sobota, 24 sierpnia 2013

28.Granice



Robin
Patrzyłem jak zahipnotyzowany w pistolet wymierzony w moją głowę i nie byłem w stanie oderwać od niego wzroku. Siedziałem jak sparaliżowany, kiedy mężczyzna sprawnie zakuł Sebastianowi ręce w kajdanki i posadził go na krześle, a mnie szarpnął za ciuchy i powalił na podłogę. Sebastian szarpał się, warcząc, ale nie był w stanie się uwolnić. Nie protestował, kiedy go unieruchamiano, bo pistolet wciąż wymierzony był w moją głową. Obaj nie mieliśmy wątpliwości, że ten obłąkaniec nas pozabija, jeśli spróbujemy jakichś sztuczek, a przynajmniej ja nie miałem najmniejszych wątpliwości.
Takie rzeczy się nie zdarzają, myślałem gorączkowo, drżąc ze strachu. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach! Nie w realnym życiu.
Nie w moim życiu.
– To jak? – spytał mężczyzna, przekręcając lekko rękę z pistoletem.
Przełknąłem ciężko ślinę.
– J–ja naprawdę nie wiem.

Nie byłem pewien, co powiedzieć. Bałem się, że jeśli zgodnie z prawdą będę zaprzeczał, że nie wiem nic na temat tych przeklętych fajek, to wtedy od razu nas zabije. Z drugiej strony nie było sensu kłamać, bo prędzej czy później prawda i tak wyszłaby na jaw, a kłamstwo tylko by go bardziej zdenerwowało. Wtedy nie mielibyśmy żadnych szans na przeżycie, o ile teraz w ogóle jakieś mieliśmy.
– Nie rób ze mnie idioty. Komuś musiał powiedzieć, więc czemu nie tobie?
– Tata nigdy mi nic nie mówił – powiedziałem. – Dlaczego miałby mnie mieszać w coś takiego?
– Nie twierdziłem, że powiedział ci wprost. N pewno dał ci do zrozumienia, gdzie wszystko ukrył. Jeśli mi nie powiesz, skończysz tak jak on.
Spojrzałem przerażony na Sebastiana, szukając u niego pomocy, ale to i tak był daremny trud. Sebastian był uziemiony.
– Xavier zawsze był skryty – warknął chemik. – Szukasz nie tam, gdzie trzeba.
– Ciebie o zdanie nie pytałem – rzekł mężczyzna, uderzając go w twarz.
Próbowałem odszukać w pamięci jakieś znaczące słowa, które pomogłyby mi rozwikłać tę zagadkę, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Dałbym sobie rękę uciąć, że ojciec nigdy mi nie wspominał o żadnym znaczącym miejscu. Nigdy. Skąd ten facet wziął pomysł szukania informacji u mnie?
– Pytam jeszcze raz. Gdzie twój stary ukrył resztę fajek?
– Nie mam pojęcia, ja…
Cios powalił mnie na podłogę, a z nosa pociekła krew. Czułem wściekłe pulsowanie, a kiedy dotknąłem ust, na palcach zobaczyłem ciemną posokę. Spojrzałem na niego, coraz bardziej się bojąc. Nie chciałem umierać.
– Zła odpowiedź. Gdzie…?
– Nie wiem! – krzyknąłem płaczliwie. Bo przecież nie wiedziałem! Czego ten facet ode mnie chciał?
Kopnął mnie w twarz, a potem w brzuch. Skuliłem się, jęcząc cicho z bólu.
– Zostaw go! – krzyknął Sebastian wzburzony. – Przecież mówi, że nic nie wie.
– Już powiedziałem, że ciebie o zdanie nie pytałem. Robin, bądź grzecznym chłopcem. Słyszałem, że inteligentna z ciebie bestia. Jestem pewien, że możesz mi pomóc.
Przez chwilę się nie odzywałem, a potem spojrzałem na niego i powtórzyłem po raz kolejny.
– Ja naprawdę nie…
Znowu mnie kopnął. Kucnął przy mnie i szarpnął mnie za włosy, przyciągając moją twarz do swojej. Bolało.
– Pytam ostatni raz. Jeśli nie odpowiesz, zabiję ciebie i jego. Rozumiesz?!
Uderzyłem mnie pięścią w twarz. Upadłem na wznak, a przed oczami zamajaczyły mi ciemne plamy, po czym obraz zupełnie mi się rozmazał. Tylko siłą woli jeszcze powstrzymywałem łzy.
– Przecież odpowiadam. Nie mam pojęcia, gdzie mój stary ukrył te pieprzone papierosy!
Facet prychnął, po czym wstał i skierował wzrok na Sebastiana.
– Wycisnę z ciebie te informacje, nawet jeżeli będę musiał najpierw pokroić was obu na kawałki.


