Bill patrzył na dwa potwory, które nadal uparcie tkwiły przy
drzwiach. Ten, który ukrył się wcześniej, podleciał do nich i zatrzymał się z
jakiś metr za nimi. Bliźniacy stanęli na lekko ugiętych nogach. Oparli się o
siebie plecami i z uwagą obserwowali każdy ruch czarnych postaci.
-Co teraz?- spytał Czarny drżącym głosem.
Ze strachu serce waliło mu tak głośno, że ledwo usłyszał
własne słowa.
-Nie wiem.
-Mogę już zacząć krzyczeć?
Tom głośno przełknął ślinę.
-Tym razem już się nie wywiniemy- powiedział cicho.
-Jeśli umrę, chcę, żebyś wiedział, że cię kocham.
-Ja ciebie też kocham, młody.
Potwory wzbiły się w górę a potem zaczęły się do nich
zbliżać popiskując cicho. Na początku powoli, a potem rozłożyły skrzydła i
zaczęły nacierać na bliźniaków z zawrotną prędkością.
-Teraz!- krzyknęli Cogerowie uskakując w bok.
Dwa potwory zderzyły się ze sobą, a trzeci obrał sobie Billa
na kolejny cel. Chłopak sapnął cicho i zaczął uciekać. Zdążył przebiec jakieś
pięć metrów, kiedy coś mocno uderzyło go w plecy i oderwało od podłogi.
Wrzasnął i z głośnym pluskiem wpadł do basenu. Szybko wypłynął na powierzchnię i
zaczął wypluwać wodę, która dostała mu się do ust. Rozejrzał się gorączkowo w
poszukiwaniu Toma. Dostrzegł bliźniaka w rogu pomieszczenia. Dwa potwory wciąż
sunęły na niego unosząc w górę szpony zakończone ostrymi pazurami.
-Tom!- krzyknął Czarny.
Już miał zamiar wyjść z wody, kiedy nagle trzeci stwór
zawisnął nad nim. Bill chciał na niego spojrzeć, ale został wepchnięty pod wodę
i unieruchomiony przez macki. Zaczął się rozpaczliwie szarpać co chwilę
wypuszczając powietrze, które teraz było mu bardzo potrzebne. Zebrał wszystkie
siły, ale mimo to był zbyt słaby.
Szarpał się zdesperowany wkładając całą energię w próby
oswobodzenia się, jednak jego wysiłki szły na marne. Przez chwilę pozwalał, aby
strach miał nad nim kontrolę, szybko jednak zdał sobie sprawę, że w taki sposób
nigdy się nie uwolni, lecz tylko doprowadzi do swojej śmierci.
Spokojnie, nakazał sobie w myślach.
Zupełnie znieruchomiał. Jeszcze nigdy w życiu nie włożył w
nic tak wielkiego wysiłku, jak teraz w to, żeby pozostać w bezruchu. Wszystko
popychało go do tego, żeby znowu zaczął się szarpać. Każda komórka w jego ciele
wręcz błagała, aby się poruszył i spróbował się uwolnić, jednak on uparcie
pozostał przy swoim.
Musisz wytrzymać, pomyślał.
Zamknął oczy. Zaczynało mu już brakować powietrza i znowu
ogarniała go potworna panika, lecz wiedział, że nie może się poruszyć. Jeśli
będzie udawał nieprzytomnego, być może potwór da mu spokój i go zostawi.
Wywinięcie się z tak silnego uścisku nie było możliwe, nie przy jego zasobie
sił. To była jego ostatnia nadzieja, inaczej umrze.
Boże!
Zaczynał się dusić. Wiedział, że gdy człowiek jest topiony,
stara się wstrzymać oddech. Gdy po pewnym czasie już nie może wytrzymać, po
prostu próbuje zaczerpnąć powietrza. W ten sposób woda dostaje się do płuc i
jest już właściwie pozamiatane.
Poczuł, jak silny uścisk macek rozluźnia się, a potem był
już wolny. Szybko wypłynął na powierzchnię i gwałtownie zaczerpnął powietrza.
Czuł, jakby przebiegł ze trzy kilometry sprintem. Był wykończony i tylko płynne
poruszanie nogami i rękami utrzymało go na powierzchni. Oddychał ciężko.
Stwór zniknął, a po chwili ktoś zapalił światło. Bill
zamknął oczy, po jego policzkach popłynęły łzy. Usłyszał plusk, po czym ktoś
objął go w pasie i zaczął holować do brzegu. Był bezwładny jak lalka. Spod na
wpół przymkniętych powiek dostrzegł Toma, który biegł w jego stronę. Nie
zdziwiło go to, że pojawił się ktoś obcy i im pomógł. Cieszył się, bo nie
widział już tych przerażających postaci i wciąż żył.
-Bill!- wykrzyknął Tom upadając przy nim na kolana i biorąc
go w ramiona.
