czwartek, 19 kwietnia 2012

1.Rodzinny dom


Tom siedział na miękkim, skórzanym siedzeniu w limuzynie i bębnił palcami o swoje kolano. Z każdą jedną minutą jego irytacja rosła i sam już nie wiedział, jak się zachowa, kiedy jego matka wreszcie raczy się pojawić.
Na początku wszystko było niby w porządku. Tak jak obiecała, przyjechała po niego limuzyna, która zabrała go do Hamburga. Tam jednak okazało się, że "pani Simone" jest teraz na bardzo ważnej sesji i nie wiadomo dokładnie, o której wróci. Kierowca w ogóle się nie odzywał, a kiedy już coś powiedział, mówił do niego per "pan".
Zwykle był spokojny. Życie w domu dziecka nauczyło go cierpliwości i współpracy z innymi, nawet najbardziej upartymi ludźmi. Nie był aniołkiem i chociaż na początku mógł wyglądać na raczej niegroźnego, po pewnym czasie jasne było, że z nim się nie zadziera. Ale, na Boga!, czekał już pawie trzy godziny! Skoro matka chciała go zabrać z powrotem do siebie, mogłaby chociaż pierwszego dnia udawać, że się nim interesuje!
- Kiedy ona wreszcie wróci? - spytał już chyba po raz setny.
- Nie wiem, proszę pana. Zwykle nie trwa to aż tyle czasu - odparł spokojnie kierowca. Albo miał anielską cierpliwość, albo w myślach uśmiercił go już na tysiące sposobów za te ciągłe pytania.
Tom jęknął.
- Cholera, człowieku! Mam na imię Tom! - wykrzyczał zirytowany. - T-O-M!. Naprawdę tak trudno zapamiętać?
- Jest pan synem pani Simon, nie wolno mi się do pana zwracać w taki sposób - upierał się kierowca.
- Och, doprawdy! Syn pani Simon! Jasne! Przypomniała sobie o mnie po siedemnastu latach! Faktycznie, pokrewieństwo jak cholera! - ironizował.
- Nie mnie to oceniać.
- To może umówmy się chociaż, że kiedy jesteśmy sami... - mruknął Tom błagalnie.
- Przykro mi. Nie.
- Zwalniam cię! - warknął Tom wściekły.
Z naburmuszoną miną rozsiadł się wygodniej i splótł ręce na piersi. Co za cholerny dzień!
Kierowca nic na to nie odpowiedział.
Po około pięciu minutach Tom znowu się odezwał.
- Co to w ogóle za sesja?
- Zdjęciowa. Bardzo ważna w karierze pana Billa.
- A Bill to niby kto? Mój nowy ojciec?
- Cóż. Sądzę, że... brat.
- CO?!
Tom patrzył przed siebie z otwartymi ustami. Brat?! Jaki cholera brat?!
- Mam brata? - zapytał zdumiony.
- Na to wygląda.
- No, świetnie! - burknął Tom, już całkiem mając dość tego wszystkiego. Postanowił, że jeśli w ciągu połowy godziny nikt się nie pojawi, on wysiada i na pieszo wraca do Monachium. Pieprzyć taki biznes.
- Już idą - odezwał się szofer.
Poprawił czapkę i wysiadł z limuzyny. Tom przełknął głośno ślinę, bo tak naprawdę wcale nie spieszyło mu się do poznania swojej rodziny. W domu dziecka czuł się dobrze i nie podobało mu się, że ktoś władował go w takie bagno.
Drzwi otworzyły się i do środka weszła drobna blondynka. Rzuciła mu tylko krótkie spojrzenie i usiadła naprzeciwko, nie mówiąc ani słowa. Tom uniósł jedną brew. To jego matka?
Spojrzał na drugą osobę, która pochylając głowę wsiadła do limuzyny i aż wstrzymał oddech. W życiu nie widział kogoś takiego.
Chłopak, czy też dziewczyna, tego Tom nie był pewny, miał włosy do ramion. Były czarne i sterczały we wszystkie strony. Ubrania markowe i obcisłe, które podkreślały chude ciało- czarne dżinsy wpuszczone w modne kozaczki, ciemna bluzka z rękawami trzy czwarte i czarne, skórzane rękawiczki bez palców, a pod jedną z nich końcówka tatuażu ciągnąca się przez cały fragment odkrytej skóry. Do tego ostry makijaż na twarzy, masa biżuterii i tipsy. W oczy rzucił mu się również kolczyk w prawej brwi i oczy. Tom mógłby przysiąc, że widział te oczy zawsze, kiedy spoglądał w lusterko.
To był Bill?
Czarnowłosy usiadł obok kobiety i założył nogę na nogę. Kierowca zatrzasnął drzwi i po chwili pojawił się na swoim miejscu.
- Gdzie jedziemy? - zapytał mężczyzna.
