środa, 11 kwietnia 2012

19.Kolacja


 -O czym chciałeś ze mną rozmawiać?- zapytał Bill.
Tom z niecierpliwością czekał na odpowiedź.
-Czy nadal jesteś pedałem?
-Gejem.
-Tom, co ty...-odezwała się Simone, która akurat go spostrzegła. Tom nakazał jej ciszę. Złapał ją za rękę i przycisnął plecami do swojej klatki piersiowej, po czym zasłonił jej usta dłonią.
-Bądź cicho!- mruknął.
-...to jedno i to samo. Dalej jesteś czy nie?
-Tak.
-Hmm... W takim razie... Chciałem ci tylko uświadomić, że nie jesteś mile widziany w tym domu. Matka zadzwoniła do ciebie tylko dlatego, że Tom na to nalegał. Jutro masz spakować swoje rzeczy i się stąd wynosić.
-Ale...
-Nie chcę cię znać, Bill. Już nie jesteś moim synem. Mam teraz drugiego, o wiele lepszego niż ty.
-Tom nie da ci się tak łatwo, jak ja. Jego nie złamiesz.
-Dam radę. Nie życzę sobie, żebyś komukolwiek mówił, że jesteś moim synem, jasne? Opłacę ci szkołę do końca, ale potem na mnie nie licz. Na matkę też nie. Rozumiesz? Szczerze powiedziawszy, najbardziej by mnie ucieszyło, gdybyś zniknął z powierzchni Ziemi. I nie chcę, żebyś mówił cokolwiek Tomowi o naszych relacjach. To, co wie, wystarczy. A teraz wynoś się, bo już nie mogę na ciebie patrzeć!
-Kiedyś tego pożałujesz.
-Możesz o tym tylko pomarzyć, Bill. Tylko to ci zostało. Mylisz się jednak, jeśli myślisz, że twoje marzenia kiedykolwiek się spełnią. Wynocha!
Tom puścił Simone i szybkim krokiem wszedł po schodach. Gdy już był w swoim pokoju, trzasnął mocno drzwiami.
Cholera! Jego plan nie był najlepszy. Stary nigdy się nie zgodzi, żeby Bill z powrotem wrócił do tego domu. Trudno. Będzie musiał prosić Kaulitzów, żeby jakoś mu pomogli. Na pewno nie odmówią.
Plan był bez sensu, czyli trzeba wymyślić coś innego. Ale co?
Nagle drzwi się otworzyły, a potem zatrzasnęły cicho. Tom spojrzał na Czarnego, ale wyglądał normalnie, jakby tej rozmowy sprzed chwili w ogóle nie było. Dredziarz miał głupie wrażenie, że Bill nieraz słyszał podobne słowa z ust Hansa i już po prostu przestał się nimi przejmować.
-Tom...- zaczął Cauletz nerwowo przestępując z nogi na nogę.
-Co?- spytał Dredziarz wstając z łóżka.
-Musimy pogadać.
-Bill, słyszałem twoją rozmowę z capem.
-Więc wiesz, że twój plan jest bez sensu? Nie zostanę tutaj, rozumiesz?!
Czarny wyglądał, jakby miał zaraz wpaść w histerię.
-W porządku, nie denerwuj się. Przecież cię tak nie zostawię. Będę ci pomagał. Zawsze możesz do mnie zadzwonić.
-Co?- spytał Bill unosząc brwi ze zdumienia.
-No... Mówię, że możesz na mnie liczyć. Jak już skończysz szkołę, pomogę ci finansowo ze wszystkim.
-Co?
-Nie patrz się tak na mnie.
-Chcesz powiedzieć, że masz mnie w dupie, tak? Umywasz ręce?- spytał Czarny głucho.
-Nic takiego nie robię, przecież chcę ci pomóc.
-Tom, czy ty naprawdę z tym skończyłeś? To była twoja ostateczna decyzja? Nie zmienisz zdania bez względu na wszystko?
