sobota, 3 sierpnia 2013

25.Granice



Sebastian
– Wyciągamy karteczki.
Calutka klasa – oprócz Raia, który się zbytnio nie przejął – spojrzała na mnie z oburzeniem.
– Kartkówka?!
– Znowu?!
– Pisaliśmy jedną na ostatniej lekcji!
– To nie fair!
– Pan to robi specjalnie!
– Jeśli nie chcecie pisać, nie ma sprawy – uciąłem. – Mogę już teraz wpisać zera. Dla mnie to nawet lepiej, nie stracę za dużo lekcji. Musimy jeszcze przerobić temat.
Dzieciaki wyciągnęły w końcu kartki. Raia standardowo posadziłem przy swoim biurku.
– Wszyscy już mają? Książki i zeszyty pochowane? Ok. Pytanie pierwsze za… dziewięć punktów. Co to jest hybrydyzacja?
Zamurowało ich. Wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem, a mi od razu poprawił się humor. Zapewne nie spodziewali się, że drugi raz z rzędu zrobię im kartkówkę z tego samego zagadnienia, tym bardziej, że nie było specjalnie trudne.
– Pan żartuje, tak?
– Wyglądam na takiego? Macie pięć minut.
Chyba muszę zacząć uważać, pomyślałem. Nigdy  nie wiadomo, co im przyjdzie do głowy w ramach odwetu.
Tym razem postawiłem osiemnaście szmat, a reszta jakoś się śliznęła. Byłem ciekawy co powiedzą na następnej lekcji, kiedy znowu przywita ich kartkówka z tym samym pytaniem.

– Mogę iść na imprezę?
Miałem już koniec lekcji, Robin też. Został w klasie po zajęciach i z niepewną miną zadał mi to głupie pytanie. Teoretycznie rzecz biorąc, był dorosły i nie miałem prawa mu zabronić. Ale zapytał, bo wiedział, że po tej ostatniej jestem wręcz chory na dźwięk słowa „impreza”.
Postawiłem na szczerość.
– Wiesz, że nie mogę ci zabronić, ale wolałbym, gdybyś nie szedł.
Zmarszczył brwi.
– Wrócę do dwunastej, ok? To właściwie nie impreza, tylko spotkanie w pizzerii. Obiecałem Philowi, że przyjdę. I nie będzie Cleo… Phil obiecał, że tym razem wszystkiego przypilnuje.
Oczywiście, że przypilnuje, pomyślałem zjadliwie. Tym razem zamiast tej erotomanki, będzie się do ciebie dobierał twój pożal się panie Boże przyjaciel.
Nie chciałem mu pokazać, jak bardzo nie chcę, żeby tam szedł, więc wzruszyłem ramionami i starałem się zachować kamienną twarz.
– W porządku – rzuciłem. – Wierzę, że drugi raz nie dasz się tak podejść. Ale jeśli coś będzie się działo, dasz mi znać.
– Ok. Dzięki. Jedziemy już?
– Mhm… Tylko zaniosę dziennik do pokoju, ok?
– Spoko, poczekam przy aucie.
Z westchnieniem zszedłem po schodach do pokoju nauczycielskiego. Humor znowu kompletnie mi się popsuł. Przed oczami miałem Robina obściskującego się w łazience z Brownem… Dotykających się, całujących, pieprzących… Tym razem czułem chyba tylko smutek. Wiedziałem, że jeszcze mam szansę jakoś go powstrzymać. Mogę mu zabronić iść się z nim spotkać, ale czy to coś da? Prędzej czy później Brown znowu będzie miał okazję i jeśli tylko spróbuje, nie będę w stanie ich powstrzymać.
Wszystko zależało od Robina. Wiedziałem to, a mimo to coś ciągle kazało mi walczyć o niego wszelkimi dostępnymi sposobami. Byłem przerażony tym, że mogę go stracić i tym, jak wielkie spustoszenie wywoływała we mnie ta myśl.
Odłożyłem dziennik i kluczyki, a potem pozbierałem swoje rzeczy i poszedłem do auta. Robin właśnie kończył palić papierosa.
– Coś nie tak? – spytał, widząc moją kwaśną minę.
– Wszystko w porządku – odparłem. Wrzuciłem swoje rzeczy na tylne siedzenia i wsiadłem do auta. – O której chcesz wyjść? – zapytałem.
