wtorek, 5 marca 2013

3.Twarzą w twarz

Okazało się, że „dopiec Kaulitzowi” i „nic go nie powstrzyma” były tylko pustymi słowami, ponieważ powstrzymała go… choroba. Zatruł się czymś, przez co całe dwie godziny spędził w łazience, wymiotując. Z każdą chwilą czuł się coraz gorzej. Nie był głupi i czym prędzej zadzwonił do szpitala. W domu nikogo nie było, a wolał nie czekać do kryzysowego momentu.
Karetka przyjechała dosyć szybko, z czego był zadowolony. Jeśli w takim momencie można być zadowolonym. W szpitalu okazało się, że to było naprawdę poważne zatrucie i gdyby nie zadzwonił po pomoc, mogłoby się to źle skończyć.
Spędził w szpitalu czas do wieczora, ponieważ nie chcieli go wypuścić do domu bez rodzica. Dopiero kiedy matka mogła po niego przyjechać, mógł wreszcie wrócić do domu. Zalecono mu wziąć sobie ze trzy dni wolnego od szkoły, żeby organizm mógł się w spokoju zregenerować. Tom nie był tym zachwycony, ale zdecydował się zastosować  do polecenia lekarza.
Simona natomiast była bardziej niż zadowolona z obrotu sprawy. Nie, żeby cieszyła się z tego, że jej syn wylądował w szpitalu, ale to był idealny pretekst, żeby spróbować do siebie zbliżyć Billa i Toma.

Bill nacisnął dzwonek, przestępując z nogi na nogę. Nie wiedział, czy dobrze zrobił, ale nie zamierzał zostawiać Alana samego w takiej chwili.
Nikt nie otwierał, więc po pewnym czasie zadzwonił jeszcze raz. Usłyszał czyjeś kroki, a po chwili drzwi otworzyły się lekko. Ukazał się w nich starszy, szczupły mężczyzna. Na jego twarzy malowało się wiele emocji, a Kaulitz był zdecydowanie nieproszonym gościem.
Mężczyzna zmierzył całą jego sylwetkę, zwracając szczególną uwagę na wszędobylską czerń, biżuterię i ciężkie glany do kolan.
- Słucham? – spytał, spoglądając chłopakowi w oczy.
- Dzień dobry – powiedział spokojnie. – Nazywam się Bill Kaulitz, jestem kolegą Alana. Jest w domu?
- To nie jest najlepszy…
- Właśnie TEN moment jest najlepszy – rzekł Bill, ciągle patrząc ojcu chłopaka w oczy. – Wiem, o co chodzi.
- Bill… Kaulitz, tak? – mężczyzna zmarszczył brwi. – To ty się za nim wstawiłeś przy wszystkich?
- Tom pierwszy się odezwał – przyznał czarnowłosy. Wszedł do środka, kiedy mężczyzna otworzył mu szerzej drzwi. – Jak on się czuje?
- Zamknął się w swoim pokoju – przyznał mężczyzna ponuro.
- Czy… powiedział mu pan, że go akceptuje?
Facet prychnął.
- To moje dziecko, jak mam go nie akceptować? Jeśli wymyślił sobie gejostwo, nic na to nie poradzę.
Bill uśmiechnął się.
- To dobra decyzja.
- Alan ma pokój na górze. Pierwsze drzwi po lewej prowadzą do jego pokoju.
- Dziękuję.
Czarny wszedł po schodach na górę. Nie pukając wślizgnął się do pokoju kolegi.
Alan leżał na łóżku, tuląc do siebie wielką poduchę. Jego oczy były podkrążone z powodu płaczu. Pociągał nosem, zupełnie jakby to jeszcze nie był koniec histerii.
- Alan? Wszystko w porządku? – spytał Bill, siadając obok niego na  łóżku.
Chłopak uśmiechnął się lekko i skinął głową.
- Byłem pewny, że mnie znienawidzi, ale… przyjął to całkiem dobrze – wyznał cicho. – Mama w ogóle nie była zaskoczona. One chyba zawsze wiedzą takie rzeczy wcześniej, co? Tata… Przyznałem mu się, że chciałem się zabić. – Bill zamarł. – Nikt o tym nie wie. Nie przyznałem się, ale był taki okres czasu, kiedy nic mi nie wychodziło. Zdecydowałem się więc powiedzieć rodzicom prawdę. Opcje miał być dwie – albo mnie zaakceptują i jakoś sobie poradzę z resztą, albo mnie odrzucą i moje problemy się powiększą. Stchórzyłem. I próbowałem się powiesić. Na szczęście wybrałem kiepskie miejsce i belka, na której zawiesiłem sznur, nie utrzymała mojego ciężaru. Więcej już nie próbowałem…
Bill był zdziwiony tym, że Alan tak łatwo mu zaufał. Skoro nie powiedział o tym nikomu wcześniej, musiał naprawdę go polubić. Czarny położył mu rękę na głowie i zaczął bawić się jego włosami.
 - Wiem, że ci ciężko, ale nie możesz się załamywać za każdym razem, kiedy ci coś nie wyjdzie. Jesteś silną osobą.
- Nigdy się taki nie czułem.
- Musisz w siebie wierzyć.
Alan zaśmiał się.
- To tylko ty taki jesteś, Bill. Ty i Tom. Z daleka widać, że jesteście pewni swego i jeśli czegoś chcecie, nic was nie powstrzyma. Takich ludzi jest bardzo mało, ale to właśnie oni osiągają sukcesy.
- Porównywanie mnie do niego to kiepski pomysł.
- Ja tak to widzę. Wydaje mi się, że jeszcze zdążycie się dogadać.
- Nie sądzę – mruknął Bill z przekąsem. Z jakiegoś powodu osoba Toma bardzo go drażniła i nie umiem, ba! Nie chciał tego zmieniać. Tak było dobrze. Wreszcie trafił na godnego przeciwnika, dlaczego by nie podbudować swojego ego, wgniatając go w ziemię? Tom był irytujący, więc danie mu nauczki będzie wspaniałe!
Siedział u Alana do wieczora. Nie wiedział, na ile mu może zaufać, ale również wyznał mu kilka swoich tajemnic. Przegadali kilka ładnych godzin. Billowi się to jeszcze nigdy nie zdarzyło. Zazwyczaj był inny niż reszta ludzi. Był jak alien. Tylko on sam był w stanie siebie zrozumieć.

