piątek, 3 sierpnia 2012

21.Rodzinny dom

- Ten kawałek był dobry, czemu go zmieniłeś? – spytał Tom z wyrzutem.
- Bo jest głupi – powiedział Bill.
- Zamknij się! – warknął Geo, po czym spojrzał na Toma. – Nie podobał mi się. Coś mi tam nie pasowało.
- Geo, do cholery! Było już naprawdę dobrze.
- On PO PROSTU jest głupi – wtrącił znowu Bill.
- Grr…
- A może zamiast się kłócić, spróbujemy znowu to jakoś przerobić, żeby miało ręce i nogi? – zapytał Gus, drapiąc się po głowie. Tom już nieraz się zastanawiał, jak on psychicznie wytrzymuje te ich spotkania.
- Mam już dość przerabiania wszystkiego – marudził Bill. – Ciągle coś tylko poprawiamy. Miałem śpiewać, a nie słuchać jak narzekacie!
Trzy pary oczu spojrzały na niego ze złością.
- Ale to ty najwięcej narzekasz! – wykrzyknął Geo oburzony.
- Tak sobie mów – Bill pomachał na niego ręką, jakby był natrętną muchą. – To ty znowu coś zmieniłeś.
- Bo mi się nie podobało!
- Mogłeś to najpierw ustalić z resztą – mruknął Tom.
Bill prychnął.
- Mówiłem, że on po prostu jest głupi!
- Bill…
- ZAMKNIJ SIĘ! – Geo doskoczył  do Czarnego, złapał go za koszulkę i szarpnął w swoją stronę. – Zamknij się wreszcie, cholerny sukinsynu, bo ci zwyczajnie przypierdolę!
Tom patrzył na to z lekkim przerażeniem. Nie wiedział jak Bill zareaguje na ten nagły atak, ale był pewny, że jego brat nadal nie ufa dotykowi obcych ludzi. To, że pozwalał mu się przytulać i całować nie oznaczało, że inni też mają do tego prawo.
- Puść – poprosił cicho Czarny.
- Nie, dopóki mnie nie wysłuchasz.
- Geo, puść go – powiedział Gus.
- Ani mi się śni. Mam dość jego narzekania, wyzywania mnie, czepiania się i dyrygowania nami, jakbyśmy byli jego podwładnymi. To on dołączył tutaj ostatni i ma najmniej do powiedzenia, więc niech wreszcie się zamknie i przestanie przeszkadzać!
- Dobra, ale serio, puść go – rzekł Dredziarz i odsunął Georga od swojego bliźniaka. Bill wyglądał całkiem spokojnie, ale Tom nie dał się nabrać. Dostrzegł w jego spojrzeniu ten głupi strach, który spowodował, że przez cały monolog długowłosego nawet nie drgnął.
Położył mu rękę na ramieniu i zacisnął ją tam uspokajająco.
- Moglibyście sobie wreszcie darować, co? Jeśli dalej będziecie się tak zachowywać, odpadam – zagroził Gus. – Gram na perkusji, bo lubię. Nie będę wiecznie znosił waszych kłótni. Albo zachowujecie się poważnie, albo koniec naszego zespołu.
W garażu zapadła nieprzyjemna cisza. Bill patrzył się gdzieś na swoje spodnie, Tom na Billa, Geo na ścianę, a Gus lustrował wzrokiem kolegów, czekając na jakieś zapewnienia, że zaczną nad sobą panować.
- Powinniśmy mieć przywódcę – mruknął Gus – ale to nie wypali przy waszych charakterkach. Albo ustalamy to wszystko razem, albo już nie wiem.
- Geo, mógłbyś wrócić do poprzednich nut w „Schrei”? – zapytał Tom.
Chłopak westchnął, ale kiwnął głową na znak zgody.
- W porządku. Przećwiczmy to, dobra?
