czwartek, 11 października 2012

~~.5.~~


Bill poczuł obezwładniający ból, kiedy uderzył w coś twardego, ale na szczęście nie stracił przytomności. Uzmysłowił sobie, że wpadł do wody. Jej niska temperatura od razu go otrzeźwiła. Instynktownie zaczął płynąć w górę, chcąc nabrać powietrza, którego mu brakowało. Całe szczęście, że oprócz lęku wysokości nie miał jeszcze zaburzenia błędnika. Gdyby nie umiał instynktownie ocenić, w którą stronę powinien płynąć, żeby się wynurzyć... Cóż, nie wyglądałoby to najlepiej.
Gdy mu się wreszcie udało wydostać na powierzchnię, zaczął kasłać i krztusić się. Trochę wody dostało mu się do ust, kiedy do niej wpadał.
Rozejrzał się gorączkowo. Był na dworze. Dostrzegał ciemne chmury i ścianę lasu nieopodal. Znowu był wieczór, dlatego było ciemno.
- Tom?! - krzyknął chłopak zachrypniętym głosem, ale nigdzie nie dostrzegł brata.
- Tom?! Tom!
Bliźniak nie odpowiadał. Bill doszedł do wniosku, że może nie udało mu się wypłynąć. Nabrał powietrza w płuca i zanurkował. Widoczność była praktycznie żadna, tak więc Czarny po omacku szukał swojego brata. Wiedział, że jeśli nie wypłynął, to musi gdzieś tam być, wpadli przecież do tej wody prawie w tym samym miejscu.
Szukał go dłuższą chwilę, po czym wypłynął, żeby nabrać powietrza. Za drugim razem też mu się nie udało, dopiero przy trzeciej próbie trafił na ciało Toma. Złapał go w pasie i zaczął holować do góry. Na powierzchni odetchnął, czując obezwładniające go zmęczenie. Blondyn był nieprzytomny. Potrząsnął nim i klepnął w twarz, starając się jednocześnie utrzymać jego głowę nad wodą.
- Tom, obudź się! - mówił do niego, ale bliźniak nie reagował.
Załamany Bill zaczął płynąć z bratem do brzegu. Nie było to proste. Tom był masywniej zbudowany od niego, a co za tym idzie, cięższy. Żeby z nim dopłynąć do brzegu, musiał się okropnie namęczyć.
Wyciągnął bliźniaka z wody i padł przy nim na kolana. Cały się trząsł z zimna, usta miał fioletowe. Obaj byli trupio bladzi.
- Tom! - szepnął przez dzwoniące zęby.
Drżącymi rękami ściągnął z brata bluzę i koszulkę. Cieszył się, że blondyn nie miał rzeczy na guziki, bo swoimi skostniałymi palcami nie byłby w stanie ich szybko odpiąć.
Robił wszystko automatycznie, po prostu wiedział, że musi jakoś zareagować, inaczej oszaleje. Nie mógł patrzeć na bliźniaka w takim stanie, ale chciał mu pomóc też z czysto egoistycznych pobudek. Bał się, że jeśli Tom umrze w tym dziwnym świecie, to on zostanie tu zupełnie sam, a wtedy kompletnie zwariuje.
Nachylił się nad bratem. Jedną ręką zatkał mu nos i odchylił głowę do tyłu, po czym zaczął wdmuchiwać mu powietrze do płuc. Pięć oddechów życia, trzydzieści uciśnięć klatki piersiowej, a potem dwa oddechy i kolejne uciśnięcia klatki piersiowej...
- No, dalej, Tom! Nie możesz mnie teraz zostawić! - mówił coraz bardziej zrozpaczony.
Powtórzył procedurę jeszcze raz, ale Tom ani drgnął. Bill spróbował ponownie. Kiedy po raz drugi wdmuchiwał mu powietrze do ust, blondyn nagle zaczął kaszleć. Czarny gwałtownie się odsunął i odwrócił go na bok, żeby łatwiej mu było pozbyć się wody. Sprawnie ułożył go w pozycji bocznej ustalonej, obserwując z troską, jak z ust bliźniaka wydostaje się spora ilość wody.
Tom okropnie się męczył, kiedy tak kaszlał. W dodatku cały się trząsł. Bill patrzył na niego z bólem serca i delikatnie głaskał jego mokre warkoczyki.
- Już dobrze, Tom...- szepnął cicho do niego.