Czarny zdał sobie sprawę z tego, że cały drży i płacze. Jego
ciało nagle jakby ożyło. Z całych sił przytulił się do brata wtulając twarz w
jego tors. Blondyn objął go tak mocno, że Bill aż na chwilę stracił oddech.
Czuł, że ciepła dłoń gładzi go po drżących plecach, a potem odgarnia mu mokre
włosy z twarzy, by po chwili znowu głaskać go uspokajająco po plecach.
-Cii, spokojnie. Jestem tutaj, Billy, już wszystko będzie
ok- szeptał cicho Tom bujając się w tył i w przód.
-Jest w szoku. Zaraz mu to przejdzie- powiedział mężczyzna,
który wyciągnął go z wody.
Bill słyszał wszystkie słowa i ich sens docierał do niego,
ale nie potrafił tego zrozumieć. Niby wiedział, co ten człowiek powiedział, a
jednak nie miał pojęcia, o co mu chodzi. Spojrzał na swojego wybawcę
zapłakanymi oczami. Widok wykładowcy niespecjalnie go zdziwił. Już nic nie było
w stanie go zaskoczyć.
Obok profesora stał jeszcze jeden mężczyzna, który był do
niego łudząco podobny. Te same kruczoczarne włosy, takie same niebieskie oczy,
wąskie usta i kwadratowa szczeka. Różnica polegała na tym, że profesor miał na
sobie jeansy i sweter, a ten drugi najzwyklejsze w świecie dresy. Obaj byli
szczupli i mierzyli około metra osiemdziesiąt.
-Tom- wyszeptał Czarny przytulając się do brata.- Kevin...
-Spokojnie, zaraz do niego zadzwonię.
-Mogło mu się coś stać...
-Na pewno nie. Jest silny, poradzi sobie.
-Chodźmy stąd. To, co zrobiliśmy, musiało je rozwścieczyć.
Nie zdziwiłbym się, gdyby tu wróciły- odezwał się profesor.
Bill nie wiedział, z jakiego powodu zniknęły potwory i
dlaczego ci dwaj mężczyźni im pomogli. Nie był w stanie nawet cieszyć się z
tego, że na razie niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Był wycieńczony i myślał
tylko o tym, żeby się położyć i zasnąć.
-Jak się czujesz?- zapytał Tom pomagając mu wstać.
-Nic mi nie jest. Tylko trochę się wystraszyłem- powiedział
cicho Czarny.
-Na pewno wszystko w porządku? Jeżeli coś jest nie tak,
musisz mi powiedzieć.
-Wszystko ok. Naprawdę, Tommy.
Blondyn westchnął cicho.
-Nie może iść taki mokry. Już cały się trzęsie, a co dopiero
na dworze- odezwał się Krzysztof, bliźniak profesora.
-A pan?
-Ja sobie poradzę, nic mi nie będzie.
Tom zdjął swoją bluzę dresową i pomógł bratu się w nią
przebrać. Bill z ulgą przyjął jego pomoc.
-Mam nadzieję, że nie przeziębię sobie tyłka- mruknął
Czarny.
Powoli wracał do rzeczywistości, chociaż nadal nie do końca
rozumiał, co się wokół niego dzieje. Tom nagrodził go uśmiechem, więc
uspokojony odetchnął.
-Idziemy?- zapytał profesor.
Cała czwórka wyszła z pływalni.
-Chyba musi nam pan coś wyjaśnić- rzucił Tom wyciągając
telefon.
-Odpowiemy na wszystkie wasze pytania, ale dopiero jak
dojdziemy do naszego domu- rzucił drugi mężczyzna.
Bill patrzył, jak brat przykłada do ucha komórkę. Na jego
twarzy malowało się zniecierpliwienie.
-Kevin? Słuchaj, jest problem. Znowu nas zaatakowały.
Uważaj, na ciebie przecież też polują. My idziemy... Hej, gdzie to jest?
Wykładowca był zdziwiony, ale podał dokładny adres.
-Nom, będziemy tam na ciebie czekać. Do zobaczenia.
-Kto to jest Kevin?- zapytał profesor.
-To nasz brat. Mamy tego samego ojca- wyjaśnił Bill.
-Wie o potworach?- zdziwił się Krzysztof.
-A nie powinien?- mruknął Tom.
-Każdy, kto o nich wie, jest ich celem.
-Nic z tego nie rozumiem- westchnął Czarny szczękając
zębami.
-My też nie wiemy zbyt wiele. Zakładam, że byliście w tamtym
dziwnym wymiarze skąd pochodzą te demony?
Cogerowie rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie, ale
żaden z nich nie odpowiedział.
-A więc byliście- zaśmiał się Krzysztof.- To od razu widać.
Żadna bliźniacza miłość nie jest na tyle silna, żeby wymusić na chłopakach w
waszym wieku t e gesty, którymi nieustannie się obdarzacie.
