czwartek, 4 kwietnia 2013

~~.23.~~



Tom był wściekły po spotkaniu z Kevinem. Ten chłopak działał mu na nerwy od pierwszego dnia, kiedy się poznali. Z jakiegoś powodu okazywał mu ogromną niechęć i blondyn szybko go znienawidził. Jedyne co mu zawdzięczał, to że nie palił. Zakład zmobilizował go do opierania się wszelkim nałogom. Gdyby tak usilnie nie chciał go wtedy skusić na papierosa, teraz już na pewno nieźle by kopcił.
Gdyby nie interwencja Billa, na pewno by mu przyłożył. Te jego głupie komentarze i docinki okropnie go irytowały. Po miesiącu spędzonym w tym dziwnym świecie był nieźle nabuzowany. Najgorsze było to, że test z jego „przyjaciółmi” dał mu wiele do myślenia. Nie był pewny, do czego Kevin może się posunąć. Sobą nie bardzo się przejmował, wiedział, że jakoś sobie poradzi. Skoro udało mu się przeżyć uderzenie pioruna i wiele innych dziwnych rzeczy, przeżyje również potyczkę z tym psycholem. Gorzej będzie z Czarnym. Musi go pilnować, żeby czasem któryś z tych wariatów się do niego nie doczepił. Ale jak to zrobić, skoro chodzi do innej klasy i ma lekcje w zupełnie innych częściach szkoły? To jest po prostu nierealne. Chyba że...
Może się przeniesie? Mógłby wrócić do swojej starej klasy, teraz już potrafił panować nad swoim gniewem, a przynajmniej tak mu się wydawało. Tak czy siak, nie będzie się bił, Bill na pewno o to zadba. Więc wystarczy tylko iść do dyrektora i się przenieść. To nie powinno być specjalnie trudne.
Zadowolony ze swojego pomysłu, odetchnął. Trochę poprawił mu się humor.
- Tom, wracamy do domu? - spytał Czarny.
- Co? A, nie. Ja muszę jeszcze czegoś poszukać. Widzisz, Piotrek ma urodziny i chciałbym mu jeszcze coś kupić. W sumie to nie mam dużo kasy, ale już upatrzyłem dla niego nową płytę jego ulubionego zespołu. Wrócę później.
Bill wzruszył ramionami.
- Dobra, jak chcesz. No, to do zobaczenia!
Tom patrzył, jak bliźniak wychodzi ze sklepu, po czym z powrotem wjechał ruchomymi schodami do góry, prychając cicho. Urodziny Piotrka i płyta... Też coś! Na takie imprezy szło się z litrem wódki w kieszeni, a nie płytą. Ale Bill nie miał o tym pojęcia.
Blondyn wiedział, co kupi bratu. Musi jeszcze tylko potem ten prezent trochę udoskonalić, żeby nie był tylko rzeczą kupioną w sklepie. Chciał wynagrodzić Czarnemu te dni, kiedy powinien mu coś dać, a wypiął się na niego i jeszcze wyrzucał prezenty od niego. Teraz musi mu dać coś, co jakoś zadośćuczyni za tamto traktowanie. Miał tylko nadzieję, że bliźniakowi przypadnie to do gustu.
Był akurat przed sklepem, gdy znowu zaczepił go Kevin. Tom skrzywił się na jego widok. Nie dość, że ten psychopata był całkiem przystojny – no, dobra, zajebiście przystojny, nawet on to widział -, to jeszcze ubierał się tak samo jak on. Jakby tego było mało, mieli prawie taki sam kolor oczu. Najgorsze było jednak to, że Kevin był szatynem, a warkoczyki Cogera miały prawie identyczny odcień jak włosy jego rówieśnika. Gdy wcześniej były rozpuszczone, wydawały się jaśniejsze.
Jak on nie znosił tego podobieństwa między nimi!
- Dobrze, że się go pozbyłeś. Musimy porozmawiać - powiedział Kevin.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać - warknął Tom.
