Już zza drzwi słyszał śpiew Zayna. Gdy
słyszał go po raz pierwszy, od razu wiedział, że Zayn jest naprawdę dobry. Tym
razem tylko się w tym upewnił.
Stał przy drzwiach przez dłuższą chwilę,
słuchając go. Miał przyjemny dla ucha głos. To było aż niesprawiedliwe, jak
wiele Zayn dostał – urodę, świetny glos, bogactwo. Niektórzy ludzie dążyli do
tego całe życie i nie byli w stanie tego osiągnąć, a on dostał to na srebrnej
tacy.
Gdy piosenka się skończyła i Zayn również
zamilkł, Liam zdecydował się wreszcie zapukać. Usłyszał ciche kroki i po chwili
drzwi się otworzyli, ukazując sylwetkę Zayna. Mulat wydawał się zaskoczony.
– Zabiję Harry’ego – powiedział na
przywitanie, odwracając się i idąc w głąb mieszkania. Drzwi jednak pozostawił
otwarte.
Liam wszedł do środka. Pierwsza rzecz, jaka
rzuciła mu się w oczy, to graffiti. Było na wszystkich ścianach, przedstawiając
głównie różne postacie z komiksów jak Batman czy Spiderman. Drugą rzeczą była
masa przyrządów artystycznych, starannie poukładanych na kilku stołach, jakby Zayn
naprawdę dbał o te rzeczy i pilnował, żeby wszystko zawsze wracało po pracy na
swoje miejsce.
Trzecią rzeczą był fakt, że Zayn ma na
sobie jakiś poplamiony farbami i powyciągany t–shirt oraz obcisłe spodnie z
dziurami na kolanach. Nawet w takim wydaniu, z nieułożonymi włosami i w tych
ciuchach, prezentował się fantastycznie. To powinno być zabronione.
Zayn podszedł do czajnika i nalał do niego
wodę z butelki, włączając go po chwili.
– Więc? – spytał. – Co cię sprowadza?
Liam wzruszył ramionami.
– Może po prostu chciałem cię zobaczyć?
– I bałeś się, że się nie zgodzę? Dlatego
nic o tym nie wiedziałem?
– A chcesz, żebym sobie poszedł?
Zayn spojrzał na niego z nieprzeniknioną
miną.
– A jeśli powiem, że tak?
Liam udawał, że się zastanawia.
– To sam pójdę na tę wystawę obrazów, która
jest dzisiaj wieczorem w Muzeum Narodowym.
Zayn spojrzał na niego z większym
zainteresowaniem. Liam w duchu podziękował Harry’emu za danie mu tej wskazówki.
Gdyby nie to, pewnie już by wylądował za drzwiami.
– Interesujesz się sztuką? – spytał Zayn.
Liam wzruszył ramionami.
– Niezbyt.
Zayn westchnął cicho, wyciągając kubki z
szafki.
– Naprawdę go zabiję.
Harry długo się zastanawiał, co mógłby
przygotować na kolację dla Louisa. W
końcu zdecydował się na przygotowanie fajitas i do tego jakiegoś ciasta na
zimno. Był wykończony po całym tym bankiecie i nocnej zmianie, więc odespał w
ciągu dnia. Spytał też specjalnie Louisa, o której wraca do domu, żeby wszystko
było cieple, gdy przyjdzie. Gdy wybiła godzina siódma wieczorem, wszystko
czekało na stole. Harry miał nadzieję, że świece to nie była przesada, ale bardzo mu zależało na tej rozmowie i
chciał, żeby wszystko wypadło idealnie. Ubrał się ładnie z nadzieją, ze może
Lou doceni jego starania.
Gdy minęła siódma, a Louis się nie pojawił,
Harry trochę się zaniepokoił, bo był pewien, ze odpowiedź brzmiała „do
siódmej”.
Westchnął więc tylko ciężko i po prostu
czekał. Louis mógł przecież utknąć w korku albo stracić poczucie czasu, to było
całkiem normalne.
Jego telefon zawibrował. Harry uśmiechnął
się do ekranu.
„Z Liamem w muzeum na wystawie <3 :D”
I za chwilę drugi.
„Ale i tak nie żyjesz”
„Bawcie się dobrze” – odpisał i zdecydował
się zadzwonić do Louisa.
– Halo?
– Cześć – powiedział niepewnie. – O której
będziesz w domu?
