Robin
Prułem po markecie jak
strzała, pchając wózek z taką siłą, że omal nie zabiłem jakiejś staruszki w
dziale z warzywami. Seba został gdzieś z tyłu, zapewne jeszcze nie wiedząc, że
nie ma mnie w pobliżu. Wkurzał mnie na potęgę, cały czas robiąc aluzje do tego,
co zaszło między mną a Chipem. A przecież nic nie zrobiłem! Broniłem się tylko,
a on cały czas się z tego natrząsał, zamiast się cieszyć, że nic mi się nie
stało. Wrr…
On był gorszy niż
baba, nawet jeśli to ja byłem pasywem w tym związku.
Wjechałem między półki
ze słodyczami i wyjątkowo postanowiłem zaszaleć. Wziąłem sobie trzy czekolady
po 400G, kilka batoników, jakieś żelki i paczkę cukierków. Jak chce się śmiać,
proszę bardzo, ale mnie też się coś należy. Już dawno nikt mnie tak nie
wkurzył.
A, przepraszam. Nie
licząc Chipa, bo ten to każdego bił na głowę.
- Robin!
Podskoczyłem, kiedy
ktoś nagle klepnął mnie w ramię. Obróciłem się i spojrzałem prosto w roześmianą
twarz Phila. Kawałek dalej stała Lucy,
wybierając jakieś serki.
- Nie jedz tyle
czekolad, bo dupsko ci się zaklei – rzuciła z uśmiechem.
Pokazałem jej język.
- Zazdrościsz, bo ja
mogę jeść czekolady, a ty nie.
Lucy wywróciła oczami.
- Nie sądziłem, że cię
spotkam na takich zakupach.
- Jakich?
- Takich… dużych.
Parsknąłem.
- Coś muszę jeść.
- No, tym co masz w
wózku raczej się nie najesz.
- Marudzisz.
- Jesteś tutaj z tym
facetem, z którym mieszkasz? – spytał Phil, rozglądając się z ciekawością.
Spojrzałem w bok i
zobaczyłem chemika przyczajonego za piramidą jakichś puszek, chyba konserw.
Phil i Lucy stali do niego tyłem, więc nie widzieli go. Seba pokiwał mi
przecząco głową.
Szybko przemyślałem
sprawę.
- Nie, pracuje. Na tej
samej ulicy mieszka chemik, przyjechałem z nim – powiedziałem z teatralnym
westchnieniem.
Sebastian klepnął się
w czoło, a potem pokazał mi, że jestem głupi.
- Żartujesz!
Przyjechałeś z tym kretyńskim nauczycielem?! – spytał Phil z niedowierzaniem. –
Ty biedaku!
Chciałem powiedzieć,
że nauczyciel to też człowiek, ale w końcu nie odezwałem się, żeby nie
zabrzmieć podejrzanie. Zerknąłem na Sebę – wyglądał na okropnie wkurwionego
tym, co powiedział Phil. Bawiło mnie to.
- Nie przesadzaj. Był
dzisiaj dla mnie całkiem miły.
- A nie przepytał cię
z chemii, zanim w ogóle wsiadłeś do samochodu? – spytała Lucy.
- Niee… Tak źle nie było.
Po lekcjach nie jest taki zły.
- Jest gorszy od
Snape’a! – zaprzeczył Phil z przekonaniem.
To już było ponad siły
Seby, bo wyszedł z ukrycia i podszedł do nas.
- Walkers, Brown… to
jest market, a nie koncert. Nie wszyscy muszą słyszeć, co macie do powiedzenia.
Phil miał chociaż tyle
przyzwoitości, że zarumienił się lekko.
- Dzień dobry –
mruknął blondyn.
Sebastian uniósł tylko
jedną brew. Atmosfera stała się nagle tak gęsta, że można by ją kroić nożem.
- Linn, długo jeszcze?
Spojrzałem na kartkę.
- Trochę – odparłem. –
Muszę lecieć, Phil. Cześć, Lucy!
- Wpadnij do mnie na
nockę – rzucił Phil.
- Kiedy?
- Jutro?
- Zapytam i dam ci
znać!
- Ok! Cześć!
Odszedłem w przeciwnym
kierunku niż Phil i Lucy, a Seba po chwili ruszył za mną.
- Chciałeś mnie o coś
spytać? – zapytał Sebastian.