Tom wyciągnął telefon i włączył opcję nagrywania, chcąc spełnić swoją obietnicę sprzed kilku dni – zamierzał wysłać Elli jedną z piosenek. Ustawili się i zaczęli grać. Kiedy Bill wreszcie zaczął śpiewać, Dredziarz czuł, że coś jest nie tak. Niby wszystko było w porządku, ale to nie był ten sam Bill co wcześniej. Tym razem śpiewał jakoś… inaczej. Jakby bez życia. Tom nie wiedział, skąd to głupie odczucie, po prostu miał wrażenie, że coś jest nie tak.
Obym się mylił, pomyślał.
Gdy po dłuższym czasie bliźniacy mieli już zbierać się do domu, Gus zatrzymał ich na chwilę.
- Co powiecie na mały integracyjny wypad do klubu? – zapytał.
- Mały?
- Integracyjny? – Bill uniósł brwi.
- No, może jak trochę sobie dziabniecie, zaczniecie wreszcie gadać jak ludzie.
- Ja chętnie, a ty, Bill?
Czarny westchnął.
- Dobra, ale nie zamierzam być miły.
Geo, słysząc to, prychnął.
- Ok, przyjadę po was o dwudziestej. Dalej macie ten głupi szlaban?
- Czekaj przy drodze, poradzimy sobie z wyjściem – rzucił Bill, a potem wyszedł.
Geo wyciągnął rękę i pokazał mu fuck’a, a potem jeszcze język.
- Wstrętny bachor! Co on sobie, kurwa, wyobraża?! – syczał Geo i aż poczerwieniał ze złości. – Tom, nawet nie próbuj mi wpierać, że można się z nim dogadać. Kłócimy się, odkąd on tu się pojawił. Jak go wyjebiemy, wszystko wróci do normy.
- Geo, może nie zauważyłeś, ale to on ułożył wszystkie teksty, które teraz mamy. Jeśli odejdzie, znowu zostaniemy z niczym. Po prostu spróbuj się z nim zaprzyjaźnić, przecież jak wyjechaliśmy na weekend, bawiliśmy się naprawdę dobrze. Wszyscy.
Szatyn prychnął, zwijając kable.
- Mam to w dupie. Denerwuje mnie i nie będę go tolerował. Mam tego dość. Ten wypad to jego ostatnia szansa. Jeśli nie zacznie się zachowywać jak człowiek, nie będę z wami grał. Albo on, albo ja. Już możecie się zastanawiać.
Tom patrzył na przyjaciół ze smutkiem. Aż nie chciało mu się wierzyć, że na początku obaj tak bardzo chcieli, żeby Bill dołączył do zespołu. Ciągle go denerwowali i pytali, czy już go przekonał, a teraz byli do niego negatywnie nastawieni. Tom wiedział, że mają trochę racji, ale Bill też miał swoje powody, żeby zachowywać się akurat w taki sposób. Nawet Gus, który ciągle na nich warczał, że mają się wreszcie dogadać, też patrzył na Billa krzywo.
Dredziarz pokręcił głową ze smutkiem.
- Cześć – rzucił i wyszedł.
Bill siedział już w limuzynie i palił papierosa. Jego ręce lekko się trzęsły i wyglądał na zdenerwowanego.
- W porządku?
Cisza.
- Bill… Wszystko ok?
- Nie chcę teraz z tobą gadać, daj mi spokój!
- Nie przejmuj się, wszystko…
- ZAMKNIJ SIĘ! Kurwa, czego nie rozumiesz w słowach „Nie chcę teraz z tobą gadać”? Po prostu mnie zostaw!
W głosie Czarnego pobrzmiewały jakieś histeryczne nuty. Tom umilkł i położył uszy po sobie. Chyba naprawdę powinien dać mu czas, żeby odsapnął. Bill wyglądał na wyprowadzonego z równowagi. Dredziarz chciał mu spojrzeć w oczy, ale Bill celowo odwrócił twarz w stronę okna i ułożył włosy tak, że zasłaniały mu całą twarz.
Przez całą drogę milczeli. Tom przez chwilę bawił się telefonem, wysyłając swoje nagranie do Elli, a potem siedział, zastanawiając się, co ma z tym wszystkim zrobić. Gdy tylko zajechali na miejsce, Bill zerwał się ze swojego miejsca i nim Tom zdążył się chociażby odezwać, Czarny już zniknął we wnętrzu domu.
