poniedziałek, 31 marca 2014

Aby zapomnieć...



Słowo rozpacz nie było w stanie oddać stanu jego ducha, kiedy szedł ulicą z apteki, z opakowaniem tabletek nasennych w kieszeni. Były pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślał, kiedy po dniu ciężkiej pracy wszedł do domu i zobaczył SWOJĄ dziewczynę na SWOIM łóżku ze SWOIM kolegą z pracy, namiętnie oddających się przyjemnościom, którym zdecydowanie nie powinni. W pierwszej chwili zupełnie nie mógł w to uwierzyć. Tłumaczył sobie, że to jakaś pomyłka, że Diana by go nie zdradziła. Przecież się kochali, byli ze sobą już dwa lata. Chciał się jej oświadczyć w Sylwestra, miał już nawet pierścionek.
Jak przez mgłę pamiętał awanturę, którą zrobił, rozsierdzony jak jeszcze nigdy w życiu. Wyrzucił oboje za drzwi, nawet nie pozwalając im się wytłumaczyć. Dobrze wiedział, co robili. Zresztą, Diana  próbowała jakoś się wytłumaczyć i… Boże, tak bardzo chciał jej uwierzyć! Tak bardzo chciał, żeby to była jakaś głupia pomyłka. Jego Diana była ciepłą i kochaną osobą, dobrą kucharką, panią domu i dziewczyną. Jak więc mogła…?

Wydawało mu się, że jeśli dobrze to rozegra, uda mu się jeszcze ten związek uratować. Potem przeczytał smsy, jakie pisali do niej inni mężczyźni, dziękując za „upojny” seks i umawiając się na kolejny.
Jego nadzieję obróciły się w pył.
Tabletki były jedynym, co mu wpadło do głowy, dlatego nawet się nad tym nie zastanawiał. Z jednej strony chciał je zjeść i umrzeć, ale z drugiej chciał żyć. Czy jednak było coś, co mogłoby mu jakoś pomóc pozbyć się tej dziury zamiast serca, którą wypaliła mu w klatce piersiowej osoba kochana przez niego najbardziej na świecie? Chciał z nią spędzić resztę życia, mieć dzieci  i zestarzeć się… Jak mógł się tak pomylić?
Coś zawibrowało mu w kieszeni. Wyciągnął telefon skostniałymi rękami i otarł łzy, próbując dostrzec napis na wyświetlaczu. Ceryl. Jego najlepszy i właściwie jedyny prawdziwy przyjaciel.
Wziął głęboki oddech i odebrał.
- T-tak? – głos zadrżał mu lekko.
- Co jest? – spytał od razu Ceryl, słysząc dziwny ton.
Justin nie wytrzymał. Zatrzymał się na środku chodnika i rozpłakał się jak dziecko.
- Justin? Hej, co jest? Powiesz mi, co się stało?
- O… naon… a… mni… emzdradz… iłai…
- Gdzie jesteś? – spytał twardo chłopak, nie mogąc nic zrozumieć z tego bełkotu.
- Idędodomu…
- Przyjadę po ciebie, to pogadamy, ok?
- Nierozłączajs-ss-się…
- Zaraz u ciebie będę, to tylko dziesięć minut samochodem, ok? Zaraz porozmawiamy… Nie teraz, mamo, muszę jechać. Muszę, to ważne!... Dobra, Justin, już jestem. Już wsiadam do auta… Spokojnie idź do domu, ok?
- Już blis-sko jestem.
- To dobrze… Ciii, spokojnie. Nie płacz. Wszystko będzie dobrze.
- N-nic już n-nie bb-będzie…
- Cii. Zaraz porozmawiamy.
Ceryl cały czas mówił do przyjaciela, próbując go jakoś pocieszyć. Nie miał pojęcia, co mogło go aż tak zdołować, właściwie to miał tylko jeden pomysł, ale… Niezbyt chciało mu się w to wierzyć.
Zajechał pod dom przyjaciela i wysiadł pospiesznie. Z bełkotu Justina wywnioskował, że chłopak jest już blisko własnego mieszkania. Po chwili zobaczył jak idzie powoli z głową spuszczoną w dół i telefonem przytkniętym desperacko do ucha. Mimo ujemnej temperatury nie miał na sobie czapki ani rękawiczek, a jego ciemne włosy powiewały na wietrze.
- Widzę cię, już do ciebie idę.
Ceryl schował telefon i pobiegł szybko do przyjaciela.
- Justin!
Chłopak podniósł lekko wzrok. Na widok przyjaciela rozszlochał się jeszcze bardziej.
- Justin! Mój Boże, co się dzieje?
Blondwłosy Ceryl objął mocno przyjaciela, czując jak serce mu pęka na widok jego bólu.
- Chodźmy do domu… Zaraz mi wszystko opowiesz, dobrze? Chodź.
Justin zachowywał się jak bezwolna kukła. Gdy już byli w domu, Ceryl od razu zauważył, że nie ma Diany, a jej telefon leży roztrzaskany na kilka kawałków na podłodze. To wystarczyło, żeby nabrał pewności co do istoty zdarzeń, które doprowadziły jego przyjaciela do takiego stanu.
Zaprowadził go do kuchni i posadził na krześle. Wstawił wodę na herbatę, po czym zaparzył mu melisę i zmusił do wypicia jej. Cały czas obejmował go mocno i pocieszał, próbując jakoś go uspokoić, ale Justin był tak zrozpaczony, że nic do niego nie docierało. Dopiero po jakiejś godzinie, kiedy już mu brakło łez i obaj siedzieli na kanapie w salonie (Justin nie chciał się zbliżyć do swojego łóżka), łzy przestały płynąć, a brunet zamknął oczy i cudem zasnął. Ceryl usiadł tuż przy nim i oparł swoje czoło o czoło przyjaciela, obejmując go ramieniem na wysokości piersi. Nie wiedział, jak poważnie Justin pokłócił się z Dianą, ale jego zachowanie jasno dowodziło, że nie była to zwykła sprzeczka. Jeszcze nigdy nie widział przyjaciela w takim stanie.
Czekał sporo czasu na przebudzenie bruneta. Nogi i tyłek zdążyły mu już zupełnie ścierpnąć, ale trwał mężnie przy jego boku.
Kiedy Justin otworzył oczy, w pierwszej chwili nie bardzo wiedział, co się dzieje. Dopiero po chwili przypomniał sobie o Dianie i przyjeździe Ceryla. Spojrzał na przyjaciela, który przytulał go, siedząc na podłodze i opierając głowę o jego policzek. Mimo całego smutku i żalu, jakie go rozsadzały od środka, uśmiechnął się lekko. Ceryl poruszył się i ziewnął, mocniej obejmując go ramieniem.
- Kiedy się dowiedziałem, chciałem umrzeć – powiedział cicho brunet, przymykając lekko oczy. – Nadal chcę.
- Wiesz, że to nie jest rozwiązanie – odparł chłopak. – Nie pozwolę, żebyś umarł przez tą sukę.
- Kochałem ją. Nawet nie masz pojęcia jak się czuję.
- Miłość czasami boli… To jednak nie jest jeszcze powód, żeby chcieć się zabić.
- Co mam w takim razie zrobić? Teraz…. Mam już tylko ciebie. Sierota, bez rodziny, bez dziewczyny…
- Pomogę ci przez to przejść. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
Justin skinął lekko głową i skulił się na sofie.
