Sebastian
Gdybym mógł wyrzucić
Chipa, nie zastanawiałbym się nawet chwili. Niestety, miałem u niego dług
wdzięczności, więc nadarzyła się szansa wreszcie go spłacić i nie martwić się,
że jeszcze kiedyś zawita na moim progu. Nie byłem tylko pewny, czy wytrzymam w
jego towarzystwie te kilka dni.
- Chip, to jest Robin.
Robin, Chip.
Gość zmierzył Linna, a
potem skupił swoją uwagę na mnie.
- Co jest na kolację?
Przewróciłem oczami.
Gówno, odpowiedziałem
mu w myślach, normalnie zaś rzekłem.
- Przygotuj sobie coś.
Robin wziął swoje
rzeczy i bez słowa poszedł do swojego pokoju, żeby się wypakować.
-Co to za dzieciak? –
zapytał zaciekawiony Chip.
- Nie twoja sprawa.
- To chyba nie twój
bachor, co?
Był w moim mieszkaniu
niecałe pięć minut, a już mnie wkurzył.
Chip patrzył na mnie z
niedowierzaniem, po czym wzruszył ramionami. Chyba mi nie uwierzył.
Miałem dziwne
wrażenie, że to się nie skończy dobrze, nie byłem tylko pewny, jak bardzo Chip
musi zaleźć za skórę Robinowi, żeby chłopak dał mu popalić. Właściwie byłem
ciekawy, czy się odważy odezwać. To, że Chip go wkurzy, było bardziej niż
pewne. On świętego bez problemu wyprowadziłby z równowagi.
- Gdzie mam spać? –
spytał, jakoś tak dziwnie zmierzając w stronę mojej sypialni.
Złapałem go za kaptur
i zatrzymałem.
- Śpisz w małym pokoju.
- Mam spać z tym
dzieciakiem?
- Robin śpi u mnie.
- Poszedł do tamtego
pokoju…
- Bo tam są jego
rzeczy.
Chip wyglądał na
zniecierpliwionego. Odwrócił się i pomaszerował do małego pokoju.
- Jest coś do żarcia?
Robin wyszedł z pokoju
wyraźnie poirytowany.
- Seba? Co do żarcia?
- Masz ochotę na coś
konkretnego? – spytał Robin tak, żeby Chip tego nie usłyszał.
- Może chińszczyzna?
Umiesz zrobić coś takiego?
- Mhm. Nie wiem tylko,
czy wszystko jest w lodówce. Zaraz sprawdzę.
- Super. Jak
skończysz, możemy trochę usiąść do chemii i tego zagadnienia, którego ostatnio
nie rozumiałeś. O ile nie jesteś zmęczony po podróży…
- Możemy się pouczyć,
żaden problem.
- Seba. Co do żarcia?
- Chińszczyzna! –
odparłem z satysfakcją.
Chip nie znosił
chińskiego żarcia.
- Fuj! Nie lubię
chińszczyzny!
- Trudno.
- Seba! – jęknął Chip.
- Mój dom i moje
zasady.
Blondas się chyba
obraził, bo nic już nie powiedział aż do momentu, w którym Robin skończył
gotować. Położył wszystko na stole i zaczęliśmy jeść.
- Wygląda jak
prawdziwe chińskie – marudził Chip, grzebiąc w talerzu.
- Bo jest chińskie –
odparł Robin, siląc się na spokój.
- Musiałeś akurat to
ugotować?
Linn nie odpowiedział,
zwyczajnie go ignorując. I dobrze. Może sobie poradzi z tym utrapieniem. Ja już
nie miałem sił, żeby użerać się z blondasem. Nic do niego nie docierało.
Gdy zjedliśmy, Chip od
razu się zmył. Chyba bał się, że będzie musiał zmywać. Robin zacisnął tylko
zęby. Nie skomentował tego.
- Pomogę ci –
zaoferowałem się, gdy zaczął wszystko sprzątać.
Pomogłem mu pozbierać
brudne naczynia ze stołu, a potem razem zmyliśmy i powycieraliśmy wszystko.
- Ile on tu zostanie?
– spytał cicho.
- Mam nadzieję, że jak
najkrócej – wymamrotałem.