- A to niby dlaczego?
- Po prostu nie. Daj mi spokój, jestem zajęty.
- Świąteczne zakupy? Proszę cię! Od kiedy z ciebie taki mięczak?!
- Wolę być mięczakiem niż takim pseudo-twardzielem jak ty.
Kevin zmrużył oczy i naburmuszył się.
- Ej, no, weź, stary. Co cię ugryzło? Przez miesiąc się nie widzieliśmy, a ty się na mnie rzucasz z pyskiem.
- Z tobą nie można inaczej rozmawiać. A w ogóle, czego chcesz?
- Zastanawiałem się, dlaczego nagle zacząłeś udawać takiego troskliwego braciszka? To, że Czarny próbował popełnić samobójstwo...
Tom ze złością złapał go za bluzkę i szarpnął w swoją stronę.
- Skąd o tym wiesz? - syknął do niego.
Kevin uśmiechnął się szelmowsko.
- Och, to nie było takie trudne. Moja znajoma pracuje w szpitalu, do którego was zawieźli. Opowiedziałem jej łzawą historyjkę o moim najlepszym przyjacielu i wszystko mi wyśpiewała. Czarny chciał przedawkować, co? Fajny z ciebie braciszek... Tak załatwić własnego brata.
Blondyn ze złością puścił bluzkę Kevina i odepchnął go z grymasem na twarzy.
- Nie prowokuj mnie!
- Wcale tego nie robię, stwierdziłem tylko fakt. Wiesz, kiedy zacząłem się z wami bawić w kotka i myszkę nie spodziewałem się, że zabrnie to aż tak daleko.
- Co masz na myśli? - spytał Tom, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Och, nic ważnego. Zresztą, wkrótce sam się dowiesz. Ale radzę ci pilnować swoją panienkę. Mam ochotę się z nią zabawić.
- Zostaw go w spokoju, nic ci nie zrobił.
Kevin tylko zaśmiał się. Zasalutował drwiąco i odszedł. W Cogerze aż się zagotowało ze złości. Jak ten debil śmie grozić jego bratu? Cholera, sytuacja przestawała być ciekawa. Do końca szkoły zostały jeszcze cztery długie miesiące. Jeśli przez ten czas go upilnuje, prawdopodobnie szatyn się odczepi.
Cztery miesiące...
Zbyt dużo czasu jak na gust Toma. Ta sytuacja od początku nie za bardzo mu się podobała. No, i o co chodziło Kevinowi z tą zabawą w kotka i myszkę? W co on pogrywał? I dlaczego się tak do nich przyssał? Przecież to nie miało sensu. Darzył blondyna nienawiścią już od samego początku, nawet nie próbował go poznać. Stwarzał sytuacje konfliktowe i prowokował go na każdym kroku. Tom przez dwa lata nie miał z nim łatwego życia.
Coger był wściekły i nie mógł uwierzyć, że sytuacja przybrała taki obrót. I to w dodatku wszystko przez niego! Ciągle nie mógł się połapać, jak mógł być aż tak wielkim idiotą? Cholera, to nawet nie mieściło się w żadnej skali. Zachował się jak kompletna ciemnota, która nie ma pojęcia o życiu. Całe szczęście, że przynajmniej ma jakąś szansę, żeby to naprawić. Żeby tylko znowu nie zawalił.
Wrócił do domu nadal w kiepskim humorze. Bill był w kuchni z matką i Aleksem i pomagał im w gotowaniu. Tom zaniósł prezent dla brata do góry i schował do biurka. Później go podrasuje. Zszedł na dół i chwycił karton z sokiem.
- I co? Masz tę płytę? - spytał Czarny z uśmiechem.
- Tak. Mam nadzieję, że Piotrek się ucieszy - skłamał bez mrugnięcia okiem.
- Tom, widzę, że nie jesteś zajęty. Bill kroi warzywa, może umyłbyś naczynia? - odezwała się Ania z nadzieją.
