sobota, 17 sierpnia 2013

27.Granice



Robin
Bałem się spotkania z Philem. Stałem pod klasą i miałem ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie. Nie miałem pojęcia, jak się zachować w jego obecności. To niby on zaczął, ale i tak czułem się głupio.
Nie wiedziałem, czemu to zrobił. Nie byłem taki głupi, żeby myśleć, że nagle odkrył w sobie wielkie pokłady miłości do mnie. Zresztą, nie zerwał z Lucy, a to świadczyło tylko o jednym – nie traktował tego poważnie. W związku z tymi przemyśleniami zaczęło mi się nasuwać na myśl coś innego.
Czy ludzie zakochani nie mają klapek na oczach i nie zdają sobie sprawy z tego, że ich ukochany/a robią ich zwyczajnie w chuja? Czy ja naprawdę go kochałem, skoro myślałem wyraźnie mózgiem, a nie fiutem i dochodziłem do wniosku, że Phil zwyczajnie sobie ze mną pogrywa? Czy w chwili, kiedy zaczął mnie całować, nie powinienem jak dziwka rozłożyć przed nim nóg, a potem zwyczajnie dać się przelecieć?

Eh, ciężko jest być ścisłowcem. Gdybym myślał jak humanista, szybko bym doszedł do jakiegoś konkretnego wniosku, nawet jeśli dochodziłbym do niego okrężną drogą. Na razie jedyną konkretną rzeczą było to, że korytarzem szedł Phil, a mi mimowolnie zrobiło się zimno. Czułem się niezręcznie.
BARDZO niezręcznie.
Oddychaj, idioto, zganiłem się w myślach, kiedy Phil zatrzymał się krok przede mną i przywitał się z resztą klasy.
– Masz zadanie z matmy?
– Nie, ale zrobię na przerwie.
– Atkinson dzisiaj na pewno będzie sprawdzał.
– Tylko tak straszy. Wierz mi, wiem co mówię.
– Robin? A ty masz?
Drgnąłem i wbiłem wzrok w Hanysa, który wpatrywał się we mnie z nadzieją w oczach.
– Hm? Co? – spytałem głupio.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
– Chyba zakochany, taki nieprzytomny – zażartowała Lucy. Moje policzki oblało gorąco.
– Kim jest ta szczęśliwa wybranka?
– Ej – oburzył się Hanys. – Moje zadanie jest ważniejsze! Jeszcze jedno jajo i będzie mi wychodzić szmata z matmy.
– To trzeba było je zrobić – powiedziała kpiąco Mary, szturchając go. Hanys pokazał jej język.
– To co, Robin? Dasz mi to zadanie? – spytał błagalnie.
– Mm.
Wyciągnąłem zeszyt i podałem mu go. Byłem pewien, że do matmy będzie go miała w łapach połowa klasy, ale dopóki nikt mi po nim nie pisał i nie zaginał rogów, niewiele mnie to obchodziło.
– Dzięki, życie mi ratujesz.
Zadzwonił dzwonek, a po chwili przyszła nauczycielka od niemieckiego. Zerknął na Phila. Patrzył akurat na mnie i widząc, że też patrzę, on… puścił mi oczko!!
Szybko odwróciłem wzrok.
Chciał ze mną pogadać, ale akurat przerabialiśmy lekturę i pisaliśmy tak dużo, że nie byliśmy w stanie. Poza tym, dookoła znajdowało się zbyt wiele ciekawskich uszu. Potem okazało się, że Phil jedzie do dentysty i nie uda się nam zrobić tego bez świadków, a przynajmniej mnie w szkole. Phil mi napisał, żebym do niego przyszedł po lekcjach i wtedy szczerze porozmawiamy. Nie chciałem i protestowałem, ale w końcu dałem się przekonać.
Po drugiej lekcji Phila już nie było. Na trzeciej mieliśmy chemię. Gdy zajęliśmy miejsca, Seba rozejrzał się po klasie i zmarszczył brwi.
– Kogoś nie brakuje?
– Mama zabrała Phila do dentysty – powiedziała Lucy. Jej głos brzmiał dziwnie… Zupełnie jakby bała się Seby.
– W porządku. Czy ktoś chce zgłosić nieprzygotowanie?
