środa, 4 listopada 2015

50.Światło w ciemności



– Więc… – zaczął Damian.
– Więc? – Dominik uniósł brwi. – Wykrztuś to z siebie. Po to mnie zaprosiłeś do siebie i wręczyłeś lampkę wina? Jeśli chcesz mnie spić, żeby coś ode mnie wyciągnąć to zapomnij.
Damian odwrócił wzrok, przyglądając się nagle niezwykle interesującej ścianie.
– Właściwie to… Eee… – Zmarszczył brwi, zły na siebie, że nie wiedział, jak o to zapytać. Tak jakby spotykali się już prawie dwa miesiące, a to było ważne i…
Wkurzony na siebie przyssał się do swojej lampki i opróżnił calutką, mając nadzieję, że wino szybko uderzy mu do głowy i rozplącze język.
Dominik tylko patrzył na niego jak na wariata.
– Wow. Naprawdę coś ci leży na wątrobie.

Damian tylko spojrzał na niego z miną skrzywdzonego dziecka. No bo, serio? Dlaczego jakiekolwiek pertraktacje z Dominikiem kończyły się, zanim w ogóle się zaczęły? To już nie był pierwszy raz, kiedy Damian najzwyczajniej w świecie nie wiedział, jak zacząć. Co powiedzieć. Przeważnie po prostu rezygnował – bo przeważnie chciał pytać o seks, a Dominik by go za to ukrzyżował – ale tym razem nie mógł.
Po prostu nie mógł.
Chciał sobie jeszcze nalać wina, ale Dominik wyrwał mu butelkę.
– Wystarczy, wariacie. Mieśmy rozmawiać, a nie się upijać. I nawet sobie nie myśl, że będę ci po pijanemu obciągał. Nie wezmę go do ust przez najbliższy rok, więc nawet nie próbuj!
– Ja wezmę twojego. Jeszcze z dwie lampki wina i możemy działać.
Dominik wywrócił oczami.
– Mów, o co ci chodzi albo idę do domu.
– Ale…
– No wykrztuś to. To cię nie zabije, wiesz?
Damian jęknął tylko cicho. To było przecież ważne! Dominik na pewno czuł, że to ważne, a i tak robił sobie z niego jaja. Sarkazm i cięta riposta były jego odpowiedziami na wszystko. Damian jeszcze nigdy nie był tak skołowany w swoim życiu jak był po pięciu minutach przebywania w towarzystwie Dominika.
– Chciałem się t–tylko zapytać… na który uniwerek zamierzasz iść? Umówiliśmy się, że składamy razem na dwa twoje i dwa moje typy, tak profilaktycznie i w ogóle i… – przerwał i nabrał powietrza w płuca. Jego policzki zaczerwieniły się mocno i to wcale nie od wina. – Chciałem spytać czy to nadal aktualne? W sensie, że idziemy razem? Mogę zrezygnować z Londynu, to nie jest problem, tylko…
Dominik pokręcił głową.
– Damian, to jest problem. Sam mówiłeś, że chcesz tam złożyć, bo masz brata, u którego możesz zamieszkać…
– … i który nie ma nic przeciwko, żebyś i ty się wprowadził – dodał szybko Damian.
Dominik westchnął.
– Wiem, ale to nie jest takie proste. Ja nie ma certyfikatu językowego z angielskiego, a ty z niemieckiego, więc… mamy jakby trochę konflikt interesów.
Damian posmutniał.
– Więc… nici z tego? – spytał Damian cicho. Nie chciał iść na studia bez Dominika. Te ostatnie dwa miesiące były fantastyczne. Być może najlepsze w jego życiu. To miało się tak po prostu skończyć przez jakieś głupie studia? Jego rodzice wciąż mu wpierali, że Dominik to jego pierwszy, ale nie ostatni chłopak. Tylko że Damian chciał, żeby Dominik był jego ostatnim. Może brzmiało to szczeniacko i niedojrzale, ale tak naprawdę czuł. Nie sądził, żeby to mogło się zmienić. Jego rodzice oczywiście się upierali, że to tylko hormony, że Dominik po prostu jest pod ręką i że Damian spotka w Anglii wielu otwartych i gotowych na związek chłopców. Że na Dominiku świat się nie kończy i Damian się o tym przekona… Nawet, jeśli on totalnie nie chciał się przekonywać. – Składasz do Hamburga, tak jak od początku mówiłeś?