Starszy Coger nigdy nie robił w domu takich rzeczy. To przeważnie Bill sprzątał i gotował, gdy matka była w pracy. Kiedy mogła, zajmowała się tym sama. Tom jednak nigdy się do tego nie dotykał. Wyraźnie dał Czarnemu do zrozumienia, kto w tym domu rządzi.


...Tom wszedł do kuchni głodny jak wilk. Nie brał śniadania do szkoły, więc od rana chodził z pustym żołądkiem. Kiedy zobaczył Billa siedzącego przy stole i jedzącego kanapki z masłem orzechowym, podszedł i zwinął mu jedną.
- Hej! To moje! - oburzył się Czarny.
- Zamknij się! - warknął blondyn, klepiąc go w głowę.
Bill popatrzył na niego z mordem w oczach, ale nic więcej nie powiedział. Starszy Coger zajrzał do każdego garnka w kuchni, ale nigdzie nie dostrzegł upragnionego posiłku.
- Czemu nie ma obiadu? - spytał Tom.
Czarny nie zareagował.
- Głuchy jesteś?! - zirytowany blondyn podszedł do brata i złapał go za ramię.
- Cholera, nie wiem! Mamy nie ma, jest w pracy! Zostawiła kartkę, że wróci dopiero wieczorem.
- Dobra. W takim razie, ty coś ugotujesz.
- Co?! - krzyknął Bill, patrząc na brata jak na idiotę.
- Słyszałeś. Zacznij może od czegoś prostego. No, nie wiem... Mam ochotę na spaghetti.
- Nie jestem kucharką, nie będę gotował. Jeśli ja mogę sobie poradzić i zrobić coś do jedzenia, ty też dasz sobie radę.
- Nie denerwuj mnie! - oczy starszego bliźniaka wyrażały ostrzeżenie.
Czarny tylko wzruszył ramionami.
- Cóż... Ujmę to inaczej. Jeżeli za godzinę na stole nie zobaczę talerza ze spaghetti, będziesz spał w nocy na dworze - Tom uśmiechnął się cwaniacko.
- Nie boję się ciebie - rzucił Bill.
- Więc radzę zacząć. Wiesz przecież, że mam dar przekonywania. Twoje włosy są doprawdy śliczne w tym kolorze. Minęło dopiero kilka dni, a już nie wyobrażam sobie ciebie jako blondyna. Cudownie!
- Jesteś chory! - stwierdził młodszy Coger.
- Och, Czarny... Idę teraz do pokoju. Masz godzinę. Nie zmarnuj jej.
Tom zaśmiał się, widząc nienawiść w oczach młodszego brata, po czym wyszedł z kuchni i poszedł na górę. Nie lubił czekać, ale skoro miało być spaghetti...


Tom westchnął, przypominając sobie to zdarzenie.
- Hej, synku? Umyjesz te naczynia? - spytała Ania.
Blondyn spojrzał na nią.
- Co? Ach, tak, jasne – burknął, podchodząc do zlewu.
Usłyszał cichy śmiech Billa, ale nie skomentował tego. Podwinął rękawy bluzy i zabrał się za mycie. Znowu się zamyślił. Tym razem przypomniał sobie, jak Czarny zbuntował się i nie ugotował mu tego spaghetti. Akurat miał pecha, bo Ania tamtego dnia wróciła do domu tylko na pół godziny. Miała jechać służbowo do jakiejś innej firmy. Była bardzo dobrą sekretarką i Aleks, teraz już wiedzieli, że on, często jej potrzebował. Miał tylko nadzieję, że nie do tego, o czym myślał. On sam wykorzystał tę sytuację, żeby zamknąć bliźniakowi drzwi.




...Tom nie zastał w kuchni ani brata, ani obiadu. Wkurzony pobiegł na górę i wparował do pokoju Billa. Młodszy siedział na parapecie i gapił się w okno, słuchając muzyki. Nawet go nie zauważył.
