sobota, 22 czerwca 2013

19.Granice



Robin
Prułem po markecie jak strzała, pchając wózek z taką siłą, że omal nie zabiłem jakiejś staruszki w dziale z warzywami. Seba został gdzieś z tyłu, zapewne jeszcze nie wiedząc, że nie ma mnie w pobliżu. Wkurzał mnie na potęgę, cały czas robiąc aluzje do tego, co zaszło między mną a Chipem. A przecież nic nie zrobiłem! Broniłem się tylko, a on cały czas się z tego natrząsał, zamiast się cieszyć, że nic mi się nie stało. Wrr…
On był gorszy niż baba, nawet jeśli to ja byłem pasywem w tym związku.
Wjechałem między półki ze słodyczami i wyjątkowo postanowiłem zaszaleć. Wziąłem sobie trzy czekolady po 400G, kilka batoników, jakieś żelki i paczkę cukierków. Jak chce się śmiać, proszę bardzo, ale mnie też się coś należy. Już dawno nikt mnie tak nie wkurzył.
A, przepraszam. Nie licząc Chipa, bo ten to każdego bił na głowę.
- Robin!

Podskoczyłem, kiedy ktoś nagle klepnął mnie w ramię. Obróciłem się i spojrzałem prosto w roześmianą twarz  Phila. Kawałek dalej stała Lucy, wybierając jakieś serki.
- Nie jedz tyle czekolad, bo dupsko ci się zaklei – rzuciła z uśmiechem.
Pokazałem jej język.
- Zazdrościsz, bo ja mogę jeść czekolady, a ty nie.
Lucy wywróciła oczami.
- Nie sądziłem, że cię spotkam na takich zakupach.
- Jakich?
- Takich… dużych.
Parsknąłem.
- Coś muszę jeść.
- No, tym co masz w wózku raczej się nie najesz.
- Marudzisz.
- Jesteś tutaj z tym facetem, z którym mieszkasz? – spytał Phil, rozglądając się z ciekawością.
Spojrzałem w bok i zobaczyłem chemika przyczajonego za piramidą jakichś puszek, chyba konserw. Phil i Lucy stali do niego tyłem, więc nie widzieli go. Seba pokiwał mi przecząco głową.
Szybko przemyślałem sprawę.
- Nie, pracuje. Na tej samej ulicy mieszka chemik, przyjechałem z nim – powiedziałem z teatralnym westchnieniem.
Sebastian klepnął się w czoło, a potem pokazał mi, że jestem głupi.
- Żartujesz! Przyjechałeś z tym kretyńskim nauczycielem?! – spytał Phil z niedowierzaniem. – Ty biedaku!
Chciałem powiedzieć, że nauczyciel to też człowiek, ale w końcu nie odezwałem się, żeby nie zabrzmieć podejrzanie. Zerknąłem na Sebę – wyglądał na okropnie wkurwionego tym, co powiedział Phil. Bawiło mnie to.
- Nie przesadzaj. Był dzisiaj dla mnie całkiem miły.
- A nie przepytał cię z chemii, zanim w ogóle wsiadłeś do samochodu? – spytała Lucy.
- Niee… Tak źle nie było. Po lekcjach nie jest taki zły.
- Jest gorszy od Snape’a! – zaprzeczył Phil z przekonaniem.
To już było ponad siły Seby, bo wyszedł z ukrycia i podszedł do nas.
- Walkers, Brown… to jest market, a nie koncert. Nie wszyscy muszą słyszeć, co macie do powiedzenia.
Phil miał chociaż tyle przyzwoitości, że zarumienił się lekko.
- Dzień dobry – mruknął blondyn.
Sebastian uniósł tylko jedną brew. Atmosfera stała się nagle tak gęsta, że można by ją kroić nożem.
- Linn, długo jeszcze?
Spojrzałem na kartkę.
- Trochę – odparłem. – Muszę lecieć, Phil. Cześć, Lucy!
- Wpadnij do mnie na nockę – rzucił Phil.
- Kiedy?
- Jutro?
- Zapytam i dam ci znać!
- Ok! Cześć!
Odszedłem w przeciwnym kierunku niż Phil i Lucy, a Seba po chwili ruszył za mną.
- Chciałeś mnie o coś spytać? – zapytał Sebastian.
Zerknąłem na niego. Wiedziałam, o co mu chodzi.
- Mogę nocować u Phila?
Nie wiem, po co się produkowałem. Byłem prawie pewny, że znam odpowiedź.