- Kurwa jego mać! – wrzasnął Dredziarz, kopiąc w drzwi limuzyny i zamykając je z trzaskiem. Carlos spojrzał na niego ze zdumieniem, ale Tom zignorował go i poszedł do domu.
Bill zamknął się na klucz i przetarł załzawione oczy. Rzucił się na łóżko i zawył jak zranione zwierzę. Cały aż się trząsł od targających nim emocji.
To bez sensu, pomyślał. Oni nigdy mnie nie polubią. Nigdy mnie nie zaakceptują. Po co w ogóle mam brać w tym udział, skoro nie jestem mile widziany? Oddam im te teksty, które opracowaliśmy wspólnie i po prostu powiem, że mają sobie szukać kogoś innego.
Czuł się okropnie. Zdążył już polubić śpiewanie z tymi chłopakami. Fakt, wciąż miał jakieś spięcia z Geo i lubił trochę namieszać, ale ogółem mu się podobało. Zaczynał powoli wierzyć, że ma szansę stać się kimś innym niż jest teraz, że może jakoś przełamać swoje wewnętrzne opory i wyjść do ludzi. Że może zaufać komuś innemu poza bliźniaczym bratem i jakoś zapomnieć o tym, co mu się przytrafiło, a jeśli nie zapomnieć, to chociaż zepchnąć to na samo dno podświadomości.
Po jego policzkach pociekły zdradzieckie łzy, ale nawet ich nie ocierał, bo to i tak było bez sensu. Dawno już nie płakał, więc chyba przyszła pora, żeby się porządnie wyryczeć, a potem wstać, ubrać się, pomalować, wyjść do klubu i oznajmić, że odchodzi.
Tak zrobi. Chociaż serce krajało mu się na samą myśl o powrocie do dawnych zwyczajów i ograniczenie takiego kontaktu z Tomem, nie miał innego wyjścia. Koniec z jego śpiewaniem. Gdyby mógł zostać w zespole… To było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.
Postanowione.
Tom, gdy tylko wszedł po schodach na górę, wziął do ręki jakiś wazon, który nawinął mu się pod rękę i z głośnym okrzykiem cisnął nim przez cały korytarz. Jego oczy otworzyły się szeroko, kiedy akurat zza zakrętu wyszedł Andreas. Mężczyzna dosłownie w ostatniej chwili zdołał się schylić, a wazon świsnął mu tuż nad głową i rozbił się o ścianę, rozpryskując na mnóstwo drobnych odłamków.
Dredziarz stał nieruchomo i czekał, aż Andreas jakoś zareaguje na to, co się stało.
- T- tom… - zaczął niepewnie, podchodząc do niego ostrożnie. – Wszystko w porządku?
Chłopak kiwnął głową i wziął głęboki, uspokajający oddech.
- Przepraszam – burknął. – Ja… nie spodziewałem się, że akurat wyjdziesz.
- Coś nie tak?
Tom tylko kiwnął głową ze zrezygnowaniem.
- Chciałbyś o tym porozmawiać?
Zawahał się. Bardzo by chciał, ale Bill tyle razy go ostrzegał. Czy na pewno może mu ufać?
Spojrzał Andreasowi w oczy. Mężczyzna naprawdę nie wyglądał jakby udawał. Jego oczy patrzyły na niego z prawdziwą troską. Bill przyznał, że Andreas coś mu zrobił i nie życzyłby tego żadnemu wrogowi. Tom miał pewne podejrzenia, co to by mogło być, ale wydawało mu się to zbyt absurdalne. Daniels zachowywał się podobnie jak Gordon – taki dobroduszny wujaszek z jajami, który nie boi się ich opieprzyć, gdy nie podoba mu się coś  w ich zachowaniu. Nie wyglądał na agresywnego ani zdolnego do skrzywdzenia kogokolwiek. Poza tym, Tom czuł się dobrze w jego towarzystwie. Kiedy spotykał kogoś „złego”, od razu czuł w stosunku do kogoś takiego antypatię. Tym razem było wręcz odwrotnie. Otoczenie słało mu sprzeczne sygnały i sam już nie wiedział, co o tym myśleć.
