czwartek, 18 kwietnia 2013

~~.25.~~



Bill siedział w gabinecie dyrektora i jeszcze nigdy w życiu nie było mu tak głupio. Czuł na sobie wzrok Toma, ale nie chciał patrzyć w jego stronę. Na samo wspomnienie swojego zachowania oblewał go zimny pot. Przesadził.
Po prostu przesadził.


...Nauczycielka kazała stanąć bliźniakom pod tablicą.
- Słucham? - odezwała się. - Chyba powinniście teraz coś powiedzieć, prawda?
Bill nie miał zamiaru jej przepraszać, Tom zresztą też nie. Wiedział jednak, że kobieta jest uparta i będzie ich tak trzymać całą lekcję. Postanowił po raz kolejny przełknąć swoją dumę i wymruczał cicho słowa przeprosin. Był pewien, że blondynka dobrze je usłyszała, a mimo to rzekła.
- Mógłbyś powtórzyć? Ale trochę głośniej, nic nie zrozumiałam.
Czarny zacisnął zęby, ale powtórzył to, co powiedział, trochę głośniej.
- Słucham?
Bill poczuł jak ogarnia go wściekłość. Spojrzał na nauczycielkę i warknął:
-Nie mów słucham, bo cię wyrucham!
W klasie zapanowała na chwilę cisza, a potem wszyscy wybuchli śmiechem...



Nigdy wcześniej nie odwalił takiego numeru. Nigdy. Był przykładnym uczniem, który zawsze miał zadania domowe i umiał wszystko, co trzeba było. A teraz nagle wyskoczył z takim tekstem do nauczycielki przy kilkudziesięciu osobach z klasy! Nawet nie wiedział, skąd znał ten głupi tekst! Minęło już pół godziny, a on nadal nie mógł ochłonąć.
Jak on w ogóle mógł...? Jak to się stało, że był na tyle bezczelny, żeby coś takiego powiedzieć?! Jasne, kiedy czasami kłócił się z Tomem, padały o wiele ostrzejsze sformułowania, ale to… To już była kompletna przesada. Nawet Tom musiał tak uważać, bo siedział cicho i jedynie przyglądał mu się podejrzliwie. Bill miał nadzieję, że ze względu na brak jakichkolwiek wybryków przez ostatnie lata, dyrektor daruje mu ten wyskok albo ukarze go jedynie jakąś naganą lub uwagą. Jeśli go zawiesi w czynnościach ucznia, będzie miał pozamiatane, a matka go zabije.
Nie, on tego nie zrobił! Przecież jest tylko zwykłym tchórzem! Nie mógł tego zrobić!
Do gabinetu wszedł dyrektor i zamknął za sobą drzwi. Usiadł na swoim fotelu i spojrzał na Cogerów.
- Czy moglibyście mi wyjaśnić, co wy, do cholery, wyprawiacie? Bill? Co to ma być za zachowanie?! - krzyknął dyrektor.
- Przepraszam - wyjęczał Czarny.
Miał ochotę się rozpłakać.
- Przepraszam? Trzeba było powiedzieć to pół godziny temu, gdy pani cię ładnie o to prosiła!
Młodszy Coger zacisnął tylko usta, ale nic nie powiedział. Siedział ze spuszczoną głową. Nie chciał nic powiedzieć, bo wiedział, że po prostu się rozbeczy.
Tchórz, tchórz.
I ciota.
- Niech mu pan da spokój, dobrze? - odezwał się Tom spokojnie.
W jego głosie zabrzmiała jakaś ostrzegawcza nuta. Bill spojrzał na bliźniaka, który siedział obok niego z poważną miną. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że cały się trzęsie.
- Bill? Dobrze się czujesz? - spytał blondyn.
Czarny pokręcił głową.
- Ja... Nie chciałem. Naprawdę mi przykro - powiedział cicho.
- Bill, spokojnie. Nie denerwuj się.
- Co mu jest? – spytał zaskoczony dyrektor.
Tom nic nie powiedział. Czarny zacisnął dłonie w pięści. Czuł się jak totalny idiota. Znowu cała szkoła będzie się z niego śmiać.
Poczuł, jak Tom kładzie mu rękę na ramieniu.
-Nie przejmuj się, nic się nie stało. Przecież to ona się nas uczepiła, każdy może to potwierdzić.