Chemik usiadł przy biurku i wziął w łapę dziennik. Oparł jedną nogę w kostce na kolanie drugiej i oparł dziennik o uda. Znowu skojarzył mi się z królem siedzącym na tronie.
– Ale zabawne – wymamrotała Cleo. – Jakby ktoś jeszcze miał.
– Brakuje tylko Browna, tak?
– Tak.
– W porządku.  W takim razie… Bradley Cleo, zapraszam do odpowiedzi.
Od tej akcji z pigułką gwałtu Cleo jeszcze ani razu nie poczuła, że jest na celowniku. Wiedziałem jednak, że Seba ją obserwuje, zupełnie jakby szukał jej słabych punktów. Nie miała jeszcze oceny z odpowiedzi ani nieprzygotowania, więc skoro wziął ją właśnie teraz, musiał coś znaleźć.
Aż nie mogłem się doczekać.
Dał jej jakąś książkę i podał jej numer zadania oraz stronę. Napił się kawy, obserwując ją z zastanowieniem. Cleo stała bokiem do tablicy, więc wyraźnie widziałem jak zrobiła wielkie oczy, gapiąc się na zadanie.
Zagryzłem dolną wargę, żeby nie parsknąć. Chyba nadszedł czas pokuty za tę pamiętną imprezę, na której dobierała mi się do majtek. Wcześniej zapewne byłoby mi jej szkoda, w końcu wiedziałem, co to znaczy być prześladowanym przez nauczyciela, ale w chwili obecnej byłem zadowolony, że trochę się pomęczy i postresuje.
– Coś nie tak? – spytał niewinnie Sebastian.
Ach!, kocham cię, pomyślałem zadowolony. W tej chwili chyba naprawdę tak czułem! No po prostu uwielbiałem ten jego tekst i minkę w stylu „ale o co chodzi?”.
– Em, to zagadnienia z poprzedniej lekcji? – spytała niepewnie Cleo.
– Nie, to temat sprzed dwóch lekcji. Tam na górze jest wszystko napisane.
– A–aha. Racja.
Zapadła cisza. Mary namiętnie przepisywała zadania z matmy, w ogóle nie interesując się tym, że wyszła na hipokrytkę, wypominając ich brak Hanysowi. Seba to widział – ten dziwny, jakby złowieszczy uśmiech nie pojawił się na jego ustach przypadkiem. Co to, to nie!
Cleo wzięła w rękę pisak i wypisała dane, a potem ułożyła reakcję i poprawnie ją zbilansowała. Z drugą już jednak nie dała sobie rady.
– To za trudne – stwierdziła. – Nie robiliśmy tego na lekcji.
– Czy ktoś wie jak to zrobić?
Seba patrzył na mnie. Chciał, żebym to zrobił i tym samym utarł nosa Cleo. Podniosłem rękę, bo faktycznie umiałem. Seba dawał mi już o wiele gorsze zadania.
– Linn, podyktuj jej.
Klasa była w szoku, ale nikt się słowem nie odezwał.
– To, że sama nie należysz do grupy zbyt inteligentnych osób, Bradley, nie oznacza, że inni są na podobnym poziomie intelektualnym – powiedział ostro. Ach, komplement dla mnie i jednocześnie złośliwa obelga dla niej. – Zamiast imprezować, skup się lepiej na nauce. Powodzenia na maturze… o ile zdasz z takim podejściem.
– Uczyłam się, ale te zadania są jakieś z kosmosu.
– Nie pogrążaj się – rzekł Seba, a potem podyktował jej banalne zadanie dla kogoś, kto wiedział, co po kolei robić. Ha! Wiedziałem, że znalazł jej slaby punkt.
Cleo nie umiała tego zrobić. Usiadła w ławce z naburmuszoną miną, szmatą i uwagą za pyskowanie. W ramach bonusu, jak stwierdził chemik.
Boot podszedł do Mary i zabrał jej zeszyty z matmy.
– Zapraszam do tablicy – rzucił do Mary. – Skoro chemia panią nie interesuje, zakładam, że już wszystko pani o niej wie. Linn, zostań po lekcji. Chyba mam coś, co należy do ciebie.
