Robin
Ciepłe ręce chemika
doprowadzały mnie do szaleństwa, błądząc leniwie po moim ciele i głaskając
brzuch. Jego usta całowały mnie niespiesznie, a język ocierał o mój własny,
zapraszając go do zabawy. Wplotłem palce w jego włosy i trzymałem go mocno, nie
pozwalając mu się mną bawić tak, jak mu się podoba.
Odsunął się lekko na
chwilę tylko po to, by zaraz znowu przywrzeć wargami do moich ust. Jego ręka
zjechała teraz na moją podkuloną nogę i głaskała udo, ale wyraźnie nie
zamierzała zapędzać się w te bardziej intymne rejony. Te tereny zwiedziła
jakieś dziesięć minut temu, kiedy uprawialiśmy seks. Tym razem po pierwszym
naprawdę… szybkim razie, Seba zrobił to
ze mną jeszcze raz. Kompletnie mu się nie śpieszyło, więc poruszał się we mnie
wolno i wchodził naprawdę głęboko. Po tym, jak raz doszedł, był w stanie
naprawdę długo nas tak torturować. Podobało mi się nawet to tempo, chociaż
muszę przyznać, że łatwo nie było tego wytrzymać.
Teraz, choć już było
po wszystkim, pieścił mnie delikatnie i całował. Naprawę lubiłem się z nim
całować, było to przyjemne i odprężające.
Jego wargi zjechały na
moją szyję i kąsały ją przez chwilę.
- Masz malinkę –
mruknął cicho.
Uśmiechnąłem się
lekko.
- Sam mi ją zrobiłeś.
- Mhm…
Pocałował mnie w
policzek i odsunął się lekko z westchnieniem. Spojrzałem na niego pytająco.
- Chyba powinniśmy iść
spać. Jest już prawie trzecia.
- Racja. Jutro znowu
będziemy wykończeni. Mogę się… przytulić?
Wzruszył ramionami.
- Jeśli chcesz.
Chciałem. Ułożyłem
głowę na jego piersi i zarzuciłem jedną nogę na jego udo. Objął mnie jedną
ręką, a drugą porządnie mnie nakrył.
- Chyba lubisz moją
klatę jako poduszkę, co? – spytał z lekkim rozbawieniem.
- Jesteś całkiem
wygodny.
- No ja myślę.
- Sto lat! Sto lat!
Co…?
Zmarszczyłem brwi i
wtuliłem się mocniej w poduszkę. Sebastian wgniatał mnie w materac jedną nogą,
co jakoś… zaczęło mi przeszkadzać.
- Sto lat, sto lat
niech żyje, żyje nam!
Co? Kto, do cholery,
śpiewa te pieprzone „sto lat”, zastanawiałem się gorączkowo.
I wtedy do mnie
dotarło.
Łóżko Seby.
Ja i on, nadzy, brudni
od mojej spermy po seksie i oni – kimkolwiek byli – śpiewający sto lat.
Zerwałem się do siadu
i patrzyłem na grupkę ludzi szeroko rozwartymi oczami. Mógłbym przysiąc, że
moje włosy sterczą we wszystkie strony i mam głupią minę. To cud, że przy tym
zrywie udało mi się utrzymać kołdrę na biodrach i zakryć strategiczne miejsce.
Piosenka urwała się
dziwnym, żałosnym tonem.
- Nareszcie! –
westchnął Seba, wtulając głowę w poduszkę.
Patrzyłem po
zszokowanych twarzach kilku mężczyzn i kobiet. Jedna z nich trzymała tort z
kolorową 30-ką ze świeczek po środku.
Powinienem zacząć
krzyczeć?
- Kim ty jesteś? –
spytał jeden z mężczyzn.
Spojrzałem na niego.
- TO TY! –
krzyknęliśmy jednocześnie.
Nie mogłem uwierzyć.
To był szczyt
poniżenia. Nie dość, że ta grupa jakimś cudem wdarła się do domu chemika z
samego rana, to był wśród nich jeszcze policjant, który ścigał mnie i Phila
jakiś tydzień wcześniej. Musiał mieć niezłą pamięć albo po prostu nasze
zachowanie było aż tak głupie, że mnie zapamiętał. Stojąc pod gorącym
prysznicem, zastanawiałem się, jak teraz wyjść i zachować twarz. Nie znałem
tych ludzi, ale najwyraźniej oni znali Sebę, który, jak się okazało, kończył
właśnie trzydzieści lat.