Bill czuł, jakby go słyszał przez mgłę. Był tak strasznie zestresowany tym wszystkim, co ostatnio się działo… Gdy były święta nareszcie poczuł się szczęśliwy, jednak z każdym kolejnym dniem coraz bardziej panikował. Nadszedł czas powrotu do rzeczywistości, a on nie potrafił sobie z tym poradzić. To wszystko go przerastało. Bał się, że Tom znowu się od niego odwróci. Miał do niego zaufanie, ale nie potrafił się pozbyć tego irracjonalnego lęku. Miał złe przeczucia. Kilka ostatnich dni żył w tak wielkim napięciu, że po prostu nad sobą nie panował. Nie chciał pyskować do nauczycielki, nie obchodziło go, jaką ocenę będzie miał na koniec z matematyki. A teraz wylądował w gabinecie dyrektora.
Nie wiedział już, co ma zrobić.
- Młody? - odezwał się cicho Tom. - Co ma pan zamiar z tym zrobić? Niech pan powie, on się tylko niepotrzebnie stresuje.
- Dostaniecie naganę dyrektora. Jeśli zapracujecie na jeszcze jedną, wylecicie ze szkoły. Jasne?
- Możemy już iść?
Mężczyzna westchnął tylko i pozwolił im wrócić na lekcje. Blondyn zaprowadził bliźniaka do toalety.
- Przemyj twarz wodą, może poczujesz się trochę lepiej - powiedział Tom.
Bill tylko westchnął. Usiadł pod ścianą i schował twarz między kolanami. Ten dzień był do kitu.
- Jestem z ciebie dumny, Bill. Pokazałeś, że masz jaja. Jak się czujesz? – odezwał się Tom, kucając przy nim.
- Brzuch mnie boli.
- Chcesz iść do pielęgniarki?
Czarny pokręcił przecząco głową.
- Nie, nie chcę, żeby ktoś mnie oglądał w takim stanie. Dam radę.
- Poczekasz chwilę? Pójdę do pedagoga i zwolnię nas z reszty lekcji. Dobra?
Bill pokiwał głową. Tom wstał i wyszedł z łazienki. Czarny westchnął i jęknął. Dał dzisiaj niezłe przedstawienie, nie ma co. Cholera, jak matka się o tym dowie, zabije go! Nigdy się tak nie zachowywał.
Rety, było mu tak strasznie głupio...
- Oo! Siema, Billy! - odezwał się ktoś.
Czarny podniósł gwałtownie głowę i spojrzał na Kevina stojącego w drzwiach. Mimowolnie się skrzywił. Naprawdę jest niezłym pechowcem. Była lekcja, prawdopodobieństwo, że szatyn wyczai go w łazience, było prawie równe zeru.
Bóg chyba naprawdę niezbyt go lubi. Najpierw skazał go na dwa lata cierpień, potem na miesiąc w tamtym dziwnym świecie, a teraz jeszcze na towarzystwo tego psychola. Co on takiego zrobił, że tak sobie nagrabił?
- Mowę ci odjęło? Nie przywitasz się? - zapytał chłopak z szelmowskim uśmiechem, podchodząc do zlewu. Czarny zauważył, że ma zakrwawioną dłoń.
- Co ci się stało? - spytał zdumiony Coger.
Kevin wzruszył ramionami.
- Mała sprzeczka z kolegą. Wbił mi nożyczki w rękę.
- Może lepiej idź z tym do pielęgniarki? Na pewno...
Chłopak prychnął.
- A co cię to obchodzi? Gdybym był na twoim miejscu, cieszyłbym się z tego. Gdzie masz swojego ochroniarza?
- Co?
- No, Tom to przecież twój ochroniarz. Zastanawiam się, kiedy wreszcie przestanie udawać takiego dobrego braciszka.
- On nie udaje - oburzył się Bill.
Szatyn roześmiał się.
- Doprawdy? Ale ty jesteś naiwny! To oczywiste, że skacze przy tobie jak suka przy dziecku. Omal cię nie zabił, on...
- Skąd o tym wiesz?
- ... on też ma przecież jakieś uczucia. Ma wyrzuty sumienia, mimo wszystko jesteś jego bratem. Ciekawe, jak ty będziesz się czuł, kiedy już go załatwię?
