– Więc… – zaczął Damian.
– Więc? – Dominik uniósł brwi. – Wykrztuś to z siebie. Po to
mnie zaprosiłeś do siebie i wręczyłeś lampkę wina? Jeśli chcesz mnie spić, żeby
coś ode mnie wyciągnąć to zapomnij.
Damian odwrócił wzrok, przyglądając się nagle niezwykle
interesującej ścianie.
– Właściwie to… Eee… – Zmarszczył brwi, zły na siebie, że
nie wiedział, jak o to zapytać. Tak jakby spotykali się już prawie dwa
miesiące, a to było ważne i…
Wkurzony na siebie przyssał się do swojej lampki i opróżnił
calutką, mając nadzieję, że wino szybko uderzy mu do głowy i rozplącze język.
Dominik tylko patrzył na niego jak na wariata.
– Wow. Naprawdę coś ci leży na wątrobie.
Damian tylko spojrzał na niego z miną skrzywdzonego dziecka.
No bo, serio? Dlaczego jakiekolwiek pertraktacje z Dominikiem kończyły się,
zanim w ogóle się zaczęły? To już nie był pierwszy raz, kiedy Damian
najzwyczajniej w świecie nie wiedział, jak zacząć. Co powiedzieć. Przeważnie po
prostu rezygnował – bo przeważnie chciał pytać o seks, a Dominik by go za to
ukrzyżował – ale tym razem nie mógł.
Po prostu nie mógł.
Chciał sobie jeszcze nalać wina, ale Dominik wyrwał mu
butelkę.
– Wystarczy, wariacie. Mieśmy rozmawiać, a nie się upijać. I
nawet sobie nie myśl, że będę ci po pijanemu obciągał. Nie wezmę go do ust
przez najbliższy rok, więc nawet nie próbuj!
– Ja wezmę twojego. Jeszcze z dwie lampki wina i możemy
działać.
Dominik wywrócił oczami.
– Mów, o co ci chodzi albo idę do domu.
– Ale…
– No wykrztuś to. To cię nie zabije, wiesz?
Damian jęknął tylko cicho. To było przecież ważne! Dominik
na pewno czuł, że to ważne, a i tak robił sobie z niego jaja. Sarkazm i cięta
riposta były jego odpowiedziami na wszystko. Damian jeszcze nigdy nie był tak
skołowany w swoim życiu jak był po pięciu minutach przebywania w towarzystwie
Dominika.
– Chciałem się t–tylko zapytać… na który uniwerek zamierzasz
iść? Umówiliśmy się, że składamy razem na dwa twoje i dwa moje typy, tak
profilaktycznie i w ogóle i… – przerwał i nabrał powietrza w płuca. Jego
policzki zaczerwieniły się mocno i to wcale nie od wina. – Chciałem spytać czy
to nadal aktualne? W sensie, że idziemy razem? Mogę zrezygnować z Londynu, to
nie jest problem, tylko…
Dominik pokręcił głową.
– Damian, to jest problem. Sam mówiłeś, że chcesz tam
złożyć, bo masz brata, u którego możesz zamieszkać…
– … i który nie ma nic przeciwko, żebyś i ty się wprowadził
– dodał szybko Damian.
Dominik westchnął.
– Wiem, ale to nie jest takie proste. Ja nie ma certyfikatu
językowego z angielskiego, a ty z niemieckiego, więc… mamy jakby trochę
konflikt interesów.
Damian posmutniał.
– Więc… nici z tego? – spytał Damian cicho. Nie chciał iść
na studia bez Dominika. Te ostatnie dwa miesiące były fantastyczne. Być może
najlepsze w jego życiu. To miało się tak po prostu skończyć przez jakieś głupie
studia? Jego rodzice wciąż mu wpierali, że Dominik to jego pierwszy, ale nie
ostatni chłopak. Tylko że Damian chciał, żeby Dominik był jego ostatnim. Może
brzmiało to szczeniacko i niedojrzale, ale tak naprawdę czuł. Nie sądził, żeby
to mogło się zmienić. Jego rodzice oczywiście się upierali, że to tylko
hormony, że Dominik po prostu jest pod ręką i że Damian spotka w Anglii wielu
otwartych i gotowych na związek chłopców. Że na Dominiku świat się nie kończy i
Damian się o tym przekona… Nawet, jeśli on totalnie nie chciał się przekonywać.