- Chcę zapomnieć. O niej i o tym, co z nią przeżyłem. Zapomnieć albo umrzeć.
- Justin… Nie płacz już, wiesz, że to nie ma sensu.
- Już nigdy nie będzie dobrze…
- Gadasz jak paranoik. Zobaczysz, że wszystko się ułoży.
Zapadła cisza. Brunet patrzył w sufit i próbował uwierzyć w słowa przyjaciela, ale nie mógł. Wiedział, że jeśli będzie mu dane żyć, długo będzie cierpiał z powodu rozstania. Nie był osobą, która łatwo znosi takie rzeczy. Wychowany w sierocińcu, marzył tylko o tym, żeby nie być sam. Chciał mieć rodzinę, najlepiej jak największą. Chciał by kochany.
Spojrzał na przyjaciela i do głowy wpadł mu być może najgłupszy pomysł na świecie, ale jedyny, który miał szansę powodzenia. Tylko TO mogło przebić zdradę Diany i jakoś pomóc mu wyjść na prostą. No i sprawdzić, czy Ceryl naprawdę jest osobą, której może do końca zaufać. Nie przeżyłby, gdyby jeszcze on go opuścił.
- Ile jesteś w stanie dla mnie zrobić? – spytał cicho Justin.
Ceryl spojrzał mu w oczy z lekkim zdziwieniem.
- Wszystko. Tak sądzę.
Brunet spuścił lekko wzrok.
- Więc mnie przeleć.
Ceryl otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
- C-co?
- Tylko tak zapomnę.
- Nie jesteś gejem…
- Chcę się z tobą przespać. Diana była jedyną dziewczyną, jaką miałem. Chcę być też z kimś innym. Z tobą.
- Ale…
Ceryl zamilkł, nie wiedząc, co właściwie miałby powiedzieć. Nigdy się sądził, że Justin go o to poprosi. To już nie był zwykła przyjacielska przysługa, tylko naprawdę poważna sprawa. Ceryl nie był gejem, ale nigdy też nie aspirował na homofoba. Był po prostu sobą i akceptował wszystkich ludzi. Justin go lubił, bo przed nim nie musiał udawać. Ceryl brał go takim, jakim był, mimo że sam wychowywał się w bogatej rodzinie i był zupełnie inny od Justina.
Blondyn przełknął ciężko ślinę. Nie był pewien, czy jest w stanie to zrobić. Nie bardzo nawet potrafił sobie wyobrazić siebie z chłopakiem. Nie miał jednak czasu na zastanowienie. Justin chciał to zrobić TERAZ, chciał zapomnienia właśnie w tej chwili i musiał szybko podjąć decyzję.
Brunet obserwował przyjaciela, nic nie mówiąc. Ceryl wziął głęboki oddech i skinął głową.
- Wiesz, jak to mniej więcej się… odbywa? – spytał niepewnie blondyn.
Justin usiadł na łóżku.
- Mniej więcej. Idę po gumki.
Ceryl czuł serce tłukące mu się mocno o żebra i dziwny ucisk w dole brzucha. Jego penis zaczął reagować na nagły przypływ emocji, których nie potrafił zidentyfikować. Ręce pociły mu się ze strachu i trochę z oczekiwania – w końcu to miał być pierwszy raz z chłopakiem. Fakt, trochę wymuszony, ale… Prawda była taka, że Ceryl już kiedyś rozważał przespanie się z chłopakiem i nie wydawało mu się to wcale obrzydliwe. To miał być jednak JUSTIN, jego najlepszy przyjaciel, a to trochę zmieniało postać rzeczy.
Brunet wrócił na swoje miejsce, w rękach trzymał paczkę prezerwatyw i wazelinę. Ceryl zarumienił się po czubki uszu i spojrzał niepewnie na przyjaciela.
- Jesteś tego pewien?
Justin skinął głową.
- Kto będzie na… d-dole?
Ceryl nie był pewien, czy chce być na tej pozycji, ale wolał pozostawić decyzję przyjacielowi. W końcu to on potrzebował „zapomnienia”.
- Ja. – Justin wzruszył ramionami. – Żaden problem.
Zapadła cisza. Ceryl ponownie przełknął głośno ślinę, nie bardzo wiedząc, co powinien zrobić. On ma zacząć? A może to Justin wykona pierwszy krok?
Siedzieli dłuższą chwilę, każdy z nich zatopiony w swoich myślach. W końcu Ceryl zdecydował, że musi coś zrobić, zanim dostanie zawału z nadmiaru emocji. Podniósł się z podłogi i usiadł obok przyjaciela, dość niezgrabnie się do niego przysuwając. Justin cały czas czekał, wyraźnie mając zamiar odegrać rolę osoby pasywnej.
- Nie chcesz tego zrobić na łóżku? – spytał jeszcze cicho Ceryl. Jego głos był lekko zduszony i drżący.
Brunet pokręcił przecząco głowy.
- Dawała tam dupy Mattowi, kiedy przyszedłem. Nie chcę tam więcej nawet spać.
- W… w porządku.
Znowu zapadła cisza Napięcie było niemal namacalne.
Ceryl czuł napięcie kumulujące mu się w jednym miejscu w ciele. Nic nie mógł na to poradzić, ale to, co zamierzali zrobić, było naprawdę podniecające. Wziął głęboki oddech i nachylił się nad przyjacielem. Nie pytał go już więcej czy jest gotowy. Widział, że tego chciał. Bał się, że to raczej on nie jest na to gotowy. Niestety, nikt się go o zdanie nie pytał.
Jego usta musnęły delikatnie wargi Justina jakby na próbę, po czym przylgnęły do nich na dłuższą chwilę, badając je językiem. Brunet otworzył usta, dając mu większe pole manewru i usiadł mu okrakiem na kolanach, przyciskając swoje krocze do jego. Cerylowi zaparło dech w piersi, kiedy zdał sobie sprawę, że Justin jest podniecony.
- Też ci stanął – powiedział cicho brunet, odsuwając się lekko od przyjaciela. Ceryl ponownie się spłonił. – Pomóż mi zapomnieć, Ceryl – szepnął patrząc mu smutno w oczy. – Tylko ty możesz mi pomóc. Tylko ciebie jeszcze mam…
Blondyn w odpowiedzi przywarł ponownie do ust przyjaciela. Szczerze powiedziawszy nie miał pojęcia, co mógłby mu powiedzieć w takiej sytuacji. Może gdyby trochę wypił, byłoby mu łatwiej jakoś opanować rozszalałe emocje. Niestety, bardziej trzeźwy już nie mógł być.
Ich języki splotły się w namiętnym tańcu, zaskakująco dobrze współpracując i badając się wzajemnie. Ceryl oparł się plecami o kanapę i ułożył dłonie na biodrach bruneta, nie mając pojęcia, jak właściwie powinien go trzymać. Nic nie wiedział o takich sprawach ani o tym, jak powinien pieścić drugiego faceta.
- Rozbierz mnie, Ceryl…
Z gulą w gardle, złapał za bluzę Justina i podciągnął mu ją do góry. Chłopak posłusznie podniósł ręce, umożliwiając mu zdjęcie jej. Rzucił ją na podłogę i objął go w pasie. Ich usta ponownie się odnalazły. Palce bruneta błądziły pomiędzy jasnymi kosmykami i zaciskały się na nich, kiedy jakiś impuls był na tyle intensywny, że wyrywał z jego ust cichy jęk. Ceryl nie zaprotestował, kiedy jego kraciasta koszula powoli została rozpięta, a potem zdjęta. Jej los podzielił po chwili cienki, biały podkoszulek, a następnie koszulka Justina.