– Nie wiem, pewnie kolo północy, a coś się
stało?
Harry zagryzł dolną wargę, czując jak cała
nadzieja związana z tą kolacją po prostu się ulatnia. Planował ją od dawna, a
teraz wreszcie było między nimi na tyle dobrze, że to wydawało się mieć sens i…
I chyba nadszedł czas, żeby wylądować na
planecie Ziemia.
– Nie, wszystko gra, tylko wydawało mi się,
że miałeś być w domu. Chciałem tylko sprawdzić czy wszystko w porządku.
– Tak, jak najbardziej – odpowiedział
Louis. Wydawał się być zaskoczony tym telefonem. W tle słychać było śmiech
kilku osób, ktoś zaczął wołać Louisa. – Słuchaj, muszę kończyć. Widzimy się
później.
Harry uśmiechnął się tylko do siebie
smutno.
– Okej.
Czy on sobie to wszystko tylko uroił?
Wydawało mu się, że Louis też powoli zaczynał go lubić, a teraz nagle się
okazało, że wolał gdzieś wyjść na miasto niż wrócić do domu. Wiedział, że Harry
już wrócił.
Może to było tylko jego pobożne życzenie?
Może powinien znaleźć drugą pracę, żeby mieć trochę więcej pieniędzy, a potem
rozglądnąć się za jakimś mieszkaniem? Rozważał już nawet zamieszkanie u Zayna
przez jakiś czas, ale teraz, kiedy Liam zdawał się na serio do niego podbijać,
nie chciał mu przeszkadzać.
Wkurzony, że jak zwykle okazał się idiotą,
wyrzucił całe przygotowane przez siebie jedzenie do śmieci, pozmywał naczynia,
posprzątał i zaczął szukać w Internecie jakiegoś mieszkania. Trochę udało mu
się już zaoszczędzić, więc może dałby radę coś wynająć już teraz? Bał się
trochę tego, ale wiedział, że zawsze ma jeszcze Zayna, więc odważenie się na
ten krok było o wiele łatwiejsze niż bez przyjaciela.
Znalazł też kilka ofert pracy, które go
zainteresowały. Był załamany tym wszystkim, co się ostatnio działo. Myślał, że
powoli wychodzi na prostą, że wszystko zaczyna się układać, ale nic tak
naprawdę nie zaczynało się układać. Miał dość tego, że Lou uważał go za
kanciarza, przez którego musiał brać ten cholerny ślub. Czuł się źle z tą całą
sytuacją. Chciał, żeby wszystko było wreszcie jasne. Czy to było takie trudne?
Czy Louis choć raz nie mógł z nim współpracować? Przyjść na tę cholerną kolację
i posłuchać, co ma do powiedzenia?
Pochlipywał trochę przy przeszukiwaniu
sieci. Louis, jak się okazało, nie wrócił o północy, tylko godzinę po tym, jak
Harry do niego zadzwonił. Alfa pobiegł się przywitać, merdając wesoło ogonem.
Harry pospiesznie otarł policzki, żeby
Louis przypadkiem nie zobaczył jego łez
i patrzył uparcie w ekran swojego laptopa, nie mając siły ani ochoty na
przebywanie w pobliżu Louisa.
– Hej – rzucił mężczyzna, wchodząc boso do
salonu.
– Cześć – odparł Harry beznamiętnie. Nic
nie mógł poradzić na to, jak brzmiał jego głos. Chciał, żeby choć raz ktoś,
przy podejmowaniu decyzji, wziął też pod uwagę jego uczucia. Czy to było tak
wiele?
– Co robisz? – zagadał Louis, patrząc na
niego ostrożnie. Chyba wyczuł, że Harry nie ma humoru.
– Szukam mieszkania – odparł Harry, siląc
się na spokój.
Louis zamarł.
– Mieszkania? Po co ci mieszkanie?
– Przestań – niemal warknął Harry. – Mam
tego dość. Nie chciałem brać z tobą żadnego cholernego ślubu, okej? Jeśli dalej
w to wierzysz to jesteś skończonym debilem. Nie ma sensu, żebym tutaj zostawał, skoro nie jestem mile
widziany.
– Eee… – Louis miał oczy jak pięć złotych.
– Nigdy nie twierdziłem, że nie jesteś tutaj mile widziany.
