czwartek, 27 czerwca 2013

~7~



Tom leżał na swoim łóżku. Było już grubo po północy, a on nadal nie mógł zasnąć. Można by przypuszczać, że martwi się spotkaniem potworów z Innego Świata. Ale on... nie przejmował się tym. A przynajmniej nie tak bardzo, jak powinien. Sam był zdziwiony, że tak lekko to przyjął. Powinien się bać. Te stwory były nieobliczalne, ale jakoś nie potrafił się teraz na tym skupić. To nie to go męczyło.
Kevin...
To było chyba najbardziej znienawidzone przez Toma słowo. Żadne inne nie doprowadzało go do takiego stanu. Gdy tylko je słyszał, wpadał w złość, odczuwał nienawiść i z miejsca miał ochotę komuś przyłożyć. Teraz po raz pierwszy od bardzo dawna wywoływało w nim również inne emocje.
Tom nie mógł uwierzyć w to, co powiedział jego wróg. To nie mieściło mu się w głowie. Pamiętał, że Kevin zawsze niechętnie mówił o matce, właściwie nigdy sam nie zaczynał tematu, ale nie spodziewał się, że miał aż tak przerąbane. Jak matka mogła próbować udusić swoje własne dziecko?! Blondyn nie znosił tego chłopaka, ale nie wypowiadał tamtych słów na poważnie.
Nigdy by nie przypuszczał, że coś takiego naprawdę miało miejsce w życiu szatyna. W sumie to chętnie mu dokuczał, ale... Nie chciał pić do takiego typu tematów. Kevin był dupkiem, ale to wcale nie oznaczało, że trzeba mu przypominać takie rzeczy. To na pewno nie było dla niego przyjemne, mieć świadomość, że własna matka próbowała go zabić. Boże!
Blondyn już dawno nie poczuł się tak głupio jak w momencie, gdy Kevin odpowiedział na jego idiotyczne pytanie. Było mu strasznie wstyd, zwłaszcza że Bill patrzył na niego jak na sadystę. Było mu z tym źle i żałował, że nie ugryzł się w język. Gdyby głupota była karalna, on siedziałby dożywotnie w więzieniu.
Było mu żal Zakrzewskiego. Ojciec co prawda też dał mu nieźle popalić w dzieciństwie, ale to nie mogło się równać z tym, co prawdopodobnie przechodził Kevin. To mogła być tylko jedna sytuacja z jego życia. A jeśli było ich więcej?
Tom zadrżał na samą myśl o tym, co mogło się dziać w domu szatyna. Mógł to sobie tylko wyobrazić, chociaż i tak nie do końca.
Rozmyślał tak bardzo długo, a kiedy wstał z samego rana, nadal było mu głupio. Czuł się źle z tym, co powiedział i chciał jakoś to naprawić, ale skręcało go na samą myśl o przeproszeniu Kevina. Postanowił, że po prostu przygotuje mu pyszne śniadanie jako zadośćuczynienie. To powinno starczyć, prawda? No, bo w sumie skąd mógł wiedzieć? Nie próbował mu dopiec celowo. No, dobrze, próbował, ale nie chciał robić tego w taki sposób.
Nie... Musi go przeprosić.
Przygotował śniadanie, po czym poszedł do pokoju. Wyglądał jak człowiek, który idzie na szubienicę. Stał przez chwilę przy łóżku i przyglądał się Kevinowi. Cóż, jako chłopak utalentowany plastycznie był w stanie stwierdzić, że są do siebie podobni. Może nawet za bardzo. Kevin miał tylko trochę ciemniejsze włosy, taki sam wykrój ust, ten sam zgrabny nos... No i oczy. Miał brązowe oczy, zupełnie jak oni. Zapewne też odziedziczył je po ojcu. Oni mieli jasne włosy po matce, a on po swojej zapewne ciemniejsze. Nie zmieniało to jednak faktu, że naprawdę wyglądali jak prawdziwi bracia.