– Tak około siedemnastej. Angela i Lucy obiecały zająć nam dobre miejsce, żeby wszyscy się pomieścili. Heh, a może chcesz pójść z nami, co? Uh, ale by mieli minę, gdybyś przyszedł! Haha!
No, tak… Byłem przecież wychowawcą tych smarkaczy. Uśmiechnąłem się blado.
Wyszczerz od razu zniknął z jego twarzy, a oczy spojrzały na mnie z troską. Jego drobna dłoń zacisnęła się lekko na moim udzie i zaczęła je głaskać.
– Co się dzieje? Ostatnio jesteś kompletnie nie w humorze. Możesz mi powiedzieć…
– Wszystko w porządku – odparłem niemal grobowym głosem. – Zawsze tak znoszę przesilenie.
– Ale na pewno? Słuchaj, jeśli coś jest nie tak… Ja ci mówię, więc…
Szczerze wątpię, pomyślałem. Pokręciłem głową.
– To naprawdę nic.
– Martwisz się tym, że Atkinson i Phil nas zobaczyli? – spytał. Jego policzki oblały się lekkim szkarłatem. – Wiesz, ja chyba bardziej powinienem się martwić.  Końcu to mnie zobaczyli jak… Jak…
Parsknąłem śmiechem, widząc jego konsternację i zażenowanie. Wygląda na to, że on przeżywa to wciąż i wciąż.
Biedny. Sam chyba bym się zawstydził, gdyby ktoś zupełnie nieświadomy mojej orientacji nakrył mnie jak robię loda innemu facetowi. Odwzajemniłem jego uścisk na swoim udzie.
– Nic mi nie jest – powiedziałem rozbawiony. – Naprawdę. Nie musisz się mną przejmować.
– Widzę, że moje zażenowanie poprawiło ci humor.
– Powiedzmy.
Westchnął ciężko, odchylając się bardziej na oparcie siedzenia.
– Dobre chociaż tyle.
W domu czas szybko poleciał – Robinowi na gotowaniu, a mi na sprawdzaniu kartkówek. Zawsze robiłem to jak najszybciej i często oddawałem je z dnia na dzień, rzadko kiedy musieli długo czekać na wyniki. Miałem taką zasadę, że jeśli zrobiłem kartkówkę, to dopóki jej nie oddam, nie pytam nikogo i nie robię następnych. Początkowo dzieciaki, słysząc to, były niezwykle entuzjastycznie nastawione do tego pomysłu. Kiedy jednak się okazało, że bardzo szybko oddaję ich prace, ich entuzjazm osłabł.


Robin
Byłem ciekawy, co aż tak wytrącało Sebę z równowagi, że chodził przez większość czasu jak chmura gradowa. Albo bomba zegarowa – normalnie nie wiadomo, kiedy wybuchnie. Widziałem jednak, że nie jest zły na mnie. Chociaż tyle dobrze. Nie podobało mi się jednak, że ciągle jest zamyślony i nie chce mi powiedzieć, o co chodzi. Trochę mnie tym uraził, ale nie dałem mu niczego po sobie poznać.
Ugotowałem coś na szybkiego, a potem wziąłem prysznic, ubrałem się w te lepsze ciuchy i już chciałem wyjść z domu, kiery pomyślałem o moim małym czworonogu. Po cichu zakradłem się do kuchni i wyciągnąłem z lodówki dwie parówki. Był jeszcze mały, więc powinno mu starczyć. Już chciałem wychodzić, kiedy w drzwiach pojawił się Seba.
Szybko schowałem ręce za siebie.
– Co ty tam masz? – zapytał.
Zarumieniłem się lekko.
– Nic.
– Chyba nie kradniesz mi kondomów, co? – uniósł zadziornie jedną brew. Kondomów? A niby po co mi kondomy na spotkaniu w pizzerii?!
– A trzymasz je w kuchni? – zapytałem takim samym tonem jak on.
Uśmiechnął się półgębkiem. Takie uśmiechy powinni umieszczać na okładkach Playboya. Sam wykupiłbym chyba wszystkie numery.
– Oczywiście. W szafce z lekami, nie wiedziałeś?
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
– A nie… w pokoju?
– W pokoju też – uśmiechnął się cwaniacko. – To… co tam chowasz?
– N–nic.
– Daj spokój, przecież widzę.
