wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 6


Lucas
Wstanie w niedzielę byłoby dla mnie prawdziwym wyzwaniem, gdyby nie obudził mnie telefon od gosposi. 
-Co?- burknąłem niemiło.
Dawno nie miałem w ustach takiej pustyni!
-Kochanie, jestem chora. Dzisiaj nie przyjdę, więc, proszę, nie rób z domu zbytniego bałaganu. Wczoraj zapomniałam ci powiedzieć, że przyjeżdża twój ojciec. Powinien być za jakieś...
Moje oczy otworzyły się szeroko. Nie słyszałem żadnych innych słów gosposi. Odrzuciłem telefon i nie bacząc na potworny ból głowy, zerwałem się z łóżka. Wciągnąłem na siebie jakieś dresowe spodnie z dziurą na kolanie i pognałem na boso na dół.
To, co zastałem, napełniło mnie prawdziwym przerażeniem.
Wszystko było... Nawet nie wiem, jak to określić. Po prostu...
Wszędzie walało się pełno butelek po wódce i piwie, puszki, kawałki jakiejś pizzy, której nie zamawiałem, ubrania, papiery, poduszki... Fotele były powywracane, kwiaty pozrzucane z okien, firanki zerwane i podarte. W dodatku na jednym z foteli były ślady zaschniętej spermy, tak jak zresztą i w łazience oraz w kuchni. Wszystko było porozpieprzane, a Tomas nadal spał na kanapie. Skrzywiłem się, widząc, że cały się oślinił.
Pobiegłem na górę po komórkę i szybko zszedłem z powrotem na dół. Wybrałem numer firmy sprzątającej, która zawsze odwalała za mnie brudną robotę po imprezach. Poszły ledwie dwa sygnały, kiedy...
-Lucas?! Co to ma znaczyć?!
Odwróciłem się na pięcie, patrząc prosto w oczy ojca. Obok niego stał jakieś inny mężczyzna w garniturze oraz młoda dziewczyna, prawdopodobnie w moim wieku. Oboje oglądali pobojowisko, jakby myśleli, że to tylko ich wyobraźnia.
-Ja...- zaciąłem się.
Ojciec spojrzał na mnie karcąco. Już wiedziałem, że mam przerąbane.
Kurwa, kurwa, kurwa!
Uśmiechnąłem się cosik niepewnie i podrapałem się po głowie.
-Chyba musimy pogadać!- rzucił ostro mój stary.
Oj, niedobrze...
Przeszliśmy razem do kuchni. Ojciec rozejrzał się i jego mina stawała się coraz bardziej ponura. Instynktownie oparłem się o stół, zasłaniając na nim kolejne ślady po spermie. Niechno ja się tylko dowiem, kto mi się tutaj pieprzył...! Zabiję!
Po prostu zabiję!
Ale najpierw stary zabije mnie.
-Ja... zaraz posprzątam- mruknąłem cicho.
-Lucas... Dom wygląda, jakby przeszło przez niego tornado. Wyraźnie powiedziałem, że nie możesz urządzać tutaj żadnych imprez!- krzyknął.
-To była tylko mała imprezka, nic wielkiego!- broniłem się.
-Nic wielkiego?!- wydarł się stary, czerwieniejąc na twarzy.- Zdemolowałeś cały dom! Wpuściłeś tu jakichś wandali! W tej chwili idź i to posprzątaj, a naszą rozmowę dokończymy później! Na razie nie mam dla ciebie czasu!
Burknąłem pod nosem jakieś przekleństwo i ruszyłem do salonu. Jeden szybki telefoni i...
-I nie próbuj nawet dzwonić po firmę sprzątającą!- zastrzegł sobie stary.
Kurwa, skąd wiedział...?
Z westchnieniem podszedłem do Tomasa i zwaliłem go z kanapy.
-C...?-wydukał nieprzytomny.
-Wstawaj.
-Po co?- zapytał ziewając i przecierając oczy rękami. Wyglądał żałośnie.
-Trzeba to posprzątać!- warknąłem.
Czarnowłosy spojrzał na mnie, a potem wybuchnął śmiechem.
-Dobry żart!- rzucił, pokazując mi uniesiony kciuk- Masz coś na kaca?
-Ja nie żartuję, do cholery!
-Jasne, jasne...
-Kurwa, Tomas! Chociaż ty mnie nie denerwuj! Naprawdę musimy to posprzątać.
Mina od razu mu zrzedła.
-Ty musisz to posprzątać- powiedział, zbierając się z podłogi i ruszając w kierunku drzwi.
Zatrząsłem się z wściekłości.
-Jeśli teraz wyjdziesz...- wycedziłem.- Osobiście pofatyguję się do twojego starego i wyjaśnię mu, skąd wzięło się graffiti w jego garażu, kto uszkodził jego wóz podczas rzekomego włamania i... kto zgubił diament, który miał dać twojej matce w dwudziestą rocznicę ich ślubu. W dodatku...
-Dobra, już dobra!- mruknął, odwracając się w moją stronę.- Pomogę ci, ty pieprzony szantażysto!
Uśmiechnąłem się niemrawo.
-Masz coś na kaca?- zapytał, podciągając rękawy bluzy.
-Zaraz.
Znalazłem jakąś butelkę z wodą. Dałem mu się napić, a potem sam wypiłem resztę i rzuciłem butelkę na podłogę. Później przecież i tak będę musiał ją wziąć.
