Gdy człowiek organizuje
imprezę, zawsze gdzieś tam w jego podświadomości czai się strach, że nic z tego
nie będzie, że nikt nie przyjdzie albo że impreza zamieni się w coś gorszego
niż stypa. Czasami jest to strach tak wielki, że właściwie odbiera ochotę na
organizowanie czegokolwiek i odpuszcza do momentu, kiedy po raz kolejny myśli
się o zorganizowaniu czegoś.
Bill do takich osób nie należał. Zawsze
wiedział, czego chce, a gdy już był pewien swych pragnień, był gotów zrobić
dosłownie wszystko, żeby to zdobyć. Przy takim „wszystkim” zorganizowanie
imprezy było dosłownie niczym. Miał sporo oszczędności i poświęcił znaczną
część tych pieniędzy na zabezpieczenie domu Gustava przed ewentualnymi
wandalami. Zapłacił za alkohol i przygotował przekąski, udekorował salon i
nagrał kilka płyt z naprawdę dobrą muzykę. Bez problemu zebrał ekipę, która od
zdecydowała się przyjść na jego imprezę i nikt nie śmiał się z tego wymigać.
Nawet Tom.
Było nawet lepiej niż
się spodziewał. Ludzie już się powoli schodzili i pili, towarzystwo się
rozluźniało i gawędziło spokojnie przy akompaniamencie muzyki. Gustav na
początku trochę się obawiał o rzeczy, które dość łatwo skasować, ale wszystko,
co się dało, wynieśli do schowka, który zamknęli na klucz, więc nikt nie miał
do niego dostępu.
Powiedzenie, że
zaplanował wszystko, byłoby jednak lekką przesadą. Tak naprawdę nie miał
zielonego pojęcia, jak podejść Toma i go sprowokować. Oczywiście, wiedział, że
jakoś to zrobi. Ubrał nawet specjalnie koszulę, którą zapinało się na guziki, w
razie gdyby doszło do czegoś więcej niż pocałunku. Nie miał najmniejszych
wątpliwości, że osiągnie swój cel, musiał tylko wykombinować coś, co pomoże mu
go osiągnąć.
Tom siedział między
dwiema ładnymi dziewczynami z klasy i zabawiał je. Czarny stał przy ścianie w
salonie i z lekkim uśmiechem na twarzy obserwował, jak Dredziarz bajeruje dwie
dziewczyny jednocześnie. Gdyby chciał je przelecieć na środku tego salonu,
żadna nie miałaby nic przeciwko, widział to gołym okiem. Nie był zazdrosny, po
prostu obserwował Toma jak naukowiec obserwuje jakąś bakterię pod mikroskopem.
Zwyczajnie było na co
patrzeć.
– Wszystko gra? –
spytał Gustav, podchodząc do niego i podając mu drinka. Bill wziął go bez oporu
i upił porządnego łyka.
– Tak – oparł,
uśmiechając się lekko. – Podoba ci się?
– Jest w porządku,
tylko zaprosiłeś mało dziewczyn – zażartował Gustav.
– Nie wiedziałem, że z
ciebie taki Casanova.
– No, do Toma mi
daleko – blondyn spojrzał wymownie na Dredziarza – ale nie pogardzę jakąś fajną
laską.
Ciekawe, co by powiedział,
gdybym stwierdził, że ja nie pogardziłbym grubą i długą, twardą laską,
zastanawiał się Bill w myślach. Na samą myśl, że zadaje koledze takie pytanie,
zaśmiał się cicho. Gustav spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– Nic, nic –
powiedział Czarny od razu. – Przypomniało mi się coś. Hej, ludzie! – krzyknął
do wszystkich. – Kto jest na tyle wstawiony, żeby potańczyć?
Dziewczyny
zachichotały i wstały ochoczo. Te dwie, które siedziały przy Dredziarzu, ani
myślały od niego odejść, ale inni byli jak najbardziej chętni. Hagen zgłośnił
muzykę i dołączył się do grona kiwających się już osób. Były to prawie same
dziewczyny, więc nie mógł przepuścić takiej okazji.