Westchnął i kiwnął potakująco głową. Ruszył korytarzem i wszedł pierwszy do pokoju mężczyzny, a potem wgramolił się na łóżko, chwycił za jedną z poduszek i wtulił się w nią.
- Tom, buty.
Dredziarz westchnął i zdjął szerokie adidasy.
- Dziękuję – powiedział Andreas. Sam też zdjął buty i usiadł obok nastolatka. Spojrzał na niego wyczekująco.
Tom jęknął cicho, spuścił głowę i opowiedział wszystko. O tym, jak się umówili z Billem – że on będzie brał udział w jego sesjach, a Bill dołączy do zespołu jako wokalista (o pocałunku nie wspomniał). O tym, że Bill nie potrafił się dogadać z jego kolegami, a z Geo ciągle prowadził wojny. Przytoczył kilka wyzwisk, a na końcu streścił ich ostatnie spotkanie.
- Nasz zespół się rozpada – mruknął z smutkiem. – Nie mam pojęcia, co robić. Jak tak dalej pójdzie, zespół się rozpadnie.
- Problem nie tkwi w Billu, tylko w waszym podejściu. Musicie iść na ustępstwa. Bill musi przestać narzekać i pozwolić wam robić to, co chcecie, a twoi przyjaciele muszą zaakceptować to, że Bill czasami ma niewyparzony język i nauczyć się puszczać jego odzywki koło uszu.
- To nie przejdzie. Już próbowaliśmy, nic z tego.
- Dopóki wszyscy nie będziecie chcieli stworzyć zespołu, to po was. Nie myślałeś o tym, żeby zostawić tych kolegów i zacząć grać tylko z Billem?
- Bill na początku nie chciał śpiewać w zespole, ale mam wrażenie, że jeśli teraz każą mu odejść, będzie mu przykro.
- Nic na to nie poradzisz. Sam nie jesteś w stanie nic zrobić, możesz tylko porozmawiać z przyjaciółmi.
- Czasami nienawidzę swojego życia.
Tom ułożył się na wznak na łóżku i podkulił nogi.
- Każdy czasami nienawidzi swojego życia – odparł Andreas.
- Serio? Nawet ty?
- Tak, nawet ja.
- To trochę dziwne. Przecież masz wszystko, czego możesz zapragnąć. Jesteś bogaty, przystojny, świat leży u twoich stóp. Możesz być zmęczony pracą, ale przecież nie aż tak, żeby nienawidzić swojego życia.
- Ach, a ty możesz?
Tom prychnął.
- Ja jestem nastolatkiem, a poza tym, musisz przyznać, że ostatnio moje życie nieźle się posrało. Tak czy siak, nastoletnie problemy zawsze są WAŻNE. Zawsze, nie wolno ich ignorować. Ale ty jesteś dorosły, powinieneś już opracować jakiś patent, jak nie nienawidzić swojego życia.
- To nie takie proste. Każdy popełnia błędy, a ja… Zrobiłem kiedyś coś, czego bardzo się wstydzę i czego bardzo żałuję.
- Nie powiesz mi, co to, prawda? – spytał Tom z zawodem.
- Sądzę, że to nie jest temat, o którym mógłbym rozmawiać z nastolatkiem, Tom. Zresztą, są pewne rzeczy, z którymi człowiek musi zmierzyć się sam. Ja też z tym walczę samotnie.
- Chyba słabo ci idzie, skoro nadal twierdzisz, że nienawidzisz swojego życia.
Andreas zaśmiał się.
- Jeju, Tom, w twoich ustach wszystko jest takie proste. Są pewne rzeczy, których nie można naprawić. To, co zrobiłem, to chyba jedna z tych rzeczy.
- Ok, rozumiem. Ma to jakiś związek z Billem?
Daniels zrobił zdziwioną minę.
- Dlaczego tak myślisz?
- Wysyłacie mi sprzeczne sygnały – burknął Dredziarz. – On ciągle twierdzi, że mam się od ciebie trzymać z daleka. Zresztą, nie ukrywa tego, że ciebie nie lubi. A ty z kolei zachowujesz się jak Gordon!