– Naprawdę nic!
– I dlatego się tak rumienisz?
– Nie rumienię się!
– Robin, ty nie umiesz kłamać. I tak, rumienisz się. No, pokaż.
– Naprawdę nic… – Seba zrobił krok w moją stronę i spróbował zajrzeć za moje plecy, ale ja odsunąłem się w tył. Cała ta sytuacja była właściwie całkiem zabawna, ale naprawdę nie chciałem, żeby zobaczył te parówki. Nie chciałem mu mówić o psie. Przecież i tak by się nie zgodził go wziąć! Wyśmiałby mnie tylko. – NIC! Łii! – Seba podstawił mi nogę i popchnął mnie do tyłu. Żeby utrzymać równowagę, musiałem się go przytrzymać.
Zanim ogarnąłem, co się dzieje, on już ze zdumieniem wpatrywał się w parówki, które trzymałem.
– He? Na co ci, do cholery, parówki?! – spytał, najwyraźniej nie mogąc tego pojąć.
– Ee… Zgłodniałem – mruknąłem na maksa zawstydzony.
– Nie mogłeś zjeść w domu jak człowiek?
– Spieszę się… Chciałem to zrobić po drodze.
– I ukrywałeś to, bo…?
To już było trudne pytanie. Może faktycznie lepiej było od razu mu je pokazać i mieć święty spokój? Tak się jednak składało, że zadziałała moja podświadomość. Bałem się, że domyśli się istnienia psa i się wkurzy, że karmię drogimi parówkami jakąś przybłędę. Ale ja wolałem sam nie zjeść i dać coś temu małemu biedakowi! Był taki słodziutki…
– Było mi głupio – skłamałem na poczekaniu.
– Głupio? – uniósł brwi ze zdziwienia.
–No, głupio, no! Mogę już iść? – w moim głosie zawibrowała jakaś błagalna nutka. Najwyraźniej ją wyczuł.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy, niemal się siłując.
A potem objął mnie w pasie i pocałował mocno w usta. Otworzyłem szeroko oczy, kompletnie tym zaskoczony. Co mu tak nagle się zachciało?
Jego ręka zaczęła ugniatać moje krocze i pobudzać je.
– Nie – jęknąłem, z trudem zmuszając się, żeby go odepchnąć. – Nie, muszę iść… Jak wrócę.
– Chcę teraz – odparł i popchnął mnie na lodówkę, która aż zatrzęsła się od impetu uderzenia. Jego wargi ponownie przylgnęły do moich, a jego ciało przycisnęło mocno do lodówki. Jedna dłoń macała nachalnie mój pośladek, a język penetrował usta. To było takie przyjemne… Chciałem tak już zostać i pozwolić mu się wziąć, ale wiedziałem, że jeśli to zrobię, w życiu nie zdążę na czas na spotkanie. Odwróciłem głowę w bok.
– Seba… Naprawdę muszę iść – wymamrotałem i jęknąłem cicho. Jego usta ssały zawzięcie moją szyję. – Seba…
– Przecież tego chcesz – odparł.
– Chcę – przyznałem – ale muszę iść. Proszę… Przestań. SEBA!
Jeszcze przez chwilę męczył moją szyję, a potem niechętnie się odsunął. Widząc jego zawiedzioną minę, rzuciłem.
– Jak wrócę, ok?
Prychnął tylko.
– Baw się dobrze.
Skinąłem głową i wyszedłem z domu. Szedłem jak kaczka, bo byłem już nieźle podniecony, a twardy penis ocierał mi się o majtki i to nie było fajne. Pomyślałem o czymś bardzo nieprzyjemnym i zanim dotarłem do psa, jako tako mi przeszło.
– Cześć maluchu – kucnąłem obok niego. Przewrócił karton i na krótkich nóżkach lawirował pomiędzy śmieciami, wąchając je zawzięcie. Ogon latał mu na wszystkie strony w takim tempie, że mało mu nie odpadł. – Mam dla ciebie trochę jedzenia. Te parówki stoją w sklepie po piętnaście euro za kilogram, więc postaraj się nie wybrzydzać, dobra?
Pies zaskomlał cicho. Nakarmiłem go małymi kawałkami kiełbasy i z butelki wody, którą schowałem za śmietnikiem, nalałem mu jej do małej miseczki. Napił się z wyraźną ochotą. Poprawiłem mu jego legowisko w taki sposób, żeby nie mógł sobie zbyt swobodnie wychodzić. Bałem się, że pewnego dnia przyjdę go odwiedzić, a jego już nie będzie.
