby mi to przeszkadzać? Przecież i tak nic nam nie zrobią.
– Gdyby nie było ochrony, rozszarpałyby nas!
– Więc dobrze się składa, że ochronę mamy przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zgłodniałem trochę, mamy jeszcze płatki? – Tom zmienił temat, podchodząc do szafek i szperając w nich zawzięcie. Bill usiadł przy stoliku, który był w Tourbusie i spojrzał na swoją porwaną bluzkę. Wcale a wcale nie podobało mu się to, co przed chwilą się stało. Jasne, byli sławni i ludzie chcieli mieć z nimi kontakt, ale to już była przesada. Nie chciał, żeby tacy ludzie jak te dziewczyny go dotykały i miał złe przeczucia.
Nie mógł też uwierzyć, że Tom tak lekko to potraktował. Co, jeśli któregoś razu naprawdę ich ktoś znajdzie i nie będzie obok ochrony? Już raz go zresztą staranowali przed hotelem, a Tom widać dalej niczego się nie nauczył. Myślał tylko fiutem i tyle. A on sam się bał, nie zamierzał jednak się do tego przyznawać, żeby chłopaki go nie wyśmiali. Georg i Gus nic się nie odezwali na ten temat, ale swoje zdanie na pewno mieli i Bill czuł, że jak zwykle szybciej zgodziliby się z Tomem.
Całą czwórką przeszli do saloniku i włączyli sobie jakiś film, obżerając się słodyczami. Tom usiadł obok Georga. Chłopaki już przyzwyczaili się do rożnych dziwnych zagrań z ich strony, ale woleli się trochę hamować z dotykaniem w obecności innych ludzi. Teraz, kiedy Simone wiedziała, każdy jeden gest mógł ich zdemaskować. Woleli nie ryzykować.
Przez kolejne dwa tygodnie koncertowali prawie po całych Niemczech, udzielali wywiadów, pokazywali swojego tourbusa i robili inne dziwne rzeczy, za które płacono im pieniądze. Wygłupiali się przed kamerami, żeby fani mieli co komentować na forach internetowych. Tom szybko się w to wszystko wdrożył i widać było, że mimo męczącej trasy, dobrze się z chłopakami bawi. Ustalili, że chociaż chwilowo powinni pokazać się z jakąś dziewczyną, bo to byłoby dziwne, gdyby żadnej nie mieli, ale prócz całowania nic z tymi dziewczynami nie robili. Tom sugerował chłopakom co innego, ale Bill wiedział, że faktycznie pocałunki były wszystkim, na co się odważył. Zresztą, spróbowałby czegoś więcej z którąkolwiek z nich, to nieźle by go popamiętał.
Niepokoiło go bardzo to, że prawie po każdym jednym koncercie ich fani dostawali po prostu szału i byli bardziej niespokojni niż wcześniej. Ochrona musiała zostać zwiększona i nieźle się nagimnastykować, żeby nie dopuścić tych ludzi do nich. Żaden z chłopaków wciąż nie widział w tym problemu, nawet jeśli Bill znowu zauważył te dziwne dziewczyny, które zdawały się prowokować te wszystkie zachowania. Nikt jednak nie widział w tym problemu. „Skoro są takie głupie, że kupują bilety na każdy nasz koncert, to ich problem, a nasza kasa. Wyluzuj, Bill”, o, tak powiedział mu Tom, kiedy podzielił się z nim swoimi wątpliwościami. Bill pokazał mu jedynie środkowy palec i wkurzony poszedł na swoje łóżko w Tourbusie. Skoro i tak nikt nie chciał go słuchać, równie dobrze nie musiał z nimi siedzieć.
Przysnęło mu się trochę. Przebudził go jakiś ruch tuż przy swoim boku. Otworzył z trudem powieki i spojrzał zaspany na osobę, która mu przeszkadzała. Zmarszczył brwi, widząc dziwny uśmieszek na twarzy Toma, a potem czując jego dłoń zaciskającą się na penisie.