Obaj byli podobnie zbudowani. Justin był trochę postawniejszy, ponieważ zdarzało mu się ciężko pracować fizycznie. Mięśnie Ceryla były starannie wypracowane na siłowni, ale wcale nie ustępowały tym Justina.
Chłopak poruszył się niespokojnie, mocniej dociskając swoje krocze do pobudzonego członka przyjaciela. Ceryl jęknął cicho. Złapał bruneta w pasie i obrócił ich tak, że po chwili leżał na nim, wygodnie ulokowany pomiędzy jego nogami. Ocierali się lekko o siebie, zupełnie bez udziału woli.
- Nie wiem, co mam robić – przyznał cicho Ceryl.
- Cokolwiek… Byleby było przyjemne.
Łatwo powiedzieć, pomyślał Ceryl. Nachylił się i wziął w usta sutek Justina, który niemal od razu stwardniał. Gdy Justin jęknął cicho, wyginając się w lekki łuk, Ceryl uśmiechnął się lekko.
Zaczynało mu się to podobać. Przez chwilę pieścił jego tors, powoli zjeżdżając coraz niżej, aż w końcu dotarł do paska spodni. Chwilę dłużej zatrzymał się przy pępku, liżąc skórę dookoła, po czym sprawnie odpiął chłopakowi pasek i rozpiął spodnie.
- Nie sądziłem, że to może być takie przyjemne – powiedział Justin, zamykając oczy.
- Co? – spytał Ceryl, zsuwając lekko spodnie z bioder przyjaciela.
- Seks z tobą.
Blondyn nie odpowiedział.
- Chcesz mnie już wziąć? Bo ja już nie mogę wytrzymać.
- Nie chcesz dłużej…
- Nie.
Ceryl skinął głową. Zsunął spodnie razem z bielizną z bruneta, mając z tym lekki kłopot. Wstał z kanapy i zrzucił wszystkie rzeczy na podłogę, samemu rozbierając się do naga. Justin złapał go za rękę i przyciągnął do siebie, po czym niespodziewanie wziął jego członek w usta. Ceryl jęknął przeciągle, zaskoczony obrotem sprawy. Ugięły się pod nim kolana, kiedy ciepłe usta ssały go mocno.
- Starczy… Bo dojdę… - wyjęczał blondyn. To zdecydowanie już nie była przyjacielska przysługa!
Justin położył się płasko na kanapie, wyraźnie czekając na kolejny ruch Ceryla. Chłopak był niepewny tego, co teraz nastąpi i też nie bardzo wiedział, jak się do rzeczy zabrać.
- Pokierujesz mną? – spytał w końcu, klękając pomiędzy rozsuniętymi nogami przyjaciela.
Justin skinął głową. Wymacał pudełko z wazeliną i odkręcił je.
- Musisz dobrze posmarować, żeby… gładko wszedł – mruknął Justin, po raz pierwszy lekko się rumieniąc. Do tej pory odbierał to dość obojętnie, ale teraz… Chyba nawet jego gorąca miłość do Diany zbladła przy wstydzie, jaki odczuł, zdając sobie sprawę, jakie rejony jego ciała za chwilę spenetruje Ceryl.
Blondyn niepewnie nabrał trochę na palce i drżącą ręką sięgnął pomiędzy pośladki Justina. Najpierw jednym palcem odnalazł interesujący go punkt, a potem zaczął w to miejsce wcierać wazelinę, czując się wyjątkowo głupio. Jego sterczący penis ocierał się o szczupłe udo przyjaciela.
- Powinienem cię… rozciągnąć? – spytał niepewnie Ceryl.
- Nie wiem… Chyba tak.
- Palcami?
- Jeśli nie chcesz to… nie musisz…
- Chcę.
Nabrał więcej wazeliny na palce i delikatnie naparł na wejście, które nawet mimo śliskiej substancji niechętnie wpuściło go do środka. Ceryl wsunął palec głębiej, z każdą chwilą odczuwając coraz większe przerażenie. Dziurka była niezwykle ciasna, a mięśnie odbytu zaciskały się na nim mocno, zupełnie jakby chciały go wypchnąć na zewnątrz. Widział, że Justin stara się rozluźnić, ale to nie pomagało. Skoro jeden jego palec poruszał się tam z taką trudnością, jak miał wsadzić mu swojego penisa? Zaczynał dochodzić do wniosku, że to fizycznie niemożliwe.
Wyjął palca i nabrał najwięcej wazeliny jak tylko się dało.
- Justin…
- Hm?
- Ja chyba… chyba nie…
- Nie zrobisz tego dla mnie?
Ceryl chrząknął cicho.
- N-nie o to chodzi.
Justin spojrzał na niego z niezrozumieniem. Zachowywał się wyjątkowo spokojnie jak na heteroseksualnego faceta, który właśnie ma w tyłku palca innego chłopaka.
To ta przeklęte melisa, pomyślał Ceryl. To przez nią jest taki spokojny!
- Tu jest… za mało miejsca. Nie ma szans, żebym się tam zmieścił.
- Och… Spróbujmy, ok?
Ceryl z dużym oporem wsunął drugiego palca. Justin jęknął cicho z bólu.
- Przepraszam…
- Spróbujmy już teraz, ok?
Blondyn skinął głową. Jego serce tłoczyło krew w takim tempie, że zapewne mógłby trafić do księgi rekordów Guinnessa. Nałożył prezerwatywę i posmarował członka na całej długości wazeliną, szczególnie przy czubku. Założył sobie nogi Justina wysoko na biodra. Brunet odsunął lekko jeden pośladek, a drugą ręką wsparł się na ramieniu przyjaciela.
- Nie wejdzie – uprzedził Ceryl.
Justin zaśmiał się, nie mogąc się powstrzymać.
- Spróbuj.
Ceryl, wyraźnie przekonany, że to się nie uda, nakierował czubek członka w odpowiednie miejsce i spróbował się przecisnąć przez pierścień mięśni, ale gdy tylko nacisnął mocniej i Justin jęknął z bólu, od razu przestał.
- Boli? – zaniepokoił się.
- Musisz pchnąć mocniej.
- Nie chcę, żeby cię bolało.
- Ceryl, ale z ciebie baba. Pchnij mocniej… Ach! Au! Nieee… Nie przestawaj. Inaczej naprawdę nigdy nie…
- Mówię ci, że się nie zmieści – burknął odrobinę już zirytowany blondyn.
- A udowodnić ci? – warknął Justin. – Kładź się.
- Chcesz mi…? – przerażenie w głosie Ceryla sprawiło, że brunet roześmiał się w głos.
- Nie. Kładź się.
Blondyn niechętnie zajął miejsce przyjaciela.
Justin usiadł mu na biodrach, po czym uniósł się lekko i objął palcami członek Ceryla. Przyłożył go do swojego wejścia i spróbował się na niego nabić. Pierwsza próba nie wyszła.
- Mówiłem.
Geje jakoś to robią, pomyślał Justin. Chyba jest coś w tym, że na drugi dzień boli dupa.
Brunet spróbował jeszcze raz, tym razem nie przestając, chociaż z każdą chwilą bolało coraz mocniej. Zawył z bólu, kiedy członek przepchnął się wreszcie do środka. Czuł się na maksa rozciągnięty, a to był dopiero początek.