Robin spojrzał tylko
na mnie. Nie wyglądał na zbyt szczęśliwego z przybycia nowego lokatora. Już
chyba wolałbym mieć w domu trzy psy niż jednego Chipa.
Usiedliśmy przy stole
i do wieczora siedzieliśmy nad chemią. Robin z każdym dniem coraz lepiej sobie
radził i potrafił rozwiązać coraz to trudniejsze zadania. Byłem z tego dumny.
Jeszcze nigdy nie miałem takiego zdolnego ucznia.
- Pograjmy w coś –
powiedział Chip, wchodząc do kuchni po jakichś trzech godzinach i
przeszkadzając nam w nauce. – Nudzę się.
- Uczymy się –
odparłem.
- Zróbcie przerwę.
- Nie.
- Dajcie spokój!
Chemia jest taka nudna!
- Czemu tu są trzy
kationy, a tu tylko dwa aniony? Nie powinni się równoważyć?
Spojrzałem na kartkę i
zadanie, nad którym męczył się Robin i przytaknąłem.
- Hej, nie ignorujcie
mnie! – mruknął Chip obrażony.
- Robin pisze w tym
roku maturę, musi się uczyć – próbowałem argumentować i nie dać się
sprowokować.
- Ma jeszcze dużo
czasu. To co? Gramy?
Linn bez słowa wstał,
pozbierał kartki i wyszedł. Spojrzałem na Chipa rozdrażniony.
- Ile chcesz tu
zostać?
- Z tydzień, dwa… A
co?
- Nic. Po prostu nie
przeszkadzaj młodemu w nauce.
- Aż tak ci zależy,
żeby był takim samym nudziarzem jak ty? Nie marnuj dzieciaka! A w ogóle, to nie
jesteś dla niego za stary?
- Widać nie –
warknąłem. Nie chciałem się kłócić z tym idiotą. Nie był tego wart. – Idę do
niego, więc…
- Prędzej czy później
gówniarz kopnie cię w dupę. Lepiej wróć do mnie.
Wiedziałem, że ma
rację co do Robina. Nawet jeśli teraz chciał być ze mną choćby tylko dla seksu,
na studiach pozna innych ludzi i zmieni zdanie w tej kwestii. Był bardzo młody,
to było oczywiste. Nie wiedziałem tylko, dlaczego mnie to tak drażni.
- Nie wrócę do ciebie.
Nigdy nie żałowałem naszego rozstania – powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Wymieniłeś mnie na
nieopierzonego gówniarza, który ulegnie każdemu jednemu? Chyba kpisz.
- Stuknij się w łeb.
Robin to dobry dzieciak i na pewno nie poleciałby na ciebie.
Chip zmrużył oczy, a ja
ugryzłem się w język. Podpuszczanie go nie było najlepszym pomysłem. Chip był
nieobliczalny, nigdy nie było wiadomo, co mu akurat strzeli do głowy.
- Dajmy już temu
spokój. Jeśli chcesz tu zostać, zachowuj się.
- Ostro…
Wywróciłem oczami. Nie
miałem ochoty z nim nawet dłużej gadać. Takiego typu głupoty się nie wypleni.
Robin
Ten facet był okropny.
Nie chciało mi się wierzyć, że Seba w ogóle kogoś takiego zna. Byłem
przekonany, że nie przyznałbym się do… tego.
Westchnąłem. Był już
wieczór i wyszedłem z pokoju tylko raz do łazienki, żeby wziąć prysznic.
Leżałem już na swojej części łóżka i właściwie zasypiałem. Ten cały Chip
koszmarnie na mnie wpływał.
Do pokoju wszedł Seba.
Zgasił lampkę i zajął swoją stronę. Minęła zaledwie chwila, zanim poczułem jego
rękę wsuwającą się pod moją koszulkę.
- Nie ma mowy –
zastrzegłem od razu. – Nie, dopóki w domu jest ktoś obcy.
Znając tego idiotę,
zapewne bez powodu wszedłby do tego pokoju. Nawet nie chcę sobie wyobrażać
momentu, w którym Seba dziarsko mnie pieprzy, a ten palant pojawia się w
drzwiach. Wolałem więc chuchać na zimne.
- Robin.
- Nie.
- No, nie bądź…
- Nie.
Przez chwilę Seba się
nie odzywał, a potem westchnął cicho.
- Dobranoc – mruknął.