-Co pan ma na myśli?- warknął blondyn.
-Mam na imię Krzysiek. Do Filipa też walcie po imieniu,
będzie prościej bez tych grzeczności. A co do twojego pytania, to pogadamy o
tym na miejscu.
Czarny westchnął cicho. Było mu tak potwornie zimno, że
skupiał się tylko na tym, aby iść przed
siebie. Myślami już był w ciepłym łóżeczku albo przy jakimś kominku, gdzie
będzie mógł się ogrzać i wysuszyć.
Może nareszcie się dowiemy, o co w tym wszystkim chodzi,
pomyślał. Oni chyba coś wiedzą, a nawet jeśli jest to niewiele, fajnie będzie
wymienić się informacjami. To oni jakoś przegonili te potwory. Może będą
wiedzieli, jak je zatrzymać? Byłoby fajnie nareszcie się ich pozbyć.
Cała czwórka weszła do bloku, a potem do windy. Gdy
wysiedli, przez brązowe drzwi weszli do małego mieszkania, w którym paliła się
jedynie lampka. Profesor zapalił światło i Bill od razu zamknął oczy.
-Musisz się rozgrzać- powiedział Tom podchodząc do niego i
rozcierając mu zziębnięte ramiona.
-Weź gorący prysznic, a ja poszukam dla ciebie jakichś
ubrań- rzucił Filip.
Cogerowie weszli do małej łazienki. Tom oparł się o drzwi i
przyglądał się Czarnemu. Ten w tym czasie drżącymi rękami powoli się rozbierał.
Nie ma to jak spacer po mieście, zwłaszcza że było bardzo zimno, a on był cały
mokry.
Nie mógł poradzić sobie z paskiem i guzikiem od spodni, więc
starszy Coger westchnął i podszedł do niego.
-Czekaj, pomogę ci- powiedział.
Bill zamknął oczy. Cały się trząsł. Gdy już wreszcie uporał
się z ubraniami, wskoczył pod prysznic i puścił ciepłą wodę.
-Cholera, jakie gorące!- krzyknął.
-Przynajmniej się rozgrzejesz- odezwał się blondyn.
Czarny tylko westchnął cicho. Stał pod strumieniem ciepłej
wody z zamkniętymi oczami. Kątem oka zauważył, że otwierają się drzwi i
Krzysiek podaje jego bliźniakowi ciuchy i ręcznik.
Odetchnął. Wytarł się dokładnie, a potem nałożył na siebie
jakieś dresy. Były na niego za duże, ale lepsze to niż nic.
-Lepiej?- zapytał Tom.
Bill uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.
-Myślisz, że możemy im ufać?- spoważniał.
-Nie wiem, ale warto wysłuchać tego, co mają do powiedzenia.
I jestem ciekawy, jak profesorek wyjaśni to, że nas wkopał. Specjalnie nas
wysłał na ten przeklęty basen. Wiedział, że tam będą.
Wyszli z łazienki i weszli do małego pokoju zawalonego
różnymi książkami i zapisanymi kartkami. Nad biurkiem znajdowała się duża
drewniana tablica, na której były przyczepione różne wycinki z gazet i zdjęcia.
Cogerowie podeszli do niej i zdumieni przyglądali się jej zawartości. Wycinki
przedstawiały artykuły o bliźniakach, którzy przeżyli razem jakiś tragiczny
wypadek albo próbowali popełnić samobójstwo. Daty sięgały nawet drugiej wojny
światowej, a gazety pochodziły z różnych krajów. Niektóre artykuły były
napisane w języku niemieckim, inne w angielskim, a jeszcze inne w polskim.
-Nie sądziłem, że to aż taka wielka sprawa- powiedział
zdumiony Tom.
-A jednak- odezwał się Krzysiek stawiając przede nimi kubki
z gorącą czekoladą.
-Skąd to wszystko macie?- zapytał zaciekawiony Bill.- Ja
przeryłem pół bibliotek i nic nie mogłem znaleźć.
-Na pewno natknąłeś się na artykuł, który zostawił Filip.
Wiem, że o nas wiecie. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego zwabiliśmy was na
basen.
-Ee...
-Zaraz wam wszystko opowiemy- rzucił profesor wchodząc do
pokoju.
Mężczyzna zgasił światło i zostawił tylko zapaloną lampkę.
Bill i Tom rozsiedli się wygodnie na jednym łóżku i popijali gorącą czekoladę
czekając na opowieść.
Szatyn był wściekły i nie wiedział, co ze sobą zrobić.
Właściwie to nawet nie był pewny, co tak bardzo go zdenerwowało. Bójka z Tomem?
Nie, chyba nie. Przecież po tym, jak Bill oberwał, złość mu przeszła
Niemożliwe, żebym ich polubił, pomyślał zły wchodząc do
biblioteki.
