sobota, 9 listopada 2013

9.Twarzą w twarz



Gdy człowiek organizuje imprezę, zawsze gdzieś tam w jego podświadomości czai się strach, że nic z tego nie będzie, że nikt nie przyjdzie albo że impreza zamieni się w coś gorszego niż stypa. Czasami jest to strach tak wielki, że właściwie odbiera ochotę na organizowanie czegokolwiek i odpuszcza do momentu, kiedy po raz kolejny myśli się o zorganizowaniu czegoś.
 Bill do takich osób nie należał. Zawsze wiedział, czego chce, a gdy już był pewien swych pragnień, był gotów zrobić dosłownie wszystko, żeby to zdobyć. Przy takim „wszystkim” zorganizowanie imprezy było dosłownie niczym. Miał sporo oszczędności i poświęcił znaczną część tych pieniędzy na zabezpieczenie domu Gustava przed ewentualnymi wandalami. Zapłacił za alkohol i przygotował przekąski, udekorował salon i nagrał kilka płyt z naprawdę dobrą muzykę. Bez problemu zebrał ekipę, która od zdecydowała się przyjść na jego imprezę i nikt nie śmiał się z tego wymigać.
Nawet Tom.
Było nawet lepiej niż się spodziewał. Ludzie już się powoli schodzili i pili, towarzystwo się rozluźniało i gawędziło spokojnie przy akompaniamencie muzyki. Gustav na początku trochę się obawiał o rzeczy, które dość łatwo skasować, ale wszystko, co się dało, wynieśli do schowka, który zamknęli na klucz, więc nikt nie miał do niego dostępu.
Powiedzenie, że zaplanował wszystko, byłoby jednak lekką przesadą. Tak naprawdę nie miał zielonego pojęcia, jak podejść Toma i go sprowokować. Oczywiście, wiedział, że jakoś to zrobi. Ubrał nawet specjalnie koszulę, którą zapinało się na guziki, w razie gdyby doszło do czegoś więcej niż pocałunku. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że osiągnie swój cel, musiał tylko wykombinować coś, co pomoże mu go osiągnąć.
Tom siedział między dwiema ładnymi dziewczynami z klasy i zabawiał je. Czarny stał przy ścianie w salonie i z lekkim uśmiechem na twarzy obserwował, jak Dredziarz bajeruje dwie dziewczyny jednocześnie. Gdyby chciał je przelecieć na środku tego salonu, żadna nie miałaby nic przeciwko, widział to gołym okiem. Nie był zazdrosny, po prostu obserwował Toma jak naukowiec obserwuje jakąś bakterię pod mikroskopem.
Zwyczajnie było na co patrzeć.
– Wszystko gra? – spytał Gustav, podchodząc do niego i podając mu drinka. Bill wziął go bez oporu i upił porządnego łyka.
– Tak – oparł, uśmiechając się lekko. – Podoba ci się?
– Jest w porządku, tylko zaprosiłeś mało dziewczyn – zażartował Gustav.
– Nie wiedziałem, że z ciebie taki Casanova.
– No, do Toma mi daleko – blondyn spojrzał wymownie na Dredziarza – ale nie pogardzę jakąś fajną laską.
Ciekawe, co by powiedział, gdybym stwierdził, że ja nie pogardziłbym grubą i długą, twardą laską, zastanawiał się Bill w myślach. Na samą myśl, że zadaje koledze takie pytanie, zaśmiał się cicho. Gustav spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– Nic, nic – powiedział Czarny od razu. – Przypomniało mi się coś. Hej, ludzie! – krzyknął do wszystkich. – Kto jest na tyle wstawiony, żeby potańczyć?
Dziewczyny zachichotały i wstały ochoczo. Te dwie, które siedziały przy Dredziarzu, ani myślały od niego odejść, ale inni byli jak najbardziej chętni. Hagen zgłośnił muzykę i dołączył się do grona kiwających się już osób. Były to prawie same dziewczyny, więc nie mógł przepuścić takiej okazji.