– Składasz do Hamburga, tak jak od początku mówiłeś?
Dominik nie odzywał się przez chwilę, próbując zdrapać
naklejkę z butelki. Siedzieli naprzeciwko siebie na łóżku, Dominik po turecku,
Damian z podkuloną pod siebie jedną nogą.
– Gadałem o tym z rodzicami kilka dni temu – zaczął w końcu
Dominik – i zgodnie doszliśmy do wniosku, że to ja jestem mądrzejszy z naszej
dwójki i łatwiej sobie poradzę z certyfikatem z angielskiego niż ty z
niemieckiego. – Serce Damiana zabiło mocno. Wstrzymał oddech, czekając na
werdykt. – Czynsz w obu miastach jest mniej więcej podobny, więc…
Blondyn nawet nie musiał kończyć. Damian aż pisnął z radości
i rzucił mu się na szyję, przewracając go na łóżko. Dominik protestował, gadał
coś o winie na pościeli i o tym, że jest głupi, ale Damian miał to gdzieś. W
tej chwili liczyło się tylko to, że mieli zamieszkać razem w Londynie. Może to
nie był najlepszy krok, biorąc pod uwagę jak krótko faktycznie się znali, ale
kto nie ryzykuje, ten nie ma, prawda?
– Nawet jeśli nam nie wypali, to wtedy i tak zostanę w
Londynie. Mam tam ciotkę, która w razie czego mi pomoże z mieszkaniem i w ogóle.
– To nie będzie konieczne – powiedział od razu Damian, uśmiechając
się szeroko.
– Przestań się szczerzyć, bo się rozmyślę – mruknął Dominik,
odstawiając butelkę za łóżko.
Damian nachylił się i pocałował go w policzek, cały w
skowronkach. Tak się cieszył, że to nie koniec, że studia nie przekreślą ich
szans na szczęśliwy związek. Nie był głupi, żeby myśleć, że zawsze będzie
słodko i kolorowo, ale i tak tego chciał. Chciał wreszcie z kimś być, ale nie
tak być, żeby być. Chciał w końcu znaleźć kogoś, z kim chciałby stworzyć
związek. Właściwie to się nie spodziewał, że to stanie się tak szybko.
Kilka miesięcy do tyłu jego życie było koszmarem. Rodzice
widzieli, że dzieje się z nim coś złego, ale nie miał odwagi im powiedzieć o
swojej orientacji. Gdy wyszło na jaw, co drużyna piłkarska zrobiła Tomkowi
Dulskiemu, rodzice byli bardzo zawiedzieni i zdruzgotani. Próbowali na wszelkie
sposoby zrozumieć, co w Damiana ostatnio wstąpiło. Pamiętał, jak zatrzasnął się
w pokoju, do którego uciekł dosłownie z bekiem, i z którego nie wyszedł przez
dwa dni, aż wreszcie jego rodzice ściągnęli z Anglii jego starszego brata,
Emila, mając nadzieję, że on coś zdziała.
I mieli rację. Emil i Damian byli ze sobą bardzo zżyci, mimo
że dzieliło ich całe sześć lat. Emilowi nie poszło łatwo, o nie, ale
ostatecznie Damian wpuścił go do pokoju i po jakiejś godzinie namawiania ze
strony Emila, wreszcie mu powiedział. Przez te dwa dni przyszło mu już wszystko
do głowy, łącznie z samobójstwem i ucieczką z domu. Był przerażony na samą
myśl, że ktoś może się dowiedzieć o jego orientacji. Do tej pory nie wiedział,
jakim cudem Emil zdołał go nakłonić do powiedzenia mu prawdy, ale udało mu się
to. Emil po prostu przytulił go i powiedział, że wszystko będzie w porządku.
A potem go przekonał, żeby powiedział o tym rodzicom. I
Damian w końcu go posłuchał, zszedł z nim do kuchni i dosłownie na skraju
załamania psychicznego wydukał, że jest gejem.