Dominik nie odzywał się przez chwilę, próbując zdrapać naklejkę z butelki. Siedzieli naprzeciwko siebie na łóżku, Dominik po turecku, Damian z podkuloną pod siebie jedną nogą.
– Gadałem o tym z rodzicami kilka dni temu – zaczął w końcu Dominik – i zgodnie doszliśmy do wniosku, że to ja jestem mądrzejszy z naszej dwójki i łatwiej sobie poradzę z certyfikatem z angielskiego niż ty z niemieckiego. – Serce Damiana zabiło mocno. Wstrzymał oddech, czekając na werdykt. – Czynsz w obu miastach jest mniej więcej podobny, więc…
Blondyn nawet nie musiał kończyć. Damian aż pisnął z radości i rzucił mu się na szyję, przewracając go na łóżko. Dominik protestował, gadał coś o winie na pościeli i o tym, że jest głupi, ale Damian miał to gdzieś. W tej chwili liczyło się tylko to, że mieli zamieszkać razem w Londynie. Może to nie był najlepszy krok, biorąc pod uwagę jak krótko faktycznie się znali, ale kto nie ryzykuje, ten nie ma, prawda?
– Nawet jeśli nam nie wypali, to wtedy i tak zostanę w Londynie. Mam tam ciotkę, która w razie czego mi pomoże z  mieszkaniem i w ogóle.
– To nie będzie konieczne – powiedział od razu Damian, uśmiechając się szeroko.
– Przestań się szczerzyć, bo się rozmyślę – mruknął Dominik, odstawiając butelkę za łóżko.
Damian nachylił się i pocałował go w policzek, cały w skowronkach. Tak się cieszył, że to nie koniec, że studia nie przekreślą ich szans na szczęśliwy związek. Nie był głupi, żeby myśleć, że zawsze będzie słodko i kolorowo, ale i tak tego chciał. Chciał wreszcie z kimś być, ale nie tak być, żeby być. Chciał w końcu znaleźć kogoś, z kim chciałby stworzyć związek. Właściwie to się nie spodziewał, że to stanie się tak szybko.
Kilka miesięcy do tyłu jego życie było koszmarem. Rodzice widzieli, że dzieje się z nim coś złego, ale nie miał odwagi im powiedzieć o swojej orientacji. Gdy wyszło na jaw, co drużyna piłkarska zrobiła Tomkowi Dulskiemu, rodzice byli bardzo zawiedzieni i zdruzgotani. Próbowali na wszelkie sposoby zrozumieć, co w Damiana ostatnio wstąpiło. Pamiętał, jak zatrzasnął się w pokoju, do którego uciekł dosłownie z bekiem, i z którego nie wyszedł przez dwa dni, aż wreszcie jego rodzice ściągnęli z Anglii jego starszego brata, Emila, mając nadzieję, że on coś zdziała.
I mieli rację. Emil i Damian byli ze sobą bardzo zżyci, mimo że dzieliło ich całe sześć lat. Emilowi nie poszło łatwo, o nie, ale ostatecznie Damian wpuścił go do pokoju i po jakiejś godzinie namawiania ze strony Emila, wreszcie mu powiedział. Przez te dwa dni przyszło mu już wszystko do głowy, łącznie z samobójstwem i ucieczką z domu. Był przerażony na samą myśl, że ktoś może się dowiedzieć o jego orientacji. Do tej pory nie wiedział, jakim cudem Emil zdołał go nakłonić do powiedzenia mu prawdy, ale udało mu się to. Emil po prostu przytulił go i powiedział, że wszystko będzie w porządku.
A potem go przekonał, żeby powiedział o tym rodzicom. I Damian w końcu go posłuchał, zszedł z nim do kuchni i dosłownie na skraju załamania psychicznego wydukał, że jest gejem.
