Bill siedział w gabinecie dyrektora
i jeszcze nigdy w życiu nie było mu tak głupio. Czuł na sobie wzrok Toma, ale
nie chciał patrzyć w jego stronę. Na samo wspomnienie swojego zachowania
oblewał go zimny pot. Przesadził.
Po prostu przesadził.
...Nauczycielka kazała stanąć
bliźniakom pod tablicą.
- Słucham? - odezwała się. - Chyba
powinniście teraz coś powiedzieć, prawda?
Bill nie miał zamiaru jej
przepraszać, Tom zresztą też nie. Wiedział jednak, że kobieta jest uparta i
będzie ich tak trzymać całą lekcję. Postanowił po raz kolejny przełknąć swoją
dumę i wymruczał cicho słowa przeprosin. Był pewien, że blondynka dobrze je
usłyszała, a mimo to rzekła.
- Mógłbyś powtórzyć? Ale trochę
głośniej, nic nie zrozumiałam.
Czarny zacisnął zęby, ale powtórzył
to, co powiedział, trochę głośniej.
- Słucham?
Bill poczuł jak ogarnia go
wściekłość. Spojrzał na nauczycielkę i warknął:
-Nie mów słucham, bo cię wyrucham!
W klasie zapanowała na chwilę cisza,
a potem wszyscy wybuchli śmiechem...
Nigdy wcześniej nie odwalił takiego
numeru. Nigdy. Był przykładnym uczniem, który zawsze miał zadania domowe i
umiał wszystko, co trzeba było. A teraz nagle wyskoczył z takim tekstem do
nauczycielki przy kilkudziesięciu osobach z klasy! Nawet nie wiedział, skąd
znał ten głupi tekst! Minęło już pół godziny, a on nadal nie mógł ochłonąć.
Jak on w ogóle mógł...? Jak to się
stało, że był na tyle bezczelny, żeby coś takiego powiedzieć?! Jasne, kiedy
czasami kłócił się z Tomem, padały o wiele ostrzejsze sformułowania, ale to… To
już była kompletna przesada. Nawet Tom musiał tak uważać, bo siedział cicho i
jedynie przyglądał mu się podejrzliwie. Bill miał nadzieję, że ze względu na
brak jakichkolwiek wybryków przez ostatnie lata, dyrektor daruje mu ten wyskok
albo ukarze go jedynie jakąś naganą lub uwagą. Jeśli go zawiesi w czynnościach
ucznia, będzie miał pozamiatane, a matka go zabije.
Nie, on tego nie zrobił! Przecież
jest tylko zwykłym tchórzem! Nie mógł tego zrobić!
Do gabinetu wszedł dyrektor i
zamknął za sobą drzwi. Usiadł na swoim fotelu i spojrzał na Cogerów.
- Czy moglibyście mi wyjaśnić, co
wy, do cholery, wyprawiacie? Bill? Co to ma być za zachowanie?! - krzyknął
dyrektor.
- Przepraszam - wyjęczał Czarny.
Miał ochotę się rozpłakać.
- Przepraszam? Trzeba było
powiedzieć to pół godziny temu, gdy pani cię ładnie o to prosiła!
Młodszy Coger zacisnął tylko usta,
ale nic nie powiedział. Siedział ze spuszczoną głową. Nie chciał nic
powiedzieć, bo wiedział, że po prostu się rozbeczy.
Tchórz, tchórz.
I ciota.
- Niech mu pan da spokój, dobrze? -
odezwał się Tom spokojnie.
W jego głosie zabrzmiała jakaś
ostrzegawcza nuta. Bill spojrzał na bliźniaka, który siedział obok niego z
poważną miną. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że cały się trzęsie.
- Bill? Dobrze się czujesz? - spytał
blondyn.
Czarny pokręcił głową.
- Ja... Nie chciałem. Naprawdę mi
przykro - powiedział cicho.
- Bill, spokojnie. Nie denerwuj się.
- Co mu jest? – spytał zaskoczony
dyrektor.
Tom nic nie powiedział. Czarny
zacisnął dłonie w pięści. Czuł się jak totalny idiota. Znowu cała szkoła będzie
się z niego śmiać.
Poczuł, jak Tom kładzie mu rękę na
ramieniu.
-Nie przejmuj się, nic się nie
stało. Przecież to ona się nas uczepiła, każdy może to potwierdzić.