Wszystko się jakby nagle uspokoiło. Jego rodzice odetchnęli
z ulgą, że wreszcie wiedzą, dlaczego Damian tak dziwnie się ostatnio
zachowywał. Na szczęście zaakceptowali to. Mówili, że oczekiwali gorszych
nowin, a ta wcale nie była jakaś zła. Damian był w szoku, że tak zareagowali.
Nigdy przy nim nie mówili źle o gejach, ale to nie zmieniało faktu, że się bał
ich reakcji. Teraz już wiedział, że choćby się paliło i waliło, może im zaufać.
Dominik złapał go za klejnoty i ścisnął. Damian jęknął,
próbując odsunąć jego rękę.
– Za co? – spytał piskliwym głosem.
– Ja tu wciąż jestem. Leżysz na mnie i bujasz w obłokach. To
niegrzeczne, wiesz?
Damian parsknął cicho i oparł głowę na ramieniu Dominika.
– Przepraszam, zamyśliłem się.
– Hm? To o czym tak namiętnie myślałeś?
– To nic ważnego.
– Leżysz na mnie i nie myślisz o niczym ważnym? Wstydziłbyś
się chociaż do tego przyznawać, wiesz!
– Dominik… Myślałeś kiedyś o tym, jak to będzie, kiedy
będziemy uprawiać seks?
Damian czuł, jak serce chłopaka przyspieszyło.
– Skąd pewność, że w ogóle będziemy?
– Egh… Czy choć raz mógłbyś zostawić swój sarkazm w domu,
kiedy do mnie przychodzisz?
– A jak nie? – Damian
westchnął. Od razu widać było, kto w tym związku nosi spodnie. – Co to w ogóle
za pytanie? Oczywiście, że myślałem.
– I?
– I co?
– Jak to widzisz?
– Mam ci opisywać ze szczegółami?
– Niee, chodziło mi bardziej… – Damian zaczerwienił się.
Zrobiło mu się ciasno w spodniach od samego gadania o tym. – Czy jak o tym
myślisz, to ty bierzesz mnie? Czy ja ciebie?
Dominik aż usiadł, patrząc na niego ze zdumieniem.
– Chcesz powiedzieć, że ty… chcesz mi dać?
Damian też usiadł. Był zdezorientowany, zawstydzony i
podniecony. To nie była najlepsza kombinacja. W dodatku serce dudniło mu w
piersi, a w brzuchu czuł dziwny, aczkolwiek przyjemny ucisk. To wszystko było
takie ekscytujące!
– Nie wiem… Tak? To znaczy, nie wiem czy mi się spodoba i w
ogóle, nie robiłem tego, ale nie mam nic przeciwko. Jeśli chcesz, znaczy się.
Mogę… mogę się zamieniać.
– Mogę w ciebie wsunąć palca?
Damian zagapił się i zaczerwienił jeszcze mocniej.
– Eee… teraz?
– Teraz.
– A ja… ja mogę tobie?
Dominik skinął głową.
– O–okej…
Damian sięgnął do stolika nocnego i wyciągnął z niego buteleczkę
lubrykantu już do połowy opróżnioną. Gdy Dominik to zobaczył, uniósł wymownie
brwi.
– No co? – spytał Damian obronnie. – Często o tobie myślę.
Dominik pokręcił głową i pocałował go mocno w usta.
Weszli pod kołdrę i zsunęli spodnie i bieliznę do kolan.
Ułożyli się na boku, przodem do siebie. Dominik też był już twardy.
– Drzwi zamknięte? – spytał blondyn, delikatnie poruszając
ręką po naprężonym penisie Damiana.
– Tak.
Dominik otworzył buteleczkę i wylał sobie na palce trochę,
rozgrzewając żel w palcach, po czym sięgnął do jego tyłka. Damian spiął się w
pierwszej chwili, dopiero po chwili rozluźnił mięśnie. Palce blondyna odchyliły
mu jeden pośladek i docisnęły się do jego dziurki, nawilżając ją.
– Och, kurwa… Najchętniej to bym ci po prostu wsadził swojego.
– Możesz, jeśli chcesz.
– Nie kuś – jęknął Dominik wyraźnie walcząc ze sobą, żeby
faktycznie mu nie ulec.