-Idziemy do basenu?- spytał Tomas.
-Jak posprzątamy, ok- odparłem.
Mi również podobał się ten pomysł.
Wziąłem się za sprzątanie, co wcale nie było łatwe ani przyjemne. Gdyby nie Tomas, męczyłbym się z tym do wieczora. Był jednak moim kumplem i... naprawdę cieszyłem się, że go mam. Był jedyną osobą na świecie, która wiedziała o mnie naprawdę dużo i do której miałem zaufanie. No i... Tomas był zawsze. Był pierwszą osobą, z którą się całowałem ( mieliśmy wtedy po dziewięć lat), pierwszą, z którą się pobiłem, z którą poszedłem na imprezę. Był ze mną w chwilach takich jak ta, jak i w tych dobrych. Był prawdziwym kumplem i chociaż często porządnie działał mi na nerwy, nie zamieniłbym go na żadnego innego.
Po pięciu godzinach ciężkiej pracy wreszcie doprowadziliśmy dom do względnego porządku. Tomas miał największą frajdę, zmywając spermę z foteli. Chichotał jak głupi.
-To nie jest zabawne, ciesz się, że ojciec tego nie widział!- mruknąłem do niego, gdy już szliśmy na mój kryty basen.
-Ale ja to widziałem- znowu się roześmiał i zaczął rozpinać guziki koszulki.- Tak impreza była... Cóż.
-Och, zamknij się- odepchnąłem go w bok.
-A jak tam Mary? Od razu widać, że masz dzisiaj lepszy humor- rzucił do mnie, pozbywając się swoich spodni i zostając w samych bokserkach. Wszedł pod natrysk i uśmiechnął się do mnie.
Stanąłem pod drugim natryskiem również w samych majtkach i przyglądałem mu się z uwagą. W sumie to Tomas był bardzo przystojny. Nigdy specjalnie nie zwracałem na to uwagi, ale... dzisiaj jakoś rzuciło mi się w oczy. Miał naprawdę ładne ciało i gdybym był gejem, to...
Ale oczywiście nie jestem. Ciężko jednak nie zauważyć, że umięśniony brunet ma seksowny tyłek, z lata została mu ładna opalenizna, a reszta była po prostu...
-Co się tak gapisz?- zapytał zaskoczony.
Zamrugałem, patrząc mu w oczy z lekkim zażenowaniem. Czułem, że zaczynam się rumienić.
-O co pytałeś wcześniej?
-O Mary.
-Ach, tak. Więc... było fajnie.
-Z nią zawsze jest fajnie- rzucił, skacząc do basenu na bombę.
Uczyniłem to samo. Kiedy się wynurzyliśmy, zapytał.
-Zrobiła ci loda?
-Coś taki ciekawy, co? Trzeba było samemu sobie kogoś znaleźć, zamiast...
-Po prostu...- zaciął się.- Nieważne. Jestem tylko ciekawy. To wszystko.
-Było dobrze.
-Dobrze?
-Dobra. Zajebiście. Pasuje? Nic mnie tak nie rozluźnia jak dobry seks.
Usłyszałem ciche chrząknięcie i automatycznie skrzywiłem się, widząc swojego ojca i... tamtych dwoje. Albo mi się wydaje, albo znowu zaliczyłem jakąś wtopę. No... nieważne.
-Lucas, to jest Eli. Eli, mój syn, Lucas. Pogadajcie sobie.
Cała trójka weszła do basenu. Spojrzenie Tomasa było bardzo wyraźne. nie podobało mu się to, że mamy zajmować się jakąś dziewczyną.
-Tylko chwilę- mruknąłem.
Korzystając z tego, że starzy przycupnęli z jednej strony basenu, my pospiesznie popłynęliśmy na drugi. Przywitaliśmy się z dziewczyną, która... mrugała irytująco wpatrując się raz we mnie, a potem w Tomasa. Była jakaś... dziwna. Totalnie dziwna.
-I love Rock and Roll...- usłyszałem melodyjkę.
-Cholera!- brunet wyskoczył z basenu i ślizgając się podbiegł do swoich rzeczy. Wyciągnął komórkę i odebrał.
-Halo?... Cześć, tato... Tak, wiem, że nie wróciłem na noc. Jestem u Lucasa... Tato! Nie będę jej ciągle niańczył, ma już siedem lat... Ale... Eh, dobra. Już jadę!- warknął i rozłączył się.- Kurwa!- rzucił wściekły i zaczął się wycierać jakimś ręcznikiem, a potem pospiesznie ubierać.- Widzisz? Zawsze wtedy, kiedy już zaczyna być fajnie, on wyskakuje dokładnie z tym samym! Przypilnuj siostrę! Przez tego małego bachora nie mogę mieć żadnego życia towarzyskiego. Nie znoszę tej małej mendy!- warczał.
Zaśmiałem się, podpierając o brzegi basenu.
-Jechać z tobą?- spytałem.
-Nie, nie trzeba- mruknął.- Spotkamy się jutro w szkole, co? Aha, zrobiłem już ten przeklęty projekt na biologię. Ciebie też dopisałem, więc chociaż jedno gówno będzie z głowy. Do zobaczenia.
-Cześć.
Przybiliśmy żółwika i Tomas wyszedł, żegnając się uprzednio z moim ojcem i jego gośćmi. Westchnąłem.
Zostałem porzucony na pastwę potwora z Loch Ness.