Sebastian
Może wyglądało to
inaczej, ale… było mi głupio. Te pytające miny wszystkich dookoła. Ok, moi
znajomi z domu dziecka wiedzieli o mojej orientacji, ale zapewne nie
spodziewali się zastać w moim łóżku gołego, upapranego spermą osiemnastolatka.
To było żenujące, tym bardziej, że zapewne będą chcieli usłyszeć, jak Robin się
w tym łóżku znalazł.
Co za głupia sytuacja.
- Co to za dzieciak? –
spytała Liz, wyciągając z toreb plastikowe pudełka, w których znajdowało się
przygotowane jedzenie.
- A, to? – podrapałem
się po karku i westchnąłem. W sumie powinienem się cieszyć, że pozwolili mi
założyć chociaż gacie, zanim przystąpili do zadawania pytań. Nie obraziłbym się
jednak, gdybym miał możliwość założyć na siebie coś więcej. – To Robin… Linn –
dodałem niepewnie.
- LINN?! – spytali
chórkiem.
- Ale chyba nie ten
Linn, co? – zapytała Angela z niedowierzaniem.
- Dokładnie ten –
potwierdziłem, ziewając. – Syn Xaviera i, uwaga, Margareth Stuck.
- Żartujesz!
- Dobra, dobra, ale co
on robi u ciebie? – spytał Steve. To z nim byłem kiedyś najbliżej.
- Jeździsz na
interwencje, prawda? Możliwe, że byłeś przy tym głupim wypadku w centrum
niedługo przed świętami. Pijany kierowca wjechał dużym autem w osobówkę,
zginęły dwie osoby… To byli jego rodzice. Nie miał co ze sobą zrobić, więc…
wziąłem go do siebie.
- Aż się wierzyć nie
chce! Xav pewnie się w grobie przewraca
- Żeby tylko –
prychnął Martin. – Tyle u ciebie nowości, a my jak zwykle o niczym nie wiemy.
Jesteś chujem.
- Dzięki – wywróciłem
oczami. Spojrzałem ponownie na Steve’a. – Skąd go znasz?
- Tego dzieciaka? –
upewnił się. Skinąłem głową, na co on parsknął śmiechem. - Z tydzień temu
stałem sobie grzecznie przy nysce, kiedy zobaczyłem go z jakimś blondynem. Nie
byli zbyt trzeźwi... - …Brown? – Zaczęli uciekać, więc razem z Adamem
zaczęliśmy ich gonić. Schowali się u kogoś na podwórku. Żałuj, że nie
widziałeś, jak twój kochaś spierdalał przed wielkim wilczurem, haha!
Z tydzień temu? Kiedy
nocował u Browna? O, to miał przejebane!
- O wilku mowa –
mruknęła Elza.
Wszyscy jak na komendę
spojrzeli na drzwi, w których pojawił się Robin. Założył ciemne, dość dobrze
dopasowane dżinsy, biały podkoszulek i na to czarną rozpinaną bluzę z kapturem.
Wysuszył już włosy, a zdecydowanie za długa grzywka wpadała mu do oczu.
Wyglądał trochę jak Emo.
- Dzień dobry –
mruknął niepewnie.
- Zajmij się gośćmi,
idę się kąpać – oznajmiłem. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie
zdążył, bo wyszedłem. I dobrze mu tak. Za tą eskapadę z Brownem jeszcze nie raz
sprawię, że pożałuje, iż w ogóle się urodził.
Robin
Słowo niezręcznie
nawet w jednej setnej nie oddawało atmosfery, jaka zapanowała w kuchni po wyjściu Seby.
- Em… Hm… Chcecie coś
do picia? – spytałem niepewnie.
- Nie, dzięki –
wypowiedział się ktoś.
- Aha.
Zapadła cisza.
Miałem ochotę zabić
Sebę, ale stanąłem tylko w miejscu, gdzie on wcześniej stał i zacząłem się
gapić na swoje bose stopy. Miałem białe skarpetki Pumy, bardzo ładne i…
- Jesteście razem?
Spojrzałem na
rudowłosą kobietę, która zadała mi pytanie.