– Mówię serio.
Dominik tylko pokręcił głową.
– Nie dzisiaj.
Damian chciał być zawiedziony z tego powodu, ale jakoś tak…
Dominik wsuwał mu właśnie palec do środka i to było jak na razie wystarczające.
Nie musieli na hurra już na siebie wskakiwać i się pieprzyć. Seks to nie tylko
wkładanie. Damianowi podobało się wszystko, co robili. Palec Dominika w jego
tyłku też.
Dominik jęknął po raz kolejny, podniecony na maksa,
poruszając palcem w nim. Zacisnął dłoń u nasady swojego penisa, bojąc się, że
jeśli tego nie zrobi, to po prostu dojdzie.
– Och, walić to… Obróć się na brzuch.
Damian posłusznie wykonał polecenie, czekając na kolejny
ruch Dominika. Chłopak wylał mu w rowek między pośladkami więcej lubrykantu, po
czym wcisnął tam swojego penisa i ocierał się o niego, poruszając rytmicznie
biodrami. Damian czuł, jak ciepły i wilgotny penis prześlizguje się gładko
między jego pośladkami.
– Włóż czubek… Proszę – mruknął Damian, zaciskając ręce na
pościeli i w ten sposób broniąc się przed chwyceniem w dłoń swojego członka.
Damian był pewny, że Dominik tego nie zrobi, ale w końcu
poczuł, jak blondyn przystawia mu czubek penisa do odbytu i próbuje go lekko wepchnąć.
Jednak zanim to nastąpiło, Damian poczuł uderzenie ciepłej spermy między
pośladkami. Dominik tylko wyjęczał coś, opadając na niego.
– Teraz ty… – mruknął. – Teraz ty.
Damian poczekał, aż chłopak się z niego sturla. O ile chciał
też mu wsunąć palca, o tyle wiedział, że wystrzeli z wrażenia, więc wpadł na
inny pomysł. Kazał blondynowi odwrócić się plecami do niego i zsunąć nogi. Gdy
Dominik to zrobił, Damian wycisnął mu między uda sporą ilość lubrykantu, potem
nawilżył siebie i wcisnął się tam. Dominik oddychał ciężko, wciąż jeszcze
dochodząc do siebie po orgazmie, ale zacisnął posłusznie uda, tak żeby było
ciasno i nie protestował, kiedy Damian pchał, przesuwając się pomiędzy jego
udami.
Gdy już było po wszystkim i leżeli przytuleni do siebie,
Damian mruknął.
– Mama mnie zabije za pościel.
Dominik uśmiechnął się lekko.
– Lepiej tym razem zadbaj, żeby nie zobaczyła na niej
spermy.
A więc tak to wygląda, jak się ma dużo pieniędzy, pomyślał
Tomek, patrząc na około dziesięć osób kotłujących się w salonie.
Kacper miał Samuela dwa dni. Dwa. To był trzeci dzień i już
czekało tyle osób chętnych do podjęcia u niego pracy i opiekowania się
Samuelem. To nie tak, że Kacper umywał ręce i w ogóle. Samuel był malutki i
żaden z nich nie wiedział, jak opiekować się takim dzieckiem. Nie chcieli mu
przez przypadek zrobić krzywdy, więc zatrudnienie kogoś doświadczonego było
rozsądnym krokiem.
– Czy w tym kraju nie ma, do cholery, ani jednej
wykwalifikowanej osoby?! – niemal krzyknął Kacper, trzaskając drzwiami od
swojego gabinetu jakąś godzinę później. – Po co przychodzą, jak nie mają
żadnych kwalifikacji?
Ani Tomek, ani Paul nie zareagowali. Obaj wiedzieli, że
Kacper musi się po prostu wygadać.
Samuel pojawił się dwa dni wcześniej, a Kacper już miał
ciemne wory pod oczami i wyglądał, jakby ktoś go torturował. Samuel
najwyraźniej był jednym z tych dzieci, które może i są grzeczne za dnia, ale w
nocy drą się na całą chałupę i nie wiadomo, o co im chodzi. Tomek ogółem
chętnie by mu pomógł w opiekowaniu się Samuelem, ale Zack mu powiedział, żeby
nawet nie próbował. Kacper wymigał się od bawienia go, kiedy był dzieckiem,
więc teraz powinien poczuć, jak to jest mieć małe dziecko w domu. Tomek nie
mógł się nie zgodzić z tą logiką, ale i tak chciał pomóc Kacprowi. I Paul też.