Bill czuł, jakby go słyszał przez
mgłę. Był tak strasznie zestresowany tym wszystkim, co ostatnio się działo… Gdy
były święta nareszcie poczuł się szczęśliwy, jednak z każdym kolejnym dniem
coraz bardziej panikował. Nadszedł czas powrotu do rzeczywistości, a on nie
potrafił sobie z tym poradzić. To wszystko go przerastało. Bał się, że Tom
znowu się od niego odwróci. Miał do niego zaufanie, ale nie potrafił się pozbyć
tego irracjonalnego lęku. Miał złe przeczucia. Kilka ostatnich dni żył w tak
wielkim napięciu, że po prostu nad sobą nie panował. Nie chciał pyskować do
nauczycielki, nie obchodziło go, jaką ocenę będzie miał na koniec z matematyki.
A teraz wylądował w gabinecie dyrektora.
Nie wiedział już, co ma zrobić.
- Młody? - odezwał się cicho Tom. -
Co ma pan zamiar z tym zrobić? Niech pan powie, on się tylko niepotrzebnie
stresuje.
- Dostaniecie naganę dyrektora.
Jeśli zapracujecie na jeszcze jedną, wylecicie ze szkoły. Jasne?
- Możemy już iść?
Mężczyzna westchnął tylko i pozwolił
im wrócić na lekcje. Blondyn zaprowadził bliźniaka do toalety.
- Przemyj twarz wodą, może poczujesz
się trochę lepiej - powiedział Tom.
Bill tylko westchnął. Usiadł pod
ścianą i schował twarz między kolanami. Ten dzień był do kitu.
- Jestem z ciebie dumny, Bill.
Pokazałeś, że masz jaja. Jak się czujesz? – odezwał się Tom, kucając przy nim.
- Brzuch mnie boli.
- Chcesz iść do pielęgniarki?
Czarny pokręcił przecząco głową.
- Nie, nie chcę, żeby ktoś mnie
oglądał w takim stanie. Dam radę.
- Poczekasz chwilę? Pójdę do
pedagoga i zwolnię nas z reszty lekcji. Dobra?
Bill pokiwał głową. Tom wstał i
wyszedł z łazienki. Czarny westchnął i jęknął. Dał dzisiaj niezłe
przedstawienie, nie ma co. Cholera, jak matka się o tym dowie, zabije go! Nigdy
się tak nie zachowywał.
Rety, było mu tak strasznie
głupio...
- Oo! Siema, Billy! - odezwał się
ktoś.
Czarny podniósł gwałtownie głowę i
spojrzał na Kevina stojącego w drzwiach. Mimowolnie się skrzywił. Naprawdę jest
niezłym pechowcem. Była lekcja, prawdopodobieństwo, że szatyn wyczai go w łazience,
było prawie równe zeru.
Bóg chyba naprawdę niezbyt go lubi.
Najpierw skazał go na dwa lata cierpień, potem na miesiąc w tamtym dziwnym
świecie, a teraz jeszcze na towarzystwo tego psychola. Co on takiego zrobił, że
tak sobie nagrabił?
- Mowę ci odjęło? Nie przywitasz
się? - zapytał chłopak z szelmowskim uśmiechem, podchodząc do zlewu. Czarny
zauważył, że ma zakrwawioną dłoń.
- Co ci się stało? - spytał zdumiony
Coger.
Kevin wzruszył ramionami.
- Mała sprzeczka z kolegą. Wbił mi
nożyczki w rękę.
- Może lepiej idź z tym do
pielęgniarki? Na pewno...
Chłopak prychnął.
- A co cię to obchodzi? Gdybym był
na twoim miejscu, cieszyłbym się z tego. Gdzie masz swojego ochroniarza?
- Co?
- No, Tom to przecież twój
ochroniarz. Zastanawiam się, kiedy wreszcie przestanie udawać takiego dobrego
braciszka.
- On nie udaje - oburzył się Bill.
Szatyn roześmiał się.
- Doprawdy? Ale ty jesteś naiwny! To
oczywiste, że skacze przy tobie jak suka przy dziecku. Omal cię nie zabił,
on...
- Skąd o tym wiesz?
- ... on też ma przecież jakieś
uczucia. Ma wyrzuty sumienia, mimo wszystko jesteś jego bratem. Ciekawe, jak ty
będziesz się czuł, kiedy już go załatwię?
Bill spojrzał zdumiony na chłopaka.
Co on ma na myśli? Czego znowu chce?