- Hm… ciężko
stwierdzić jednoznacznie – przyznałem. – Teoretycznie rzecz biorąc to… nie.
- Długo mieszkacie
razem? – zapytał policjant. O, zgrozo!
- Em, od świąt.
- A znacie się od…?
- Początku roku
szkolnego.
- POCZĄTKU ROKU
SZKOLNEGO? – tym razem pytanie zadali mi wszyscy.
- No, ee… Seba to mój…
wychowawca.
- CO?!
Sebastian
- Nie musiałeś im tego
mówić – mruknąłem.
Siedzieliśmy w pubie.
Po porannym najeździe na mój dom, towarzystwo zawinęło się, by powrócić
wieczorem i zabrać nas na „coś do picia”. Robin tylko zsunął się bardziej na
siedzeniu, wyraźnie żałując tego, co powiedział. Teraz głównym tematem było to,
że molestowałem swojego ucznia i nijak nie mogłem ich od tego odwieść.
- Muszę na stronę –
powiedział Robin, po czym wstał i odszedł… w kierunku przeciwnym do toalet.
Uniosłem jedynie brwi na to dziwactwo, ale potem zobaczyłem, że trzyma w ręce
telefon. Ok, pewnie ktoś do niego dzwoni.
Steve zaczął mnie
zagadywać. Sączyłem powoli drinka, czując lekki szum w uszach. Robin kompletnie
wyleciał mi z głowy. Rozluźniłem się trochę i zdałem sobie sprawę, że nawet
dobrze się bawię.
Po dość długim czasie
wrócił Linn jakby nigdy nic.
- Gdzie byłeś? –
spytałem.
Skrzywił się.
- Phil znowu się
pożarł z Lucy, chciał się wygadać i… tak jakoś wyszło, że nie mógł skończyć –
powiedział.
Powstrzymałem
prychnięcie. Brown był po prostu okropny, nie mogłem uwierzyć, że zwalał te
wszystkie problemy na głowę Robina. No, doprawdy, są rzeczy, o których
najlepszym przyjaciołom się nie mówi. Głupota dzisiejszej młodzieży naprawdę
była zadziwiająca.
- Chcesz drinka? –
spytał Steve, patrząc z kpiącym uśmieszkiem na Robina.
- Nie – powiedziałem.
- Tak – odparł Robin
jednocześnie.
Spojrzałem na
dzieciaka piorunująco.
- Nie będziesz pił –
powiedziałem.
- Dlaczego? Chcę opić
urodziny, którymi się nie pochwaliłeś – odparł.
- Jakby było czym! –
burknął z niechęcią. Czy naprawdę to, że kończę już 30 lat było takie ważne?
- Daj młodemu
poszaleć.
- Właśnie.
Westchnąłem. Niech
pije.
Miałem ochotę wyć ze
śmiechu.
Liz, Angela i Elza
zasnęły przytulone do siebie, Martin robił z siebie debila, co chwilę ściągając
i zakładając okulary, Matt i Brad byli na dobrej drodze, żeby się przelizać
(100% hetero, oczywiście), a Steve ledwo był w stanie utrzymać szklankę. Chyba
tylko siłą woli był w stanie nakierować ją do ust.
Robin schlał
wszystkich moich znajomych i zrobił to z taką rozbrajającą łatwością, że nie
mogłem powstrzymać chichotu. Fakt, był pijany, ale siedział prosto i nawet
całkiem sensownie gadał. Steve za to… nie prezentował się zbyt dobrze,
delikatnie mówiąc. A na początku wszyscy pili równo.
- Gó-ów-gów-nia-ówniarz…
- mamrotał Steve, najwyraźniej nie mogąc uwierzyć, że przegrał z dzieciakiem. –
Skąd sje tjacy bio-orą?! – mruczał.
Parsknąłem śmiechem.
- To chyba już koniec
imprezy. Lepiej zamówię dla was taksówkę.
Steve pokręcił głową,
ale w końcu się poddał. Zostawiłem ich na chwilę samych i poszedłem na dwór
zamówić taksówkę. Na szczęście przyjechała bardzo szybko. Poprosiłem kierowcę,
żeby pomógł mi z tym towarzystwem. Na pierwszy rzut poszedł Matt, Brad, Martin i
Steve. Dziewczyny wpakowałem w kolejną, a ja i Robin pojechaliśmy tą ostatnią.