– Tom! – jęknął. – Co ty robisz? Ktoś może zobaczyć!
– Nikogo tutaj nie ma, chłopaki poszli do kina, zabrali sporo ochroniarzy. W Tourbusie jesteśmy tylko my.
– A jeśli…?
– Wyluzuj. Jesteś strasznie spięty, zaraz ci pomogę.
Bill mimowolnie zatęsknił za czasami, kiedy Tom na jakąkolwiek wzmiankę o seksie purpurowiał na twarzy. Teraz wydawało się, że role się odwróciły i to on miał jakieś obawy. Z drugiej jednak strony może Tom miał rację? Może przez ich styl życia za bardzo się przejmował i szukał problemów tam, gdzie ich nie było? Może czasami po prostu powinien wyluzować tak jak inni? W końcu to raczej niemożliwe, żeby nakryto ich dwa razy w tak krótkim czasie, a minęło już kilka dni od ich ostatniego razu.
Westchnął ciężko, objął Toma za szyję i przyciągnął go do pocałunku. Wciąż był lekko senny i rozleniwiony, ale Tom zdawał się tym nie przejmować. Całował go z pasją. Zjechał pocałunkami na jego szczękę, a potem szyję. Bill odwrócił głowę i wyeksponował bardziej szyję. Uwielbiał, kiedy Tom go tam całował, strasznie go to podniecało. W międzyczasie sprawne dłonie Toma rozpięły mu zamek w spodniach i zakradły się w slipy, uwalniając z nich jego penisa. Bill sapnął z przyjemności i wygiął się lekko w łuk. Tom siedział mu okrakiem na udach i był niespokojny, zapewne też miał już ciasno w majtkach. Odtrącił jednak jego ręce, kiedy Bill chciał odwdzięczyć się mu takimi samymi pieszczotami i przycisnął swoje podbrzusze do twardego członka bliźniaka.  Bill zamknął oczy. Masował delikatnie kark brata, chcąc cokolwiek zrobić z rękami, bo też chciał go dotknąć w kilku strategicznych miejscach. Był już na skraju orgazmu, kiedy nagle z boku usłyszał zdumione sapnięcie, a po chwili ktoś ściągnął z niego brutalnie Toma, łapiąc za bluzę na karku.
– Co wy tu, kurwa, robicie?!
Bill znieruchomiał, kiedy zobaczył, że to Brett trzyma Toma w kleszczowym uścisku i nie pozwala mu się wyrwać.
– M–mm–my t–t–t–t–ylko… - próbował Bill, ale głos wyjątkowo odmawiał mu posłuszeństwa.
– Przegrałem zakład! – warknął Tom, również blady. – A jak myślisz, co mogę robić?
– Z kim niby przegrałeś ten zakład, hm? Chętnie się go o to spytam!
Tom i Brett mierzyli się wzrokiem. Bill wiedział, że ochroniarz nie uwierzył w ani jedno jego słowo, a nawet jeśli rzekomy zwycięzca zakładu mógłby poświadczyć ich wersję, to przecież i tak nikogo takiego nie było.
Było po nich.
– No, z kim?
– Tom z Georgiem, a ja z Gustavem – powiedział Bill cicho, z trudem opanowując strach. – Zmówili się i uznali, że to będzie zabawne.
– I niby uwierzą wam na słowo, że to zrobiliście? Bez żadnych dowodów?! Cholerne niedoruchane bachory! Gdybyście byli moim dziećmi, chyba bym was zabił za to, co przed chwilą zobaczyłem! A teraz idziemy! Jeśli wasi koledzy nie potwierdzą waszej wersji, a ja wiem, że nie potwierdzą, możecie pożegnać się z Tokio Hotel i karierą.