Tom westchnął i położył chłopakowi rękę na ramieniu.
-Kevin?- zapytał cicho potrząsając nim lekko.
Szatyn otworzył zaspane oczy nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje.
-Idziesz dzisiaj na zajęcia?- spytał Tom.
Kevin westchnął cicho chowając twarz w poduszce, po czym z głuchym jękiem podniósł się z łóżka.
-Cholera, ale boli!- burknął.
-Hmm... Kevin?
-Czego?
-Słuchaj... Jeśli chodzi o wczoraj, to...
Blondyn nie bardzo wiedział, jak powinien to powiedzieć. Nie chciał się przyznawać, że jest mu głupio, lecz jedynie przeprosić za swoje nieprzemyślane zachowanie. To były przecież dwie zupełnie inne rzeczy. Szatyn tylko spojrzał na niego kpiąco, po czym po prostu odwrócił głowę w drugą stronę.
-Nie wysilaj się. Dobrze wiem, że mnie nie lubisz. Twoje uczucie jest w pełni odwzajemnione. Nie musisz czuć się winny.
-Ale...
-Nie chce mi się ciebie słuchać, więc zamilknij, dobra? Wystarczy, że Billy ciągle nadaje jak katarynka.
Tom aż poczerwieniał ze złości. On chciał go ładnie za wszystko przeprosić, a ten mu wyjeżdża z takimi tekstami. W sumie to nawet lepiej! Nie musi się upokarzać!
-Śniadanie gotowe!- warknął Tom i ze złością podszedł do bliźniaka.
Tak go szarpnął, że Czarny omal nie spadł z łóżka.
-Rety, Tom! Ogarnij się!- wymruczał Bill siadając i trąc zaspane oczy.
Blondyn nachylił się do bliźniaka. Czarny spojrzał na niego podejrzliwie. Starszy Coger widząc ten wzrok zaśmiał się cicho.
-Spokojnie, chcę zobaczyć twoją szyję.
Tom widział ciemne sińce na skórze brata. Potwór był już naprawdę blisko zabicia Czarnego. Gdyby nie oni, byłoby po nim.
-Jak mam z tym iść na zajęcia? Wszyscy będą na mnie patrzeć jak na ofiarę gwałtu- mruknął Bill podchodząc do szafy i wyciągając jakieś ciuchy.
-Zawsze możesz powiedzieć, że nią jesteś- rzucił Kevin.
Czarny spojrzał na niego skwaszony, ale nie skomentował tej wypowiedzi. Wziął swoje ubrania i poszedł do łazienki. W tym samym czasie szatyn podniósł się niepewnie z łóżka i zaczął grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu jakichś rzeczy, które nadawałyby się do założenia. Szperał w torbie i szperał, lecz wszystkie ciuchy były brudne. W końcu westchnął i dał sobie spokój.
Tom obserwował go w ciszy. Powinien być zadowolony z tego, że ten idiota ma kłopoty, ale jakoś nie potrafił. Miał zdecydowanie zbyt miękkie serce.
Podszedł do szafki ze swoimi ubraniami i wyciągnął swoje spodnie, bluzę i koszulkę, po czym rzucił to Kevinowi na łóżko.
-Masz. Powinno pasować- powiedział i ruszył do kuchni.
Usiadł przy stole i czekał, aż Bill ruszy tyłek w łazience i przyjdzie na śniadanie. Na szczęście Czarny szybko się ogarnął i po chwili cała trójka siedziała już przy stole. Kevin nie podziękował Cogerowi za pożyczenie ubrań.
-Tom, może poszukamy w bibliotece jakichś danych na temat tych demonów?- odezwał się Bill.
Szatyn prychnął cicho.
-Może jeszcze mi powiesz, że napisano przewodnik po świecie potworów?- spytał.
-Nie, ale w Innym Świecie byli też inni. Może nie tylko nam się udało stamtąd wyjść.
-W Innym Świecie?- Zakrzewski uniósł brwi.