Wszystko się jakby nagle uspokoiło. Jego rodzice odetchnęli z ulgą, że wreszcie wiedzą, dlaczego Damian tak dziwnie się ostatnio zachowywał. Na szczęście zaakceptowali to. Mówili, że oczekiwali gorszych nowin, a ta wcale nie była jakaś zła. Damian był w szoku, że tak zareagowali. Nigdy przy nim nie mówili źle o gejach, ale to nie zmieniało faktu, że się bał ich reakcji. Teraz już wiedział, że choćby się paliło i waliło, może im zaufać.
Dominik złapał go za klejnoty i ścisnął. Damian jęknął, próbując odsunąć jego rękę.
– Za co? – spytał piskliwym głosem.
– Ja tu wciąż jestem. Leżysz na mnie i bujasz w obłokach. To niegrzeczne, wiesz?
Damian parsknął cicho i oparł głowę na ramieniu Dominika.
– Przepraszam, zamyśliłem się.
– Hm? To o czym tak namiętnie myślałeś?
– To nic ważnego.
– Leżysz na mnie i nie myślisz o niczym ważnym? Wstydziłbyś się chociaż do tego przyznawać, wiesz!
– Dominik… Myślałeś kiedyś o tym, jak to będzie, kiedy będziemy uprawiać seks?
Damian czuł, jak serce chłopaka przyspieszyło.
– Skąd pewność, że w ogóle będziemy?
– Egh… Czy choć raz mógłbyś zostawić swój sarkazm w domu, kiedy do mnie przychodzisz?
  A jak nie? – Damian westchnął. Od razu widać było, kto w tym związku nosi spodnie. – Co to w ogóle za pytanie? Oczywiście, że myślałem.
– I?
– I co?
– Jak to widzisz?
– Mam ci opisywać ze szczegółami?
– Niee, chodziło mi bardziej… – Damian zaczerwienił się. Zrobiło mu się ciasno w spodniach od samego gadania o tym. – Czy jak o tym myślisz, to ty bierzesz mnie? Czy ja ciebie?
Dominik aż usiadł, patrząc na niego ze zdumieniem.
– Chcesz powiedzieć, że ty… chcesz mi dać?
Damian też usiadł. Był zdezorientowany, zawstydzony i podniecony. To nie była najlepsza kombinacja. W dodatku serce dudniło mu w piersi, a w brzuchu czuł dziwny, aczkolwiek przyjemny ucisk. To wszystko było takie ekscytujące!
– Nie wiem… Tak? To znaczy, nie wiem czy mi się spodoba i w ogóle, nie robiłem tego, ale nie mam nic przeciwko. Jeśli chcesz, znaczy się. Mogę… mogę się zamieniać.
– Mogę w ciebie wsunąć palca?
Damian zagapił się i zaczerwienił jeszcze mocniej.
– Eee… teraz?
– Teraz.
– A ja… ja mogę tobie?
Dominik skinął głową.
– O–okej…
Damian sięgnął do stolika nocnego i wyciągnął z niego buteleczkę lubrykantu już do połowy opróżnioną. Gdy Dominik to zobaczył, uniósł wymownie brwi.
– No co? – spytał Damian obronnie. – Często o tobie myślę.
Dominik pokręcił głową i pocałował go mocno w usta.
Weszli pod kołdrę i zsunęli spodnie i bieliznę do kolan. Ułożyli się na boku, przodem do siebie. Dominik też był już twardy.
– Drzwi zamknięte? – spytał blondyn, delikatnie poruszając ręką po naprężonym penisie Damiana.
– Tak.
Dominik otworzył buteleczkę i wylał sobie na palce trochę, rozgrzewając żel w palcach, po czym sięgnął do jego tyłka. Damian spiął się w pierwszej chwili, dopiero po chwili rozluźnił mięśnie. Palce blondyna odchyliły mu jeden pośladek i docisnęły się do jego dziurki, nawilżając ją.
– Och, kurwa… Najchętniej to bym ci po prostu wsadził swojego.
– Możesz, jeśli chcesz.