Andy
W niedzielę wybrałem się na długi spacer. Chciałem trochę pooglądać miasto i odetchnąć świeżym powietrzem. Nudziło mi się. Nie miałem zbyt wielu zainteresowań, które pozwoliłby mi rozproszyć nudę. A szkoda.
Idąc miastem oglądałem wystawy sklepowe w poszukiwaniu kurtek. Skoro ta, którą miałem, została porwana, musiałem się zaopatrzyć w nową. Rodzice nie byli zachwyceni tym, co stało się z tą, którą miałem, ale cóż... Siła wyższa.
W parku było mało ludzi, co bardzo mnie ucieszyło. Szedłem sobie spokojnie, zatopiony we własnych myślach. Czułem się... wolny. Zupełnie jakbym nie podlegał żadnych ograniczeniom czasowym. Po prostu szedłem, szedłem i... szedłem.
Tak było mi dobrze, chociaż...
Czułem się samotny.
Bardzo samotny.

W poniedziałek niechętnie poszedłem do szkoły. Kusiło mnie, żeby jakoś się wymigać, ale w końcu zdecydowałem, że to bez sensu. znowu pierwsza biologia. Zrobiłem już ten głupi referat i oddałem go nauczycielce, żeby przestała się czepiać. Czy ona myśli, że ja nie mam co robić tylko pisać jakieś głupie referaty?
No... To, że nie mam co robić, to prawda, ale druga część jak najbardziej ma pokrycie.
- Chciałabym coś ogłosić...- zaczęła nauczycielka.- W związku z tym, że część was nie wywiązała się na czas z referatami, o które prosiłam już dosyć dawno, w ramach kary zostaniecie dzisiaj po lekcjach i przygotujecie aulę na apel. Wyczytam teraz osoby, które zostaną...- Co..?- Glen Carrol, Andy Tramp...- Po prostu świetnie!-... Tomas Atkinson, Barbara Pool i... Lucas Brey. Czy wszystko jasne? Tak, Tomas?
-Ja nie mogę- powiedział chłopak.- Ojciec zmusza mnie do pilnowania młodszej siostry, muszę wrócić do domu.
-Zadzwonię do niego i się o to spytam. Co ty na to?
-Proszę bardzo. On powie pani dokładnie to samo- chłopak wzruszył ramionami.
Nauczycielka straciła pewność siebie, ale nic więcej już w tej sprawie nie powiedziała.
Na przerwach znowu miałem niemiłe spotkanie z kilkoma wstrętnymi pakerami, którzy popychali mnie i zaczepiali. Wyśmiewali się ze mnie, że jestem pedałem i zaczynałem się poważnie zastanawiać, czy faktycznie nie poszukać sobie jakiegoś kursu samoobrony. Dopiero po lekcjach, kiedy czekaliśmy na otwarcie tej głupiej auli, miałem spokój.
Byliśmy tylko w czwórkę- ja, Lucas, Barbara i Glen. Dwójka ostatnich była parą, więc oni siedzieli gdzieś w kącie obściskując się...
Znowu zostałem skazany na Lucasa.
Siedzieliśmy obok siebie na ławce w ciszy. Bawiłem się rzemykiem, który miałem zawiązany na nadgarstku. Czułem, że Brey mi się przygląda, ale ani razu na niego nie spojrzałem.




Lucas
Chociaż impreza trochę poprawiła mi humor, sen z niedzieli na poniedziałek znowu mi go zepsuł. 
Był taki san jak te poprzednie. Już nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, a masturbowanie się w ogóle nie pomagało. Zanim zwlekłem się z łóżka, zrobiłem to trzy razy, a potem jeszcze przespałem się z Eli, która nadal gościła w naszym domu. Całe szczęście, że nie była dziewicą.
Już myślałem, że wszystko będzie ok, ale gdy tylko zdrzemnąłem się na chwilę, znowu był ten sen i... chłopak w nim. Chłopak. Wyraźnie widziałem jego stojącego penisa.