Skinął głową bibliotekarce i ruszył między regały. Usiadł
przy ścianie na samym końcu i chwycił za pierwszą lepszą książkę. Otworzył ją i
próbował czytać, ale nie potrafił się na niej skupić.
Czy ja lubię Cogerów, zastanawiał się.
Wiedział, że jakimś cudem Bill odnalazł drogę do jego serca.
Był totalną fajtłapą, ale to mu nie przeszkadzało. Gdy Czarnego poznało się
lepiej, jego po prostu nie można było nie lubić. Był naprawdę fajny. To chyba
najbardziej denerwowało szatyna: wyobrażał sobie tego chłopaka zupełnie
inaczej. Odkąd się dowiedział, że ma braci, w głowie ułożył sobie ich
wizerunek. Według niego byli zadufanymi w sobie bubkami, którzy patrzą na
innych z góry i nie da się ich lubić. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Nawet Tom był inny. Kevin go nie lubił i ciągle mu dokuczał, często się kłócili
i nie raz doszło do rękoczynów, ale prawdziwy Tom Coger był kimś zupełnie
innym, niż Zakrzewski myślał. To było takie dobijające, kiedy zdał sobie z tego
sprawę. I znienawidził bliźniaków jeszcze bardziej, bo wcale nie byli aż tacy
źli, a on chciał prowadzić z nimi wojny i wyrządzać im krzywdę.
Kevin zdecydował, że Bill jest w porządku. Niepotrzebnie na
niego krzyknął, ale przecież miał rację. Ten chłopak ciągle gadał jak jakaś
baba, która po kilku latach spotkała stare koleżanki. Zupełnie nie przypominał
tamtego Billa z liceum, który na zaczepki reagował milczeniem. Zakrzewski
dopiero teraz zaczynał zdawać sobie sprawę, jak bardzo te dwa lata liceum
skrzywdziły Czarnego. Całe szczęście, że potrafił się pozbierać. Gdyby nie Tom,
chyba już nigdy by nie był sobą.
No, tak, Tom. Tego chłopaka Kevin zdecydowanie nie lubił.
Nie podobało mu się w nim dosłownie wszystko. Chociażby jego głupia fryzura.
Myśli, że jak zrobi sobie piętnaście warkoczyków na tej pustej łepetynie i
przewiąże je bandaną to jest kimś? Phi! Niedoczekanie! W dodatku w ustach miał
kolczyk. Szatyn żałował, że zawsze jak się bili jakoś nigdy w to miejsce nie trafił.
Gdyby tylko mu się udało, rozwaliłby Cogerowi pół twarzy. No, i jeszcze te jego
rysunki. Jak Bóg mógł dać taki talent temu kretynowi, tego Kevin naprawdę nie
mógł zrozumieć. Jakby tego było mało, ubierał się tak samo jak on. I to już był
cios poniżej pasa. W sumie to pomijając to wszystko i jego niezmierzoną
głupotę, Toma dało się lubić. Miał przecież kolegów, prawda? Nie była to jednak
osoba, która mogłaby zdobyć uznanie w oczach Kevina Zakrzewskiego. Koniec,
kropka.
Gdy już sobie wszystko ustalił, odetchnął i wziął się za
czytanie. Zdążył ledwie dojść do drugiego akapitu, kiedy ktoś mu przeszkodził.
Zirytowany uniósł głowę i dostrzegł niską dziewczynę. Kojarzył ją z wykładów,
była w tej samej grupie. Miała długie, kręcone ciemne włosy, które przeważnie
wiązała w koński ogon. Była szczupła, ale zaokrąglona wszędzie tam, gdzie
powinna. Oczy miała piwne, a usta pełne. Ubierała się w zwyczajne jeansy i
raczej kolorowe bluzy.
-Hej!- odezwała się.
Kevin prychnął cicho.
-Czego chcesz?!- warknął.
-Spokojnie, nie gryzę- uśmiechnęła się lekko.
-Nie mogę tego samego powiedzieć o sobie!- burknął.
Rzucił jej spojrzenie, które przerażało nawet największych
twardzieli, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Wyciągnęła rękę w jego
kierunku.
-Jestem Anita Mrozowska. A ty pewnie jesteś Kevin?
Szatyn spojrzał na nią naburmuszony. Nie podał jej ręki.
-Czego chcesz?- powtórzył pytanie.
-W sumie to niczego konkretnego. Chciałam ci tylko
powiedzieć, że nie wszyscy są po ich stronie.
-Po ich stronie? O czym ty, kobieto, mówisz?!
Anita westchnęła.
-Chodzę razem z tobą na wykłady i...
-To nie upoważnia cię do tego, żeby mi przeszkadzać! Spływaj
stąd!
-Daj mi dokończyć- zirytowała się dziewczyna.- Po prostu
słyszałam jak cię zaczepiają i że ci grożą. To nie jest tak, że ty jesteś sam.
Wiele osób z naszej grupy jest po twojej stronie.