Tom zawahał się. Chciał mu powiedzieć, że jemu też się to nie podoba, że pragnie go aż do bólu i nie wyobraża sobie nawet jednego dnia bez niego, ale przecież nie mógł tego powiedzieć. Cholera, jak on nie cierpiał tej głupiej moralności, która kazała mu to wszystko zakończyć. Nienawidził żadnych ograniczeń.
-Tak- powiedział przełykając ślinę i odwracając wzrok.
-Tak po prostu?
-Nie jesteś aż taki wspaniały, jak zapewne ci się wydaje. I przestań żebrać o moją uwagę! Nie chcę cię, już ci to mówiłem. Było fajnie, ale to tyle. I tak planowałem z tobą zerwać w najbliższym czasie. Odpuść sobie.
Tom spojrzał na Billa. Chłopak miał spuszczoną głową i wpatrywał się w czubki swoich butów. Kaulitz miał dziwne wrażenie, że Czarny próbuje powstrzymać płacz, ale kiedy Bill spojrzał na niego, jego oczy były suche. Nie było to jednak spojrzenie, które pamiętał. W oczach Billa gościła pogarda i ta sama bezdenna pustka, którą widział na samym początku ich znajomości. To utwierdziło Toma w przekonaniu, że Czarny dał sobie spokój. Tylko dlaczego miał wrażenie, że powoli uśmierca w Billu resztki normalnych ludzkich odruchów?
Odrzucił od siebie tą myśl śmiało patrząc bliźniakowi w oczy. Wiedział, że teraz nie może się złamać, inaczej nigdy nie będą w stanie tego skończyć.
-Rozumiem- powiedział spokojnie Bill, po czym wyszedł z pokoju cicho zamykając za sobą drzwi.
Dredziarz odetchnął głęboko chcąc jakoś poradzić sobie z natłokiem emocji i czarnych myśli, które po prostu zaczęły go przygniatać. Czuł, jakby miał na plecach ogromnych rozmiarów kamień, który coraz bardziej wciskał go w ziemię. Jeżeli szybko czegoś nie zrobi, po prostu go zmiażdży.
Do kolacji wigilijnej została mniej więcej godzina. Tom wziął długi prysznic myśląc o swoim popieprzonym życiu. Wszystko spieprzyło się w ciągu dwóch dni. Nie tak miało być. W dodatku będzie musiał przeprosić Geo. Nie powinien był go atakować. Zawsze bardzo się lubili i teraz nie mógł sobie darować, że tak po prostu go zdzielił.
Gdy już był gotowy, zszedł na dół do salonu. Oprócz jego "rodziców" był tam jeszcze jakiś mężczyzna, kobieta i młoda dziewczyna. Po Czarnym nie było ani śladu.
-Tom! Dobrze, że już jesteś! Chciałbym ci przedstawić Christinę oraz jej rodziców- Chrisa i Tinę.
???
Dredziarz podrapał się po głowie zastanawiając się, czy na pewno dobrze wszystko usłyszał, ale w końcu odpuścił i przywitał się. Dziewczyna była bardzo ładna, miała czarne włosy i niebieskie oczy oraz pełne usta. Patrzyła na niego jak na swoje ulubione ciastko.
-Gdzie Bill?- zapytał.
Cauletz skrzywił się.
-Pewnie jeszcze się szykuje.
Tom usiadł sobie na jakimś fotelu bawiąc się swoimi długimi dredami i nucąc "In die Nacht". Po dziesięciu minutach Bill nadal się nie pojawił.
-Może zaczniemy?- zaproponował Cauletz.
-A Bill?- spytał Tom.
-Widocznie nie chce z nami zjeść tej kolacji.
Dredziarz zamknął oczy i zacisnął zęby. Policzył w myślach do dziesięciu. Wszyscy już usiedli przy stole, ale on nie.
-Tom!- upomniała go matka.- Usiądź z nami.
-Pocałuj mnie w dupę!- warknął wściekły.
-Tom! Zachowuj się!- upomniał go stary.
-Pff! Bez Billa nie usiądę do stołu choćby tańczyła po nim goła striptizerka.
-Tom!- upomnieli go Cauletzowie widząc zaskoczone miny gości.