Nawet się nie skarżył, że chce mu się rzygać, a po położeniu się na łóżku od
razu zasnął.
Faktycznie gówniarz.
Wciąż się śmiejąc,
zdjąłem mu ostrożnie buty i skarpetki, a potem przewróciłem go na wznak i
zająłem się resztą. Robiłem to delikatnie, chociaż zapewne i tak by się nie
obudził, chciałem jednak okazać mu trochę czułości. Mimo że to były moje
urodziny, a on nawet nie złożył mi życzeń, to jego obraz najbardziej zapisał mi
się w pamięci. Podpierając się na łokciu, długo głaskałem jego miękkie, ciemne
włosy, zastanawiając się, kiedy tak bardzo się do niego przywiązałem. To był
tylko głupi dzieciak. Nie powinien mnie zbytnio obchodzić, a jednak na samą
myśl o nim w okolicach brzucha rozchodziło mi się dziwne ciepło. Nie
rozumiałem, co to może znaczyć, wiedziałem tylko, że nie chcę go stracić.
Robin
Ktokolwiek zrobił
sobie mojej głowie dyskotekę, z pewnością nie prosił mnie o pozwolenie. Miałem
wrażenie, że basy odbijają mi się o czaszkę i rozchodzą echem po całej głowie,
napełniając ją tępym bólem. W ustach miałem taką pustynię, że wypowiedzenie
chociaż słowa graniczyło z cudem. Otworzyłem oczy, ale spowodowało to tylko
kolejny ból, kiedy pstre światło podrażniło
mi je. Przez dłuższą chwilę nic nie widziałem, ale za to odzyskałem
głos.
Schowałem twarz w
dłoniach.
- O żesz kurwa jego
mać – jęknąłem, czując się jak gówno.
- Och, czyżby kac
morderca? – zapytał ktoś złośliwie, szturchając mnie palcem w ramię.
Ktoś… Dobre sobie.
Spojrzałem na Sebę z
naganą, a przynajmniej tak było w założeniu. W praktyce… mogło wyjść trochę
inaczej.
- Bawi cię to, prawda?
– spytałem z niesmakiem.
- Jak cholera –
przyznał.
- Powiedz, że masz coś
na kaca.
- Nie. Ale znaj moją
litość i weź tabletki na ból głowy.
- Dzięki, o łaskawco –
mruknąłem, ale wziąłem te przeklęte tabletki. Połknąłem dwie kapsułki i zapiłem
chłodną wodą, którą podał mi Seba.
- Wyglądasz jak gówno
– powiedział.
- Tak też się czuję –
wychrypiałem. – Jak ja się w ogóle tutaj znalazłem? Nic nie pamiętam.
Seba prychnął.
- Dzisiejsza młodzież
to tragedia. Serio, jesteście niemożliwi. Sam jeden schlałeś całe towarzystwo
przy stole i dlatego… dlatego masz szlaban.
- Ej, nie moja wina,
że mają takie słabe… Mam co?
Spojrzałem na niego
jak na wariata. Uśmiechnął się kpiąco.
- Szlaban, Linn,
szlaban. Ukończenie osiemnastego roku życie nie upoważnia cię do robienia
czegoś takiego. Przepiłeś całą stówę.
- Oni płacili.
- Chyba żartujesz.
Żadne z nich nie było w stanie ustać na nogach dłużej niż trzy sekundy, a co
dopiero zapłacić.
Jęknąłem.
- Nie mogłeś wcześniej
powiedzieć?
Wzruszył ramionami.
- Pal licho tę stówę,
to przecież niewiele, ale… po prostu uważam, że nie powinieneś tak regularnie
pić.
- Regularnie? –
spytałem zdziwiony, trąc oczy. A potem coś mi zaświtało i moja twarz mimowolnie
pokryła się rumieńcem.
- Widzę, że dotarło –
mruknął z wyraźną satysfakcją. – Steve mi wszystko powiedział, Linn, a to
oznacza, że twój szlaban będzie naprawdę… poważny.
- Dobrze, PROSZĘ PANA
– wycedziłem.
W takich chwilach
nienawidziłem zarówno jego jak i tego wkurwiającego uśmieszku na jego ustach.