Bill spojrzał zdumiony na chłopaka. Co on ma na myśli? Czego znowu chce?
Coger czuł, jak ze strachu pocą mu się dłonie. On przecież nie może zrobić krzywdy jego bratu. Nie może...
- Co masz na myśli? - Bill głośno przełknął ślinę.
- Cóż, jego zachowanie okropnie wkurzyło mnie i chłopaków. Postanowiliśmy zaplanować małą zemstę. Odebrał nam naszą ofiarę i strasznie nam się teraz nudzi.
- Co chcecie mu zrobić?
- Zabić go, oczywiście. I to będzie twoja wina, Billy, to ty do tego doprowadziłeś.
Czarny nic z tego nie rozumiał, ale miał złe przeczucia. Brzuch rozbolał go jeszcze bardziej. Oni chcą zabić Toma, a on nie będzie w stanie nic z tym zrobić. Jak temu zaradzić?
- Nie zrobisz tego – powiedział, głośno przełykając ślinę.
- Sprawdź mnie.
Przypomniał sobie o rozmowie z bratem i o tym, jak w teście Kevin zadźgał go nożem. Czy to było ostrzeżenie, że muszą na niego uważać? Czy ten test miał uświadomić Tomowi, z jak niebezpiecznymi ludźmi się zadaje?
Myśl, Bill, myśl, gorączkował się. Musi by jakiś sposób.
Boże, to nie może dziać się naprawdę!
- Czy... Proszę, zostawcie go – powiedział, patrząc na Kevina.
- Hm... Kusząca oferta, ale nie skorzystam. Wiesz... W sumie to mam dla ciebie propozycję. Przyjdź dzisiaj o północy pod Nędzę.
- Po co?
- Oszczędzę twojego ochroniarza, jeśli... Cóż, myślę, że zabicie ciebie sprawi mi równie wielką przyjemność.
Serce Billa zabiło mocno, a po plecach przeszły mu ciarki. Zrobiło mu się niedobrze. Czy ten chłopak zupełnie oszalał? Dlaczego nie chce dać im spokoju? O co mu chodzi? Zaproponował mu, że może zadowolić się jego śmiercią?
- A jeśli nie przyjdę? - zapytał Czarny.
- Dni twojego ochroniarza będą policzone.
- Czego ty od nas chcesz? Nic ci nie zrobiliśmy!
- Och, bardzo się mylisz, Billy. Jak przyjdziesz, wszystko ci wyjaśnię. Aha, twój ochroniarz nic nie może o tym wiedzieć. Jeśli coś mu powiesz, dopadniemy go. Jesteście sami, Piotrek i Mateusz na pewno wam nie pomogą. Zbyt mocno boją się o siebie nawzajem, a Paweł nie będzie narażał skóry dla obcego człowieka. Kompan od kielicha nie jest tego wart. Lepiej dobrze to przemyśl. Pamiętaj, o północy pod Nędzą. Nie spóźnij się.
Ledwo skończył to mówić, a do łazienki wszedł Tom. Zdziwił się, kiedy go zobaczył.
- Czego chcesz? - zapytał ostro.
Szatyn tylko zaśmiał się i strzepnął na niego wodę pomieszaną z krwią.
- Nic. Korzystałem z okazji poznania nowego członka naszej paczki. Skoro Billy już nie jest wrogiem numer jeden, na pewno byłoby fajnie, gdybyśmy któregoś razu wyskoczyli na piwo. Nara, chłopaki.
Czarny spojrzał z rozpaczą na bliźniaka i już wiedział, że nic mu nie powie. Nie mógł. Kevin był nieobliczalny. Jeżeli jedynym sposobem uratowania Toma jest poświęcenie własnego życia, to on jest gotów to zrobić. Odważył się na tak wiele rzeczy, nie ważne, że to działo się tylko w jego podświadomości. Dla niego to było realne. Nie stchórzył wtedy, nie zawali i teraz. Jego życie i tak nie było wiele warte. Nic sobą nie reprezentował, a bez brata był po prostu nikim. Dobre stopnie w szkole to wszystko, czym mógł się pochwalić. Tom przynajmniej miał jakiś talent, który w przyszłości na pewno zostanie zauważony. Będzie kimś wielkim, Bill wiedział o tym bardzo dobrze. Nie musiał wcale się uczyć ani zachowywać jak dobrze wychowany chłopak. Wystarczyło, że był sobą, a już przyciągał ludzi jak magnes. No, o ile nie patrzył na nich jakby miał zamiar kogoś zamordować.