Ceryl jęknął cicho, czując tą ciasnotę dookoła siebie. To było cholernie przyjemne.
- Mogłem się założyć – mruknął Justin, próbując wyrównać oddech. Naprawdę bolało okropnie.
- To cię boli.
- Trudno. Żeby zapomnieć, muszę czuć jak najmocniej.
- Taa… Nie zapomnisz jedynie o bólu dupy, jaki jutro będziesz miał.
- Miłość czasem boli. Sam to powiedziałeś.
Justin bardzo powoli, z uporem maniaka opuszczał się w dół, aż wreszcie Ceryl był w nim cały. Obaj odetchnęli. Blondyn podkulił nogi tak, żeby przyjaciel mógł się na nich oprzeć.
- Mocno boli? – spytał Ceryl.
- Trochę. Ale… - Justin poruszał trochę biodrami na boki i jęknął. – Och, to akurat było przyjemne.
- Nie chrzań.
Justin nachylił się do ucha przyjaciela i wyszeptał.
- Teraz masz mnie wypieprzyć najmocniej jak tylko umiesz, dobra? Chcę to dobrze zapamiętać…
- Ale…
- Proszę.
Kiedy Ceryl zmienił ich pozycję i zaczął spełniać prośbę Justina, chłopak, jęcząc z bólu, pomyślał, że nie wiedział o co prosi. A potem blondyn trafił w punkt, przez który Justin aż się opluł z przyjemności. Szybkie i płytkie pchnięcia z czasem przestały być bolesne, pozostawiając pełne pole manewru dla przyjemności. Wystarczyło kilka wprawnych ruchów, żeby obaj doszli w tym samym czasie, przyciskając się do siebie desperacko.
Potem niemal od razu usnęli przytuleni na kanapie, nie zamieniając ze sobą nawet słowa.
Nie było o czym mówić.

Następnego dnia, kiedy Ceryl się obudził, zdziwiło go to, że mocno kogoś do siebie przytula, w dodatku wciskając mu w pośladki swoją poranną erekcję Dopiero po chwili przypomniał sobie, co się stało i dlaczego obudził się z Justinem u boku. Jego uwagę zwróciła osoba, która stała za nim i rzucała cień na niego i bruneta. Odwrócił się zaspany i zobaczył Dianę, stojącą obok kanapy z założonymi na piersi rękoma i brwiami uniesionymi tak wysoko, że zniknęły pod modnie przyciętą grzywką.
- To jakiś żart, tak? – spytała cicho dziewczyna.
Ceryl zmarszczył brwi. Zdał sobie sprawę, że cali są w spermie. Nie powiedział wcześniej Justinowi, że pękła im guma, chociaż był pewien, że przyjaciel sam się domyślił. Na pewno czuł jak z niego wyciekała.
- Czego chcesz? – spytał blondyn, mocniej obejmując przyjaciela.
- Przespałeś się z nim?
- Myślisz, że tylko z tobą sypiał? Chyba kpisz.
- Justin by mnie nie zdradził – odparła pewnie.
- Co ty tam wiesz – burknął Ceryl. – Zazwyczaj to on pieprzy mnie, ale był wkurzony po wczorajszej awanturze z tobą i chciał, żebym to ja go wypieprzył – skłamał gładko. – Mogłabyś podać koc? Trochę mi zimno.
- Pedały.
- Kurwa – odparł słodko Ceryl. – Spierdalaj, szmato. Tej chuj już cię nie zadowoli.
Diana otworzyła usta, ale nic nie powiedziała. Odwróciła się na pięcie i wyszła z mieszkania, głośni trzaskając drzwiami. Justin poruszył się przez sen, ale na szczęście się nie obudził.
Ceryl westchnął ciężko. Nakrył ich kapą z kanapy i wtulił się mocniej w bruneta. Bał się konfrontacji jak jeszcze nigdy w życiu…

- Ach… Aua! Au! Moja dupa! – jęczał Justin, niepewnie dotykając wspomniane wcześniej miejsce. Dopiero się obudził i ból był pierwszym bodźcem zarejestrowanym przez jego umysł. – Kurewsko piecze.
- Wybacz – szepnął Ceryl, który już dobre pół godziny czatował, kiedy Justin się obudzi. Chciał mieć już tę konfrontację za sobą.
- Myślisz, że powinienem to czymś posmarować? – spytał Justin, odwracając się przodem do przyjaciela. Spojrzał mu niepewnie w oczy. – Gniewasz się?
- Za co?
- Za to, że cię do tego zmusiłem.
- Nie zmusiłeś mnie. Poza tym, to ciebie boli dupa.
- No… - Justin spojrzał na przyrodzenie blondyna i westchnął. – Nie wygląda na takiego dużego, na jakiego pozował, kiedy mnie ruchał.
Ceryl zarumienił się.
- Mam nadzieję, że ci się chociaż podobało – mruknął Justin ze skruchą. – Zupełnie mi odjebało. Nie wiem, co mi odbiło, żeby cię do czegoś takiego zmusić.
- Nie zmusiłeś mnie.
- Jaasne – Justin przewrócił oczami. – Wcale.
- Naprawdę. Podo… - Ceryl spuścił wzrok. – Podobało mi się. Bardzo.
- S-serio? – brunet zarumienił się.
- Tak. Byłeś taki… ciasny – wyszeptał Ceryl, delikatnie dotykając policzka przyjaciela. – Myślałem, że oszaleję, kiedy już wszedłem.
Justin zaczął szybciej oddychać. Spojrzał w dół i ze zdumieniem zobaczył, że obaj się podniecają. Ceryl jęknął cicho.
- Kurwa, chcę cię znowu – sapnął, całując Justina w usta. Zaczął ocierać się o przyjaciela. – Chcę to zrobić jeszcze raz. A może… może teraz ty…?
- Jesteś pewien? Myślałem, że nie interesują cię faceci.
- Ty mnie interesujesz.
- Chyba nie jestem w stanie ci wsadzić, wszystko mnie boli. Ale jak przestanie… możesz mi włożyć jeszcze raz.
- O, cholera… - Ceryl cały spąsowiał, ale jego ręka nie miała tyle wstydu i zaczęła go szybko pieścić. Justin zaczął robić to samo. Zbliżyli się do siebie i zaczęli się całować, jęcząc w swoje usta.
- Szaleństwo… - wyjąkał Justin, kiedy już było po wszystkim.
- Mhm…
Kiedy już emocje opadły i zatopili się w swoich myślach, żaden z nich nie mógł uwierzyć, że TO naprawdę się stało. Justin nie mógł uwierzyć, że odwaliło mu do tego stopnia, aby prosić Ceryla o coś takiego. Ceryl z kolei nie mógł uwierzyć, że podobało mu się w takim stopniu. Nigdy nie przypuszczał, że ma aż takie ciągotki do tej samej płci, a już zwłaszcza do Justina. To nie był zwyczajny, machinalny seks. W sumie już dawno nie czuł takiego spełnienia. Nie był pewien, co o tym myśleć.
Justin zakrył twarz rękami.
– Spalę się ze wstydu – mruknął.
– Dlaczego?
– Serio, Ceryl? Dlaczego? Po wczorajszym masz jeszcze jakieś wątpliwości?
– Trochę za późno na wyrzuty sumienia.
– Problem w tym, że żadnych wyrzutów sumienia nie ma! – warknął Justin i naburmuszył się. – Powinieneś dać mi w pysk i kazać się ogarnąć, a nie mnie rozdziewiczać.