Sebastian
Patrzyłem ze zgrozą na to, jak ten facet bije Robina po twarzy i brzuchu i przeklinałem swoją bezradność. Bałem się tego szaleńca i tego, co mogło mu przyjść do głowy. Byłem przekonany, że będzie chciał nas zabić bez względu na to, czy się czegoś dowie, czy nie. Ręce otarłem sobie niemal do krwi, szarpiąc się w tych przeklętych kajdankach, chociaż wiedziałem, że to na nic. Nie byłem w stanie pomóc Robinowi i jakoś wyciągnąć go z tego syfu. Mogłem się tylko modlić do Boga o ratunek.
Twarz Robina robiła się już miejscami sina, w oczach miał łzy, a z nosa obficie ciekła mu krew. Wyglądał strasznie i widać było, że naprawdę nie wie nic na temat tych głupich papierosów.
– Tym razem to już twoja ostatnia szansa. Gdzie twój ojciec ukrył resztę?
– Nie wiem – powiedział cicho Robin.
Mężczyzna westchnął teatralnie, po czym z okrutnym uśmieszkiem zbliżył się do mnie. Patrzyłem mu prosto w oczy, przeczuwając własną śmierć.
– Skoro zadawanie bólu tobie nie pomaga, ciekawe jak zniesiesz jego tortury.
– Przestań! – krzyknął Robin. – Przecież nie wiem! Zostaw go, on nie ma z tym nic wspólnego!
Pierwszy cios wylądował na mojej twarzy, przewracając mnie razem z krzesłem na podłogę. Na chwilę mnie zamroczyło. Napastnik kopnął krzesło pod stół, a potem zaczął mnie kopać po brzuchu, klatce piersiowej i podbrzuszu. Na samym końcu kopnął mnie w twarz.
Do moich uszu dotarło ciche szlochanie Linna.
– Zostaw go. My nic nie wiemy!
– Zła odpowiedź.
Kolejne razy spadły na moje obolałe ciało. Kopał mnie o wiele mocniej niż Robina, w ogóle się nie ograniczając. Z czasem zacząłem mieć problemy z oddychaniem i podejrzewałem, że złamał mi żebro.
– Gdzie są…?
– N–nie wiem – wyszlochał Robin. – Seba, słyszysz mnie? Sebastian.
– Zła odpowiedź.
Chciałem mu odpowiedzieć, ale kiedy kopnął mnie po raz kolejny, bardziej skupiłem się na tym, żeby zachować przytomność. Robin płakał coraz bardziej, ja byłem coraz słabszy i już straciłem nadzieję, że którykolwiek z nas wyjdzie z tego cały. Zdałem sobie sprawę, że umrę, zanim Robin dowie się o moich uczuciach. To było najgorsze, co mnie w życiu spotkało.
Jedno oko spuchło mi tak mocno, że nic już na nie nie widziałem. Drugim zerknąłem na chłopaka i uśmiechnąłem się do niego lekko, chcąc dodać mu otuchy. Mężczyzna odpiął kajdanki, a potem nadepnął mi na dłoń, przyłożył pistolet do mojego przedramienia i strzelił. Krzyknąłem, wijąc się z bólu.
– Jeśli nie odpowiesz, przestrzelę mu jedno kolano, potem drugie, potem odstrzelę mu fiuta, a na końcu zrobię dziurę w głowie. Naprawdę tego chcesz?
Odpowiedzią Robina był tylko bardziej rozpaczliwy płacz.
Zamknąłem oczy. Może omdlenie to nie taki zły pomysł?