Straszne.
Zaczynałem powoli wariować i gubić się w swoich odczuciach. W dodatku pokapowałem się, że obsesyjnie obserwuję Andiego, kiedy ten tylko odwraca wzrok. Na sam widok tego pedała czułem dziwny ucisk w żołądku i mimowolnie przypominałem sobie swój głupi sen... Podniecałem się.
Zacząłem się zastanawiać, jak pozbyć się tych nieszczęsnych snów i dlaczego tak właściwie interesuję się Trampem. W końcu doszedłem do wniosku, że muszę go przelecieć i... Powinno być po sprawie.
Trochę byłem tym zażenowany, w końcu nie jestem pedałem, ale musiałem jakoś zareagować. Te głupie sny uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie i trzeba było coś z tym zrobić.
Chciałem spróbować seksu z facetem i nic nie mogło mnie powstrzymać.
Z samego rana myślałem o tym, jak go do tego przekonać i...
Znalazłem sposób. Prosty, banalny, ale z pewnością skuteczny. Zostało mi tylko dorwać go gdzieś samego i złożyć mu ową propozycję.
Przyszła nauczycielka od biologii i otworzyła nam aulę, a potem schowek, z którego zabraliśmy wykładziny i inne bibeloty. Rozłożyliśmy to równo na podłodze, a potem z sąsiednich klas ponosiliśmy krzesła dla nauczycieli i ławki dla uczniów. Podłączyliśmy sprzęt nagłaśniający i przystroiliśmy całą salkę. Poszło nam to całkiem sprawnie i nawet mieliśmy z tego trochę radochy.
Gdy już wreszcie było po wszystkim, Glen i Barbara urwali się i poszli do domu, a ja... zacząłem śledzić Andiego. Zdziwiłem się, kiedy poszedł do biblioteki.
-Chciałbym kilka książek... Sam sobie poradzę, ale dziękuję- powiedział i zniknął między regałami.
Wszedłem do środka. Na mój widok bibliotekarka zakrztusiła się kawą, którą akurat piła.
-No co?- spytałem z nietęgą miną.
-Ty? W bibliotece? Czy to święto narodowe?
Prychnąłem cicho i poszedłem szukać Trampa. Uśmiechnąłem się, kiedy zobaczyłem go, jak próbuje sięgnąć po jakąś książkę i nie daje rady. Tak się na tym skupił, że nawet się nie zorientował, kiedy do niego podszedłem.
-Może pomóc?- spytałem z kpiącym uśmiechem.
Odwrócił się błyskawicznie patrząc na mnie ze zdziwieniem.
-Hmm? A sięgniesz?
Zaśmiałem się tylko i złapałem go za biodra, a potem podniosłem do góry. Zamachał nogami w powietrzu i złapał mnie za bluzkę na ramieniu, chcąc utrzymać równowagę.
-No, szybciej- ponagliłem go.
Wziął książkę, którą chciał i odstawiłem go na podłogę wciąż go obejmując.
-Już...- odchrząknął...- Już możesz mnie puścić...- powiedział niepewnie. Chcesz coś ode mnie?
-Chciałem pogadać.
-Pogadać? O czym?
-Powiedzmy, że mam dla ciebie pewną propozycję- szepnąłem mu do ucha.
Zadrżał lekko i odsunął się trochę. Opuściłem ręce wzdłuż tułowia.
-Propozycję?
-Mhm... Chciałeś nietykalność, o ile się nie mylę. Mogę ci ją dać.
-Naprawdę?- zdziwił się.- Będziesz trzymał ich z daleka ode mnie, jeśli będę odrabiał ci zadania domowe?
Pokręciłem przecząco głową.
-Nie. Mogę ci zaoferować nietykalność ze strony wszystkich tych dresiarzy i innych pakerów na pewnych warunkach. Moich warunkach.
-Jakich?

