Kevin siedział na wykładzie i miał wrażenie, że zaraz
wybuchnie. Ciągle ktoś się oglądał i bezczelnie na niego gapił. Zastanawiał
się, o co im znowu chodzi. Wszyscy zupełnie oszaleli! Nie mógł się już
doczekać, kiedy profesor przestanie gadać i wreszcie da mu spokój.
Muszę zapalić, pomyślał wściekły. Muszę, inaczej ich
wszystkich pozabijam.
Chłopak spuścił głowę i z niecierpliwością czekał na koniec
zajęć, ale ten jak na złość nie nadchodził. Coraz bardziej sfrustrowany
przymknął oczy, nie chcąc widzieć tych ciekawskich i potępiających spojrzeń.
Z westchnieniem zaczął rozmyślać o wydarzeniach, które miały
miejsce poprzedniego dnia. Spuścił głowę, przypominając sobie, jak zaatakował
potwora nogą od stołu. Chyba kompletnie mu odbiło! Jak mógł coś takiego zrobić?
Skąd wziął odwagę, żeby rzucić się na to bydlę z kawałkiem drewna w ręce? Stwór
miał ponad dwa metry, był obrzydliwy i przerażający, no, i nie pochodził z tego
świata!
A on jakby nigdy nic rzucił się na niego i zaczął go bić. Swoją drogą to ciekawe, że to coś było takie słabe. Prawie w ogóle się nie broniło, tylko przyjmowało ciosy i syczało. Ale potem... Okazało się, że jednak jest bardzo silne. Dlaczego go nie wykończyło, kiedy miało ku temu okazję? O co w tym wszystkim chodzi? Już nic z tego nie rozumiał.
A on jakby nigdy nic rzucił się na niego i zaczął go bić. Swoją drogą to ciekawe, że to coś było takie słabe. Prawie w ogóle się nie broniło, tylko przyjmowało ciosy i syczało. Ale potem... Okazało się, że jednak jest bardzo silne. Dlaczego go nie wykończyło, kiedy miało ku temu okazję? O co w tym wszystkim chodzi? Już nic z tego nie rozumiał.
Sięgnął do kieszeni i sprawdził, ile ma pieniędzy. Musiał
kupić struny do gitary. Może to go trochę odstresuje? Próbował sobie
przypomnieć, czy gdzieś widział jakiś sklep muzyczny, ale nie kojarzył żadnego
miejsca. Trudno, jakoś sobie poradzi. Szkoda, że nie ma pieniędzy na nową
gitarę. Byłoby fajnie kupić sobie nową, najlepiej elektryczną
Marzenia... Nie stać go na taką gitarę.
Zdał sobie sprawę z tego, że musi poszukać sobie jakiegoś
miejsca do grania. Nie chciał brzdąkać przy bliźniakach, nie miał zamiaru
prezentować im swoich utworów. Po prostu... nie. Poza tym i tak się go
czepiali, jak palił w domu, a on lubił coś tworzyć i zaciągać się dymem.
Trudno. Nie można mieć wszystkiego. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi,
co się ma.
Profesor skończył wykład i Kevin z ulgą wstał. Samo to, że
wszyscy się na niego gapili, sprawiało, że stawał się agresywny. Lepiej, żeby
szybko stąd spadał, inaczej naprawdę zrobi komuś krzywdę.
Pozbierał swoje rzeczy i wrzucił wszystko do torby,
zarzucając ją sobie na ramię. Syknął cicho. Plecy okropnie go piekły, co tylko
jeszcze bardziej go drażniło. A to wszystko przez głupich Cogerów! Posiadanie
braci zdecydowanie nie jest fajne!
Był już na korytarzu, kiedy ktoś złapał go za ramię.
- Hej, ty!
Kevin zacisnął zęby, powstrzymując jęk. Wyrwał się i ze
złością spojrzał na osobę, która go zaczepiła. Stał przed nim postawny szatyn z
szarymi oczami, który patrzył na niego z wyższością. Pieprzony bubek!
- Łapy przy sobie! - warknął Zakrzewski.
- Nie wiesz, że bójki na terenie uczelni są zabronione?
- Bójki? - Kevin zadziornie uniósł brwi.
