Ku jego zdumieniu, Louis nie zniknął rano
jak to miał w zwyczaju. Gdy Harry się obudził, jego „mąż” wciąż jeszcze spał.
Harry do tej pory nie dał rady rozgryźć jakim cudem Louis wstaje do pracy i
Harry nigdy go nie słyszy. Miał lekki sen, powinien słyszeć jak Louis wstaje,
jak dzwoni jego budzik albo cokolwiek. Każdy przecież ma lepsze i gorsze dni i
zdarza się taki, gdzie po prostu zahacza się o wszystko i hałasuje się, bo
nagle wszystkie martwe przedmioty zdają się wchodzić nam w drogę. Albo Louis
nie miał takich dni, albo dosypywał mu coś systematycznie do jedzenia na mocny
sen.
Harry stęknął cicho, czując tępy ból
promieniujący z okolic krzyża na resztę ciała. Wiedział, że już nie zaśnie,
więc cały obolały zsunął się ostrożnie z łóżka i ubrał spodnie, po czym zszedł
powoli na dół. Żadne maści zazwyczaj nie pomagały, ale masaż tak. Zayn
przeważnie był tym, który pomagał mu w takich chwilach, jeśli akurat był w
pobliżu.
Tym razem Zayn był blisko, ale leżał na
łóżku kompletnie nieprzytomny. Nie był rannym ptaszkiem, dla niego dziesiąta
rano była środkiem nocy. Liam leżał obok niego, łyżeczkując go od tyłu. Nawet
przez sen się uśmiechał.
Harry po cichu przeszedł do kuchni i nalał
sobie do szklanki mleka. Po chwili usłyszał szuranie pazurami po panelach i w
kuchni pojawił się Alfa. Harry zdziwił się, bo wcześniej Alfa nie próbował
schodzić po schodach, a teraz to zrobił, jakby nie było to dla niego żadnym
problemem. Nachylenie się do szczeniaka jednak nie wchodziło w grę.
Krążył trochę po kuchni, próbując
rozchodzić ból. Usłyszał kroki w salonie i zamykane drzwi łazienki. Zajrzał tam
i po chwili zobaczył zaspanego Zayna, trącego posklejane powieki.
– Nie śpisz? – spytał Zayn niemrawo. – Jest
wcześnie.
– Bolą mnie plecy – odparł Harry z cicha
nadzieją, że Zayn zrobi mu masaż.
– Znowu? Powinieneś z tym iść do lekarza.
– Wiesz, że byłem.
Zayn ziewnął szeroko i jęknął cicho.
– Doobra, skombinuj jakiś olejek, wymasuję
ci je.
Harry podszedł do Zayna i pocałował go w
policzek.
– Dziękuję – powiedział cicho.
Zayn uśmiechnął się tylko lekko w
odpowiedzi. Harry wziął z łazienki olejek, który znalazł w szafce i zaniósł go
Zaynowi. Zaścielił kanapę ręcznikiem i ułożył się na niej, opierając głowę na
ramionach. Zayn wdrapał mu się na tyłek, siadając na nim okrakiem i otwierając
buteleczkę z olejkiem.
Harry jęknął cicho, kiedy Zayn wylał mu
chłodny olejek na dół pleców. Już po chwili Zayn zaczął delikatnie ugniatać
jego plecy, dokładnie wiedząc co zrobić, żeby rozluźnić mięśnie i im ulżyć.
Kiedy w liceum Harry dość nieszczęśliwie przewrócił się na motorze i zaczęły
się te bóle, Zayn zrobił specjalny kurs na masażystę, żeby mógł mu pomóc. Nie
był, oczywiście, wykwalifikowanym specjalistą, ale wiedział wystarczająco, żeby
swoim masażem nie pogorszyć stanu pleców Harry’ego.
Louis ziewnął szeroko, budząc się powoli.
Czuł nieprzyjemny ucisk w bieliźnie.
Westchnął cicho, otwierając oczy. Harry’ego
nie było obok, a szkoda… nie pogardziłby porannym małym co nieco. Ostatnio dał
dzieciakowi zupełnie spokój. Jego zachowanie było dziwne i Louis nie czuł się
za dobrze po ich zbliżeniach. Harry był oziębły. Louis nie potrafił tak po
prostu ignorować faktu, że Harry rzeczywiście nie chciał się z nim bzykać. No,
albo naprawdę był świrem kochającym BDSM i w ten sposób chciał go skłonić do
ostrzejszych zabaw, ale Louisa nigdy nie podniecały tego typu rzeczy, więc
wolał obyć się bez seksu.