- Do domu. Jestem wykończona - odparła blondynka.
- To on? - spytał czarnowłosy, nie odrywając wzroku od Toma, który nagle poczuł się bardzo niezręcznie i nie na miejscu w swoich szerokich i zdecydowanie wytartych ciuchach. Nie były to rzeczy markowe, a nowe wtedy, kiedy jeszcze nie należały do niego. Dredy, w które miał zaplecione długie włosy, wydały mu się nagle obciachowe, a kolczyk w wardze po prostu śmieszny.
- Tak - odparła kobieta speszona.
Chłopak przyglądał mu się z uwagą.
- Faktycznie jesteśmy podobni.
Tom siłą woli powstrzymał się od prychnięcia, zastanawiając się, gdzie ten... pedałek widzi jakiekolwiek podobieństwo.
- Jestem Bill - powiedział nieoczekiwanie czarnowłosy, wyciągając do niego rękę. Tom ujął ją niespiesznie, również patrząc mu prosto w oczy.
- Tom.
Bill przytrzymał jego rękę odrobinę za długo, niż to było konieczne, a potem rozsiadł się wygodniej na siedzeniu.
- Zmiana planów, Carlos. Jedziemy na zakupy. Wiesz, gdzie, prawda? - rzucił, grzebiąc w torebce, jak mniemał Tom, matki.
- Dobrze, proszę pana - odparł szofer spokojnie. Chyba był przyzwyczajony do takich manewrów.
Bill wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę i jeszcze raz przyjrzał się bratu.
- Sądzę, że przyda nam się jakieś... 60 tysięcy - rzucił Bill, wyciągając papierosa z paczki i wkładając go między wargi. Odpalił go sobie i zaciągnął się dymem.
Tom uniósł brwi. Nie był znawcą relacji syn-matka, ale nigdy nie słyszał, żeby jakiś rodzic pozwalał swojemu siedemnastoletniemu dziecku tak się zachowywać.
Spojrzał na kobietę, ale ta tylko patrzyła na czarnowłosego niepewnie.
- No, dalej! - mruknął Bill, patrząc na nią karcąco. - Chcę 60 tysięcy. Ogłuchłaś czy co?
- To bardzo dużo pieniędzy - odezwała się cicho.
- Daj mi kartę.
- Ale...
- Karta.
- Miałam te pieniądze wydać na...
- Gówno mnie to obchodzi.
Kobieta zagryzła dolną wargę i wyjęła z kieszeni przedmiot, o który tak się dopominał Bill. Tom nic już z tego nie rozumiał.
Najpierw jakiś wariat ściągnął go tutaj z domu dziecka; matka, której tak bardzo się spieszyło, żeby go zabrać, teraz ma go w dupie, a jego, prawdopodobnie, brat, traktuje ją jak służącą. Chyba że... to jest służąca, ale wtedy nie trzymałaby przy sobie takich rzeczy.
- Zatrzymaj się, Carlos - powiedział spokojnie Bill.
Szofer posłusznie zatrzymał się, a czarnowłosy spojrzał na kobietę.
- Wysiadaj.
- Ale...
- Wysiadaj. Dom jest na tyle duży, że na pewno go znajdziesz. Nam samochód jest bardziej potrzebny.
- Gordon kupił ten samochód dla mnie - warknęła wyraźnie niezadowolona, ale brzmiało to bardziej jak żal niż wyrzut.
- Niedługo masz urodziny, zamiast wyjazdu na Karaiby zażycz sobie drugą limuzynę z szoferem. Wysiadaj.
Kobieta posłusznie wysiadła, a kiedy tylko zamknęły się za nią drzwi, Carlos ruszył dalej. Tom spojrzał na swojego brata zupełnie skołowany i ciekawy, jak to się stało, że to on pociąga za wszystkie sznurki. Bill wyłapał jego spojrzenie.
- Spokojnie - machnął ręką. - Dla ciebie będę miły.
- Dlaczego tak ją traktujesz? - spytał Dredziarz ze zdumieniem.
- Wierz mi, ona bardzo dobrze wie, dlaczego - powiedział. - Chcesz? - zapytał, wyciągając do niego rękę, w której wciąż trzymał paczkę papierosów.
Tom prychnął w myślach. Wiedział, że ten dziwny chłopak zwyczajnie go sprawdza. Wziął sobie jednego papierosa i odpalił go, spokojnie zaciągając się dymem. Palił raczej okazjonalnie, ale... palił.
Bill uśmiechnął się z wyraźnym zadowoleniem. Przez chwilę w limuzynie panowała niezręczna dla Toma cisza, którą przerwał jego brat.