Z dwojga złego lepiej, żeby to on umarł. Trochę się tego bał. Kevin miał naturę sadysty, na pewno będzie go męczył, pewnie celowo będzie zadawał mu ból. To nie będzie takie proste jak zjedzenie tabletek.
Cholera...
- Bill? Wszystko ok? - spytał Tom, gdy szatyn już sobie poszedł.
- Możemy iść do domu? - odpowiedział pytaniem.
- Tak, zgodził się. Skoczyłem jeszcze do pielęgniarki po tabletki. Nie chciała mi nic dać, więc zwinąłem jej jedno opakowanie, gdy się odwróciła. Trzymaj!
- Tom... - jęknął Bill.
- No, co? Po co trzyma tabletki, skoro nie chce się z nikim podzielić? Obaj dobrze wiemy, że nie jesteś na nic uczulony ani nic takiego. Te przepisy są głupie.
Czarny westchnął tylko i wyciągnął jedną tabletkę przeciwbólową. Połknął ją bez zapijania. Chciał schować opakowanie do plecaka, ale bliźniak mu je wyrwał.
- Hej! O co ci chodzi?! - zdziwił się młodszy Coger.
- Sorry, ale nie chcę u ciebie tego widzieć. Jeżeli przyłapię cię z tabletkami w plecaku albo gdzieś przy sobie, dostaniesz lanie. Nie będzie żadnej litości.
- Jesteś przewrażliwiony.
Blondyn wzruszył ramionami.
- Być może, mam to w dupie. Żadnych tabletek, już nigdy więcej. Jasne?
- Tak, ale...
- Żadnych „ale”. A teraz wstawaj, idziemy do domu.
Bill westchnął cicho. Wstał z podłogi i wolnym krokiem podążył za bratem. Poszli jeszcze szybko po kurtki, a potem pojechali do domu. Na szczęście nikogo nie było.
- Co chcesz na obiad? - spytał Czarny, nalewając sobie soku do szklanki.
- Daj spokój. Przecież źle się czujesz. Lepiej się połóż - powiedział Tom, siadając na kredensie i pijąc colę.
- Jestem przyzwyczajony - rzucił Bill bez zastanowienia.
Zapadła cisza. Czarny połapał się, co powiedział i spojrzał przepraszająco na bliźniaka.
- Tom... nie chciałem tego powiedzieć.
- Ale masz rację.
- Nie chcę, żeby to ciągle stało między nami.
- Ale będzie. Nigdy tego nie zmienimy. Cholera!
Wściekły blondyn zeskoczył z mebli i kopnął w krzesło. Bill tylko westchnął. Zapadła cisza.
- Dlaczego nie uzupełniłeś lekcji? Prędzej czy później i tak będziesz musiał to zrobić - odezwał się Bill, przerywając ciszę.
- Nie mam zamiaru nic uzupełniać - Tom wzruszył ramionami.
- Co? Dlaczego?
- Nie chce mi się.
- Ale to już klasa maturalna i oceny będą na świadectwie. Mama na pewno byłaby zadowolona, gdyby...
- Nie.
- Tom...
- Nie!
- Ale...
- Nie, do cholery! - wrzasnął Tom ze złością. Bill umilkł. - Nie mam zamiaru nic robić, jasne? Mam w dupie budę i to, jakie będę miał oceny. Nie obchodzi mnie to! Nie myśl sobie, że będziesz mną kierował tylko dlatego, że się pogodziliśmy. Jasne?!
Czarny słuchał krzyków brata. Zrobiło mu się trochę przykro, a potem poczuł wściekłość. On chce się dla niego poświęcić, a temu debilowi ciężko się pofatygować, żeby przepisać lekcje! Cholera, nie jest wart tego, żeby oddawać za niego życie!
- Spieprzam stąd, jeszcze ci coś zrobię. Nie wchodź mi w drogę, dobra?! I trochę się zastanów nad tym, co robisz i mówisz. Mam swoje własne życie i nie chcę, żebyś się w nie wtrącał. Zachowaj swoje rady dla siebie. I tak już dużo dla ciebie poświęciłem. Kumple nie chcą ze mną gadać. Zresztą, co cię to obchodzi?! Też mi interes: brat za kumpli!
