sobota, 22 września 2012

Rozdział 11


Dlaczego to zawsze muszę być ja, wrzeszczał w myślach, gnając przed siebie.
To był już naprawdę standard. Nie wiedział, jak to się stało, ale z jakiegoś powodu jego samochód odmówił mu posłuszeństwa w połowie drogi. Jakby tego było mało, deszcz lał się z nieba prawdziwymi strumieniami. Jak się miało szczęście, to trafiło się na kałużę, w której było po kostki wody. Oczywiście, nie byłby sobą, gdyby przynajmniej w jedną taką nie wbiegł. Był doszczętnie przemoczony, brudny, spocony, zasapany i… spóźniony. To chyba było już wpisane w jego życiorys.
Już w parku widział majaczącą nazwę agencji „Chadwick Models”. Miał jeszcze spory kawałek i trzy minuty spóźnienia. Obiecał sobie, że za pieniądze z kolejnego kontraktu kupi sobie porządny samochód, a tego wstręciucha, który ciągle płatał mu te okrutne figle, po prostu wyrzuci na złom! Na nic lepszego się nie nadawał.
Zatrzymał się na czerwonym świetle. Poczuł okropny ból w płucach, kiedy spróbował wziąć głębszy oddech. Miał nadzieję, że nie rozchoruje się znowu. To byłby istny koszmar.
Gdy wreszcie wbiegł po schodach i był już przy drzwiach, miał ochotę się uśmiechnąć. Meta! Nareszcie, po tych wszystkich trudach i znojach, wreszcie jest w…
Ledwo postawił stopę na wypucowanej podłodze, kiedy jego mokry spod spodu trampek pisnął desperacko i śliznął się po gładkiej powierzchni. Andrej w artystyczny sposób wyrzucił nogi do góry i upadł plecami na podłogę, jęcząc z bólu. Drzwi zamknęły się za nim same, a recepcjonistka aż wstała ze swojego miejsca, żeby sprawdzić, co się stało.
- No kurwa! – warknął, siadając. Skrzywił się i zaczął masować sobie biodro, które pulsowało tępym bólem. Klnąc i sapiąc, wstał i z krzywą miną ruszył po schodach na górę. Po wypadku z windą sprzed tygodnia wolał trzymać się od niej z daleka, nawet jeśli zależałoby od tego jego życie, co w tym przypadku nie było dalekie od prawdy.
- Nic mi nie jest – rzucił z dumnie uniesioną głową, kiedy recepcjonistka otworzyła usta, zapewne chcąc się go zapytać o samopoczucie. Chyba by się rozpłakał, gdyby udało jej się zadać to pytanie. Czuł się po prostu okropnie. A mówią, że praca modela jest łatwa. Pff! Akurat!
Ostatni tydzień był całkiem przyjemny. Andrej nie wiedział, jak to możliwe, ale Eric przeszedł jakąś metamorfozę i był dla niego naprawdę MIŁY. Eric. Miły. DLA NIEGO. Bosz, świat staje na głowie. Nie, żeby narzekał. Nareszcie praca z nim nie była torturą, jeszcze gorszą od drogi do Chadwick. Atmosfera była całkiem przyjemna, chociaż Andrej nadal czuł się w jego towarzystwie trochę nieswojo. No, ale miał prawo, prawda? W końcu nie każdy facet wkłada ci palce w tyłek. Uch, aż mu się gorąco zrobiło, ale to może z wysiłku.
Poczłapał korytarzem w kierunku gabinetu CeCe, gdzie już zapewne na niego czekała. Miał się też pojawić właściciel magazynu, który chciał jego zdjęcie na pierwszej stronie. No, i był jeszcze Eric.
Chłopak zapukał i wszedł, kiedy usłyszał przyzwolenie. Tak jak tydzień temu, CeCe gawędziła beztrosko z Ericem. Wyglądało na to, że dopiero zaczęli pić kawę i przyjęli, że na sto procent się spóźni.