- Przygotowałem ci pokój - odezwał się znowu, wypuszczając spomiędzy warg chmurę szarego dymu.- Nie miałem pojęcia, co mogłoby do ciebie pasować, więc urządziłem go według własnego uznania. Jest bardzo duży i wyposażony we wszystkie potrzebne sprzęty- masz plazmowy telewizor, komputer i laptop, gdybyś chciał trochę pogrzebać w Internecie nie ruszając się z łóżka, wieżę stereo, mp3, DVD, radio, telefon... Wszyściutko. Łóżko jest duże i naprawdę wygodne, sam sprawdzałem. Łazienkę będziemy mieli wspólną. Gordon remontuje całe wschodnie skrzydło i te nadające się do użycia są tylko trzy - jedna starej i Gordona, druga służby, a trzecia była do tej pory moja. Sądzę jednak, że się dogadamy, co?
- Jasne - mruknął Tom, zastanawiając się, z jakiego powodu ten chłopak tak się wysilał i czemu mu to wszystko mówi.
Limuzyna zatrzymała się.
- Jesteśmy na miejscu - rzekł szofer.
- Dzięki, Carlos. Zawołamy cię, jak będziesz potrzebny.
Tom wygramolił się z samochodu i ruszył za Billem do ogromnego budynku.
Bill był dziwny. Bardzo dziwny i Tom nawet nie był pewny, czy go lubi. Nie przepadał za snobami i rozpieszczonymi dzieciakami, a Bill zachowywał się właśnie jak ktoś taki. To, w jaki sposób odnosił się do swojej matki, było oburzające i Tom szczerze współczuł tej kobiecie, mimo że ona względem niego zachowała się strasznie. Ściągnęła go do Hamburga i nie odezwała się ani jednym słowem.
- Czemu zabrałeś jej pieniądze? - zapytał Dredziarz niemrawo.
- Nie przejmuj się nią, to zwykła dziwka. Znam ją od zawsze, to typ kobiety, która sprzeda się temu, kto da więcej. W tej chwili najwięcej daje Gordon. Jak będzie do ciebie skakać, zwyczajnie jej wygarnij co nieco. Jak raz sobie nie pozwolisz, potem już nie będzie miała odwagi do ciebie podskakiwać.
- Nie o to pytałem.
Czarnowłosy wzruszył jedynie ramionami, pchając drzwi i wchodząc do konkretnego sklepu. Tom zdziwił się, kiedy zobaczył mnóstwo markowych ciuchów w różnych kolorach akurat w jego stylu.
- Witam, panie Kaulitz - odezwała się młoda, mocno umalowana ekspedientka, uśmiechając się przyjaźnie. - W czym mogę pomóc?
- Cześć, Lisa. To jest Tom - rzucił Bill, wskazując ręką na przestępującego z nogi na nogę Dredziarza. - To mój brat. Dzisiaj przyjechał i jego garderoba pozostawia wiele do życzenia. Pozwolisz, że sam się tu zakręci i sobie czegoś poszuka?
- Oczywiście, nie ma sprawy.
- Świetnie. Mogłabyś mi zrobić kawę? Jestem wykończony.
- Oczywiście, panie Kaulitz.
Dziewczyna wyszła na zaplecze, a Bill rozsiadł się na czarnej kanapie.
- Wybierz sobie co chcesz i ile tylko chcesz. Nie przejmuj się cenami.
Tom w pierwszej chwili wzruszył ramionami i doszedł do wniosku, że ok. Chciał jakoś zagiąć tego pedałkowatego cwaniaczka i miał zamiar wybrać kilka naprawdę drogich rzeczy. Jednak cena, jaką zobaczył na metce przy pierwszej lepszej bluzie sprawiła, że zbladł. Dla niego drogi to z siedemdziesiąt, sto euro. Bluza, którą sobie upatrzył, kosztowała aż  tysiąc pięćset!
- Um, Bill... - zaczął niepewnie, poprawiając nerwowo czapkę na głowie. - Może pójdziemy do innego sklepu?
- Nie podoba ci się? - spytał czarnowłosy, unosząc jedną brew.
- Podoba, tylko...
- Tylko co?
- Um... Trochę drogo.
"Trochę" nie było odpowiednim słowem. Tom omal nie zemdlał, kiedy zobaczył cenę. Na początku sądził, że się pomylił i powoli przeliczył liczbę cyfr. Kiedy jednak okazało się, że nic nie pokręcił, a bluza naprawdę tyle kosztuje, postanowił spadać stąd. W życiu nie wyda tyle kasy na ciuchy!
- Daj spokój, przecież ja płacę - powiedział Bill.
- To nie fair.
- Co jest nie fair?
- To nie są moje pieniądze. Twoje też nie.
- A niby kogo? - spytał Bill z irytacją. - Starej?
Dredziarz kiwnął głową, na co czarnowłosy tylko prychnął.