Poleżał chwilę, ignorując wzwód i po chwili
mu przeszło. Ziewnął szeroko i zwlekł się z łóżka. Być może reszta już wstała.
Założył spodnie i czystą bokserkę i zszedł powoli na dół.
Aż w nim zawrzało, kiedy zobaczył Zayna
siedzącego okrakiem na Harrym. Prawie nagim Harrym. Teoretycznie to nie była to
jego sprawa, w końcu to małżeństwo było jakimś cholernym żartem, ale nie lubił
Zayna i nie chciał, żeby ten chłopak dotykał Harry’ego. Louis miał cichą
nadzieję, że Liam zajmie mulata wystarczająco, ale wyglądało na to, że jednak
nie.
Harry jęknął cicho, boleśnie.
– Tutaj? – odezwał się Zayn. Louis zobaczył,
jak mulat delikatnie ugniata plecy Harry’ego. – Powinieneś przejść się do
lekarza i zrobić jakieś badania, wydaje mi się, że ci się pogorszyło.
– Byłem już u lekarza. Powiedział, że to
normalne po takim wypadku i że nic nie da się z tym zrobić. Muszę po prostu na
siebie uważać i chodzić na masaże.
– Jakim wypadku? – wyrwało się Louisowi.
Harry i Zayn obaj spojrzeli w jego stronę.
Dość głośno wypowiedziane przez Louisa zdanie wyrwało ze snu Liama, który teraz
przecierał zaspany oczy i próbował dojść do tego, gdzie jest o i co w tym
miejscu robi.
– Jakim wypadku? – spytał Louis, podchodząc
bliżej i przyglądając się uważnie Harry’emu.
– Nie sądzę, żeby Haz musiał ci się
tłumaczyć – powiedział Zayn, mierząc go wzrokiem.
– W porządku, Zayn – uspokoił go Harry, po
czym przeniósł wzrok na Louisa. – Wywróciłem się na motorze kilka lat temu, od
tego czasu dokuczają mi bóle pleców.
– I lekarz ci powiedział, że nic się z tym
nie da zrobić?
– Na to wygląda. Nie jest tak źle. – Harry
uśmiechnął się do niego lekko. – Bolą mnie rzadko, a zresztą i tak zazwyczaj w
pobliżu jest Zayn, żeby mi wtedy pomóc, więc jest okej.
– Co on może wiedzieć na temat masażu? Może
ci zrobić jeszcze większą krzywdę.
– Hej, nie musisz być taki ostry – wtrącił
Liam.
Louis miał ochotę wywrócić oczami.
– Raczej mało prawdopodobne – rzucił Zayn z
lekką pogardą. – Zrobiłem profesjonalny kurs, jestem w stanie wymasować
Harry’emu plecy. Robię to od lat i jeszcze żyje, więc odczep się.
Zayn pokręcił głowę i skupił się na tym, co
robił. Louis patrzył, jak mulat wprawnie masuje dolną część kręgosłupa. Harry
jęknął boleśnie w pewnym momencie. Louis poczuł jak coś mu się boleśnie
przekręca w żołądku i kompletnie mu się to uczucie nie podobało.
To, że Zayn dotykał Harry’ego tak po prostu
i Harry kompletnie się przed tym nie wzbraniał, nie podobało mu się jeszcze
bardziej.
– Może śniadanie? – spytał Liam, wyczuwając
napiętą atmosferę. – Mam ochotę na jajka na bekonie. A wy?
– To niezdrowe – mruknął Harry – ale
poproszę.
– Ja muszę lecieć – powiedział Zayn. –
Umówiłem się z Niallem.
Liam wyglądał jak kopnięty szczeniak.
– Nie możesz zostać chociaż na śniadanie?
Ten cały Niall chyba się nie obrazi, jeśli spotkacie się później.
Zayn uśmiechnął się tylko półgębkiem.
– Aż tak ci zależy, żebym został? – drażnił
się Zayn.
