Sebastian
- Co lubisz jeść?
- Spaghetti.
- Spaghetti się nie je
na święta.
- Pytałeś co lubię
jeść, a nie co lubię jeść na święta.
Wywróciłem oczami.
Staliśmy w markecie i
zastanawiałem się, co zrobić na świąteczną kolację. Wziąłem ze sobą dzieciaka,
bo nie miałem pojęcia, co on lubi jeść, więc chciałem, żeby mi pomógł w
wyborze. Jak na razie niezbyt mi pomagał.
Wciąż nie czuł się
najlepiej. Kaszlał, kichał, trochę gorączkował i snuł się jak cień, ale było
już zdecydowanie lepiej niż na początku. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać, co
by się stało, gdybym mu tego nie zaproponował. Prawdopodobnie skończyłby
marnie.
- Jeśli masz na coś
ochotę, nie krępuj się i bierz – powiedziałem, widząc jak się rozgląda na boki.
Spojrzał na mnie i
pokręcił lekko głową.
- Nie jestem zbyt
wybredny.
- Tak? – spytałem
powątpiewająco.
- No, może trochę. Ale
tylko troszeczkę.
- Serio, bierz.
Oczywiście, w granicach rozsądku.
Skinął głową, ale
praktycznie przez całą eskapadę nie wziął nic. Dopiero kiedy przeszliśmy przez
dział ze słodyczami, z niepewną miną sięgnął po czekoladę z orzechami. Włożył
ją do koszyka i od razu spojrzał gdzieś w bok, jakby bał się, że każę mu to
odłożyć.
Chciało mi się śmiać.
Zdecydowałem jednak, że to dobrze, że chłopak tak postępuje. Wzięcie go do domu
oznacza utrzymywanie go, a skoro chciał, żebym jak najmniej to odczuł, to
jeszcze lepiej. Widziałem, że w chwilach, kiedy nie spał, robił zdjęcia co
kosztowniejszym rzeczom i wrzucał je do laptopa. Byłem niemal na sto procent
pewny, że chce to sprzedać przez Internet. Miałem nadzieję, że mu się to uda, w
końcu nie pracował, a ja nie miałem zamiaru dawać mu kieszonkowego, a
przynajmniej nie więcej niż około dychy na tydzień.
Kto by pomyślał, że
dzieciaki są takie drogie w utrzymaniu?
Sięgnąłem na półkę i
wziąłem jeszcze dwie takie same czekolady. Spojrzał na moją sylwetką
podejrzliwie. Westchnąłem.
- To dla ciebie.
Następne zakupy dopiero za tydzień.
- Ok.
- Hmm… Chyba już
wszystko. Zapomniałem o czymś?
Robin pokręcił głową w
zastanowieniu.
- Nie, chyba nie.
- Jesteś pewien, że
dasz radę sobie ze zrobieniem pierogów i reszty?
- Jasne. Tak się
składa, że gotuję zdecydowanie lepiej niż moja mama.
Parsknąłem tylko.
Chyba każdy na tym świecie gotował lepiej niż jego matka. To była chodząca
katastrofa, aż cud, że się sieroctwo nie zabiło gdzieś na prostej drodze.
Zapłaciłem za zakupy,
wpakowaliśmy torby do samochodu i pojechaliśmy do domu. Czułem się trochę
niezręcznie z tym, że spędzę święta z tym gówniarzem. Chociaż starał się
schodzić mi z drogi, nadal irytujące było to, że był synem Xaviera, w dodatku
był do niego cholernie podobny. Właściwie to już nie był, bo jego stary zginął,
ale mimo wszystko wciąż miałem gdzieś w podświadomości, że ma na nazwisko Linn.
Na szczęście nie był aż tak zły jak początkowo myślałem.
Robin
W Wigilię wręcz
zamieszkałem w kuchni. Sebastian chyba niezbyt radził sobie na tym polu
(chociaż naleśniki i jajecznica w jego wykonaniu były wyborne), więc obowiązek
przygotowanie kolacji spadł na mnie. Miałem nadzieję, że będzie mu smakować.