- To dobrze czy źle?
- No, nie wiem! Wierzę Billowi, więc źle. Powinieneś by wstrętny i zachowywać się okropnie, żebym mógł cię nie lubić.
Andreas parsknął śmiechem i poczochrał mu dredy.
- Jesteś naprawdę uroczy.
Tom naburmuszył się.
- Nie, nie chcę być uroczy.
- Nie? A niby jaki?
Chłopak zaczął wyliczać na palcach.
- Męski, seksowny, przystojny…
- Och, już przestań. Wszystko przed tobą.
Tom uśmiechnął się lekko i odwrócił przodem do Danielsa.
- Ciągle tak mówisz. Wszystko przed tobą. Mogłoby już być przy mnie.
- Tia… Chcesz mi powiedzieć, że dziewczyny cię nie podrywają?
Nastolatek zastanowił się przez chwilę.
- A bo ja wiem. Taka jedna, Tina, chciała się ze mną umówić. Obiecałem jej, że się jakoś zgadamy, ale na razie nie mam ochoty.
- Ładna?
- Mhm.
- I nie masz ochoty się z nią umówić?
- Nigdy mnie jakoś nie ciągnęło do dziewczyn. Znaczy, wiesz, fajnie się na nie patrzy i w ogóle, ale zawsze się nudziłem w ich towarzystwie, dlatego unikam zbyt częstych spotkać. Żeby nie dostać na łeb, wiesz.
- Zawsze mi się wydawało, że dzieciaki – widząc morderczy wzrok Toma, poprawił się – nastolatki w twoim wieku chcą się umawiać z dziewczynami i myślą tylko o seksie.
Jeśli Andreas sądził, że uda mu się zawstydzić Toma, mylił się. Dredziarz uśmiechnął się do niego.
- Wiesz, to, że nie chcę się z nimi umawiać nie oznacza, że nie myślę. Ani że tego już nie robiłem.
- A robiłeś?
Andreas wyglądał na rozbawionego, najwyraźniej nie wierząc w jego słowa.
- Oczywiście. W obie strony, jeśli już musisz wiedzieć.
Tom powiedział to specjalnie. Nigdy nie wstydził się tego, że robił to z chłopakiem. Był bardzo ciekawy reakcji Andreasa.
- W obie strony? – zapytał Daniels. – Jak w obie?
- No, jako aktywny i pasywny.
Mężczyzna otworzył szeroko oczy ze zdumienia, patrząc na Toma.
- Robiłeś to z… chłopcem? Jesteś gejem?
- Gej to za dużo powiedziane. Nazwałbym to raczej Bi. Wiesz, większy wybór.
- Ty wstrętny łobuzie! Ja ci dam większy wybór!
- No, co? Każdy radzi sobie jak może.
- Zabezpieczałeś się, prawda?
- Nie, po co? Znam tego chłopaka od dziecka. Jest zdrowy jak koń.
- Tom! – jęknął mężczyzna.
Dredziarz wzruszył ramionami.
- Mógłbym się tutaj przespać? Nie chcę na razie się spotkać z Billem. Nawrzeszczał na mnie.
- W porządku. Śpij.
- Obudzisz mnie przed siódmą?
- Ok, nie ma sprawy.
Tom zamknął oczy i wtulił się bardziej w poduszkę. Wiedział, że zostawanie w tym pokoju to czysta prowokacja. Nie tyle konfrontacji z Billem, co tego „zła”, które Bill utożsamiał z Danielsem. Nawet jeśli Andreas jest niebezpieczny, Tom nie uwierzy w to do końca, dopóki nie dostanie porządnego dowodu.
Gdy się raz przebudził, zorientował się, że leży wtulony w pierś Andreasa. Mężczyzna głaskał go na przemian po plecach i włosach, w drugiej ręce trzymając jakieś kserówki i czytając je. Tom uśmiechnął się lekko i wtulił mocniej w ciepłe ciało. Trochę się zdziwił, kiedy ręka Danielsa wsunęła się pod jego koszulkę i dotknęła jego nagich pleców, ale był to miły dotyk i nie zareagował.