– Nic nie musiałeś mówić, nie jestem głupi
– odparł tylko Harry czując, że znowu napływają
mu łzy do oczu. Zagryzł mocno dolną wargę, chcąc je powstrzymać. Był już
zmęczony tym wszystkim… Tym jak wszyscy go traktowali, ignorowali. Zawsze
musiał dosłownie żebrać o uwagę innych
ludzi. To było upokarzające i miał już tego po prostu dość. Jeśli
wyprowadzenie się z tego mieszkania miało mu pomóc w rozpoczęciu nowego życia,
to właśnie to zamierzał zrobić – wyprowadzić się.
– Hej – powiedział Louis miękko, podchodząc
do niego i kucając przy nim. Odstawił laptop na bok i chwycił dłonie Harry’ego
w swoje. W jego oczach malowała się troska. – Co się dzieje?
To było już dla niego za dużo. Harry czuł,
jak łzy zaczynają mu spływać po policzkach.
Louis wyglądał na lekko przestraszonego tą
reakcją, ale dość szybko się otrząsnął. Pogładził kciukami wierzch dłoni
Harry’ego.
– Ja nie chciałem tego ślubu – wyszlochał.
– Ojciec mnie do niego zmusił. Dlaczego mi nie wierzysz?
Louis westchnął ciężko.
– Sęk w tym, że ci wierzę – powiedział
cicho. Harry spojrzał na niego zaskoczony. Louis kontynuował. – Dotarło to do
mnie już jakiś czas temu.
– Czemu nic nie powiedziałeś? – spytał
Harry z lekkim wyrzutem. – Masz pojęcie, jak czułem się przez ten cały czas z
myślą, że jesteś przekonany, że to wszystko moja wina?
– Przepraszam… Po prostu… – Louis zawahał
się. Westchnął po raz kolejny. – Chyba w pewnym momencie zaczęło mi zależeć i
nie chciałem, żebyś odszedł.
Harry z wrażenia aż przestał płakać. Louis
patrzył na ich złączone dłonie, trochę przybity i zawstydzony. Nie chciał spojrzeć
Harry’emu w oczy.
– Czemu nie przyszedłeś o tym po prostu
porozmawiać?
Louis pokręcił głową.
– Jasne. Nagle się okazuje, że ty
faktycznie totalnie tego nie chciałeś, a seks to tak naprawdę nie był seks,
tylko praktycznie rzecz biorąc gwałt. Jak niby miałem zacząć na ten temat
rozmowę? Tym bardziej, że zachowywałem się jak ostatni kutas w stosunku do
ciebie.
Harry uśmiechnął się lekko przez łzy. To
była prawda.
– Miałeś też swoje dobre momenty –
powiedział cicho.
Louis wzruszył ramionami, wyraźnie nie
chcąc tego przyjąć do wiadomości.
– Jeśli naprawdę chcesz się wyprowadzić,
nie będę cię powstrzymywał. Wiedz jednak, że ty i Alfa jesteście tutaj mile
widziani i możecie zostać tak długo, jak chcecie.
Harry milczał przez chwilę. Nie tego
chciał. Chciał, żeby Louis mu uwierzył, żeby z nim szczerze porozmawiał i żeby
razem ustalili, co dalej. Wyprowadzka sama w sobie nie była tym, co Harry
chciał. Miała być tylko środkiem do celu, niczym więcej.
– Lou?
– Tak?
– Pocałuj mnie. Proszę.
Louis spojrzał na niego zaskoczony,
najwyraźniej się tego nie spodziewając. Uniósł się i pocałował Harry’ego
niepewnie w usta, czekając na jego reakcję i nie wierząc, że to się dzieje
naprawdę. Harry oddał pocałunek niemal od razu. Objął go za szyję i przyciągnął
do siebie, rozchylając posłusznie wargi i pozwalając Louisowi wsunąć się do
środka.
Louis niemal od razu to zrobił. Przesunął
się w bok i usiadł na kanapie obok Harry’ego, całując go namiętnie.
Przez chwilę tylko się całowali, próbując
znaleźć wspólny rytm i przyzwyczaić się do całej sytuacji.
Harry wplótł palce we włosy Louisa,
rozkoszując się ich miękkością. Zacisnął zęby na jego dolnej wardze. Czuł, jak
jego penis sztywnieje coraz bardziej i bardziej. Jęknął cicho. Louis tak
wspaniale go całował i dotykał. Był delikatny i cierpliwy, nie tak jak na
początku.