Przygotowałem dwa
rodzaje pierogów, krokiety, uszka, rybę i ugotowałem trochę barszczu. (Piszę,
jak jest w Polsce, bo nie chce mi się zgłębiać tajników świąt w Niemczech –
dop.aut.) Ten posiłek miał być symboliczny, więc nie robiłem nic więcej. Mimo
wszystko z jakiegoś powodu moje serce biło szybko na samą myśl jedzenia posiłku
z chemikiem. Może to głupie, ale nie byłem aż takim ignorantem, żeby nie
dostrzegać jego urody. Miłość do Phila nie zaćmiła mi umysłu na tyle, żeby nie ujrzeć
tego buzującego testosteronu i ciała wręcz ociekającego seksapilem. Miałem
wrażenie, że jeszcze trochę i zacznę się ślinić na jego widok.
Znaczy, no… Zdarzyło
mi się.
Był już wieczór
wigilijny. Sebastian przygotował stół w salonie, poustawiał talerze, sztućce i
w ogóle. Poszedł do kąpać, ale chyba czegoś zapomniał, bo wyszedł z łazienki z
samym ręcznikiem owiniętym na biodrach. Cały ociekał wodą i wyglądał… No,
bombastycznie.
Był szeroki w barkach
i przyjemnie umięśniony, bez żadnej przesady. Skórę miał jasną, brzuch płaski,
a klatkę nie porośniętą włoskami (co, jak się okazało, bardzo mi się podobało).
Nogi też miał lekko umięśnione, zupełnie jak jakiś biegacz. Mokre włosy opadały
mu na kark i no… No, po prostu mega ciacho.
Nie, żebym nagle
odkochał się w Philu. Po prostu jako zdeklarowany gej nie mogłem nie dostrzegać
tego – słowo ogier samo nasunęło mi się na myśl, ale świadomie je zignorowałem
– faceta i jego seksownego ciała.
Gdy zdałem sobie
sprawę, o czym myślę, moją twarz oblało gorąco.
Głowa sama mi się
odwróciła w stronę wejścia do kuchni, gdzie zobaczyłem, jak Sebastian ponownie
wchodzi do łazienki.
- O czym ty myślisz,
głąbie? – pokręciłem głową i wróciłem do pracy.
Gdy chemik wyszedł z
łazienki, przyszedł do kuchni.
- Możesz iść się
kąpać, resztą sam się zajmę – rzucił w progu. – Pachnie super – dodał z lekkim
zdziwieniem w głosie.
- Mam nadzieję, że
równie dobrze będzie smakować.
Odwiesiłem ścierkę i
przeciągnąłem się. Gdy przechodziłem obok blondyna, nasze ramiona lekko otarły
się o siebie. Przeszedł mnie dziwny dreszcz, ale starałem się nie dać po sobie
niczego poznać. Szybko wziąłem potrzebne rzeczy i zatrzasnąłem się w łazience.
Miałem ochotę zrobić sobie dobrze i to mnie przerażało, no ale hej! Jestem
nastolatkiem, nie? W dodatku gejem, który nigdy nie miał okazji zbliżyć się z
innym chłopakiem, a teraz tuż pod moim nosem spaceruje sobie przystojny, niemal
nagi mężczyzna. Też byście się podniecili, gdyby to was spotkało.
Stałem pod strumieniem
gorącej wody i tylko coraz bardziej się nakręcałem. Moja ręka jakby bez udziału
woli podążyła do krocza i zaczęła je rytmicznie ściskać. To było takie
cholernie przyjemne. Wystarczyła chwila, bym był zupełnie twardy. Szybkimi i
wprawnymi ruchami doprowadziłem się na szczyt, starając się zbytnio nie
hałasować. Gdy było już po wszystkim, oparłem się na chwilę o ścianę, a potem
pospiesznie umyłem, wytarłem i ubrałem. Ręcznikiem zmierzwiłem sobie włosy i
uczesałem je jako tako, żeby grzywka mi się nie zawinęła do tyłu. Wyglądam
wtedy strasznie, wierzcie mi.
Gdy wyszedłem,
wszystko było już na ładnie przyszykowanym stole. Sebastian stawiał ostatnią
miskę. Był ubrany w zwykłe, może trochę nowsze rzeczy, tak samo jak ja.