4 komentarze:

  1. No, ten rozdział to dopiero czad, gdyby nie czekał na mnie już kolejny, to bym pewnie wyła i rwała włosy na głowie, że go jeszcze nie ma, ale że jest to mogę sobie pozwolić na luksus cieszenia się tym rozdziałem :D Jeju, co ja bredzę! Nie mogę się już doczekać dalszej akcji, jak Andy zareaguje na propozycję Lucasa(swoją drogą Andy tu jest niższy od Billa, a to ci ciekawe XD), no i intryguje mnie jak przedstawisz dalsze losy tej dwójki czy Luc standardowo się zakocha, a może nie będzie tak pięknie i kolorowo jak sobie wyobrażam...? Gratuluję tego emocjonującego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już wiem co się tutaj święci.. *szeptu szeptu* Andy bedzie dziwką Lucasa.. Boże.. Jest czwarta w nocy, a ja nie mogę sklecić, żadnego porządnego zdania. Najzwyczajniej w świecie nie umiem się wypowiedzieć na temat tego, co sądzę o danym rozdziale.. Chryste panie. Pozdrawiam i życzę kolorowych snów, dzień dobry lub dobry wieczór (w zależności od tego, o jakiej porze dnia to czytasz).

    OdpowiedzUsuń
  3. "Na pewnych warunkach, moich warunkach." Jeżu Lucas, ty wredny baranie
    A przelece se go w sumie, bedzie fajnie, ulzy mi i wgl super. Walnął ci ktoś kiedyś mocno w łeb? >.<
    Jak Andy się zgodzi na te jego propoziszon to ja chyba zejdę na zawalik :d a przypuszczam, że się zgodzi xd

    OdpowiedzUsuń
  4. "Na pewnych warunkach, moich warunkach." Jeżu Lucas, ty wredny baranie
    A przelece se go w sumie, bedzie fajnie, ulzy mi i wgl super. Walnął ci ktoś kiedyś mocno w łeb? >.<
    Jak Andy się zgodzi na te jego propoziszon to ja chyba zejdę na zawalik :d a przypuszczam, że się zgodzi xd

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)