Liam zarumienił się lekko, trochę zmieszany
tym, że Zayn tak po prostu go skonfrontował i to przy Harrym i Louisie.
– Em…
– No skoro tak ładnie prosisz – rzucił Zayn
z lekkim sarkazmem, po czym uśmiechnął się lekko – to nie mogę odmówić.
Louis popukał się w czoło gdy złapał wzrok
Liama, a Harry i Zayn nie patrzyli. Liam tylko wzruszył bezradnie ramionami.
Cóż miał poradzić? Zayn mu się cholernie podobał.
Louis nie chcąc patrzeć na bliskość Zayna i
Harry’ego, poszedł za Liamem do kuchni. Słyszał denerwujący śmiech Zayna z
salonu i miał ochotę coś rozwalić, a nawet nie wiedział czemu.
Tak wybić Zaynowi z dwie jedynki… To byłoby
piękne, nawet jeśli serio nie wiedział, dlaczego ten chłopak go tak denerwuje.
Liam chyba czuł się trochę upokorzony, bo
przygotowywał dla nich śniadanie w ciszy i z nieszczęśliwą miną. Rzadko można
było zobaczyć Liama w tym wydaniu, więc tym bardziej upewniało to Louisa, że
Zayn poważnie zakręcił mu w głowie. Kolejny powód, żeby dupkowi przemeblować
twarz.
Śniadanie zjedli prawie że w ciszy, czasami
któryś z nich coś powiedział, ale to była rzadkość. Po śniadaniu Zayn zwinął
się szybko z mieszkania, całując głośno Harry’ego na pożegnanie – Louis się
zastanawiał, czy on to robi specjalnie – a w ślad za nim poszedł też Liam.
– Harry? – odezwał się Louis, kiedy Harry
wrócił z góry ubrany w świeże ciuchy.
– Tak?
Przez chwilę patrzyli na siebie, Harry
totalnie otwarty i jakiś taki niewinny.
Przez chwilę słowa jego ojca na temat preferencji Harry’ego w łóżku wydawały
się kompletnie absurdalne. Jak taki dzieciak mógł chcieć, aby ktoś robił mu w
łóżku krzywdę, wiązał go i bił? Nie, nie i jeszcze raz nie.
– W niedzielę jest bankiet, na który
zostaliśmy zaproszeni. Chcę, abyś mi towarzyszył.
– Bankiet?
– Tak, dla śmietanki towarzyskiej, że tak
powiem. Połączony z akcją charytatywną. Zostaliśmy zaproszeni. Mógłbym pójść
sam, ale chcę, żebyś mi towarzyszył.
– W niedzielę wieczorem? – Harry podrapał
się po głowie.
– Tak. Coś nie tak?
– Nie, nie… Jeśli ci zależy to pójdę.
– Świetnie. Byłeś już na takim bankiecie
wcześniej?
Harry skinął głową.
– Tak, kilka razy, ojciec mnie zabrał. Nie
martw się, nie przyniosę ci wstydu.
– Nie miałem tego na myśli.
Harry uśmiechnął się lekko, Louis usłyszał
jedynie miękko wypowiedziane „okej”. Aż się na niego zagapił.
Harry skupił się na szczeniaku, którego
najwyraźniej zamierzał zabrać na spacer. Matko, ten dzieciak był taki
przystojny. Kiedy schylił się, żeby zapiąć Alfie smycz, Louis miał perfekcyjny
widok na jego tyłek opięty obcisłymi dżinsami oraz szczupłe uda. W ogóle nogi
Harry’ego były czymś, o czym powinno się pisać sonety i pieśni pochwalne. Potem
może jeszcze kilka o jego wąskich biodrach, szerokich ramionach, kilku
robiących wrażenie tatuażach. I włosach. Lekko kręconych, układających się
miękko wokół jego twarzy i nadających mu wyglądu cherubinka.
Louis pokręcił głową. Nie i jeszcze raz
nie. Zaczął mu powoli stawać, więc starał się wypchnąć te myśli ze swojej
głowy. Nadal nie wiedział, dlaczego właściwie Harry zażyczył sobie tego
małżeństwa, skoro starał się przebywać z dala od niego. Louis zabronił mu
przenieść się na kanapę i posłuchał go, ale nie przejawiał żadnego
zainteresowania Louisem. Gdzie był chłopak, który tak bardzo szalał na punkcie
Louisa, że aż wmanewrował go w małżeństwo? Chyba w kompletnie innej
rzeczywistości.