Nie zastanawiając się długo, Harry wdrapał
się na jego kolana i usiadł na nich okrakiem, zaciskając palce na swetrze
Louisa. Poruszył biodrami, chcąc zrobić coś więcej niż tylko to, co robili.
– Tyłek, mój tyłek, chwyć mnie za tyłek –
wymamrotał Harry między pocałunkami.
Louis sapnął w jego usta i niemal od razu
ścisnął jego pośladki przez jeansy, przyciskając chłopaka mocniej do siebie.
Ich krocza otarły się o siebie i obaj jęknęli cicho.
Lou odsunął się lekko. Oddychał szybko i
wyglądał, jakby ten ruch był dla niego bolesny. Oparł czoło na ramieniu
młodszego chłopaka.
– Harry… Harry, jeśli nie chcesz się ze mną
kochać to teraz jest odpowiedni czas, żeby mi o tym powiedzieć.
W pierwszej chwili Harry nie bardzo
rozumiał, co Louis ma takiego ważnego do powiedzenia, że przerywa w takim
momencie. Dopiero po chwili dotarło do niego znaczenie jego słów. Pokręcił
głową.
– Chcę – odparł cicho. – Chcę się z tobą
kochać.
Louis jęknął cicho.
– Bycie tak gorącym powinno być zabronione
– wymruczał, składając delikatne pocałunki na boku szyi Harry’ego.
– I vice versa.
Louis westchnął cicho. Opuszki jego palców zawędrowały na
rozporek Harry’ego. Rozpiął sprawnie jego pasek, potem odpiął guzik i rozsunął
zamek. Wsunął dłoń w środek i objął dłonią jego członek. Harry zacisnął pięści
na jego włosach, pojękując cicho.
Oparli się o siebie czołami, patrząc jak
druga dłoń Louisa odchyla bardziej spodnie i bieliznę. Członek Harry’ego
dosłownie wystrzelił w górę, kiedy Louis odsunął bardziej bieliznę.
Lou objął go dłonią i zaczął pieścić
delikatnie. Ciało Harry’ego spięło się jeszcze bardziej. Nie zastanawiając się
długo, Lou objął go w pasie i uniósł do góry. Harry automatycznie objął go
nogami w pasie.
Trochę się bał, kiedy Louis wnosił go na górę
po schodach, ale na szczęście dotarli na łóżko bez problemów. Louis wyciągnął
prezerwatywę i lubrykant i rzucił to na łóżko, wpijając się w usta Harry’ego.
Chłopak rozsunął nogi, robiąc mu między nimi miejsce i oddał namiętnie
pocałunek. Louis w takim wydaniu podobał mu się o wiele bardziej.
Wsunął mu dłonie pod koszulkę, chcąc
dotykać jak najwięcej ciepłej i gładkiej skóry. Drugą zsunął z siebie
niecierpliwie spodnie i bieliznę na uda, ocierając się o Louisa.
Mężczyzna odsunął się od niego na chwilę i
zaczął się pospiesznie rozbierać, patrząc na niego roziskrzonymi oczami.
Harry widywał Louisa już w samych
bokserkach, nawet nagiego, ale wcześniej się zbytnio nie przyglądał, nie chcąc,
żeby Louis sobie coś pomyślał. Teraz mierzył go wygłodniałym wzrokiem. Podobało
mu się to, co widział.
Louis był szczupły, ale nie za mocno. Był
taki w samy raz. Miał jędrny tyłek – totalnie było za co złapać – i umięśnione
nogi. Harry wyciągnął dłoń i objął palcami jego członka trochę niepewnie.
– Podoba ci się to, co widzisz? – spytał
Louis lekko zachrypniętym głosem. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w
szybkim tempie.
Harry skinął głową. Przesunął dłonią po
brzuchu kochanka. Louis podszedł do niego bliżej na kolanach. Harry oblizał
usta, czując jak serce zaczyna mu mocniej dudnić w piersi. Zawahał się przez
chwilę, gapiąc się na penisa w swojej dłoni, po czym sapnął cicho i polizał
czubek. Louis wstrzymał oddech, patrząc na niego niemal błagalnie. Harry ujął
go w dłoń niżej i wsunął powoli do ust.
– Och, tak, tak, tak, kurwa, tak… – szeptał
Louis.
Harry przez chwilę tylko pieścił go
delikatnie językiem i nawilżał własną ślina, biorąc po chwili trochę głębiej.