Westchnąłem, kiedy zobaczyłem, że bazgrze coś w moim zeszycie na czerwono. Jego kąśliwe uwagi zdecydowanie zbyt często lądowały w moich zeszytach i miały zwykle około połowy strony, a reszta klasy pękała na przerwach, czytając to wszystko i nabijając się ze mnie.
Niełatwo jest żyć w związku – o ile tak można to nazwać – z własnym nauczycielem. Tak naprawdę w szkole nie miałem żadnych korzyści z tego, że razem mieszkamy. Nie, żebym potrzebował, ale Seba nigdy mi nie zdradził nawet jednego pytania ze sprawdzianu. Kiedy kilka razy go o to podpytałem, uniósł jedną brew i patrzył na mnie jak na debila, a potem, gdy dotarło do niego, że pytałem na serio, wyśmiewał mnie. Właściwie to cisnął mnie bardziej niż resztę, często dawał mi zadania wykraczające trudnością i zagadnieniami poza poziom liceum, ale nie miałem mu tego za złe. Lubiłem chemię. No, chyba że byłem zmuszony robić zadania niemal stale, wtedy na jej widok zwyczajnie chciało mi się rzygać.
Mary rozwiązała poprawnie zadanie, którego Cleo nie umiała zrobić, przez co była jeszcze bardziej wkurzona. Od czasu imprezy unikała mnie jak ognia, z czego byłem bardzo zadowolony. Wreszcie miałem trochę spokoju i nie czułem na swojej dupie jej powłóczystych spojrzeń. Gdyby mi stanął w szkole z jakiegoś powodu, ona pierwsza by to wiedziała, tego byłem pewny.
Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy wyszli. Wrzuciłem do torby piórnik, przerzuciłem ją przez ramię i podszedłem do Seby.
– Musiałeś? – spytałem kwaśno, kiedy z lekkim uśmieszkiem oddawał mi zeszyt.
– Nie dawaj tym harpiom na sobie żerować – odparł, opierając się pośladkami o biurko. – Z chemii też wszystko od ciebie rżną, prawda?
– Dajesz bardzo trudne zadania. – Próbowałem ich jakoś usprawiedliwić. – Mnie naprawdę to nie przeszkadza.
– A jeśli któryś z twoich znajomych nie zda matury? Jak myślisz, czy nie będzie to po części twoja wina?
– Eee…
– Każdy pracuje na siebie, Robin. Wierzę, że tobie powinie się noga tylko przez niedopatrzenie, ale co do innych, nie jestem aż tak optymistycznie nastawiony. Każdy z was musi zdać. Wiedzą, że jesteś systematyczny i wykorzystują to, żebrując od ciebie twoje zadania. Wiem, że lepiej jest iść na łatwiznę, ale to nie jest rozwiązanie. Nikt nie może ich wiecznie trzymać za rękę.
– Wiem – westchnąłem. – Chyba po prostu nie potrafię im odmówić.
Seba parsknął, kręcąc głową.
– Uhm… Wrócę dzisiaj sam, ok? Ja i Phil… Ostatnio trochę się między nami… namieszało i… Pójdę po lekcjach do niego, chcemy trochę pogadać i wyjaśnić sobie pewne rzeczy.
Westchnął, ale skinął smętnie głową.
– Długo ci to zajmie?
Rozłożyłem ręce, dając mu do zrozumienia, że nie mam pojęcia.
– W porządku. Dzisiaj ja coś przygotuję do jedzenia. Zmykaj na przerwę.
Obejrzałem się, a potem nachyliłem się do niego i cmoknąłem go szybko w usta. Nie patrząc już na niego, wyszedłem z klasy.
Po lekcjach z sercem w gardle poszedłem do Phila. Nie miałem kompletnie pojęcia, o czym on tak bardzo chce rozmawiać. Był totalnie nieprzewidywalny. Spodziewałem się, ż przeprosi i powie, że mu ostatnio odwaliło. W końcu na pewno nie był gejem, byłem tego niemal pewien. Czułem, że tu chodzi o coś innego.
Otworzyła mi jego mama, a potem sam poszedłem na górę i zapukałem do jego pokoju. Zawsze tak robiłem, mimo że on wiecznie z tego kpił.
– Proszę!
Zaczerpnąłem powietrza i nacisnąłem klamkę. Czas najwyższy, żeby ustalić pewne granice między nami.