- Tak, bójki! Wszyscy dobrze wiedzą, że pobiłeś Marka i
Patryka. Ta sprawa zostanie zgłoszona.
- Doprawdy?
- Masz przesrane, stary.
- Chyba sobie kpisz! - zaśmiał się chłopak, splatając ręce
na piersi. - Studiujesz prawo i nie wiesz, że jeżeli nie było świadków to nikt
mi nic nie udowodni bez względu na to, czy jestem winny czy nie?
Kevin dostrzegł grupkę obserwatorów.
Cwaniaczek, gdyby nie oni, w życiu by do mnie nie podszedł, pomyślał
zniesmaczony.
Nienawidził takich ludzi.
- Był świadek.
- Hmm...
- Bill, student psychologii. Widział wszystko, tak więc masz
przerąbane. Możesz się pożegnać z tą uczelnią.
- Bill? Bill Coger? - upewnił się Zakrzewski.
Gdy nieznajomy kiwnął głową z cwaniackim uśmieszkiem, Kevin
wybuchnął śmiechem.
- Z czego się śmiejesz? - wkurzył się chłopak.
- Wydupczył cię ktoś kiedyś?
- Słucham?!
- Pytam, czy wydupczył cię ktoś kiedyś? - powtórzył. - Z
daleka widać, że nie masz jaj.
Kilka osób zaśmiało się, a chłopak poczerwieniał na twarzy
ze złości.
- Co?!
- W dodatku jesteś głuchy! Dobra, słuchaj, bo nie mam
zamiaru się powtarzać. Nie denerwuj mnie. Nie wchodź mi w drogę, bo się
doigrasz. Jeżeli jeszcze raz mnie zaczepisz, nie ręczę za siebie. Jeśli
naprawdę masz coś w gaciach, a szczerze w to wątpię, to lepiej dobrze tego
pilnuj.
- Grozisz mi?! - oburzył się nieznajomy.
- Ostrzegam. Odpieprz się!
Kevin odwrócił się i odszedł spokojnym krokiem. To
towarzystwo okropnie działało mu na nerwy. Trudno, jakoś wytrzyma, nie ma
zresztą innego wyjścia. Wyszedł z budynku i zapalił papierosa. Trochę go to
uspokoiło i mógł wrócić na pozostałe wykłady, na których nadal czuł się jak pod
mikroskopem. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo zaczną mówić o nim w telewizji.
Gdy już skończył wszystkie zajęcia, zadowolony opuścił teren
uczelni i udał się do domu Cogerów. Nie jechał tramwajem, wolał się przejść.
Wciąż nie wiedział, gdzie znajduje się jakiś sklep muzyczny.
Wczoraj atakowały cię potwory, a ty myślisz o strunach do
gitary, pomyślał. Jesteś najbardziej popieprzonym człowiekiem świata.
Z kwaśną miną wszedł do domu i skierował się do pokoju.
Rzucił torbę na łóżko i skierował się do kuchni, skąd dochodziły odgłosy
obecności bliźniaków.
- Cześć, Kevin! - powiedział Bill z uśmiechem.
Czarny stał przy zlewie i mył naczynia, podczas gdy Tom
siedział na meblach i obżerał się jakimś serkiem. Zakrzewski miał ochotę zrobić
mu zdjęcie. Blondyn wyglądał doprawdy komicznie, kiedy tak z zawziętością
grzebał w pudełeczku i wpatrywał się w nie, jakby było najciekawszą rzeczą na
całym świecie.
Oburknął coś Billowi i usiadł na krześle. Położył ręce na
stole i wtulił w nie głowę, przymykając oczy.
- Lubisz spaghetti? - spytał Czarny.
- Ta... - mruknął cicho.
- Fajnie.
- Dopóki mieszkasz u nas, musisz robić śniadania -
powiedział Tom, wyrzucając pudełko.
- Co?
- Ja robię kolację, a Bill obiady. Śniadania mieliśmy robić
na zmianę, ale skoro na razie z nami mieszkasz, ty się tym zajmiesz.
- Dobra. Może być. Ile mam wam płacić czynszu?
- Aleks wszystko opłaca - rzucił Bill.