- Nie – odparł wyraźnie z siebie zadowolony i poszedł już do kasy. Wziąłem jeszcze kilka rzeczy i dołączyłem do niego. Zastanawiałem się, czy zapytać go o fajki, bo zostały mi tylko dwie, a nie miałem pieniędzy, żeby sobie kupić. Kasę za sprzedaż rzeczy, które zabrałem z domu, oddałem jemu.
- Uhm… Seba… - zacząłem niepewnie. W końcu z nałogiem nie wygrasz.
- Hmm…?
Totalnie głupio się czułem, prosząc go o fajki. W końcu papierosy to papierosy.
- Kupisz mi… No, p-papierosy?
Dwie jasne brwi podjechały automatycznie do góry, a moja twarz zapewne zrobiła się dziwnie czerwona pod wpływem jego spojrzenia.
- Kpisz czy o drogę pytasz?
Nie odpowiedziałem. Idiota, idiota, idiota! Jaki ja jestem głupi! Pytać belfra o kupno fajek! Stuknij się w łeb, debilu!
Zaczęliśmy w ciszy wykładać zakupy na taśmę. Gdy prawie wszystko przeszło już przez kasę, Seba zapytał.
- Jakie palisz?
Aż zapadło mi dech z wrażenia. Czy on naprawdę o to spytał?
Wydukałem odpowiedź. Z niedowierzaniem słuchałem, że kupuje dwie paczki papierosów. Gdy już zapłaciliśmy i poszliśmy do samochodu, powiedział.
- Ma ci starczyć na tydzień.
- Uhm… Dzięki.
- Nie dziękuj. Odpracujesz to – mruknął z lekkim uśmieszkiem, który zdecydowanie mi się nie podobał.
Trochę żałowałem, że jesteśmy uziemieni i nie za bardzo mogliśmy się gdzieś razem pokazywać. Byłoby fajnie, gdybyśmy mogli wyjść gdzieś razem i się zabawić. Miałem przeczucie, że Seba mógłby być naprawdę dobrym kompanem.
Następnego dnia, o dziwo, powiedział, że mogę iść do Phila. Nie wyglądał na zadowolonego ani niezadowolonego, zupełnie jakby w ogóle go nie obeszło to, że przecież spędzę noc w towarzystwie osoby, którą kocham. Nie był o to zazdrosny. Właściwie nie było czemu się dziwić, w końcu to, co nas łączyło, to tylko niezobowiązujący seks, ale i tak byłem ciekawy, czy chociaż trochę by go ruszyło, gdyby załóżmy dowiedział się, że przespałem się z Philem. Jasne, szanse na to były zerowe, ale tak czysto hipotetycznie chciałbym wiedzieć. Nie byłem pewien, dlaczego się nad tym zastanawiam i co bym zrobił, gdyby Seba coś do mnie poczuł. Może po prostu potrzebowałem, żeby dla odmiany ktoś zakochał się we mnie i nie mówię tu o jakichś napalonych idiotkach, zabierających kondomy na szkolną wycieczkę. Niekochany przez rodziców, rodzinę i, właściwie, partnera. Oto ja, zajebisty umysł ścisły, Robin Linn.
Nic, tylko iść i się powiesić. Serio.
- Baw się dobrze – rzucił Sebastian, kiedy już wychodziłem z domu.
Chyba naprawdę nic go nie obchodziło, że będę spał poza domem.
- Na pewno będę.
My się przecież zawsze dobrze bawimy.
Jadąc tramwajem do Phila, zastanawiałem się, czy jest u niego Lucy.  Miałem nadzieję, że nie, bo czułbym się wtedy jak piąte koło u wozu. Nigdy nikt nam nie przeszkadzał, ale też nigdy Phil nie był z nikim na tyle długo, żeby zaprosić go do domu.
Mieszkał w jednorodzinnym, małym domu, z całkiem ładnym ogrodem i nawet fajnymi sąsiadami.
Zadzwoniłem do drzwi. Po chwili otworzył mi uśmiechnięty blondas, ubrany w dresy Pumy. Zawsze po przyjściu ze szkoły przebierał się w dresy, ponieważ były o wiele wygodniejsze i praktyczniejsze niż inne rzeczy.
- Hej.
- Hej. Wchodź. Wieje jak cholera.
- Nie jest najgorzej – mruknąłem, wchodząc do środka.
- Ten facet nie robił ci problemów?
Uśmiechnąłem się, przypominając sobie rozmowę z Sebastianem w sklepie.
- Niee… Kazał mi się dobrze bawić.