– Nie kuś – jęknął Dominik wyraźnie walcząc ze sobą, żeby faktycznie mu nie ulec.
– Mówię serio.
Dominik tylko pokręcił głową.
– Nie dzisiaj.
Damian chciał być zawiedziony z tego powodu, ale jakoś tak… Dominik wsuwał mu właśnie palec do środka i to było jak na razie wystarczające. Nie musieli na hurra już na siebie wskakiwać i się pieprzyć. Seks to nie tylko wkładanie. Damianowi podobało się wszystko, co robili. Palec Dominika w jego tyłku też.
Dominik jęknął po raz kolejny, podniecony na maksa, poruszając palcem w nim. Zacisnął dłoń u nasady swojego penisa, bojąc się, że jeśli tego nie zrobi, to po prostu dojdzie.
– Och, walić to… Obróć się na brzuch.
Damian posłusznie wykonał polecenie, czekając na kolejny ruch Dominika. Chłopak wylał mu w rowek między pośladkami więcej lubrykantu, po czym wcisnął tam swojego penisa i ocierał się o niego, poruszając rytmicznie biodrami. Damian czuł, jak ciepły i wilgotny penis prześlizguje się gładko między jego pośladkami.
– Włóż czubek… Proszę – mruknął Damian, zaciskając ręce na pościeli i w ten sposób broniąc się przed chwyceniem w dłoń swojego członka.
Damian był pewny, że Dominik tego nie zrobi, ale w końcu poczuł, jak blondyn przystawia mu czubek penisa do odbytu i próbuje go lekko wepchnąć. Jednak zanim to nastąpiło, Damian poczuł uderzenie ciepłej spermy między pośladkami. Dominik tylko wyjęczał coś, opadając na niego.
– Teraz ty… – mruknął. – Teraz ty.
Damian poczekał, aż chłopak się z niego sturla. O ile chciał też mu wsunąć palca, o tyle wiedział, że wystrzeli z wrażenia, więc wpadł na inny pomysł. Kazał blondynowi odwrócić się plecami do niego i zsunąć nogi. Gdy Dominik to zrobił, Damian wycisnął mu między uda sporą ilość lubrykantu, potem nawilżył siebie i wcisnął się tam. Dominik oddychał ciężko, wciąż jeszcze dochodząc do siebie po orgazmie, ale zacisnął posłusznie uda, tak żeby było ciasno i nie protestował, kiedy Damian pchał, przesuwając się pomiędzy jego udami.
Gdy już było po wszystkim i leżeli przytuleni do siebie, Damian mruknął.
– Mama mnie zabije za pościel.
Dominik uśmiechnął się lekko.
– Lepiej tym razem zadbaj, żeby nie zobaczyła na niej spermy.


A więc tak to wygląda, jak się ma dużo pieniędzy, pomyślał Tomek, patrząc na około dziesięć osób kotłujących się w salonie.
Kacper miał Samuela dwa dni. Dwa. To był trzeci dzień i już czekało tyle osób chętnych do podjęcia u niego pracy i opiekowania się Samuelem. To nie tak, że Kacper umywał ręce i w ogóle. Samuel był malutki i żaden z nich nie wiedział, jak opiekować się takim dzieckiem. Nie chcieli mu przez przypadek zrobić krzywdy, więc zatrudnienie kogoś doświadczonego było rozsądnym krokiem.
– Czy w tym kraju nie ma, do cholery, ani jednej wykwalifikowanej osoby?! – niemal krzyknął Kacper, trzaskając drzwiami od swojego gabinetu jakąś godzinę później. – Po co przychodzą, jak nie mają żadnych kwalifikacji?
Ani Tomek, ani Paul nie zareagowali. Obaj wiedzieli, że Kacper musi się po prostu wygadać.