Arghhh!
Nagle przypomniałem
sobie o czymś. Wstałem chwiejnie z łóżka i rozejrzałem się za spodniami. Gdy je
wreszcie zlokalizowałem, zacząłem przetrzepywać kieszenie, dopóki nie znalazłem
małego woreczka z logo sklepu jubilerskiego. Podszedłem do Seby i podałem mu
je.
- Wszystkiego
najlepszego – powiedziałem zawstydzony. Niby jestem taki inteligentny,
najlepsza średnia w szkole, a głupich życzeń mu nie złożyłem w terminie. –
Wybacz, że dopiero dzisiaj, ale jak już zacząłem tam z nimi pić… - Sebastian
patrzył na mnie bez słowa. Otworzył woreczek i wysypał sobie na rękę jego
zawartość. – Nie wiedziałem, co ci kupić – przyznałem niepewnie. No bo przecież
nie wiedziałem. Co mogę kupić komuś takiemu jak Sebastian? Chyba zestaw
samo-myjących się probówek, jeśli taki istnieje.
Chemik patrzył przez
chwilę na srebrną, szeroką, prostą obrączkę. Nie był to pierścionek sygnet, bo
było to zbyt proste na te dwa określenia, ale kiedy zobaczyłem to na wystawie,
kompletnie nie mając pojęcia, co wybrać, to wydawało mi się całkiem przyzwoite.
Teraz już nie byłem
tego taki pewien.
- Czy to jakaś
sugestia? – spytał, marszcząc brwi.
Zarumieniłem się.
- Nie – odparłem
szybko. – Przecież mamy umowę. Żadnego zakochiwania się, że już nie wspomnę o
oświadczaniu. Po prostu… Ja… Podoba ci się?
Sebastian uśmiechnął
się lekko i skinął głową. Założył to na wskazujący palec prawej ręki. Idealnie
pasowało.
Nachyliłem się nad nim
i pocałowałem go w usta. Skrzywił się i odsunął mnie pospiesznie od siebie.
- Fuj! Śmierdzi jak w
gorzelni! Nie zbliżaj się do mnie, bo zwymiotuję.
- Hej!
- Idź umyj zęby czy
coś! Boże, co za okropny zapach.
- No, bez przesady –
oburzyłem się nie na żarty. – Chciałem cię tylko pocałować.
- Wróć, jak pozbędziesz
się tego smrodu.
Westchnąłem ciężko,
sam nie wiedząc, czy powinienem się obrazić, czy zlać to, co powiedział.
- Dobra, idę –
mruknąłem w końcu i poszedłem do łazienki wziąć prysznic i umyć zęby.
Czasami Sebastian był
niemożliwy, cieszyłem się jednak, że prezent mu się podobał.
Sebastian
Obracałem srebrną
obręcz na palcu w zastanowieniu. Nie był to może jakiś kreatywny pomysł i
właściwie zastanawiałem się, skąd wziął pieniądze, ale i tak się cieszyłem, że
coś od niego dostałem.
Nie rozumiałem tylko,
dlaczego jestem taki sfrustrowany i zły. Niby nie zrobił nic złego, a jednak
jego słowa wyprowadziły mnie z równowagi i spowodowały, że coś boleśnie zakłuło
mnie w piersi.
Nigdy nie byłem osobą
zaborczą. Nie miałem problemów z dzieleniem się partnerem z innymi ludźmi i
nigdy nawet nie próbowałem ograniczać ich przestrzeni, ale Robin… Z jakiegoś
powodu kiedy tylko widziałem go obok Browna, nóż otwierał mi się w kieszeni.
Dosłownie. Nie potrafiłem zapanować nad tą przeklętą niechęcią do tego
dzieciaka i sam siebie nie rozumiałem. Nic mi przecież nie zrobił. Fakt, był
głupim szczylem i pałałem do niego niechęcią, ale przecież nie było to aż tak
intensywne, żeby odczuwać w stosunku do niego czystą wrogość.
Nie potrafiłem
sklasyfikować swoich uczuć. Czułem się zagubiony.
Prezent od Robina
sprawił, że zrobiło mi się ciepło na sercu i chociaż dostawałem w już w życiu o
wiele lepsze podarunki, ten jeden zrobił na mnie największe wrażenie.
Pytanie tylko,
dlaczego?