Sebastian
Jestem osłem, pomyślałem.
Nie chciało mi się gotować, w ogóle, ale postanowiłem zająć czymś ręce. Musiałem to zrobić, żeby zwyczajnie nie zwariować.
Robin pojechał do Browna. Spojrzałem na nóż i w myślach już widziałem jak ucinam blondaskowi kutasa. Och, wyryłbym mu jakiś napis na tym głupim czole, ogolił go na łyso i… I…
Jezu, w życiu nie odczuwałem w stosunku do kogoś aż takiej nienawiści. Nienawidziłem w swoim życiu wielu ludzi – rodziców, którzy porzucili mnie jako niemowlę i skazali na egzystencję bez miłości i ciepła domowego. Xaviera Linna, który uprzykrzał mi życie na wszelkie możliwe sposoby i nie obchodziło go, że właściwie znęca się nad dzieckiem, w końcu byłem od niego sporo młodszy. Chipa, który zamienił nasz związek w istne piekło i spotykał się jednocześnie jeszcze z dwoma innymi mężczyznami, każąc sobie płacić, jeśli nie kręciło go pójście do łóżka akurat z tą osobą. I jeszcze kilka osób spokojnie mógłbym wymienić, ale, jak Boga kocham, mógłbym przysiąc, że żadne z tych uczuć nie było w stanie doprowadzić mnie do stanu, w jakim znajdowałem się teraz.
Brown mnie prowokował. Uwielbiał to robić – łapał Robina za nadgarstek, obejmował go, czochrał mu włosy, szturchał, ocierał się o niego niby przypadkiem nogą pod ławką… Dotykał go o wiele częściej niż wcześniej, kiedy jeszcze o niczym nie wiedział. Robił wszystko, żeby mi Robina zabrać, ale skurwysyn nie był na tyle głupi, żeby tak po prostu się na niego rzucić. Robił to powoli, siał w jego głowie wątpliwości co do mojej osoby… Sprawił, że gorączkowo się zastanawiałem, czy już próbował coś więcej… Czy może Robin zdecydował się z nim przespać, obciągnąć mu, cokolwiek…
Wkurwiało mnie to na potęgę. Zacisnąłem mocno dłoń na rączce od noża i zabrałem się za obieranie ziemniaków. Frytki, schabowy i surówka wydawały mi się być dobrym pomysłem. Coś, co mi zatka gębę i nie pozwoli jakoś głupio skomentować spotkania „przyjaciół”, kiedy Robin już wróci.
Miałem ochotę wyć.
Wrzeszczeć.
Pluć. Najlepiej na tą gnidę.
W myślach zasztyletowałem Browna już chyba tysiąc różnych sposobów, pospychałem ze wszystkich mostów, wepchnąłem pod każdy tramwaj, autobus i samochód. Powiesiłem na każdym sznurze, lince, kablu… Udusiłem, utopiłem (najlepiej w lodowatej wodzie), skopałem do nieprzytomności, śmierci… Sprzedałbym duszę diabłu, gdyby ten mógł spełnić moje życzenie i sprawić, żeby Phil Brown nigdy się nie urodził…
Xavier pewnie naśmiewa się ze mnie nawet w grobie. Spłodził syna, którego pokochałem, i który mnie nie chce.
A czas leciał.
Robina nie było. Pojawił się za to ktoś, kogo zupełnie się nie spodziewałem.