Zirytowany blondyn podszedł do niego i złapał go za bluzkę na ramieniu, po czym najzwyczajniej w świecie pociągnął. Czarny stracił równowagę i z hukiem spadł na podłogę. Jęknął z bólu. Tom z trudem się powstrzymał, żeby go nie kopnąć. Bill usiadł i rozmasował bolący bark. Spojrzał na bliźniaka ze złością. Wstał i wyłączył muzykę.
- Czego ty znowu chcesz? - spytał.
- Miałeś ugotować obiad.
- Już mówiłem, że nie jestem kucharką.
- Wiesz, ile mnie to obchodzi? Skoro coś ci kazałem, masz to bez sprzeciwu robić.
- Nie ma mowy.
- Sam prosisz się o kłopoty.
- Ja? Takiego palanta jak ty nawet nie trzeba prowokować, sam się o wszystko czepiasz.
- Jak mnie nazwałeś, pedale?
- Tak, jak na to zasłużyłeś. Palant.
- Doigrałeś się!
Blondyn pokazał bratu środkowy palec i wściekły wyszedł z pokoju bliźniaka. Miał szczęście, bo matka wparowała jak burza i zaraz już jej nie było. Na dworze było chłodno. Ledwo Ania zniknęła z pola widzenia, dokładnie pozamykał wszystkie okna, po czym wszedł do pokoju Czarnego. Ten odrabiał właśnie lekcje. Zanim zdążył się odezwać, Tom złapał go pewnie za szyję i w pasie i podniósł do pozycji stojącej.
- O co z... - zaczął Bill, ale blondyn nie dał mu skończyć.
- Nie odzywaj się! - syknął do niego.
Czarny opierał się z całych sił, ale na nic mu się to nie zdało. Spowodował tylko tyle, że na trzecim schodku od końca potknęli się i spadli na dół. To już całkiem rozsierdziło starszego Cogera. Bez mrugnięcia okiem wyrzucił brata za drzwi i zamknął je na klucz. Bill zaczął walić w nie ze złością.
- Tom! Otwórz! Zupełnie ci odbiło?! - krzyczał.
Zadowolony z siebie blondyn krzyknął tylko.
- Ostrzegałem! Życzę miłej nocy!
Potem poszedł do swojego pokoju i zaczął rysować. Włączył sobie muzykę, żeby zagłuszyć krzyki brata. Na pewno słyszeli go wszyscy sąsiedzi. Nawet się nie zorientował, kiedy zaczęło padać. Przez jakieś dziesięć minut była prawdziwa ulewa, a Czarny nie miał gdzie się schować. Miał na początku zamiar zostawić go tam na całą noc, jednak zlitował się wreszcie i otworzył drzwi.
Billa już nie było...



Tom przypomniał sobie o tym i zdał sobie sprawę z tego, że nadal nie wie, gdzie wtedy poszedł bliźniak. Zobaczył go dopiero rano, jak bez słowa pakował swoje książki. Był strasznie blady i wyglądał na wykończonego. Nic nie powiedział, więc Tom tylko wzruszył ramionami i nie zastanawiał się nad tym więcej, zwłaszcza że od tamtego dnia obiad zawsze na niego czekał, kiedy wracał do domu.
Będzie musiał go o to zapytać, ale dopiero później, jak już skończy myć te przeklęte naczynia. Robił to strasznie niezdarnie. Tylko cudem udało mu się niczego nie pobić.
Wszyscy krzątali się po kuchni i panowała miła atmosfera. Wyglądali jak prawdziwa rodzina. I w końcu naprawdę nią byli. Już nie kłócił się z bratem, a Aleks okazał się wspaniałym facetem. Nikogo lepszego nie mogli sobie dla matki wymarzyć i obaj dobrze o tym wiedzieli. Ania zasłużyła na szczęście, zwłaszcza po tym piekle, jakie przeżyła z ich ojcem. Nie tylko jemu było ciężko, dobrze o tym wiedział. Dopiero teraz wszystko zaczynało przybierać w miarę pomyślny obrót. Był z tego bardzo zadowolony.