Z jego tonu
wyczytałem, że nie jest zachwycony moją decyzją, ale na szczęście szybko
odpuścił.
Zamknąłem oczy i
wtuliłem się w poduszkę. Seba przytulił się do moich pleców, a jego lekko
twardawa męskość spoczęła dokładnie na moich pośladkach.
Seba ma dzisiaj pecha,
pomyślałem.
Szybko zasnąłem.
Chip był okropny.
Jeszcze nikt nie
działał mi na nerwy tak, jak on. Przeszkadzał we wszystkim do tego stopnia, że
po trzech dniach miałem ochotę rzygać na jego widok. To było niesłychane. Nie
wiedziałem tylko, ile jeszcze dam radę go znosić.
Sprawa na szczęście
rozwiązała się sama. A właściwie… ja ją rozwiązałem. Przypadkiem. I to trochę…
No, dobra.
Zaczęło się niewinnie.
Seba poszedł po zakupy. Wydawać by się mogło, że to przecież nic takiego,
prawda? A jednak wystarczyło jeszcze to, że Chip poszedł pod prysznic i wyszła
z tego katastrofa.
Siedziałem w pokoju na
łóżku i czytałem jakiś artykuł o bombach nuklearnych, kiedy wszedł Chip w samym
ręczniku. Teoretycznie rzecz biorąc, żadne zagrożenie. Niestety, tylko
teoretycznie, bo kto by przypuszczał, że ten kretyn uśmiechnie się (w jego mniemaniu
zapewnie uwodzicielsko) i rzuci na mnie jak pies na sukę.
Ja się nie
spodziewałem.
Zdezorientowany,
przerażony i zdenerwowany szarpałem się na wszystkie strony. Świadomość tego,
że Sebastiana nie ma w domu i zapewne jeszcze długo go nie będzie sprawiła, że
wpadłem w popłoch.
- Co ty wyprawiasz?! –
wysapałem, szarpiąc się z nim. Uśmiechał się głupkowato i leżąc na mnie,
wpychał mi ręce pod koszulkę. – Puść mnie.
- Nie udawaj
niewiniątka – odparł i liznął mnie po policzku. Skrzywiłem się, odwracając
głowę i jeszcze bardziej zacząłem wyrywać. – Seby nie ma, mamy trochę czasu.
- PUSZCZAJ! Odbiło
ci?!
Pisnąłem z
przerażenia, kiedy jedną ręką zdarł mi z pośladów dresy i bieliznę. Był
zdeterminowany, a najgorsze było to, że dobrze wiedziałem, o co mu chodzi.
Krzyczałem o pomoc,
dopóki nie wepchał mi swojego ohydnego jęzora do ust. Jego palce zaczęły
ugniatać skórę przy moim wejściu, a na nodze czułem wyraźnie jego twardą
męskość. Ciągnąłem go za włosy, biłem, ale byłem kompletnie bezradny. Serce
biło mi jak oszalałe, nogi same wierzgały dziko, ale nic nie skutkowało. Nie
mogłem go nawet ugryźć, bo zacisnął mi boleśnie rękę na szczęce tak, że nie
miałem jak tego zrobić.
W oczach stanęły mi
łzy.
- Jesteś słodki. Seba
pewnie pieprzy cię z prawdziwą radością.
- To nie jest zabawne
– wyjąkałem, gdy wreszcie dał mi chwilę wytchnienia. Jęknąłem, kiedy jeden jego
palec zaczął powoli wsuwać się do środka. – PRZESTAŃ!
- Ani mi się śni.
Byłem skończony. Tak
myślałem, dopóki nie natrafiłem ręką na ciężką encyklopedię, z której
korzystałem dzień wcześniej. Była taka ogromna i ciężka, że z tej pozycji
miałem problem w ogóle ją podnieść. Zacisnąłem mocno zęby i wytężyłem wszystkie
siły, żeby go nią walnąć.
Nie spodziewałem się
jednak, że zrobię to tak mocno, że aż go zamroczy.
Szybko wyczołgałem się
spod niego. Zobaczyłem, że walnąłem go kantem, co zapewne nieźle zabolało. Nie
zastanawiając się długo, poprawiłem mu mosiężną figurką, która stała obok
lampki nocnej.
Chip zwalił się
nieprzytomny na łóżko, a ja dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego,
że jednak płaczę.