Coger czuł, jak ze strachu pocą mu
się dłonie. On przecież nie może zrobić krzywdy jego bratu. Nie może...
- Co masz na myśli? - Bill głośno
przełknął ślinę.
- Cóż, jego zachowanie okropnie
wkurzyło mnie i chłopaków. Postanowiliśmy zaplanować małą zemstę. Odebrał nam
naszą ofiarę i strasznie nam się teraz nudzi.
- Co chcecie mu zrobić?
- Zabić go, oczywiście. I to będzie
twoja wina, Billy, to ty do tego doprowadziłeś.
Czarny nic z tego nie rozumiał, ale
miał złe przeczucia. Brzuch rozbolał go jeszcze bardziej. Oni chcą zabić Toma,
a on nie będzie w stanie nic z tym zrobić. Jak temu zaradzić?
- Nie zrobisz tego – powiedział,
głośno przełykając ślinę.
- Sprawdź mnie.
Przypomniał sobie o rozmowie z
bratem i o tym, jak w teście Kevin zadźgał go nożem. Czy to było ostrzeżenie,
że muszą na niego uważać? Czy ten test miał uświadomić Tomowi, z jak
niebezpiecznymi ludźmi się zadaje?
Myśl, Bill, myśl, gorączkował się.
Musi by jakiś sposób.
Boże, to nie może dziać się
naprawdę!
- Czy... Proszę, zostawcie go –
powiedział, patrząc na Kevina.
- Hm... Kusząca oferta, ale nie
skorzystam. Wiesz... W sumie to mam dla ciebie propozycję. Przyjdź dzisiaj o
północy pod Nędzę.
- Po co?
- Oszczędzę twojego ochroniarza,
jeśli... Cóż, myślę, że zabicie ciebie sprawi mi równie wielką przyjemność.
Serce Billa zabiło mocno, a po
plecach przeszły mu ciarki. Zrobiło mu się niedobrze. Czy ten chłopak zupełnie
oszalał? Dlaczego nie chce dać im spokoju? O co mu chodzi? Zaproponował mu, że
może zadowolić się jego śmiercią?
- A jeśli nie przyjdę? - zapytał
Czarny.
- Dni twojego ochroniarza będą
policzone.
- Czego ty od nas chcesz? Nic ci nie
zrobiliśmy!
- Och, bardzo się mylisz, Billy. Jak
przyjdziesz, wszystko ci wyjaśnię. Aha, twój ochroniarz nic nie może o tym
wiedzieć. Jeśli coś mu powiesz, dopadniemy go. Jesteście sami, Piotrek i
Mateusz na pewno wam nie pomogą. Zbyt mocno boją się o siebie nawzajem, a Paweł
nie będzie narażał skóry dla obcego człowieka. Kompan od kielicha nie jest tego
wart. Lepiej dobrze to przemyśl. Pamiętaj, o północy pod Nędzą. Nie spóźnij
się.
Ledwo skończył to mówić, a do
łazienki wszedł Tom. Zdziwił się, kiedy go zobaczył.
- Czego chcesz? - zapytał ostro.
Szatyn tylko zaśmiał się i strzepnął
na niego wodę pomieszaną z krwią.
- Nic. Korzystałem z okazji poznania
nowego członka naszej paczki. Skoro Billy już nie jest wrogiem numer jeden, na
pewno byłoby fajnie, gdybyśmy któregoś razu wyskoczyli na piwo. Nara, chłopaki.
Czarny spojrzał z rozpaczą na
bliźniaka i już wiedział, że nic mu nie powie. Nie mógł. Kevin był
nieobliczalny. Jeżeli jedynym sposobem uratowania Toma jest poświęcenie
własnego życia, to on jest gotów to zrobić. Odważył się na tak wiele rzeczy,
nie ważne, że to działo się tylko w jego podświadomości. Dla niego to było
realne. Nie stchórzył wtedy, nie zawali i teraz. Jego życie i tak nie było
wiele warte. Nic sobą nie reprezentował, a bez brata był po prostu nikim. Dobre
stopnie w szkole to wszystko, czym mógł się pochwalić. Tom przynajmniej miał
jakiś talent, który w przyszłości na pewno zostanie zauważony. Będzie kimś
wielkim, Bill wiedział o tym bardzo dobrze. Nie musiał wcale się uczyć ani
zachowywać jak dobrze wychowany chłopak. Wystarczyło, że był sobą, a już
przyciągał ludzi jak magnes. No, o ile nie patrzył na nich jakby miał zamiar
kogoś zamordować.