- Jasne! - rzucił z sarkazmem, zakładając nogę na nogę. - Jej pieniądze. Akurat! Dzisiaj rano Gordon przed wyjściem do pracy dał jej w kuchni tę oto kartę z 50 tysiącami. Wiedział, że zapewne tyle kasy na oczy nie widziałeś i miał nadzieję, że wydając tą całą forsę będziesz miał niezłą zabawę. W przeciwieństwie do starej, on ucieszył się, kiedy mu powiedziałem, że dzisiaj przyjeżdżasz. Sam nie ma dzieci i jara go, że może się nami pochwalić. Jeśli chcesz ubierać się w stare rzeczy i kupić sobie coś innego, nie ma sprawy, ale ta kasa ma być dzisiaj wydana. Jasne?
- 50 tysięcy? A nie 60?
Bill wywrócił oczami.
- Zaczynasz mnie wkurwiać. Stara dostała kupę kasy za dzisiejszą sesję - wyjaśniał Bill. - MOJĄ sesję. Na razie wzięła tylko 10 tysięcy, ale za kilka miesięcy dostanie przeszło 100. Te pieniądze JA zarobiłem i nie pozwolę, żeby je wydawała na błyskotki albo nowe ciuszki. Wolę zainwestować w ciebie. Masz jeszcze jakieś głupie pytania?
Tom stał w miejscu, nie mając pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Coś mu w tym wszystkim nie pasowało i sam nie wiedział, co.
Nie chciał kupować ciuchów za takie kosmiczne pieniądze i hardo patrzył Billowi w oczy, niemo mu to oznajmiając. W tym czasie pojawiła się Lisa, niosąc dla Billa kawę i kawałek jakiegoś ciasta na talerzyku.
- Dzięki - mruknął. - Zmiana planów, Lisa. Tom ci się podoba, prawda?
Sprzedawczyni spojrzała na Dredziarza i uśmiechnęła się lekko.
- Całkiem niezły - oceniła.
Tom prychnął.
- Znajdź coś dla niego. Chcemy wszystko. Spodnie, spodenki, koszulki, podkoszulki, bluzy, jakieś czapki... Aha, co do bielizny... Bokserki, ale takie, które nie przylegają zbytnio do całego ciała... Możesz dorzucić też kilka par firmowych skarpetek i paski do spodni. Dostaniemy jakąś zniżkę?
- 3 tysiące?
- Super. Postaraj się zmieścić w pięćdziesięciu, dobra?
- W porządku.
- Idź z Lisą, ona ci we wszystkim pomoże. Jak już zaczniesz to wszystko przymierzać, przyjdź tu i pokaż się.
Dredziarz był oburzony rozrzutnością Billa i tym, że mu rozkazuje, ale posłusznie poszedł za sprzedawczynią.
Musiał przyznać, że znała się na rzeczy. Sam nie wybrałby lepiej.
Bill również był zadowolony, kiedy pokazał mu się w przymierzonych rzeczach. Po około dwóch godzinach ciężkich przebojów karta Billa uszczupliła się o niecałe pięćdziesiąt tysięcy, a Carlos miał problemy, żeby się z tym wszystkim zabrać.
- Resztę daję tobie. Rób z tą kasą, co chcesz.
Tom wziął do ręki kartę i skrzywił się, ale nie powiedział jednak ani słowa.
W limuzynie Bill znowu palił. Kiedy zajechali pod dom, wyszedł z auta i nie oglądając się na Dredziarza, wszedł do domu.
- On zawsze taki jest? - spytał Tom, wyciągając z bagażnika torby.
- Niech pan to zostawi - rzucił mężczyzna, zabierając torby z rąk chłopaka. - Pan Bill jest bardzo skryty i małomówny.
- To po prostu nieznośny snob. Jak on w ogóle traktuje swoją matkę? Zero szacunku.
- Nie mnie to oceniać.
- Mógłbyś wyrazić swoje zdanie na ten temat, może wiedziałbym, co o nim myśleć.
Carlos pokręcił jedynie przecząco głową.
- Nie powinien pan wyrabiać sobie o kimś opinii na podstawie ocen postronnych osób. Pan Bill ma swoje wady, ale to nie oznacza, że jest złym człowiekiem. Musi pan sam go poznać i przekonać się, jaki jest naprawdę.
Tom westchnął ciężko.
W domu Carlos oddał go pod opiekę młodej pokojówki, która zaprowadziła go do góry po schodach. Dom był ogromny i Tom nie bardzo rozumiał, po co zwykłej rodzinie taki grzmot. To było ze sto razy większe od całego domu dziecka!
Gdy wszedł do swojego pokoju, oniemiał. Ciemne panele, białe meble i srebrne ściany. Ogromne łóżko, na którym zmieściłoby się spokojnie z siedem osób było nakryte czarno-białą narzutą. Bill nie kłamał- wszystkie sprzęty elektroniczne były już porozmieszczane i zamontowane.
W pierwszej chwili bał się czegokolwiek dotknąć, żeby czegoś nie popsuć, a po chwili po prostu rzucił się na łóżko i uśmiechnął się szeroko.
Może nie będzie tak źle...?