Louis zamknął oczy, próbując się nie
ruszać, ale nic nie mógł poradzić, że jego biodra mimowolnie sunęły w przód, a
jego penis wchodził głębiej w usta Harry’ego. Musiał zamknąć oczy, bo gdyby
mógł patrzeć, to chyba doszedłby od razu. Był tak twardy jak jeszcze nigdy.
Harry odsunął się, patrząc na niego
niepewnie. Oblizał lekko nabrzmiałe usta.
– Chciałbyś pieprzyć moje usta? – spytał.
– Matko, Harry…
– Chcesz? – Nie pozwolił mu dokończyć. –
Chcesz, prawda? Dalej, zrób to. Chcę, żebyś pieprzył moje usta.
Harry złapał go za nadgarstek i pociągnął w
dół na materac. Ułożył się na plecach, czekając aż Louis ulokuje się nad jego
głową.
– Och, kurwa… – sapnął Louis, przesuwając
penisem po policzku i nosie Harry’ego, zanim wreszcie czubek dotknął jego
malinowych ust. Harry posłusznie rozchylił wargi, pozwalając mu się wsunąć do
środka. Gdy wcisnął się głębiej, niezbyt mógł zobaczyć jego twarz, więc skupił
się na rytmicznym wsuwaniu się do środka. Starał się nie wsuwać zbyt głęboko.
Nie wiedział jak duże doświadczenie na Harry i jak głęboko jest w stanie go
przyjąć.
Jęknął cicho, wciskając się do środka raz
za razem. Harry nie protestował, zaciskając dłonie na pościeli. W pewnym
momencie Louis zatrzymał się na chwilę, po czym ostrożnie wsunął się głębiej.
Harry przytrzymał jego biodra, żeby nie mógł wejść jeszcze głębiej.
Louis odsunął się całkiem. Jeszcze chwila i
by doszedł, a nie chciał zrobić tego w taki sposób.
– Za głęboko? – spytał tylko.
– Uhm, sorry…
Louis pocałował go w czoło.
– Wszystko gra. Chciałbyś się nauczyć brać
go głębiej?
Chłopak skinął głową.
– Tak, ale może innym razem. Teraz chcę to
wreszcie zrobić.
– Co? – droczył się Louis.
– Chcę się z tobą kochać.
– Kochamy się przez cały czas.
– Nie odpuścisz, póki tego nie powiem, co?
– Jakbyś zgadł! – zaśmiał się Louis,
przeczesując swoje jasne włosy.
Harry wywrócił oczami, rozsuwając szerzej
nogi i dotykając palcami swojej dziurki.
– W takim razie poradzę sobie sam.
Niemal od razu Louis odsunął jego ręce, z
wyrazem twarzy, który mówił „nie ma mowy”. Harry uśmiechnął się tylko w ten
swój cholernie czarujący sposób.
– Obróć się na brzuch.
Chłopak zrobił to bez najmniejszego
protestu, unosząc tyłek do góry najwyżej, jak mógł. Louis dotykał przez chwilę
jego pośladków, jakby chciał go oswoić z dotykiem, po czym wylał mu w rowek
trochę lubrykantu. Harry zaczął mamrotać coś w stylu „zimne”. Louis to
zignorował, przesuwając palcem po małej, różowej dziurce, zanim wreszcie wsunął
go do środka.
Gdyby nie to, że był tak cholernie twardy,
bawiłby się jego dziurką całymi godzinami. Nie miał jednak na tyle siły ani
samozaparcia, więc założył prezerwatywę, nawilżył ją i nie czekając dłużej,
delikatnie zaczął w niego wchodzić.
Harry zacisnął dłonie na poduszce i spiął
się lekko, ale pomijając to przyjął go w siebie dość ufnie. Louis przez chwilę
poruszał się delikatnie, wsuwając w niego tylko kawałek swojego penisa, zanim
wreszcie pchnął głębiej.
Harry jęknął pod nim przeciągle.
– Okej? – spytał Louis.
Chłopak kiwnął głową, opierając ją po
chwili na poduszce. Starszy mężczyzna wsunął palce w jego włosy. Uwielbiał je.
To, jak wyglądały i jak układały się na głowie Harry’ego. Nigdy jakoś nie
zwracał specjalnej uwagi na włosy innych facetów, ale te Harry’ego dosłownie
zwaliły go z nóg.
