środa, 11 kwietnia 2012

22.Dla Ciebie wszystko


Bill
Zagryzając dolną wargę siedziałem na szczycie schodów i obserwowałem z nich Toma, który siedział na kanapie w salonie i grał w PS3. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że grał w to od samego rana, czyli już jakieś dobre dziesięć godzin. Dochodziła dwudziesta trzecia, już dawno się wykąpałem i chciałem zacząć go uwodzić, ale...
On mi nie pozwalał.
W końcu wkurzyłem się ostro i pobiegłem do swojego pokoju. Założyłem bokserki i długą koszulkę na ramiączkach. Stanąłem przed lustrem i zsunąłem jedno ramiączko na ramię tak, abym wyglądał ponętnie i seksownie.
Wziąłem głęboki oddech i zszedłem na dół.
-Hej. Długo zamierzasz w to jeszcze grać?- spytałem, siadając tuż obok niego.
Zerknął na mnie krótko, a potem jego wzrok powrócił do ekranu wielkiego telewizora, na którym widać było postać Toma strzelającą do napastników.
-Może- mruknął.- A co?
-No... hałasujesz. Strasznie, a ja chcę już spać- wymyśliłem na poczekaniu.
-Mhm...
Czekałem na jakąś bardziej konkretną odpowiedź, ale się jej nie doczekałem.
-Scheisse...!- zaklął Tom.- Zabili mnie!
Westchnął głęboko, odsuwając się bardziej do tyłu i opierając na kanapie.
-Która godzina tak właściwie?- spytał cicho.
-Dwudziesta trzecia.
-O, ja! Ale mi czas poleciał.
Miałem ochotę prychnąć. Mi wcale nie leciał! Z nudów pół dnia stałem przed lustrem i pindrzyłem się kosmetykami, które tam znalazłem. Do teraz pieką mnie oczy od czarnej kredki, chociaż muszę przyznać, że wyglądałem bosko.
-Może byśmy o czymś porozmawiali?- zapytałem, kładąc mu rękę na udzie i zaciskając ją tam lekko.
Drgnął, ale nie dał nic po sobie poznać.
-O czym chcesz rozmawiać?- zapytał, unosząc brwi.
-No, nie wiem. Chciałbym się czegoś dowiedzieć. O tobie, o mnie, o nas...
-Co konkretnie?
-No, jakie były między nami relacje... Nie mam pojęcia, jak blisko byliśmy- mruknąłem. Byłem bardzo ciekawy, co mi odpowie.
-Bardzo blisko- odpowiedział.- Tak blisko, jak tylko można.
-He?- spytałem specjalnie.- Seksiliśmy się?
Zakrztusił się własną śliną. Na jego policzki momentalnie wstąpił krwisty rumieniec, a w oczach zobaczyłem jawne przerażenie. Chyba bał się, że zacznę coś podejrzewać po tej reakcji.
-N...nie o to mi chodziło- wyskomlał w końcu, wachlując się końcem koszulki.
-A o co?
-O to, że... Byliśmy na tyle blisko, że... No, na przykład wiem, którą ręką się masturbujesz.
Tym razem ja zmieniłem kolor twarzy. Czy on też musi być taki bezpośredni.
-A... aha. Ale hm... To trochę żenujące. Czy ja jestem gejem?
Zawahał się.
-Sam musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie- odparł w końcu.
-A... mógłbyś... no...
-Co?- zapytał, przypatrując mi się z uwagą.
-Skoro jesteśmy tak blisko, to... Chodzi mi o to, że... Czy mógłbyś mi pomóc to... sprawdzić?
Głośno przełknął ślinę.
-Jak?
-No... pocałuj mnie- mruknąłem, patrząc mu w oczy. Oblizałem wargi na samą myśl o tym.
Tom był wyraźnie zagubiony i nie wiedział, co zrobić.
-Jeśli nie chcesz, to powiedz. Wiem, że jesteśmy braćmi, ale skoro wcześniej byliśmy bardzo blisko, to... po prostu chciałbym, żebyś mi pomógł. Skoro wiesz, którą ręką się masturbuję to... Eee...
Był wyraźnie speszony, ale również... przybity. Uśmiechnął się do mnie wymuszenie, smutno i przysunął się bliżej. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, czułem, jak jego ciepły oddech muska moje usta i łaskocze w nos. Trwaliśmy tak powoli, zbliżając się do siebie, by po chwili zatrzymać się w tym miejscu na chwilę.
Nasze wargi zetknęły się delikatnie, by zaraz rozłączyć się na chwilę i dać mi zrozumieć, że mam mokro w gaciach. Dosłownie.
Nasze usta znowu się spotkały, tym razem delikatnie się całując. Jeden, drugi, trzeci raz. Rozchyliłem wargi, czekając, aż wsunie mi język do środka. Zrobił to z wyraźnym ociąganiem, ale kiedy już nasze języki się zetknęły, usłyszałem jego zduszony jęk. Złapał mnie za kark i przytrzymał moją twarz, całując mnie tak, jakby za chwilę miał umrzeć. Śmiało oddawałem każdą pieszczotę, nie mogąc uwierzyć, że całowanie się z własnym bratem jest tak ekscytujące. Nie dziwię się, że pogłębiliśmy swoje relacje.
Nagle on odsunął się ode mnie, biorąc głęboki, uspokajający oddech.
-I... i co?- spytał cicho, odwracając wzrok.
-Ja... chyba jestem gejem.
-Um... Podobało ci się?
-A tobie nie?- zapytałem ze zdumieniem.
Chrząknął zażenowany.
-Idę spać.
Szybko wyłączył gierkę i ewakuował się z salonu. Odczekałem chwilę, a potem zadowolony poszedłem pod drzwi łazienki, w której zniknął. Zduszone jęki dochodzące z niej upewniły mnie w tym, że Tom wcale nie żartował, rozmawiając z Gusem o naszym kazirodczym związku i że działam na niego na tyle silnie, żeby mu stanął przy samym pocałunku.
Poszedłem do swojego pokoju, wzdychając cicho. Biedny Tom. Mam nadzieję, że szybko go przekonam, żeby ulżył sobie gdzieś indziej. No... na przykład we mnie.
Jestem pojebany, pomyślałem, kładąc się na łóżku i przykrywając kołdrą.