Wmawianie sobie, że Harry kiedykolwiek
chciał go poślubić, nie miało już najmniejszego sensu. To było oczywiste, że
gdyby Harry miał wybór, byłby gdziekolwiek, ale nie u jego boku.
Następnym razem Harry spotkał się z Zaynem
w jego mieszkaniu. Zayn nie mieszkał z ojcem, wysokie kieszonkowe wystarczało
na o wiele więcej niż utrzymanie i wynajmowanie drogiego mieszkania. Nie miało
może aż tak wysokiego standardu, jak mieszkanie Louisa, ale wystarczające, żeby
tylko mała liczba osób mogła sobie na nie pozwolić.
– Jestem w kropce – powiedział Harry,
obrysowując palcem brzeg swojej szklanki. – Wszystko się tak dziwnie…
uspokoiło. No wiesz, niby śpimy razem i ze sobą mieszkamy, no i ja za nim
sprzątam i… Rozumiesz. Ale to tyle. Zupełnie jakbyśmy byli współlokatorami.
Myślisz, że powinienem z nim pogadać? O tym całym ślubie i w ogóle?
– Hmm – mruknął Zayn. – Chyba by wypadało
wreszcie to wszystko wyjaśnić? Razem powinniście zdecydować, co dalej.
– Wiem…
– Gdyby chciał, żebyście spróbowali jednak
być parą, zgodziłbyś się? – zapytał Zayn z ciekawością.
Harry zawahał się. To było trudne pytanie.
Z jednej strony Louis był spoko facetem, przystojnym i na pewno mogliby się
jakoś dogadać, ale z drugiej Harry nie chciał być z nim tylko dlatego, że
akurat nawinął się pod rękę. Na samym początku, kiedy Louis zmusił do go seksu
i obciągania ciało Harry’ego reagowało na tego mężczyznę bardzo niechętnie.
Dopiero kiedy Louis zdystansował się od niego i nie wymuszał nic na nim, Harry
powoli przyzwyczaił się do jego obecności i zaczął zauważać jego zalety.
Pragnąć go. Gdyby teraz wspólnie zdecydowali, że chcą uprawiać ze sobą seks,
Harry z chęcią poszedłby z nim do łóżka. Louis był w porządku. Dbał o Alfę, nie
robił żadnemu z nich krzywdy i jeszcze zawiózł Harry’ego w środku nocy do
dentysty, a wcale nie musiał tego robić.
– Nie wiem – odparł, wzruszając ramionami.
– Jest w porządku, lubię go, ale… – Pokręcił głową. – Nie mówię nie, okej? Jest
przystojny, jest ułożony, nie robi mi nic złego… Nie wiem tylko, czy to by
wystarczyło, gdybyśmy zechcieli być ze sobą.
Zayn wzruszył ramionami.
– Może akurat? Wiesz, nie jesteśmy już w
wieku, kiedy wierzymy w te bzdury o wielkiej miłości. Między ludźmi potrzeba
chemii. Nie wiem jak ty, ale on aż się gotuje, kiedy widzi mnie w pobliżu
ciebie.
– Naprawdę? – spytał Harry zaskoczony. –
Nie zauważyłem. Za bardzo rozpraszał mnie Liam, próbujący mnie zasztyletować
wzrokiem.
Zayn zaśmiał się.
– Liam chyba mnie lubi.
– Raczej na pewno. Chcesz z nim spróbować?
– Nie wiem. Może? Jest fajny i łatwo daje
się podpuścić. Na pewno jeszcze trochę się z nim podroczę. Pewnie i tak chodzi
mu tylko o seks. – Zayn wzruszył smętnie ramionami.
– Może jednak nie? – zaprotestował Harry.
– Daj spokój. Dobrze wiesz, że wszyscy
widzą we mnie tylko ładną twarz – powiedział Zayn z przekąsem. – Nikt nie widzi
prawdziwego mnie. Nikogo to nawet nie obchodzi, wszyscy najchętniej by mnie
tylko zaliczyli i chełpili się tym jak trofeum.