Robin
– Jesteś – Phi obejrzał się przez ramię, uśmiechając się lekko. Zawsze witał mnie uśmiechem i przez chwilę miałem wrażenie, że wszystko jest po staremu. Że Phil nie wie o mojej orientacji i związku z Sebastianem, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, których nic nie jest w stanie poróżnić…
… Że ostatnim razie nie pocałował mnie i nie próbował czegoś więcej.
Potem jednak jego wzrok przesunął się z oczu na usta, by w końcu otaksować całe moje ciało dość… aprobującym spojrzeniem. I już nie potrafiłem udawać, że to wszystko nie miało miejsca.
– Chciałeś pogadać – powiedziałem niepewnie, poprawiając torbę na ramieniu.
– Usiądź – wskazał mi łóżko, po czym odwrócił się w kierunku biurka.
– Em… Chcesz lekcje? Dzisiaj sporo pisaliśmy.
– Hm? Pewnie, piszesz najładniej z całej naszej klasy. Normalnie jak dziewczyna.
Zagryzłem dolną wargę. Wcześniej już nie raz natrząsał się z mojego starannego pisma i były to tylko docinki. Teraz jednak wiedział, że jestem gejem, w dodatku pasywną stroną w związku i już nie byłem pewien, że to był tylko żartobliwy kuksaniec. Bo chyba nie wypada tak żartować w takiej sytuacji, prawda? Może po prostu nie mam do siebie dystansu, a może on naprawdę chciał mi dopiec?
Nie wyciągaj pochopnych wniosków, pomyślałem.
Podszedłem do niego i zacząłem wykładać na biurko zeszyty.
– Seba złapał Mary jak przepisywała moje zadanie z matmy na chemii – zagadałem, myśląc jednocześnie o tym, że jestem kompletny kretyn i gadam bez sensu. – Chcesz przeczytać uwagę?
Takie rozmowy byłyby w porządku, gdyby Seba był tylko zwykłym belfrem utrudniającym nam życie. Ale nie był. Był moim opiekunem i kochankiem, a to raczej wykluczało swobodne rozmawianie o nim połączone z mieszaniem go z błotem.
– Nie mogę się doczekać – parsknął z wyraźnym sarkazmem, wywracając oczami. – Odkąd się tylko dowiedziałem o waszych stosunkach, wciąż się nad tym zastanawiam i nie mogę uwierzyć. Robin Linn, mój najlepszy przyjaciel i jednocześnie…
Phil nagle szarpnął mnie za biodra i posadził przed sobą na biurku, wciskając się pomiędzy moje nogi. Złapał mnie za pośladki i przycisnął do siebie tak, żebym poczuł jego krocze na swoim. Aż zrobiło mi się słabo.
On był podniecony!
Spojrzałem na niego ze zdumieniem i wstydem.
– Nic innego chyba nie musimy sobie wyjaśniać – rzekł ostro.
– Phil…
– Jesteś całkiem przystojny. Nie jest to naturalne piękno jakie ja posiadam, ale muszę przyznać, że masz w sobie to „coś”.
– Co ty robisz?
– Ja? Biorę tylko to, co mi się należy.
Patrzyłem na niego i nie wierzyłem. Jasne, nie byłbym zadowolony gdybyśmy zamienili się miejscami i to on byłby z Sebą. Byłbym zły, że nic mi nie powiedział i zapewne zawstydzony, że się we mnie zakochał. Nigdy jednak nie posunął bym się do czegoś takiego!
Czy ja naprawdę go kiedykolwiek kochałem, czy tylko podziwiałem? Czy to naprawdę mogła być miłość? Teraz przecież powinno mnie cieszyć to, że mnie chce, ale… Jego dotyk i pocałunki nie sprawiały mi przyjemności, ręce pieściły niewprawnie i zbyt mocno dociskały się do mojego ciała. Właściwie nic nie czułem, żadnych motyli w brzuchu jak w przypadku Sebastiana. To, jak Phil się zachowywał, w pewien sposób mnie obrzydzało. I obrażało. Czy on naprawdę uważał, że skoro lubię facetów i chyba go kocham to może ze mną zrobić co mu się tylko żywnie podoba? Czy on na serio myślał, że może mnie traktować w taki sposób? Seba nigdy nie robił sobie ze mnie takich okrutnych żartów. Traktował mnie z szacunkiem, chociaż niejedna osoba nazwałaby mnie luksusową dziwką. W końcu odpłacałem Sebie za opiekę czym tylko mogłem – gotowałem, prałem, sprzątałem, uprawiałem z nim seks… Jakim prawem taki Phil Brown rości sobie do mojego ciała jakiekolwiek prawa?
Nie mogłem uwierzyć, że…
… że nie dostrzegałem wszystkich jego wad.
… że nie zauważyłem, że jest miły tylko wtedy, gdy wszyscy robią to, co on chce.
… że jest zwyczajnie złośliwy, kiedy coś idzie nie po jego myśli i rani dla samego ranienia.
Był ładny, to nie ulegało wątpliwości, ale przecież ja nigdy nie kierowałem się urodą. Ceniłem ludzi za ich charaktery, a nie wygląd, na który zwykle nie mogą mieć wpływu.
Teraz, kiedy jego dłonie zwyczajnie mnie obłapiały, a język brutalnie wręcz wpychał się do moich ust, zrozumiałem wszystko.