 Bill uniósł szklankę z alkoholem w stronę Toma w geście toastu. Nie zdawał sobie sprawy, jak ponętnie wyglądał z tym lekko zawianym uśmiechem i płonącymi oczami. Dredziarzowi z wrażenia aż zrobiło się ciasno w spodniach i mimowolnie oblizał usta. Szybko upił łyk ze swojej szklanki. Wciąż nie rozumiał, dlaczego Bill zorganizował tę imprezę. Był przekonany, że miała służyć jakiemuś konkretnemu celowi, jeszcze jednak go nie odkrył.
– Tom, może zatańczymy? – zapytała jedna z siedzących obok niego dziewczyn.
Chłopak spojrzał na nią z lekkim uśmiechem i pokręcił głową.
– Nie, dopóki Czarny tam jest, wolałbym się tam nie zbliżać. Niezbyt za sobą przepadamy.
– Kto się czubi ten się lubi – stwierdziła druga. Tom tylko wzruszył ramionami, nie mając zamiaru komentować tej wypowiedzi. Nie zamierzał dzielić się swoimi uczuciami do Billa z kimkolwiek, więc nie sądził, żeby głupia dyskusja miała jakikolwiek cel. Z zaciekawieniem patrzył na nieśmiały poryw Gustava, do którego wyraźnie zachęcał go Bill. Bill, który nie widział jak na Gustava patrzy tańcząca obok niego dziewczyna. To aż śmieszne jak oczywiste wydają się niektóre rzeczy, których nie widzimy, kiedy jesteśmy uczestnikami zdarzeń, a które zdają się jasne w chwili , gdy przestajemy się w nie angażować uczuciowo.
Był ze sobą szczery i wiedział, że kiedy chodzi o Czarnego, nie jest w stanie się wyłączyć. Coś w tym chłopaku sprawiało, że nie mógł przestać o nim myśleć. Każde jedno zdanie odtwarzał w myślach setki razy, przypominał sobie jego gesty. Skupiał się na mimice twarzy, tym, jak zagryza wargi, kiedy nie jest czegoś pewny albo jak odgarnia z gracją włosy za każdym razem, gdy jest z siebie bardzo zadowolony. Obserwował go mimowolnie i wyłapywał rzeczy, których nie wiedział o najbliższych sobie osobach. Nie miał pojęcia, co w niektórych sytuacjach robi na przykład jego matka – czy wzdycha, czy zagryza wargę czy może przewraca oczami. A o Billu po prostu wiedział, nawet jeśli nie był w stanie powiedzieć, co w danej chwili Czarny powie. Mimo pewnych oczywistych zachowań, czarnowłosy jawił mu się jako niezwykłe intrygująca niewiadoma.
Jeszcze nigdy w swoim życiu tak bardzo nie pragnął znaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania.
Wstał ze swojego miejsca i przeciągnął się.
– Dobra, dziewczyny, zmieniłem zdanie.
Obie uśmiechnęły się do niego szeroko i ochoczo podążyły za nim do miejsca, gdzie bawili się pozostali. Bill obracał dwie laski na raz, co dla Toma wyglądało dość komicznie. W końcu wiedział o preferencjach seksualnych czarnowłosego i czuł, że Bill lepiej wyglądałby u boku chłopaka.
Hagen uśmiechnął się do niego ironicznie, widząc lgnące do jego ciała dziewczyny. Tom zrobił niby bezradną minę, a potem z szerokim uśmiechem na ustach przysunął obie do siebie i po prostu się bawił.
Jego wzrok bez przerwy błądził po sylwetce Billa, a każdy jego ruch jawił mu się jako najbardziej podniecająca rzecz na świecie. Czuł, że zwariował.