Następnego dnia w szkole zdziwił się, że Tom nie przyszedł na zajęcia. Kiedy nauczycielka zawołała go do siebie po lekcji, miał kiepskie przeczucie.
I nie mylił się.
- Bill, mama Toma dzwoniła do szkoły żeby poinformować nas, że Tom nie pojawi się w szkole przez kilka dni. Miał ostre zatrucie pokarmowe, lekarz zalecił mu zostanie w domu. Zanieś mu, proszę lekcje.
- Czemu ja? – zdziwił się. – Nie kolegujemy się.
- Po prostu wyznaczyłam ciebie.
- Ale…
- Żadne ale. Nie dyskutuj. Zaniesiesz mu lekcje i już.
- Mam ciekawsze rzeczy do roboty i zajmowanie się Kaulitzem.
- Dziwnie to brzmi w ustach kogoś, kto ma tak samo na nazwisko – rzuciła nauczycielka z ironią. – Może postawię sprawę tak. Albo zaniesiesz mu te lekcje i dziękuję bardzo, albo usadzę się z matematyki. Dotarło?
Bill spojrzał na nauczycielkę ze złością, ale w końcu skinął tylko głową i odszedł, zaciskając ręce w pięści.
Cholerny Kaulitz! Denerwował go nawet wtedy, kiedy nie było go w szkole!
Ale cóż… Wyjścia nie miał. Wolał nie robić sobie problemów, tym bardziej, że nie chciało mu się zakuwać matmy tylko po to, żeby nie dać tej babie satysfakcji. Wolał już się przemęczyć, zanieść mu te lekcje i mieć spokój.
Odczekał trzy dni i poszedł do Toma dopiero w piątek, żeby nie musieć chodzić codziennie. Kiedy zadzwonił, otworzyła mu dosyć młoda kobieta. Wpatrywała się w niego jak w obrazek.
Nachalnie.
Taksowała go wzrokiem. Czuł się jakby był pod mikroskopem. Nawet na sesjach nigdy nie poczuł się tak nieswojo.
- D-dzień dobry – powiedział niepewnie. – Em… jest Tom?
- Jesteś jego kolegą? – spytał dziwnym głosem. Jej oczy zabłysły dziwnie, jakby od łez.
- Eee… można tak powiedzieć. Nauczycielka poprosiła mnie, żeby przyniósł mu lekcje z tych trzech dni.
- To bardzo miło z twoje strony, że postanowiłeś mu pomóc.
Zbytniego wyjścia nie miałem, pomyślał z niesmakiem.
- Może mu pani to po prostu dać? Przyniesie mi to w poniedziałek do szkoły.
- Lepiej będzie jak sam mu wszystko zaniesiesz i wytłumaczysz. Czasami notatki to za mało, żeby coś zrozumieć, prawda? Proszę, wejdź. Nie krępuj się. Chciałbyś się czegoś napić? A może jesteś głodny? Przygotować ci coś?
Simone gadała jakby ją ktoś nakręcił. Bill patrzył na nią z wyraźną rezerwą. Wiedziała, że robi z siebie idiotkę, ale nic nie mogła na to poradzić. Szybko odwróciła się do niego plecami i poszła do kuchni pod pretekstem zrobienia dla niego herbaty. Tak naprawdę musiała opanować wzruszenie.
Po raz pierwszy w życiu była tak blisko swojego drugiego syna. Po raz pierwszy w życiu mogła z nim normalnie porozmawiać.