Co prawda w nocy to Kacper pilnował małego, ale przez cały dzień opieka nad nim
spoczywała na Tomku i Paulu.
– Nie przyszedł nikt, kto mógłby się nim zająć? – spytał
Paul.
Kacper pokręcił głową, patrząc na leżące na kolanach Paula
dziecko.
– Nikt. Przyszli, bo było ogłoszenie i mieli nadzieję, że
się załapią. Nie oddam takiego małego dziecka byle komu pod opiekę. Cholera,
musi znaleźć się ktoś, kto wie, jak się nim zająć… Nie ma kobiet w tym kraju
czy jaka cholera? Musi być jakaś, która już odchowała swoje dzieci i mogłaby
uchylić rąbka tajemnicy, jak zająć się czymś tak małym.
– Wiesz już, co z nim zrobisz, kiedy będziesz miał wyniki? –
spytał Tomek.
Kacper pokręcił głową, przeczesując włosy ręką.
– Nie mam pojęcia.
– Nie myślałeś jeszcze o tym? – dopytywał Tomek.
– Na razie mam jakby inne rzeczy na głowie.
– No ale…
– NIE WIEM! – Tomek aż podskoczył, a Samuel zapłakał cicho.
Kacper sapnął z irytacji, wziął głęboki oddech i dokończył o wiele spokojniej.
– Jak zdecyduję, będziesz pierwszą osobą, której o tym powiem, ale na razie nie
zawracaj mi tym głowy.
Tomek westchnął i skinął głową, patrząc jak Paul powoli
uspokaja dziecko.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Kacper sapnął poirytowany i
poszedł otworzyć. Rozmawiał kimś dłuższą chwilę w progu, zanim zaprosił swego
rozmówcę do środka.
Była to kobieta przed czterdzestką, miało krótko obcięte
włosy, zielone oczy i wyglądała na sympatyczną osobę. Była pulchna, a bruzdy
pod oczami świadczyły o tym, że sporo już w życiu przeszła. Kacper zabrał ją do
swojego gabinetu. Tomek jakoś miał przeczucie, że ta kobieta będzie się
opiekować Samuelem. Kacper był w czepku urodziny, miał szczęście jak mało kto.
Jeśli ktoś miał znaleźć porządną opiekunkę do dziecka w jeden dzień, to był to
właśnie Kacper.
I faktycznie, jeszcze tego samego dnia Maria, bo tak miała
na imię, została przez Kacpra zatrudniona jako opiekunka do Samuela. Wszyscy
trzej obserwowali ją uważnie, cokolwiek by nie robiła, chcąc się upewnić, że
wie, co robi. I naprawdę wiedziała. Kacper powiedział im potem, że niby odchowała
czwórkę swoich dzieci, więc powinna znać się na rzeczy.
Tomek miał nadzieję, że to nie będzie tymczasowe. Nie
chciał, żeby Kacper oddawał Samuela, ale… chyba niezbyt miał na to wpływ.
Pozostało im tylko czekać.
W środę wrócił Zack i Tomek poszedł do niego, żeby pomóc mu
spakować rzeczy. Oczywiście skończyło się na tym, że wylądowali na łóżku
Tylera, całując się i rozbierając.
– Tęskniłem – wyszeptał Zack, zdejmując Tomkowi podkoszulek.
– Ja za tobą też – odparł Polak, uśmiechając się lekko.
Przylgnęli do siebie mocniej, całując się powoli i
namiętnie. Zack już wcześniej zdjął mu koszulkę, więc byli nadzy do pasa.
Zack zjechał z pocałunkami na szyję Tomka, kiedy drzwi nagle
otworzyły się z hukiem i stanęła w nich mama Zacka.
– Zack, widziałeś może… – urwała. – O.
Obaj spojrzeli w jej kierunku – Tomek zawstydzony, Zack
poirytowany.