-Tak to nazwałem.
Kevin wybuchnął śmiechem.
-Oryginalna nazwa.
Bill spojrzał na niego ze złością, ale nic nie powiedział.
Dobrze ci tak, pomyślał Tom z satysfakcją. Jeszcze trochę i ten wariat sam cię do siebie zniechęci.
-Wy nadal utrzymujecie, że byliście w tym waszym Innym Świecie?- zapytał Kevin.
-Tak- odparli bliźniacy znudzeni.
-Hmm... Studiujecie psychologię, tak? No, to ja współczuję waszym przyszłym pacjentom.
-Goń się!- warknął Tom.
Szatyn zaśmiał się tylko, przez co Coger omal nie dostał białej gorączki.
Naprawdę nie znosił tego chłopaka!
-Dobra, nieważne. Ja z chęcią poszperam. Przecież to niemożliwe, żebyśmy byli jedyną parą, której się to udało. Co prawda nie było łatwo, ale...- odezwał się Bill.
-Można spróbować. W sumie to... Trochę mnie to dziwi. Co one tutaj robią? Byłem przekonany, że są częścią tamtego świata. Dlaczego tutaj przylazły?
-Nie wiem, ale przypuszczam, że zrobiły to specjalnie dla nas. Ale to bez sensu! Zdaliśmy wszystkie testy pomyślnie, bestie mówiły, że potem wszystko już będzie dobrze. No, to dlaczego one tutaj są? W sumie to chyba Bóg się obija, w ogóle ich nie pilnuje.
-Bóg?- wtrącił się Kevin.- Czy wy w ogóle siebie słyszycie? Głosicie herezję!
-Widziałeś przecież te potwory, no to o co ci chodzi?- zapytał Tom wkurzony.
-Tak, ale nie musicie mieszać w to Boga! On nie ma z tym nic wspólnego! Zresztą, nawet jeśli faktycznie wam się coś takiego przytrafiło, nie było to realne. Coś sobie ubzduraliście. Może to jakiś syndrom bliźniaków czy coś takiego. Sam nie wiem, to nie mój kierunek. Ale bez przesady! Wy na serio macie świra. Powinniście się oddać na jakieś leczenie albo coś takiego. Jesteście zagrożeniem dla społeczeństwa.
-Mówiłem, żeby mu nie mówić!- warknął wściekle blondyn.
-Mój błąd- burknął Czarny wstając.
Zapadła cisza. Tom również się podniósł i zebrał naczynia ze stołu.
-Zostajesz na dłużej, prawda?- zapytał Bill.
-Nie, dzisiaj już stąd spadam- rzucił Kevin.
-Daj spokój! Możesz mieć nas za wariatów, ale przecież możesz tutaj zostać. Nie gryziemy.
-Nie byłbym tego taki pewien- mruknął szatyn zerkając podejrzliwie na starszego Cogera.
Tom prychnął.
-Poza tym te potwory poszły za tobą. Wtrąciłeś się i teraz prawdopodobnie też jesteś na ich celowniku. Byłoby bezpieczniej, gdybyśmy trzymali się razem dopóki nie wymyślimy, jak się ich pozbyć.
-Nie mam...
-Bill ma rację- wtrącił się Tom z ciężkim westchnieniem.- Nie lubię cię, ale nie chcę mieć twojej śmierci na sumieniu. Byłoby o wiele lepiej, gdybyśmy na razie na spokojnie to przedyskutowali i poszukali jakichś informacji. Być może uda nam się coś znaleźć. Poza tym, obecnie jesteś kaleką. Nawet nie jesteś w stanie się bronić. Jak tylko twoje plecy się zagoją, masz stąd spadać. Ale na razie... Cholera, sam nie wierzę, że to mówię! Na razie jesteś tutaj mile widziany.
-Dzięki za łaskę...
-Cicho siedź! Zostajesz i koniec!- zarządził Bill, po czym po prostu wyszedł z kuchni.