Phil Brown to dzieciak, który jeszcze wiele musi przejść, żeby dorosnąć. Ja dorosłem i zrozumiałem. Kochałem prawdziwego mężczyznę.
Kochałem Sebastiana.
Zacisnąłem dłonie na piersi Phila i odepchnąłem go. Spojrzał na mnie ze złością.
– I co? Już ci wyparował z głowy ten głupi kutas?
Uśmiechnąłem się lekko. Jak mogłem być taki głupi…?
– Nie dorastasz mu do pięt – powiedziałem spokojnie, wymownie ocierając usta.
Silny cios pięścią rzucił mnie najpierw na biurko, a potem na podłogę. Przez chwilę nie rozumiałem, co się stało.
Policzek pulsował mi boleśnie, a z kącika ust pociekła strużka krwi. Spojrzałem na Phila. Nie odezwałem się.
– Wypierdalaj i nigdy tu nie wracaj, wstrętna kurwo!
Miałem ochotę powiedzieć „z przyjemnością”, ale darowałem sobie. Nie byłem dzieckiem, które uważa, że wygra ten, kto odezwie się ostatni.
Wziąłem swoją torbę i wrzuciłem do niej zeszyty. Nic nie mówiąc, po prostu wyszedłem.
Matka Phila patrzyła na mnie zatroskana.
– Dowidzenia – powiedziałem spokojnie.
– Robin, kochanie…
– W porządku. Wszystko jest ok.
– Ale Phil…
– Nie ważne. Dowidzenia.
I wyszedłem. Byłem w tym domu po raz ostatni, ale świadomość tego w ogóle mi nie ciążyła. Właściwie wyrzucałem sobie, że przez tyle lat byłem przywiązany do takiej beznadziejnej osoby. Nie, żebym ja był jakiś super czy coś, nigdy się za takiego nie uważałem, ale Phil zdrowo przesadzał. Mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie, że mi ulżyło. Odkąd dowiedział się o mojej orientacji, zaczął się naprawdę dziwnie zachowywać i nie podobało mi się to, co wyprawiał. Nie wspominając już o stosunku do kobiet.
Muszę powiedzieć Sebastianowi, że go kocham, pomyślałem. W końcu miał prawo znać prawdę. Nawet jeśli umowa była inna, wolałem, żeby wiedział. Nie sądziłem, żeby był z tego powodu jakoś przesadnie zły, a nawet jeśli… Po prostu chciałem, żeby wiedział.
Gdy już sobie uświadomiłem, na kim tak naprawdę mi zależy, czułem się jakiś lżejszy. Mogłem w końcu odetchnąć pełną piersią. Fakt, bałem się trochę jego reakcji, w końcu on zawsze mnie zaskakiwał i robił rzeczy, jakich bym się po nim nie spodziewał. Wiedziałem, że nie padnie mi nagle w ramiona ze słowami „ja też cię kocham”, ale miałem nadzieję, że zachowa spokój. Chciałem zaangażować się w ten związek na każdej płaszczyźnie i cieszyć się każdą chwilą spędzoną z Sebastianem.
Wbiegłem po schodach na górę i otworzyłem drzwi do mieszkania. Z mocno bijącym sercem zdjąłem kurtkę i buty, a torbę rzuciłem na szafkę stojącą zaraz przy wejściu.
– Seba, muszę z tobą porozmaw… – urwałem, kiedy zobaczyłem kto siedzi obok Seby w kuchni. – O. Dzień dobry.
Patrzyłem ze zdziwieniem na przyjaciela ojca, który kupił nasz dom na licytacji i zamieszkał w nim po moje  wyprowadzce. Byłem ciekawy, jak mnie znalazł i dlaczego przyszedł się ze mną spotkać. Nie sądziłem, żeby miał jakiś interes do Sebastiana.
– Dzień dobry.
– Coś się stało? – zapytałem, zerkając na chemika, ale on również patrzył na mnie pytająco.
– Usiądź. – Usiadłem obok Seby, gapiąc się na niego i czekając, aż wyjaśni mi, o co chodzi. – Mam kilka pytań odnośnie rzeczy, które zabrałeś… albo twój ojciec gdzieś ukrył.
– Rzeczy? To znaczy co?
– To dość… delikatna sprawa – rzekł wolno. Nie podobał mi się ton, którym to powiedział ani przeszywający wzrok, który wbijał się we mnie niczym sztylet. – Chodzi o papierosy. Wiem, że część zabrałeś. Chip mi powiedział.
– Chip? – spytaliśmy obaj zdziwieni, patrząc na siebie porozumiewawczo, chociaż żaden z nas nie wiedział, o co tu właściwie chodzi.
– Tak, jeden z moich ludzi. Nie chodzi mi jednak o to, co zabrałeś, bo to zaledwie mała próbka tego, co twój ojciec przechowywał w waszym domu. A ja chcę wiedzieć, gdzie to jest.
– Ale ja naprawdę nie wiem nic o…
Usłyszałem dziwny pstryk, a potem szeroko rozwartymi oczami spojrzałem wprost na lufę pistoletu wycelowanego prosto w moją głowę. Umilkłem. Dłoń Sebastiana zacisnęła się na moim udzie tak mocno, że gdyby nie szok, zapewne jęknąłbym z bólu.
– Dobrze się zastanów, zanim cokolwiek powiesz – rzekł mężczyzna, uśmiechając się z zadowoleniem. W jego oczach dostrzegłem jakąś mściwą satysfakcję z tego, że trzyma nas w garści. – Chyba że nie masz nic przeciwko temu, żeby zrobił mozaikę z twojego mózgu na lodówce.