– Nie nazwałem cię jeszcze – mruknąłem cicho, głaskając jego puszystą i miękką sierść. – Co powiedz na Klein? Mam nadzieję, że za dużo nie urośniesz i zostaniesz takim rozkosznym maluszkiem. Dobra, muszę lecieć. Jutro cię odwiedzę. Tylko nigdzie nie odchodź, dobra? – Włożyłem go do kartonu i poszedłem do Phila. Jergo dom był niedaleko pizzerii. Gdy zadzwoniłem, wyskoczył jak poparzony z rozczochranymi włosami.
– Hej! – rzucił z uśmiechem. – Jeszcze chwila, nie jestem gotowy.
– Spoko, poczekam.
– Uch, zaraz zejdę.
Pognał w samych skarpetkach na górę, a po chwili usłyszałem głośno ŁUP!
– Nic mi nie jest!
Zaśmiałem się. Jego rodziców chyba nie było.
Zszedł po chwili odwalony tak, jak nie ubierał się nawet na randki z Lucy. Wyglądał super w lekko powycieranych i rozerwanych na kolanie dżinsach, białej koszulce, w wycięciu której połyskiwał srebrny krzyżyk i czarnej kurtce, którą właśnie zakładał. Swoje włosy modnie zaczesał i założył za ucho. Jego perfumy zawsze mi się podobały. Super na nim pachniały.
Przez chwilę zagapiłem się na niego, co najwyraźniej mu się spodobało.
– Jak wyglądam? – zapytał.
– Naprawdę… dobrze.
– Masz głupią minę – rzucił Phil ze śmiechem, wciągając na nogi swoje tenisówki. Spojrzał na mnie ukradkiem i jego uśmiech nagle ustąpił zdumieniu.
– Co? – spytałem zdezorientowany, kiedy wgapiał się we mnie z jawnym niedowierzaniem. – Co się stało?
– Chyba żart…
Wyprostował się i odgiął moją szyję do tyłu, patrząc na nią uważnie. Wyrwałem mu się.
– O co ci chodzi? – powtórzyłem pytanie.
– Idź do łazienki i sam zobacz – odparł. Wyglądał na wkurzonego.
Podrapałem się po szyi i posłusznie wszedłem do łazienki. Zerknąłem w miejsce, które tak zainteresowało blondyna i zrobiłem oczy jak pięć złotych.
– HE?!
– Nie wiedziałeś? – spytał kpiąco. Stał w drzwiach łazienki z założonymi rękami. Uśmiech sprzed chwili zniknął bezpowrotnie.
– Nie – zająknąłem się. Potarłem OGROMNĄ malinkę na swojej szyi. Była wściekle czerwona i widoczna z daleka. – Przeszedłem tak przez całe miasto! – jęknąłem, zakrywając twarz dłońmi. – Zabiję go. Zrobił to specjalnie!
Byłem wściekły na Sebę. Po cholerę to zrobił?! Miał zły humor, ok, ale żeby odwalać coś takiego?
– To chyba znaczy „jesteś mój” – burknął Phil. – Zaznaczył swoją własność.
– Ja nie jestem jego własnością! To tylko niezobowiązujący seks.
– Dla niego to chyba coś więcej.
– Pff. To on ustalił takie zasady!
– Może po prostu nie lubi się dzielić?
– Dzielić? Niby z kim? Seks to seks. I kropka. Nic więcej, nic mniej.
– Skoro tak mówisz – rzucił, patrząc na mnie sceptycznie.
– Phil, pomóż mi to ukryć. Przecież nie pójdę z czymś takim zobaczyć się z resztą!
Phil prychnął, najwyraźniej z trudem powstrzymując się od ciętej riposty. Podszedł do mnie i przez chwilę grzebał w kosmetykach swojej matki, a potem wyciągnął jakiś jasny puder i pędzelkiem nałożył mi go taką ilość, że malinki… niemal nie było widać. Niemal.
– Eh, ktoś i tak zauważy – powiedziałem zrezygnowany. – Nie masz jakiegoś szalika?
– Jest chłodno, ale na szalik chyba trochę za ciepło, co?
– Powiem, że się przeziębiłem. No, weź!