Gdy już skończył myć naczynia, matka od razu zagoniła go do innych prac i ganiała go tak do samiuteńkiego wieczora. Z irytacją spełniał jej polecenia, nawet się nie odzywając. Wiedział, że gdyby powiedział na głos chociaż jedno słowo, wygarnąłby matce i to porządnie, dlatego tylko zaciskał usta i z durną miną robił wszystko, co mu kazała. Z kuchni dolatywały przyjemne zapachy, co chwilę było słychać śmiech Billa. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że tak bardzo tęsknił za tym dźwiękiem. Co prawda śmiał się przy nim w tamtym dziwnym świecie, ale to nie to samo, co teraz, w domu. Młodsi bracia bliźniacy to naprawdę świetna sprawa.
Wieczorem wymigał się od obowiązków i szybko pobiegł pod prysznic. Matka była wyraźnie zawiedziona jego postawą, ale nie bardzo go to obchodziło. Nie był sprzątaczką i już sam fakt, że zgodził się pomóc, był niezwykły.
Pachnący i czysty położył się na łóżku. Ledwo zdążył się wygodnie ułożyć, a już usłyszał delikatne pukanie.
- Proszę! - powiedział.
Do pokoju wszedł Bill.
- Przeszkadzam? - spytał niepewnie.
- Nie, wchodź - rzekł blondyn, siadając na łóżku.
Czarny zamknął drzwi, podszedł do łóżka i usiadł na nim.
- Coś się stało? - spytał Tom.
- Nie, mam małą prośbę.
- Jaką?
- Namalowałbyś mi w pokoju na ścianie jakieś graffiti?
Tom spojrzał na niego zdziwiony.
- Serio? - spytał.
Młodszy Coger kiwnął głową.
- A co konkretnie?
- No, nie wiem. Liczę na twoją inwencję twórczą.
- Serio chcesz mieć w pokoju graffiti? W sumie, to niezły pomysł. Nigdy nie pomyślałem o tym, żeby pacnąć sobie coś na ścianie.
- Więc namalujesz mi coś?
- Jasne! - zaśmiał się Tom. - Ale musisz poczekać, nie mam kasy na spray. Jak już jakiś zakupię to pomyślimy nad tym, co tam namalować.
- Dzięki.
- Bill... Mam do ciebie pytanie. Przypomniało mi się, jak wyrzuciłem cię na dwór i zamknąłem drzwi. Gdzie ty się wtedy podziewałeś?
- Ee... - zmieszał się Czarny. - Musimy do tego wracać? Chciałbym już o tym zapomnieć, to naprawdę nie jest dla mnie przyjemne.
- Wiem, po prostu jestem ciekawy.
Młodszy westchnął.
- Zagroziłeś, że będę spał na dworze, więc nie wierzyłem, że mi otworzysz. Kiedy rozpętała się ulewa, pobiegłem szybko na podmiejski. - Chłopak skrzywił się. - Akurat sprawdzali bilety, a ja nie miałem i dostałem mandat. Jestem chodzącym nieszczęściem. Pojechałem do centrum i poszedłem do biblioteki. Pani, która tam pracuje, bardzo dobrze mnie zna i kiedy zobaczyła mnie w takim stanie...
- W jakim stanie? - Tom zmarszczył brwi.
- No, wiesz... Mokry jak szczur, z pogniecionym i przemoczonym mandatem w ręce, wściekły jak diabli... Cały się trzęsłem, więc zrobiła mi kawę i włączyła farelkę. Chciała mnie zabrać do domu, ale Fabian jest jej synem...
- Ten Fabian, o którym myślę?