Zirytowany blondyn wyszedł z kuchni i pobiegł do swojego pokoju. Bill podskoczył, kiedy usłyszał trzask zamykanych drzwi. Zagryzł dolną wargę i przełknął łzy, które napłynęły mu do oczu.
- Nie płacz, bekso jedna! - warczał do siebie cicho. - Nie waż się rozbeczeć!
Ze złością chwycił karton soku o smaku multiwitaminy i poszedł do siebie do pokoju. Usiadł przy biurku i otworzył zeszyt Toma, w którym na jednej kartce były trzy jedynki. Czwarta nie była wpisana. To był jego nowy rekord. Sam nie wierzył, że taki ustanowił.
Zastanawiał się, co teraz. Jego pierwsza prawdziwa kłótnia z Tomem od momentu pogodzenia. Wiedział, że nie będą się idealnie dogadywać, ale nie spodziewał się, że to nastąpi tak szybko. W sumie to nie była nawet kłótnia, po prostu Tom wygarnął mu trochę i sobie poszedł. Ale przecież to on miał rację! Powinien to wszystko uzupełnić, dlaczego był takim okropnym ignorantem?
Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, wyciągnął z szafki czysty zeszyt i z plecaka wyjął swój własny do języka polskiego. Podpisał czysty imieniem bliźniaka i zaczął przepisywać tematy od początku pozytywizmu, który jego klasa zaczęła powtarzać akurat w dniu ich wypadku. Skoro Tom nie chce tego przepisać, on zrobi to za niego.
Był zły, ale nie było sensu się nad tym zastanawiać. Każdy z nich miał swoje racje. Obaj byli tak samo uparci i Bill wiedział, że zamiast myśleć o załagodzeniu sporu, czekaliby, aż przeciwnik się podda. Topił więc swoje żale w soku o smaku multiwitaminy i przepisywał po kolei zeszyty od tematów, które mogły jeszcze obowiązywać na jakimś większym sprawdzianie. Te wcześniejsze sobie darował, zawsze mógł mu pożyczyć swoje notatki.
Robił to aż do godziny siedemnastej, z małymi przerwami na wydalenie soku. Ktoś dzwonił do drzwi, ale Bill nie miał zamiaru się fatygować, zwłaszcza że usłyszał, jak Tom zbiega po schodach. Wykorzystał ten moment i szybko przemycił do jego pokoju przepisane zeszyty, a potem szybko wrócił do siebie. Po chwili Tom wszedł do jego pokoju i spojrzał na niego.
- Przyszła psycholożka, chce z nami rozmawiać – rzucił, patrząc mu w oczy.
-  Nie chcę z nią gadać.
- Ja też nie, ale luz. Zgodziła się, żebyśmy rozmawiali z nią jednocześnie. Powiedziałem jej, że to ja jestem Bill i bez ciebie nic jej nie powiem. - Tom uśmiechnął się szelmowsko. - Masz ochotę trochę ją powkręcać?
Czarny spojrzał na brata. Przez chwilę tylko na siebie patrzyli, a potem Bill odwzajemnił uśmiech. Wstał i przybił z bratem żółwika.
- Już my jej pokażemy, co spotyka tych, którzy mieszają się w nie swoje sprawy - powiedział Tom.
- Damy jej popalić - zaśmiał się Bill.
W dobrych humorach zeszli na dół. Nareszcie jakaś rozrywka.

6 komentarzy:

  1. Boję się następnego rozdziału... :C

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo.. Nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu. Bedzie jazda po calosci. Kocham Twoje opowiadania. Chyba mam pewne podejrzenia co do innych rozdzialow, ale poczekam na dalsza czesc.
    PS; Przepraszam za brak polskich znakow, ale mam angelska klawiature.
    Z pozdro..
    Davichi Shanti.

    OdpowiedzUsuń
  3. zmień szablon, poprzedni był lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. I znowu jakieś komplikacje..., ale odcinek jak zawsze super:) buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyczekuję teraz następnego rozdziału. Będzie jazda. Czekam~ <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cholera, Bill, nie idź na to "spotkanie", tylko powiedz Tomowi o groźbach, błagam! :(
    A Ty, Tom, nie warcz na niego, durniu jeden! Możesz go stracić!
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)