Bill poprawił ubranie i blady jak kreda poszedł za Brettem do salonu. Tom próbował ukradkiem napisać esemesa do któregoś z chłopaków, ale ochroniarz zbyt dobrze ich obserwował. Zadzwonił sam do Gustava i powiedział, że mają natychmiast wracać, bo musi z nimi porozmawiać. Gustav, nawet jeśli był zdziwiony, nie protestował i po połowie godziny obaj weszli do saloniku.
Wystarczył im rzut oka na bliźniaków, żeby wiedzieć, że coś jest na rzeczy. Georg zmarszczył brwi, próbując odgadnąć, o co może chodzić. Tom zresztą patrzył na niego błagalnie, wyraźnie prosząc o ratunek. Tylko przed czym miał go ratować?
– Skoro już jesteśmy w komplecie, to mam do was pytanie. Zakładaliście się o coś z bliźniakami?
Georg bez zastanowienia skinął głową. Twarz Gustava była nieprzenikniona.
– Więc co to był za zakład?
– Niby dlaczego mielibyśmy ci powiedzieć? – prychnął Georg. – To nie twoja sprawa. Masz nas ochraniać, a nie nam matkować.
– W tym wypadku jednak moja. Tak się składa, że wami koledzy stwierdzili, że przegrali z wami zakład i dlatego… zrobili coś. Wiem, że kłamią, ale dostali szansę wytłumaczenia się. Jeśli mi powiecie, że faktycznie kazaliście im to zrobić, w porządku. Ale jeśli nie, inaczej sobie porozmawiamy.
Gustav i Georg wbili wzrok w bliźniaków. Chcieli im bardzo pomóc, ale nie mieli pojęcia, co takiego mógł zobaczyć Brett. Tom odwrócił wzrok, patrząc w ścianę, a Bill spojrzał na niego niepewnie. Czy Gustava rozszerzyły się, kiedy zobaczył, że na szyi Billa powoli formuje się spora malinka, której jeszcze kilka godzin temu z pewnością nie było. Czy to możliwe, że…?
Bliźniacy byli przerażenie, więc jego teza była bardzo prawdopodobna. Zresztą, wiedział, że musi zaryzykować. Im dłużej milczą, tym więcej podejrzeń nabierze ochroniarz, a wtedy naprawdę mogą mieć kłopoty.
– Takie wielkie halo o to, że dla zabawy kazaliśmy im zrobić sobie nawzajem dobrze i ogółem się trochę popieścić? – wypalił. Wszyscy w pomieszczeniu wbili w niego niedowierzający wzrok i każdy z innego powodu.
Georg parsknął.
– Właśnie, nie mogłeś spytać przez telefon, tylko musiałeś nas tu ściągać? Żenada.
Bill wyglądał, jakby miał się rozpłakać z ulgi, że jednak tym razem udało im się wybrnąć. Nawet nie chciał myśleć o tym, że Gustav się domyślił ani o tym, że teraz on i Georg wiedzieli. Był tak bardzo szczęśliwy, że udało im się z tego wykaraskać, że nie mógł tego opisać słowami. Nie wątpił, że Brett by ich zniszczył, gdyby nie udało im się przed nim ukryć prawdy.
Ochroniarz uniósł brwi, patrząc na nich z wyraźnym niedowierzaniem, po czym parsknął jedynie kpiąco.
– Skoro tak, to w porządku. Oni są pojebani, że dopuścili do tego, żeby to robić, a wy, że w ogóle weszliście w taki zakład i go wygraliście. Lepiej, żeby to był ostatni raz, wy małe gnojki, albo następnym razem odbędziecie tę rozmowę z Jostem. Na pewno się tym zainteresuje.
Brett skrzywił się, jeszcze raz przesuwając wzrokiem po całej czwórce, po czym pokręcił lekko głową w wyrazie niedowierzania i wyszedł. Bill wypuścił długo wstrzymywane powietrze, mimo że to jeszcze nie był koniec. Jego ręce drżały, a serce tłukło się boleśnie w piersi. Było mu słabo i miał wrażenie, że zaraz zemdleje, nawet jeśli będą go potem nazywać mięczakiem.