Awwwwwww... Oni są tacy słodcy~!
OdpowiedzUsuńJaki ten świat mały. ^^ Nie ma to jak spotkać w swojej sypialni policjanta, przed którym uciekało się tydzień wcześniej. Te zbiegi okoliczności...
Uwielbiam sytuację pomiędzy Robinem a Sebą, lecz jednocześnie trochę boję się tego co będzie później. Niewątpliwie Phil jakoś wtrąci się do ich relacji (świadomie lub nie) i to trochę przerażające. Ale i tak nie mogę się doczekać.
Z niecierpliwością czekam na kolejny uzależniający rozdział. <3
Miru
Tak fajnie być pierwszą~! ^^
UsuńMiru
Niech oni już będą razem, razem. Widać, że są w sobie zakochani, ale oczywiście żaden nie chce się do tego przyznać. Świetny pomysł z tymi urodzinami. Mam nadzieję, że któryś z przyjaciół Seby jeszcze się tu pojawi. Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
OdpowiedzUsuń"Prezent od Robina sprawił, że zrobiło mi się ciepło na sercu... Pytanie tylko, dlaczego?"- bo dostało się go od osoby którą się kocha.
OdpowiedzUsuńBoże... Nie niech Seba w końcu zrozumie, że się w nim zakochał i jest zazdrosny o Phila! Grr xd
OdpowiedzUsuńPytanie, tylko dlaczego? A może dlatego, że go tak bardzo kocha! Tak bardzo jak niogo innego! On go kocha barrrrrrrrrrdzooooooo!!!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOdcinek jak zwykle boski <3
UsuńHah, szczerze mówiąc nieźle się uśmiałam przy tej ich pobudce xD Te myśli Robina xd - "Co? Kto, do cholery, śpiewa te pieprzone „sto lat”" hahah. xD
Nie no, cudnie, i też martwi mnie jedna rzecz.. Czy Phil będzie w stanie albo czy popsuje, ich relacje? Pana R i S? Mam nadzieję, że nie.
I mam też pytanie, czy to opowiadanie będzie długie? :)
(Ah moja ciekawość xD)
A i jeszcze jedno..
Zdziwiło mnie to -
"Jedna z nich trzymała tort z kolorową 30-ką ze świeczek po środku."
"Czy naprawdę to, że kończę już 28 lat było takie ważne?"
em.. w jednym jest że 30 a w drugim że 28? I tak.. To jakiś błąd Kochana, czy jakieś hm.. cos nowego czy jakoś tam ?? XD
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;* http://forever-or-never-kirobilla.blogspot.com/
KiroBilla
Widzę ze już wszędzie jest 30 lat *;
UsuńPozdrawiam i jako ze jest.już noc. Dobranoc ;d
Miłość wisi w powietrzu
OdpowiedzUsuńEwa
ile przewidujesz odcinków?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem. Jestem w trakcie pisania dwudziestego dziewiątego, prawdopodobnie opowiadanie będzie liczyło około trzydziestu dwóch, ale to zależy od tego, jak rozłożę akcję pomiędzy każdy odcinek. Być może pojawi się tom II, którym pociągnę akcję znacznie dalej, ale to raczej odległe plany.
UsuńPozdrawiam!
Aż nie wiem, co napisać. Pomysł z urodzinami fajny, tylko czy znajomi Seby (a zwłaszcza policjant) nie będą im robić problemów? W końcu jest jego nauczycielem, i to wychowawcą, więc to chyba karalne... Oby mieli spokój.
OdpowiedzUsuńNo i dołączam się do pytań o długość opowiadania :)
Wiem, że nudzę, ale chciałam się dowiedzieć jak ci idzie pisanie Nagrona? Kiedy możemy się czegoś spodziewać?
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że jestem w połowie. Jeśli mi wyjdzie, to pojawi się kilka innych ficków tego typu, ten jeden będzie dość krótki.
UsuńPozdrawiam!
Komentuję po raz pierwszy. Wierz lub nie, ale jestem zdumiony tym, że to opowiadanie jest tak genialne. Czekam na kolejny rozdział. :-*
OdpowiedzUsuńCzy istnieje jakaś możliwość, abym został powiadomiony o nowym rozdziale? Jeśli tak, to proszę o napisanie na gg: 6063170.