- Siadaj, już jest
późno – powiedział.
Wykonałem jego
polecenie. Czułem się na maksa niezręcznie, ale nie chciałem dać mu tego po
sobie poznać.
- Smacznego – odezwał
się, po czym zabrał się za jedzenie.
W pierwszej chwili
gapiłem się na niego, czekając na reakcję na jedzenie. Kiedy nie skrzywił się
ani nie wypluł niczego na talerz, nałożyłem sobie kilka pierogów i również
zacząłem jeść. Światła były pogaszone, paliła się tylko jedna, raczej mała
lampka, tworząc dość intymną atmosferę.
- Nawzajem –
odpowiedziałem, zajadając się pierogami.
- Naprawdę dobrze
gotujesz – powiedział. – Będzie z ciebie dobry mąż.
Prychnąłem.
- Dobrze, że nie żona.
Uniósł lekko brwi, po
czym uśmiechnął się kpiąco.
- Żona?
- No… - przeciągnąłem
trochę ten krótki wyraz i popatrzyłem na niego z lekkim politowaniem. – Ciągle
za karę musiałem myć okna, zamiatać, ścierać kurze i robić porządki. Zarobiłem
etat sprzątaczki i w dodatku musiałem to robić charytatywnie. To okropne.
- Nie było tak źle.
Zawsze mogłeś robić to codziennie po lekcjach.
Zadrżałem.
- Lepiej nie.
- Hm, masz rację. Od
teraz za karę będziesz dostawał więcej zadań domowych, rzadziej jakieś prace w
klasie.
- Jakie to miłe z
twojej strony – mruknąłem z sarkazmem.
Sebastian pokręcił
głową.
- Jesteś strasznie
wyszczekany.
- Nieprawda.
- Prawda. Na wszystko
masz odpowiedź.
- Wcale nie… Już
szybciej Phil taki jest. On uwielbia pyskować.
- Zauważyłem. Akurat
pod tym względem dobrze się dobraliście.
Westchnąłem cicho.
- To już bez
znaczenia. Phil znalazł sobie dziewczynę i przyjaciel nie jest dla niego zbyt
ważny.
- Też sobie kogoś
znajdź – chemik wzruszył ramionami, jakby to było takie oczywiste.
Zawahałem się.
Powiedzieć, czy nie powiedzieć? Z jednej strony bałem się jego reakcji i w
ogóle, ale z drugiej chciałem go poznać. Wiedziałem, że ukrywanie się jest bez
sensu, ale co zrobię, jeśli każe mi się wynosić?
Zdecydowałem się na
półprawdę.
- Jakoś nie ciągnie
mnie do dziewczyn.
Sebastian uniósł jedną
brew.
- Nastolatek, który
nie ma ochoty zajrzeć dziewczynie pod spódnicę?
- To już robiłem –
przyznałem z niejakim zażenowaniem. – Ale nie było w tym nic ciekawego. Ot,
zwykła dupa i tyle.
Chemik parsknął.
- A ty? – spytałem z
ciekawością. – Nie chcę być wścibski, ale czemu nie znalazłeś sobie żony? Tak
właściwie to ile ty masz lat?
- Jesteś wścibski.
- Vice versa.
- Hm. Jeśli chodzi o
związek, chyba nie jestem do tego stworzony. Tak się składa, że nie cierpię
bachorów. Obcowanie z nimi to jak cofanie się w rozwoju, dlatego bachorom mówię
kategorycznie nie. Pewnie gdybym miał żonę, to ona chciałaby mieć dzieci i
zaczęłyby się problemy. A poza tym, mnie też nigdy specjalnie dziewczyny nie
interesowały.
W jego oczach
zobaczyłem wyraźne wyzwanie. Sprawdzał mnie. Nie był pewien, czy właściwie
odczytał moje słowa i chciał się upewnić, co właściwie mu powiedziałem, ale ja
nie miałem zamiaru się w niczym deklarować.
- A wiek?
- Mam dwadzieścia
dziewięć lat.
- Dwadzieścia
dziewięć? Jesteś siedem lat młodszy od mojego ojca, jak mogliście znać się ze
szkoły?