Tom zaśmiał się cicho i podążył za bliźniakiem.
Nie gadali już więcej z Kevinem. Cała trójka zebrała się i wyszła na przystanek tramwajowy. Szatyn zaczął słuchać muzyki kompletnie ich przy tym ignorując.
-Bill, nie wytrzymam z nim pod jednym dachem. To będzie cud, jeżeli się nie pobijemy- westchnął blondyn.
-Wyluzuj! Zamiast myśleć o tym, co zrobić Kevinowi, lepiej się zastanów, o co chodzi z tymi potworami. A jeśli one chcą nas z powrotem zamknąć w Innym Świecie? Może za dużo wiemy?
-Nie sądzę.
-Ale...
-Bill, nie mam pojęcia! Po prostu... Jakoś to będzie. Nie przejmuj się.
-Omal mnie nie ukatrupiły, a ty mi mówisz, że mam się nie przejmować?
-Jeżeli ciągle będziesz o tym myślał i się zadręczał, nie będziesz w stanie spojrzeć na to obiektywnie. A akurat ty musisz to zrobić. Ja nie mam do tego głowy.
Tom tak naprawdę okropnie się bał tego, co miało nadejść, ale nie chciał straszyć bliźniaka. Już i tak był wystarczająco przerażony, nie trzeba było mu uświadamiać, że nie tylko on się boi. Cholera! Oni mieli naprawdę wielkiego pecha.
No, i teraz jeszcze mają na głowie Kevina. Nie dość, że wszystkiego się dowiedział, to jeszcze ma ich za świrów. Totalna paranoja! Jakby tego było mało, zaczynają studia. Nie mają przecież czasu na walkę z potworami i użeranie się z kryminalistą, który jakimś cudem studiuje prawo. Dlaczego akurat ich to spotkało?
W dodatku on okropnie go nie znosił. Znał Kevina już wcześniej i ten chłopak zawsze był dla niego niemiły. To właśnie on doprowadził do jego kłótni z Billem, ciągle go prowokował i nasyłał na bliźniaka. Gdyby nie przygoda w Innym Świecie, być może nigdy już by się nie pogodzili. Nawet gdyby wtedy Czarny tamto wszystko przeżył i on próbowałby jakoś nawiązać z nim kontakt, prawdopodobnie nie byłby w stanie udowodnić bliźniakowi, że naprawdę ma czyste intencje. Czuł, że Bill już by nie próbował się zabić. Wybrałby studia w takim miejscu, żeby jak najmniej się z nim widywać. Straciłby go. Chyba dobrze się stało, że po uderzeniu pioruna przenieśli się w jakieś inne miejsce. Dzięki temu odzyskał brata. Co z tego, że nadal czasami śniły mu się koszmary? Ważne, że wszystko było dobrze pomiędzy nim a Czarnym. Reszta się nie liczyła.
Wykłady były wyjątkowo nudne i Tom nie miał ochoty słuchać głupot, które próbowano mu wbić do głowy. Zresztą, po co komu informacje o tym, jak działają instytucje zajmujące się uzależnieniami? Nie planował pracować z narkomanami czy innymi ludźmi tego typu. Chciał po prostu pomagać osobom, które znalazły się w podobnej sytuacji jak Bill. Jeżeli jednak stworki nadal będą ich atakować, może mieć problemy z zaliczeniem tego semestru. Chodził na wykłady dopiero od tygodnia, a już miał ogrom materiału w plecy.
Życie nie jest takie proste, jak się wydaje.