– Dobra, dobra! Zaraz przyniosę. A propos chemika… Dużego ma?
Zaczerwieniłem się chyba na całym ciele.
– Phil! – warknąłem ganiąco, popychając go. – Przestań.
– No, co? Jestem ciekawy. Trochę o tym poczytałem. Ponoć boli, jak się…
– Lala lala lala lala – mówiłem głośno, zakrywając uszy. Nie chciałem rozmawiać na takie tematy.
Poprawka. Nie chciałem Z NIM rozmawiać na takie tematy.
– Ej, przestań! Jestem po prostu ciekawy.
– Nic nie słyszę, lala lala.
– Idiota.
Wyszedł na chwilę z łazienki, po czym wrócił z szalikiem. Zawiązałem go sobie na szyi.
– Uch, będzie wojna – mruknąłem, szarpiąc się z kawałkiem materiału.
– Podoba ci się, jak ci wkłada? – spytał wyraźnie zaintrygowany.
– PHIL!


Sebastian
Wypiłem duszkiem kolejnego drinka. Na dyskotece było już sporo osób, wielu interesujących facetów tańczyło zmysłowo, szukając potencjalnej osoby, która ich wypieprzy. Nie miałem jednak zamiaru się pieprzyć. Chciałem się rozerwać. Odpocząć od całej bandy bachorów, Robina i tego głupiego uczucia osamotnienia, kiedy wychodził z tym jebniętym Brownem. W chwili takiej jak ta zwyczajnie bym gówniarza udusił. Za to Robin… Och, chciałem go zerżnąć. Teraz, już, chciałem zaznaczyć, że jest tylko mój i będzie tak długo, jak sobie tego zażyczę i bałem się tego. Bałem się swoich myśli i uczuć względem niego.
Zaczynałem się bać samego siebie.
Impreza była dobra. Tańczenie z innymi ciotami, obmacywanie ich i zdecydowane odbieranie nadziei na zerżnięcie dupy było zabawne. Na studiach często wychodziłem do takich miejsc. Nie było dnia, w którym nie poderwałbym jakiegoś smakowitego kąska. Miałem wszystkich, których chciałem.
A potem zacząłem uczyć w szkole. Dyrektor wiedział o mojej orientacji i prosił, żeby się z nią zbytnio nie obnosić, bo rodzice mogą nie być zbyt tolerancyjni. Zgodziłem się, bo właściwie nie miałem ochoty na dalsze imprezowanie. Znudził mi się przygodny seks aż w końcu Robin ze mną zamieszkał. I znowu zacząłem myśleć o tym, żeby się pieprzyć. Był młody, ładny i chętny. Mieszkał ze mną, wiec miałem do niego nieograniczony dostęp. Dzieciak był zadziorny, ale to typowy pasyw – to ja kierowałem tym związkiem tak, jak tego chciałem. Teraz jednak wydaje mi się, że pokierowałem nim źle.


Robin
Nie chciałem odwalić Sebastianowi kolejnego numeru, więc punkt dwunasta pojawiłem się w domu. Robiłem wszystko jak najciszej, bo nie byłem pewny, czy śpi, czy nie. Światła były pogaszone, jedynie mała lampka stojąca w kuchni dawała jako taką widoczność. Tam też znalazłem Sebę buszującego w lodówce.
– Hej, już wróciłem – powiedziałem spokojnie.
Kiedy się do mnie odwracał, potknął się i omal nie wywrócił. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Jęcząc coś cicho, próbował ustać na nogach. Chwiał się lekko.
– Coś nie tak? – spytałem zdziwiony. Zmarszczyłem brwi. – Jesteś pijany?
Zaśmiał się głupkowato, co utwierdziło mnie w moim przekonaniu.
– Tylko odrobinkę… wstawiony.
Jego oczy błyszczały dziko, kiedy na mnie patrzył. Zauważyłem, że jest podniecony. Zatrzasnął głośno lodówkę i podszedł do mnie. Skrzywiłem się, czując odór alkoholu.
– Mam ochotę cię zerżnąć – mruknął, przyciągając mnie do siebie blisko. – Mocno… zerżnąć.
– Puść mnie! – warknąłem, próbując go odepchnąć, ale zaczął mnie nachalnie całować tam, gdzie sięgnął. – Puść! Seba!
– Obiecałeś mi.