Sebastian
Pokojarzenie faktów nie zajęło mi dużo czasu. Robin zapalił jednego papierosa z tych dziwnych paczek i wylądował w szpitalu. W jego krwiobiegu wykryto narkotyki, a dałbym sobie chuja obciąć, że nie bierze. To musiały być te papierosy, to w nich był ukryty narkotyk. Skoro robili więcej takich papierosów, przed nimi musiał siedzieć jeden z przemytników, który wymyślił cwany sposób obejścia zabezpieczeń na granicy. Nikt przecież nie będzie kazał im rozpakować papierosów, a jeśli mogą je legalnie przewozić, w ogóle nikt się nie przyczepi. W ten sposób narkotyki bezpiecznie mogą wędrować po całym świecie, dopóki ktoś wtajemniczony ich nie odbierze.
Albo jakiś dzieciak przez przypadek się nimi nie zatruje.


***
Wiem, znowu wątek kryminalny, ale ja po prostu musiałam to tutaj umieścić.
Nie mam pojęcia, ile dokładnie będzie odcinków, ale już naprawdę niewiele. Może z sześć, siedem. Myślałam o drugiej części, ale czy ją napiszę, dopiero się okaże. 
Co o destiela i stereka to na razie mówię kategorycznie nie, chociaż z chęcią bym sama coś takiego przeczytała. Może kiedyś napiszę coś w tym stylu, ale nic nie obiecuję.
Dorcik, pamiętam Cię:). Byłam ciekawa, gdzie zniknęłaś.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Pozdrawiam!