- Gimnazjum i szkoła
średnia były połączone, a poza tym uczyłem się trzy lata krócej. Gdy puścili
mnie do przedszkola, umiałem już czytać, pisać i wykonywać wszystkie możliwe
działania w obrębie stu. Na początku przerzucili mnie do pierwszej klasy, ale
się nudziłem. Potem do drugiej, aż w końcu w ciągu zaledwie miesiąca dotarłem
do trzeciej.
- Wow, nieźle. Kto cię
nauczył tego wszystkiego przed szkołą?
- Starszy kolega
nauczył mnie podstaw, a z resztą sam sobie poradziłem. Byłem dość bystrym
dzieckiem.
- No, na pewno.
Sebastian uśmiechnął
się, kończąc jeść.
- Lubisz wino?
- Czy to podchwytliwe
pytanie?
- Nie.
- To lubię.
- Mam całkiem dobry
rocznik. Raczej nie przepadam za winami, ale to jedno jest naprawdę dobre.
Przyglądałem mu się,
jak wstaje i idzie do kuchni. Wrócił po krótkiej chwili z dwoma lampkami i
butelką wina. Nie byłem jakimś tam znawcą, ale wyglądało na drogie.
- To… za co pijemy? –
spytałem, obserwując jak nalewa krwistoczerwone wino do dwóch lampek. Podał mi
jedną.
- Za lepszą
przyszłość?
- I spełnienie marzeń.
- Ok – wzruszył
ramionami. Stuknęliśmy się lampkami i napiliśmy. Wino było naprawdę dobre,
nigdy jeszcze takiego nie piłem.
- Zaprawiony w piciu,
jak widzę – mruknął, gdy wziąłem spory łyk trunku.
Uśmiechnąłem się
lekko.
- Cóż… Zdarzało się,
że kiedy moi rodzice wyjeżdżali i czułem się trochę samotny… Przyjeżdżał do
mnie Phil z zapasami w plecaku… I zdarzało nam się upijać. Zawsze starałem się
wypić tak dużo, jak mogę, bo Phil ma dość słaby żołądek i często lubił mi w
dość obrazowy sposób pokazywać zawartość jego swojego.
- Bez opisów przyrody,
proszę.
- Ok, tylko mówię jak
było.
Chemik nic nie
powiedział, sącząc powoli wino. Gdy opróżniliśmy lampkę po raz pierwszy,
przenieśliśmy się na kanapę i włączyliśmy sobie jakiś film. Podwinąłem pod
siebie nogi na kanapie i patrzyłem bezmyślnie w telewizor. To chyba był szczyt
przewrotności losu – siedziałem na kanapie w domu swojego nauczyciela i piłem sobie
z nim wino. W dodatku w święta.
Życie lubi sobie
żartować z ludzi.
Sebastian
Przyglądałem się z
niejakim zdziwieniem jak dzieciak opróżnia swoją lampkę, nie krzywiąc się ani
nie wyglądając na pijanego. Musiało mu zasmakować. Nie wiem, co dzieje się z
dzisiejszą młodzieżą. Zdecydowanie za bardzo lubią moczyć mordy w alkoholu.
Zastanawiały mnie
również słowa, które padły podczas kolacji. Czy to możliwe, że chłopak jest
gejem? Szczerze powiedziawszy, nie wyglądał, ale w dzisiejszych czasach jasne
już było, że gej nie oznacza wymalowanego faceta w spódniczce albo w butach na
obcasach. Większości homoseksualistów nie da się wyodrębnić wśród mężczyzn
hetero, bo w niczym nie odstają. Są po prostu wszędzie, tak jak wszędzie jest
powietrze. Możliwe więc, że dzieciak jest zainteresowany innymi facetami. W
szkole trzymał się tylko z tym okropnym Philem Brownem. Nigdy też nie
słyszałem, żeby ktoś go jakoś przezywał albo docinał mu z powodu odmiennej
orientacji. Ciężko mi było go wyczuć. Gdyby jednak był gejem… Cóż, to mogłoby
być ciekawe.