- Szepraszam za śpóźnieninie… - wysapał, cicho zamykając za sobą drzwi. Oparł się o nie plecami i przymknął oczy. Wreszcie jakiś odpoczynek.
- Standard – stwierdził Eric.
- Boże, Andrej, jak ty wyglądasz?! – CeCe chwyciła się za głowę.
- Jak smoka hura…
- Co?
- Jak zmokła kura – przetłumaczył Richards. – Chyba.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, a potem Eric i CeCe wybuchli śmiechem. Pejic spojrzał na nich naburmuszony.
- Jasne, śmiejsie się! Śmiejsie! To takie zabawne! Ha, ha, boki srywać! – burczał zły. Odepchnął się od drzwi i usiadł na krześle obok Erica. Mężczyzna pokręcił tylko głową z niedowierzaniem i podał mu swój kubek z kawą.
- Pij, powinieneś się rozgrzać – powiedział spokojnie.
Andrej spojrzał na niego podejrzliwie, ale poza rozbawieniem w jego oczach nie dostrzegł nic innego, więc z wdzięcznością przyjął kubek i napił się trochę kawy. Na szczęście była naprawdę dobra, taka, jaką lubił. Jego zmarznięte dłonie wręcz płakały z radości, wtulone w gorący kubek. Wreszcie trochę ciepła.
- Nie mamy żadnych ciuchów, w które mógłbyś się ubrać, żeby się rozgrzać – mruknęła zatroskana dziewczyna.
Pejic machnął tylko ręką.
- Poczekacie chwilę.
Eric wyszedł, a po chwili wrócił z koszulką i ciepłym swetrem.
- Nocuję poza domem, więc wziąłem kilka rzeczy. Załóż to, powinno ci być lepiej.
- Dzięki.
Andrej nie miał zamiaru protestować. Czuł się jak kostka lodu i miał tego dość.
Nie krępując się obecnością ani fotografa, ani wizażystki, pospiesznie zdjął swoje przemoczone ciuchy i założył to, co dał mu Eric. Następnie wyciągnął z garderoby zwykłe spodnie i szybko się w nie ubrał. Nawet udało mu się znaleźć skarpetki, z czego był bardzo zadowolony. Ubrany, znowu przyssał się do kawy Richardsa. Była naprawdę dobra.
- Już lepiej? – spytała CeCe.
- Mhm… Nie znoszę takiej pogody.
- Gdzie masz samochód?
Andrej westchnął.
- Zepsuł się po drodze. Jesteś najbardziej pechową osobą, jaka chodzi po tej ziemi.
- Nie może być aż tak źle.

- Nie wierzę. PO PROSTU NIE WIERZĘ!
Andrej też nie wierzył, ale nie zamierzał wypowiadać tego na głos. Bał się, że wtedy Eric po prostu by go zostawił, a nie do końca wiedział, gdzie byli. Siedział więc z założonymi rękami na przednim siedzeniu, wpatrując się w przednią szybą, za którą nie widział praktycznie nic.
Po sesji w Chadwick Eric obiecał odwieźć go do domu, ale najpierw chciał zajechać na obrzeża miasta, gdzie mieszkali jego rodzice i przekazać im coś. Andrej nie wiedział, co to było i nie chciał być wścibski. Cokolwiek to było, ważne, że po oddaniu tego czegoś mieli jechać do niego. Deszcz wciąż lał, nie ustępując nawet na krótką chwilę, a ciężkie chmury wiszące nad miastem sprawiły, że już o godzinie dziewiętnastej było zupełnie ciemno.
Do momentu przekazania rzeczy wszystko szło zgodnie z planem. Niestety, ujechali jakieś dwa kilometry, kiedy nagle złapali gumę. Może i nie było to takie nieprawdopodobne, gdyby nie to, że w samochodzie siedział właśnie ANDREJ, wieczny sprawca zamieszania i osoba, która wiecznie pakowała się w kłopoty.