-Nie potrzebuję sprzymierzeńców, sam dam sobie świetnie
radę.
-Oj, przestań! Zachowujesz się jak bachor!
-Odczep się, co?! Nie dość, że przyłazisz tutaj i mi
przeszkadzasz, to jeszcze masz czelność mnie obrażać! Za kogo ty się uważasz?!
-Po prostu chcę ci pomóc.
-Nie potrzebuję twojej pomocy.
-Czemu jesteś taki wredny? Nic ci nie zrobiłam.
-Wystarczy, że istniejesz! Możesz już sobie stąd iść?! Chcę
zostać sam!
-To biblioteka, każdy ma prawo tutaj przebywać!- warknęła
Anita.
Kevin zacisnął zęby. Był wściekły. Co ta rozpieszczona
dziewczynka sobie myśli?! Cholera by wzięła wszystkie te bogate bubki!
Już miał zamiar jakoś ją wyzwać, kiedy nagle zadzwonił jego
telefon. Wygrzebał go z kieszeni i nie patrząc na wyświetlacz, odebrał.
-Czego?
-Kevin?
-A kogo się spodziewałeś? Po co dzwonisz?
-Słuchaj, jest problem. Znowu nas zaatakowały. Uważaj, na
ciebie przecież też polują. My idziemy...
Szatyn zmarszczył czoło. Nie znał tej ulicy.
-Zaraz przyjdę. Będziecie tam?
-Nom, będziemy tam na ciebie czekać. Do zobaczenia.
Zakrzewski schował telefon do kieszeni.
-Ważny telefon?- zapytała Anita.
-Czy możesz się wreszcie zamknąć? Na każde słowo masz
dziesięć innych! Jesteś gorsza niż Billy!- mruknął wstając.
-Billy? -zdziwiła się.
Kevin tylko prychnął cicho odkładając książkę na półkę.
Innym razem ją wypożyczy.
-Masz na myśli Billa Cogera?- zapytała.
-Skąd wiesz, jak się nazywa?- spytał patrząc jej prosto w
oczy.
Coś w jego wzroku musiało ją przestraszyć, bo cofnęła się
krok w tył.
-Masz bransoletkę z tym imieniem i nazwiskiem.
Zakrzewski zaklął cicho.
-Gdzie jest ulica Piłsudskiego?
Anita zdziwiona zmianą tematu wyjaśniła Zakrzewskiemu, jak
tam dojść. Kevin bez słowa odwrócił się do dziewczyny plecami i szybkim krokiem
ruszył w kierunku wyjścia.
Na ulicach było dużo ludzi, więc miał nadzieję, że potwory
go nie zaatakują. Do celu miał blisko, marsz zajął mu jakiś kwadrans. Kolejne
pięć minut szukał odpowiedniego bloku. Potem już poszło z górki.
Trochę się zdziwił, że bliźniacy kazali mu przyjść w takie
miejsce, ale wzruszył tylko ramionami i zadzwonił. Otworzył mu jakiś
czarnowłosy mężczyzna.
-Kevin?- spytał unosząc jedną brew i uważnie go oglądając.
-Coś się panu nie podoba?- zapytał szatyn splatając ramiona
na piersi.
Mężczyzna tylko zaśmiał się i wpuścił go do domu. Zakrzewski
nie rozglądając się zbytnio wszedł do pokoiku, gdzie światło dawała jedynie
mała lampka nocna. Na biurku siedział mężczyzna identyczny jak ten, który
otworzył mu drzwi. Cogerowie siedzieli rozwaleni na łóżku i pili coś z białych
kubków. Wyglądali jak myszy, które znalazły się w serowym niebie.
-Miałeś jakieś kłopoty?- spytał Czarny.
-Żadnych- rzucił wzruszając ramionami i siadając obok Billa.
Zabrał mu kubek i napił się. Z przyjemnością stwierdził, że
to gorąca czekolada.
-Hmm, dobre- powiedział oddając bratu kubek.- Możecie mi
teraz wyjaśnić, o co tutaj znowu chodzi?
-Sami jeszcze nic nie wiemy, czekaliśmy na ciebie-
powiedział Tom zlizując czekoladę z ust.
-Dobrze. Chłopcy znają mnie z uczelni, ale ty nie. Nazywam
się Filip Zamroziewicz, a to mój brat bliźniak, Krzysiek- zaczął profesor.
-Ci bliźniacy z artykułu?- spytał szatyn marszcząc brwi.
-Tak- rzucił Krzysiek z uśmiechem.
-Jeżeli czytaliście artykuł, to znacie naszą historię.
-Pobieżnie. Możecie mi powiedzieć, dlaczego nasłaliście na
nas te potwory?- wtrącił Tom.
-Nie nasłaliśmy ich na was. One przyszły tutaj po was i nie
spoczną, dopóki nie uda im się was zabić- powiedział Krzysiek.
-Skąd wiedzieliście, że będą na basenie? Specjalnie nas tam
wysłaliście?- spytał Bill.