Zerknąłem na niego.
Wiedziałam, o co mu chodzi.
- Mogę nocować u
Phila?
Nie wiem, po co się
produkowałem. Byłem prawie pewny, że znam odpowiedź.
- Nie – odparł
wyraźnie z siebie zadowolony i poszedł już do kasy. Wziąłem jeszcze kilka
rzeczy i dołączyłem do niego. Zastanawiałem się, czy zapytać go o fajki, bo
zostały mi tylko dwie, a nie miałem pieniędzy, żeby sobie kupić. Kasę za
sprzedaż rzeczy, które zabrałem z domu, oddałem jemu.
- Uhm… Seba… -
zacząłem niepewnie. W końcu z nałogiem nie wygrasz.
- Hmm…?
Totalnie głupio się
czułem, prosząc go o fajki. W końcu papierosy to papierosy.
- Kupisz mi… No,
p-papierosy?
Dwie jasne brwi
podjechały automatycznie do góry, a moja twarz zapewne zrobiła się dziwnie
czerwona pod wpływem jego spojrzenia.
- Kpisz czy o drogę
pytasz?
Nie odpowiedziałem.
Idiota, idiota, idiota! Jaki ja jestem głupi! Pytać belfra o kupno fajek!
Stuknij się w łeb, debilu!
Zaczęliśmy w ciszy
wykładać zakupy na taśmę. Gdy prawie wszystko przeszło już przez kasę, Seba
zapytał.
- Jakie palisz?
Aż zapadło mi dech z wrażenia.
Czy on naprawdę o to spytał?
Wydukałem odpowiedź. Z
niedowierzaniem słuchałem, że kupuje dwie paczki papierosów. Gdy już
zapłaciliśmy i poszliśmy do samochodu, powiedział.
- Ma ci starczyć na
tydzień.
- Uhm… Dzięki.
- Nie dziękuj.
Odpracujesz to – mruknął z lekkim uśmieszkiem, który zdecydowanie mi się nie
podobał.
Trochę żałowałem, że
jesteśmy uziemieni i nie za bardzo mogliśmy się gdzieś razem pokazywać. Byłoby
fajnie, gdybyśmy mogli wyjść gdzieś razem i się zabawić. Miałem przeczucie, że
Seba mógłby być naprawdę dobrym kompanem.
Następnego dnia, o
dziwo, powiedział, że mogę iść do Phila. Nie wyglądał na zadowolonego ani
niezadowolonego, zupełnie jakby w ogóle go nie obeszło to, że przecież spędzę
noc w towarzystwie osoby, którą kocham. Nie był o to zazdrosny. Właściwie nie
było czemu się dziwić, w końcu to, co nas łączyło, to tylko niezobowiązujący
seks, ale i tak byłem ciekawy, czy chociaż trochę by go ruszyło, gdyby załóżmy
dowiedział się, że przespałem się z Philem. Jasne, szanse na to były zerowe,
ale tak czysto hipotetycznie chciałbym wiedzieć. Nie byłem pewien, dlaczego się
nad tym zastanawiam i co bym zrobił, gdyby Seba coś do mnie poczuł. Może po
prostu potrzebowałem, żeby dla odmiany ktoś zakochał się we mnie i nie mówię tu
o jakichś napalonych idiotkach, zabierających kondomy na szkolną wycieczkę.
Niekochany przez rodziców, rodzinę i, właściwie, partnera. Oto ja, zajebisty
umysł ścisły, Robin Linn.
Nic, tylko iść i się
powiesić. Serio.
- Baw się dobrze –
rzucił Sebastian, kiedy już wychodziłem z domu.
Chyba naprawdę nic go
nie obchodziło, że będę spał poza domem.
- Na pewno będę.
My się przecież zawsze
dobrze bawimy.
Jadąc tramwajem do
Phila, zastanawiałem się, czy jest u niego Lucy. Miałem nadzieję, że nie, bo czułbym się wtedy
jak piąte koło u wozu. Nigdy nikt nam nie przeszkadzał, ale też nigdy Phil nie
był z nikim na tyle długo, żeby zaprosić go do domu.
Mieszkał w
jednorodzinnym, małym domu, z całkiem ładnym ogrodem i nawet fajnymi sąsiadami.
Zadzwoniłem do drzwi.