Robin
Patrzyłem z przerażeniem na to, co ten wariat robi i nie mogłem przestać płakać. Oddałbym wszystko za te informacje, żeby tylko zostawił nas w spokoju. Prawda była taka, że nie miałem pojęcia, gdzie mój ojciec mógł cokolwiek ukryć. Nigdy z nim zbyt wiele nie rozmawiałem, nie powierzał mi żadnych tajemnic, nigdy nawet nie dawał mi do zrozumienia, że gdzieś powinienem iść albo pojechać. Skąd mogłem wiedzieć, gdzie ukrył te przeklęte papierosy?
Facet, widząc moją minę, burknął coś pod nosem i przyłożył pistolet do kolana Sebastiana. Sam Seba leżał z zamkniętymi oczami i nie byłem pewny, czy w ogóle jest przytomny.
Głośny huk od strony drzwi sprawił, że podskoczyłem.
– Stać, policja!
Do kuchni wpadło kilku mundurowych, wszyscy z pistoletami wycelowanymi w przyjaciela mojego ojca. Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego.
– Zabiję go, jeśli…
Jeden z policjantów bez wahania strzelił mu w rękę, wytrącając z ręki broń. Dwóch rzuciło się do niego i po krótkiej szarpaninie bez problemu zakuli go w kajdanki.
Na czworaka podszedłem szybko do Sebastiana i zacząłem go szarpać za koszulę.
– Seba? Seba, odezwij się. Seba, powiedz coś.
Nie odpowiadał. Uporczywie powtarzałem jego imię, ale nie reagował w żaden sposób. Słyszałem, że jeden z policjantów wzywa karetkę.
Mimo szoku, obolałego ciała i strachu przed tym, jak poważnie ranny jest Seba, w mojej głowie pojawiło się pytanie – jak długo ci policjanci stali pod drzwiami?
Nikt na pewno ich nie wezwał, strzałów nie było zbytnio słychać, bo była to broń z tłumikiem. Gdyby zadzwonił któryś z sąsiadów, nie przyjechało by ich aż tylu i to tak przygotowanych. Musieli wiedzieć, że ten facet tu będzie i że czegoś od nas chce.
Czemu nie pomogli nam wcześniej?
– Robin Linn? – jeden z policjantów  położył mi rękę na ramieniu. – Chciałbym, żebyś udał się ze mną na przesłuchanie. Mamy do ciebie kilka pytań.
– Ja do was też – powiedziałem sucho, ocierając łzy z twarzy. Głaskałem Sebastiana po włosach zupełnie odruchowo, nie mogąc oderwać od niego rąk. Bałem się, że te kopniaki, zwłaszcza w głowę, mogły mu wyrządzić poważną krzywdę.
W kuchni pojawili się sanitariusze. Policjant szarpnął mnie do tyłu i odsunął od Sebastiana, robiąc dla nich miejsce.
– Jedziemy – rzekł do mnie funkcjonariusz.
– Jadę z nim do szpitala – warknąłem. – W chwili obecnej nie mam wam nic do powiedzenia.
– To nie była prośba.
– A ja nie przyjmuję rozkazów. Nie macie prawa mnie zatrzymać.
– Nie masz pojęcia o tym, jak funkcjonuje prawo.
– Jasne! – syknąłem. – Wiem jednak dobrze, że zamiast stać pod drzwiami, powinniście coś zrobić, zanim ten obłąkany kutas nas pozabija!
– Licz się ze słowami.
Spojrzałem prosto w oczy tego policjanta i warknąłem.
– Nie mam zamiaru! To przez was Sebastian jest w takim stanie! Gdybyście tu przyszli wcześniej, wszystko byłoby w porządku. Ale, oczywiście, jesteście zbyt niekompetentni, żeby poradzić sobie z uzbieraniem materiału dowodowego bez cierpienia niewinnych ludzi! Wielcy policjanci za dwa cen…
Mundurowy złapał mnie za ramiona i szarpnął mną, wyraźnie wkurzony.
– Zamknij się, gówniarzu, chyba że chcesz wylądować w sądzie za obrazę funkcjonariusza na służbie.
– Proszę bardzo! W dupie to mam.
– Daniel, wsadź go do auta i jedziemy. Nie będę się kłócił ze szczeniakiem.