Jedna z dziewczyn przysunęła się do niego bliżej i pocałowała go w policzek. Nie zaprotestował, ale też nie odwzajemnił się jej tym samym. Za bardzo skupił się na Billu, żeby w ogóle zwrócić na to uwagę.
Nie miał pojęcia, ile tak tańczył, zanim wreszcie się zmęczył i wrócił na kanapę, żeby się napić. Bill gdzieś zniknął razem z Gustavem, a Hagen szukał jakiejś dobrej piosenki. Towarzystwo już niezło się upiło. Tom czuł wypieki na policzkach, w pomieszczeniu było naprawdę gorąco. W kącie całowała się jakaś para, kilka osób wciąż tańczyło.
Nagle jak spod ziemi wyłonił się obok niego Gustav.
– Tom, chodź na chwilę – powiedział, ciągnąc go do góry.
– Coś się stało? – zdziwił się Dredziarz.
– Hej, nie zabieraj go nam!
– Właśnie, nie zabieraj!
– Dajcie spokój, siedzicie z nim przez cały czas – burknął Gustav. – Zaraz wam go oddam.
– Co jest, Gustav?
– Chodzi o Billa – powiedział blondyn, patrząc na niego wyczekująco.
– O Billa? – zdziwił się chłopak, ale zanim zdążył o tym pomyśleć, jego ciało już zareagowało. Szklankę odstawił na stół, wyplątał się z uścisku dziewczyn i wstał. – Co się stało?
– Mówiłam…
– Chodź, nie chcę krzyczeć.
Zaciekawiony, ale też zaniepokojony, poszedł za kolegą.
– To o co chodzi? – spytał, idąc za Gustavem, ale ten nie odpowiedział. Zaprowadził go po schodach na górę. – Gustav… O co chodzi?
– Mnie się nie pytaj, to nie ja – stwierdził blondyn. – Sam zobacz.
Tom wszedł do pokoju i niemal od razu do niego dotarło, że to musi być azyl Gustava. Na ścianach wisiało sporo plakatów, a biurko zawalone było książkami. Obok komputera leżały pałeczki do perkusji. Drzwi zamknęły się za nim cicho, ale nie zwrócił na nie większej uwagi.
Bill stał oparty o parapet okna. Kiedy go zobaczył, zaczął się śmiać.
– Czeeeść!
– Jesteś pijany – powiedział od razu Tom.
Bill jeszcze bardziej zaczął się śmiać.
– Rety, czemu się tak napiłeś? – spytał Tom z irytacją.
– Nie jestem pijany – odparł Czarny z rozbawieniem.
– Jasne – Dredziarz wywrócił oczami – akurat ci uwierzę.
– Mogę to udowodnić – rzekł czarnowłosy, wciąż uśmiechając się lekko. – Zobacz.
Bill podszedł do niego, nachylił się tak, że ich nosy prawie się stykały i chuchnął.
Tom aż zamrugał ze zdziwienia, bo faktycznie, nie wyczuł żadnego alkoholu. Czuł słabą woń mięty i chipsy.
– Ale przecież…
 Jego oczy rozszerzyły się, kiedy wargi Billa nakryły jego własne. Ciało stanęło w ogniu, a mózg pracował na najwyższych obrotach. Przecież Bill nie był pijany! A skoro nie był pijany, to…
Mimowolnie zamruczał, gdy język Czarnego rozdzielił jego wargi i wdarł się do środka, trącając jego język. Ręce Billa oplotły jego szyję, przyciągając głowę bliżej. Tom mimowolnie oddał pocałunek i objął chłopaka w pasie, przysuwają go bliżej siebie. Jeszcze nigdy pocałunek nie był taki… dobry.
Z lekkim zaskoczeniem całował te ciepłe, miękkie wargi. Nie mógł zrozumieć, jak do tego doszło, że stoi w tym pokoju i całuje się z Billem. Z Billem! Billem Kaulitzem! Przecież to niemożliwe, to…
Czarny odsunął się lekko, żeby zaczerpnąć powietrza.