Gdy otrząsnąłem się z
szoku, została tylko ogromna wściekłość. Trochę się bałem, że mogłem mu zrobić
krzywdę, ale po prawdzie w tamtej chwili niewiele mnie to obchodziło. Nie byłem
pewien, czy Seba wróci, zanim ten idiota się obudzi, więc postanowiłem mu się
odpłacić.
Był ciężki. Bardzo.
Zwleczenie go z łóżka i zaciągnięcie za drzwi od domu było trudne, ale w końcu
mi się udało. Zostawiłem go na korytarzu, nie przejmując się, że któryś z
sąsiadów może go zobaczyć. Akurat zaczął się budzić, gdy zamykałem drzwi.
Usiadłem tuż przy
nich, biorąc głębokie oddechy.
Dopiero teraz poczułem
się względnie bezpiecznie.
… I nie mogłem
uwierzyć, że naprawdę to zrobiłem! No bo, rany! Zostawiłem gołego faceta na
klatce schodowej, gdzie każdy mógł go zobaczyć. W dodatku było zimno, ale nie zamierzałem
wpuścić go do środka, dopóki nie wróci Seba. Bałem się tego wstrętnego faceta.
Seba będzie zły.
Bardzo zły, w końcu wyrzuciłem jego gościa nago na korytarz. To, że chciał mnie…
zgwałcić(?) chyba nie było aż takie ważne w konfrontacji z tym, czym się
odpłaciłem. Boże, od kiedy ja taki jestem?
Podskoczyłem ze
strachu, kiedy ktoś łupnął nagle w drzwi.
- Otwieraj, zasrany
gówniarzu!
Odetchnąłem głęboko.
Nie wejdzie do środka, nie ma mowy.
Wygrzebałem z kieszeni
telefon i drżącymi rękami odnalazłem w kontaktach numer Seby. Szybko nacisnąłem
czerwoną słuchawkę. Niech mnie skrzyczy jeśli chce, byleby tylko jak
najszybciej przyszedł!
- Halo?
- Seba, bo ja… Ja…
Wracaj szybko.
Chip znowu walnął w
drzwi, wykrzykując jakieś przekleństwa pod moim adresem.
- Co tam się dzieje? –
spytał wyraźnie zdziwiony Sebastian.
- Wróć! Proszę!
- O co chodzi?
Jęknąłem tylko cicho.
- Już wracam –
powiedział i rozłączył się. Odetchnąłem z ulgą. Chip wciąż się dobijał, ale to
nie było już ważne. Seba wraca i zabierze ode mnie tego zboczeńca. Tylko to się
liczyło.
Czas dłużył mi się i
dłużył, a każda minuta trwała wieczność. Wrzaski Chipa, choć nie stały się
nagle jakieś gorsze czy głośniejsze, z każdą chwilą coraz bardziej mnie
denerwowały. Nie odpowiedziałem mu jednak nawet słowem, cierpliwie czekając na
chemika.
Sebastian
Gdy wchodziłem na
klatkę, spodziewałem się wszystkiego.
No, może poza gołym
Chipem w korytarzu, walącym wściekle w drzwi. Uniosłem tylko brwi, nie bardzo
wiedząc, jak się do tego ustosunkować. Pierwsze, co mi przyszło na myśl, to że
Robin by tego nie zrobił. Nie był taki. Potem jednak przypomniałem sobie jaki
wkurwiający potrafi być Chip i jakoś tak po zastanowieniu byłem skłonny
uwierzyć w to, że Robin wywalił go za drzwi. Ciekawiło mnie przede wszystkim
to, jak to się stało, że był goły. Miałem wrażenie, że przy tym pytaniu zaczną
się schody. Nie byłem też pewien, że zwyczajnie mu nie przypierdolę za to, co
ewentualnie zrobił.
Chrząknąłem cicho. Tak
właściwie doszedłem do wniosku, że bawi mnie ta sytuacja.
Chip odwrócił się i
spojrzał na mnie cały czerwony na twarzy. Jego ciało drżało i było pokryte
gęsią skórką. Chyba było mu zimno.
– Przytyłeś – powiedziałem
złośliwie na widok brzuszka, którego dorobił się przez ostatnie lata. Ja sam
byłem dumny ze swojego ciała – nigdy nie byłem próżny, ale wiedziałem, że jest
ładne i zgrabne, o ile można tak powiedzieć o facecie. I miałem zdecydowanie
płaski brzuch.
- Seba, twój…
- Bez powodu by TEGO
nie zrobił – przerwałem mu.
- Więc bierzesz stronę
tego gówniarza?!
- Znamy się nie od
dziś, Chip. Do świętego ci naprawdę daleko. Przenocowałem cię przez kilka dni.
Chyba najwyższy czas, żebyś poszukał sobie coś innego.
- Wyrzucasz mnie?
- Nie, dobrze ci
radzę. Nie zamierzam dłużej tolerować takiego zachowania. To było zabawne, gdy
mieliśmy po szesnaście lat, ale teraz już mi nie jest do śmiechu.
- A widzisz, żebym ja
się śmiał?
- Nic nas nie łączy,
Chip. Chcę, żebyś odszedł.
W tamtej chwili nie
obchodziło mnie, co się z nim stanie. Był dorosły, powinien się już nauczyć
dbać o siebie. Ja nie miałem żadnego obowiązku mu pomagać.
Minąłem go i zapukałem
do drzwi.
- Robin, otwórz!
Drzwi po chwili
uchyliły się lekko, a przez szparę niepewnie zaglądał Linn. W jego ciemnych
oczach wydziałem zmartwienie, niepewność i po części przerażenie. Chip musiał
coś przeskrobać, innej opcji nie było.
Chłopak uchylił drzwi
szerzej i wszedłem do środka. Chip minął nas i poszedł do pokoju, zapewne po
swoje ciuchy.
- Co tu się stało? –
spytałem.
Robin spuścił wzrok i
odruchowo potarł przedramię. Zobaczyłem tam kilka zadrapań aż do krwi i sporo
zaczerwienionych miejsc. Może i to było niewiele, ale wystarczyło mi, żeby
pojąc, co tak naprawdę się stało.
- Coś ci zrobił?
Pokręcił przecząco
głową. Objąłem go ramieniem i pocałowałem w czoło.
- Nie jesteś zły?-
spytał niepewnie.
- Za co?
- Za to, co zrobiłem.
Spojrzałem na niego
poważnie.
- Nie spodziewałem się
tego po tobie.
Robin zarumienił się i
ponownie odwrócił wzrok. Chip wyszedł z pokoju ze swoją torbą. Zmierzył Linna
niechętnym spojrzeniem, po czym skinął mi głową i wyszedł, głośno zatrzaskując
za sobą drzwi.
Wplotłem palce w
ciemne włosy Robina i przeczesałem mu je lekko. Czułem niewyobrażalną ulgę, że
nic mu się nie stało.
Zaśmiałem się cicho,
przypominając sobie gołego Chipa na korytarzu. To był naprawdę genialny widok!
Po tym wszystkim, co musiałem przez niego przejść, Robin tak łatwo sobie z nim
poradził. Upokorzył go, zostawiając w takim stanie na wycieraczce. I bardzo
dobrze. Wreszcie dostało mu się za swoje.
Okazuje się, że jeśli
sprowokować dzieciaka, zachowuje się w bardzo… interesujący sposób.
Hahahah xD Boże...jesteś wspaniała xD Nie pamiętam kiedy przy opowiadaniu się tak uśmiałam xD
OdpowiedzUsuńDopiero co przeczytałam, a już mam ochotę na następny odcinek :-)
Weny :-)
Jezu, uzależniłam się od twoich opowiadanii.
OdpowiedzUsuńŻyczę nieskończone pokłady weny.
Ewa
Dobre, DOBREE :D
OdpowiedzUsuńGoły facet przed drzwiami? Czemu u mnie na klatce nie dzieją się takie rzeczy? xdd
OdpowiedzUsuńI dobrze tak temu Chipowi. Gość strasznie upierdliwy był.
Na początku bałam się, że facetowi się powiedzie i skrzywdzi młodego jeszcze bardziej, ale na szczęście skończyło się dobrze. Biedny chłopak. Dobrze, że ma Sebastiana, który go poprzytula. (:
Z serii: Nastolatek potrafi xD Chociaż myślałam, że Seba wróci, zobaczy ich i stłucze Chipa. To by było super :D
OdpowiedzUsuń