Tom
Nie wiem, w co pogrywa Bill, ale nie podoba mi się to. Całą noc przewracałem się z boku na bok, nie mogąc znaleźć sobie żadnej wygodnej pozycji, a kiedy rano wstałem, wyglądałem jak kupka nieszczęścia. W dodatku czekała mnie nieprzyjemna niespodzianka.
Jost dzwonił.
-Halo?
-Cześć, Tom. Przyjdź dzisiaj pod ten adres, który zaraz ci wyślę. Musimy pogadać o dalszych losach zespołu i zacząć ewentualne próby z Billem.
-Przyjść z nim?- zapytałem z nadzieją.
-Nie, przecież on i tak nic nie pamięta. Ty w zupełności wystarczysz. Do zobaczenia o szesnastej.
Rozłączył się, a ja na samą myśl o spotkaniu z nim dostałem ciarki. Momentalnie przed oczami stanął mi moment, kiedy David położył się na mnie i złapał mnie za penisa. Zrobiło mi się słabo.
-Hej, Tommy.
Bill wszedł do mojego pokoju, uśmiechając się szeroko. W rękach niósł tacę ze śniadaniem.
-Lubisz kanapki z dżemem, prawda?- spytał z nadzieją.
Skinąłem głową z lekkim uśmiechem.
-Wiem, że to nie jest jakiś rarytas, ale ostatnio się już przekonałem, że nie mam zdolności kulinarnych. Mam nadzieję, że to ci wystarczy.
-Jadłeś już?- spytałem, wgryzając się w jedną z kanapek. Uwielbiam dżem.
-Tak, chleb z szynką.
Zakrztusiłem się momentalnie, patrząc na niego ze łzami w oczach. Parsknął śmiechem, widząc moją minę.
-Żartuję. Nie wiem dlaczego, ale na widok szynki pomyślałem o jakimś ślicznym zwierzątku obdzieranym ze skóry i omal nie zwróciłem wczorajszej kolacji. Wiesz może, dlaczego?
-Jesteś wegetarianinem- rzekłem, odetchnąwszy z ulgą.
-Wow, fajnie. Nie przytyję zbytnio, nie? Ty też nie jesz mięsa?
-Siedzimy w tym razem. Też specjalnie wypasiony nie jestem, co?
-Jesteś w porządku. Lubię twoje mięśnie, tylko to trochę nie fair, że ja takich nie mam.
-Nigdy ci to nie przeszkadzało- zauważyłem.
Wzruszył ramionami.
-Mogę dotknąć twoich warkoczyków?- zapytał, zagryzając dolną wargę.
-Moich warkoczyków?- uniosłem brwi ze zdziwienia.
Kiwnął głową.
-Ok.
Wyciągnął rękę i dotknął mojej głowy, przesuwając po jednym z małych warkoczy. Przez chwilę głaskał mnie po głowie, a potem zjechał na te luźno opadające na moje ramiona.
-Podobają ci się?
Uśmiechnął się lekko.
-Są świetne.
-Um, Bill? Pamiętasz jakieś piosenki?
-Piosenki?
-Nom. Wiesz już, że jesteśmy sławnym zespołem, nie? No i... ty śpiewałeś. Może pamiętasz jakąś piosenkę?
-A mógłbyś zanucić?
-Mogę ci zagrać.
Odstawiłem tacę na bok i wstałem z łóżka. Szybko wygrzebałem swoją gitarę z rogu pokoju i usiadłem z nią na łóżku. Wziąłem do ręki kostkę i odruchowo zacząłem grać "In die Nacht".
Zawahał się.
-Znam tą melodię, ale... nie pamiętam słów.
-In mir...- zacząłem niepewnie.
-...wird es langsam kalt...- dokończył podekscytowany.
-Wie lang...
Pamiętał! Cholera, naprawdę pamiętał. Zaśpiewaliśmy to razem, bo kiedy śpiewał sam, gubił się. Śpiewając ze mną, nie pomylił się ani razu.
-Wow! Śpiewam zajebiście, ale... mam wrażenie, że ta piosenka brzmiała trochę inaczej.
-Bo brzmiała. Powstała zanim przeszedłeś mutację głosu.
-Aha. Pójdziemy gdzieś dzisiaj?
-Może wieczorem. David chce ze mną co nieco obgadać.