10 komentarzy:

  1. Boskie jak zawsze obsesjo, boskie! <3
    Chce więcej więcej i więcej <33

    A co do drugiej części, błagam na kolanach napisz drugą część Kochana, to opko jest najlepsze ze wszystkich! Podbiło moje serce <3

    OdpowiedzUsuń
  2. http://deadly-psychopath.blogspot.com/ serdecznie zapraszam na piętnasty rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i Robin nie zdazyl powiedziec Sebie, ze go kocha. Kurde, same problemy. Tu ten koles, w szkole cholera wie, co zrobi Phil po tym, jak Robin pokazal mu, gdzie jego miejsce...

    OdpowiedzUsuń
  4. Robin wreszcie zrozumiał, że to Sebastiana kocha. A Phil pokazał swoje prawdziwe ja. Wszystko pięknie, cacy, tylko szkoda, że nie zdążył wyjawić Sebastianowi swoich uczuć. Mam nadzieję, że sprawa z tym facetem nie zajdzie za daleko i jeszcze zdąży mu powiedzieć te magiczne słowo.
    Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej. Niesamowite opowiadanie!
    No ale akcja się dzieje nie ma co:D
    super notka !
    Buziaczki i weny życzę:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Musiałam poukładać swoje życie... W końcu trafiłam na faceta który jest wart mnie i mojego synka :) Jeżeli chodzi o odcinek to muszę ci powiedzieć że się spisałaś ;) wiedziałam że Robin nie kocha Phil'a... Ta "miłość" wydawała się być jakaś taka dziwna... To raczej było zwykle szczeniackie zauroczenie... Co do samego Phil'a, z chęcią wyrzuciła bym go przez okno i kazała szyć spadochron w locie xD nie wiem jak można być tak nie czułym i wyrachowanym dupkiem... Najważniejsze że Robin się opamiętał i zrozumiał że tak naprawdę kocha Sebastiana :D W życiu bym nie pomyślała że ojciec Rob'a jest przemytnikiem o.O Nie dość że Robin stracił rodziców i dom to jeszcze teraz może stracić życie... Wiem że go nie straci ale sama wizja faceta który celuje mu w głowę, mnie przeraża... Fajnie że wplotłaś wątek kryminalny, bez niego to opowiadanie byłoby zbyt jednolite ;) w końcu musi być moment w którym wszystko się nagle może skończyć :) Ups, troszkę się rozpisałam xD lecę czytać drugi tom Bliźniaków ;) miło że mnie pamiętasz :* jest może możliwość żebyś mnie powiadamiała przez gg?? Jakby co to mój nr : 43116661 :) Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. O.O
    Jestem w szoku. W szoku w związku z tym, co wyprawiał ojciec Robina i to, że zostało tak niewiele odcinków do końca. Wielka szkoda, bo bardzo lubię to opowiadanie. Ale pocieszające jest to, że chociaż Robin zrozumiał, kogo tak naprawdę kocha. Jestem ciekaw, jak rozwiąże się ta sprawa, także z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. ;)
    Weny.

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ha! Coś tak czułam, że tatuś Robina był zamieszany w jakieś ciemne interesy. Nie sądziłam tylko, że zaszkodzą one jego synowi. Mam nadzieję, że jemu i Sebastianowi uda się wyjść z opresji.
    Cieszę się, że Robin wreszcie przejrzał na oczy w sprawie Phila. Chłopak jest totalnym zerem. Zupełnie nie dbał o dobro swojego przyjaciela, a gdy ten mu się postawił potraktował go jak śmiecia. Swoją drogą, współczuję jego dziewczynie. Jeśli z nią obchodzi się tak samo jak z Robinem... A może prawdziwą twarz kochanka pozna dopiero, gdy będzie za późno?
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
    Ariana

    PS. Jeśli chodzi o Stereki, polecam teksty euphorii. Podeślę Ci linki do jej profilu na AO3 przez GG

    OdpowiedzUsuń
  9. Sterek? Z Teen Wolfa? Jak tak, to chcę także link na gg: 6063170.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)