 Eric był wściekły. Pierwszy szok i niedowierzanie minęły i teraz została już tylko złość. Na co, Andrej nie miał pojęcia i jakoś mu się nie spieszyło, żeby się tego dowiadywać. W tej chwili chciał po prostu zniknąć.
- Andrej… - zaczął szatyn starannie modulowanym głosem, wyraźnie próbując oddychać głęboko.
- Em… tak? – spytał model niepewnie.
- Czy mógłbyś być tak miły i wysiąść z samochodu? W bagażniku masz zapasowe koło i lewarek. Byłbym wdzięczny, gdybyś się tym zajął.
Głos szatyna był bardzo spokojny i wręcz przesłodzony, ale właśnie to spowodowało, że Andreja przeszły ciarki. Wiedział, że Eric jest wściekły i nie było ważne, czyja to była wina.
- Mam zmienić koło? Ale pada i…
- WYNOCHA! I nie wracaj, dopóki nie skończysz!
Chłopak aż podskoczył. Z niechęcią odpiął pasy. Nagły huk sprawił, że obaj spojrzeli na siebie. Andrej trochę niepewnie, a Eric z wyrzutem.
- To nie ja! – wykrzyczał Pejic na tak rażącą niesprawiedliwość. Co jak co, ale nad burzą nie miał kontroli.
Eric jęknął i uderzył głową w kierownicę.
- To jakiś koszmar! – jęknął cicho.
Andrej zagryzł dolną wargę. Nie wiedział, jak ma mu powiedzieć, że nigdy wcześniej nie zmieniał koła i nie bardzo wie, jak to zrobić. Poza tym, głupio było się przyznać, ale bał się burzy.
- Lepiej się pospiesz, nie zamierzam tu siedzieć do rana – mruknął w końcu mężczyzna.
Pejic przełknął ciężko ślinę, ale nie miał odwagi zaprotestować. Wysiadł z samochodu i zatrzasnął za sobą drzwi, po czym rozejrzał się panicznie. Nigdy nie lubił tego typu miejsc. To było jakieś kompletne odludzie. Odkąd się zatrzymali, nie minął ich ani jeden samochód.
Potężny grzmot sprawił, że podskoczył z piskiem. Niemal rzucił się na bagażnik, skąd pospiesznie wyciągnął potrzebne mu rzeczy. Spojrzał na lewarek i ze zgrozą pomyślał o tym, jak powinien go użyć. Nie miał zielnego pojęcia!
Przez chwilę po prostu się na niego patrzył, a potem, nie mogąc znaleźć lepszego wyjścia, szybko wyciągnął swój telefon i wszedł w Internet. To było jedyne, co mogło mu pomóc.
Okazało się, że nie było to aż takie trudne. O wiele ciężej było mu wytaszczyć tą przeklętą oponę z bagażnika. Tylko cudem udało mu się ją złapać, zanim sama nie zjechała sobie z górki. Gdyby jeszcze musiał ją gonić w tych ciemnościach…
Podczas swojej żmudnej pracy zdarzało mu się pisnąć od czasu do czasu. Burza nie ustępowała. Dobrze wiedział, że w samochodzie będzie bezpieczny, dlatego starał się to wszystko zrobić jak najszybciej. Gdy mu się już udało, schował potrzebny sprzęt do bagażnika, zatrzasnął go i niemal z euforią rzucił się na swoje miejsce.
Eric tylko się skrzywił, widząc go ociekającego wodą. Od tyłek rzucił mu jakiś ręcznik, który wyciągnął niewiadomo skąd.
- Zrobione – mruknął Andrej zadowolony z siebie.
- Twoje szczęście – odparł Richards.
Odpalił silnik i w kiepski nastroju ruszył w dalszą drogę. Andrej trząsł się z zimna jak osika, ale żaden z nich nie mógł nic na to poradzić.