- Co... co się stało? - wychrypiał blondyn tak cicho, że młodszy brat ledwo go usłyszał.
- Wpadliśmy do wody i straciłeś przytomność.
- Wyciągnąłeś mnie?- spytał, patrząc bliźniakowi w oczy.
- Tak. Nigdy więcej tak nie rób, Tom! Tak się bałem, że coś ci się stało!
- Dziękuję...
Bill patrzył na brata zdumiony, ale po chwili tylko się uśmiechnął i mocno go przytulił.
- Cały się trzęsiesz - stwierdził Czarny.
- Ty też - odparł Tom.
- Co teraz?
- Nie wiem, chyba musimy znaleźć jakieś schronienie, inaczej zamarzniemy tu na śmierć.
- Żadnego wspinania się do jaskiń, dobra?
- Stoi!
Wstali. Trzęśli się i szczękali zębami, a do tego ledwo utrzymywali się na nogach.
- Idźmy wzdłuż lasu - powiedział Tom.
Szli jakiś kwadrans, kiedy w skale tuż przy ziemi zobaczyli grotę. Z ulgą weszli do środka i schowali się za jakiś głaz, żeby osłonić się przed wiatrem. Nogi się pod nimi ugięły i padli na trawę, która rosła w środku.
- Musimy się ogrzać - szepnął Bill, zamykając oczy.
Był taki zmęczony...
- Ściągnij ciuchy. Wszystkie. Są mokre i bezużyteczne.
Czarny posłusznie wykonał polecenie bliźniaka. Faktycznie, bez przemoczonych ubrać było mu nieco cieplej, choć wciąż okropnie zimno. Tom podszedł do niego na czworakach i położył się obok.
- Ogrzejemy się nawzajem. W filmach zawsze działa - powiedział.
Bill nie miał zamiaru protestować. Tom objął go ramionami i przysunął jak najbliżej siebie. Czarny ułożył głowę na jego ramieniu i wsunął jedną nogę między jego uda. Czuł ciepły oddech brata na czole. Zaczął rękami rozcierać mu ramiona. Wiedział, że Tom jest w gorszej sytuacji.
- Ale lodówa - spróbował zaśmiać się starszy Coger.
- Ta...
Zapadła cisza, którą po chwili przerwał Bill.
- Czuję się jak pedał - poskarżył się.
Blondyn parsknął śmiechem.
- To nie jest zabawne - oburzył się Czarny.
- Daj spokój. W brzuchu u mamy też czułeś się jak pedał?
- To było co innego.
- Jasne.
- Naprawdę.
- Ależ, oczywiście.
- Kpisz sobie ze mnie.
- Nie, skądże?
- Tom! - jęknął Bill.
Blondyn znowu zaczął się śmiać.
- Przykro mi, ale nie mam na ciebie ochoty. Musisz mi to wybaczyć.
- Nie odzywam się więcej do ciebie!
Zapadła cisza przerywana jedynie cichym śmiechem starszego bliźniaka.
Po kilku minutach Tom rzekł.
- Bill?
- Co?
- Jak myślisz... Uda nam się stąd kiedyś wydostać?
- Nie wiem. Prawdopodobnie nie żyjemy, Tom. Mówiłeś, że piorun uderzył zbyt blisko nas, żebyśmy mieli jakiekolwiek szanse na przeżycie. Jeśli tak było naprawdę, to na pewno nie wrócimy do domu. W takim razie gdzie mamy się podziać, jeśli się stąd wydostaniemy? A może to nasza kara za to, że nie potrafiliśmy się dogadać... Sam już nie wiem.
- Jesteśmy tutaj dopiero dwa dni. Niedługo na pewno coś wymyślimy.
- Mam nadzieję. Ja...
- Wiem, Bill. Też nie chcę tu spędzić całej wieczności!
- Nie wspominaj o tym! Zaczynam się zastanawiać, co by się stało, jakbyśmy dali się tu zabić?
- Nawet tak nie mów! Nie możemy się poddawać!
Czarny westchnął.
- Wiem, przepraszam.
- Jak twoje kolano?
- Byłem tak spanikowany jak po ciebie nurkowałem, że zupełnie o nim zapomniałem.
- Boli?
- Trochę pulsuje.