-Nie. Kiedy zobaczyłem twoją szyję, nabrałem podejrzeń, ale
nie mogłem się ciebie o nic zapytać wprost. Sposób, w jaki się do siebie
odnosiliście tylko upewnił mnie w moich przypuszczeniach. Chciałem zadać wam
kilka pytań, ale odmówiliście. Nie byłem pewny, czy odwiedziliście tamten
wymiar, więc musiałem znaleźć sposób, żeby samemu się o tym przekonać.
Przypuszczałem, że potwory tutaj za wami przyszły i że chcą wam coś zrobić,
więc wymyśliłem ten fortel z basenem. Gdy jesteście gdzieś sami, potwory was
atakują- rzekł Filip.
-Aha. Chyba rozumiem- Czarny pokręcił głową.
-Chyba nie bardzo- rzucił Tom zezując na bliźniaka.
Co za świry, pomyślał Kevin kręcąc głową.
-Wiecie, dlaczego przylazły tutaj za nami?- zapytał blondyn.
-Nie. W ogóle nie wiedzieliśmy, że to możliwe, dopóki się
nie pojawiły. Gdy byliście w tamtym wymiarze musiało wam się przydarzyć coś
niezwykłego...- zaczął Filip, ale Czarny mu przerwał.
-Bardziej niezwykłego niż to, że po uderzeniu pioruna
znaleźliśmy się w Innym Świecie i atakowały nas potwory?
Bill miał tak głupią minę, że aż Tom parsknął śmiechem.
-Chłopcy, potraktujcie to poważnie. Widzę, że nie bardzo
macie do nas zaufanie. Całe szczęście, że macie chociaż odrobinę oleju w
głowie. Przeczytaliście pewnie w artykule, że miałem raka. W dniu, w którym
postawiono diagnozę podsłuchałem rozmowę lekarza i rodziców i dowiedziałem się,
że zostały mi tylko dwa miesiące życia. Było za późno na chemię i na
jakiekolwiek inne leczenie. Krzysiek przyszedł do mnie do szpitala. Znalazł
mnie rozhisteryzowanego w łazience. Nie potrafiłem się z tym pogodzić-
powiedział profesor.
Krzysiek przeczesał włosy dłonią i kontynuował opowieść
brata.
-Prawie godzinę musiałem go pytać, co się stało. Kiedy mi
powiedział, byłem z szoku. Był to akurat okres, w którym ciągle się kłóciliśmy
i nie potrafiliśmy się dogadać. Mimo wszystko nie wyobrażałem sobie życia bez
bliźniaka, bo nawet jeśli nie było między nami najlepiej, to Filip zawsze był
obok. Możecie sobie więc wyobrazić moje przerażenie, gdy okazało się, że już
niedługo go stracę. Wiedziałem, że to dla mnie zbyt wiele. W sumie to nawet nie
rozmawialiśmy o samobójstwie. Po prostu spojrzeliśmy sobie w oczy i wszystko
stało się jasne.
-Krzysiek pomógł mi wymknąć się ze szpitala. Naprzeciwko
placówki znajdował się bardzo duży blok mieszkaniowy. Weszliśmy na samą górę i
stanęliśmy na jego skraju. Spędziliśmy tam trochę czasu, nie skoczyliśmy od
razu. W końcu kiedy to się stało, obudziliśmy się na polanie w lesie. Byliście
tam, więc wiecie, że na początku było ciężko. Całe ciało miałem obolałe i w
ogóle szybko męczył mi się wzrok. Obaj byliśmy w ciężkim szoku.
-My też zaczęliśmy od polany- wtrącił Tom.
-Pewnie obraliśmy tą samą trasą. Obaj byliśmy wściekli, bo
nie dość, że było nam zimno, to jeszcze nie było co jeść- zaśmiał się Filip.
-Ani słowa! Rzygałem jak kot po tamtym żarciu. Mówiłem „Tom,
rzygnę”, ale blondas oczywiście wyjechał mi z tekstem „Billy, proszę!”. No, to
co miałem zrobić?!- odezwał się Czarny dziwnym głosem.
-Chciałem dobrze!- westchnął Tom nadymając śmiesznie
policzki.
-Zamknijcie się, dobra?!- warknął Kevin.
Krzysiek nagrodził Zakrzewskiego uśmiechem i podjął wątek.
-Nie będziemy w szczegółach wam wszystkiego opowiadać, bo to
bez sensu. W każdym bądź razie również natknęliśmy się na te czarne potwory.
One... Cóż, spotkaliśmy pewne bliźniaczki. Sarę i Sam. Chcieliśmy, żeby szły z
nami, ale jeszcze tego samego dnia, w którym je spotkaliśmy, potwory zabiły je
na naszych oczach. Rozszarpały je na strzępy. Byłem osrany, kiedy zaczęły
zbliżać się do nas, ale nic nam nie zrobiły. Po prostu odleciały.