- To wasz ojczym, ta? Fabian coś wspominał, że wasza stara
wzięła ślub.
- Nom. On za wszystko płaci.
Oni zawsze mają z górki, pomyślał Kevin. To nie fair.
Chłopcy zjedli kolację, rozmawiając o potworach i przy
okazji opowiadając Zakrzewskiemu całą historię swojej wycieczki do Innego
Świata. Chłopak w końcu doszedł do wniosku, że jego mózg nie jest w stanie
teraz przetworzyć tych informacji. Był osłabiony i zmęczony, więc po posiłku po
prostu poszedł spać. Nie miał ochoty zupełnie na nic, a zwłaszcza na patrzenie
i słuchanie bliźniaków. Nie chciał zwrócić obiadu, Czarny zbyt dobrze gotował.
Obudziły go śmiechy i jakiś dziwny hałas. Leżał przez chwilę,
mając nadzieję, że za chwilę zapadnie cisza, ale chichot tylko się nasilał.
- Tom, ty idioto!
I znowu wybuch śmiechu.
- O, rety!
Kevin westchnął.
- Au! Puszczaj!
- Mówiłem, żebyś nie oszukiwał!
Bum!
Szatyn uniósł głowę i spojrzał na podłogę, gdzie obecnie
znajdowali się Cogerowie. Siłowali się i łaskotali oraz bili poduszkami, które
jakimś cudem zdołali utrzymać w rękach. Na nich i wokół było pełno piór. Kevin
zamrugał niepewny, czy dobrze widzi, ale obraz się nie zmienił.
Bill wybuchnął śmiechem, kiedy blondyn zaczął go łaskotać.
Czarny wił się i próbował go odepchnąć, ale gdy to nie skutkowało, chwycił za
poduszkę i z całej siły przygrzał nią bliźniakowi w twarz.
- Osz ty! - mruknął Tom z głupią miną, rzucając się z
powrotem na brata.
- Przestań! Tom! Cholera, przestań! - dukał młodszy Coger,
nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Przyznaj, że wygrałem - zażądał blondyn.
- Nie ma mowy! Oglądamy dzisiaj Kiepskich!
- Kubę Wojewódzkiego!
Bill znowu wybuchnął śmiechem, kiedy Tom zaczął go łaskotać.
- Nie! Nie zgadzam się! Aaa!
Czarny znowu zaczął się śmiać jak wariat. Przez chwilę
siłowali się, po czym jakimś cudem młodszy Coger zdołał się uwolnić. Chwycił w
ręce dwie poduszki, usiadł okrakiem na bracie i zaczął go nimi okładać,
osiągając prędkość „ponaddźwiękową”. Tom zasłaniał się i przysięgał
bliźniakowi, że go ukatrupi. Obaj się przy tym śmiali.
Chyba dobrze się bawią, pomyślał Kevin.
Z jednej strony wydawało mu się to okropnie głupie. Nie
dość, że zachowywali się jak dzieci w przedszkolu, to jeszcze kłócili się o to,
co będą oglądać. Poza tym to, co robili, w ogóle nie miało sensu. Bill był
słabszy od swojego brata, Tom mógłby pokonać go jedną rękę. Dlaczego więc
pozwalał mu okładać się poduszkami i bić? Powinien mu porządnie przydzwonić w
twarz i byłoby po sprawie. Blondyn zawsze w taki sposób stawiał na swoim,
dlaczego jednak Czarnego traktuje inaczej? Fakt, to był jego brat, ale mimo
wszystko nie powinien mu na to pozwalać. Z drugiej jednak strony wyglądali na
naprawdę szczęśliwych. Było w nich coś takiego... naturalnego. Przyjaźnili się
i na pewno świetnie dogadywali, chociaż mieli zupełnie inne charaktery.
Uzupełniali się nawzajem i potrafili się razem bawić. Nawet Tom. Kiedyś
załatwiał wszystko pięścią, a teraz daje się okładać poduszkami słabszemu od
siebie bliźniakowi. Doprawdy dziwne!
On chyba naprawdę lubi Billa, pomyślał Kevin. Gdy wtedy ich
ze sobą skłóciłem, nie był szczęśliwy. No, i ciągle musiałem umiejętnie
podsycać w nim nienawiść do bliźniaka, żeby czasem go nie przeprosił. Może
zachowywał się tak źle, bo nie miał przy sobie Billa? Być może drażniło go, że
już się nie przyjaźnią, a on wmawiał sobie, że nie chce tego zmieniać? Sam już
nie wiem.
Szatyn usiadł na łóżku i ziewnął. Cholera, nie lubił spać na
brzuchu, a teraz nie ma szans, żeby kłaść się inaczej. Przeczesał włosy ręką i
westchnął cicho. Znowu spojrzał na bliźniaków. Byli tak zaabsorbowali zabawą,
że nawet nie zauważyli, że już się obudził. Wzruszył więc ramionami i chwycił
za pilot, który leżał na stoliku nocnym. Włączył telewizor i poszukał kanału
sportowego.
- Hej! - krzyknął Tom.
- Nie przeszkadzajcie sobie - rzucił Kevin.
Miał ochotę się roześmiać, widząc miny Cogerów. Na chwilę
zapadła cisza przerywana tylko dźwiękami wydobywającymi się z telewizora, a
potem Bill wybuchnął śmiechem. Leżał na podłodze i zwinął się w kulkę, drżąc.
Nie potrafił się opanować.
- Z czego się śmiejesz? - warknął Tom.
Kevin uśmiechnął się lekko pod nosem.
- No, bo... No, bo... - próbował odpowiedzieć, ale nie był w
stanie.
- Jutro sobota. Zróbmy sobie małą libację - rzucił blondyn,
kiedy już Czarny się uspokoił.
- Chcesz się wymigać od robienia kolacji - zarzucił mu Bill.
Tom nie zaprzeczył, a szatyn nie skomentował pomysłu.
- Dobra! Możemy zabalować - westchnął w końcu młodszy Coger.
- Wiedziałem, że się zgodzisz! - zaśmiał się Tom.
- Mam dziwne wrażenie, że będę tego żałował - burknął Czarny,
podnosząc się z podłogi i strzepując pióra z włosów i ubrania.
- To kto idzie do sklepu?
Tom wziął do ręki koszyk i z westchnieniem próbował sobie
przypomnieć, gdzie był dział z trunkami. Obok niego w ciszy człapał Kevin.
Blondyn dziękował Bogu, że chłopak się nie odzywał. Samo przebywanie z nim
miało na niego kiepski wpływ. Bójka wisiała w powietrzu.
Gdy już znaleźli się przed półką zastawioną różnymi
rodzajami wódki, obaj westchnęli. Wybór był kolosalny.
- Piłeś to kiedyś? - spytał Tom, obracając w ręce butelkę z
brązowym płynem.
- Tak. Ma niezłego kopa. Nie radzę ci tego brać. To typowo
dla osób, które chcą się schlać i przez trzy następne dni mieć kaca.
- Bols?
- Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Blondyn westchnął i włożył do koszyczka dwie zero siódemki.
- Dobrze, że Bill został. On w życiu by się nie zgodził na
taką ilość - rzucił Tom.
Nienawidził ciszy, nawet jeśli przebywał z kimś takim jak
Kevin.
Szatyn prychnął cicho.
- Daj spokój! Zachowujecie się jak stare małżeństwo!
Słuchasz się go dosłownie we wszystkim! Billy nie zgadza się na to, to Tommy
tego nie robi. Billy nie chce pić, Tommy też tego nie robi. Billy nie chce
gdzieś iść, Tommy też zostaje w domu. Proszę cię! Zrobił się z ciebie taki
laczek, że rzygać się chce. Od razu widać, kto w tym związku nosi spodnie.
Pewnie teraz nawet pięciu kieliszków nie chlapniesz, bo Billy się nie zgodzi.
- A co ty, przepraszam, sugerujesz?! - warknął wściekły
blondyn.
- Dobrze wiesz, co!
- Chcesz się założyć, że wypiję tyle co ty, a może nawet
więcej?!
- To brzmi ciekawie. Jeżeli przegrasz, przez dwa tygodnie
będziesz za mnie robił śniadanie!
- Dobra, a ty za mnie kolację!