- Bill, to może zabrzmieć dziwnie, ale... Kiedy się wtedy uderzyłeś, ja też poczułem ból. Był bardzo silny. A gdy się odwróciłem, zobaczyłem, że leżysz i próbujesz wstać. No i jak wdrapaliśmy się do tej groty i ty zacząłeś spadać... Też bolało, zupełnie tak samo, jak potem, kiedy wszedłem tam za tobą.
- Chcesz powiedzieć, że jeśli mnie coś zaboli, to ciebie też?
- Nie wiem, ale tak to wyglądało. A ty nie miałeś czegoś takiego?
Czarny zaczął się zastanawiać.
- Jak byłem na dole i otrzepywałem się, a ty leciałeś w dół... Faktycznie, czułem ból. Byłem jednak przekonany, że to moje ciało tak reaguje na te wszystkie bodźce. Nie sądziłem, że to może mieć jakieś powiązanie. Jesteś tego pewien?
- Nie. Uszczypnij mnie.
- Co?
- Uszczypnij mnie. Jeśli się okaże, że ciebie też zabolało, to potwierdzi się moja teza.
- Nie jestem masochistą.
- Ta, jasne.
Bill westchnął teatralnie i z figlarnym uśmiechem uszczypnął brata w pośladek. Ku jego zdumieniu poczuł na swoim, jakby ktoś jego też uszczypnął.
- Au! Nie musiałeś akurat tam! - oburzył się Tom.
- Miałeś rację. Mnie też zabolało.
Czarny uszczypnął się w rękę, a oczy Toma otworzyły się szeroko.
- Ale kicha! - stwierdził starszy bliźniak.
- Zabolał mnie nie ten pośladek, co powinien. Uszczypnąłem cię w lewy, zareagował prawy.
- Ochrzań go! Niech wie, kto tu rządzi.
Bill zmienił temat.
- Jestem głodny.
- Nie musiałeś mi przypominać... Już od dwóch dni nic nie jadłem, a i feralnego dnia w domu też nic, bo szybko poleciałem za tobą.
- Coś powinno się znaleźć, ale to dopiero jutro. Umieram!
- Już umarłeś!
- Ale trupy nie są głodne!
- Mi to mówisz? Widać jesteśmy jakieś głodne trupy czy coś.
Czarny roześmiał się.
- Wcale nie czuję się jak głodny trup! I jest mi strasznie zimno!
Tom również zaczął się śmiać.
- W sumie to masz rację. Ale trochę mi cieplej, jak się przytulasz.
- No, coś w tym jest.
Chłopcy śmiali się na początek cicho, a potem coraz głośniej. Raz jeden wybuchał nieopanowanym śmiechem, a raz drugi.
- Z czego my się śmiejemy? - spytał nagle Bill, na co jego brat jeszcze bardziej się roześmiał.
- Nie wiem! – wyjęczał, próbując się uspokoić, ale to jeszcze tylko pogorszyło sprawę.
- Chyba musimy odreagować.
Tom w odpowiedzi tylko pokiwał poważnie głową, cały czas zanosząc się śmiechem.
Uspokoili się dopiero po jakimś czasie.
- Uch, to było dziwne. Lepiej spróbujmy zasnąć. Czeka nas jeszcze długa droga. Dobranoc, młody - szepnął Tom.
- Dobranoc, Tommy.
Bill zamknął oczy. Zasnął prawie natychmiast.
Było mu w nocy trochę zimno. Gdy się przebudził, był zmęczony i okropnie zziębnięty. Co się dziwić, w końcu spał nago i ciepło dawał mu jedynie brat, a i to nie było zbyt wiele. Był zadowolony, że w ogóle udało mu się zasnąć i trochę odpocząć. Miał nadzieję, że bliźniak również wypoczął. Nie wiedzieli, ile jeszcze będą potrzebowali sił, żeby jakoś dotrwać do końca tej szalonej eskapady. Czarny obawiał się, że będzie ciężarem dla starszego brata. Co tu dużo mówić, czuł się przy nim jak ostatnia ciota. Nigdy nie był dobrym sportowcem, jego kondycja pozostawiała wiele do życzenia. Z ledwością przeżył w tym miejscu dwa dni, miał ciarki na samą myśl o dłuższym pobycie. Co by się stało, gdyby Tom nie znalazł go na stacji? Czy włóczyłby się po tym dziwnym świecie sam? Jeśli tak, to na pewno nie długo. Prędzej czy później coś by go wreszcie dopadło i zabiło albo sam by się wykończył. Skoro raz odważył się popełnić samobójstwo, drugim razem też by się nie zawahał.