Tom i Bill rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie.
-A potem spotkaliśmy anioły- westchnął Filip.
-Anioły?!-wykrzyknęli Kevin, Tom i Bill.
-No, w sumie to były podobne do wilków, ale to tak naprawdę
anioły- rzucił Krzysiek patrząc na chłopaków z głupią miną.
-Skąd wiecie?- zapytał podejrzliwie Kevin.
-Spytaliśmy i nam powiedziały- wyjaśnił profesor.
-Zaprowadziły was do tej śmiesznej komnaty i zdaliście
testy?- spytał Tom.
-Dokładnie- rzucili Zamroziewicze.
-Wszystko jasne, ale o co chodzi z tymi potworami? Dlaczego
nas atakują?- zapytał Czarny.
Kevin zabrał mu do połowy opróżniony kubek i napił się
czekolady. Była słodka i taka pyszna, że aż westchnął.
-W jakich okolicznościach je spotkaliście?- zapytał
Krzysiek.
-Spadliśmy w przepaść i przetrąciliśmy jednego. Na dole
spotkaliśmy innych bliźniaków. Mówili, że ze stworka tylko pióra się posypały.
Pokłóciliśmy się z nimi i odłączyliśmy od grupy, a następnego dnia jeden demon
łaził po jaskiniach i czegoś szukał. Udało mu się nas wytropić i porwał Billa-
powiedział Tom.
-Demon zabrał mnie na górę i omal nie zabił. Wyglądał, jakby
na coś czekał. Zasnąłem, a gdy się obudziłem, było również kilka innych. Dwa
odleciały, a dwa pozostałe zaczęły ze sobą walczyć. Potem ten, który wygrał,
znowu spuścił mi solidne lanie- kontynuował Czarny.
-Kiedy go zabrał, próbowałem szukać pomocy u tamtych, ale to
była banda tchórzy. Zaczepiło mnie kilka potworów i zabrały mnie do Billa. Znalazłem
go nieprzytomnego, żadnego potwora już przy nim nie było. Omal mi się nie
przekręcił.
-Z tego co mówicie wynika, że są dobre i złe. Dlaczego
jednak chcą was zabić teraz, kiedy już przez to wszystko przeszliście?- zapytał
Kevin marszcząc brwi.
-Zbierzmy najpierw wszystkie informacje. Tamci bliźniacy
mówili, że już kilku z nich potwory zabiły. Nas jednak nie ruszały, tylko ten
jeden. Poza tym bestie coś wspominały, że tamci bliźniacy nie zdali testu-
zaczął główkować Bill.
-Może tamte bliźniaczki, te, które spotkał psorek, też nie
zdały testu? Załóżmy, że te potwory, które zabiły dziewczyny, były dobre-
odezwał się Tom.
-Dobre?- zdziwił się Krzysiek.
-Brzydzę się teoriami, ale te demony nie były tam
przypadkowo. Miały jakieś zadanie. No, powiedzmy, zlecone od Boga.
-To już trochę naciągane- wtrącił Kevin.
-Niekoniecznie. Ten świat został stworzony tylko dla
bliźniaków, tak powiedziały bestie. Jeżeli pozostali nie zdali testu i ukrywali
się przed potworami, to może...
-Chcesz powiedzieć, że demony miały zabijać tych, którym się
nie powiodło?- spytał zaciekawiony Krzysiek.- Ciekawa teoria.
-Można brnąć dalej. Powiedzmy, że z tamtego świata były dwa
wyjścia: albo powrót do swojego ziemskiego życia, albo niebo czy tam piekło.
Cholera ich wie. Załóżmy, że jeśli zginęło się w Innym Świecie trafiało się do
nieba czy gdzieś tam, a jak przeszło się testy- wracało się do życia. Osoby,
które trafiały do Innego Świata nie miały pojęcia, o co chodzi. Nie mogły więc
wiedzieć, czy zdały test.
Tom mówił z takim przekonaniem, że nawet Zakrzewski zaczynał
się zastanawiać nad jego teorią. W sumie, to co mówił, nie było całkiem
pozbawione sensu, jednak on sam nadal nie mógł w to wszystko uwierzyć.
-Wszystko ok, ale w takim razie dlaczego te potwory was
atakują?- spytał Filip marszcząc brwi.
-To, moim zdaniem, są te złe. Dobre nas nie ruszały, bo nasz
test wciąż trwał. Coś się jednak popsuło, bo niektóre zaczęły atakować każdego
intruza. Dlatego porwały Billa, no i pojawiły się teraz. Tamte dobre chciały
nam pomóc. Jeden z nich walczył z tym złym i tą walkę musiał widzieć Bill.
Kilka innych pomogło mi dostać się na górę. To tylko moja teoria, mogę się
mylić.
-Nadal nie wiadomo, dlaczego one chcą was zabić- rzucił
Kevin.