– Żeby nie było – powiedział cicho. – Wciąż cię nie znoszę, ale…
– Och, zamknij się – mruknął Tom. – Wiecznie nadajesz jak katarynka, zwyczajnie zaczynam mieć tego dość.
– Dopiero teraz?
– Hm… Sam znalazłeś sposób, żeby zatkać ci usta.
– He?
Tym razem to Tom nachylił się i go pocałował. W końcu skoro Bill go tutaj zwabił, to właśnie tego chciał. Co ciekawsze, Tom nie miał nic przeciwko.
Jedna jego dłoń przesunęła się na biodro chłopaka i zacisnęła tam. Nie wiedział, jak daleko wolno mu się posunąć. Nie zamierzał dostać po łapach albo po ryju, bo dotknie coś, czego nie powinien.
– Nie jestem zakonnicą – mruknął Bill, wsuwając mu dłoń pod koszulkę. – A w szkole cię zmiażdżę.
– Mhm…
Tom pchnął go do tyłu tak, że wylądowali na łóżku. Teraz czuł się o wiele lepiej, przyciskając go swoim ciałem do materaca. Wepchnął mu kolano między nogi i ponownie nachylił się do jego ust. Bill trzymał go mocno za kark, żeby nie mógł się odsunąć, jednocześnie podciągając mu koszulkę aż do piersi. Mało wprawna dłoń próbowała rozpiąć mu pasek od spodni i mimo że marnie jej to szło, Tom nie zamierzał jej pomagać.
Przycisnął swoje biodra do Billa i otarł się o niego. Ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że jest właściwie na skraju orgazmu, co już dawno mu się nie zdarzyło bez jakiejkolwiek pomocy.
Bill zrezygnował z odpinania mu paska i wciąż go całując, wsunął mu dłoń pod spodnie i majtki, drapiąc paznokciami jego pośladki.
– Au! Zostanie mi ślad! – warknął Tom. Co jak co, ale tyłek miał naprawdę łany i nie chciał na nim żadnych śladów.
– Ma zostać – stwierdził Bill, a potem dodał wspaniałomyślnie. – Możesz mi zostawić jakiś swój.
Tom prychnął, a potem przyssał się do jego szyi i zabrał za robienie porządnej malinki. Nie sądził, że jest w stanie utrzymywać długo ciało w stanie takiego podniecenia, ale tego wieczoru zorientował się, że owszem, jest. Całe wieki leżał mocno przyciśnięty i pochylony nad Billem i całował się z nim, co jakiś czas ocierając się kroczem o jego biodro i drażniąc ręką penisa Billa przez spodnie. Nie rozbierali się i nie zamierzali posunąć dalej, po prostu tam leżeli i całowali, nie mogąc zrozumieć, dlaczego to jest takie dobre. Takie… właściwe.
Bill nie był jak dziewczyna. Pomijając już oczywisty fakt, że Tom ściskał w ręce jego penisa, wiedział, że może dotknąć go gdzie tylko chce. Bill jasno dał mu do zrozumienia, że mu to nie przeszkadza i w zamian oczekuje tego samego. Z dziewczyną nie mógłby sobie na to pozwolić, bo ciągle musiał by pamiętać o to, że tylko pewne rejony ciała są dla niego dozwolone.
Z Billem nie musiał się hamować.
Pieścili się nieśpiesznie tak długo, że w pewnym momencie najzwyczajniej w świecie przestali się całować i jedynie dotykali, przymykając oczy. Było im tak dobrze, że nawet nie zorientowali się, kiedy zasnęli.

…Samochód mknął szosą. Podniesione głosy ludzi siedzących z przodu nie były w stanie zagłuszyć płaczu dzieci, które leżały z tyłu.