Na komisariacie trzymali mnie przez prawie trzy godziny, wypytując o wszystko, bez względu na to, czy miało to związek ze sprawą czy nie. Pytali mnie nawet o moje relacje z Sebastianem i dlaczego z nim mieszkam. Starałem się odpowiadać jak najbardziej treściwie i nie wdawać się w szczegóły. Policjant przez całe przesłuchanie mnie straszył, że wsadzą mnie do więzienia, jeśli im wszystkiego nie powiem, ale ja tylko patrzyłem na niego z politowaniem.  Byłem ciekawy, na jakiej podstawie zamierzał mnie przymknąć. Moje odpowiedzi nie podobały mu się, powiedziałbym nawet, że go drażniły, co mnie z kolei bardzo cieszyło.
– Głuchy pan był, kiedy ten świr mnie o to pytał? – spytałem zirytowany, mając dość stale powtarzającego się pytania, które umiałem już na pamięć i na które za każdym razem odpowiadałem tak samo. – Nie mam pojęcia, gdzie są te wszystkie dragi.
– Nikt nie mówił o dragach – powiedział funkcjonariusz z błyskiem w oku. Chyba myślał, że dałem się na czymś przyłapać, a ja zacząłem się zastanawiać, skąd biorą takich cofniętych w rozwoju ludzi.
Prychnąłem.
– Ma mnie pan za debila? Widziałem tu tego samego lekarza, który robił mi badania, kiedy jakiś czas temu się zatrułem i trafiłem do szpitala. W fajkach ukryto dragi, dlatego ich szukacie. Papierosami byście się aż tak nie przejmowali.
– Gdzie twój ojciec mógł to schować?
– Wszędzie tam, gdzie oni i wy na pewno już szukaliście, a skoro nikt niczego nie znalazł, wychodzi na to, że mój ojciec zabrał ze sobą tę tajemnicę do grobu.
– Nie bądź taki cwany, co?
Zastanawiałem się, skąd we mnie taka brawura i chęć stawiania się policjantom. Wcześniej trząsłbym się cały, gdyby tak mnie maglowali, a teraz czułem tylko irytację. Niepokoiłem się o Sebastiana i nie miałem żadnych informacji o jego stanie zdrowia, a oni zadawali mi w kółko jakieś idiotyczne pytania, na które nie potrafiłem odpowiedzieć, co było widać gołym okiem. Czego oni właściwie ode mnie chcieli? Żebym nagle doznał olśnienia? Skoro mówiłem, że czegoś nie wiedziałem, to dokładnie to miałem na myśli.
Tyle dobrze, że sąsiadka wzięła do siebie Kleina na czas naszej nieobecności. Chociaż o jedną osobę nie musiałem się już martwić.
Odkąd powiedziałem policjantowi o swojej orientacji, zachowywał się w stosunku do mnie naprawdę chamsko. Kolejny cholerny homofob.
– Za dużo szczekasz. Chyba nie chcesz narobić smrodu sobie i swojemu kochasiowi, co? Ktoś na pewno się zainteresuje waszym związkiem. To w końcu twój nauczyciel i w dodatku wychowawca.
Spojrzałem w sufit, próbując się uspokoić i ledwo powstrzymując chęć parsknięcia mu prosto w twarz śmiechem.
– Zostały mi niecałe dwa  miesiące szkoły. Zanim kiwniecie palcem, dawno ją skończę i sprawa rozejdzie się po kościach. Poza tym jestem dorosły i mam prawo o sobie decydować. Zrobię mu loda na środku ulicy, a wy możecie mnie jedynie ukarać mandatem.
Facet nic nie powiedział, wyraźnie się krzywiąc na moje słowa.
Potem nagle powiedzieli, że mogę już iść. Nikt nie zaproponował, że mnie odwiezie, a że nie miałem pieniędzy, musiałem iść przez pół miasta na pieszo. Zadzwoniłem tylko do sąsiadki i poprosiłem, żeby zaopiekowała się Kleinem na noc, bo chcę iść do Sebastiana do szpitala. Miałem złe przeczucia i w ogóle nie wierzyłem, że wypuszczą go już tego dnia. Spaliłem po drodze kilka papierosów – byłem kompletnym kłębkiem nerwów.
W szpitalu nie chcieli mi udzielić żadnej informacji, ponieważ nie byłem członkiem rodziny. Nikogo nie obchodziło, że mieszkamy razem. Ne było więzów rodzinnych, nie było też informacji. Nie miałem jednak zamiaru się poddawać, więc postanowiłem czekać w szpitalu, aż Seba się obudzi i sam mnie zawoła. Innej opcji nie miałem, skoro chemik był z domu dziecka i nie wiedziałem, którego z jego przyjaciół mieli informować w takich przypadkach.
– Co ty tutaj robisz? – Poderwałem głowę i spojrzałem prosto na Raia, który przyglądał mi się ze zdziwieniem. – Co ci się stało? Wyglądasz okropnie.