Po chwili otworzył mi uśmiechnięty blondas, ubrany w dresy Pumy. Zawsze po
przyjściu ze szkoły przebierał się w dresy, ponieważ były o wiele wygodniejsze
i praktyczniejsze niż inne rzeczy.
- Hej.
- Hej. Wchodź. Wieje
jak cholera.
- Nie jest najgorzej –
mruknąłem, wchodząc do środka.
- Ten facet nie robił
ci problemów?
Uśmiechnąłem się,
przypominając sobie rozmowę z Sebastianem w sklepie.
- Niee… Kazał mi się
dobrze bawić.
- Wątpił? – spytał
Phil, unosząc jedną brew. Był to bardzo wymowny gest. Zaśmiałem się. – Jesteś
głodny?
- A co masz dobrego?
Spędzanie czasu z
Philem było wspaniałe. Wieczorem wyszliśmy na miasto i pochodziliśmy trochę po
dyskotekach, wypiliśmy sporo piwa i zataczając się lekko, wracaliśmy do domu,
śmiejąc się z… czegoś. Nie mam tak właściwie pojęcia, co nas tak bawiło.
Byliśmy już jakieś sto
metrów od domu Phila, kiedy zauważyliśmy radiowóz policyjny. Gdy jeden
policjant zwrócił na nas uwagę i wyraźnie zamierzał coś do nas powiedzieć, Phil
złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu.
- Hej! – krzyknął
policjant.
- Uciekamy!
- Phil!
Mimowolnie zacząłem za
nim biec, chociaż w tym stanie nie było to łatwe. Skręciliśmy w prawo, a potem
Phil niemal przerzucił mnie przez płot na czyjeś podwórko, po czym sam do mnie
doskoczył. Upadłem łopatką na jakiś kamień i krzyknąłem z bólu.
- Cii!
Zagryzłem dolną wargę,
nie wydając już więcej z siebie żadnego dźwięku.
- Gdzie oni poszli?
- Może uciekli.
- Tak szybko? Byli
pijani!
- Daj już spokój,
chodźmy.
Warkot.
Spojrzałem niepewnie
na Phila, który przyglądał się policjantom z zainteresowaniem pomiędzy
drewnianymi deskami w płocie. Ja również to robiłem, ale… coś mi nie pasowało.
Ze zdumieniem
obserwowałem, jak jeden policjant łapie drugiego za rękę i splata z nim swoje
palce. Hetero tak nie robią w stosunku do tej samej płci. No, chyba że kobiety,
po nich można się wszystkiego spodziewać.
Phil zaśmiał się,
kiedy zobaczył, że jeden objął drugiego i zaczęli wracać do radiowozu.
Warkot.
Odwróciłem głowę i
wrzasnąłem tak głośno, że zapewne obudziłem całą okolicę.
- Pies!
Zerwałem się ze
swojego miejsca. Phil aż podskoczył i również krzyknął, nie bardzo wiedząc, co
się dzieje.
- Uciekaj!
Pognałem wzdłuż płotu,
a pies za mną, ujadając. Phil szybko przeskoczył przez płot, a ja zaraz za nim.
Potknąłem się o własną nogę i wywróciłem teatralnie, za to alkohol wyparował ze
mnie dosłownie w ciągu jednej sekundy. Patrzyłem z przerażeniem na wielkiego
wilczura, który ujadał teraz przy płocie. To cud, że nie zaatakował od razu,
zapewne odgryzłby mi głowę.
- Tam są!
- Robin!
- Phil!
- Aaa!
Teraz to już ujadały
wszystkie psy w okolicy, ja i Phil uciekaliśmy, a policjanci biegli za nami.
- Stać, bo będziemy
strzelać!
- Oszalał?! – krzyknął
Phil, ani myśląc się zatrzymać, więc ja też biegłem. Tylko cud sprawił, że
udało nam się uciec.
Gdy już byliśmy
wreszcie w domu, bezpiecznie oddzieleni od świata zamkniętymi drzwiami i
grubymi ścianami, obaj odetchnęliśmy z prawdziwą ulgą. Po cichu poszliśmy do
pokoju Phila, ponieważ jego rodzice już spali. Wykąpaliśmy się po kolei, a
potem położyliśmy spać.
- Uff, to było niezłe
– rzucił blondas z uśmiechem.
- No, nie wiem. A jak
będą nas szukać?