Bill był ślicznym chłopcem. Tak jak zresztą Tom. Choć bliźniacy, różnili się jak dzień i noc. Simone była ciekawa, czy gdyby chowali się razem, ich style i osobowości też byłyby tak różne?
Zatrzymała Billa tylko chwilę przy sobie, tak, żeby nie wzbudzać jego podejrzeń. Potem pokierowała go do pokoju Toma, modląc się, aby jej synowie pokochali się tak, jak ona kocha ich.
Czarny nie był zachwycony obrotem sprawy. Nie chciał być dla Toma miły, dlatego nawet nie zapukał, wchodząc do jego pokoju.
- Cześć, ofiaro.
Tom nie odpowiedział.
Bill zamrugał ze zdziwienia. Podszedł do łóżka i zobaczył, że to śpi. W środku dnia, kiedy normalni ludzi robią cokolwiek, ale zdecydowanie nie śpią, Tom Kaulitz spał w najlepsze w ubraniach. Na głowę miał zarzucony kaptur swojej bluzy. Zawinął się w pościel jak w kokon. Musiało mu być zimno. Zresztą, pokój był nienaturalnie wychłodzony.
Czarny położył plecak obok łóżka i podszedł do okna, zamykając je. Tom to idiota, zupełnie jak jego matka-świruska. Po cholerę otworzył to głupie okno, skoro było mu zimno?
Takich ludzi chyba nigdy nikt nie zrozumie.
Przez chwilę oglądał sobie jego pokój, ale nie znalazł w nim nadzwyczajnego. Jak na tak silny charakter Tom raczej słabo zaznaczył swoją obecność w tym pomieszczeniu. Bill najbardziej zdziwiła  gitara i masa książek z akordami i zapisami nut. Czyżby Tom traktował muzykę aż tak serio?
Z kpiącym uśmieszkiem wdrapał się na łóżko i usiadł na Tomie okrakiem. Ten wymruczał coś cicho. Bill pochylił się nad nim i oparł łokcie po obu stronach jego głowy tak, że ich twarze dzieliły centymetry.
- Tom… - powiedział śpiewnie i cicho. – Tommy, wstawaj. Tom…
- Mhmmhhhm…
- Tommy… No, dalej. Czekam.
Nie skutkowało. Bill wsunął rękę pod kołdrę i uszczypną kolegę z klasy w pierwsze miejsce, na jakie trafił.
Powieki rozchyliły się powoli, a brwi zmarszczyły w dziwnym grymasie, zupełnie jakby Tom nie rozumiał, co się dzieje. Zerwał się, gdy dotarł do niego cała prawda, przez co zderzyli się głowami. Bill jęknął z bólu i aż zleciał z kolegi, a Tom rozejrzał się gorączkowo po pokoju, nie mając pojęcia, o co chodzi.
- Co ty tu, kurwa, robisz? – wrzasnął Tom, patrząc na Billa z mordem w oczach.
Czarny uśmiechnął się kpiąco.
- No, cześć. Przyniosłem ci lekcje.
- HE?! A kto cię prosił?
- Nauczycielka. Nie mogłem odmówić, nie?
- Złaź z mojego łóżka.
- Nie.
- Do chuja, złaź!
- Bo co?
- Bo gówno! Po prostu zejdź.
- Zrób sobie zdjęcia notatek i spadam, ok?
- Wrr... Kto cię tu wpuścił?
- Twoja matka.
- Zdrajczyni.
- Jesteś niemiły.
Tom prychnął tylko.
Co do miało niby być? O niczym innym nie marzył jak o tym idiocie w swoim pokoju.
Po prostu super!