- Stoi!
Naburmuszeni kupili jeszcze kilka butelek pepsi i wrócili do
domu. Bill już zdążył posprzątać wszystkie pióra i przygotować kilka rzeczy na
„zagryzkę”. Zmarszczył brwi, kiedy zobaczył dwie flaszki wódki, ale nic nie
powiedział.
Rozsiedli się wygodnie wokół stołu i zaczęli pić.
Oczywiście, on i Kevin szli łeb w łeb. Każdy z nich miał za sobą już nie jedną
porządną imprezę, na której wypicie małej ilości alkoholu było wstydem. Bill
pił zdecydowanie mniej.
- Chlapnij sobie porządnie! - upomniał go Kevin.
- Nie, dzięki - rzucił Czarny.
- Rety, Bill! Co ci szkodzi?! Z nami nie wypijesz? - spytał
Tom.
- No, przecież piję - powiedział chłopak.
- Pijesz jak baba! - stwierdził blondyn.
- Ktoś musi was pilnować, dzieciaki - odgryzł się Bill.
Kevin i Tom spojrzeli na siebie zrezygnowani.
Chłopcy rozmawiali ze sobą na różne tematy. O większości z
nich nie mieli zielonego pojęcia, ale kogo to obchodziło? Zabawa w filozofów
bardzo im się podobała. Rozprawiając na jakieś poważne tematy i wyrażając swoje
opinie czuli się jak dorośli i doświadczeni ludzie, jednocześnie nie mając
żadnych złych wspomnień. Było to nieziemskie uczucie dla każdego z nich.
Polityka czy medycyna nie stanowiły dla nich żadnego problemu.
- Wygram! - zaśmiał się Kevin, kiedy Bill poszedł do
łazienki.
Obaj byli już nieźle napici, ale żaden z nich nie miał
zamiaru przestać. Na podłodze stała już jedna pusta butelka, a na stole druga
opróżniona do połowy. Czarny pił bardzo mało, więc cały alkohol przypadał
praktycznie na nich dwóch.
- Po moim trupie!
- Jak wypijesz tyle co ja, na pewno będziesz trupem!
- Akurat! Już nie z takimi się mierzyłem!
Kevin tylko się uśmiechnął.
- Ja nie jestem taki jak tamci.
- Tyle to zdążyłem już sam zauważyć. Ty jesteś nienormalnym
psychopatą, którego powinni zamknąć w psychiatryku i zapisać na spotkania dla
AA. Chociaż nie, ty wcale nie jesteś anonimowy.
- A ty powinieneś wreszcie iść do fryzjera, bo w tych
warkoczykach wyglądasz jak pół dupy zza krzaka i w dodatku kojarzysz mi się z
pedałem. Twój kolczyk w wardze wygląda jakbyś wyciągnął go ze złomu.
- Przynajmniej nie udaję wielkiego panicza. Myślisz, że jak
masz w kieszeni paczkę fajek to jesteś gość? Wyglądasz z nimi po prostu
śmiesznie, jak jakiś gówniarz, który za szybko chciał stać się dorosły.
- Twój naszyjnik wygląda za to, jakbyś wziął go z lombardu
albo jakiegoś innego taniego gówna.
Tom poczerwieniał ze złości.
- Odszczekaj to! Dostałem go od Billa!
Kevin prychnął.
- No, to co? To wcale nie oznacza, że jest fajny. Wyglądasz
w nim po prostu śmiesznie. Stwierdzenie faktu nie jest przestępstwem.
Blondyn ze złością rzucił się na swojego brata. Kevin nie
spodziewał się ataku i dał się przewrócić na podłogę. Chociaż obaj byli pijani,
zaskakująco dobrze szła im bijatyka. Tom, nie namyślając się długo, uniósł rękę
i z całej siły uderzył szatyna w twarz. Ten był trochę zamroczony, gdyż jego
plecy nadal go bolały, ale mimo to po kilku ciosach odepchnął Cogera i sam się
na niego rzucił.
Sapiąc cicho, zaczęli się tarzać po podłodze i okładać
pięściami. Byli tak samo zawiani, więc walka była wyrównana.
- Hej!