Zacisnął zęby i wsunął się ostrożnie do
samego końca, po czym niemal od razu wycofał. I z powrotem do środka. Z każdym
jednym pchnięciem przyspieszał coraz bardziej. Harry pojękiwał pod nim z
przyjemności. Louis oparł dłonie na jego biodrach i patrzył spod zmrużonych
powiek, jak jego penis wchodzi w dziurkę chłopaka bez żadnego problemu.
Niemal przeoczył moment, w którym Harry
sięgnął do swojego penisa i zaczął się pospiesznie masturbować.
– J– ja zaraz – wyjęczał Louis, zaczynając
już gubić rytm.
Harry zakwilił coś w odpowiedzi, spinając
nagle wszystkie mięśnie. Louis wiedział, co to oznacza.
Zaledwie po kilku sekundach doszedł mocno w
Harrym, czując jak orgazm wstrząsa jego ciałem. Spocony i zdyszany oparł czoło
o plecy chłopaka, próbując uspokoić oddech. Ostrożnie wycofał się z niego,
zawiązał niedbale prezerwatywę i rzucił ją gdzieś obok łóżka zwalając się jak
kłoda na pościel obok kochanka.
Leżeli obaj obok siebie, oddychając ciężko
po gorącym seksie. Policzki Harry’ego były słodko zarumienione, a oczy
błyszczały od emocji. Louis przysunął się do niego i pocałował go w czoło. Jego
ręka mimowolnie powędrowała w stronę włosów Harry’ego i zaczęła się nimi bawić.
Minęło kilka bądź kilkanaście dobrych
minut, które przeleżeli w kojącej ciszy, kiedy wreszcie Harry przeciągnął się
zadowolony. I spytał.
– Więc… co teraz?
Louis spojrzał na niego.
– A co ma być? Zostajesz ze mną i koniec.
– Z tego co pamiętam, nie jesteś typem,
który chce się wiązać.
– Może zmieniłem zdanie? – Harry tylko
uniósł brwi. Louis westchnął. – Dobra, z mojej strony wygląda to tak. Nie
chciałem tego, ale stało się. Okazało się, że nie jesteś taki zły. Chciałbym…
żebyśmy spróbowali. Być razem, mam na myśli. I zobaczyć, co z tego wyjdzie.
Jeśli nie to trudno. Ale miałbym do siebie żal, gdybym tak po prostu pozwolił
ci odejść.
Harry uśmiechnął się szeroko.
To nadal był dla niego trochę szok. Kilka
godzin wcześniej siedział załamany na kanapie i szukał mieszkania dla siebie i
Alfy, a teraz się okazało, że być może będzie mógł tutaj zostać. Że Louis go
chce. Jego i tylko jego i to nie był sen.
Nachylił się do niego i pocałował go czule
w policzek, przytulając się do niego.
– Przed tobą uprawiałem seks tylko trzy
razy – wystrzelił.
Louis odsunął się lekko i spojrzał na niego
szeroko rozwartymi oczami.
– Pierdolisz!
– Nie. Em, ten ślub i w ogóle. Cała ta
sprawa z BDSM to jakaś bzdura. Mój chłopak, z którym to zrobiłem, nie mieszka
już od dawna w Londynie. Wydaje mi się, że jest w stanach, więc nie mogliście
ze sobą gadać. Był palantem i cieszę się, że skończyłem z nim, zanim w ogóle
zacząłem.
– Tylko z nim…?
– Niee… – Harry zagryzł dolną wargę. – To
trochę głupia historia. Pierwszy raz zrobiłem to z Zaynem.
Louis wywrócił oczami.
– Czemu mnie to nie dziwi?
– To nie było do końca zaplanowane. Wiesz,
my zawsze byliśmy blisko. Całowaliśmy się i dotykaliśmy. Mieliśmy do siebie
zaufanie, więc od nastoletnich lat eksperymentowaliśmy razem. Nasz pierwszy raz…
To był przypadek. Zjaraliśmy się trawą u niego w domu. Żaden z nas nawet tego
nie pamiętał, tyle że były ślady spermy i cholernie bolała mnie dupa. – Lou
parsknął. – No, uhm… Drugi raz… tak jakoś uznaliśmy, że powinniśmy zrobić to
porządnie, więc jakiś tydzień później zrobiliśmy to jeszcze raz, tym razem w
pełni świadomie. A potem był ten chłopak i na tym koniec.