Bill uniósł szklankę z alkoholem w stronę Toma
w geście toastu. Nie zdawał sobie sprawy, jak ponętnie wyglądał z tym lekko
zawianym uśmiechem i płonącymi oczami. Dredziarzowi z wrażenia aż zrobiło się
ciasno w spodniach i mimowolnie oblizał usta. Szybko upił łyk ze swojej
szklanki. Wciąż nie rozumiał, dlaczego Bill zorganizował tę imprezę. Był
przekonany, że miała służyć jakiemuś konkretnemu celowi, jeszcze jednak go nie
odkrył.
– Tom, może
zatańczymy? – zapytała jedna z siedzących obok niego dziewczyn.
Chłopak spojrzał na
nią z lekkim uśmiechem i pokręcił głową.
– Nie, dopóki Czarny
tam jest, wolałbym się tam nie zbliżać. Niezbyt za sobą przepadamy.
– Kto się czubi ten
się lubi – stwierdziła druga. Tom tylko wzruszył ramionami, nie mając zamiaru
komentować tej wypowiedzi. Nie zamierzał dzielić się swoimi uczuciami do Billa
z kimkolwiek, więc nie sądził, żeby głupia dyskusja miała jakikolwiek cel. Z
zaciekawieniem patrzył na nieśmiały poryw Gustava, do którego wyraźnie zachęcał
go Bill. Bill, który nie widział jak na Gustava patrzy tańcząca obok niego
dziewczyna. To aż śmieszne jak oczywiste wydają się niektóre rzeczy, których
nie widzimy, kiedy jesteśmy uczestnikami zdarzeń, a które zdają się jasne w
chwili , gdy przestajemy się w nie angażować uczuciowo.
Był ze sobą szczery i
wiedział, że kiedy chodzi o Czarnego, nie jest w stanie się wyłączyć. Coś w tym
chłopaku sprawiało, że nie mógł przestać o nim myśleć. Każde jedno zdanie
odtwarzał w myślach setki razy, przypominał sobie jego gesty. Skupiał się na
mimice twarzy, tym, jak zagryza wargi, kiedy nie jest czegoś pewny albo jak
odgarnia z gracją włosy za każdym razem, gdy jest z siebie bardzo zadowolony.
Obserwował go mimowolnie i wyłapywał rzeczy, których nie wiedział o
najbliższych sobie osobach. Nie miał pojęcia, co w niektórych sytuacjach robi na
przykład jego matka – czy wzdycha, czy zagryza wargę czy może przewraca oczami.
A o Billu po prostu wiedział, nawet jeśli nie był w stanie powiedzieć, co w
danej chwili Czarny powie. Mimo pewnych oczywistych zachowań, czarnowłosy jawił
mu się jako niezwykłe intrygująca niewiadoma.
Jeszcze nigdy w swoim
życiu tak bardzo nie pragnął znaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania.
Wstał ze swojego
miejsca i przeciągnął się.
– Dobra, dziewczyny,
zmieniłem zdanie.
Obie uśmiechnęły się
do niego szeroko i ochoczo podążyły za nim do miejsca, gdzie bawili się
pozostali. Bill obracał dwie laski na raz, co dla Toma wyglądało dość
komicznie. W końcu wiedział o preferencjach seksualnych czarnowłosego i czuł,
że Bill lepiej wyglądałby u boku chłopaka.
Hagen uśmiechnął się
do niego ironicznie, widząc lgnące do jego ciała dziewczyny. Tom zrobił niby
bezradną minę, a potem z szerokim uśmiechem na ustach przysunął obie do siebie
i po prostu się bawił.
Jego wzrok bez przerwy
błądził po sylwetce Billa, a każdy jego ruch jawił mu się jako najbardziej
podniecająca rzecz na świecie. Czuł, że zwariował.