– Jestem tego świadomy – powiedziałem z rezygnacją. Przeczesałem włosy palcami. – Sebastian leży w tym szpitalu i nie wiem…
– Sebastian? Jaki Sebastian?
Zamarłem, kiedy zdałem sobie sprawę z głupoty, jaką palnąłem. Rai usiadł obok mnie, patrząc na mnie wyczekująco.
Westchnąłem ciężko, mając nadzieję, że Rai jest godny zaufania.
– Sebastian Boot. Nasz nauczyciel. Przygarnął mnie po śmierci moich rodziców i umożliwił mi skończenie szkoły.  Od świąt mieszkamy razem – wyznałem. – Jest teraz w tym szpitalu, ale nikt nie chce mi nic powiedzieć, bo nie jestem członkiem rodziny. Czekam więc, aż się obudzi i sam mnie zawoła. A ty? Co ty tutaj robisz?
– Mój ojciec jest dyrektorem tego szpitala. Przyniosłem mu jego klucze od domu, bo będę nocował poza domem, a swoje zgubiłem. – Zmarszczył brwi. – Poczekaj chwilę.
Ta… Jakbym miał jakiś inny wybór.
Rai zniknął na cały kwadrans, co dobrze wiedziałem, obserwując non stop czas na telefonie. Wrócił w towarzystwie jednego z lekarzy, który patrzył na mnie podejrzliwie.
– To on, tato.
Ja i lekarz przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Zdawałem sobie sprawę, że wyglądam koszmarnie – połowa mojej twarzy była opuchnięta, na komisariacie pozwolili mi jedynie obmyć ją z krwi. Nos był czerwony i nabrzmiały, oczy lekko podpuchnięte i przekrwione, a włosy w totalnym nieładzie. Z pewnością nie wyglądałem teraz ładnie ani reprezentacyjnie.
– Wiesz, że to wbrew zasadom? – spytał mężczyzna, patrząc na Raia.
– Tak samo jak dwója, którą mi niesłusznie wpisał ten nauczyciel zamiast jedynki na semestr.
Lekarz westchnął.
– W porządku. Dostanie do niego wolny wstęp.
– Jak on się czuje? – spytałem pospiesznie, korzystając z okazji. Byłem wdzięczny Raiowi za to, że się za mną wstawił u ojca i umożliwił mi zobaczenie Sebastiana.
– Jest mocno potłuczony. Najbardziej ucierpiały jego żebra i będzie miał z nimi spory problem, kiedy już go wypuścimy ze szpitala. Będzie musiał ćwiczyć rękę, żeby była tak samo sprawna jak wcześniej. Poza tym wstrząs mózgu i masa siniaków, ale wyjdzie z tego. Prawdopodobnie to wszystko, ale pewność zyskamy dopiero w momencie, kiedy się obudzi.
Odetchnąłem z ulgą, czując jak momentalnie schodzi ze mnie powietrze. Ta diagnoza brzmiała całkiem dobrze, lepiej niż się spodziewałem.
To zdecydowanie były dobre wiadomości.
– Zaprowadzę cię do niego jeśli chcesz – rzekł lekarz.
Kiwnąłem głową.
– Dzięki, Rai – powiedziałem, obejmując chłopaka spontanicznie i przytulając. Wyglądał na wyraźnie zaskoczonego, ale zadowolonego. – Jestem twoim dłużnikiem.
Uśmiechnął się pokrzepiająco.
– Idź do niego. Pogadamy w szkole.
Skinąłem lekko głową i poszedłem z jego ojcem do sali, w której leżał Sebastian.
Była tam jeszcze jedna osoba, jakiś mężczyzna w wieku około czterdziestu lat. Całą twarz miał opuchniętą i posiniaczoną, noga i ręka były włożone w gips. Patrzył na mnie podejrzliwie, ale nic nie powiedział.
– Przekażę pielęgniarką, żeby cię nie zatrzymywały, gdy będziesz tu przychodził.
– Dziękuję.
Lekarz uśmiechnął się kpiąco.
– Nie dziękuj mnie, tylko mojemu synowi. Gdyby się za tobą nie wstawił, w życiu bym cię tutaj nie wpuścił. Widocznie zrobiłeś na nim duże wrażenie, skoro uznał cię za swojego przyjaciela. Do tej pory stronił od ludzi, a teraz jakoś… – Lekarz pokręcił głową. – Muszę już iść. Nie siedź tu za długo.
– Dziękuję.
Gdy lekarz wyszedł, podszedłem do łóżka, na którym leżał Seba i usiadłem na taborecie, który stał obok. Jego twarz faktycznie była poobijana. Z wycięcia koszulki, którą mu założono, zobaczyłem jakiś biały materiał oplatający jego tors od mostku po sam pępek, co sprawdziłem, zsuwając z niego lekko kołdrę. Na lewej ręce miał srebrną obręcz, która dałem mu na urodziny.
Westchnąłem ciężko. Chwyciłem go za rękę i trzymałem tak, siedząc i gapiąc się na niego, zupełnie jakby już za chwilę miał się obudzić. Czy tak faktycznie się stanie, miało się dopiero okazać.