Bill siedział na swoim krześle i znudzony czekał, aż wreszcie będzie mógł sobie iść. W ogóle nie potrafił się skupić. Ciągle myślał o Kevinie i o potworze, który go zaatakował. Na samo wspomnienie tego, co przeżył w domu, robiło mu się słabo. To nie było przyjemne. Nie chciał więcej spotykać tych dziwnych demonów, miał ich już dość. Męczyły go i sprawiały, że znowu zaczynał wpadać w panikę. Sądził, że skoro uporał się z problemami między nim a Tomem, wszystko powinno już być dobrze. Ale nie było. Pojawił się Kevin oraz potwory. Rozpoczęły się studia, a on nie potrafił się na tym skoncentrować. Gdy wszedł na uczelnię, wszyscy się na niego dziwnie patrzyli. Cóż, nie udało mu się ukryć posiniaczonej szyi. Zapewne niedługo zaczną krążyć plotki na ten temat. Wypadało mu tylko spuścić głowę, aby ukryć rumieńce zażenowania.
Czarny bał się potworów. Przerażały go od samego początku. Tom mówił, żeby się nie przejmował, ale nie potrafił. Obawiał się nadchodzących dni i tego, co się stanie. Nie sądził, żeby stwory tak łatwo odpuściły. Jeżeli pojawiły się w realnym świecie, na pewno miały jakiś konkretny powód. Bill miał dziwne wrażenie, że ich celem było zabicie jego i Toma, ale wolał nie myśleć tymi kategoriami. I bez tego było mu ciężko. Jakoś będą musieli sobie poradzić. Pytanie tylko, jak? Nie wiedzą, jak walczyć z tymi demonami ani czego tak naprawdę chcą. Mogli tylko się domyślać prawdy. Nie mieli pojęcia, ile ich jest i czy kiedyś dadzą im spokój. Jeżeli jest ich dużo, mogą ich przecież nękać całe życie. No, chyba że zaatakują ich wszystkie razem i będzie po sprawie.
Chłopak westchnął cicho. Znowu komplikacje. Jedyna pozytywna rzecz w tym wszystkim to, że zbliżyli się do Kevina. No, może nie tak do końca, w sumie to Tom ciągle się z nim kłócił. Żeby jeszcze szatyn nie był taki wredny! Marzenia ściętej głowy. Zakrzewski miał twardy charakter i w dodatku uwielbiał mu dokuczać. Bill miał nadzieję, że w końcu mu się to znudzi. Co on ma takiego w sobie, że ludzie robią sobie z niego jaja?
Musiał przyznać, że pomimo durnego zachowania Kevina, lubił go. Miał wrażenie, że ten chłopak po prostu nie potrafi inaczej. Już samo to, co powiedział im dzień wcześniej, zaszokowało Cogerów. To, że jego matka chciała go zabić, było dla niego nie do pomyślenia! Na pewno nie było mu łatwo z nią mieszkać. Musiał mieć naprawdę ciężko. Z jakiegoś powodu Czarnego bawiło zachowanie szatyna. Miał wrażenie, że gdy Kevin komuś dokopie, jest naprawdę zadowolony. Ale było dobrze, przynajmniej na razie.
Mężczyzna zakończył wykład. Bill westchnął z ulgą i spakował swoje rzeczy. Już miał wychodzić, kiedy profesor go zawołał.
-Bill Coger?
Czarny odwrócił się do mężczyzny zdumiony.
-Słucham?
-Zostań na chwilkę.
Bliźniacy spojrzeli na siebie zdziwieni.
-Poczekasz na mnie?- zapytał młodszy Coger.
-Jasne, tylko pośpiesz się.
Bill podszedł do wykładowcy, który usiadł na blacie biurka. Gdy już wszyscy wyszli, odezwał się.
-Masz jakieś problemy, chłopcze?
-Ja?- zdziwił się Czarny.- Nie. Dlaczego pan pyta?
-Cóż... Jak wchodziłem dzisiaj na salę zobaczyłem twoją... szyję.
Bill zarumienił się. Było mu strasznie głupio. Naprawdę wyglądał jak ofiara gwałtu. Nie dość, że okropna z niego fajtłapa, to jeszcze teraz przydarzyło mu się coś takiego.
-Ach, to... Hmm... To jest... Znaczy się, nie...- plątał się chłopak.