- Nie sądzę. Ej, oni
byli homo, nie? Jeszcze nigdy nie widziałem homo.
Zdziwiłbyś się,
pomyślałem, ale nie odważyłem się powiedzieć tego głośno.
- Idźmy spać, jestem
wykończony.
- Mmm…
Spaliśmy razem. Dawno
nie spałem z nikim innym poza Sebą. Miałem nadzieję, że nic mi w nocy nie
odwali i nie przytulę się do niego. Czasami, kiedy marzłem w nocy, przytulałem
się do Sebastiana. Nigdy na to nie narzekał, wręcz przeciwnie, nawet całkiem
chętnie mnie przytulał, ale wolałem nie ryzykować tego z Philem. W pokoju było
naprawdę ciepło, więc miałem wrażenie, że nic takiego się nie stanie.
Sebastian
Nie mogłem uwierzyć.
Normalnie nie mogłem
uwierzyć!
Brakowało mi tego
małego bachora. Niby dogadywałem się z nim normalnie i takie tam, ale… To
przecież nie oznacza, że jakoś super go lubię! Jak to się stało, że bez tego
gówniarza ten dom wydaje mi się taki cholernie pusty? Jak przez dwa miesiące
można aż tak zaznaczyć swoją obecność w czyimś domu? A przecież nie zrobił
tego, rozwalając swoje rzeczy po pokojach. Tak naprawdę nigdzie nie było widać,
że mieszkają tu dwie osoby, może jedynie w łazience i trochę u mnie w sypialni,
ale to wszystko.
Najbardziej jednak
dokuczało mi puste łóżko.
Zawsze lubiłem spać
sam, miałem dużo miejsca i mogłem spać w dowolnej pozycji. Odkąd Robin zaczął
sypiać ze mną, nie było aż tak dużo miejsca. W dodatku im bliżej byliśmy, tym
bardziej chłopak kleił się do mnie w nocy. Widziałem, że nie robi tego
specjalnie, nawet spodobało mi się, kiedy się przytulał, ale i tak…
Zaakceptowałem go
szybciej niż innych i sam sobie się dziwiłem. Zwykle ciężko było zdobyć moją przychylność
lub podbić serce, a on tak się tu zakręcił, że nawet nie wiedziałem kiedy
zacząłem mu wpychać ręce pod bluzkę, cenić i naprawdę cieszyć z jego obecności.
A teraz trafiał mnie
szlag. Robina nie było, łóżko całe moje i jakoś nie potrafiłem nie zatęsknić za
jego łapkami, obejmującymi mnie niepewnie w pasie. Najgorsze było to, że był u
tego kretyna, Browna. Och, jak Boga kocham, uduszę tego bachora przy pierwszej
lepszej okazji. Wrrr… Gdybym tylko nie był nauczycielem…
Rozmyślałem naprawdę
długo, bo nie mogłem zasnąć. Zastanawiałem się, co robią.
Wątpiłem, żeby do czegoś między nimi doszło, ale…
Tej nocy po raz
pierwszy poczułem, co to znaczy zazdrość. A było to uczucie silne, głębokie,
płynęło przez moje ciało jak choroba, zarażając wszystkie komórki i wywołując
głęboką nienawiść w stosunku do Phila Browna. Sądzę, że w tamtej chwili byłem
skłonny poświęcić swoją karierę zawodową tylko po to, żeby ich rozdzielić. Z
jednej strony dezorientowało mnie to uczucie, nie byłem jednak typem osoby,
która nie potrafi się przed sobą do czegoś przyznać. Robin mi się podobał, może
nawet więcej niż podobał, ale nie miałem zamiaru nic z tym robić. Szczeniak
kochał się w swoim przyjacielu i choćbym bardzo chciał, nie mogłem tego
zmienić.
Widać jak się jest
chujem, to nie ma się szczęścia w miłości. Ja nim byłem, więc czego mogłem się
spodziewać?
Robin
Woda, rozkładające się
ciała rodziców i Chip, molestujący mnie w tych wodnych odmętach i poruszający
się, jakby nie czuł oporu wody, to zdecydowanie za dużo. Brakowało mi tchu, w
tyłku miałem sporych rozmiarów przyrodzenie, które gwałciło mnie brutalnie i
boleśnie. Chciałem krzyczeć, ale nie mogłem. Woda zalewała mi usta, a ciało
było zupełnie nieruchome, chociaż z całych sił próbowałem się poruszyć.