– Teraz to czuję się już całkiem jak
kompletny kutas. Pewnie mnie nienawidziłeś za tę pierwszą noc.
Harry uśmiechnął się lekko.
– A wiesz, że nie? Byłem zły na ojca, bo
wiedziałem, że to on namieszał. Chciałem cię nienawidzić, ale… nie mogłem.
Wiedziałem, że to nie twoja wina.
– Jesteś zbyt dobry dla swego własnego
dobra.
– Jeśli nawet, to korzystaj.
Louis zaśmiał się i pokręcił głową. Szczera
rozmowa była tym, czego potrzebowali, żeby wszystko sobie poukładać.
– Jutro – wymruczał – pójdziemy razem do
jakiegoś klubu, gdzie upijemy się w trupa i będziemy tańczyć do upadłego. Co ty
na to?
Harry uśmiechnął się lekko.
– Brzmi świetnie. Tylko muszę cię
uprzedzić, że jestem koszmarnym tancerzem. Na pewno cię podepczę.
– To się okaże. – Louis pocałował go lekko
w biceps i odetchnął głęboko. Kto by pomyślał…
No kto?
Czyżby stary Styles, chcąc zrobić im na
złość, wyświadczył im największą przysługę w ich życiu?
Dobrze był móc trzymać Harry’ego w
ramionach. Nie tak jak to było na samym początku, kiedy Harry wzbraniał się
przed każdym jego dotykiem. Kiedy nie chciał z nim uprawiać seksu. Louis był
taki głupi, wierząc w to, co powiedział mu ojciec Harry’ego… Powinien był
wiedzieć od razu, że cała ta sprawa śmierdziała na kilometr i coś jest nie tak.
Na szczęście Harry był kochany i nie miał mu tego za złe.
No i nie miał nic przeciwko kochaniu się z
nim. Dobry seks to mimo wszystko podstawa każdego związku, zwłaszcza
gejowskiego, a Harry zachwycał go na każdej jednej płaszczyźnie. Widać było, że
lubi być blisko partnera podczas seksu i uwielbia się tulić. Louis był z tego
niezmiernie szczęśliwy, bo on też uwielbiał się tulić, a zazwyczaj jego
kochankowie nie.
Harry był inny.
Gdy jego kochanek już dawno spał, on leżał
w sypialni patrząc w sufit i napawając się ciepłem drugiego ciała obok siebie.
Bawił się włosami Harry’ego, co jak się okazało, Harry absolutnie uwielbiał.
Miło było móc go tak po prostu dotykać. Jeszcze długo nie spał, czując jakąś
dziwną radość i pozytywną energię. Podobało mi się to, co właśnie się działo.
Ba! Był zachwycony tym, co się działo. Nie tak dawno był przekonany, że nie
ustatkuje się jeszcze przez długie lata, ale przy Harrym zaskakująco szybko
zmienił zdanie.
Z nim chciał spróbować i tylko to się
liczyło.
***
Tekst niesprawdzony, może zawierać sporo literówek, za co przepraszam.
Pozdrawiam!
Świetny rozdział, nie widziałam błędów, czekam na więcej
OdpowiedzUsuńAkira
Super, cieszę się ,że w końcu się wyjaśniło:-)
OdpowiedzUsuńsuper!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTwój Larry jest dokładnie moim ulubionym ich przedstawieniem, czyli Harry jest słodki i taki aww, a Lou to taki trochę dupek, ale z serduszkiem dla Hazza.
OdpowiedzUsuńOgólnie całe opowiadanie jest świetne i lekko się je czyta. I chyba tylko przez to że to Larry to taki rozwój ich relacji mi nie przeszkadza, bo to jest takie normalne, że oni prawie od razu są sobą zauroczeni.
Wg masz bardzo fajny styl pisania i dopracowane pomysły na opowiadania, co pokazuje jak wielki wkładasz w to wysiłek za co Cię cenie. I to takie super czytać coś Twojego co jest niemalże fluff (patrząc na resztę twoich historii)
Śpioszek
Boskie :)
OdpowiedzUsuńW końcu udało im się dogadać :) Tylko szkoda tej kolacji, no ale za to mieli świetny seks :) Teraz powinni jakoś utrzeć nosa kochanemu ojczulkowi, na co czekam z utęsknieniem :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń