sobota, 15 czerwca 2013

18.Granice



Sebastian
Gdybym mógł wyrzucić Chipa, nie zastanawiałbym się nawet chwili. Niestety, miałem u niego dług wdzięczności, więc nadarzyła się szansa wreszcie go spłacić i nie martwić się, że jeszcze kiedyś zawita na moim progu. Nie byłem tylko pewny, czy wytrzymam w jego towarzystwie te kilka dni.
- Chip, to jest Robin. Robin, Chip.
Gość zmierzył Linna, a potem skupił swoją uwagę na mnie.
- Co jest na kolację?
Przewróciłem oczami.
Gówno, odpowiedziałem mu w myślach, normalnie zaś rzekłem.
- Przygotuj sobie coś.
Robin wziął swoje rzeczy i bez słowa poszedł do swojego pokoju, żeby się wypakować.
-Co to za dzieciak? – zapytał zaciekawiony Chip.
- Nie twoja sprawa.
- To chyba nie twój bachor, co?
- Robin to mój partner – syknąłem – i trzymaj się od niego z daleka.
Był w moim mieszkaniu niecałe pięć minut, a już mnie wkurzył.
Chip patrzył na mnie z niedowierzaniem, po czym wzruszył ramionami. Chyba mi nie uwierzył.
Miałem dziwne wrażenie, że to się nie skończy dobrze, nie byłem tylko pewny, jak bardzo Chip musi zaleźć za skórę Robinowi, żeby chłopak dał mu popalić. Właściwie byłem ciekawy, czy się odważy odezwać. To, że Chip go wkurzy, było bardziej niż pewne. On świętego bez problemu wyprowadziłby z równowagi.
- Gdzie mam spać? – spytał, jakoś tak dziwnie zmierzając w stronę mojej sypialni.
Złapałem go za kaptur i zatrzymałem.
- Śpisz w małym pokoju.
- Mam spać z tym dzieciakiem?
- Robin śpi u mnie.
- Poszedł do tamtego pokoju…
- Bo tam są jego rzeczy.
Chip wyglądał na zniecierpliwionego. Odwrócił się i pomaszerował do małego pokoju.
- Jest coś do żarcia?
Robin wyszedł z pokoju wyraźnie poirytowany.
- Seba? Co do żarcia?
- Masz ochotę na coś konkretnego? – spytał Robin tak, żeby Chip tego nie usłyszał.
- Może chińszczyzna? Umiesz zrobić coś takiego?
- Mhm. Nie wiem tylko, czy wszystko jest w lodówce. Zaraz sprawdzę.
- Super. Jak skończysz, możemy trochę usiąść do chemii i tego zagadnienia, którego ostatnio nie rozumiałeś. O ile nie jesteś zmęczony po podróży…
- Możemy się pouczyć, żaden problem.
- Seba. Co do żarcia?
- Chińszczyzna! – odparłem z satysfakcją.
Chip nie znosił chińskiego żarcia.
- Fuj! Nie lubię chińszczyzny!
- Trudno.
- Seba! – jęknął Chip.
- Mój dom i moje zasady.
Blondas się chyba obraził, bo nic już nie powiedział aż do momentu, w którym Robin skończył gotować. Położył wszystko na stole i zaczęliśmy jeść.
- Wygląda jak prawdziwe chińskie – marudził Chip, grzebiąc w talerzu.
- Bo jest chińskie – odparł Robin, siląc się na spokój.
- Musiałeś akurat to ugotować?
Linn nie odpowiedział, zwyczajnie go ignorując. I dobrze. Może sobie poradzi z tym utrapieniem. Ja już nie miałem sił, żeby użerać się z blondasem. Nic do niego nie docierało.
Gdy zjedliśmy, Chip od razu się zmył. Chyba bał się, że będzie musiał zmywać. Robin zacisnął tylko zęby. Nie skomentował tego.
- Pomogę ci – zaoferowałem się, gdy zaczął wszystko sprzątać.
Pomogłem mu pozbierać brudne naczynia ze stołu, a potem razem zmyliśmy i powycieraliśmy wszystko.
- Ile on tu zostanie? – spytał cicho.
- Mam nadzieję, że jak najkrócej – wymamrotałem.
Robin spojrzał tylko na mnie. Nie wyglądał na zbyt szczęśliwego z przybycia nowego lokatora. Już chyba wolałbym mieć w domu trzy psy niż jednego Chipa.
Usiedliśmy przy stole i do wieczora siedzieliśmy nad chemią. Robin z każdym dniem coraz lepiej sobie radził i potrafił rozwiązać coraz to trudniejsze zadania. Byłem z tego dumny. Jeszcze nigdy nie miałem takiego zdolnego ucznia.
- Pograjmy w coś – powiedział Chip, wchodząc do kuchni po jakichś trzech godzinach i przeszkadzając nam w nauce. – Nudzę się.
- Uczymy się – odparłem.
- Zróbcie przerwę.
- Nie.
- Dajcie spokój! Chemia jest taka nudna!
- Czemu tu są trzy kationy, a tu tylko dwa aniony? Nie powinni się równoważyć?
Spojrzałem na kartkę i zadanie, nad którym męczył się Robin i przytaknąłem.
- Hej, nie ignorujcie mnie! – mruknął Chip obrażony.
- Robin pisze w tym roku maturę, musi się uczyć – próbowałem argumentować i nie dać się sprowokować.
- Ma jeszcze dużo czasu. To co? Gramy?
Linn bez słowa wstał, pozbierał kartki i wyszedł. Spojrzałem na Chipa rozdrażniony.
- Ile chcesz tu zostać?
- Z tydzień, dwa… A co?
- Nic. Po prostu nie przeszkadzaj młodemu w nauce.
- Aż tak ci zależy, żeby był takim samym nudziarzem jak ty? Nie marnuj dzieciaka! A w ogóle, to nie jesteś dla niego za stary?
- Widać nie – warknąłem. Nie chciałem się kłócić z tym idiotą. Nie był tego wart. – Idę do niego, więc…
- Prędzej czy później gówniarz kopnie cię w dupę. Lepiej wróć do mnie.
Wiedziałem, że ma rację co do Robina. Nawet jeśli teraz chciał być ze mną choćby tylko dla seksu, na studiach pozna innych ludzi i zmieni zdanie w tej kwestii. Był bardzo młody, to było oczywiste. Nie wiedziałem tylko, dlaczego mnie to tak drażni.
- Nie wrócę do ciebie. Nigdy nie żałowałem naszego rozstania – powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Wymieniłeś mnie na nieopierzonego gówniarza, który ulegnie każdemu jednemu? Chyba kpisz.
- Stuknij się w łeb. Robin to dobry dzieciak i na pewno nie poleciałby na ciebie.
Chip zmrużył oczy, a ja ugryzłem się w język. Podpuszczanie go nie było najlepszym pomysłem. Chip był nieobliczalny, nigdy nie było wiadomo, co mu akurat strzeli do głowy.
- Dajmy już temu spokój. Jeśli chcesz tu zostać, zachowuj się.
- Ostro…
Wywróciłem oczami. Nie miałem ochoty z nim nawet dłużej gadać. Takiego typu głupoty się nie wypleni.


Robin
Ten facet był okropny. Nie chciało mi się wierzyć, że Seba w ogóle kogoś takiego zna. Byłem przekonany, że nie przyznałbym się do… tego.
Westchnąłem. Był już wieczór i wyszedłem z pokoju tylko raz do łazienki, żeby wziąć prysznic. Leżałem już na swojej części łóżka i właściwie zasypiałem. Ten cały Chip koszmarnie na mnie wpływał.
Do pokoju wszedł Seba. Zgasił lampkę i zajął swoją stronę. Minęła zaledwie chwila, zanim poczułem jego rękę wsuwającą się pod moją koszulkę.
- Nie ma mowy – zastrzegłem od razu. – Nie, dopóki w domu jest ktoś obcy.
Znając tego idiotę, zapewne bez powodu wszedłby do tego pokoju. Nawet nie chcę sobie wyobrażać momentu, w którym Seba dziarsko mnie pieprzy, a ten palant pojawia się w drzwiach. Wolałem więc chuchać na zimne.
- Robin.
- Nie.
- No, nie bądź…
- Nie.
Przez chwilę Seba się nie odzywał, a potem westchnął cicho.
- Dobranoc – mruknął.
Z jego tonu wyczytałem, że nie jest zachwycony moją decyzją, ale na szczęście szybko odpuścił.
Zamknąłem oczy i wtuliłem się w poduszkę. Seba przytulił się do moich pleców, a jego lekko twardawa męskość spoczęła dokładnie na moich pośladkach.
Seba ma dzisiaj pecha, pomyślałem.
Szybko zasnąłem.

Chip był okropny.
Jeszcze nikt nie działał mi na nerwy tak, jak on. Przeszkadzał we wszystkim do tego stopnia, że po trzech dniach miałem ochotę rzygać na jego widok. To było niesłychane. Nie wiedziałem tylko, ile jeszcze dam radę go znosić.
Sprawa na szczęście rozwiązała się sama. A właściwie… ja ją rozwiązałem. Przypadkiem. I to trochę…
No, dobra.
Zaczęło się niewinnie. Seba poszedł po zakupy. Wydawać by się mogło, że to przecież nic takiego, prawda? A jednak wystarczyło jeszcze to, że Chip poszedł pod prysznic i wyszła z tego katastrofa.
Siedziałem w pokoju na łóżku i czytałem jakiś artykuł o bombach nuklearnych, kiedy wszedł Chip w samym ręczniku. Teoretycznie rzecz biorąc, żadne zagrożenie. Niestety, tylko teoretycznie, bo kto by przypuszczał, że ten kretyn uśmiechnie się (w jego mniemaniu zapewnie uwodzicielsko) i rzuci na mnie jak pies na sukę.
Ja się nie spodziewałem.
Zdezorientowany, przerażony i zdenerwowany szarpałem się na wszystkie strony. Świadomość tego, że Sebastiana nie ma w domu i zapewne jeszcze długo go nie będzie sprawiła, że wpadłem w popłoch.
- Co ty wyprawiasz?! – wysapałem, szarpiąc się z nim. Uśmiechał się głupkowato i leżąc na mnie, wpychał mi ręce pod koszulkę. – Puść mnie.
- Nie udawaj niewiniątka – odparł i liznął mnie po policzku. Skrzywiłem się, odwracając głowę i jeszcze bardziej zacząłem wyrywać. – Seby nie ma, mamy trochę czasu.
- PUSZCZAJ! Odbiło ci?!
Pisnąłem z przerażenia, kiedy jedną ręką zdarł mi z pośladów dresy i bieliznę. Był zdeterminowany, a najgorsze było to, że dobrze wiedziałem, o co mu chodzi.
Krzyczałem o pomoc, dopóki nie wepchał mi swojego ohydnego jęzora do ust. Jego palce zaczęły ugniatać skórę przy moim wejściu, a na nodze czułem wyraźnie jego twardą męskość. Ciągnąłem go za włosy, biłem, ale byłem kompletnie bezradny. Serce biło mi jak oszalałe, nogi same wierzgały dziko, ale nic nie skutkowało. Nie mogłem go nawet ugryźć, bo zacisnął mi boleśnie rękę na szczęce tak, że nie miałem jak tego zrobić.
W oczach stanęły mi łzy.
- Jesteś słodki. Seba pewnie pieprzy cię z prawdziwą radością.
- To nie jest zabawne – wyjąkałem, gdy wreszcie dał mi chwilę wytchnienia. Jęknąłem, kiedy jeden jego palec zaczął powoli wsuwać się do środka. – PRZESTAŃ!
- Ani mi się śni.
Byłem skończony. Tak myślałem, dopóki nie natrafiłem ręką na ciężką encyklopedię, z której korzystałem dzień wcześniej. Była taka ogromna i ciężka, że z tej pozycji miałem problem w ogóle ją podnieść. Zacisnąłem mocno zęby i wytężyłem wszystkie siły, żeby go nią walnąć.
Nie spodziewałem się jednak, że zrobię to tak mocno, że aż go zamroczy.
Szybko wyczołgałem się spod niego. Zobaczyłem, że walnąłem go kantem, co zapewne nieźle zabolało. Nie zastanawiając się długo, poprawiłem mu mosiężną figurką, która stała obok lampki nocnej.
Chip zwalił się nieprzytomny na łóżko, a ja dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że jednak płaczę.
Gdy otrząsnąłem się z szoku, została tylko ogromna wściekłość. Trochę się bałem, że mogłem mu zrobić krzywdę, ale po prawdzie w tamtej chwili niewiele mnie to obchodziło. Nie byłem pewien, czy Seba wróci, zanim ten idiota się obudzi, więc postanowiłem mu się odpłacić.
Był ciężki. Bardzo. Zwleczenie go z łóżka i zaciągnięcie za drzwi od domu było trudne, ale w końcu mi się udało. Zostawiłem go na korytarzu, nie przejmując się, że któryś z sąsiadów może go zobaczyć. Akurat zaczął się budzić, gdy zamykałem drzwi.
Usiadłem tuż przy nich, biorąc głębokie oddechy.
Dopiero teraz poczułem się względnie bezpiecznie.
… I nie mogłem uwierzyć, że naprawdę to zrobiłem! No bo, rany! Zostawiłem gołego faceta na klatce schodowej, gdzie każdy mógł go zobaczyć. W dodatku było zimno, ale nie zamierzałem wpuścić go do środka, dopóki nie wróci Seba. Bałem się tego wstrętnego faceta.
Seba będzie zły. Bardzo zły, w końcu wyrzuciłem jego gościa nago na korytarz. To, że chciał mnie… zgwałcić(?) chyba nie było aż takie ważne w konfrontacji z tym, czym się odpłaciłem. Boże, od kiedy ja taki jestem?
Podskoczyłem ze strachu, kiedy ktoś łupnął nagle w drzwi.
- Otwieraj, zasrany gówniarzu!
Odetchnąłem głęboko. Nie wejdzie do środka, nie ma mowy.
Wygrzebałem z kieszeni telefon i drżącymi rękami odnalazłem w kontaktach numer Seby. Szybko nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Niech mnie skrzyczy jeśli chce, byleby tylko jak najszybciej przyszedł!
- Halo?
- Seba, bo ja… Ja… Wracaj szybko.
Chip znowu walnął w drzwi, wykrzykując jakieś przekleństwa pod moim adresem.
- Co tam się dzieje? – spytał wyraźnie zdziwiony Sebastian.
- Wróć! Proszę!
- O co chodzi?
Jęknąłem tylko cicho.
- Już wracam – powiedział i rozłączył się. Odetchnąłem z ulgą. Chip wciąż się dobijał, ale to nie było już ważne. Seba wraca i zabierze ode mnie tego zboczeńca. Tylko to się liczyło.
Czas dłużył mi się i dłużył, a każda minuta trwała wieczność. Wrzaski Chipa, choć nie stały się nagle jakieś gorsze czy głośniejsze, z każdą chwilą coraz bardziej mnie denerwowały. Nie odpowiedziałem mu jednak nawet słowem, cierpliwie czekając na chemika.


Sebastian
Gdy wchodziłem na klatkę, spodziewałem się wszystkiego.
No, może poza gołym Chipem w korytarzu, walącym wściekle w drzwi. Uniosłem tylko brwi, nie bardzo wiedząc, jak się do tego ustosunkować. Pierwsze, co mi przyszło na myśl, to że Robin by tego nie zrobił. Nie był taki. Potem jednak przypomniałem sobie jaki wkurwiający potrafi być Chip i jakoś tak po zastanowieniu byłem skłonny uwierzyć w to, że Robin wywalił go za drzwi. Ciekawiło mnie przede wszystkim to, jak to się stało, że był goły. Miałem wrażenie, że przy tym pytaniu zaczną się schody. Nie byłem też pewien, że zwyczajnie mu nie przypierdolę za to, co ewentualnie zrobił.
Chrząknąłem cicho. Tak właściwie doszedłem do wniosku, że bawi mnie ta sytuacja.
Chip odwrócił się i spojrzał na mnie cały czerwony na twarzy. Jego ciało drżało i było pokryte gęsią skórką. Chyba było mu zimno.
– Przytyłeś – powiedziałem złośliwie na widok brzuszka, którego dorobił się przez ostatnie lata. Ja sam byłem dumny ze swojego ciała – nigdy nie byłem próżny, ale wiedziałem, że jest ładne i zgrabne, o ile można tak powiedzieć o facecie. I miałem zdecydowanie płaski brzuch.
- Seba, twój…
- Bez powodu by TEGO nie zrobił – przerwałem mu.
- Więc bierzesz stronę tego gówniarza?!
- Znamy się nie od dziś, Chip. Do świętego ci naprawdę daleko. Przenocowałem cię przez kilka dni. Chyba najwyższy czas, żebyś poszukał sobie coś innego.
- Wyrzucasz mnie?
- Nie, dobrze ci radzę. Nie zamierzam dłużej tolerować takiego zachowania. To było zabawne, gdy mieliśmy po szesnaście lat, ale teraz już mi nie jest do śmiechu.
- A widzisz, żebym ja się śmiał?
- Nic nas nie łączy, Chip. Chcę, żebyś odszedł.
W tamtej chwili nie obchodziło mnie, co się z nim stanie. Był dorosły, powinien się już nauczyć dbać o siebie. Ja nie miałem żadnego obowiązku mu pomagać.
Minąłem go i zapukałem do drzwi.
- Robin, otwórz!
Drzwi po chwili uchyliły się lekko, a przez szparę niepewnie zaglądał Linn. W jego ciemnych oczach wydziałem zmartwienie, niepewność i po części przerażenie. Chip musiał coś przeskrobać, innej opcji nie było.
Chłopak uchylił drzwi szerzej i wszedłem do środka. Chip minął nas i poszedł do pokoju, zapewne po swoje ciuchy.
- Co tu się stało? – spytałem.
Robin spuścił wzrok i odruchowo potarł przedramię. Zobaczyłem tam kilka zadrapań aż do krwi i sporo zaczerwienionych miejsc. Może i to było niewiele, ale wystarczyło mi, żeby pojąc, co tak naprawdę się stało.
- Coś ci zrobił?
Pokręcił przecząco głową. Objąłem go ramieniem i pocałowałem w czoło.
- Nie jesteś zły?- spytał niepewnie.
- Za co?
- Za to, co zrobiłem.
Spojrzałem na niego poważnie.
- Nie spodziewałem się tego po tobie.
Robin zarumienił się i ponownie odwrócił wzrok. Chip wyszedł z pokoju ze swoją torbą. Zmierzył Linna niechętnym spojrzeniem, po czym skinął mi głową i wyszedł, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
Wplotłem palce w ciemne włosy Robina i przeczesałem mu je lekko. Czułem niewyobrażalną ulgę, że nic mu się nie stało.
Zaśmiałem się cicho, przypominając sobie gołego Chipa na korytarzu. To był naprawdę genialny widok! Po tym wszystkim, co musiałem przez niego przejść, Robin tak łatwo sobie z nim poradził. Upokorzył go, zostawiając w takim stanie na wycieraczce. I bardzo dobrze. Wreszcie dostało mu się za swoje.
Okazuje się, że jeśli sprowokować dzieciaka, zachowuje się w bardzo… interesujący sposób.

5 komentarzy:

  1. Hahahah xD Boże...jesteś wspaniała xD Nie pamiętam kiedy przy opowiadaniu się tak uśmiałam xD
    Dopiero co przeczytałam, a już mam ochotę na następny odcinek :-)
    Weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, uzależniłam się od twoich opowiadanii.
    Życzę nieskończone pokłady weny.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre, DOBREE :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Goły facet przed drzwiami? Czemu u mnie na klatce nie dzieją się takie rzeczy? xdd
    I dobrze tak temu Chipowi. Gość strasznie upierdliwy był.
    Na początku bałam się, że facetowi się powiedzie i skrzywdzi młodego jeszcze bardziej, ale na szczęście skończyło się dobrze. Biedny chłopak. Dobrze, że ma Sebastiana, który go poprzytula. (:

    OdpowiedzUsuń
  5. Z serii: Nastolatek potrafi xD Chociaż myślałam, że Seba wróci, zobaczy ich i stłucze Chipa. To by było super :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)