Bill
Bliźniak ani razu nie poruszył tematu wczorajszego pocałunku, więc ja też tego nie robiłem. Zastanawiałem się jednak gorączkowo, jak go trochę podpuścić. W końcu z westchnieniem wszedłem do łazienki i wszystkie ręczniki wyrzuciłem przez okno. Potem rozebrałem się i wszedłem pod prysznic nucąc piosenkę, którą śpiewaliśmy razem. Gdy już namoczyłem się cały, wyszedłem spod prysznica i trzęsąc się, czekałem, aż Tom będzie szedł korytarzem.
Odetchnąłem z ulgą, gdy wyszedł ze swojego pokoju i szybko wyszedłem z łazienki. Czułem się trochę głupio, paradując przed nim nago, ale na pewno już nie raz mnie widział. Ja też chciałem go zobaczyć.
-Bill... O matko!- jęknął, patrząc na mnie.
Odwróciłem się do niego przodem, udając zdziwienie.
-Tom?
-Co ty wyprawiasz? Czemu się nawet nie wytarłeś?
-Nie było ręczników.
-Patrzyłeś w szafce?
-Naprawdę ich tam nie ma. Um...
Zadrżałem z zimna, rozcierając ramiona.
-Rety, chodź.
Chociaż starał się to ukryć, widziałem, jak zerka na moje krocze i odruchowo się oblizuje. Podszedł do mnie i zaciągnął do swojego pokoju. Z szafki wyjął dwa ręczniki- jeden zawiązał mi na głowie, a drugim wycierał mnie dokładnie. Widziałem, jak jego wzrok chaotycznie błądzi po moim ciele, a ręce dotykają zdecydowanie zbyt delikatnie i czule, jak na dotyk braterski. Spojrzałem mu w twarz z dozą niepewności. W jego oczach malowało się tyle sprzecznych uczuć i tak bezbrzeżny ból, że coś ścisnęło mnie za serce. Nie pamiętam naszego życia, ale Tom musiał mnie bardzo kochać, skoro teraz tak cierpiał.
-Dotknij- poprosiłem, kiedy zawahał się przy moim kroczu.
-Co?
-Możesz dotknąć. -Spojrzał na mnie z niezrozumieniem, więc wyjaśniłem to do końca.- Mój penis. Dotknij.
-Ale...
Widząc jego wahanie, złapałem go za rękę i położyłem na swoim kroczu. Pokierowałem jego rękę tak, żeby zaciskała się lekko na moim przyrodzeniu. Oparłem głowę o jego ramię, nie chcąc patrzyć w te czekoladowe oczy przepełnione smutkiem.
-Ukrywasz coś, Tom. Może nie pamiętam naszego wcześniejszego życia, ale coś ukrywasz. Coś, co miało z nami związek. Jakie tak naprawdę były między nami relacje?
Nie odpowiedział, chociaż nadal głaskał mojego penisa. Drugą ręką zaczął ugniatać mój pośladek i ściskać go delikatnie. Objąłem go za szyję, wtulając się w niego i pozwalając mu na to.
-Co było między nami?- spytałem. Wciąż obejmując go, poprowadziłem go w stronę łóżka. Posadziłem go na skraju i usiadłem na nim okrakiem, wciąż obejmując za szyję. Czułem narastające podniecenie, ale nie było one jakoś silne. Tom dotykał mnie niezwykle delikatnie, jakbym był ze szkła.- To było coś więcej niż braterstwo, prawda? Dotykaliśmy się? Całowaliśmy? Uprawialiśmy seks?
Nadal nie odpowiadał, błądząc rękami po całym moim ciele. Wdychał mój zapach jakby chciał się nim zaćpać, oczy miał zamknięte.
-Tom, powiedz mi.
Poczułem, jak jego ramiona drżą. Zaszlochał cicho, głaskając mnie po plecach.
-Ja...- zaczął niepewnie. Z zapartym tchem czekałem, aż mi powie prawdę.- Nie chciałem, żebyś o tym pamiętał. Ja... Naprawdę chcesz wiedzieć?
-Tak.
-Kilka miesięcy przed wypadkiem wróciłem pijany do hotelu. Ja... zgwałciłem cię.
Znieruchomiałem ze zdumienia.
-Słucham?- wyszeptałem czując, że blednę.
-Najpierw zmusiłem cię, żebyś mi... obciągnął, a potem cię zgwałciłem. Potem tego bardzo żałowałem i próbowałem ci to jakoś wynagrodzić i... teraz, kiedy straciłeś pamięć, myślałem, że się od tego wreszcie uwolnię. Przepraszam.
-A- ale...- jąkałem się, już nic z tego nie rozumiejąc.
-Nigdy nie chciałem zrobić ci krzywdy. Wybacz.
Odsunął mnie od siebie i uciekł z pokoju. Przez chwilę naprawdę mu wierzyłem. Potem dotarło do mnie, że... kłamał.
Ale dlaczego...?
Nie zastanawiając się długo, chwyciłem za swoją komórkę i odszukałem właściwy numeru. Przez chwilę czekałem na połączenie.
-Halo...?
-Cześć, Geo. Chyba musimy pogadać...