Jedna z dziewczyn
przysunęła się do niego bliżej i pocałowała go w policzek. Nie zaprotestował,
ale też nie odwzajemnił się jej tym samym. Za bardzo skupił się na Billu, żeby
w ogóle zwrócić na to uwagę.
Nie miał pojęcia, ile
tak tańczył, zanim wreszcie się zmęczył i wrócił na kanapę, żeby się napić.
Bill gdzieś zniknął razem z Gustavem, a Hagen szukał jakiejś dobrej piosenki.
Towarzystwo już niezło się upiło. Tom czuł wypieki na policzkach, w
pomieszczeniu było naprawdę gorąco. W kącie całowała się jakaś para, kilka osób
wciąż tańczyło.
Nagle jak spod ziemi
wyłonił się obok niego Gustav.
– Tom, chodź na chwilę
– powiedział, ciągnąc go do góry.
– Coś się stało? –
zdziwił się Dredziarz.
– Hej, nie zabieraj go
nam!
– Właśnie, nie
zabieraj!
– Dajcie spokój,
siedzicie z nim przez cały czas – burknął Gustav. – Zaraz wam go oddam.
– Co jest, Gustav?
– Chodzi o Billa –
powiedział blondyn, patrząc na niego wyczekująco.
– O Billa? – zdziwił
się chłopak, ale zanim zdążył o tym pomyśleć, jego ciało już zareagowało.
Szklankę odstawił na stół, wyplątał się z uścisku dziewczyn i wstał. – Co się
stało?
– Mówiłam…
– Chodź, nie chcę
krzyczeć.
Zaciekawiony, ale też
zaniepokojony, poszedł za kolegą.
– To o co chodzi? –
spytał, idąc za Gustavem, ale ten nie odpowiedział. Zaprowadził go po schodach
na górę. – Gustav… O co chodzi?
– Mnie się nie pytaj,
to nie ja – stwierdził blondyn. – Sam zobacz.
Tom wszedł do pokoju i
niemal od razu do niego dotarło, że to musi być azyl Gustava. Na ścianach
wisiało sporo plakatów, a biurko zawalone było książkami. Obok komputera leżały
pałeczki do perkusji. Drzwi zamknęły się za nim cicho, ale nie zwrócił na nie
większej uwagi.
Bill stał oparty o
parapet okna. Kiedy go zobaczył, zaczął się śmiać.
– Czeeeść!
– Jesteś pijany –
powiedział od razu Tom.
Bill jeszcze bardziej
zaczął się śmiać.
– Rety, czemu się tak
napiłeś? – spytał Tom z irytacją.
– Nie jestem pijany –
odparł Czarny z rozbawieniem.
– Jasne – Dredziarz
wywrócił oczami – akurat ci uwierzę.
– Mogę to udowodnić –
rzekł czarnowłosy, wciąż uśmiechając się lekko. – Zobacz.
Bill podszedł do
niego, nachylił się tak, że ich nosy prawie się stykały i chuchnął.
Tom aż zamrugał ze
zdziwienia, bo faktycznie, nie wyczuł żadnego alkoholu. Czuł słabą woń mięty i
chipsy.
– Ale przecież…
Jego oczy rozszerzyły się, kiedy wargi Billa
nakryły jego własne. Ciało stanęło w ogniu, a mózg pracował na najwyższych
obrotach. Przecież Bill nie był pijany! A skoro nie był pijany, to…
Mimowolnie zamruczał,
gdy język Czarnego rozdzielił jego wargi i wdarł się do środka, trącając jego
język. Ręce Billa oplotły jego szyję, przyciągając głowę bliżej. Tom mimowolnie
oddał pocałunek i objął chłopaka w pasie, przysuwają go bliżej siebie. Jeszcze
nigdy pocałunek nie był taki… dobry.
Z lekkim zaskoczeniem
całował te ciepłe, miękkie wargi. Nie mógł zrozumieć, jak do tego doszło, że
stoi w tym pokoju i całuje się z Billem. Z Billem! Billem Kaulitzem! Przecież
to niemożliwe, to…
Czarny odsunął się
lekko, żeby zaczerpnąć powietrza.