Samuel pojawił się dwa dni wcześniej, a Kacper już miał ciemne wory pod oczami i wyglądał, jakby ktoś go torturował. Samuel najwyraźniej był jednym z tych dzieci, które może i są grzeczne za dnia, ale w nocy drą się na całą chałupę i nie wiadomo, o co im chodzi. Tomek ogółem chętnie by mu pomógł w opiekowaniu się Samuelem, ale Zack mu powiedział, żeby nawet nie próbował. Kacper wymigał się od bawienia go, kiedy był dzieckiem, więc teraz powinien poczuć, jak to jest mieć małe dziecko w domu. Tomek nie mógł się nie zgodzić z tą logiką, ale i tak chciał pomóc Kacprowi. I Paul też. Co prawda w nocy to Kacper pilnował małego, ale przez cały dzień opieka nad nim spoczywała na Tomku i Paulu.
– Nie przyszedł nikt, kto mógłby się nim zająć? – spytał Paul.
Kacper pokręcił głową, patrząc na leżące na kolanach Paula dziecko.
– Nikt. Przyszli, bo było ogłoszenie i mieli nadzieję, że się załapią. Nie oddam takiego małego dziecka byle komu pod opiekę. Cholera, musi znaleźć się ktoś, kto wie, jak się nim zająć… Nie ma kobiet w tym kraju czy jaka cholera? Musi być jakaś, która już odchowała swoje dzieci i mogłaby uchylić rąbka tajemnicy, jak zająć się czymś tak małym.
– Wiesz już, co z nim zrobisz, kiedy będziesz miał wyniki? – spytał Tomek.
Kacper pokręcił głową, przeczesując włosy ręką.
– Nie mam pojęcia.
– Nie myślałeś jeszcze o tym? – dopytywał Tomek.
– Na razie mam jakby inne rzeczy na głowie.
– No ale…
– NIE WIEM! – Tomek aż podskoczył, a Samuel zapłakał cicho. Kacper sapnął z irytacji, wziął głęboki oddech i dokończył o wiele spokojniej. – Jak zdecyduję, będziesz pierwszą osobą, której o tym powiem, ale na razie nie zawracaj mi tym głowy.
Tomek westchnął i skinął głową, patrząc jak Paul powoli uspokaja dziecko.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Kacper sapnął poirytowany i poszedł otworzyć. Rozmawiał kimś dłuższą chwilę w progu, zanim zaprosił swego rozmówcę do środka.
Była to kobieta przed czterdzestką, miało krótko obcięte włosy, zielone oczy i wyglądała na sympatyczną osobę. Była pulchna, a bruzdy pod oczami świadczyły o tym, że sporo już w życiu przeszła. Kacper zabrał ją do swojego gabinetu. Tomek jakoś miał przeczucie, że ta kobieta będzie się opiekować Samuelem. Kacper był w czepku urodziny, miał szczęście jak mało kto. Jeśli ktoś miał znaleźć porządną opiekunkę do dziecka w jeden dzień, to był to właśnie Kacper.
I faktycznie, jeszcze tego samego dnia Maria, bo tak miała na imię, została przez Kacpra zatrudniona jako opiekunka do Samuela. Wszyscy trzej obserwowali ją uważnie, cokolwiek by nie robiła, chcąc się upewnić, że wie, co robi. I naprawdę wiedziała. Kacper powiedział im potem, że niby odchowała czwórkę swoich dzieci, więc powinna znać się na rzeczy.
Tomek miał nadzieję, że to nie będzie tymczasowe. Nie chciał, żeby Kacper oddawał Samuela, ale… chyba niezbyt miał na to wpływ. Pozostało im tylko czekać.
W środę wrócił Zack i Tomek poszedł do niego, żeby pomóc mu spakować rzeczy. Oczywiście skończyło się na tym, że wylądowali na łóżku Tylera, całując się i rozbierając.
– Tęskniłem – wyszeptał Zack, zdejmując Tomkowi podkoszulek.
– Ja za tobą też – odparł Polak, uśmiechając się lekko.
Przylgnęli do siebie mocniej, całując się powoli i namiętnie. Zack już wcześniej zdjął mu koszulkę, więc byli nadzy do pasa.
Zack zjechał z pocałunkami na szyję Tomka, kiedy drzwi nagle otworzyły się z hukiem i stanęła w nich mama Zacka.
– Zack, widziałeś może… – urwała. – O.