***
Miał być piątek, a wyszło jak wyszło. Blogspot ma fajne statystyki i skoro dosyć sporo osób przeczytało prolog, to równie dobrze mogę wrzucić rozdział dzisiaj, nie? Notki nie będą pojawiać się regularnie (co już chyba widać), ale błagam, nie każcie mi się informować o newsach. Na razie ledwo znajduję czas żeby się po tyłku podrapać, a szkoła skutecznie uśmierca moją miłość do niemieckiego. Jeśli ktoś chce być na bieżąco, to musi tu co jakiś czas zaglądać
Czekam na Wasze opinie i pozdrawiam!

14 komentarzy:

  1. O łał... czyli w tym opowiadaniu Bill będzie chamską\, zołzowatą świnią, tak:D? No, no... jak ja lubię innowacje ;) Czekam na dalszy ciąg wydarzeń i pozdrawiam ;**

    [ tokio-problem i joke-of-fate ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Już mi sie podoba, tak dobrze zaczełaś, tylko teraz nie możesz go zepsuć :) Chciałabym, abyć opisała ja chłopcy się bardziej poznawają itp.. :) Już sie nie mogę doczekać

    OdpowiedzUsuń
  3. ale CZAD! sorry, nie umiem tego inaczej określić

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się Bill. Jest pewny siebie, taki snobistyczny, co bywa wkurzające i nie daje sobą sterować. Musi postawić na swoim. Zastanawiam się, czy to czasami nie jest taka zewnętrzna skorupa, którą by ściągnąć, to pokazałaby wrażliwy środek. Kogoś samotnego i pragnącego miłości. Kogoś, kto pokazałby go za to jaki jest, a nie kim jest.
    Podoba mi się to opowiadanie. To teraz czekam na Odkryć siebie. Liczę, że dziś będzie. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się ciekawie...
    Bill mi sie tu podoba.. taka diva :D:d
    Ekstra..