- Wątpił? – spytał Phil, unosząc jedną brew. Był to bardzo wymowny gest. Zaśmiałem się. – Jesteś głodny?
- A co masz dobrego?
Spędzanie czasu z Philem było wspaniałe. Wieczorem wyszliśmy na miasto i pochodziliśmy trochę po dyskotekach, wypiliśmy sporo piwa i zataczając się lekko, wracaliśmy do domu, śmiejąc się z… czegoś. Nie mam tak właściwie pojęcia, co nas tak bawiło.
Byliśmy już jakieś sto metrów od domu Phila, kiedy zauważyliśmy radiowóz policyjny. Gdy jeden policjant zwrócił na nas uwagę i wyraźnie zamierzał coś do nas powiedzieć, Phil złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu.
- Hej! – krzyknął policjant.
- Uciekamy!
- Phil!
Mimowolnie zacząłem za nim biec, chociaż w tym stanie nie było to łatwe. Skręciliśmy w prawo, a potem Phil niemal przerzucił mnie przez płot na czyjeś podwórko, po czym sam do mnie doskoczył. Upadłem łopatką na jakiś kamień i krzyknąłem z bólu.
- Cii!
Zagryzłem dolną wargę, nie wydając już więcej z siebie żadnego dźwięku.
- Gdzie oni poszli?
- Może uciekli.
- Tak szybko? Byli pijani!
- Daj już spokój, chodźmy.
Warkot.
Spojrzałem niepewnie na Phila, który przyglądał się policjantom z zainteresowaniem pomiędzy drewnianymi deskami w płocie. Ja również to robiłem, ale… coś mi nie pasowało.
Ze zdumieniem obserwowałem, jak jeden policjant łapie drugiego za rękę i splata z nim swoje palce. Hetero tak nie robią w stosunku do tej samej płci. No, chyba że kobiety, po nich można się wszystkiego spodziewać.
Phil zaśmiał się, kiedy zobaczył, że jeden objął drugiego i zaczęli wracać do radiowozu.
Warkot.
Odwróciłem głowę i wrzasnąłem tak głośno, że zapewne obudziłem całą okolicę.
- Pies!
Zerwałem się ze swojego miejsca. Phil aż podskoczył i również krzyknął, nie bardzo wiedząc, co się dzieje.
- Uciekaj!
Pognałem wzdłuż płotu, a pies za mną, ujadając. Phil szybko przeskoczył przez płot, a ja zaraz za nim. Potknąłem się o własną nogę i wywróciłem teatralnie, za to alkohol wyparował ze mnie dosłownie w ciągu jednej sekundy. Patrzyłem z przerażeniem na wielkiego wilczura, który ujadał teraz przy płocie. To cud, że nie zaatakował od razu, zapewne odgryzłby mi głowę.
- Tam są!
- Robin!
- Phil!
- Aaa!
Teraz to już ujadały wszystkie psy w okolicy, ja i Phil uciekaliśmy, a policjanci biegli za nami.
- Stać, bo będziemy strzelać!
- Oszalał?! – krzyknął Phil, ani myśląc się zatrzymać, więc ja też biegłem. Tylko cud sprawił, że udało nam się uciec.
Gdy już byliśmy wreszcie w domu, bezpiecznie oddzieleni od świata zamkniętymi drzwiami i grubymi ścianami, obaj odetchnęliśmy z prawdziwą ulgą. Po cichu poszliśmy do pokoju Phila, ponieważ jego rodzice już spali. Wykąpaliśmy się po kolei, a potem położyliśmy spać.
- Uff, to było niezłe – rzucił blondas z uśmiechem.
- No, nie wiem. A jak będą nas szukać?
- Nie sądzę. Ej, oni byli homo, nie? Jeszcze nigdy nie widziałem homo.
Zdziwiłbyś się, pomyślałem, ale nie odważyłem się powiedzieć tego głośno.
- Idźmy spać, jestem wykończony.
- Mmm…
Spaliśmy razem. Dawno nie spałem z nikim innym poza Sebą. Miałem nadzieję, że nic mi w nocy nie odwali i nie przytulę się do niego. Czasami, kiedy marzłem w nocy, przytulałem się do Sebastiana. Nigdy na to nie narzekał, wręcz przeciwnie, nawet całkiem chętnie mnie przytulał, ale wolałem nie ryzykować tego z Philem. W pokoju było naprawdę ciepło, więc miałem wrażenie, że nic takiego się nie stanie.