Szczerze powiedziawszy, mimo tego, że był już kłębkiem nerwów i bał się tego miejsca, zaczął doceniać to, że jest tu razem z bratem. Wreszcie, po dwóch latach, zaczęli odnajdywać wspólny język. Jak na początek, całkiem nieźle. Szkoda tylko, że musiało się to stać w takich okolicznościach.
Bill pomyślał o mamie. Jeśli umarli, to na pewno była załamana. Stracić dwoje dzieci w jednym dniu, to musi być straszne. Było mu przykro, że ją zasmucił. Chciałby móc jej to jakoś wynagrodzić, ale w obecnej sytuacji był całkowicie bezradny.
Spojrzał na wciąż śpiącego Toma. Trochę nim trzęsło, ale poza tym spał spokojnie. Bill wyciągnął rękę za siebie i chwycił swoją koszulkę. Nie liczył na to, że będzie sucha, ale, o dziwo, była. Zamruczał z zadowolenia, porządnie ją wytrzepał i założył.
Reszta ciuchów również nadawała się już do noszenia. Rzeczy Toma też przeschły. Bill z ulgą wciągnął na siebie garderobą, a potem podszedł do blondyna i złapał go za ramię.
- Tom? Hej, obudź się! - powiedział do niego, szarpiąc go za ramię.
- Co chcesz? - wymruczał bliźniak nieprzytomnie.
- Ubierz się, twoje ciuchy już wyschły. Zaziębisz się na tej ziemi.
Tom na wpół przytomny usiadł i zaczął rozcierać sobie ramiona. Miał gęsią skórkę. Ziewnął szeroko, przetarł oczy i ubrał się, wciąż chyba nie bardzo rozumiejąc, co się wokół niego dzieje.
- Jeść - wymruczał.
- Chodźmy czegoś poszukać.
Wstali i wyszli z groty. Skierowali się w stronę lasu i zaczęli szukać czegoś, co nadawałoby się do jedzenia. Tom cały czas trał oczy, zaspany, potykając się o wszystko, o co tylko dało się potknąć.
- Będziemy wracać do groty? - spytał Bill.
- Chyba nie. Nie wiem. Najpierw znajdźmy coś dobrego, umieram z głodu.
Szli w milczeniu, rozglądając się uważnie w poszukiwaniu czegoś nadającego się do zjedzenia. Głód okropnie im dokuczał, przez co byli rozdrażnieni i źli.
- Mogliśmy o tym wcześniej pomyśleć - westchnął Czarny po jakiejś godzinie bezowocnych poszukiwań.
- Coś tu musi być. No nie wierzę, że ktoś nas w to wkopał i zostawił bez jedzenia. Chociaż jedno małe drzewko owocowe, ale na pewno będzie - warknął Tom w odpowiedzi.
Miał rację. Po długich zmaganiach wreszcie udało im się znaleźć ogromne drzewo, którego owoce wyglądały bardzo apetycznie. Niestety, te, które spadły, zgniły, tak więc musieli się wspiąć na górę i zerwać sobie trochę.
- Wejdę do góry i będę ci je rzucał. Postaraj się złapać jak najwięcej - rzekł Tom i zaczął wdrapywać się na drzewo.
- Bądź ostrożny! - krzyknął za nim bliźniak.
Drzewo miało liczne rozgałęzienia, dzięki czemu chłopak nie miał problemu ze wspinaczką oraz swobodnym przemieszczaniu się z gałęzi na gałąź. Już po chwili piękne, soczyste owoce lądowały w rękach Czarnego i były składane w jednym miejscu. Na sam ich widok Bill czuł, jak ślina napływa mu do ust. Owoce przypominały jabłka, ale były ze trzy razy większe i cięższe oraz krwiście czerwone.
Gdy było ich już naprawdę sporo, Tom zszedł z drzewa i podszedł do brata, otrzepując ręce.
- I co o tym myślisz? - spytał z uśmiechem.
- Wyżerka, mniam - odparł Bill, odwzajemniając gest.
Humor od razu im się poprawił. Rozsiedli się wygodnie na trawie i wręcz rzucili na owoce. Długo jednak się nie pocieszyli, ponieważ usłyszeli grzmot i po chwili zaczęło padać.
- Nie! - jęknął przeciągle Czarny, zakładając kaptur na głowę.