– Dzień dobry, proszę pani – powiedział Polak cicho.
– Zamierzasz się tak gapić cały dzień? – spytał Zack,
unosząc się lekko. – I czy nikt w tym domu nie potrafi pukać?
– Przepraszam, nie wiedziałam, że przyszedł Tomek. Chciałam
tylko zapytać, czy widziałeś gdzieś klucze do Peugeota. Nigdzie nie mogę ich
znaleźć, a musze odstawić go do naprawy.
– Jak je ostatnio widziałem to leżały w przedpokoju na
szafce.
– Okej, dzięki, to już… nie przeszkadzam. Bawcie się dobrze.
– Odwróciła się jeszcze w drzwiach. – I pamiętajcie o zabezpieczeniu. To bardzo
ważne w…
– Mamo!
– Już idę, już idę – powiedziała obronnie, zamykając za sobą
drzwi.
Tomek padł na łóżko, patrząc w sufit.
– My mamy jakiegoś pecha czy to po prostu przeznaczenie, że
wszyscy na nas wchodzą, kiedy się bzykamy?
– Och, teraz to bzykamy? Już nie kochamy czy też uprawiamy
miłość?
– Nigdy nie nazwałem tego „uprawianiem miłości”, dupku –
zaprotestował Tomek.
Zack uśmiechnął się złośliwie.
– Co to ja mówiłem? – Zack udał, że się zastanawia. – Nie
taki niewinny, jak się wydaje?
Tomek spojrzał na niego z miną zbitego psa.
– Tylko przy tobie. I przestań mi już z tym dokuczać, bo się
zawstydzę.
– Ha ha. Chciałbym to zobaczyć, zwłaszcza po tym, jak
bawiłeś się tą zabawką i…
– Zack! – jęknął Tomek.
– Co? – spytał Zack w taki sam sposób.
Polak pacnął go w ramię i zwlekł się z łóżka.
– Dawaj, bierzemy się za pakowanie, bo trochę tego tutaj
jest.
– Psujesz całą zabawę.
– Zaraz ci coś innego zepsuję! – Tomek zamachnął się kolanem
w krocze Zacka. Ten odskoczył pospiesznie, śmiejąc się. Złapał go w pasie i
przyciągnął do siebie, całując głośno w usta.
Patrzyli na siebie przez chwilę w ciszy. Wyraz twarzy Zacka
złagodniał, uśmiech zniknął. Tomek wiedział, co Zack chce powiedzieć, więc go
wyprzedził.
– Nic mi nie jest. Naprawdę. Czuję się o wiele lepiej, ale
nie chcę o tym rozmawiać. Obiecuję, że kiedy będę gotowy, szczerze porozmawiamy
o jej śmierci i w ogóle, ale teraz nie
chcę sobie psuć humoru. Ty i Tyler pomogliście mi myśleć o tym codziennie, ale
tylko po trochę i to naprawdę pomogło. Nie musisz się już martwić.
Zack westchnął, przytulając go.
– Muszę. Jesteś moim chłopakiem. Muszę o ciebie dbać.
Tomek uśmiechnął się lekko. Nie kłamał. Naprawdę czuł się
już lepiej. Teraz miał w głowie tylko Samuela i stresował się, że Kacper go
odda. Jeśli Samuel nie jest jego dzieckiem, to na pewno to zrobi. Kacper to
przecież tylko Kacper. Ale jeśli jest, to była szansa, że zostanie. Tomek na to
naprawdę liczył.
Pakowali rzeczy Tylera aż do wieczora, a potem Tomek zabrał
Zacka do siebie, żeby pokazać mu chłopca. Zack się opierał, twierdząc, że tylko
małego wystraszy, ale Tomek i tak go zaciągnął do pokoju, w którym spał Samuel.
– Jest blondynem – było pierwszym spostrzeżeniem Zacka.
– Mhm. Paul twierdzi, że Samuel jest naprawdę podobny do
Kacpra i do mnie, ale ja tego w ogóle nie widzę. A powinienem, w końcu rysuję.
Powinienem wyłapywać takie rzeczy.
– Ja też nie widzę podobieństwa.
– Masz dwie lewe ręce do rysowania – skomentował Tomek.