W pomieszczeniu panowała cisza. Georg i Gustav patrzyli na nich, zapewne żądając wyjaśnień, ale żaden z nich nie wiedział, co mógłby powiedzieć na swoje usprawiedliwienie.
– Musicie być ostrożniejsi – powiedział Gustav łagodnie. – Moglibyście mieć spore kłopoty, gdybyśmy się nie zorientowali, dlaczego Brett był taki wzburzony.
Bliźniacy poderwali głowy i spojrzeli z niedowierzaniem na przyjaciela.
– To wy… Wy wiecie? – spytał Tom łamiącym się głosem. Odchrząknął, bo zabrzmiał niezwykle żałośnie.
Georg wzruszył ramionami.
– Domyślaliśmy się tylko. Żaden z nas nie był pewny.
– I… I nie macie nic przeciwko? – zdumiał się Bill. Nic nie mógł poradzić na to, że w jego głosie słychać było wyraźną nadzieję. Tak dobrze byłoby mieć kogoś, z kim mogliby na ten temat porozmawiać. Każde spięcie z Tomem musiał zatrzymać dla siebie, bo nikomu nie mógłby wyjaśnić dokładnie, o co poszło, bo nikt nie mógłby się dowiedzieć o tym, co naprawdę ich łączy. Jeśli jednak byłby ktoś, kto by wiedział… byłoby im o wiele łatwiej. Związek z Tomem mógł oznaczać, że nie będą mieli żadnych przyjaciół, bo nie będą mogli być z nimi szczerzy. Czyżby jednak była dla nich jakaś nadzieja?
– Nie, właściwie to nam to nie przeszkadza – rzekł Gustav. – To, że jesteście bliźniakami, wyszło tak nagle, że wszystkich nas zbiło trochę z tropu. Nawet nie chcę myśleć, jak musieliście się czuć, kiedy powiedzieli wam prawdę. Rozmawialiśmy o tym trochę.
– Tak, jesteśmy gotowi was kryć – wtrącił Georg. – Ale nie chcemy słyszeć w nocy jak się bzykacie.
Tom zaśmiał się lekko, kręcąc głową. Bill poczuł w oczach łzy i całe napięcie nagle z niego zeszło. Byli bezpieczni… Naprawdę bezpieczni. Georg i Gustav ich akceptowali i nie musieli się przy nich bać okazywać tego, co naprawdę ich łączyło.
Uśmiechnął się do nich, czując że zaraz się rozpłacze.
– Dziękuję. Nawet nie macie pojęcie, ile to dla nas znaczy.
Tom objął go i przytulił, całując w czoło. Czuł, jaki Bill jest zdenerwowany i chciał jakoś go uspokoić.
– Do usług – odparł Georg. – Możecie się zacząć odwdzięczać, robiąc nam kolację. Cholernie zgłodniałem z tego wszystkiego.
Zaśmiali się całą czwórką. Bill rzucił w Georga poduszką, uśmiechając się do niego. Już dawno nie czuł się tak dobrze w Tokio Hotel. Teraz dopiero mógł nazywać Georga i Gustava swoimi prawdziwymi przyjaciółmi.
Przyjaciółmi, przed którymi nie musiał ukrywać, kogo tak naprawdę kocha.


***
Oblałam dzisiaj chyba najważniejsze koło w całym semestrze i mam strasznego doła, więc, oczywiście, wstawiam Wam nowy rozdział (skoro ja i tak już jestem dobita najbardziej jak się da, to może chociaż Wy będziecie mieli lepszy humor). Ktoś mnie przytuli na pocieszenie? :(
Nie marudzę Wam, bo to i tak nie zmieni sytuacji. Czekam na Wasze opinie i pozdrawiam!