Obaj spojrzeli w jej kierunku – Tomek zawstydzony, Zack poirytowany.
– Dzień dobry, proszę pani – powiedział Polak cicho.
– Zamierzasz się tak gapić cały dzień? – spytał Zack, unosząc się lekko. – I czy nikt w tym domu nie potrafi pukać?
– Przepraszam, nie wiedziałam, że przyszedł Tomek. Chciałam tylko zapytać, czy widziałeś gdzieś klucze do Peugeota. Nigdzie nie mogę ich znaleźć, a musze odstawić go do naprawy.
– Jak je ostatnio widziałem to leżały w przedpokoju na szafce.
– Okej, dzięki, to już… nie przeszkadzam. Bawcie się dobrze. – Odwróciła się jeszcze w drzwiach. – I pamiętajcie o zabezpieczeniu. To bardzo ważne w…
– Mamo!
– Już idę, już idę – powiedziała obronnie, zamykając za sobą drzwi.
Tomek padł na łóżko, patrząc w sufit.
– My mamy jakiegoś pecha czy to po prostu przeznaczenie, że wszyscy na nas wchodzą, kiedy się bzykamy?
– Och, teraz to bzykamy? Już nie kochamy czy też uprawiamy miłość?
– Nigdy nie nazwałem tego „uprawianiem miłości”, dupku – zaprotestował Tomek.
Zack uśmiechnął się złośliwie.
– Co to ja mówiłem? – Zack udał, że się zastanawia. – Nie taki niewinny, jak się wydaje?
Tomek spojrzał na niego z miną zbitego psa.
– Tylko przy tobie. I przestań mi już z tym dokuczać, bo się zawstydzę.
– Ha ha. Chciałbym to zobaczyć, zwłaszcza po tym, jak bawiłeś się tą zabawką i…
– Zack! – jęknął Tomek.
– Co? – spytał Zack w taki sam sposób.
Polak pacnął go w ramię i zwlekł się z łóżka.
– Dawaj, bierzemy się za pakowanie, bo trochę tego tutaj jest.
– Psujesz całą zabawę.
– Zaraz ci coś innego zepsuję! – Tomek zamachnął się kolanem w krocze Zacka. Ten odskoczył pospiesznie, śmiejąc się. Złapał go w pasie i przyciągnął do siebie, całując głośno w usta.
Patrzyli na siebie przez chwilę w ciszy. Wyraz twarzy Zacka złagodniał, uśmiech zniknął. Tomek wiedział, co Zack chce powiedzieć, więc go wyprzedził.
– Nic mi nie jest. Naprawdę. Czuję się o wiele lepiej, ale nie chcę o tym rozmawiać. Obiecuję, że kiedy będę gotowy, szczerze porozmawiamy o  jej śmierci i w ogóle, ale teraz nie chcę sobie psuć humoru. Ty i Tyler pomogliście mi myśleć o tym codziennie, ale tylko po trochę i to naprawdę pomogło. Nie musisz się już martwić.
Zack westchnął, przytulając go.
– Muszę. Jesteś moim chłopakiem. Muszę o ciebie dbać.
Tomek uśmiechnął się lekko. Nie kłamał. Naprawdę czuł się już lepiej. Teraz miał w głowie tylko Samuela i stresował się, że Kacper go odda. Jeśli Samuel nie jest jego dzieckiem, to na pewno to zrobi. Kacper to przecież tylko Kacper. Ale jeśli jest, to była szansa, że zostanie. Tomek na to naprawdę liczył.
Pakowali rzeczy Tylera aż do wieczora, a potem Tomek zabrał Zacka do siebie, żeby pokazać mu chłopca. Zack się opierał, twierdząc, że tylko małego wystraszy, ale Tomek i tak go zaciągnął do pokoju, w którym spał Samuel.
– Jest blondynem – było pierwszym spostrzeżeniem Zacka.
– Mhm. Paul twierdzi, że Samuel jest naprawdę podobny do Kacpra i do mnie, ale ja tego w ogóle nie widzę. A powinienem, w końcu rysuję. Powinienem wyłapywać takie rzeczy.