- To jakiś koszmar - westchnął Tom.
- Patrz, następna grota - odezwał się nagle Bill.
Blondyn obejrzał się i spojrzał we wskazanym miejscu. Faktycznie, widać było jakąś jaskinię.
- Świetnie! Wejdźmy tam, schronimy się przed deszczem.
Bracia szybko pozbierali wszystkie zerwane przez siebie owoce i pędem pobiegli do groty. Była identyczna jak poprzednia, z tym że ta znajdowała się pośrodku lasu. Trochę ich dziwiło, skąd się wzięła taka dziwna skała w takim miejscu, ale nie chcieli się nad tym zastanawiać. Niektóre rzeczy trzeba po prostu przyjąć takimi, jakimi są i tyle. Zamartwianie się najmniejszym drobiazgiem do niczego by ich nie doprowadziło.
Ulokowali się w grocie i zaczęli napełniać żołądki.
- Jeśli będzie tak lać, dzisiaj już nigdzie nie pójdziemy. Będziemy musieli odczekać do jutra - rzekł Tom.
- Eh, z jednej strony chciałbym jak najszybciej się stąd wydostać, a z drugiej nie mam ochoty się ruszać.
- Wiem, co masz na myśli. Czuję dokładnie tak samo. Co za baran nas tak urządził?
- Nie mów tak! A jeśli to Bóg? Tylko go zdenerwujesz!
- Jeśli to Bóg, to ma fatalne poczucie humoru. Jak go kiedyś spotkam, to nieźle mu nawtykam!
- Tom! - jęknął Bill.
- Co „Tom”?! To jest denerwujące! Nosi mnie od samego początku tej całej wyprawy! Powoli zaczyna mi brakować cierpliwości! Chcę stąd wyjść i już!
- To chyba nie jest koncert życzeń.
- W dupie to mam. Jak Tom Coger mówi, że coś chce, to znaczy, że będzie to miał.
- Nie denerwuj się tak, bo to i tak nic nam nie da.
- Muszę sobie trochę pogadać, bo inaczej oszaleję! Niech mi potem ktoś powie na religii, że nie wierzę w Boga! Zapytam się go, gdzie był Bóg, jak włóczyliśmy się razem po jakimś zasranym lesie?! Zrobił sobie wolne? Poleciał na wakacje na Marsa?! Może na Jowisza? Albo na Księżyc?
- Uspokój się, Tommy, i jedz. Cholera wie, co jeszcze może nas tu spotkać.
Starszy bliźniak westchnął ciężko i zabrał się za kolejny owoc. Był nieludzko głodny, a to było takie pyszne!
Na początku wszystko było w porządku, jednak z każdym kolejnym owocem Bill czuł, jak coś pali mu wnętrzności. Przyjemne ciepło rozchodziło się po całym jego ciele i otumaniało umysł. Jakby tego było mało, dostał czkawki. Chciał spytać brata, czy czuje to samo, ale ten wyglądał zupełnie normalnie. Nic z tego nie rozumiejąc, zajadał się kolejnymi owocami aż wreszcie się najadł. W głowie przyjemnie mu szumiało i czuł się jakiś taki lekki, wolny.
- Tommy? - przeciągnął Czarny, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Był w wyśmienitym humorze.
- Co?
- Polatamy?
Tom patrzył na brata lekko zdezorientowany. Od kiedy Bill tak dziwnie przeciąga wyrazy? Dlaczego ma szkliste oczy i ten głupi uśmiech na twarzy?
- Co ty bredzisz, stary?
- No, polatamy? Jestem taki lekki, na pewno daleko polecę - zapewnił go skwapliwie.
- Ta, a potem wyrżniesz w ziemię i już nie wstaniesz.
- Nie prawda. Ja... polecę! Pokażę ci-i - czknął głośno.
Tom uniósł jedną brew.
- Rety, stary, urżnąłeś się!
Blondyn zdał sobie sprawę, że jemu też trochę szumi w głowie, ale był do tego przyzwyczajony i nie zwrócił na to uwagi. Dopiero patrząc na Billa, zorientował się, że owoce musiały zawierać alkohol. Nie było go tam zbyt dużo, jednak wystarczająco, żeby Czarny się upił.
- Bill, piłeś kiedyś alkohol? - spytał podejrzliwie.
- Nie! Jestem abstynent!
- Też mi abstynencja - mruknął do siebie cicho Tom.