-Możesz mi powiedzieć, to zostanie między nami.
Czarny westchnął.
-Właściwie to nie ma o czym mówić.
-Czy to twój brat?- nie ustępował mężczyzna.
-Brat?
Coger zaczynał się gubić. O co chodzi temu facetowi? Chce od niego koniecznie wyciągnąć, co się stało? W sumie to mógłby mu wszystko opowiedzieć, ale na pewno potem wykopaliby go z uczelni, więc wolał zachować to dla siebie.
-Miał na twarzy zadrapania. Mogliście się pokłócić i on...
-Tom?- Bill wybuchnął śmiechem.- Nie. On jest ostatnią osobą, która mogłaby mi zrobić krzywdę.
-Na pewno?
-Tak. Wiem, wygląda jak bandzior, ale jest nieszkodliwy. No, przynajmniej dla mnie. To trochę nie fair tak pochopnie go oceniać.
-Nie chciałem cię urazić. Po prostu słyszałem od kolegi, że uderzyłeś go. Pomyślałem, że może...
-Że mi oddał?- Czarny pokręcił głową.- On taki nie jest. Znaczy... Zdarza nam się czasami pobić, ale...
-Masz z nim bardzo dobry kontakt- stwierdził w końcu profesor splatając ręce na piersi.
Bill tylko pokiwał głową zaskoczony całą tą rozmową. O co chodzi temu facetowi?
-Zawsze się tak dogadywaliście?
-Nie, ale nie sądzę, żeby to była pana sprawa. Czy to już wszystko?
-Nadal mi nie wyjaśniłeś, co ci się stało w szyję? I dlaczego Tom ma podrapaną twarz?
Dobrze, że nie widać bandaża, pomyślał Coger.
-Tom ma podrapaną twarz, bo się pokłóciliśmy i rzuciłem w niego wazonem. Niech pan nie robi takich min, jak widać nic mu się nie stało. A co do mnie... Cóż, zaszło małe nieporozumienie pomiędzy mną i takim jednym chłopakiem i dorwał mnie, zanim Tom zdążył mi pomóc- skłamał gładko.
Mężczyzna przez chwilę patrzył mu prosto w oczy. Bill również nie spuszczał wzroku. Wiedział, że gdyby to zrobił, profesor od razu uznałby, że kłamie. Śmiało patrzył mu prosto w twarz. Przecież Tom nie zrobił mu krzywdy! To potwór go dusił, ale przecież ten facet nie musi o tym wiedzieć.
-Mogę już iść?- zapytał Czarny.
-Tak, oczywiście.
Bill pożegnał się z profesorem i wyszedł z sali. Odetchnął uznając, że to było dziwne. Czarny rozejrzał się w poszukiwaniu Toma. Zdziwił się, gdy zobaczył brata otoczonego przez grupkę rozchichotanych dziewczyn. Podszedł do niego.
-Hej, już jestem- powiedział.
Wszyscy spojrzeli na niego. Bill poczuł się odrobinę nieswojo, kiedy kilkanaście par oczu wpatrywało się w niego uciążliwie. Blondyn wyszczerzył się do niego cwaniacko.
-Idziemy?- zapytał z głupim uśmiechem.
-Jasne. Nie myśl sobie, że ci daruję!
Tom chyba wiedział, o co mu chodziło, bo tylko zaśmiał się. Przeprosił dziewczyny i ruszyli razem w stronę sali, na której mieli mieć kolejny wykład.
-Czepiałeś się mnie za Olę, a teraz sam...
-Oj, przestań! To one do mnie przyszły! Swoją drogą, było tam kilka naprawdę niezłych lasek.
-To nie dziewczyny w twoim typie.
-A skąd ty wiesz, jakie dziewczyny lubię?
Bill prychnął cicho.