Sebastian
Nie mogłem uwierzyć.
Normalnie nie mogłem uwierzyć!
Brakowało mi tego małego bachora. Niby dogadywałem się z nim normalnie i takie tam, ale… To przecież nie oznacza, że jakoś super go lubię! Jak to się stało, że bez tego gówniarza ten dom wydaje mi się taki cholernie pusty? Jak przez dwa miesiące można aż tak zaznaczyć swoją obecność w czyimś domu? A przecież nie zrobił tego, rozwalając swoje rzeczy po pokojach. Tak naprawdę nigdzie nie było widać, że mieszkają tu dwie osoby, może jedynie w łazience i trochę u mnie w sypialni, ale to wszystko.
Najbardziej jednak dokuczało mi puste łóżko.
Zawsze lubiłem spać sam, miałem dużo miejsca i mogłem spać w dowolnej pozycji. Odkąd Robin zaczął sypiać ze mną, nie było aż tak dużo miejsca. W dodatku im bliżej byliśmy, tym bardziej chłopak kleił się do mnie w nocy. Widziałem, że nie robi tego specjalnie, nawet spodobało mi się, kiedy się przytulał, ale i tak…
Zaakceptowałem go szybciej niż innych i sam sobie się dziwiłem. Zwykle ciężko było zdobyć moją przychylność lub podbić serce, a on tak się tu zakręcił, że nawet nie wiedziałem kiedy zacząłem mu wpychać ręce pod bluzkę, cenić i naprawdę cieszyć z jego obecności.
A teraz trafiał mnie szlag. Robina nie było, łóżko całe moje i jakoś nie potrafiłem nie zatęsknić za jego łapkami, obejmującymi mnie niepewnie w pasie. Najgorsze było to, że był u tego kretyna, Browna. Och, jak Boga kocham, uduszę tego bachora przy pierwszej lepszej okazji. Wrrr… Gdybym tylko nie był nauczycielem…
Rozmyślałem naprawdę długo, bo nie mogłem zasnąć. Zastanawiałem się, co robią.
Wątpiłem, żeby do czegoś między nimi doszło, ale…
Tej nocy po raz pierwszy poczułem, co to znaczy zazdrość. A było to uczucie silne, głębokie, płynęło przez moje ciało jak choroba, zarażając wszystkie komórki i wywołując głęboką nienawiść w stosunku do Phila Browna. Sądzę, że w tamtej chwili byłem skłonny poświęcić swoją karierę zawodową tylko po to, żeby ich rozdzielić. Z jednej strony dezorientowało mnie to uczucie, nie byłem jednak typem osoby, która nie potrafi się przed sobą do czegoś przyznać. Robin mi się podobał, może nawet więcej niż podobał, ale nie miałem zamiaru nic z tym robić. Szczeniak kochał się w swoim przyjacielu i choćbym bardzo chciał, nie mogłem tego zmienić.
Widać jak się jest chujem, to nie ma się szczęścia w miłości. Ja nim byłem, więc czego mogłem się spodziewać?