Z dwojga złego lepiej, żeby to on
umarł. Trochę się tego bał. Kevin miał naturę sadysty, na pewno będzie go
męczył, pewnie celowo będzie zadawał mu ból. To nie będzie takie proste jak
zjedzenie tabletek.
Cholera...
- Bill? Wszystko ok? - spytał Tom,
gdy szatyn już sobie poszedł.
- Możemy iść do domu? - odpowiedział
pytaniem.
- Tak, zgodził się. Skoczyłem
jeszcze do pielęgniarki po tabletki. Nie chciała mi nic dać, więc zwinąłem jej
jedno opakowanie, gdy się odwróciła. Trzymaj!
- Tom... - jęknął Bill.
- No, co? Po co trzyma tabletki,
skoro nie chce się z nikim podzielić? Obaj dobrze wiemy, że nie jesteś na nic
uczulony ani nic takiego. Te przepisy są głupie.
Czarny westchnął tylko i wyciągnął
jedną tabletkę przeciwbólową. Połknął ją bez zapijania. Chciał schować
opakowanie do plecaka, ale bliźniak mu je wyrwał.
- Hej! O co ci chodzi?! - zdziwił
się młodszy Coger.
- Sorry, ale nie chcę u ciebie tego
widzieć. Jeżeli przyłapię cię z tabletkami w plecaku albo gdzieś przy sobie,
dostaniesz lanie. Nie będzie żadnej litości.
- Jesteś przewrażliwiony.
Blondyn wzruszył ramionami.
- Być może, mam to w dupie. Żadnych
tabletek, już nigdy więcej. Jasne?
- Tak, ale...
- Żadnych „ale”. A teraz wstawaj,
idziemy do domu.
Bill westchnął cicho. Wstał z
podłogi i wolnym krokiem podążył za bratem. Poszli jeszcze szybko po kurtki, a
potem pojechali do domu. Na szczęście nikogo nie było.
- Co chcesz na obiad? - spytał
Czarny, nalewając sobie soku do szklanki.
- Daj spokój. Przecież źle się
czujesz. Lepiej się połóż - powiedział Tom, siadając na kredensie i pijąc colę.
- Jestem przyzwyczajony - rzucił
Bill bez zastanowienia.
Zapadła cisza. Czarny połapał się,
co powiedział i spojrzał przepraszająco na bliźniaka.
- Tom... nie chciałem tego
powiedzieć.
- Ale masz rację.
- Nie chcę, żeby to ciągle stało
między nami.
- Ale będzie. Nigdy tego nie
zmienimy. Cholera!
Wściekły blondyn zeskoczył z mebli i
kopnął w krzesło. Bill tylko westchnął. Zapadła cisza.
- Dlaczego nie uzupełniłeś lekcji?
Prędzej czy później i tak będziesz musiał to zrobić - odezwał się Bill,
przerywając ciszę.
- Nie mam zamiaru nic uzupełniać -
Tom wzruszył ramionami.
- Co? Dlaczego?
- Nie chce mi się.
- Ale to już klasa maturalna i oceny
będą na świadectwie. Mama na pewno byłaby zadowolona, gdyby...
- Nie.
- Tom...
- Nie!
- Ale...
- Nie, do cholery! - wrzasnął Tom ze
złością. Bill umilkł. - Nie mam zamiaru nic robić, jasne? Mam w dupie budę i
to, jakie będę miał oceny. Nie obchodzi mnie to! Nie myśl sobie, że będziesz
mną kierował tylko dlatego, że się pogodziliśmy. Jasne?!
Czarny słuchał krzyków brata.
Zrobiło mu się trochę przykro, a potem poczuł wściekłość. On chce się dla niego
poświęcić, a temu debilowi ciężko się pofatygować, żeby przepisać lekcje!
Cholera, nie jest wart tego, żeby oddawać za niego życie!
- Spieprzam stąd, jeszcze ci coś
zrobię. Nie wchodź mi w drogę, dobra?! I trochę się zastanów nad tym, co robisz
i mówisz. Mam swoje własne życie i nie chcę, żebyś się w nie wtrącał. Zachowaj
swoje rady dla siebie. I tak już dużo dla ciebie poświęciłem. Kumple nie chcą
ze mną gadać. Zresztą, co cię to obchodzi?! Też mi interes: brat za kumpli!