– Ale zabawne, wiesz? Nie zwalaj teraz tego na mnie.
– Och, kurwa, nie wierzę.
– Chciałbyś to zrobić jeszcze raz? – spytał zaciekawiony Ceryl.
– Już mówiłem, że boli mnie dupa – warknął Justin w odpowiedzi.
– Jak przestanie.
– Swoją opinię na ten temat też już wygłosiłem.
– Czyli chciałbyś?
– Przecież powiedziałem, że tak. I nie wiem czemu ty też tak powiedziałeś. Jeśli chcesz się nade mną litować.
– Mój kolega nad nikim się nie lituje, on działa – zaprzeczył blondyn. – Więc nie chrzań. Postawmy sprawę jasno – obu nam się podobało. Chcemy zrobić to znowu, kiedy już nie będzie bolał cię tyłek. Kropka.
– Nie wierzę w to. Serio, po prostu nie wierzę.
– Ja też jeszcze nie, nawet jeśli wciąż leżymy na tej przeklętej kanapie zupełnie goli i wesoli.
– Do wesołości to mi daleko – mruknął Justin. Odwrócił się w ramionach Ceryla i spytał niepewnie. – Mogę się o ciebie oprzeć?
Ceryl skinął głową, więc Justin oparł wygodnie głowę na jego piersi. Blondyn objął go obiema rękami.
 – Prześpij się jeszcze trochę – powiedział Ceryl łagodnie, gładząc kciukiem skórę na ramieniu kolegi. Justin mruknął coś w odpowiedzi, zamknął oczy i po prostu tak leżał. Po raz pierwszy od bardzo dawna czuł się przy kimś tak bezpiecznie. Zdał sobie sprawę, że bycie pasywną stroną w związku ma swoje zalety. Ceryl był niezwykle opiekuńczą osobą. Na pewno zrobiłby wszystko, żeby zadowolić swoją/ego partnerkę/partnera na każdej płaszczyźnie życia. Nic więc dziwnego, że teraz tak czule się nim zajmował.
Ceryl to prawdziwy skarb, pomyślał Justin. Który przyjaciel zgodziłby się na taką prośbę?
Nie miał w planach spania, tylko przytulanie się do przyjaciela, ale w końcu i tak zmulił go sen. Gdy się obudził, zobaczył, że Ceryl też drzemie, opierając głowę o jego. Na kanapie było niezwykle ciasno, zesztywniały mu wszystkie mięśnie, ale i tak nie zamieniłby tego na nic innego. Nie było nawet takiej opcji.
Gdy wstali, Justin ubrał na siebie tylko majtki i poszedł do kuchni, żeby zrobić coś do jedzenia. Ceryl ubrał się i poszedł za nim. Nastawił wodę na herbatę, a potem po prostu przyglądał się swojemu przyjacielowi.
– Na co masz ochotę? – zapytał Justin, grzebiąc w lodówce. – Jajecznica?
– Jasne. Poproszę ze trzy jajka.
– Oki.
Gdy ich wzrok na chwilę się spotkał, uśmiechnęli się do siebie. Nieśmiało, niepewnie i z czerwieniącymi się mocno policzkami, ale jednak szczerze i czule. Justin sam nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Był pewien tylko jednej rzeczy – nie chciał, żeby to się skończyło.
Woda zaczęła się gotować, więc Ceryl, ziewając, zalał saszetki wrzątkiem. On sam nie słodził, Justin natomiast sypał aż trzy łyżeczki. W ciszy przygotowali sobie śniadanie i zasiedli do stołu, życząc sobie smacznego. Było o wiele mniej niezręcznie niż mogliby się spodziewać.
Już prawie kończyli, kiedy Ceryl się odezwał.
– Przyjdziesz do mnie na Wigilię?
Justin był sierotą, nie miał nikogo bliskiego. Skoro rozstał się z Dianą, u której rodziców mieli te święta spędzić, nie miał dokąd pójść. A i on sam by się cieszył, mając go blisko. Justin od samego początku budził w nim opiekuńcze instynkty, nawet kiedy jeszcze Ceryl nie wiedział, że jego przyjaciel wychował się w domu dziecka. Zdał sobie sprawę, że naprawdę chce go zabrać do siebie.
– To chyba nie jest najlepszy pomysł – powiedział brunet niepewnie. – Twoi rodzice ledwo mnie tolerują.
– Nic mnie to nie obchodzi. Najwyższy czas, żeby cię dobrze poznali i zaakceptowali. Nie mogą ingerować w moje życie aż do tego stopnia. Pora, żeby sobie to uświadomili.
– Nie chcę psuć im świąt – powiedział cicho Justin.
– Nikomu nie zepsujesz świąt. Tylko mnie, jeśli odmówisz. A jeśli naprawdę nie podoba ci się ten pomysł, zróbmy sobie kolację wigilijną we dwóch.
Justin wyglądał na naprawdę zaskoczonego tą propozycją. W końcu niechętnie przystał na opcję z Wigilią w domu Ceryla. Nie chciał, żeby jego przyjaciel spędzał święta z daleka od rodziny.
Po śniadaniu pozmywali, a potem Ceryl zaczął się zbierać do wyjścia. Gdy już się wykąpał, ubrał i był gotowy do drogi, przystanął niepewnie w progu. Justin wciąż śmigał po kuchni w samych tylko majtkach. W domu już się nagrzało wystarczająco, żeby nie czuł zimna.
– Zgadamy się co do tych świąt, hm? – zapytał Ceryl, obracając w palcach kluczyki od samochodu.
– Tak, jasne. Będziemy w kontakcie.
Ceryl zawahał się wyraźnie, a potem podszedł do przyjaciela z duszą na ramieniu, nachylił się i pocałował go na pożegnanie w usta. Serce Justina mało nie wyskoczyło z piersi, a policzki pokryły się szkarłatem.
– Do usłyszenia w takim razie – powiedział Ceryl, uśmiechając się lekko, po czym wyszedł.
Justin jeszcze długo czuł smak jego ust na swoich własnych.

– Mamo, będziemy mieli na Wigilii gościa – powiedział Ceryl, gdy tylko przekroczył próg salonu, gdzie przebywała jego matka. Wolał załatwić to od razu, póki sprawa była gorąca.
– Gościa? – zapytała zdziwiona. – Kogo?
– Justin przyjdzie.
Starannie wymodelowane brwi kobiety zmarszczyły się w grymasie.
– Justin? Ten twój kolega?
– Mój przyjaciel – poprawił ją Ceryl, nie dając jej możliwości zdegradowania Justina do rangi zwykłego „kolegi”.
– To nie jest najlepszy pomysł. Na Wigilię przyjadą do nas…
– Mamo, nie obchodzi mnie, jakie macie plany względem mnie i Wiktorii. Serio. Nie zamierzam się z nią żenić, a tym bardziej spędzać świąt na zabawianiu jej.
– Ale…
– Nic do niej nie czuję. To moje ostatnie słowo. Justin przyjdzie do nas na Wigilię, bo takie jest moje życzenie.
– Nie może spędzić jej gdzieś indziej? Ojciec nie będzie zadowolony i…
– Dobrze wiesz, że Justin wychował się w domu dziecka. Nie ma nikogo bliskiego, więc zaproponowałem mu święta u nas.
– A on pewnie od razu się zgodził! – warknęła kobieta rozeźlona. – On koleguje się z tobą tylko dla pieniędzy.