Sebastian
Oddychanie to naturalny proces, a jednak ja miałem wrażenie, jakby wcale tak nie było. Za każdym razem, kiedy próbowałem wziąć głębszy oddech, całą klatkę piersiową przeszywał tak wielki ból, że momentalnie odechciewało mi się wszystkiego. Czułem czyjeś dłonie zaciskające się na mojej ręce, gdy próbowałem otworzyć oczy.
Było ciemno, jedynie snop światła z korytarza rozjaśniał trochę pomieszczenie. Ktoś zaszlochał cicho i przytulił moją rękę do swoje twarzy, mocząc ją łzami. Obróciłem głowę w bok i napotkałem szklisty wzrok Robina, obserwującego uważnie każdy mój ruch.
– Robin?
– Obudziłeś się – wyszeptał, uśmiechając się lekko. – Nareszcie!
– Długo byłem nieprzytomny?
– Około dziesięciu godzin, ale to i tak… Jak się czujesz?
Zmarszczyłem brwi. Urywki ostatnich wydarzeń, jakie zapamiętałem, przeleciały mi przed oczami. Westchnąłem ostrożnie, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów.
– Boli mnie w klatce, ale poza tym nie jest najgorzej.
– Zawołam lekarza.
– Robin…
– Poczekaj chwilę.
Wrócił dość z szybko z lekarzem, który zbadał mnie i stwierdził, że jeszcze ze dwa dni zatrzymają mnie na obserwacji. Robin w tym czasie trochę się uspokoił.
– Co się stało z tamtym facetem? – zapytałem.
– Policja go zgarnęła. Obserwowali go od dłuższego czasu. Stali pod drzwiami, dopóki nie zaczął do ciebie strzelać. Czekali aż mu powiem, gdzie mój ojciec ukrył te wszystkie narkotyki, ale ja naprawdę nie wiedziałem. Na komisariacie grozili mi i tobie, ale nie dałem im się zastraszyć.
– Nie przejmuj się tym. Już po wszystkim. To najważniejsze.
– Bałem się, że nas zabije.
Ja też się bałem, ale nie powiedziałem mu tego. Przymknąłem oczy, czując ogarniające mnie zmęczenie.
– Seba… – Rozchyliłem powieki i spojrzałem na niego wyczekująco. Zagryzał dolną wargę, zupełnie jakby nie był pewny tego, co chce mi powiedzieć. W końcu wziął głębszy oddech i kontynuował. – Muszę ci coś powiedzieć. Ja… Ja wiem, że umowa była inna i… I naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło, ale… Tak się stało i chcę, żebyś wiedział, że… Że ja… – głos mu się załamał, więc przerwał na chwilę, przełykając ciężko ślinę. Potem spojrzał mi w oczy i dokończył stanowczo. – Kocham cię.
Moje serce stanęło na moment, a potem zaczęło bić co najmniej dwa razy szybciej niż wcześniej. Przyjemne ciepło wypełniło moje ciało aż po czubki palców, odebrało mi głos. Patrzyłem tylko na niego, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście, nie rozumiejąc, jak doszedł do takich wniosków. Początkowo nawet nie chciałem mu wierzyć, bałem się mieć nadzieję, ale w jego oczach widziałem prawdziwe uczucie, które mi zadeklarował i już nie potrafiłem mieć wątpliwości.
Już dawno nie byłem taki szczęśliwy, ale musiałem go zapytać o jeszcze jedną rzecz.
– A co z Brownem?
Obawiałem się jego odpowiedzi, ale chciałem, żeby mi to wyjaśnił.
– On ostatnio – zaczął niepewnie – dziwnie się zachowywał. Zaczął mnie dotykać, wypytywać o dziwne rzeczy i robić głupie aluzje… Zupełnie nie potrafił przełknąć, że jestem z tobą. Niby wszystko było w porządku, ale zaczął się wręcz do mnie zalecać. Kiedy mnie pocałował, powinienem się cieszyć, ale cały czas czułem, jakby on sobie ze mnie kpił. Poszedłem do niego dzisiaj i on chciał, żebym się z nim przespał. Nie mogłem w to uwierzyć. Twierdził, że skoro go kocham, to moje ciało mu się należy i wygadywał takie głupoty, że zrozumiałem… Zrozumiałem jaki byłem głupi. Od początku miałeś co do niego rację. To zwykły, rozwydrzony bachor. Sam nie jestem idealny, ale wydaje mi się, że nie jestem aż taki bezmyślny jak on. Po prostu w jednej chwili zdałem sobie sprawę, że wymyśliłem sobie tę miłość. Nie znałem wcześniej żadnego innego geja. Nie jestem zbyt otwarty w kontaktach towarzyskich, więc wybrałem sobie osobę, w której mógłbym się zakochać i… Przepraszam. Nie bądź na mnie zły. Wiem, że umowa była inna i naprawdę nie chcę cię stawiać w niezręcznej sytuacji, ale chciałem, żebyś wiedział, bo…
Zanim skończył, przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem mocno. Od razu umilkł, przez chwilę nic nie robiąc, a potem objął mnie za szyję i oddał pocałunek. Po jego wyznaniu miałem nawet wrażenie jakby ból w klatce znacznie zelżał.
Oderwałem się od jego ust, by cmoknąć go jeszcze raz, a potem objąłem go mocno tak, żeby się do  mnie przytulił.
– Seba? – spytał niepewnie.
Napawałem się świadomością, że zaraz uszczęśliwię go tak, jak on przed chwilą mnie. Że teraz już żadne z nas nie musi się oszukiwać, że to tylko niezobowiązujący seks, a nie coś poważnego.
– Seba, nie jesteś zły? – zapytał.
Uśmiechnąłem się lekko.
– Kocham cię – przyznałem. – Niech mnie cholera, ale kocham cię. Miałbym być zły o to, że odwzajemniasz moje uczucia?
Zamarł wyraźnie, przez chwilę zapewne zbyt zaskoczony, żeby zareagować. A potem objął mnie jeszcze mocniej i pocałował lekko w usta, wplatając palce w moje włosy.
Nie mam pojęcia, ile czasu go całowałem ze świadomością, że teraz naprawdę jest mój i tylko mój i że z nikim nie będę musiał się nim dzielić. Brown już nie stanowił dla mnie żadnego zagrożenia, więc i jego wartość się zmniejszyła i był teraz dla mnie jedynie irytującym dzieciakiem, którego za niecałe dwa miesiące nigdy więcej już nie zobaczę.
Nie rozmawialiśmy już więcej tego wieczoru, nie chcąc burzyć intymnej atmosfery, która powstała po naszych wyznaniach. Wszystkie najważniejsze rzeczy zostały już powiedziane i nie było sensu niczego dodawać.
Kiedy zasypiałem, wciąż czułem jego dłonie zaciśnięte na mojej i spokojny oddech, który ukołysał mnie do snu.
Mimo przeżyć ostatnich dni byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Szczęście…
Uczucie, jakiego nigdy nie spodziewałem się w pełni zaznać.