Dopiero po opróżnieniu
całej butelki zauważyłem, że już go trochę ścięło. Jego oczy były szkliste i
uśmiechał się trochę głupkowato, jakby z rozmarzeniem. Całe szczęście, że nie
wpadł w jakąś cholerną depresję po śmierci rodziców. Widać nie byli dla niego
tak dobrzy jak powinni być. Wiedziałem, że Xavier nie nadaje się na ojca, a
Margareth to chodzące nieszczęście. Z pewnością nie potrafiła zająć się
dzieckiem, a tym bardziej sprzeciwić w czymś Xavierowi. Nic więc dziwnego, że
poza stratą mieszkania Robin niczym się nie martwił.
Rozmyślałem dłuższą
chwilę, a kiedy znowu na niego spojrzałem, uniosłem jedynie jedną brew.
Zasnął. Nawet nie
poczułem, kiedy jego głowa spłynęła na moje ramię. Pustą lampkę wciąż trzymał w
ręce, chociaż tylko cudem nie spadła na podłogę. Zabrałem ją od niego i
odstawiłem obydwie na stolik przed kanapą.
- Robin, żadnego
spania – mruknąłem do dzieciaka.
- Mhmhm…
Westchnąłem.
W sumie, co mi
szkodzi…
Objąłem go jedną ręką
w pasie, a drugą włożyłem mu pod kolana. Jego ręce przez sen objęły mnie za
kark. Wtulił głowę w moją szyją. Bez większego problemu uniosłem go do góry i
zaniosłem do pokoju. Po drodze Robin – wciąż przez sen, jak mniemam – polizał
moją szyję. Pewnie chciał tylko zwilżyć usta, ale i tak zrobiło mi się gorąco.
W sumie dzieciak był
bardzo atrakcyjny. Nie sądzę jednak, żeby miał jakiekolwiek doświadczenie w
obcowaniu z innym facetem, a ja nie miałem zamiaru bawić się w nauczyciela.
Wystarczyło mi stado bachorów w szkole.
Nie potrzebowałem
dodatkowego na indywidualnym.
Tak bardzo uwielbiam to Twoje opowiadanie... Równie te, co z Pejic'iem.
OdpowiedzUsuńO dziwo zaskoczyłaś mnie tym, że po wypiciu alkoholu nic więcej ze sobą nie zrobili, ale to dobrze. Fabuła jest ciekawa, a nie jakaś oklepana. Zresztą masz same genialne fabuły.
Oby niedługo pojawił się kolejny odcinek Granic.
Świetne...czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńKońcówka wskazuj na to, że Sebastian też jest gejem, a to mi się podoba :D Pewnie jednak zabawi się w nauczyciela indywidualnie xD
OdpowiedzUsuńCzekam na news :D
Widzę, że zmieniłaś nagłówek. Bardzo mi się podoba, po prostu cudny, do tego ten nowy nie sugeruje jednoznacznie, tak jak poprzedni, że piszesz wyłącznie o bliźniakach K. Cieszę się, że zawieszonym opowiadaniem nie są GRANICE, które wzrosły na moje ulubione opowiadanie Twojego autorstwa. Tak wiec będę niecierpliwie wyglądać piątku. Pozdrawiam***
OdpowiedzUsuńZmieniłam nagłówek właśnie dlatego, że blog kojarzył się tylko z Tokio Hotel i miałam wrażenie, że fanów zwykłego yaoi odstrasza. Robiłam go w Paint, więc chyba nawet nie wyszedł taki zły ^^
UsuńOch, wow. Nowy wygląd. Trochę potrwa zanim się przyzwyczaję, ale jest ładny. Naprawdę ładny. W sumie to podoba mi się bardziej niż poprzedni. ^^
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać piątku. Kolejny rozdział Granic! Uwielbiam to opowiadanie! <3
Kamilia
Błagam o więcej! Ależ się zdziwiłam widząc nowy wygląd! Jeszcze raz sprawdziłam, czy jestem na odpowiednim blogu hihi... Bardzo fajnie wygląda!
OdpowiedzUsuńhttp://kaulitz-twins-bill-und-tom-twincest.blogspot.com/
http://deadly-psychopath.blogspot.com/ po długim czasie wracam. Pojawił się czternasty rozdział historii Toma i Ai. :) Zapraszam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie pisze się dopisek autorki, tylko przypisek autorki
OdpowiedzUsuń