– Jesteś pijany!
Był silniejszy. O wiele silniejszy, mimo to udało mi się jakoś wyrwać z jego uścisku.
– Nie będę uprawiał seksu z alkoholikiem.
– Alkoholikiem?! Raz się napiłem i od razu robisz ze mnie alkoholika?
Wyglądał na złego. Zakląłem w myślach. Wolałem go nie denerwować. Nie miałem pojęcia, do czego może być zdolny po pijanemu. Wolałem nie ryzykować. Nawet najłagodniejszym osobom nie można ufać, kiedy są pod wpływem, a jemu to już w szczególności.
– Idę spać – powiedziałem stanowczo. – Ty też i to bez dyskusji.
Prychnął.
– Chyba śnisz, smarkaczu. Tutaj ja ustalam reguły.
– Nie dzisiaj. I nie w takim stanie. Idę spać.
Chciałem wyjść z kuchni, ale złapał mnie za nadgarstek i ścisnął mocno. Pociągnął mnie w swoją stronę i zaczął całować po twarzy, a potem na siłę wepchnął mi język do ust. Tym razem nie pozwolił mi się wyrwać. Czułem jaki jest twardy i bałem się go w takim stanie. Mógłbym pozwolić mu to zrobić dla świętego spokoju, ale na pewno nie dałby rady się kontrolować. Zrobiłby mi krzywdę.
– Nie jestem dziwką, którą możesz sobie pieprzyć, kiedy ci przyjdzie ochota! – warknąłem, odwracając głowę w bok.
– Jesteś mój i będę cię pieprzył, kiedy mi się podoba! – odparł z taką pewnością, że miałem ochotę go uderzyć. Wkurwiłem się jak nie wiem. Wziąłem głęboki oddech i z całych sił próbowałem go odepchnąć. Udało mi się.
– Daj mi spokój! Nie zbliżaj się do mnie, dopóki nie wytrzeźwiejesz!
– Robin, nie przeciągaj struny…
Skoczyłem w kierunku drzwi, ale znowu mnie pochwycił i szarpnął w swoją stronę. Straciłem równowagę i upadłem na podłogę. Nic mi się nie stało, ale postanowiłem udawać coś zupełnie innego. Miałem nadzieję, że wtedy mi odpuści.
Skuliłem się i jęknąłem boleśnie. Kątem oka widziałem, że zamarł.
– Robin? Boże, Robin.
Chyba trochę oprzytomniał. Uklęknął obok mnie i złapał mnie za ramię.
– Robin? Robin, przepraszam.
– Zostaw mnie – odepchnąłem go i usiadłem. – Jesteś pijany! Nie zbliżaj się do mnie.
– Nie chciałem ci zrobić krzywdy.
– ALE ZROBIŁEŚ! Zabieraj łapy!
Posłusznie odsunął się lekko ode mnie. Wstałem i wciąż udając, poszedłem do małego pokoiku. Zamknąłem go pospiesznie na klucz i odetchnąłem. Byłem niemal pewien, że zgwałciłby mnie w kuchni, gdybym nie uciekł.
Zapukał w drzwi.
– Robin, w porządku? Przepraszam.
– Nie odzywaj się do mnie! Jestem na ciebie na maksa wkurwiony i mam nadzieję, że zapamiętasz sobie moje słowa! Nie życzę sobie, żebyś się do mnie zbliżał! Idź spać i nie denerwuj mnie jeszcze bardziej!
– Robin…
– Spierdalaj!
Wydawało mi się, że jeszcze przez chwilę stoi pod drzwiami, a potem odszedł. Odetchnąłem z ulgą. Niech sobie nie myśli, że skoro jest starszy, to będzie mnie traktował jak mebel, który może dowolnie przestawiać według własnego widzimisię.
Następny dzień zapowiadał się… fascynująco.


12 komentarzy:

  1. O. Mój. Boże. Robi się coraz gorzej. Sebastian traci punkty u Robina i wszystko wskazuje na to, że Philowi może jednak się udać uwieść przyjaciela.
    Zastanawia mnie, dlaczego Sebastian tak często wspomina ostatnio Raia. Czyżby coś się kroiło miedzy chłopakiem a nauczycielem?