Robin
Woda, rozkładające się ciała rodziców i Chip, molestujący mnie w tych wodnych odmętach i poruszający się, jakby nie czuł oporu wody, to zdecydowanie za dużo. Brakowało mi tchu, w tyłku miałem sporych rozmiarów przyrodzenie, które gwałciło mnie brutalnie i boleśnie. Chciałem krzyczeć, ale nie mogłem. Woda zalewała mi usta, a ciało było zupełnie nieruchome, chociaż z całych sił próbowałem się poruszyć.
- ROBIN!
Zerwałem się tak gwałtownie, że aż spadłem z łóżka i udałem na twardą podłogę. W pierwszej chwili nie wiedziałem, gdzie jestem, po omacku próbowałem znaleźć coś, co pomogłoby mi się rozeznać w terenie. Po chwili zrobiło się jasno, a tuż nade mną zawisł Phil, patrząc z wyraźną troską.
- Chłopcy, co się dzieje?
Spojrzałem na drzwi, w których pojawili się Brownowie.
- Robin?
Załkałem cicho, chowając twarz w dłoniach. Przesunąłem dłoń zacisnąłem ją we włosach, celowo sprawiając sobie ból. Wciąż miałem tą wizję przed oczami i było to tak cholernie realne, że nie mogłem się pozbierać.
- Kochanie, co się stało? – pani Brown podeszła do mnie zaniepokojona. Położyła mi rękę na ramieniu. – Ciii… Nie płacz. – Przytuliła mnie do siebie mocno i głaskała po plecach uspokajająco. Pomagało, chociaż wciąż czułem paniczny strach przed tym, co zobaczyłem we śnie. Dlaczego znowu miałem koszmar? Od dłuższego czasu już mnie nie męczyły. Spałem z Sebą i nigdy nie musiał mnie budzić, sypiałem naprawdę dobrze.
- Często ci się to zdarza? – spytał ojciec Phila, kucając obok mnie.
- Ostatnio wcale, dopiero teraz…
- Śnią ci się rodzice? – spytał blondyn.
- Phil! – skarciła go matka.
Phil spojrzał na mnie przepraszająco. Pokręciłem tylko głową.
- W porządku. Naprawdę nie mam problemu rozmawiając o nich. Nigdy nie byliśmy zbyt blisko.
Uspokoiłem się trochę w ramionach mamy Phila. To miało być zwykłe nocowanie, a postawiłem na nogi całą okolicę.
- Przepraszam za tę pobudkę – powiedziałem cicho.
- Dasz radę zasnąć? – spytał ojciec Phila.
Skinąłem głową, chociaż nie byłem tego pewien.
- Możemy was zostawić samych? – dopytywała się pani Brown.
Obaj potaknęliśmy. Gdy już jego rodzice wyszli, wyraźnie zatroskani, wziąłem do ręki telefon i wciąż ocierając łzy, poszedłem do łazienki.
- Muszę z kimś pogadać – rzuciłem tylko do Phila i zamknąłem się w łazience.
 Było późno. Bardzo. Seba na pewno spał, ale ja i tak wybrałem jego numer. Musiałem z nim porozmawiać chociaż przez chwilę, nawet jeśli opierdoli mnie za to od góry do dołu.
- Halo? – spytał zaspany.
- Seba – powiedziałem cicho. Pociągnąłem nosem. – Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale…
- Stało się coś?
Nie robił mi wyrzutów. Obudziłem go o drugiej w nocy, chcąc pogadać o czymś totalnie błahym, w końcu to był tylko zwykły koszmar, a on i tak mnie wysłuchał. Szlochałem mu w słuchawkę, mówiąc o swoim śnie i o tym, że się boję. Jego ciepły głos mnie uspokajał i chociaż Seba był daleko, czułem się o niebo lepiej.
Czułem, że mogę to przetrwać i że nie jestem sam.
To więcej, niż kiedykolwiek oczekiwałem.