W słowach Zayna było dużo żalu, ale Harry
wcale się nie dziwił. Faceci byli prawdziwymi świniami. Po kilku akcjach Zayn
zaczął się odpłacać pięknym za nadobne i był wręcz okrutny dla niektórych
chłopaków, którzy się nim interesowali. Zayn bronił się w ten sposób przed
tymi, którzy faktycznie nie widzieli w nim nic więcej niż fajne ciało do
pobzykania. Zayn chciał faceta, który potrafiłby docenić jego osobowość, a nie
tylko urodę. Harry miał nadzieję, że Zayn wkrótce znajdzie taką osobę.
Zasługiwał na szczęście.
Gdy Harry wrócił do domu, Louis siedział w
salonie z Liamem. Liam klikał zawzięcie w klawiaturę, uśmiechając się szeroko.
– Ha, mam cię! – powiedział zadowolony. –
Dobra, wszedłem do systemu. Coś jeszcze oprócz numerów kont i danych
transakcji?
– Nie, tyle wystarczy. Chcę, żebyś znalazł
sposób na przelanie tej kasy w zupełnie inne miejsce, ale na to musimy jeszcze
poczekać, aż zdecyduje się wysprzedać akcje.
– Co robicie? – spytał Harry zaciekawiony.
– Nic ważnego – odparł Louis, najwyraźniej
nie chcąc, żeby Harry wiedział.
– Em… Okej… – mruknął Harry trochę
zgaszony. Rozmowa z Zaynem natchnęła go trochę i dała mu nadzieję, że może
faktycznie coś z tego może być, a tu takie… coś.
Nie chcąc im przeszkadzać w tym, co robili,
Harry przygotował sobie w kuchni kilka kanapek, a potem poszedł z nimi na górę.
Był prawie w połowie pierwszej części „Igrzysk śmierci”, kiedy do sypialni
wszedł Louis.
– Zamawiamy jedzenie na wynos, masz na coś
ochotę? – spytał.
Harry pokręcił głową.
– Nie, dzięki, zjadłem już kanapki.
– Na pewno nic?
– Na pewno.
Zapadła cisza.
– Nie chcesz zejść do nas na dół? – spytał
Louis po chwili.
– Nie, nie chcę wam przeszkadzać. – Ton
Harry’ego był neutralny. Nie gniewał się, że Louis i Liam coś robili i nie
chcieli mu powiedzieć, co.
Louis mimo wszystko chyba czuł się trochę
nieswojo, bo stał niepewnie w wejściu.
– Nie chciałem cię urazić – zaczął
ostrożnie.
Harry uśmiechnął się do niego lekko.
– Wiem. Nic się nie stało.
– Na pewno? Może jednak przyjdziesz? Będzie
nam raźniej.
Harry widział, że Louisowi rzeczywiście na
tym zależy, więc westchnął i skinął głową. Wyłączył film i zamknął laptop.
– To co do jedzenia? – spytał ponownie Lou.
Harry pokręcił głową.
– A co w ogóle zamawiacie?
– Pizzę. Jakieś specjalne preferencje?
– Podwójny ser.
– Tylko tyle? – Louis uniósł zabawnie brwi.
Harry skinął.
Liam sączył piwo, siedząc na podłodze
oparty o kanapę. Jego laptop był zamknięty. Mina mu zrzedła, gdy zobaczył
Harry’ego. Zamówili pizzę i rozmawiali cicho, czekając aż ją przywiozą. Harry
też poczęstował się piwem. Po piwie zawsze dobrze mu się spało, a że miał na
poranną zmianę, to akurat.
Gdy Louis poszedł odebrać pizzę, Harry
spytał.
– Podoba ci się Zayn?
Liam spojrzał na niego niechętnie.
– Nawet jeśli to co?
– To przez niego tak bardzo mnie nie
lubisz?
– Nigdy nie twierdziłem, że cię nie lubię.
– Daj spokój, widzę jak na mnie reagujesz.
Zayn to mój przyjaciel. Jeśli ci się podoba, musisz też zaakceptować mnie.
– To nie twój interes.
Harry westchnął ciężko. Przesiadł się obok
Liama i zgarnął jego komórkę ze stołu. Zanim Liam zdążył zaprotestować, Harry
wpisał mu w komórkę numer Zayna, a potem jeszcze wszedł w notatki i zapisał mu
adres. Gdy skończył, odłożył komórkę na miejscu.