- ROBIN!
Zerwałem się tak
gwałtownie, że aż spadłem z łóżka i udałem na twardą podłogę. W pierwszej
chwili nie wiedziałem, gdzie jestem, po omacku próbowałem znaleźć coś, co
pomogłoby mi się rozeznać w terenie. Po chwili zrobiło się jasno, a tuż nade
mną zawisł Phil, patrząc z wyraźną troską.
- Chłopcy, co się
dzieje?
Spojrzałem na drzwi, w
których pojawili się Brownowie.
- Robin?
Załkałem cicho,
chowając twarz w dłoniach. Przesunąłem dłoń zacisnąłem ją we włosach, celowo
sprawiając sobie ból. Wciąż miałem tą wizję przed oczami i było to tak
cholernie realne, że nie mogłem się pozbierać.
- Kochanie, co się
stało? – pani Brown podeszła do mnie zaniepokojona. Położyła mi rękę na
ramieniu. – Ciii… Nie płacz. – Przytuliła mnie do siebie mocno i głaskała po
plecach uspokajająco. Pomagało, chociaż wciąż czułem paniczny strach przed tym,
co zobaczyłem we śnie. Dlaczego znowu miałem koszmar? Od dłuższego czasu już
mnie nie męczyły. Spałem z Sebą i nigdy nie musiał mnie budzić, sypiałem
naprawdę dobrze.
- Często ci się to
zdarza? – spytał ojciec Phila, kucając obok mnie.
- Ostatnio wcale,
dopiero teraz…
- Śnią ci się rodzice?
– spytał blondyn.
- Phil! – skarciła go
matka.
Phil spojrzał na mnie
przepraszająco. Pokręciłem tylko głową.
- W porządku. Naprawdę
nie mam problemu rozmawiając o nich. Nigdy nie byliśmy zbyt blisko.
Uspokoiłem się trochę
w ramionach mamy Phila. To miało być zwykłe nocowanie, a postawiłem na nogi
całą okolicę.
- Przepraszam za tę
pobudkę – powiedziałem cicho.
- Dasz radę zasnąć? –
spytał ojciec Phila.
Skinąłem głową,
chociaż nie byłem tego pewien.
- Możemy was zostawić
samych? – dopytywała się pani Brown.
Obaj potaknęliśmy. Gdy
już jego rodzice wyszli, wyraźnie zatroskani, wziąłem do ręki telefon i wciąż
ocierając łzy, poszedłem do łazienki.
- Muszę z kimś pogadać
– rzuciłem tylko do Phila i zamknąłem się w łazience.
Było późno. Bardzo. Seba na pewno spał, ale ja
i tak wybrałem jego numer. Musiałem z nim porozmawiać chociaż przez chwilę,
nawet jeśli opierdoli mnie za to od góry do dołu.
- Halo? – spytał
zaspany.
- Seba – powiedziałem
cicho. Pociągnąłem nosem. – Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale…
- Stało się coś?
Nie robił mi wyrzutów.
Obudziłem go o drugiej w nocy, chcąc pogadać o czymś totalnie błahym, w końcu
to był tylko zwykły koszmar, a on i tak mnie wysłuchał. Szlochałem mu w
słuchawkę, mówiąc o swoim śnie i o tym, że się boję. Jego ciepły głos mnie
uspokajał i chociaż Seba był daleko, czułem się o niebo lepiej.
Czułem, że mogę to
przetrwać i że nie jestem sam.
To więcej, niż
kiedykolwiek oczekiwałem.
Boskie boskie boskie <3
OdpowiedzUsuńI cudne. Uwielbiam to opowiadanie.. Gdy przychodzi sobota, od godziny dziewiętnastej odświeżam stronę bloggera patrząc czy nie ma nowej notki, i zawsze warto czekać <3 Piszesz cudownie, i chodź to opko nie jest twincestem, to też je kocham <3
To było słodkie, jak Robin zadzwonił do Seby w nocy wypłakać się, a ten go wysłuchał <33
Mam nadzieję że odcinki będą nieco dłuższe :) Nawet i takie są cudne, ale dłuższe zawsze lepsze.
Widzę że to już 19 odcinek a podobno od 20 mają być już dłuższe, i mam nadzieję że tak będzie :)
Pozdrawiam i życzę dużo weeeny!