– Żeby nie było –
powiedział cicho. – Wciąż cię nie znoszę, ale…
– Och, zamknij się –
mruknął Tom. – Wiecznie nadajesz jak katarynka, zwyczajnie zaczynam mieć tego
dość.
– Dopiero teraz?
– Hm… Sam znalazłeś
sposób, żeby zatkać ci usta.
– He?
Tym razem to Tom
nachylił się i go pocałował. W końcu skoro Bill go tutaj zwabił, to właśnie
tego chciał. Co ciekawsze, Tom nie miał nic przeciwko.
Jedna jego dłoń
przesunęła się na biodro chłopaka i zacisnęła tam. Nie wiedział, jak daleko
wolno mu się posunąć. Nie zamierzał dostać po łapach albo po ryju, bo dotknie
coś, czego nie powinien.
– Nie jestem zakonnicą
– mruknął Bill, wsuwając mu dłoń pod koszulkę. – A w szkole cię zmiażdżę.
– Mhm…
Tom pchnął go do tyłu
tak, że wylądowali na łóżku. Teraz czuł się o wiele lepiej, przyciskając go
swoim ciałem do materaca. Wepchnął mu kolano między nogi i ponownie nachylił
się do jego ust. Bill trzymał go mocno za kark, żeby nie mógł się odsunąć,
jednocześnie podciągając mu koszulkę aż do piersi. Mało wprawna dłoń próbowała
rozpiąć mu pasek od spodni i mimo że marnie jej to szło, Tom nie zamierzał jej
pomagać.
Przycisnął swoje
biodra do Billa i otarł się o niego. Ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że jest
właściwie na skraju orgazmu, co już dawno mu się nie zdarzyło bez jakiejkolwiek
pomocy.
Bill zrezygnował z
odpinania mu paska i wciąż go całując, wsunął mu dłoń pod spodnie i majtki,
drapiąc paznokciami jego pośladki.
– Au! Zostanie mi
ślad! – warknął Tom. Co jak co, ale tyłek miał naprawdę łany i nie chciał na
nim żadnych śladów.
– Ma zostać –
stwierdził Bill, a potem dodał wspaniałomyślnie. – Możesz mi zostawić jakiś
swój.
Tom prychnął, a potem
przyssał się do jego szyi i zabrał za robienie porządnej malinki. Nie sądził,
że jest w stanie utrzymywać długo ciało w stanie takiego podniecenia, ale tego
wieczoru zorientował się, że owszem, jest. Całe wieki leżał mocno przyciśnięty
i pochylony nad Billem i całował się z nim, co jakiś czas ocierając się kroczem
o jego biodro i drażniąc ręką penisa Billa przez spodnie. Nie rozbierali się i
nie zamierzali posunąć dalej, po prostu tam leżeli i całowali, nie mogąc
zrozumieć, dlaczego to jest takie dobre. Takie… właściwe.
Bill nie był jak
dziewczyna. Pomijając już oczywisty fakt, że Tom ściskał w ręce jego penisa,
wiedział, że może dotknąć go gdzie tylko chce. Bill jasno dał mu do
zrozumienia, że mu to nie przeszkadza i w zamian oczekuje tego samego. Z
dziewczyną nie mógłby sobie na to pozwolić, bo ciągle musiał by pamiętać o to,
że tylko pewne rejony ciała są dla niego dozwolone.
Z Billem nie musiał
się hamować.
Pieścili się nieśpiesznie
tak długo, że w pewnym momencie najzwyczajniej w świecie przestali się całować
i jedynie dotykali, przymykając oczy. Było im tak dobrze, że nawet nie
zorientowali się, kiedy zasnęli.
…Samochód mknął szosą. Podniesione głosy ludzi siedzących z przodu nie
były w stanie zagłuszyć płaczu dzieci, które leżały z tyłu.