-Podobają ci się spokojne i bystre dziewczyny, które nie są nachalne. Lubisz, kiedy cię podziwiają, ale nie uwielbiają. Podoba ci się, kiedy możesz sprowadzić je na złą drogę i jednocześnie powstrzymywać przed robieniem głupot. Przede wszystkim nie lubisz łatwych dziewczyn i, jak każdy facet, lubisz zdobywać, a nie być zdobywanym. Czy odpowiedziałem zadowalająco na twoje pytanie?
-Ta... A właśnie. Co chciał od ciebie psorek?
-Zauważył moje siniaki i podejrzewał, że mnie pobiłeś.
-Co?!- wykrzyknął zdumiony Tom.
Czarny tylko wzruszył ramionami.
-Ten koleś jest dziwny. Zdecydowanie zadawał zbyt wiele pytań.
-To znaczy?
-Wypytywał mnie głównie o ciebie. Jakie są między nami relacje, czy potrafiłbyś zrobić mi krzywdę i inne takie. Nie mam pojęcia, dlaczego tak go to interesowało.
-Takie chyba nasze szczęście.
Po wykładach Tom pojechał do domu, a Bill postanowił zajrzeć do biblioteki. Chciał sprawdzić, czy gdzieś w starych gazetach nie ma artykułu o podobnym wypadku, jaki oni mieli. Nie wiedział, czego dokładnie powinien szukać, ale miał nadzieję, że jego trud nie pójdzie na marne. Na uczelni nie było żadnych starych gazet ani artykułów, dlatego nawet tam nie zaglądał. Od razu wybrał się do biblioteki, w której poznał Olę.
Dziwnym zbiegiem okoliczności dziewczyna też tam była. Stała niezdecydowana przy wejściu i wyglądała, jakby kogoś szukała. Kiedy go zobaczyła, uśmiechnęła się lekko.
-O! Bill! Cześć!- powiedziała.
-Cześć. Czekasz na kogoś?- zapytał chłopak.
-Byłam umówiona z koleżanką, ale ciągle jej nie widać. Coś często tutaj zaglądasz.
-Lubię czytać.
-Szukasz czegoś konkretnego?
Czarny westchnął.
-W sumie tak, ale to... Cóż... Nie chcę ci zawracać głowy.
Akurat!
-Nie ma problemu, chętnie ci pomogę.
-Nie, nie trzeba. Nie chcę ci zabierać czasu.
Ola była jednak uparta i w końcu Bill odpuścił. Weszli między regały zawalone stosami starych gazet. Na sam widok Czarnemu zrobiło się słabo. Jęknął cicho. To chyba jakiś koszmar!
-Coś się stało?- zapytała rozbawiona dziewczyna, a kiedy chłopak nie odpowiedział, dodała:- Czego konkretnie szukasz?
-Artykułów o bliźniakach.
-O bliźniakach? Co wy robicie na uczelni, że macie takie tematy?
Znowu muszę kłamać, pomyślał wkurzony Bill. Zaczyna mi to działać na nerwy.
-Czytałem ostatnio książkę i autor w ciekawy sposób opisywał relacje między bliźniakami. Wiesz, jeżeli jesteś z kimś naprawdę blisko, może się między wami wytworzyć pewnego rodzaju więź. Wtedy jesteś w stanie wyczuć, gdy tej osobie jest źle albo gdy coś jej się stało i takie tam.
-I?- Ola uniosła brwi.
-Ja i Tom też coś takiego mamy. Znaczy, wiesz... Kiedy mi się coś dzieje, jego boli brzuch. Zawsze. Ma też napady lękowe. Mi też czasami się to zdarza, chociaż raczej rzadko. Przeważnie to ja pakuję się w kłopoty.
-Chcesz powiedzieć, że jesteście ze sobą tak zżyci, że potraficie wyczuwać takie rzeczy? Na odległość?- spytała zdziwiona.
-Wiem, brzmi to dziwacznie, ale naprawdę tak jest. Chciałbym się dowiedzieć, jak to działa i czy są gdzieś opisane podobne przypadki.
-To jest... interesujące. Z chęcią ci pomogę. Chodzi ci o artykuły tylko o bliźniakach, tak?