***
Krótko, ale z moją chwilową weną to i tak szczyt moich możliwości. Rozdział niesprawdzony i nie powiadamiam.
Pozdrawiam!

10 komentarzy:

  1. Bill chyba prędzej zbliży się do tego Alana, niż dogada się z Tomem... Jestem ciekawa, jak to dalej będzie :)
    Akcja w pokoju Toma - super :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jedno tylko hasło: KTO SIĘ CZUBI TEN SIĘ LUBI - proste. Prędzej czy później poczują do siebie mięte.
    + UWIELBIAM CZARNEGO Z ZADZIORNYM CHARATKERKIEM bardziej niż cichutkiego słodkiego Billa! Bill z pazurem to najlepsza rzecz na świecie.

    OdpowiedzUsuń
  3. oh, tak długo czekałam na to opowiadanie, szkoda, że tak krótko, cierpię. :(
    Mimo wszystko rozdział strasznie mi się podobał, jestem ciekawa jak dalej potoczy się akcja :D Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy sposób na budzenie chłopaka, który cię nienawidzi... Rozsądek Bill'a jest porażający.
    Postać Alana wzbudza we mnie sympatię i mam nadzieję, że nie będę musiała zawodzić się na swojej intuicji.
    Krótko, krótko, krótko i bardzo żałuję, że aż tak krótko, jednak nie mam zamiaru Ci tego wypominać. Wręcz przeciwnie, dobrze rozumiem jak brak natchnienia lub czasu wpływa na prace, które wymagają większej koncentracji. Życzę powrotu weny i nie martw się, im dłużej się na nią czeka tym daje lepsze efekty. (:

    OdpowiedzUsuń
  5. “Opcje MIAŁY być dwie – albo mnie zaakceptują i jakoś sobie poradzę z resztą, albo mnie odrzucą i moje problemy się powiększą.” – miały
    “Z jakiegoś powodu osoba Toma bardzo go drażniła i nie UMIEM, ba! Nie chciał tego zmieniać.” – umiał, prowadzisz narracje trzecioosobowa
    “Był jak alien.” – moim zdaniem “kosmita” lepiej brzmi w tym zdaniu niż angielski odpowiednik.
    “- Jesteś jego kolegą? – SPYTAŁ dziwnym głosem.” – khem, matka chłopców jest raczej kobieta, prawda?
    “Podszedł do łóżka i zobaczył, że TO śpi.” – owo “to” to zabieg celowy, mam nadzieje...
    “Przez chwilę oglądał sobie jego pokój, ale nie znalazł w nim nadzwyczajnego.” – nic nadzwyczajnego.
    “Jak na tak silny charakter Tom raczej słabo zaznaczył swoją obecność w tym pomieszczeniu.” Brakujący przecinek po “charakter”.
    “BILL najbardziej zdziwiła gitara i masa książek z akordami i zapisami nut.” – Billa. Biernik liczby pojedynczej: kogo? Co?
    “Zerwał się, gdy DOTARŁ do niego cała prawda, przez co zderzyli się głowami.” – dotarła.

    Mam nadzieje, ze nie obrazisz się za ta mała korektę. Wyłapałam to co rzuciło mi się w oczy i niewykluczone, ze coś mi tez jeszcze umknęło. Nadal nie przepadam za opowiadaniami twincest z Kaulitzami w tle, ale dalej bede cichym czytelnikiem. Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  6. Reklama xDDDD

    http://addictive-love-twincest.blogspot.com/

    zapraszam tu !! :d
    zapowiada sie fajnie

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, świetne! Już dopatruję się szczegółów podobnych do poprzednich opowiadań, i widzę jeden wątek z Rodzinnego domu jak na razie. :D
    Czekam na dalsze, cudowne rozdziały ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger na http://keep-on-smiling-yaoi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to !
    Najlepsza akcja w pokoju Tommy'iego

    'No cześć. Przyniosłem ci lekcje'. Hahaha niby takie male a wyobraziłam sobie Bill'a w pokoju Tom'a żującego gume i równocześnie mówiąc to.
    Śmiałam sie jak opętana.
    Świetne opowiadanie tylko czego takie krótkie? !
    Ja tu schizy dostaje :'(

    Pozdrawiam ;
    ""Davich Shanti""""

    OdpowiedzUsuń
  10. Przez chwilę miałam wrażenie że Bill go pocałuje... Mam nadzieję że niedługo kontynuujesz opowiadanie ;) zapomniała bym, link do 1 odcinka źle działa bo przekierowuje do 2 odcinka...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)