Tom płakał i płakał i nie wiedział właściwie, czemu płacze. Czuł tylko
ogromny strach. Widział w oknie mijane lampy, których światło oświetlało
wnętrze samochodu. Miał głowę obróconą w bok i płakał tak samo jak inne
dziecko, leżące tuż obok niego.
Słyszał jakieś głosy, ktoś próbował ich uspokoić, ale on nie zwracał na
to uwagi. Tak bardzo się bał, czuł, że zaraz stanie się coś złego. On to
WIEDZIAŁ. Skoro te osoby ich uspokajały, dlaczego tego nie czują? Dlaczego nie
próbują im pomóc? Przecież wyraźnie im sygnalizował, że coś jest nie tak!
Spróbował mentalnie uspokoić drugiego chłopca – z jakiegoś powodu był
pewny, że to dziecko jest na pewno płci męskiej – ale ten tylko jeszcze mocniej
się rozpłakał, młócąc rączkami w powietrzu. Coś było na rzeczy.
– Ciii… spokojnie, ciii…
Samochód zwolnił. Jechał jeszcze chwilę, a potem zupełnie się
zatrzymał. Tom zacisnął palce na piąstce drugiego dziecka. Miał wrażenie, że
wcześniej go to uspokajało, ale teraz nie potrafił pozbyć się złych przeczuć.
Poczuł nagły chłód, a potem rączka drugiego dziecka została wyrwana z
jego dłoni. Zaszlochał po raz kolejny, nie rozumiejąc, co się dzieje. Potem
usłyszał jedynie oddalający się płacz chłopca. Umilkł, nasłuchując. Był
zaniepokojony.
Czuł, jakby ktoś wyrwał mu serce…
– Tom? Tom! Obudź się!
Ktoś szarpał
delikatnie jego ramieniem. Tom otworzył oczy, ale nic nie zobaczył. Wszędzie
było zupełnie ciemno.
– W porządku?
W pierwszej chwili
znieruchomiał, zdając sobie sprawę, że to Bill jego do niego przytulony. Potem
zorientował się, że ma na policzkach łzy i zapewne płakał przez sen.
Otarł je pospiesznie.
– T–tak, tak. Wszystko
gra.
– Śnił ci się koszmar?
– spytał Czarny niepewnie.
Tom westchnął ciężko.
– Ta, można tak powiedzieć.
Ale już w porządku.
Bill przesunął się
lekko i wtulił w niego mocniej.
– Też mam często
koszmary – wyznał chłopak sennie – i nic z nich nie rozumiem.
– Taa, ja też. Możemy
tutaj w ogóle spać?
– Mhm, Gustav na pewno
się nie obrazi.
– Myślisz?
– Wiem to.
Tom westchnął tylko.
Był naprawdę śpiący. Obecność Billa go uspokajała. Nie chcąc się zastanawiać
nad tym, co się właściwie między nimi wydarzyło, zamknął oczy i postanowił się
przespać.
Rano, gdy już się
ochłonie, zupełnie inaczej się myśli niż od razu.
I rzeczywiście. Gdy
zorientował się, kto śpi obok niego, omal nie dostał zawału. W nocy jakoś
niezbyt mu to przeszkadzało, bo był trochę podpity i właściwie kojarzyło mu się
to z dobrą zabawą. Przygodą. Teraz jednak czuł tylko serce dudniąc mu w piersi
tak mocno, że aż dziw, że Czarny się jeszcze nie obudził.
Nie wiedząc, co o tym
całym wieczorze myśleć, szybko ewakuował się z pokoju, a potem po cichu wyszedł
z domu. W sumie nie raz myślał o poderwaniu tego czupiradła, ale chodziło mu
raczej o dobrą zabawę i utarcie Billowi nosa. Lubił go obserwować, ale żeby od
razu.
Cóż. Bill na pewno mu
łatwo nie odpuści, więc musi coś szybko wymyślić, żeby jakoś się z tego
wyplątać i wyjść z twarzą.
Ostatnio zdecydowanie
za często wychodzi na idiotę, kiedy stają ze sobą twarzą w twarz, a to przecież
jest absolutnie niedopuszczalne.