-Tak.
Ola i Czarny zabrali się do pracy. Przeglądali gazetę po gazecie szukając jakiegoś artykułu na temat bliźniaków, ale po dwóch godzinach nadal nic nie znaleźli. Bill próbował sobie przypomnieć imiona bliźniaków z Innego Świata, ale nie był w stanie.
-Szymon... To był chyba Szymon. Ale ten drugi?- burczał do siebie przeglądając ze znudzeniem gazetę.
Spojrzał na zegarek. Zaraz trzeba będzie się zmywać, musi przecież ugotować obiad. Tom i Kevin nie byliby zachwyceni, gdyby zastrajkował.
-Co tam buczysz?- zapytała Ola.
-Eh, nic- westchnął Bill.
-Dlaczego brat ci nie pomaga? Nie interesuje go to?
-Interesuje, ale gdyby tutaj przyszedł, to nic byśmy nie zrobili.
-Dlaczego?
-Cóż. Trzeba go poznać, żeby to zrozumieć.
-Przyprowadź go tutaj. Musi być naprawdę fajny.
-Ta... może innym razem.
Dziewczyna wyglądała na zawiedzioną, ale Bill tylko wzruszył ramionami. Nie rozumiał, o co jej chodziło, ale to było teraz mało ważne. Przerył kilka porządnych stosów gazet i nie znalazł nawet jednej wzmianki na temat bliźniaków. Przeglądał tylko pisma medyczne, ale co z tego, skoro i tak było ich najwięcej. Naczytał się o różnych chorobach i wypadkach, jakie miały miejsce w przeciągu ostatnich lat. Starał się sobie przypomnieć, co im powiedzieli bliźniacy, których spotkali w Innym Świecie. Szymon był tam najdłużej, tego był pewien.
Dziesięć lat, pomyślał. Mówił, że są tam dziesięć lat. No, teraz już jedenaście.
Bill wstał i rozprostował kości. Nic nie znalazł. Trudno, poszuka innym razem.
-Masz coś?- zapytał.
-Niestety, nic- odparła Ola.
-Trudno. Ja już idę, muszę coś ugotować. Dzięki za pomoc.
-Nie ma sprawy. Jeśli chcesz, mogę ci pomóc. Wiem, że faceci z reguły nie bardzo dają sobie z tym radę.
-Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. Ale dzięki.
Bill pożegnał się z dziewczyną i poszedł do domu. Cała ta sprawa zaczynała go coraz bardziej denerwować i przerażać.
On to zawsze ma pecha.

6 komentarzy:

  1. Zabawa się dopiero zaczyna...
    A poza tym notka ŚWIETNA.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to słodkie, że Tom chciał przeprosić Kevina...Kocham to opowiadanie! Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna notka, tylko nie mam pojęcia, co napisać. Wciąż mam w głowie same pytania, a na nie zero odpowiedzi... Także czekam na ciąg dalszy. ;) Weny.

    + Zapraszam do siebie na drugi rozdział Zamkniętego w ciszy.
    http://over-the-rainbow-twincest-by-illusion.blogspot.com/2013/06/2-najtrudniej-jest-milczec-ja-te.html


    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach te zagadki... Ciekawe, kiedy Kevin uwierzy bliźniakom. Może jak sam będzie w podobnej sytuacji... Nie żebym mu źle życzyła!

    OdpowiedzUsuń
  5. CZYTAM TWOJE OPOWIADANIA NA BIEŻĄCO . SĄ NAJLEPSZE NIGDY. MASZ WIELKI TALENT NO PO PROSTU BRAK MI SŁÓW !T OOOO JEST ŚWIETNE ! moglabys napisać jeszcze jakies opowiadanie o Bill i Tomie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. chyba po raz pierwszy nie wiem co napisać o.O Szczerze wątpię że znajdzie coś w tych gazetach ale Niech szuka, może mu się uda...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)