Obaj zdążyli sobie kilka razy porządnie przyłożyć, zanim do
bójki wtrącił się Bill. Podbiegł do nich i próbował ich rozdzielić, ale miał za
mało siły. Tom kątem oka zauważył tylko, jak jego brat dostaje w twarz czyimś
łokciem - nie miał pewności, czy nie dostał od niego samego - i leci jak długi
na podłogę.
Tom i Kevin, nadal trzymając się za ubrania, przerwali bójkę
i wpatrywali się w Czarnego, który z głupią miną usiadł na podłodze. Między
jego palcami płynęła krew. Musiał mocno oberwać.
- Billy? - spytał blondyn, schodząc z Kevina i na czworakach
podchodząc do bliźniaka.
Tom próbował odsunąć jego ręce, chcąc ocenić wyrządzoną
szkodę, ale Czarny odepchnął go mocno. Zerwał się na równe nogi i spojrzał na
nich ze złością.
- Do cholery! Jak tu wrócę chcę was widzieć, jak siedzicie i
rozmawiacie sobie spokojnie! Żadnych kłótni, bo pożałujecie! - warknął do braci
i wściekły poszedł do łazienki.
Chłopacy spojrzeli na siebie z głupimi minami, jednak
posłusznie wstali i podeszli do stołu. Usiedli na krzesłach i zaczęli dalej
pić. Omijali tematy dotyczące ich samych, a skupiali się na czymś innym. Nie
było ważne, czy mają rację, czy nie. Zabawnie było tak po prostu sobie
podyskutować. Gdy Bill wrócił, Tom go od razu przeprosił. Kevin nie odezwał się
do Czarnego nawet słowem, lecz tylko jeszcze więcej zaczął pić. Blondyn nie
miał zamiaru przegrać zakładu, więc za wszelką cenę starał się dotrzymać mu
kroku. Bill tylko patrzył na nich zniesmaczony.
- To nie był dobry pomysł - westchnął.
Tom czknął głośno i spojrzał na Czarnego z porozumiewawczym
uśmiechem.
- Jak to nie-e? - zapytał blondyn, przytulając się do
bliźniaka.
- Urżnęliście się jak świnie! Zorganizowaliście wyścigi czy
co? - spytał zniesmaczony chłopak.
- Właściwie to... - zaczął Kevin, uśmiechając się cwaniacko,
ale Tom szybko mu przerwał, mierząc go zimnym wzrokiem.
- No, coś ty! My-y? Przecież my w życiu nie potrafilibyśmy
się ze sobą dogadać. Nie pobiliśmy się w sklepie tylko-o dlatego, że ochroniarz
nas obserwował. Przecież nas znasz...
Bill westchnął cicho.
A Kevin i Tom dalej pili. Byli coraz bardziej pijani, ale
przyjemny szum w głowie bardzo im się podobał i nie mieli zamiaru przestać.
Poza tym, obaj chcieli wygrać, więc nie przejmując się ewentualnymi
konsekwencjami, pili na umór.
Ostatnie co Tom zapamiętał to sytuacja, kiedy leżał razem z
Kevinem na łóżku i narzekał na niego, że pali w domu. Potem urwał mu się film.
Serdecznie zapraszam do siebie :))) opowiadanie o TH
OdpowiedzUsuńhttp://samotnysamurai.blogspot.com/
Nie wytrzymam do następnej notki.
OdpowiedzUsuńEwa
"- Przyznaj, że wygrałem - zażądał blondyn.
OdpowiedzUsuń- Nie ma mowy! Oglądamy dzisiaj Kiepskich!
- Kubę Wojewódzkiego!" to mnie rozwaliło xD
Niezłą sobie chłopaki libację urządzili xD Ciekawe, kto wygrał...
Dobrze, że żaden potworek nie postanowił ich odwiedzić podczas tej popijawy. Byłoby kiepsko...
walka o to co będą oglądać była mega xD chyba powoli zaczynają się dogadywać... Na swój pokręcony sposób ale zawsze :) coś czuję że pod Koniec opowiadania chłopaki będą rządzić całym uniwerkiem ^.^ P.S Moglabyś uzupełnić stronę na której są linki do rozdziałów??
OdpowiedzUsuń