Tom
Nie wiem, dlaczego skłamałem. Mogłem mu przecież wyznać prawdę i wrócić do tego, co było wcześniej, ale coś mnie przed tym powstrzymało. Bałem się, że on tylko chce poeksperymentować i kiedy już przestanie go to bawić, zwyczajnie da mi kopa w dupę. Nie przeżyłbym tego odrzucenia.
Adres, który dał mi David okazał się być adresem jego mieszkania. Tak zaprzątnęła mnie ta sytuacja z Billem, że dopiero kiedy stanąłem przed drzwiami, poczułem strach.
Zadzwoniłem i przez chwilę czekałem, aż ktoś mi otworzy. Gdy zobaczyłem swojego menagera, który przyjrzał mi się uważnie, poczułem się nieswojo.
Rety, ten koleś złapał mnie za penisa!
-Płakałeś?- spytał, wpuszczając mnie do środka.
-Chyba kpisz- odparłem, starając się brzmieć pewnie.
Uśmiechnął się lekko, rozbawiony.
-Tom, znam cię na wylot. Przy mnie nie musisz udawać twardziela.
-Nikogo nie udaję.
-Udajesz. Zgrywasz takiego twardziela, a kiedy tylko jesteś obok mnie- musnął dłonią mój policzek, wywołując tym samym u mnie dreszcze strachu- od razu miękniesz.
-Mieliśmy rozmawiać o zespole- rzuciłem, odsuwając się od niego.
Uśmiechnął się kpiąco i zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że to jego sypialnia, on już przekręcał klucz w drzwiach.

1 komentarz:

  1. Tom ty debilu!! Wiedziałam, że to się stanie!! Wiedziałam to!! I jak tak można okłamać własnego brata?! No jak?!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)