13 komentarzy:

  1. Wow. Ta sprawa z policją nieźle mną wstrząsnęła. Jak to jest możliwe, że tak po prostu wsadzili Robina do radiowozu i zawieźli na komendę? To naprawdę niepokojące. Potraktowano go jak przestępcę a nie ofiarę. Zastanawiam się, czy ci policjanci, którzy tak po prostu czekali aż Robin powie gdzie są te przeklęte narkotyki i pozwolili temu świrowi postrzelić Sebastiana zostaną ukarani za swoje zachowanie. Chryste, jak pomyślę, że coś takiego mogło się wydarzyć na prawdę, to słabo mi się robi. Jak człowiek może się czuć bezpieczny, jeśli organy ścigania nie reagują? Naprawdę, aż mi się marzy, żeby Sebastian wniósł przeciw tym gnidom oskarżenie.
    Drugie wow. Robin wyznał Sebastianowi swoje uczucia a ten odpowiedział tym samym. Cieszę się, że te wyznania nie padły, gdy byli w niebezpieczeństwie. To było by zbyt słodkie i kiczowate.
    Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale! Czytając ten odcinek straaasznie się bałam, ale koniec... ♥ :D Nie mogę się doczekać następnego odcinka i mam nadzieję, że będzie druga seria :D Alexa