    No i sprawa psa. Naprawdę marzy mi się scena, w której Seba podpatruje jak Robin go dokarmia i robi chłopakowi niespodziankę zabierając psiaka do domu.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  2. W sprawie psa zdecydowanie zgadzam się z Arianą. :) no i mam nadzieje że wszystko się jakoś między nimi ułoży.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż się popłakałam. Przez tą akcję w kuchni z pijanym Sebą... on straci Robina przez takie zachowanie T-T.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. kurde, a nie mógłby wziąć już tego psiaka do siebie? strasznie mi go szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział zrobił na mnie tak wielkie wrażenie, że po przeczytaniu go kilka godzin temu, nie mogę zasnąć, wciąż przeżywając to, co się stało w tej części.
    Strasznie szkoda mi Sebastiana. Rozumiem, że poszedł się napić, bo było mu smutno, albo raczej, ponieważ czuł się kompletnie bezradny, kiedy ktoś dla własnego głupiego kaprysu odbiera mu osobę, na której strasznie mu zależy (choć zdaje się, że Sebastian jeszcze nie do końca zdaje sobie z tego sprawę). Mam jednak nadzieję, że to pierwsza i ostatnia taka akcja w wykonaniu naszego drogiego chemika, bo inaczej pożegna się już nieodwracalnie z sympatią Robina, którą, co jak co, ale widać, iż sobie ceni. Trochę mnie irytuje to, że Sebastian nie potrafi przyznać się przed samym sobą do tego, że czuje do Robina coś więcej - tylko czekam, aż w końcu zacznie o niego walczyć tak na poważnie, bo aktualnie to on chyba sobie żarty stroi, myśląc, że zatrzyma go przy sobie, robiąc takie rzeczy.
    A Phil... Pfff. Aż żal jest mi komentować jego zachowanie. Liczy się dla niego tylko jego własna dupa. Mimo że Robin PODOBNO jest jego przyjacielem, ten robi mu takie świństwo dla własnego kaprysu. Na początku jeszcze nie było tego tak bardzo widać, może tylko po niektórych drobnych zachowaniach, ale Phil nie liczy się z nikim, ma gdzieś, czy swoim zachowaniem zniszczy komuś życie, czy nie. Nie cierpię go, i tyle.
    Co do psiaka, którego dokarmia Robin... Od razu skojarzyło mi się, że w jakiś sposób Sebastian dowie się o nim i w nagrodę za swoje zachowanie po pijaku, w ramach przeprosin pozwoli Robinowi przygarnąć zwierzaka.
    Uważam, że Sebastian i Robin to urocza para. Specyficzna, ale posiadająca swój wyjątkowy urok.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że wyjazd jest udany. (:

    OdpowiedzUsuń
  6. O Boże... Sebastian już przegina. Ale... Och, mam tyle wizji na to, co mogłoby być dalej, że normalnie mogłabym napisać kolejny rozdział xD
    Ta malinka zdecydowanie znaczy "jesteś mój". I to mi się podobało, ale to w kuchni... już niezbyt. Ale może teraz szczerze porozmawiają i Seba wyjawi mu swoje obawy?
    Och, czekam niecierpliwie na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Seby mi szkoda. Kocha skrycie Robina ale nie mówi mu tego. Na prawdę szkoda. Phil może teraz pokazać się z dobrej strony bo Seba mało nie zgwałcić Robina. Masakra.
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  8. Sebastian! ty idioto! piles pierwszy raz w zyciu i nie wiesz, jak sie zachowujesz narabany?! Trzeba bylo isc pobawic sie, potanczyc, ale, cholera, nie pic, jak sie nie umie!
    Robin, blagam, przymknij na to oko. Albo przynajmniej nie zal sie Philowi na zachowanie Seby, bo ten potwor to przeciwko tobie wykorzysta ;(

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. To był straszny odcinek :/

    Hah, nie wiem czemu ale ten fragment z zakrywaniem uszu i 'śpiewaniem' przez Robina skojarzyło mi się z piosenką Naughty Boy 'La La La'. :o

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję, że dzisiaj będzie nowy odcinek. Już się nie mogę doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też mam nadzieję, że pojawi się dzisiaj kolejny odcinek. Choć obawiam się, że może być problem. Przez ostatnie kilka tygodni części pojawiały się o 21:00. A w tym tygodniu w czwartek nie było nic i teraz też nie pojawia się nic nowego.
    Ale dalej czekam i co chwila odświeżam stronę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)