– Ja też nie widzę podobieństwa.
– Masz dwie lewe ręce do rysowania – skomentował Tomek.
– Oj tam, od razu dwie lewe.
– Chodź, nie będziemy tu hałasować, bo jeszcze go obudzimy.
– Chciałbyś mieć kiedyś dzieci? – spytał nagle Zack, gdy już usiedli na łóżku w jego pokoju.
– Dzieci? Em, nie wiem? To znaczy, zawsze myślałem „hej, jestem pedziem, nie ma szans”, ale… Hmm, chyba chciałbym. Kiedyś. Fajnie byłoby mieć prawdziwą rodzinę, wiesz? Kogoś, do kogo warto wracać i dla kogo warto żyć. Nigdy nie rozumiałem tego uporu Kacpra. Mam na myśli, żeby być singlem i w ogóle. A zresztą i tak wszyscy widzimy, jak skończył. – Zack zachichotał. Uwielbiał historię tego, jak Paul i Kacper się zeszli, nawet jeśli Tomek nie znał szczegółów. To i tak było warte przekazania potomnym.
– Tak sobie myślałem… Ostatnio tyle się działo, że żaden z nas kompletnie nie miał czasu i ochoty o tym myśleć, ale ja serio chciałbym nauczyć się twojego pokręconego języka.
– Wciąż ci przeszkadza, jak Kacper obraża cię po polsku?
– Egh, nie chodzi o to. Po prostu… zacząłem się go uczyć, bo mi się spodobałeś i polubiłem to. Nawet jeśli za dużo nie rozumiałem z tych cholernych notatek.
Tomek pokręcił głową.
– Jeśli naprawdę chcesz to nie ma sprawy. Nie jestem dydaktykiem ani nic, ale myślę, że jakoś sobie poradzę.
– Byłoby super.
– Kiedy chcesz zacząć?
Zack wzruszył ramionami.
– Kiedy bądź? Jutro będziemy kończyć pakowanie, a potem umówiłem się z kolegami na boisku, chcieliśmy trochę pograć. Może wieczorem?
– Okej, w takim razie coś ci przygotuję. I tak na marginesie, kredki są super. Patrz, machnąłem portret Tylera. Brakuje mi trochę wprawy, bo nigdy nie rysowałem takimi kredkami, ale efekty są naprawdę świetne.
Nawet gdyby rysunek Tomka był porażką, Zack i tak nie potrafiłby go tak po prostu skrytykować. Dać mu do zrozumienia, że to kicz, owszem, ale nie jakoś chamsko. Nauczył się przy Tomku trochę wyczucia.
Portret Tylera faktycznie był niezły. Może nie idealny, ale naprawdę dobry. Nawet się nie zastanawiając dalej, przewrócił kartkę i zajrzał do starszych prac Tomka.
– Nie patrz tam!
Zack tylko uśmiechnął się półgębkiem i bezczelnie przewrócił kartkę. Uniósł brwi, widząc szkic siebie i Tomka. Obaj byli nadzy. Tomek leżał na łóżku z głową odchyloną do tyłu, miał rozsunięte nogi i chociaż nie było tego na rysunku widać, nie trudno było się domyślić, że Zack był w nim. Gdy brunet uniósł wzrok i spojrzał na naburmuszoną i zawstydzoną minę Tomka, ledwo udało mu się powstrzymać śmiech. Zamknął szkicownik i pociągnął Tomka za koszulkę, sadzając go sobie na kolanach.
Pocałował go w bok szyi.
– Jak ja to mówiłem? Nie taki niewinny jak się wydaje?
Tomek w odpowiedzi tylko pacnął go poduszką.

4 komentarze:

  1. Bardzo dobrze piszesz. Konstrukcja charakterów oraz fabuły są bardzo dobrze przemyślne.
    Chwilowo Anonimowa

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja dusza przeżywa co tydzień mentalny orgazm którego powodem jest Twoje opowiadanie :) Cuuuudeńko na miarę blogów. Uwielbiam Twój styl, postaci które tworzysz i fabułę jaką splatasz. Weny i dalszego pisania ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)