    OdpowiedzUsuń
  6. O cholera... Co ty ze mną obsesjo robisz? Przeczytałam wczoraj komentarz i od razu ułożyłam się spać, a ku mojemu zaskoczeniu przyśniła mi się dalsza akcja co do Twojego opowiadania. To jest dopiero drugi raz kiedy tak mam ._. I, o dziwo jeszcze to pamiętam o.O Jeśli będzie chciała wiedzieć co to było, to napisz ;)
    Szalejesz z tymi odcinkami :D
    No, a w trakcie czytania tego odcinka miałam dziwne myśli: zabij Billa! zabij Billa!- za to, że tak potraktował swoją matkę. Dopiero później przypomniało mi się dlaczego.
    Ale podoba mi się charakterek Toma :D Bo Billa, to już nieco mniej.
    Nie wiem, jak ty to robisz, ale ciągle mam ochotę czytać coś Twojego *-* I zapewne zaraz zacznę po raz wtórny (nie wiem już który xD)czytać Twojego wykonania opowiadanie "Czarny" ^^ Normalnie, aż Cię wielbię xD
    Pozdrawiam i życzę miłego weekendu ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. * nie komentarz tylko opowiadanie xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Na www.no-sound.blog.onet.pl pojawił się nowy odcinek, zapraszam serdecznie. Wrócę tu jutro, obiecuję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeniosłam bloga na: http://love-kaulitz-yaoi.blogspot.com/

    ZAPRASZAM ^^..

    OdpowiedzUsuń
  10. "Kogoś, kto pokazałby go za to jaki jest, a nie kim jest." Miało być "pokochałby". Dopiero dziś zauważyłam ten błąd. :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Trudno jest mi stwierdzić, czy lubię Billa - z jednej strony na pewno ma jakiś powód, dla którego traktuje Simone w taki, a nie inny sposób i szczerze powiedziawszy nie mogę się doczekać poznania go. Wszystko przedstawiałoby się zupełnie inaczej przy założeniu, że żadnego szczególnego powodu nie ma, wtedy musiałaby się zgodzić z Tomem, że Bill to po prostu nieznośny snob. Chociaż zachowanie Simone raczej skłania mnie do przyjęcia tej pierwszej opcji - przecież cokolwiek by się nie stało, Tom pozostaje jej synem, a ona zachowała się, jakby w ogóle ją ten fakt nie obchodził, jakby nie było między nią i Tomem żadnego pokrewieństwa. Za to wiem jedno - Toma lubię i to bardzo ;D Podoba mi się jego zagubienie i fakt, że ma jakieś opory, że mimo wszystko nadal jest normalny i choć mógłby wykorzystać sytuację, póki co trzyma klasę. Czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. super, super. Napewno bedzie ciekawie :-)
    MarTHa

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne. I te ceny... wow. Sklep dla mulitimiliarderów? Aż chciało by się na własne oczy zobaczyć. :D Wykreowałaś Billa na niezłego chama, ale go lubię. Nawet nie wiem czemu, bo normalnie to nie trawię takich osób. Co prawda, trochę oburzające jest jego odnoszenie się do matki, ale jak sobie przypomnę, co zrobiła to sama mam ochotę trochę jej nawyrzucać.
    Do Toma się nie wypowiem, trochę z krótko się znamy. XD Ale jak na razie mi się podoba. =P

    OdpowiedzUsuń
  14. Zachowanie Billa mnie intryguje.. No, bo przecież coś musiało się z nim stać, że tak traktuje matkę i jak powiedział szofer "jest bardzo skryty i małomówny".. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)