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku!!! Piękne zakończenie, naprawdę :)
    Tylko razi mnie jeden błąd, a mianowicie:
    "Przekażę pielęgniarką".
    Powinno być "pielęgniarkom".
    Wybacz mi xd
    Poza tym odcinek świetny i pełen emocji!

    OdpowiedzUsuń
  4. No super genialna notka!
    Czekałam na nią cały tydzień a teraz znów będe musiała czekać cały tydzień na nową notkę.
    Buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie, aż sie poryczałam ze szczęścia na końcówce <3.<3 ja chce jeszcze! *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. KOCHAM TO, CHCE JESZCZE *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, naprawdę burza emocji i to skrajnych, bardzo ładnie połączonych w całość..
    Czekam na next:D

    OdpowiedzUsuń
  8. O Boże... *-* Jakie to... Och, no fajne. xD Nie potrafię określić swych uczuć po tym, kiedy przeczytałem to, jak wyznawali sobie miłość. Ale można to też nazwać takim "szczęściem". Świetny odcinek. I czekam na kolejny. ;)

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny odcinek. Naprawdę, mój zasób słów jest zbyt mały, by móc określić wspaniałość tego rozdziału.
    Troszeczkę przeraził mnie fakt, że ci policjanci naprawdę tylko stali i nic nie robili...
    Ale i tak czuję szczęście.
    Oczywiście podejrzewam, że to cisza przed burzą, nie skończyłabyś tego w taki sposób.
    Mam dziwne wrażenie, że Phil pojawi się jeszcze i to na pewno nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Boję się tego, co możesz wymyślić.
    Czekam z niecierpliwością.
    Guren vel Murasaki~

    OdpowiedzUsuń
  10. Czemu nie wstawiłeś Bliźniaków ??????

    OdpowiedzUsuń
  11. a jednak policja to skończeni kretyni... Doprowadzić niewinnego człowieka do takiego stanu tylko dla informacji... Cieszy mnie że Sebastian i Robin wkońcu wyznali sobie miłość *.* to było takie magiczne... Niby w kiepskich okolicznościach ale takie prawdziwe i ujmujące :) takie w pewnym sensie napełniające szczęściem :) świetny odcinek kochana :* Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. C.U.D.O. Nie da się inaczej określić tego rozdziału. Po prostu jest wspaniały. Bardzo lubię fragmenty z perspektywy Sebastiana. Są takie... urocze. Zwłaszcza odkąd zaczął coś czuć do Robina. Dobrze, że wyznali sobie swoje uczucia. Obłąkańca zamknęli, Phil się na pewno odczepi, a nawet jeśli nie, to Robin i tak już z nim gadał nie będzie, i teraz wszystko będzie dobrze. SUPER! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Od godziny klikam odświeżenie strony xD ja chce już granice <3.<3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)