9 komentarzy:

  1. Pierwsza! c;
    Ja Cię z chęcią przytulę. Nie martw się, wszystko będzie dobrze! Trzymam za Ciebie kciuki <3
    I dziękuję. Też dzisiaj miałam kiepski dzień, a na jego zakończenie dostałam świetną niespodziankę w postaci kolejnego TwT, w dodatku tak uroczego. c;
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja Cię mogę przytulić. Wiem co czujesz aktalnie, mnie już się mózg lasuje od kół a w przyszłym tygodniu zerówek. Ale są jeszcze terminy poprawkowe . :)
    A wracając do TwT, to odcinek świetny. Coś się wreszcie pozytywnie ruszyło i strasznie mnie to cieszy. Mam nadzieje ze Simone nie wpadnie na jakiś głupi pomysł. :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Głowa do góry, zaliczysz poprawkowy, nie wszyscy muszą być alfą i omegą, nie przejmuj się. Ja zawsze, jak coś oblałam mówiłam sobie, że przynajmniej już wiem czego mogę się spodziewać i czego muszę się douczyć. Ja w Ciebie wierzę :*
    Co do odcinka, to na prawdę trzeba mieć pecha, żeby zostać dwa ray przyłapanym :) Spodziewałam się, że Gustav i Georg podejrzewają, iż między nimi coś jednak jest. Wiedzieli przecież co ich łączyło zanim dowiedzieli się, że są rodzeństwem i spokojnie mogli snuć domysły.
    Jeśli zaś chodzi o Simone, to Tom jej dobrze powiedział; sama jest temu winna. I Billa tekst przed wyjściem, że zrobili to, zanim jeszcze dowiedzieli się, że są braćmi. To powinno dać jej wiele do myślenia, że chłopcy pokochali się już wcześniej i choć z ciężkim sumieniem, to powinna przymknąć oko na ich związek. Przynajmniej tyle może zrobić w zadość uczynieniu. Piękny odcinek. Niecierpliwie oczekuję kolejnego. Kocham to opowiadanie. :*
    Buziaczki i pamiętaj nie Ty pierwsza i nie ostatnia oblewasz, nie smutaj się, będzie dobrze. Mocno Cię ściskam. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja Cię przytulę. Rozdział swietny. Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy odcinek... taki wspaniały, idealny prezent na wczorajsze urodziny :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nie jeden ważny kolos w swojej karierze oblejesz, ale co cię nie zabije to cię wzmocni, porażki są wpisane w studia i każdemu się to może zdarzyć, każdy może mieć gorszy moment - po to stworzono poprawki takie sytuacje w drugim terminie naprawiać, nie przejmuj się.

    Świetny rozdział, znowu, gratuluje talentu i pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń
  7. bez spiny, są drugie terminy :3 jeśli Cię to pocieszy, w zeszłym roku sucz od pnjj'a nie dopuściła mnie do egzaminu, bo nie byłam na jednym wykładzie (byłam w szpitalu), a na poprawce konsekwentnie odejmowała mi punkty za brak przecinka, czy kropki, żebym tylko uwaliła. także głowa do góry i dasz radę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, jeśli moje pytanie będzie nie na miejscu, ale... czy to Ty jesteś na profilowym? c;

      Usuń
  8. Nie przytule Cie bo nie lubie, zaklucac swojej przestrzeni życiowej ☺ ale jako studenta, trzeciego roku powiem Ci w tajemnicy, że kolo zaliczysz w drugim terminie, a wyrwane włosy odrazastaja od 4-5 lat, lzy wcale nie oczyszczają oczu tylko, kończyć z oczami jak welon teleskopy, a depresja wcale nie jest moda. Wiec uszy do góry wielki uśmiech, i pokaż durnemu wykładowcy nie tak latwo cie złamać!!!


    Pozdrawiam N

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)