Tom płakał i płakał i nie wiedział właściwie, czemu płacze. Czuł tylko ogromny strach. Widział w oknie mijane lampy, których światło oświetlało wnętrze samochodu. Miał głowę obróconą w bok i płakał tak samo jak inne dziecko, leżące tuż obok niego.
Słyszał jakieś głosy, ktoś próbował ich uspokoić, ale on nie zwracał na to uwagi. Tak bardzo się bał, czuł, że zaraz stanie się coś złego. On to WIEDZIAŁ. Skoro te osoby ich uspokajały, dlaczego tego nie czują? Dlaczego nie próbują im pomóc? Przecież wyraźnie im sygnalizował, że coś jest nie tak!
Spróbował mentalnie uspokoić drugiego chłopca – z jakiegoś powodu był pewny, że to dziecko jest na pewno płci męskiej – ale ten tylko jeszcze mocniej się rozpłakał, młócąc rączkami w powietrzu. Coś było na rzeczy.
– Ciii… spokojnie, ciii…
Samochód zwolnił. Jechał jeszcze chwilę, a potem zupełnie się zatrzymał. Tom zacisnął palce na piąstce drugiego dziecka. Miał wrażenie, że wcześniej go to uspokajało, ale teraz nie potrafił pozbyć się złych przeczuć.
Poczuł nagły chłód, a potem rączka drugiego dziecka została wyrwana z jego dłoni. Zaszlochał po raz kolejny, nie rozumiejąc, co się dzieje. Potem usłyszał jedynie oddalający się płacz chłopca. Umilkł, nasłuchując. Był zaniepokojony.
Czuł, jakby ktoś wyrwał mu serce…

– Tom? Tom! Obudź się!
Ktoś szarpał delikatnie jego ramieniem. Tom otworzył oczy, ale nic nie zobaczył. Wszędzie było zupełnie ciemno.
– W porządku?
W pierwszej chwili znieruchomiał, zdając sobie sprawę, że to Bill jego do niego przytulony. Potem zorientował się, że ma na policzkach łzy i zapewne płakał przez sen.
Otarł je pospiesznie.
– T–tak, tak. Wszystko gra.
– Śnił ci się koszmar? – spytał Czarny niepewnie.
Tom westchnął ciężko.
– Ta, można tak powiedzieć. Ale już w porządku.
Bill przesunął się lekko i wtulił w niego mocniej.
– Też mam często koszmary – wyznał chłopak sennie – i nic z nich nie rozumiem.
– Taa, ja też. Możemy tutaj w ogóle spać?
– Mhm, Gustav na pewno się nie obrazi.
– Myślisz?
– Wiem to.
Tom westchnął tylko. Był naprawdę śpiący. Obecność Billa go uspokajała. Nie chcąc się zastanawiać nad tym, co się właściwie między nimi wydarzyło, zamknął oczy i postanowił się przespać.
Rano, gdy już się ochłonie, zupełnie inaczej się myśli niż od razu.
I rzeczywiście. Gdy zorientował się, kto śpi obok niego, omal nie dostał zawału. W nocy jakoś niezbyt mu to przeszkadzało, bo był trochę podpity i właściwie kojarzyło mu się to z dobrą zabawą. Przygodą. Teraz jednak czuł tylko serce dudniąc mu w piersi tak mocno, że aż dziw, że Czarny się jeszcze nie obudził.
Nie wiedząc, co o tym całym wieczorze myśleć, szybko ewakuował się z pokoju, a potem po cichu wyszedł z domu. W sumie nie raz myślał o poderwaniu tego czupiradła, ale chodziło mu raczej o dobrą zabawę i utarcie Billowi nosa. Lubił go obserwować, ale żeby od razu.
Cóż. Bill na pewno mu łatwo nie odpuści, więc musi coś szybko wymyślić, żeby jakoś się z tego wyplątać i wyjść z twarzą.
Ostatnio zdecydowanie za często wychodzi na idiotę, kiedy stają ze sobą twarzą w twarz, a to przecież jest absolutnie niedopuszczalne.