Dredziarz pokazał im fuck'a nie przejmując się tym, że patrzą na to obcy ludzie. Miał dość tych głupich snobów i tego, jak traktowali Billa. Kurwa, przecież on nie był meblem, żeby go przestawiać wedle własnego uznania!
 Z krzywą miną skierował się w stronę pokoju bliźniaka. Wszedł do środka i rozglądnął się uważnie, jednak nikogo nie zobaczył. Zmarszczył brwi. Gdzie on się podział?
Tom z westchnieniem otworzył drzwi od łazienki przylegającej do pokoju i wszedł do środka. Bill stał przy lustrze i spokojnie pryskał włosy lakierem.
-Rety, pośpiesz się! Już jest pora kolacji! Wszyscy na ciebie czekają- warknął Tom.
Czarny zupełnie go zignorował, jakby go tam nie było.
-Hej, mówię do ciebie!- wkurzył się Dredziarz.
Bill nadal nie zareagował. Po chwili odłożył lakier na półkę, po czym wyminął go kierując się w stronę drzwi. Jego twarz przypominała maskę.
-Chodźmy- rzekł spokojnie.
Kaulitz przez chwilę przypatrywał mu się zdezorientowany, a potem odetchnął z ulgą.
A więc dotarło do niego, pomyślał. Teraz tylko muszę się z nim na nowo zaprzyjaźnić i wszystko będzie ok.
Kolacja wigilijna przebiegła w miłej atmosferze, zapewne dlatego, że Tom w ogóle się nie odzywał. Bill również milczał grzebiąc w swoim talerzu. Zjadł bardzo mało, chociaż Dredziarz mu się nie dziwił. Takie rozstanie każdego przyprawiłoby o nagły brak apetytu.
Gdy nadeszła pora prezentów, Czarny po prostu zniknął. Christina ciągle próbowała nawiązać rozmowę, co okropnie Dredziarza irytowało. W końcu nie wytrzymał i "przypadkiem" wylał jej na bluzkę barszcz. Zrobił przy tym, oczywiście, przerażoną minę i powtórzył kilka razy "przepraszam". Słowo to ociekało wręcz zadowoleniem z siebie i dumą i tylko osoba naprawdę głupia by tego przesłania nie zrozumiała. Christina zdecydowanie należała do tej grupy.
Niestety, ich rodzice już nie. Tak więc Tom podchodził do choinki w poszukiwaniu swojego prezentu w asyście czterech miażdżących spojrzeń. Nic od tych ludzi nie chciał, ale miał nadzieję na szybką ewakuację i nadarzała się ku temu okazja. Znalazł kopertę ze swoim imieniem i zaśmiał się głupio. Cap wpadł na kiepski pomysł, dając mu pieniądze, coś, czego miał w brud. Mimo wszystko wziął kopertę. Rozejrzał się za prezentem dla Billa, ale nic nie dostrzegł.
-Gdzie prezent dla Billa?- spytał czując, jak zaczyna go ogarniać wściekłość.
-Dostanie go później- powiedziała Simone niepewnie.
Hans rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie, ale jak zwykle Tom w ogóle się tym nie przejął. Ten człowiek był w jego oczach definitywnie spalony. Podszedł do mężczyzny i patrząc mu w oczy rzucił kopertę na podłogę. Potem zdecydowanie na nią nadepnął i bez słowa wyszedł z pokoju.
Mam tego dosyć! Jutro wracam do domu, pomyślał wściekły.
Już dawno nikt tak mocno go nie zdenerwował. To, w jaki sposób Bill był traktowany w tym domu powodowało, że dostawał białej gorączki. Nawet nie chciał sobie wyobrażać tego, jak on strasznie musi się czuć. Na pewno było mu bardzo przykro, chociaż tego po sobie nie pokazywał. W obecnej sytuacji, w ogóle mu się nie dziwił.
Jakoś to naprawię, pomyślał. Jakoś zdobędę jego zaufanie i pomogę mu ze wszystkim, żeby już więcej nie czuł się samotny.

1 komentarz:

  1. Mówiłam ci debilu żebyś go nie zostawiał.. Ale po chuj mie słuchać!! Pfff~ Biiedny mój Bill~~ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)