Zamknął oczy i ponownie odpłynął do krainy Morfeusza, przygotowując się do konfrontacji, która miała nadejść wieczorem.

13 komentarzy:

  1. jestem skołowana po dzisiejszym odcinku.Dziwne, że chłopaki aż tak bardzo nie mogą się ze sobą dogadać i zdziwiła mnie spokojna reakcja Billa na atak Geo. Sama nie wiem czemu tak zareagował na to wszystko. Tom ma poważny dylemat,staje między bratem a przyjaciółmi. I na koniec ta akcja z Andereasem. Mam wrażenie, że Tom igra z ogniem. Chce wojować z Billem ale tak naprawdę naraża się na coś, czego do końca nie umiem sprecyzować.Czekam na kolejny odcinek z niecierpliwością, twoje opowiadanie bardzo mnie wciągnęło. Pozdrawiam cię ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej, jestem pierwsza, a to zaszczyt. xD
    Okej, to ja czytam i komentuję naraz, bo potem gubię myśli i kompletnie nie wiem co napisać...
    Więc najpierw... Skoro Bill chce być nadal w zespole, dlaczego się tak rzuca, no dlaczego? On jest trudniejszy do zrozumienia niż kobieta mająca napięcie przedmiesiączkowe, ugh.
    Okej, daleej... Że co?! Tooom, przecież Bill cię ostrzegał, że masz do Danielsa nie łazić, nosz kurde, głupku... Nie idź tam, nie idź tam, nie mów mu nic... No nie, poszedłeś! A mogłeś mu przypieprzyć tym wazonem prosto w głowę, dlaczego , no, dlaczego tego nie zrobiłeś?!
    Czytam dalej...
    Po co mu to mówisz, no po co, głupcze... KAŻDE SŁOWO MOŻE ZOSTAĆ UŻYTE PRZECIWKO TOBIE, nie uczyli cię w sierocińcu o tym?! -,-
    Zjeżdżam dalej...
    Że co, cholerka...? CZY TY CHCESZ SPAĆ U TEGO... TEGO... TEGO ANDREASA?! Czy tobie już kompletnie na łeb padło?!
    Uspokój się, Czarna, uspokój... Wdech, wydech...
    Dalej...
    Chcesz dowodu?! Chcesz? Nie mów, że chcesz chodzić taki przydupiony jak Bill, błagaaam cię...
    I na koniec wielki szok. OSZ KUR*WA, niecenzuralne słowo, przepraszam! >.< Nieeee, ja tego nie przeżyję. TOM, wypierniczaj z powrotem do Bidona, a nie u tego KOGOŚ siedzisz...

    Ok, skończyłam... Przepraszam, bo mnie poniosło i moje wypowiedzi nie były do końca składne. Tak więc teraz skomentuję całość - uwielbiam cię, uwielbiam to opowiadanie, ale tego odcinka po prostu nie lubię. To znaczy nie chodzi o to, że jest źle napisany czy coś, tylko bardziej o fabułę, o akcję. To jest JEDYNY odcinek Rodzinnego Domu, który mi się po prostu nie podoba. Strasznie wieje od niego negatywnością, a mimo, że Tom czuje się dobrze w ramionach Danielsa, to ja i tak widzę to źle. Ugh, nie jestem zadowolona z tego, jak to się potoczyło.
    Trzymam kciuki, by następny odcinek był bardziej pozytywny, bo tu się chyba wszystko posypało... Jestem też "smutna", bo mało było w tym rozdziale relacji Toma z Billem.