Czarny zaczął cicho chichotać.
- Tommy, chcę latać-ać!
- Nie!
Czarny zaczął ostro gestykulować i robił przy tym takie miny, że Tom ledwo powstrzymywał uśmiech.
- Ale ja chcę! Jak Bill Coger mówi... Hej, jak to szło-o? Kurde, no... Ja mówi... Znaczy jak mówi... Ee... O, wiem! Jak mówi, że coś chce, to nie będzie tego miał!
Blondyn wybuchnął śmiechem.
- Tommy, czy ty się ze mnie śmiejesz? - spytał Bill bardzo poważnie, chociaż czkawka sprawiła, że jego bliźniak zaczął się śmiać jeszcze bardziej.
Przechylił się do tyłu i upadł plecami na ziemię. Trzymając się za brzuch, zwijał się ze śmiechu. W kącikach oczu miał łzy.
- Tommy, dlaczego się śmiejesz? Powiedz mi, ja też chcę wiedzieć - Bill podszedł do niego na czworakach i zaczął go ciągnąć za rękaw.
- O, rany, Bill! Gdybym wiedział, że po alko jesteś taki boski, już dawno bym cię schlał.
Czarny miał tak komiczną minę, że Tom nie mógł się uspokoić. Udało mu się to dopiero po kilku minutach.
- Może jesteś jeszcze trochę głodny? - spytał starszy bliźniak łagodnym tonem.
- Jabłuszko? Dla Billa?
- Tak, dla Billa.
Blondyn wręczył bratu owoc i patrzył, jak ten się nim zajada. Jego ramiona ciągle trzęsły się od śmiechu.
- To jest pyszne, jak obiad u mamuni - wymruczał z pełnymi ustami Bill.
- Smakuje ci? - spytał Tom.
- Tak, chociaż trochę mi tak dziwnie po tym. Tommy, a jeśli odlecę po tym jak po Pitbullu?
- Chyba Red Bullu.
- Tak, właśnie.
- Nie martw się, złapię cię.
- Naprawdę?! Wow, Tommy, dzięki! Ale ty musisz być silny i sprytny!
- Tak myślisz?
- Masz siłę jak krowa pociągowa-a! Kurde, znowu!
Krowa pociągowa, pomyślał Tom, zaciskając usta, żeby się nie roześmiać. Skąd on wziął takie porównanie?
- Hej, a dlaczego ty nie jesz? Tylko potem nie mów, że nic ci nie zostawiłem! - ostrzegł Bill, wygrażając mu palcem.
- Hej, pogadajmy.
- A o czym?
- O wszystkim. Zadam ci kilka pytań, dobrze? Musisz mi na wszystkie szczerze odpowiedzieć. Jeśli nie skłamiesz, dostaniesz nagrodę.
- Jabłuszko?
-Może być. Zgadzasz się?
Bill kiwnął głową.
- Jak miała na imię dziewczyna, którą pierwszą pocałowałeś?
- Ee... Muszę się zastanowić. Hmm... Ee... Czy to jest podchwytliwe pytanie?
Blondyn nakazał sobie zachować powagę. Zamknął oczy i policzył powoli do dziesięciu.
- Nie, to nie jest podchwytliwe pytanie.
- Wydaje mi się, że... Ee... No... Ten, tego... Agata.
- Agata?
- Tak, Agata. Dobrze odpowiedziałem?
Tom już nie wytrzymał i znowu zaczął się śmiać jak głupi.
-Tommy, nie śmiej się. Przecież to ładne imię.
Blondyn wręcz płakał ze śmiechu. Mina Billa była bezcenna.
- Uch, poczekaj, muszę odsapnąć. Dobra, następne pytanie. Czy ściągałeś kiedyś na sprawdzianie?
- Co ściągałem? Nie ma czasu na takie rzeczy, Tommy. Tam trza szybko pisać!
- Chodzi mi o ściągi. Czy jak czegoś nie wiedziałeś, to zaglądałeś do czegoś?
- Do koleżanki.
- A co ona na to?
-Uderzyła mnie - poskarżył się.
- Dlaczego?
- Bo ona napisała w innym języku, że nie wie, ja napisałem to samo i pani wstawiła jej jedynkę, bo myślała, że to ona ściągała. Okropnie ją to wkurzyło. Przesiadła się. I siedziałem potem sam.
- Sam?
Bill pokiwał głową.