– Przyjaźnimy się – wycedził. – Albo Justin je kolację z nami, albo ja jadę do niego na święta.
– Ale…
– Daj mi znać jak najszybciej, żebym wiedział, co mam robić. W końcu do świąt został niecały tydzień.
Ceryl zmył się z salonu i poszedł do swojego pokoju. Miał nadzieję, że rodzice nie będą źle traktować Justina w święta. Bo jeśli tak…

Czas do świąt minął zaskakująco szybko. Diana nie pojawiła się już w mieszkaniu. Justin okropnie stresował się tym, że ma je spędzić z całą rodziną Ceryla i jakimiś przyjaciółmi jego rodziny. Wydał mnóstwo pieniędzy na jakieś porządne ubrania, które mógłby założyć, żeby aż tak bardzo nie odstawać od tej bogatej rodziny.
Ceryl przyjechał po niego. Justin do samego końca wahał się co do tych świąt i skończyło się na tym, że nie chciał ich spędzić sam. A skoro Ceryl sam zaproponował… Jasne, kierowało nim poczucie obowiązku, wiedział przecież, że nie ma nikogo bliskiego. Mimo to miło mu było, że będzie miał przy sobie chociaż jedną osobę, z którą łączą go jakieś bliskie relacje.
– W porządku? – spytał Ceryl, gdy Justin wsiadł do samochodu i drżącymi rękami zapiął pas.
– T–tak, jasne.
– Nie musisz się bać – rzekł Ceryl, włączając się do ruchu. – Będą dla ciebie mili. To ma być radosny czas.
– Wiem – powiedział cicho brunet.
Ceryl nie próbował go więcej przekonywać, bo wiedział, że to nie ma sensu. Justin sam musiał zluzować.
Gdy już byli na miejscu i Justin chciał wysiadać, blondyn zatrzymał go, kładąc mu rękę na udzie. Justin spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem. Twarz przyjaciela skrywał cień i nic nie potrafił na niej dostrzec. Jego serce mimowolnie zabiło mocniej.
Zamarł, kiedy blondyn nachylił się do niego niepewnie. W pierwszej chwili Justin nie wiedział, co ma zrobić. Podobały mu się pocałunki Ceryla, ale czy to nie zaczynało się robić zbyt poważne?
Sam nie wiedział. Jego ciało samo zareagowało, mimowolnie przysuwając się bliżej blondyna. Ich usta spotkały się najpierw w zwykłym, lekko elektryzującym pocałunku, a potem przywarły do siebie mocno, pozwalając językom przejąć dowodzenie. Justin mimowolnie poczuł podniecenie. Wplótł ręce we włosy przyjaciela i całował go z całych sił, rozkoszując się tym pocałunkiem. Zdał sobie sprawę, ze nawet jeśli nie jest mile widziany w tym domu, a rodzice Ceryla będą dla niego okropni, to to i tak będą najlepsze święta w jego życiu.
Na chwilę padło na nich światło reflektorów od samochodu i obaj odsunęli się od siebie z niechęcią, mrużąc oczy.
– Przyjechali – mruknął Ceryl, wyraźnie niezadowolony. Właściwie to nie lubił spędzać świąt z Wiktorią i jej rodzicami, ale nikt nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Kiedy jednak on wziął ze sobą Justina, od razu stwarzali mu problemy. Czasami miał ochotę po prostu wyprowadzić się z domu i zamieszkać gdzieś skromnie, ale mieć święty spokój i żyć po swojemu.
Jego rodzice nigdy by się na to nie zgodzili.
– Chodź, zaraz pewnie będziemy zaczynać.
Brunet wziął głęboki oddech i wysiadł z samochodu, a potem podążył w ślad za Cerylem.
Rodzice blondyna witali się właśnie ze znajomymi i wypytywali ich o krótki urlop, który spędzili w Los Angeles. Justin miał ochotę prychnąć. Jego na taki wyjazd nie byłoby stać, nawet gdyby tyrał cały rok. Utrzymywał się sam i dłuuugo musiałby zbierać pieniądze, żeby sobie „wyskoczyć” na chwilę do Los Angeles.
Nie był pewien czy oni robią to specjalnie, ale postanowił nie reagować. Przywitał się uprzejmie z rodzicami Ceryla, na co oni odpowiedzieli, nie pokazując po sobie niechęci. Zapewne nie chcieli tego robić przy znajomych. Przy okazji poznał Wiktorię, która już dawno byłaby żoną Ceryla, gdyby to od nich zależało. Wiktoria była zadziwiająco ładna, ale wyglądała jak typowa nowobogacka. Co tu się zresztą dziwić, skoro jej rodzice mieli tyle kasy…
– Chodźmy do salonu, już wszystko jest gotowe – powiedział ojciec Ceryla, z uśmiechem wskazując kierunek, w którym mają się udać.
Po zmówieniu modlitwy, podzielili się opłatkiem, a potem zasiedli do stołu i rozpoczęli jedzenie. Justin robił wszystko co mógł, żeby zachowywać się jak najlepiej. Nawet ręka Ceryla na jego kolanie (od kiedy oni w ogóle stosują w stosunku do siebie takie metody uspokajania?!) niezbyt mu pomogła.
Matka blondyna celowo wyłączyła Justina z rozmowy, wchodząc na tematy, o których on jako jedyny nie miał pojęcia. Ceryl olał to i rozmawiał z nim cicho niemal przez cały czas, ignorując resztę. Wiktoria dziwnie na to patrzyła, ale i tak mówiła dużo, zapewne chcąc się wykazać swoją wiedzą. Miała naprawdę pecha, bo Ceryl nawet nie spojrzał w jej stronę.
Po jakiejś godzinie Ceryl nagle wstał.
– Przepraszam, ale pójdziemy już na górę – powiedział spokojnie.
– Tak, lepiej niech młodzi spędzą czas ze sobą – odparła matka Wiktorii i skinęła na córkę. – Idź z chłopcami, na pewno znajdziesz z nimi więcej wspólnych tematów niż z nami.
Ceryl nie zareagował w żaden sposób. W ciszy poszli do jego pokoju. Justin odetchnął z ulgą i nie zastanawiając się dużo, rzucił się na łóżko kolegi.
– Nie przyzwyczajaj się – rzekł blondyn, siadając obok niego. – Dzisiaj śpisz na podłodze.
– Kamień, papier, nożyce?
– Nie, bo zawsze wygrywasz.
Justin zaśmiał się, kiedy Ceryl szturchnął go w ramię.
– Oglądamy coś? – spytał brunet, po czym spojrzał na Wiktorię i dodał. – Na co masz ochotę?
– Tylko nie „Kevin sam w domu” – zastrzegł od razu Ceryl, włączając laptop. – Mam już dosyć tego filmu.
– Nie znasz się! Przecież to klasyk!
– W dupie tam klasyk.
– Może w takim razie jakąś komedię?
Po niezbyt długiej debacie zdecydowali się na małą odskocznię od wszędobylskich świąt i włączyli sobie film z Jackiem Chanem.
– Wiktoria, zgasisz światło? – zapytał Ceryl.
Mógł to zrobić specjalnym pilotem, który miał w stoliku nocnym, ale chciał wygonić ją na chwilę z łóżka, żeby to Justin siedział po środku. Nie zamierzał mieć z jednej strony chętną na siebie dziewczynę, a z drugiej przyjaciela, z którym się przespał. To byłoby za dużo.