Z takim przekonaniem
ruszył żwawo w kierunku domu. Miał nadzieje, że doczłapie się tam, zanim jego
matka się zorientuje, że urwał się na całą noc bez jej wiedzy. Zamieniała się w
prawdziwą sukę, kiedy ją wkurzył, a wolał nie słyszeć jej krzyków od samego
rana.
Bill wcale nie był
zawiedziony tym, że obudził się sam. Właściwie, wydawało mu się, że to nawet
lepiej. Będzie miał trochę czasu, żeby poskładać swoje myśli o kupy i jakoś wykombinować,
co ma zrobić dalej. Tom pewnie teraz nie wie, co powinien zrobić, więc lepiej
zostawi go samemu sobie, żeby miał czas to przemyśleć. To, że coś ciągnęło ich
do siebie nie oznaczało, że poprawnie to zinterpretowali.
– Jak poszło?
W drzwiach stał Gustav,
patrząc się na niego z wyraźną ciekawością. Bill zaśmiał się.
– Okaże się w szkole,
ale wydaje mi się, że… Chyba dobrze.
– Całowaliście się?
– Ta–je–mni–ca…
– Bill, no!
Przyprowadziłem ci go tutaj, chcę wiedzieć.
– Tak!
– Co tak?
– No, tak. To odpowiedź
na twoje pytanie.
Gustav zaśmiał się.
– Tom mnie zabije, jak
się zorientuje, że to przecież ja go tutaj przyprowadziłem.
– Pff! Jeszcze nieraz
co za to podziękuje, zobaczysz.
– Jak było?
Bill uniósł jedną
brew.
– Nie za ciekawski
jesteś? – Gustav wzruszył ramionami. Bill szybko dodał, nie mogąc już dłużej
się powstrzymywać. – Było naprawdę zajebiście! Wiesz, na początku myślałem, że
nic z tego nie będzie, a ten pacan wyskoczy z czymś dziwnym i zapragnę go
udusić poduszką. Ale tak nie było. No, może przez chwilę, jak się ode mnie
odsunął, ale ogółem było naprawdę… wow.
– Dobrze wiedzieć, że
ci się podobało – powiedział Gustav z rozbawieniem. – Dobra. Ruszaj dupsko,
zjemy śniadanie i musimy brać się za sprzątanie.
Bill jęknął głucho,
zakrywając twarz poduszką.
– Nie marudź! –
skarcił go blondyn. – Sam powiedziałeś, że pomożesz mi posprzątać po imprezie.
Raus z tego łóżka. Gary się same nie umyją.
Eh, pomyślał Bill, gdy
już zwlekł się z łóżka i dotarł do kuchni pełnej brudnych naczyń.
– Jak to mówią – mruknął
– dwadzieścia sekund szczęścia, cały dzień męki…
Zakasał rękawy i
zabrał się do zmywania. Bał się, że jeśli się nie pospieszy, wyjdzie z tej
kuchni dopiero w momencie, kiedy osiągnie wiek emerytalny.
Wolał tego uniknąć.
***
Nie, nadal nie odwieszam.
Odcinek zajebisty. Myślałam że chłopcy zdecydują się na coś więcej ale czekam na ciąg dalszy. :) Życzę dużo weny i pomysłów do tego opowiadania. :-)
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że dalej jest zawieszony.
Pozdrawiam <>3
tęskniłam <3 dobra impreza nie jest zła zwłaszcza z takim zakończeniem ;) naprawdę dobry, liczę na więcej :D
OdpowiedzUsuńAch, a już myślałam, że POSUNĄ się dalej xD Ale i tak było super ♥
OdpowiedzUsuńA ten sen... Pewnie śnią o tym samym, co?
czekam na głębsze rozwinięcie się znajomości bliźniaków xD najważniejsze jednak jest to że Tom myśli o Bill'u jak o partnerze :D świetny odcinek ;)
OdpowiedzUsuń