    A Bill... dobrze, że chłopczyna się wypłakał. Ukrywa w sobie emocje, więc należy mu się chwila
    poużalania się nad sobą, zwłaszcza że jest naprawdę chu*owo, za przeproszeniem. Ogółem całokształt mi się podoba i to nawet dobrze, że jest jeden powiewający ujemnym odcieniem, mimo że niezbyt przypadł mi do gustu.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    PS z tej strony ParanoiaDoll ;)
    Zapraszam na mój nowy blog - http://my-deadly-poison.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. w końcu rozdzialik! a ja tak czekałam wchodząc tu po 5 razy dziennie ;p
    Billa nie chcą w zespole buu biedaczek płakał..
    a Tomuś jak zwykle leci do tego Danielsa.. eh głupol ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny, jak zwykle! Uwielbiam to opowiadanie <3
    Brakowało mi trochę tych relacji bliźniaków, ale pewnie w następnym nadrobisz :). Nie wiem co myśleć o Danielsie czy jest wstrętny jak mówi Bill czy jednak się zmienił... Ale tak czy siak ten głupol nie posłuchał swojego braciszka, jakby Bill tam wlazł to by mu chyba zrobił taką awanturę, że już do końca życia by nawet na Andreasa nie spojrzał xD
    Mam nadzieję, że Bill nie zrezygnuje jednak z zespołu i da się chłopakom chociaż tak ciupkę polubić :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Serdecznie zapraszam na:
    http://twincest-tom-x-bill.blogspot.com/2012/08/rozdzial-3.html - gdzie pojawiła się nowa, sweetaśna notka:D!!...
    Bill rzucający telefonem do środka swojego samochodu + przyjazd do ciotki Luis, takie rzeczy tylko w Erze... O przepraszam tylko u mnie:D!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps: Twoje skometuje tym razem postaram się walnąć komcia na pół strony... Nie no żartuję, ale postaram się bardzo wyczerpująco się napisać:D..

      Usuń
  6. Szkoda mi Billa cały czas. I chyba po raz setny powtórze że chce żeby Tom się wreszcie dowiedział że to Andreas skrzywdził Billa i pomógł bratu. Ale cieszy nie sam fakt że Tom już się czegoś domyśla... Czekam na następną notke.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm.. No i mamy kolejne mieszanie w życiu Billa i Toma. Nie rozumiem czemu Bill nie może zostać w zespole i Czemu Tom Andreasowi zaufał O.O zwariował?! O.O!
    Czemu mam dziwne wrażenie, że Tom za to beknie(w sensie, że zapłaci za to?). Obudzi się zamknięty, związany i będzie notorycznie gwałcony xD. O taak! To było by piękne hahahaaha xD!!
    Nie ma, co nie ma, co.. Kurde nie mogę się do czekać, co dalej =D..
    To jest.... Genialne opowiadanie - chyba jedno z najlepszych, jakie czytałam :D!

    Pozdrawiam ;)..

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że Bill sobie popłakał. To często pomaga. A Tom jeszcze się nie nauczył, że jego brat złością ukrywa swój ból i smutek?
    Andreas długo się nie powstrzyma przed dobraniem się do Toma. Tom kusi go tym przytulaniem przez sen, a i tym co mu powiedział.
    Mnie się rozdział bardzo podobał. Życie nie składa się tylko z miłych chwil i radości. Wplątuje się w to również smutek. I fajnie, że pokazałaś, że Bill nie jest ze stali. Chce być w zespole. A chłopcy muszą iść na jakiś kompromis.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze mówisz Luano ^^

    Rozdział bajeczny.... nigdy nie lubiłam tego Andreasa :/ Bill dobrze mówił, a Tom nie chce mu uwierzyć =.=

    OdpowiedzUsuń
  10. Tom powinien w końcu zauważyć że ta cała złość to tylko maska za którą chowa się Bill... A tak swoją drogą to on strasznie igra z ogniem nocując u Andreasa... Prędzej czy później się sparzy i będzie żałował że nie posłuchał brata... Dobrze że Bill wyładował emocje płacząc... Płacz jest lekarstwem na wszystko... Myślę że nie powinien odchodzić z zespołu a spróbować się dogadać przede wszystkim z Geo...

    Odcinek bardzo mi się podoba, w sumie jak wszystkie:) Masz naprawdę talent:)

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Najzwyczajniej w świecie nie mogę się doczekać co dalej.. Ah, Tom.. jakiś ty naiwny i taki niewinny jak małe dziecko.. Zupełnie nic nie rozumiesz.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)