Jeśli Wiktoria zorientowała się, czemu tak zrobił, nie dała po sobie nic poznać.
Zamilkli i zabrali się za oglądanie. Początkowo cała trójka wciągnęła się w film, potem jednak blondyn postanowił trochę urozmaicić sobie ten czas. Podkulił jedną nogę pod kołdrą, po czym jego dłoń podążyła pod nią w poszukiwaniu dłoni Justina. Znalazła ją niemal od razu. Ceryl zaczął gładzić palcami jej wierzch, samymi opuszkami obrysowując jej kontur, dotykając po kolei każdej z kostek. Justin nie zareagował w żaden sposób. No, jedynie na chwilę wstrzymał oddech, ale potem wypuścił ze świstem powietrze i to było tyle.
Ceryl nie miał pojęcia, ile czasu to robił, zanim wreszcie ręka Justina dołączyła do zabawy i zaczęła odwzajemniać każdy gest. Ich palce splatały i rozplatały się ze sobą co chwilę, by zaraz ponownie się spleść. Na ustach Ceryla błąkał się delikatny uśmieszek. Ich dłonie spociły się trochę pod kołdrą, ale żaden z nich się tym nie przejął.
Justin jeszcze nigdy nie robił czegoś tak niewinnego i intymnego jednocześnie. To był przecież Ceryl, jego najlepszy przyjaciel. W ten sposób powinien się bawić z jakąś dziewczyną, a nie innym chłopakiem, nawet jeśli był mu bardzo bliski.
Gdy film się skończył, brunet ziewnął szeroko.
– Jesteś śpiący? – spytał Ceryl.
– Miałem nocną zmianę. Czasami mam serdecznie dość tej roboty.
Wiktoria spojrzała na niego ze zdumieniem.
– Pracujesz? Serio?
– Coś w tym dziwnego? – zapytał spokojnie Justin, ale Ceryl wiedział, że jeśli teraz Wiktoria powie coś głupiego, Justin od razu przyjmie pozycję obronną. Nie dziwił mu się. Obracanie się w towarzystwie ludzi o niebo bogatszych od siebie zawsze wypacza psychikę i zaczyna się pragnąć rzeczy, na które bez wygranej w loterii prawdopodobnie nigdy nie będzie cię stać.
– Nie, nie… mój chłopak też tak pracuje – powiedziała szybko, uśmiechając się lekko. – Nie obraź się, Ceryl, ale twoi rodzice wyglądają na zwykłych… snobów. I teraz nie obraź się ty, Justin, ale nie sądziłam, że przyjmą pod swój dach kogoś takiego jak ty.
– To jest nas dwoje – zażartował Justin.
– Masz chłopaka? – zdziwił się blondyn. Rodzice wiecznie mu truli, że Wiktoria jest dla niego idealna i powinien zacząć się z nią spotykać.
– Wiem, że twoi rodzice mają jakieś plany wobec nas, ale ja kocham swojego nicponia – powiedziała przepraszająco. – Wiesz, początkowo moi rodzice nie byli zachwyceni, kiedy dowiedzieli się, że pracuje nocami jako barman i w ogóle. A gdy go zobaczyli, to mama omal nie dostała zawału. – Wiktoria zaśmiała się, zapewne przypominając sobie jakąś śmieszną sytuację. – Wygląda trochę przerażająco. Wiecie, totalnie czarne włosy do ramion, kolczyki w uszach, czarne ciuchy, glany. Typowy metal. Nie chciałabym go spotkać w ciemnej uliczce… Znaczy, tak się poznaliśmy, ale mniejsza. Gdy przyprowadziłam go do domu, początkowo rodzice podchodzili do niego z rezerwą, ale im dłużej rozmawiali, tym bardziej im się podobał, bo to naprawdę doby człowiek. Szczerze powiedziawszy to liczę na to, że wkrótce mi się oświadczy.
Justin i Ceryl spojrzeli na siebie z uniesionymi brwiami, a potem spojrzeli na Wiktorię i uśmiechnęli się szeroko.
Gadali do późnej nocy, wypytując się dosłownie o wszystko. Ceryl tyle razy widział Wiktorię i nigdy, dosłownie NIGDY nie przyszło mu do głowy, że to może być taka fajna dziewczyna. Gdy wreszcie Justin więcej ziewał niż mówił, Wiktoria przeciągnęła się i postanowiła iść spać.
– Dobranoc, chłopcy! Bądźcie grzeczni! – rzuciła z uśmiechem, a potem wyszła, śmiejąc się z ich oburzonych min. Ceryl miał ochotę zamknąć drzwi na klucz, ale powstrzymał się. To by tylko wzbudziło podejrzenia, a tego przecież nie chciał.
– Idziemy spać? – zapytał Justin, zamykając oczy. Ledwo był w stanie je otworzyć.
– Na to wygląda.
Ceryl zsunął kołdrę z jego nóg i z lekkim zażenowaniem zabrał się za odpinanie mu paska. Justin w pierwszej chwili wzdrygnął się lekko, ale nie zareagował, pozwalając mu ściągnąć z siebie spodnie i skarpetki.
– Fuj! – skomentował blondyn, rzucając skarpetki na podłogę.
– Spadaj! – fuknął Justin, odpychając go stopą. Przekręcił się na brzuch i wtulił głowę w poduszkę, obejmując ją ramionami.
– Justiiin… Jeszcze koszula. Przecież nie możesz w niej spać.
– A co za różnicaaaa? – ziewnął szeroko.
– Wielka. Ściągaj ją – odparł Ceryl. Sam również się rozebrał i starannie złożył ciuchy, kładąc je na podłodze. – No, dalej!
– Cerylll, no… Bądź człowiekiem.
– Ściągaj koszulę.
– Brzmisz perwersyjnie.
– Co w tym niby perwersyjnego?
Justin westchnął, z powrotem przekręcając się na wznak. Ściągnął koszulę ani na chwilę nie otwierając oczu, a potem znowu przewrócił się na brzuch. Nakryli się obaj kołdrą. W sumie to Justin mógł iść spać do pokoju gościnnego, ale zawsze, kiedy nocował, kładli się razem.
Brunet zasnął w mgnieniu oka. Ceryl przysunął się do niego, zarzucił nogę na jego uda i zamknął oczy. To, jak czuł się ostatnio przy Justinie było dziwne i niezrozumiałe, ale wcale a wcale nie zamierzał czegoś z tym robić. Chciał, żeby trwało.
Po prostu.
W nocy obudził się, mając wrażenie, że przytula się do rozgrzanego pieca. Wyciągnął wolną rękę i pomacał to coś, po chwili orientując się, że czuje pod palcami twarde mięśnie pleców i łopatki. Przypomniał sobie, że śpi z Justinem. Jego przyjaciel zaczął się lekko wiercić i odwrócił się bardziej w jego stronę, wtulając w pierś Ceryla. Chłopak wypuścił powietrze ze świstem i z dziwnym uczuciem w żołądku przytulił go do siebie mocniej.
Chciałby, żeby tak zostało już wiecznie.
Rano nikt im nie przeszkadzał. Justin był pewien, że to sprawka Wiktorii. Cieszył się, że nikt nie przyszedł, bo pozycja, w jakiej spali, mogła wyglądać dość dwuznacznie.