- Nikt nie chciał ze mną siedzieć. Na każdej lekcji siedzę sam, Tommy.
Starszemu młodzieńcowi zrzedła mina. Spojrzał na brata, czując, że wkraczają na niepewny teren.
-Dlaczego?
Ku jego zdumieniu Czarny spuścił głowę i powiedział.
-Bo nikt mnie nie lubi.
Zapadła cisza, którą przerwał czarnowłosy. Uniósł głowę i spojrzał na Toma z wielki żalem i niezrozumieniem. Blondyn poczuł, jak coś mocno chwyta go za serce.
- Czy ze mną jest coś nie tak, Tommy?
- Nie, skąd! - zaprzeczył żarliwie.
- To dlaczego oni mnie nie lubią? I mówią na mnie „baran” i „głupek”, chociaż wcale nie jestem taki głupi. Ze słowem „ciota” się zgodzę! Nigdy nie byłem najlepszym sportowcem, mam dwie lewe ręce i nogi.
- Zapomnij o tym, Bill. To już dawno i nieprawda. Wyobraź sobie, że to tylko głupi sen, dobra?
Czarny spojrzał na brata i uśmiechnął się lekko. Kiwnął energicznie głową, po czym się za nią złapał.
- Boli - poskarżył się.
- Prześpij się, jak wstaniesz, nie będzie - skłamał Tom bez mrugnięcia okiem.
Bill z westchnieniem ułożył się na ziemi i zamknął oczy.
- Dobranoc, Tommy.
- Dobranoc.

***
Tak, tak, wiem. Puściłam wodzę fantazji. Miejcie jednak na uwadze, że pisałam to jakieś dwa lata temu, kiedy dopiero zaczynałam przygodę z Tokio Hotel i zainspirowali mnie do napisania tego.
Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. O Boż... Odcinek świetny <3
    Bardzo mi się podobał fragment jak Bill się urżnął :D Pewnie wyglądałam głupio tak susząc zęby do monitora, ale trudno :P
    Uwielbiam Twoje wszystkie opowiadania i denerwuje mnie to, że teraz będe musiała czekać do soboty... Yhhh no jak ja wytrzymam???
    Dobra już nie zanudzam Cię tu :)
    Jesteś świetna+WENY <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, nawet nie wiesz, jak się uśmiałam. :D Końcówka po prostu niesamowita. Dobrze, że bliźniacy się ze sobą dogadują.
    Aż mnie zżera ciekawość, co dalej i kiedy się stamtąd wydostaną.
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże, pijany Bill jest po prostu boski, hahaha!
    "- To jest pyszne, jak obiad u mamuni - wymruczał z pełnymi ustami Bill.
    - Smakuje ci? - spytał Tom.
    - Tak, chociaż trochę mi tak dziwnie po tym. Tommy, a jeśli odlecę po tym jak po Pitbullu?
    - Chyba Red Bullu.
    - Tak, właśnie.
    - Nie martw się, złapię cię.
    - Naprawdę?! Wow, Tommy, dzięki! Ale ty musisz być silny i sprytny!" to jest chyba najlepsze xD
    Trochę mało tych pytań, ale mam nadzieję, że kiedyś sobie szczerze pogadają :)
    A, jeszcze to mnie rozwaliło:
    "- Tommy, chcę latać-ać!
    - Nie!
    Czarny zaczął ostro gestykulować i robił przy tym takie miny, że Tom ledwo powstrzymywał uśmiech.
    - Ale ja chcę! Jak Bill Coger mówi... Hej, jak to szło-o? Kurde, no... Ja mówi... Znaczy jak mówi... Ee... O, wiem! Jak mówi, że coś chce, to nie będzie tego miał!" Jezu, kocham go xD

    OdpowiedzUsuń
  4. haha świetne to twoje opowiadanie xD
    aż uśmiech cisnął mi się na mordkę haha :D
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. http://deadly-psychopath.blogspot.com/ pojawiła się ósemka. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  6. ŁAŁ TY TO WIESZ JAK POPRAWIĆ HUMOR ^^ Super Bill się narąbał jabłkami ^^ Wiedziałam od razu, że to podejrzane drzewo. ;P weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślałam że się posikam ze śmiechu jak czytałam scenę z pijanym Bill'em ^^ Świetny odcinek, taki mega poprawiający humor xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Prawie się przez cb posikałam!!! Rozwalił mnie ten rozdział
    Azusa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)