– Oj tam, od razu dwie lewe.
– Chodź, nie będziemy tu hałasować, bo jeszcze go obudzimy.
– Chciałbyś mieć kiedyś dzieci? – spytał nagle Zack, gdy już
usiedli na łóżku w jego pokoju.
– Dzieci? Em, nie wiem? To znaczy, zawsze myślałem „hej,
jestem pedziem, nie ma szans”, ale… Hmm, chyba chciałbym. Kiedyś. Fajnie byłoby
mieć prawdziwą rodzinę, wiesz? Kogoś, do kogo warto wracać i dla kogo warto
żyć. Nigdy nie rozumiałem tego uporu Kacpra. Mam na myśli, żeby być singlem i w
ogóle. A zresztą i tak wszyscy widzimy, jak skończył. – Zack zachichotał.
Uwielbiał historię tego, jak Paul i Kacper się zeszli, nawet jeśli Tomek nie
znał szczegółów. To i tak było warte przekazania potomnym.
– Tak sobie myślałem… Ostatnio tyle się działo, że żaden z
nas kompletnie nie miał czasu i ochoty o tym myśleć, ale ja serio chciałbym
nauczyć się twojego pokręconego języka.
– Wciąż ci przeszkadza, jak Kacper obraża cię po polsku?
– Egh, nie chodzi o to. Po prostu… zacząłem się go uczyć, bo
mi się spodobałeś i polubiłem to. Nawet jeśli za dużo nie rozumiałem z tych
cholernych notatek.
Tomek pokręcił głową.
– Jeśli naprawdę chcesz to nie ma sprawy. Nie jestem
dydaktykiem ani nic, ale myślę, że jakoś sobie poradzę.
– Byłoby super.
– Kiedy chcesz zacząć?
Zack wzruszył ramionami.
– Kiedy bądź? Jutro będziemy kończyć pakowanie, a potem
umówiłem się z kolegami na boisku, chcieliśmy trochę pograć. Może wieczorem?
– Okej, w takim razie coś ci przygotuję. I tak na
marginesie, kredki są super. Patrz, machnąłem portret Tylera. Brakuje mi trochę
wprawy, bo nigdy nie rysowałem takimi kredkami, ale efekty są naprawdę świetne.
Nawet gdyby rysunek Tomka był porażką, Zack i tak nie
potrafiłby go tak po prostu skrytykować. Dać mu do zrozumienia, że to kicz,
owszem, ale nie jakoś chamsko. Nauczył się przy Tomku trochę wyczucia.
Portret Tylera faktycznie był niezły. Może nie idealny, ale
naprawdę dobry. Nawet się nie zastanawiając dalej, przewrócił kartkę i zajrzał
do starszych prac Tomka.
– Nie patrz tam!
Zack tylko uśmiechnął się półgębkiem i bezczelnie przewrócił
kartkę. Uniósł brwi, widząc szkic siebie i Tomka. Obaj byli nadzy. Tomek leżał
na łóżku z głową odchyloną do tyłu, miał rozsunięte nogi i chociaż nie było
tego na rysunku widać, nie trudno było się domyślić, że Zack był w nim. Gdy
brunet uniósł wzrok i spojrzał na naburmuszoną i zawstydzoną minę Tomka, ledwo
udało mu się powstrzymać śmiech. Zamknął szkicownik i pociągnął Tomka za
koszulkę, sadzając go sobie na kolanach.
Pocałował go w bok szyi.
– Jak ja to mówiłem? Nie taki niewinny jak się wydaje?
Tomek w odpowiedzi tylko pacnął go poduszką.
Uwielbiam to opowiadanie:-)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze piszesz. Konstrukcja charakterów oraz fabuły są bardzo dobrze przemyślne.
OdpowiedzUsuńChwilowo Anonimowa
Boskie <3
OdpowiedzUsuńMoja dusza przeżywa co tydzień mentalny orgazm którego powodem jest Twoje opowiadanie :) Cuuuudeńko na miarę blogów. Uwielbiam Twój styl, postaci które tworzysz i fabułę jaką splatasz. Weny i dalszego pisania ;)
OdpowiedzUsuń