Z takim przekonaniem ruszył żwawo w kierunku domu. Miał nadzieje, że doczłapie się tam, zanim jego matka się zorientuje, że urwał się na całą noc bez jej wiedzy. Zamieniała się w prawdziwą sukę, kiedy ją wkurzył, a wolał nie słyszeć jej krzyków od samego rana.

Bill wcale nie był zawiedziony tym, że obudził się sam. Właściwie, wydawało mu się, że to nawet lepiej. Będzie miał trochę czasu, żeby poskładać swoje myśli o kupy i jakoś wykombinować, co ma zrobić dalej. Tom pewnie teraz nie wie, co powinien zrobić, więc lepiej zostawi go samemu sobie, żeby miał czas to przemyśleć. To, że coś ciągnęło ich do siebie nie oznaczało, że poprawnie to zinterpretowali.
– Jak poszło?
W drzwiach stał Gustav, patrząc się na niego z wyraźną ciekawością. Bill zaśmiał się.
– Okaże się w szkole, ale wydaje mi się, że… Chyba dobrze.
– Całowaliście się?
– Ta–je–mni–ca…
– Bill, no! Przyprowadziłem ci go tutaj, chcę wiedzieć.
– Tak!
– Co tak?
– No, tak. To odpowiedź na twoje pytanie.
Gustav zaśmiał się.
– Tom mnie zabije, jak się zorientuje, że to przecież ja go tutaj przyprowadziłem.
– Pff! Jeszcze nieraz co za to podziękuje, zobaczysz.
– Jak było?
Bill uniósł jedną brew.
– Nie za ciekawski jesteś? – Gustav wzruszył ramionami. Bill szybko dodał, nie mogąc już dłużej się powstrzymywać. – Było naprawdę zajebiście! Wiesz, na początku myślałem, że nic z tego nie będzie, a ten pacan wyskoczy z czymś dziwnym i zapragnę go udusić poduszką. Ale tak nie było. No, może przez chwilę, jak się ode mnie odsunął, ale ogółem było naprawdę… wow.
– Dobrze wiedzieć, że ci się podobało – powiedział Gustav z rozbawieniem. – Dobra. Ruszaj dupsko, zjemy śniadanie i musimy brać się za sprzątanie.
Bill jęknął głucho, zakrywając twarz poduszką.
– Nie marudź! – skarcił go blondyn. – Sam powiedziałeś, że pomożesz mi posprzątać po imprezie. Raus z tego łóżka. Gary się same nie umyją.
Eh, pomyślał Bill, gdy już zwlekł się z łóżka i dotarł do kuchni pełnej brudnych naczyń.
– Jak to mówią – mruknął – dwadzieścia sekund szczęścia, cały dzień męki…
Zakasał rękawy i zabrał się do zmywania. Bał się, że jeśli się nie pospieszy, wyjdzie z tej kuchni dopiero w momencie, kiedy osiągnie wiek emerytalny.
Wolał tego uniknąć.

***
Nie, nadal nie odwieszam.

5 komentarzy:

  1. Odcinek zajebisty. Myślałam że chłopcy zdecydują się na coś więcej ale czekam na ciąg dalszy. :) Życzę dużo weny i pomysłów do tego opowiadania. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetny rozdział :D
    Szkoda, że dalej jest zawieszony.
    Pozdrawiam <>3

    OdpowiedzUsuń
  3. tęskniłam <3 dobra impreza nie jest zła zwłaszcza z takim zakończeniem ;) naprawdę dobry, liczę na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, a już myślałam, że POSUNĄ się dalej xD Ale i tak było super ♥
    A ten sen... Pewnie śnią o tym samym, co?

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na głębsze rozwinięcie się znajomości bliźniaków xD najważniejsze jednak jest to że Tom myśli o Bill'u jak o partnerze :D świetny odcinek ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)