– Zayn uwielbia sztukę. Rysuje i rzeźbi.
Jestem pewny, że możesz coś wymyślić.
Liam patrzył przez chwilę na niego zupełnie
zaskoczony.
– Adres? – spytał po chwili.
– Zayn wynajmuje tę pracownię. Spędza tam
całe boże dnie. Tylko, Liam… Nie każ mi tego żałować. Jeśli chcesz go tylko
przelecieć, daruj sobie.
Zanim Louis wrócił, Harry akurat zdążył
przesiąść się na swoje wcześniejsze miejsce. Louis usiadł obok niego, taktownie
nie komentując ciszy, jaką zastał w pokoju.
To był miły wieczór. Liam przestał ciskać w
stronę Harry’ego błyskawice i całkiem przyjemnie im się rozmawiało. Louis
siedział tuż obok, ich uda dotykały się. Harry’emu podobała się ta bliskość.
Podobało m się, kiedy Louis ocierał się ramieniem o jego ramię, kiedy go
szturchał, jak Harry się z nim drażnił, kiedy Louis „sprawdzał” czy Harry ma
łaskotki. To było przyjemne.
Gdy już zaczęło się robić późno, Harry
poszedł się kąpać, a potem spać. Louis przyszedł jakieś pół godziny później,
również już po kąpieli. Ułożył się na swojej połowie łóżka.
– Lou? – odezwał się Harry cicho. Mimo
krążącego w jego żyłach alkoholu nie mógł zasnąć.
– Hm?
– Mogę… mogę się przytulić?
Louis nie odpowiadał przez krótką chwilą.
Harry miał nadzieję, że Louis nie pomyśli sobie, że chce czegoś więcej. Harry
rzeczywiście chciał się po prostu przytulić.
– Jasne – odparł mężczyzna po chwili.
Przysunęli się do siebie bliżej i objęli.
Harry pozwolił się objąć od tyłu. Louis przytulił się do jego pleców. Harry
odetchnął. Zawsze lubił mieć ludzi blisko siebie i to się nie zmieniło.
Zasypianie z drugim człowiekiem tak blisko było dla Harry’ego niezwykle
komfortowe.
– Dobranoc – powiedział miękko Harry, lekko
zachrypniętym głosem.
– Dobranoc – odparł Louis w jego włosy.
Harry uśmiechnął się lekko, a potem po
prostu zasnął.
Bankiet był tak nudny jak Harry spodziewał
się, że będzie. Nic jednak nie mógł na to poradzić. Uśmiechał się kiedy trzeba
i udawał, że świetnie się bawi. Na takich uroczystościach wszystko robiło się
na pokaz, więc starał się promienieć ze szczęścia i mówił wszystkim, jak bardzo
się cieszy, że on i Louis są razem. Louis robił dokładnie to samo. Co jakiś
czas łapali się za ręce albo całowali w policzek, śmiejąc się ze swoich żartów,
nawet jeśli te Harry’ego były beznadziejne. Albo Louis był świetnym aktorem,
albo te żarty naprawdę go śmieszyły. Harry nie znał go na tyle długo, żeby móc
to rzeczywiście stwierdzić.
Kiedy udało mu się wreszcie zniknąć na
chwilę i zaszyć na tarasie, wrócił myślami do swojego pomysłu. Chciał wreszcie
na poważnie z Louisem o wszystkim porozmawiać i ustalić z nim parę rzeczy.
Wyjaśnić co nieco. Chciał przygotować kolację – wiedział już mniej więcej jak
Louis wraca – i podjąć temat. Zayn zachęcał go do tego rękami i nogami, tym
bardziej że Harry miał do powiedzenia coraz więcej dobrych rzeczy o Louisie,
zupełnie zapominając o tych złych.
No i tym bardziej, że…
Zaczęło się między nimi coś dziać. Coś
dobrego. Louis nadal nie próbował niczego więcej niż przytulania go w łóżku,
ale ich dom zdawał się dosłownie tętnić nierozładowanym napięciem seksualnym.