Nie minęło nawet pięć minut, a już samochód znowu się zatrzymał i ani myślał ruszyć. Andrej zamrugał ze zdziwienia i ze zgrozą pomyślał, że źle zmienił koło. No, ale przecież jechali przez chwilę, więc wszystko powinno by dobrze! Jakim cudem więc…?
W samochodzie panowała cisza, której żaden z nich nie przerwał.
- Wiesz co? – odezwał się w końcu Eric zmęczonym głosem. - Idę spać. Jak ten przeklęty deszcz przestanie padać, zastanowię się, co dalej. Teraz nie mam sił.
Szatyn odpiął pas i przecisnął się między siedzeniami do tyłu.
- A, jeszcze jedno. Następnym razem cię nie wezmę.
Andrej westchnął tylko. Nie bardzo wiedział, co powinien w takim wypadku zrobić Pewny był tylko jednego – nie zamierzał tu marznąć przez całą noc.
Odpiął pas i zdeterminowany, podążył za Ericem. Mężczyzna otworzył oczy i spojrzał na niego z prawdziwym zdumieniem.
- Zimno mi – burknął Andrej. – I nienawidzę burzy.
- Nie zmieścimy się tu obaj.
- Jak się popieści to się wszystko zmieści – rzucił Andrej, zanim drążył pomyśleć. Eric uśmiechnął się kpiąco, ale nie skomentował tej wypowiedzi.
- Myślałem, że będziesz unikał dotykania mnie.
- To wyjątkowa sytuacja.
Eric pokręcił tylko głową.
- Poczekaj, mam lepszy pomysł.
- Lepszy?
- Mam koc. Mogę złożyć siedzenia, będzie nam wygodniej.
- Jesteś pewny?
- Spoko, nasze łóżko będzie równiusieńkie. Jakoś się przemęczymy.
Faktycznie, nie było tak źle. Niestety, po raz kolejny Andrej zmuszony był się rozebrać. Jego ubrania były mokre i tylko pogarszały sprawę. Został więc jedynie w skarpetkach, obcisłych bokserkach i koszulce, która cudem uniknęła wody. Trząsł się lekko, więc Eric przytulił go mocno do siebie.
- Czy wszystkie przygody z tobą w roli głównej kończą się w taki sposób?
- Większość.
Mężczyzna westchnął.
- Chyba powinienem się już do tego przyzwyczaić – mruknął. Nieświadomie głaskał  drobne ciało, sprawiając modelowi przyjemność. Andrej bardzo wyraźnie zdawał sobie z tego sprawę, jak i ze wzwodu, który nagle pojawił się między jego nogami i zaczynał mu przeszkadzać.
- Um… Przestań…
- Co?
- G-głaskać mnie. Ja…
Eric pocałował go lekko w czoło, a jego ręka zacisnęła się na penisie modela.
- Wiem – mruknął. – Mogę ci pomóc, jeśli chcesz.
- A- ale…
Andrej był cały zarumieniony i nie bardzo wiedział, jak powinien się zachować. Eric złożył mu wyraźną propozycję, a on nie był pewien, czy powinien ją przyjąć. Chociaż ostatnio nie robił żadnych głupich insynuacji i przestał działać mu na nerwy… Właściwie, co mu szkodzi?
Jedną ręką zsunął bokserki lekko w dół, dając fotografowi lepsze dojście do swojego ciała. Zamknął oczy i jęknął, kiedy ciepła dłoń zacisnęła się na jego pulsującej męskości, na początku lekko ją ugniatając, a potem pieszcząc posuwistymi ruchami.
- Och…
- Dobrze? – spytał Eric, całując go za uchem. Obaj oddychali ciężko.
- Tak… Bardzo.
- Cieszę się.
Andrej zaplótł jedną rękę na karku szatyna, a drugą pomagał mu się pieścić, szeroko rozkładając nogi. Jęczał, z każdą chwilą coraz mniej się tego krępując. Był niesamowitym pieszczochem. Uwielbiał, kiedy ktoś go dotykał i delikatnie pobudzał, a to… to było coś naprawdę mega.