Zirytowany blondyn wyszedł z kuchni
i pobiegł do swojego pokoju. Bill podskoczył, kiedy usłyszał trzask zamykanych
drzwi. Zagryzł dolną wargę i przełknął łzy, które napłynęły mu do oczu.
- Nie płacz, bekso jedna! - warczał
do siebie cicho. - Nie waż się rozbeczeć!
Ze złością chwycił karton soku o
smaku multiwitaminy i poszedł do siebie do pokoju. Usiadł przy biurku i
otworzył zeszyt Toma, w którym na jednej kartce były trzy jedynki. Czwarta nie
była wpisana. To był jego nowy rekord. Sam nie wierzył, że taki ustanowił.
Zastanawiał się, co teraz. Jego
pierwsza prawdziwa kłótnia z Tomem od momentu pogodzenia. Wiedział, że nie będą
się idealnie dogadywać, ale nie spodziewał się, że to nastąpi tak szybko. W
sumie to nie była nawet kłótnia, po prostu Tom wygarnął mu trochę i sobie
poszedł. Ale przecież to on miał rację! Powinien to wszystko uzupełnić,
dlaczego był takim okropnym ignorantem?
Nie wiedząc, co ze sobą zrobić,
wyciągnął z szafki czysty zeszyt i z plecaka wyjął swój własny do języka
polskiego. Podpisał czysty imieniem bliźniaka i zaczął przepisywać tematy od
początku pozytywizmu, który jego klasa zaczęła powtarzać akurat w dniu ich
wypadku. Skoro Tom nie chce tego przepisać, on zrobi to za niego.
Był zły, ale nie było sensu się nad
tym zastanawiać. Każdy z nich miał swoje racje. Obaj byli tak samo uparci i
Bill wiedział, że zamiast myśleć o załagodzeniu sporu, czekaliby, aż przeciwnik
się podda. Topił więc swoje żale w soku o smaku multiwitaminy i przepisywał po
kolei zeszyty od tematów, które mogły jeszcze obowiązywać na jakimś większym
sprawdzianie. Te wcześniejsze sobie darował, zawsze mógł mu pożyczyć swoje
notatki.
Robił to aż do godziny siedemnastej,
z małymi przerwami na wydalenie soku. Ktoś dzwonił do drzwi, ale Bill nie miał
zamiaru się fatygować, zwłaszcza że usłyszał, jak Tom zbiega po schodach. Wykorzystał
ten moment i szybko przemycił do jego pokoju przepisane zeszyty, a potem szybko
wrócił do siebie. Po chwili Tom wszedł do jego pokoju i spojrzał na niego.
- Przyszła psycholożka, chce z nami
rozmawiać – rzucił, patrząc mu w oczy.
-
Nie chcę z nią gadać.
- Ja też nie, ale luz. Zgodziła się,
żebyśmy rozmawiali z nią jednocześnie. Powiedziałem jej, że to ja jestem Bill i
bez ciebie nic jej nie powiem. - Tom uśmiechnął się szelmowsko. - Masz ochotę
trochę ją powkręcać?
Czarny spojrzał na brata. Przez
chwilę tylko na siebie patrzyli, a potem Bill odwzajemnił uśmiech. Wstał i
przybił z bratem żółwika.
- Już my jej pokażemy, co spotyka
tych, którzy mieszają się w nie swoje sprawy - powiedział Tom.
- Damy jej popalić - zaśmiał się
Bill.
W dobrych humorach zeszli na dół.
Nareszcie jakaś rozrywka.
Boję się następnego rozdziału... :C
OdpowiedzUsuńOoo.. Nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu. Bedzie jazda po calosci. Kocham Twoje opowiadania. Chyba mam pewne podejrzenia co do innych rozdzialow, ale poczekam na dalsza czesc.
OdpowiedzUsuńPS; Przepraszam za brak polskich znakow, ale mam angelska klawiature.
Z pozdro..
Davichi Shanti.
zmień szablon, poprzedni był lepszy.
OdpowiedzUsuńI znowu jakieś komplikacje..., ale odcinek jak zawsze super:) buziaki:**
OdpowiedzUsuńWyczekuję teraz następnego rozdziału. Będzie jazda. Czekam~ <3
OdpowiedzUsuńCholera, Bill, nie idź na to "spotkanie", tylko powiedz Tomowi o groźbach, błagam! :(
OdpowiedzUsuńA Ty, Tom, nie warcz na niego, durniu jeden! Możesz go stracić!
Czekam :)