Harry zaczął łapać się na przyglądaniu Louisowi zbyt długo, na fantazjowaniu o
jego tyłku, mięśniach. Chciał wsunąć palce w jego starannie ułożone włosy i je
zmierzwić, żeby wyglądały jak wtedy, kiedy był chory. Reagowali na siebie
nawzajem udając, że nic między nimi się nie dzieje, ale działo się i to sporo.
Harry co noc przeklinał fakt, że śpią razem w łóżku i prócz prysznica nie ma za
bardzo kiedy rozładować napięcia seksualnego. Nie miał pojęcia, jakim cudem
udawało mu się ukrywać przed Louisem swój wzwód, skoro miał go prawie cały czas
w jego obecności. Nagle z chłopaka, który nie miał już nastoletnich problemów z
utrzymaniem swojego ciała w ryzach, stał się znowu bezradnym w tych spawach
nastolatkiem. Coś powinno być z tym zrobione.
Musiało.
Odetchnął głęboko. Dochodziła już północ,
więc ruszył na salę, próbując odnaleźć Louisa. Szybko mu się to udało.
– Kochanie – zagadał, uśmiechając się
przepraszająco do jego rozmówców. – Czy mógłbym się prosić na chwilę?
– Państwo wybaczą – powiedział Louis,
patrząc przepraszająco na swoich rozmówców i odszedł od nich kawałek. – Coś się
stało?
– Chciałbym już wrócić do domu. Mam jutro
na poranną zmianę, chciałbym choć trochę się wyspać.
– Pracujesz jutro z rana? – zdumiał się
Louis. – Dlaczego słyszę o tym dopiero teraz?
Harry wzruszył ramionami.
– To bez znaczenia.
– Dla mnie to ma znaczenia – syknął Louis.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Harry westchnął.
– Powiedziałeś, że ci zależy, więc
przyszedłem. Nie widzę w tym żadnego problemu, po prostu wyjdę wcześniej i po
kłopocie.
– Powinieneś był mi powiedzieć – odparł
tylko Louis z wyrzutem.
Złapał go za rękę i pociągnął w stronę
szatni.
– Też wychodzisz? – zdziwił się Harry.
– Oczywiście. Przyszliśmy razem i razem
stąd wyjdziemy. Poza tym, i tak już załatwiłem co chciałem.
– Och. W porządku.
Obaj przyjechali na miejsce taksówką i tak
samo wrócili do domu. Harry czuł już, że kleją mu się oczy. Przyzwyczaił się do
tego, że wcześnie kładzie się spać i szybko wstaje. Ubłagał Louisa, żeby mógł
pierwszy wziąć prysznic. Zrobił to szybko i po kwadransie leżał już zadowolony
pod ciepłą kołdrą.
Nie spał jeszcze, jak Louis przyszedł i
ułożył się po drugiej stronie łóżka. Przynajmniej w pierwszej chwili. Potem
przysunął się bliżej o objął Harry’ego w talii, opierając czoło między
łopatkami Harry’ego. Posiadanie kogoś tak blisko było przyjemne.
Harry zasnął w mgnieniu oka.
No to fajnie jakoś tak ciepło się zrobiło:-)
OdpowiedzUsuńsweet :)
OdpowiedzUsuńw końcu do Louisa dochodzi że ten ślub to farsa... a już myślałam że ten półgłówek nie ma rozumu, ale chciałabym żeby Harremu i Louisowi się ułożyło :D odcinek fajny, na końcu słodki, aż się mordka moja śmieje :D życzę dużo weny i czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńLouis w końcu zaczyna widzieć Harrego takim jaki jest naprawdę, chyba jeszcze potrzebuje do tego czasu ale myślę że już wie że słowa jego ojca to bzdury. Sam fakt że przyszedł po niego żeby razem spędzili wieczór już o czymś świadczy. I jeszcze to przytulanie na dobranoc - przesłodkie :) Ciekawe czy najpierw przeprowadzą tą poważną rozmowę czy złamią abstynencję seksualną :) Super rozdział -dziękuję bardzo 😀
OdpowiedzUsuńSłodkie ;D
OdpowiedzUsuńDużo weny
Pozdrawiam
A czo to mi się wyświetliło ze 8 rozdział zapachu domu już wstawiony, ja ucieszona a tu bęc i nie ma? Nie pogardzilabym jakby tak sobie 3 rozdzialiki na raz wpadły :3
OdpowiedzUsuń~Ki™