13 komentarzy:

  1. Boskie boskie boskie <3
    I cudne. Uwielbiam to opowiadanie.. Gdy przychodzi sobota, od godziny dziewiętnastej odświeżam stronę bloggera patrząc czy nie ma nowej notki, i zawsze warto czekać <3 Piszesz cudownie, i chodź to opko nie jest twincestem, to też je kocham <3

    To było słodkie, jak Robin zadzwonił do Seby w nocy wypłakać się, a ten go wysłuchał <33

    Mam nadzieję że odcinki będą nieco dłuższe :) Nawet i takie są cudne, ale dłuższe zawsze lepsze.
    Widzę że to już 19 odcinek a podobno od 20 mają być już dłuższe, i mam nadzieję że tak będzie :)

    Pozdrawiam i życzę dużo weeeny!
    Twoja wierna fanka ;D - KiroBilla

    Zapraszam również do siebie - http://forever-or-never-kirobilla.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział wesoły i wzruszający. Scena w łazience najmocniej zapada w pamięć, dzięki temu ciepłemu wsparciu, jakie Robin odbiera od Seby. Seby, gorszego od Snape'a - świetne porównanie :D
    Pozdrawiam, KW.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooow.... <- To słowo ciśnie mi się tylko na usta. xD Boże, to opowiadanie jest genialne, a z każdą kolejną częścią, uwielbiam je coraz bardziej i bardziej. *.* Widać, że Seba powoli zakochuje się w Robinie i na szczęście wzajemnością. Może jeszcze nie dopuszczają do siebie tej myśli i w ogóle, nie widzą tego, ale to uczucie w nich kiełkuje. Ja to czekam, aż w końcu to obydwoje zrozumieją. ;3 I ten telefon Robina do Seby w środku nocy... Tylko przy chemiku chłopak czuje się bezpiecznie, bo śpiąc z nim, nie ma nawet koszmarów. A teraz znów czekać caluśki tydzień na kolejną część.. Masakra. Weny.

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam! ;)
      http://over-the-rainbow-twincest-by-illusion.blogspot.com/2013/06/odcinek-osmy.html

      Usuń
  4. dokładnie rozumiem Robina- mieć poczucie że nie jest się samym, że ma się ten jeden numer zapisany w komórce, pod który o jakiejkolwiek porze byśmy nie zadzwonili ktoś zawsze odbierze i nas wysłucha- bezcenne.
    zazdroszczę mu bo sama tak miałam ale straciłam to.
    i tak się zastanawiam nad policjantami- do głowy wpadła mi taka myśl- czy oni specjalnie się złapali za ręce i objęli żeby wywołać jakąś głośniejszą reakcję Phila i Robina? lol
    pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepszy prezent urodzinowy jaki dziś dostałam . ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Ciebie i Twoje opowiadania za to, że gdy człowiek przychodzi zmęczony do domu, odpala komputer, wchodzi na Twojego bloga zaczyna czytać i... przenosi się od razu w inny świat. Aż żal łapie za serce, kiedy rozdział się kończy i trzeba czekać kolejny tydzień, a wiadomo, że warto :)
    Cóż... jestem niemalże pewna, że Seba i Robin będą razem. Tak, tak, tak... :D Ale mogłoby być ciekawie, gdyby Robin wyznał swoje uczucia Philowi, jak by ten drugi zareagował i takie tam. :D
    Weny życzę, miłych wakacji i pozdrawiam :D LiaXD

    OdpowiedzUsuń
  7. Żadne inne słowo niż "świetne" nie przychodzi mi do głowy, więc ŚWIETNE !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam słów żeby opisać jakie to świetne
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem zachwycona, mój mistrzu.

    Bardzo podobał mi się moment w sklepie i to, jak sprytnie wymyślili, dlaczego Robin jedzie z chemikiem.
    Scenka, kiedy Sebastian miał swoje rozkminy na temat zazdrości całkowicie podbiła moje serce, a ta, gdzie Robin śni o wszystkich swoich...może nie tyle lęków, co przeżyć i wyobrażeń...i jak dzwoni do Seby, by opowiedzieć mu o tym- zrobiło mi się tak cieplutko na sercu~~
    Jesteś moim bogiem i w soboty zawsze jak oszalała stalkuję bloggera.
    Uwielbiam cię.

    I zapraszam do siebie. To nowe konto i chyba będę komentować pod pseudonimem Guren...
    http://sercenascianie.blogspot.com/
    Zapraszam~

    Murasaki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej, Seba naprawdę POLUBIŁ Robina. Super, super, SUPER!
    Bardzo dobrze, że tęskni... BUAHAHahahaha!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekaj, czekaj... Sebastian zakochał się w Robinie? Och... No inaczej na pewno by go opieprzył za ten telefon w środku nocy. Robin czuje się bezpiecznie mimo tego, że żywi uczucia (a przynajmniej tak mu się wydaje) do Philla. To jest słodkie <3
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham Cię i wielbię! To jest po prostu cudowne o.o <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)