- Tak, twój kolega. Nie chciałem do niej iść i wybłagałem, żeby pozwoliła mi zostać na noc w bibliotece. Otwierała bardzo wcześnie, więc nie było problemu. Spałem gdzieś na podłodze między regałami. Rano wróciłem do domu, wykąpałem się i poszedłem do szkoły. Ot, i cała historia.
Tom siedział nieruchomo i patrzył na swoje dłonie luźno spoczywające na pościeli. Chyba nigdy się nie dowie, ile tak naprawdę Bill przez niego wycierpiał.
Z bólem serca pochylił się i przytulił go.
- Tom? - spytał zdziwiony Czarny.
- Przepraszam - powiedział cicho.
- Daj spokój, to już nie jest ważne.
- Jak ty po tym wszystkich możesz mi ufać? Jak możesz ze mną rozmawiać i żartować? Wyjaśnij mi, bo tego nie rozumiem.
- To bardzo proste, Tom. Sam byś na to wpadł, gdybyś tylko trochę wysilił mózgownicę - zaśmiał się młodszy Coger.
- To znaczy?
- Bardzo cię kocham. Po prostu. Nie potrafiłem cię nienawidzić. Ciągle usprawiedliwiałem jakoś twoje zachowanie i obwiniałem siebie za tą całą sytuację. W dzień naszych urodzin straciłem nadzieję, że kiedykolwiek jeszcze się pogodzimy. Nie chciałem sprawiać nikomu przykrości. Chciałem - głos chłopca niebezpiecznie się załamał - wreszcie jakoś od tego uciec. Może to tchórzostwo z mojej strony, ale nie widziałem wtedy innego wyjścia. Uznałem, że jeśli się zabiję, to wszystkim będzie lżej. Potrzebowałem tego. Chciałem móc żyć lub chociaż egzystować w spokoju i nie musieć się pilnować na każdym kroku. Nigdzie nie czułem się bezpieczny i... Nienawidziłem siebie za to, że nawet nie próbowałem z tobą walczyć, że tylko beczałem jak jakaś baba po kątach i czekałem, aż przyjdziesz i coś mi zrobisz.
- Dziękuję, że mi powiedziałeś. Wynagrodzę ci to jakoś, przysięgam.
- Po prostu nigdy więcej już tego nie rób, dobra?
- Jasne, nie martw się.
- Idę już... Dobranoc.
- Dobranoc.
Bill uśmiechnął się lekko i wyszedł z pokoju, cicho zamykając drzwi. Tom ułożył się wygodnie na łóżku i zaczął uderzać pięścią w poduszkę. Głupek, głupek, głupek!
Jeszcze długo nie mógł zasnąć. Jak może to wszystko odkręcić?

4 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co napisać. Zdecydowanie nie podoba mi się Kevin ;; on coś knuje ;;
    A wracając do bliźniaków- AWWWWW *~* tak bardzo. Mimo, że szkoda mi Billa, straszliwie, to jakoś nie mogę przstać wyszczerzać mordki do ekranu~
    Podoba mi się, że Tom chce wynagrodzić Billowi to, co mu robił. mimo, że jest to w sumie bezsensowne i głupie, to nad wyraz urocze <3

    Chcę więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. mam się bać twoich pomysłów odnośnie kevina? wiem ze ty jesteś w stanie wymyślić najokrutniejsze rzeczy, dlatego błagam cię- oszczędź Billa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem co będzie z Kevinem...
    Z twoją wyobraźnią napewno wymyślisz coś mega, ale mam prośbe; oszczędź Czarnego i Dredziarza/Warkoczyka. XD
    Coś mi świta o tym Kevinku, ale nie jestem pewna czy mam rację.

    Powodzenia. Czekam z niecierpliwością :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, Tom był naprawdę straszny w stosunku do Billa. Ale Czarny go kocha i już mu to wszystko wybaczył, więc Tom zbytnio się męczyć pewnie nie będzie musiał. Jestem ciekawa, co kupił Czarnemu :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)