Gdy obaj się już obudzili, powiedzieli sobie „dzień dobry” i po raz kolejny wesołych świąt, Justin nagle pomyślał o ich innej rozmowie o poranku, tuż po tym, jak uprawiali seks. Pamiętał dokładnie, co wtedy zaoferował Cerylowi, a fakt był taki, że już od kilku dni kompletnie nic go nie bolało. No i teraz mogliby się lepiej przygotować…
Nie wiedział, dlaczego tak łatwo przychodzi mu myśl o zrobieniu tego z facetem. Może dlatego, że to był Ceryl, a może wcale nie był takim hetero, jak zawsze uważał? W sumie, niezbyt go to obchodziło. Chciał być po prostu szczęśliwy… albo chociaż mieć dobre rżnięcie. A z Cerylem naprawdę mu się podobało, nawet jeśli później bolało jak cholera.
– O czym tak myślisz, co? – spytał blondyn, przeciągając się i ziewając jednocześnie.
– Uhm… Po prostu się zastanawiam.
– Nad czym?
– Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy dzień po… po TYM?
Ceryl oparł głowę na ręce i zmarszczył lekko brwi, patrząc na niego uważnie. Policzki Justina zaczęły powoli zmieniać swoje zabarwienie na ciemniejsze.
– Taaak – powiedział wolno. – A czemu?
– Jestem ciekawy, czy… Czy… Czy nadal jesteś zainteresowany? – wykrztusił, szybko naciągając kołdrę na głowę.
Czy był zainteresowany? Ceryl uśmiechnął się delikatnie. Cholera, tak! To był najlepszy seks w jego życiu.
Złapał za kołdrę i ściągnął ją z głowy przyjaciela.
– Kiedy? – zapytał tylko.
– Jak najszybciej – odparł Justin wciąż lekko speszony. Złapał Ceryla za kark i ich usta spotkały się na krótką chwilę, zupełnie jakby chciały przypieczętować ich układ.
Nie było już odwrotu.
– Nie wierzę, że to robimy.
– Ja też.
– Ale było fajnie.
– Było.
– I będzie.
– Będzie.
– Przestań tak powtarzać!
Ceryl zaśmiał się i pocałował go lekko w czoło.
– Dawaj, wstajemy. Już jest późno, reszta pewnie wieki temu zjadła śniadanie.
Zaskakującym było, jak łatwo zmienili swoje relacje z najlepszych przyjaciół w jeszcze bliższą zażyłość. Ktoś patrzący z boku zapewne by przysiągł, że są parę już bitych kilka miesięcy, jak nie więcej. Mogło by się wydawać, że ich relacja czekała na odpowiedni moment, żeby ewoluować i zamienić się w coś więcej niż przyjaźń.
Po pierwszym, dość niezręcznym razie, drugi wydawał się być o niebo lepszy. Obaj już wiedzieli, co i jak. Ceryl wiedział, co trzeba robić mocno, co delikatnie, a co dokładnie. Justin był w stanie przygotować się na ból, chociaż tym razem bolało jakoś mniej. Nie była to kwestia przyzwyczajenia czy przygotowania. Wydawało mu się po prostu, że za pierwszym razem zwyczajnie się bał tego „nieznanego”. Nie był taki obojętny, jak mu się wydawało, że był.
A seks był nieziemski. Najlepszy, jaki miał w życiu, nawet jeśli to on robił za dziewczynę. To, co wyprawiali z Cerylem w łóżku, przechodziło wszelkie pojęcie. Nigdy się nie zastanawiał nad swoją seksualnością ani jak to właściwie jest być w łóżku z osobą swojej postury i siły. Kobiety były delikatne. Ceryl też… przez jakieś pierwsze pięć minut. Jak już złapał co i jak, zamieniał się w istnego diabła. Justin nigdy wcześniej nie sądził, że seks między dwoma facetami może być taki gorący… i wyuzdany. Że seks ich dwóch może taki być.
Przywiązali się do siebie jeszcze bardziej i stali praktycznie nierozłączni. Ceryl coraz częściej nocował, w łazience były jego przybory i szczoteczka, w szafie zawisły jego koszule, a bokserki zapełniły jedną z szuflad, którą opróżniła Diana. Rodzice blondyna coś podejrzewali, ale żadne z nich nie odezwało się nawet słowem na ten temat, zapewne po prostu nie chcąc wiedzieć. Wyznanie miłości znajdowało się na ostrzu noża i właściwie nigdy wcześniej Justin nie czuł się lepiej.


***
Kolejne otwarte opowiadanie. W moim odczuciu wyszło mi dość dramatycznie, zwłaszcza na początku, ale ogółem lubię Ceryla i Justina:) Mam nadzieję, że Wy również.
Pozdrawiam!

9 komentarzy:

  1. Kochana! To bylo boskie! Przechodzisz sama siebie! Cudo! <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. *///*
    Jakie przyjemne opowiadanko *~*
    Dziękuje za ten one-shot <3
    Będę czekać niecierpliwie na kolejne opowiadania i one-shoty XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne. :) Chociaż początek trochę zaskakujacy. Mało który przyjaciel by się zgodził na coś takiego. A tak właściwie to pewnie żaden. :p czekam na następne dzieła . :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowita odskocznia od codziennego zycia. Dziekuje Ci Kochana.
    Piszesz niesamowite one shoty! Kocham je :D
    Bardzo polubilam Jamesa i Cyryla <3 Sa slodcy. James byl rozczulajacy, serio. A Cyryl to taki kochany skarb. Idealny przyjaciel.
    To jest moj ulubiony one shot. Jest cudowny <3
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz chodzilo mi o Justina... Glupia autokorekta :/
      Boski one shot, swietna historia <3 <3 <3
      ~Psy'

      Usuń
  5. Uwielbiam styl w jakim piszesz, tak jak twoje historie. Cud, miód, malina ;P Nic, tylko czekać na więcej! Jesli chodzi o oneshot, jak na taką ktrótką historię baaardzo porywający, taki przyjemny i relaksujący, a bohaterowie tacy, że z wielką chęcią poczytałabym o nich znów ;D
    Jako, że ogólnie mało komentuję za co przepraszam, muszę ci powiedziec jesteś jedną z najlepszych autorek jakich opowiadania czytam, jesli chodzi o tę tematykę ;D
    Dziękują za twoją ciężką pracę ;)
    Życzę weny i pozdrawiam!
    Sugar.

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę świetne opowiadanie. Kocham takie one shoty <3 ^_^
    Piszesz zajebiście. Zazdroszczę Ci talentu, Kochana.
    Niecierpliwie czekam na kolejne one shoty slash <3
    Uwielbiam, jestem uzależniona od slashy Twojego autorstwa <3 Piszesz fenomenalne historie. Oby tak dalej :*
    Pozdrawiam <3
    ~Raini

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć wszystkim ! :) Założyłam bloga o tematyce twincest, jeżeli ktoś ma ochotę to zapraszam do poczytania : http://trwac-w-przeznaczeniu.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny one shocik <3
    Wiedziałam, że stać Cię na pisanie takich perełek~! Chłopcy są świetni. Ich niepewność mnie rozbroiła. Ten one shot był przeuroczy! Zakochałam się ww nim.
    Niecierpliwie czekam na kolejne Twoje slashe ;3
    Może uda Ci się napisać dłuższe opowiadanie, albo short story. Bardzo na to liczę i trzymam kciuki, aby się udało~!
    Pozdrawiam i ściskam gorąco <3
    Amphetamine~ cichy czytelnik

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)