Eric odsunął się lekko, po czym wpił w usta blondyna, który wręcz z radością przyjął ten gest. Ich języki spotkały się i z ochotą wzięły udział we wspólnej zabawie, ocierając się o siebie i ssąc na przemian. Całowali się do utraty tchu, a Andrej w dodatku odruchowo poruszał biodrami, żeby doznania były bardziej intensywne. Eric kciukiem zebrał śluz, który zaczął się pojawiać na męskości modela i przejechał tym palcem miedzy jego pośladkami.
- Jesteś już blisko, prawda? – spytał cicho Richards, rozkoszując się tą chwilą. Wcześniej mógł jedynie o tym marzyć, ale tak naprawdę nie śmiał tego robić. Dopiero teraz…
Pieścił go coraz bardziej zapamiętale. Andrej wygiął się w łuk i jęknął, spuszczając się wprost na jego rękę. Znieruchomiał i tylko jego szybko unosząca się klatka świadczyła o tym, że żyje.
- Cudowny… - wymruczał Eric, całując go w czoło. Wytarł dłoń o spodnie na udzie.
- Eric, ja…
- Cii… Chodźmy spać. Rano zastanowimy się, co dalej – odparł Eric, bojąc się, że Andrej będzie żałował tego, co zrobił.
Model westchnął cicho. Otulił się szczelnie kocem i po chwili wahania, ułożył głowę na ramieniu towarzysza. Eric z radością go objął i zamknął oczy.
Uśpił ich dźwięk kropli deszczu rozbijających się o zimny metal i odgłosy burzy, niknące w ogólnym szumie.

10 komentarzy:

  1. Zdajesz sobie sprawę ile razy wchodziłam już na tego bloga zanim dodałaś kolejny rozdział XD ?
    No ale chociaż odcinek jest naprawdę dobry ;)
    coś Andrej i Erick z odcinka na odcinek są coraz bliżej siebie :D
    Zaczyna mi się to coraz bardziej podobać!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak pech prześladujący Andreja ma swoje dobre strony. :D Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że oboje zmienili swoje podejście do siebie nawzajem. Kocham to opowiadanie, jest przeboskie.
    Czekam, czekam i jeszcze raz czekam. Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Omomomom. To moje ulubione Twoje opowiadanie! Eric w końcu zachowuje się jak człowiek. "- Cudowny… - wymruczał Eric, całując go w czoło." Słodkie. Tylko wkurzył mnie, że kazał mu koło zmieniać 0.o A Andrej taki słodziudki *.* Jak kotek...
    Czekam z niecierpliwością na nn (:
    I mam pytanie. Mogłabyś mi napisać w jakie dni dodajesz poszczególne odcinki? Bo wgl nie mam pojęcia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prawej stronie w "UWAGA" pisze drukowanymi literkami:)

      Usuń
    2. to ja mam jeszcze słówko z serii 'funkcjonowanie bloga' - zakłądka 'Bliźniacy' coś nie śmiga.

      Usuń
  4. pech Andreja mnie powala xd
    co do rozdziału to aww cudnie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. jej....... jak można mieć takiego pecha? xD no ale super *.* widać, że coś między nimi się zmienia. :]

    OdpowiedzUsuń
  6. Andrej ma dużego pecha i przynosi go innym. Za to mam się z czego pośmiać. :D
    Nie rozumiem, jak Eric mógł kazać chłopakowi zmieniać koło. Jakaś kara czy co. Czy może chciał później rozebrać go z tych mokrych ciuchów. :D
    Fajnie, że obaj się do siebie zbliżają. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Andrej jest mega pechowcem ale tym razem, ten pech wyszedł mu na dobre:) Może w końcu się dogadają w ten odpowiedni sposób... Eric stał się w końcu normalnym człowiekiem :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)