Twoja wierna fanka ;D - KiroBilla
Zapraszam również do siebie - http://forever-or-never-kirobilla.blogspot.com/
Rozdział wesoły i wzruszający. Scena w łazience najmocniej zapada w pamięć, dzięki temu ciepłemu wsparciu, jakie Robin odbiera od Seby. Seby, gorszego od Snape'a - świetne porównanie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, KW.
Wooow.... <- To słowo ciśnie mi się tylko na usta. xD Boże, to opowiadanie jest genialne, a z każdą kolejną częścią, uwielbiam je coraz bardziej i bardziej. *.* Widać, że Seba powoli zakochuje się w Robinie i na szczęście wzajemnością. Może jeszcze nie dopuszczają do siebie tej myśli i w ogóle, nie widzą tego, ale to uczucie w nich kiełkuje. Ja to czekam, aż w końcu to obydwoje zrozumieją. ;3 I ten telefon Robina do Seby w środku nocy... Tylko przy chemiku chłopak czuje się bezpiecznie, bo śpiąc z nim, nie ma nawet koszmarów. A teraz znów czekać caluśki tydzień na kolejną część.. Masakra. Weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Illusion.
Zapraszam! ;)
Usuńhttp://over-the-rainbow-twincest-by-illusion.blogspot.com/2013/06/odcinek-osmy.html
dokładnie rozumiem Robina- mieć poczucie że nie jest się samym, że ma się ten jeden numer zapisany w komórce, pod który o jakiejkolwiek porze byśmy nie zadzwonili ktoś zawsze odbierze i nas wysłucha- bezcenne.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę mu bo sama tak miałam ale straciłam to.
i tak się zastanawiam nad policjantami- do głowy wpadła mi taka myśl- czy oni specjalnie się złapali za ręce i objęli żeby wywołać jakąś głośniejszą reakcję Phila i Robina? lol
pozdrawiam i życzę weny :*
Najlepszy prezent urodzinowy jaki dziś dostałam . ^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam Ciebie i Twoje opowiadania za to, że gdy człowiek przychodzi zmęczony do domu, odpala komputer, wchodzi na Twojego bloga zaczyna czytać i... przenosi się od razu w inny świat. Aż żal łapie za serce, kiedy rozdział się kończy i trzeba czekać kolejny tydzień, a wiadomo, że warto :)
OdpowiedzUsuńCóż... jestem niemalże pewna, że Seba i Robin będą razem. Tak, tak, tak... :D Ale mogłoby być ciekawie, gdyby Robin wyznał swoje uczucia Philowi, jak by ten drugi zareagował i takie tam. :D
Weny życzę, miłych wakacji i pozdrawiam :D LiaXD
Żadne inne słowo niż "świetne" nie przychodzi mi do głowy, więc ŚWIETNE !!!
OdpowiedzUsuńNie mam słów żeby opisać jakie to świetne
OdpowiedzUsuńEwa
Jestem zachwycona, mój mistrzu.
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się moment w sklepie i to, jak sprytnie wymyślili, dlaczego Robin jedzie z chemikiem.
Scenka, kiedy Sebastian miał swoje rozkminy na temat zazdrości całkowicie podbiła moje serce, a ta, gdzie Robin śni o wszystkich swoich...może nie tyle lęków, co przeżyć i wyobrażeń...i jak dzwoni do Seby, by opowiedzieć mu o tym- zrobiło mi się tak cieplutko na sercu~~
Jesteś moim bogiem i w soboty zawsze jak oszalała stalkuję bloggera.
Uwielbiam cię.
I zapraszam do siebie. To nowe konto i chyba będę komentować pod pseudonimem Guren...
http://sercenascianie.blogspot.com/
Zapraszam~
Murasaki.
Jej, Seba naprawdę POLUBIŁ Robina. Super, super, SUPER!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że tęskni... BUAHAHahahaha!!
Czekaj, czekaj... Sebastian zakochał się w Robinie? Och... No inaczej na pewno by go opieprzył za ten telefon w środku nocy. Robin czuje się bezpiecznie mimo tego, że żywi uczucia (a przynajmniej tak mu się wydaje) do Philla. To jest słodkie <3
OdpowiedzUsuńCzekam :)
Kocham Cię i wielbię! To jest po prostu cudowne o.o <3
OdpowiedzUsuń