-Ciebie też- mruknął Czarny.
Zakrzewski prychnął cicho.
-Cóż, nie mam pojęcia. Tak czy siak, musimy umieć się
bronić. Nie możemy wiecznie uciekać- powiedział Tom poważniejąc.- Możecie mi
teraz wyjaśnić, jak udało wam się je przepędzić? To było niesamowite.
Zajaśniało jakieś światło, a potem one po prostu zniknęły!
-Nie wiem, czy wam się to uda. Widzicie, kiedy mieliśmy po
czternaście lat kupiliśmy sobie na urodziny bransoletki, do których
przyczepione były połówki łzy.
-Pewnie do siebie pasują, prawda?- spytał Bill z lekkim
uśmiechem.
-Tak. Pomagały nam w tamtym wymiarze i kiedy się je połączy,
zabijają demony. Potwory muszą być jednak bardzo blisko, inaczej to nie
zadziała.
-Czy jak tam byliście, odczuwaliście ból brata?- zapytał
blondyn.
-Tak, czemu pytasz?- zdziwił się Krzysiek.
-Ci, których spotkaliśmy, nie mieli o tym pojęcia. Może tu
chodzi o te połówki? Ja z Billem mamy naszyjniki z yin-yang, wy bransoletki...
To by się zgadzało.
-To naciągane- wtrącił Kevin.
-Dla ciebie wszystko jest naciągane, chłopcze!- westchnął
Filip.- Ale masz rację, to tylko teorie. Możemy się mylić. Wracając jednak do
tego, jak załatwić potwory. Wystarczy, że przysuniecie do siebie łańcuszki i
wasze yin i yang się połączą. Wtedy potwory po prostu znikną.
-Ekstra! Możemy teraz spróbować?- zapytał Tom.
-To działa tylko wtedy, kiedy pojawiają się potwory. My
odkryliśmy to już w innym wymiarze.
-Spotkaliście chmury w tunelach?
-Jakie chmury?- zdziwił się Kevin patrząc na Billa.
-Tak. To właśnie wtedy to odkryliśmy- odpowiedział Krzysiek.
-Dały wam spokój?
-Tak.
-Nasze łańcuszki świeciły jak latarki, ale chmury ciągle nas
atakowały.
-Może dlatego, że połówki nie były złączone...
-Może- rzucił blondyn wzruszając ramionami.
-Ciekawe, ile tych potworów tutaj przylazło- westchnął
Zakrzewski.
-Wolę nie wiedzieć!- mruknął Czarny mimowolnie drżąc.
-Może lepiej spadajmy na chatę? Jutro przecież mamy zajęcia.
Muszę się porządnie wyspać- powiedział Tom ziewając.
-W porządku. W razie jakichś pytań, przyjdźcie do mnie. Może
uda mi się wam pomóc- rzekł Filip.
-Spoko.
W drodze do domu między chłopcami trwała zażarta dyskusja o
tym wszystkim, co się stało. Zanim dotarli do celu, pokłócili się i nie
rozmawiali ze sobą. Gdy już każdy wziął prysznic, przełamali pierwsze lody, a
gdy leżeli w łóżkach, znowu zaczęli się do siebie odzywać, tym razem już
spokojniej. Wyzywali się przy tym od idiotów i kretynów, głównie Tom i Kevin,
ale Bill też nie oszczędzał braci. W pewnym momencie dyskusja utknęła w martwym
punkcie. Po krótkiej ciszy Tom zaczął narzekać, że musi wstać na wykłady. Potem
do narzekań dołączyli Czarny i Kevin i tak zleciały kolejne minuty. Było już
bardzo późno, kiedy wreszcie zasnęli.
ostatnimi czasy zaprzestałam czytania tego opowiadania. wydawało mi się nudne, trochę zbyt zawiłe i naciągane. kilka poprzednich odcinków jedynie przeleciałam wzrokiem by znać wydarzenia, lecz nie komentowałam.
OdpowiedzUsuńteraz jednak znowu wkręcam się w opowiadanie, mimo iż jestem zmęczona czytałam to ciekawa co stanie się dalej, naprawdę.
a więc szczerze nie moge się doczekać następnych :*
Jestem ciekawa jak to się skończy i czy będzie księga III.
OdpowiedzUsuńEwa
Te teorie bliźniaków mają sens. Może teraz, z profesorem i jego bratem uda się pokonać potwory? Oby.
OdpowiedzUsuńZaczynam lubić Kevina. Zwłaszcza jego kłótnie z bliźniakami. Znaczy głównie z Tomem.
https://www.facebook.com/groups/256854734371216/ zapraszam do dołączenia do grupy ! :) odcinek świetny - czekam na nexta :>
OdpowiedzUsuńjak na razie to rozmowa z profesorkiem i jego bratem prawie nic nie wniosła... No po za tym jak zabić potworki...
OdpowiedzUsuń