środa, 5 września 2012

26.Rodzinny dom


Tom się nudził. Siedzenie w garażu z Gusem i Geo już nie było takie fajne, jak wtedy, kiedy był z nimi Bill. Teraz było dziwnie cicho i dogadywali się wręcz za dobrze. Wszystko było takie słodkie, przykładne, że Tom po prostu się znudził.
- Wiecie co? – odezwał się. – Mam dość. Albo idziemy na imprezę gdzieś się zabawić, ale spadam stąd. Nudzę się.
Gus westchnął, poprawiając na nosie okulary, a Geo odwrócił głową, krzywiąc się lekko. Tom nie dał się zwieść – wbrew temu, co się wydarzyło, chłopaki również tęsknili za Billem. Fakt, najprawdopodobniej po godzinie przebywania z nim znowu mieliby dość, ale ważne było to, że bez Billa to przestało być naprawdę zabawne. Wprowadzał do zespołu jakieś napięcie, coś, co sprawiało, że chcieli dać z siebie jak najwięcej. Starali się wszystko robić jak najlepiej, żeby Bill się nie przyczepił i ich nie skrytykował. Dopiero teraz Tom sobie uświadomił, że w tym krótkim czasie, kiedy Czarny z nimi współpracował, po prostu został liderem grupy. Po minach przyjaciół widział, że dogłębnie się zastanawiają: „Jak to się, kurwa, stało?”. On sam nie wiedział, ale oczywiste było, że kiedy odchodzi lider, reszta się gubi, a oni byli teraz jak dzieci we mgle. Bill miał doświadczenie w tego typu sprawach, to on pisał teksty, a dzięki ich bliźniaczej bliskości udawało im się tworzyć do tego muzykę.
To było po prostu niesamowite.
- Masz rację, chodźmy gdzieś – mruknął Geo, masując sobie skronie. – Jeszcze chwila tej ciszy i pęknie mi łeb.
- Sorry, chłopaki, ale mimo że minął już tydzień od tego głupiego wypadku, nadal boli mnie łeb, jeżeli ktoś mi brzdęka nad uchem. Zwłaszcza Gus na perkusji.
- Och, już daj spokój. Chcesz iść się zabawić, a naszego grania nie możesz wytrzymać?
- Po prostu działa mi to na nerwy.
- Więc przestań ściemniać, że boli cię głowa. Dobra, idziemy.
Odłączyli sprzęt, po czym po prostu wpakowali się do vana Gusa i pojechali na miasto. Zdecydowali się posprawdzać kluby i wchodzili do każdego po kolei. Było ich naprawdę sporo, znaleźli kilka dobrych dyskotek w podziemiach. Po kilku godzinach znaleźli się przed kolejnym, tym razem był to klub z karaoke.
- Może znajdziemy kogoś na miejsce Billa? – zapytał Geo.
- Nikt nie może zająć jego miejsca – oburzył się Tom. – Dobrze o tym wiecie. On jest the best.
- Ale jest wredny, uparty, złośliwy, wstrętny, egoistyczny, ponury…
- Już nie przesadzaj – mruknął Gus. – Mogło być gorzej, ale z nim byliśmy naprawdę dobrzy.
- Cieszę się, że ktoś wreszcie to przyznał – burknął Dredziarz. – Wystarczy go tylko przeprosić, Geo, i wróci.
- Nie przeproszę go. Za bardzo się panoszył, a przecież dołączył ostatni.
- Wiesz, że miał rację.
- Ale nie musiał być taki złośliwy.
- Taki ma charakter. Jest bardzo prosty sposób na podcięcie mu skrzydeł.
- Ta? Ciekawe jaki?
Tom parsknął.
- Naprawdę nie wpadłeś na to, że wystarczy przestać reagować na jego uszczypliwe uwagi i puszczać je mimo uszu albo odszczeknąć mu się na tyle inteligentnie, żeby następnym razem nie korciło go do wszczynania sprzeczki i dwa razy się zastanowił, zanim powie coś głupiego?
Geo burknął coś cicho z obrażoną miną.
- Tobie łatwiej, bo lepiej go znasz.
- Tak myślisz? Może nie pamiętasz, ale jak tutaj przyjechałem, musiałem sobie radzić sam z Billem przez cały czas. Jeśli mi się udało, wam też powinno.
Westchnęli tylko, nie komentując tej wypowiedzi.
Gdy weszli do środka, niemal od razu zdębieli. Większość świateł było zgaszonych, a te nieliczne skierowane były na jeden ze stołów, na którym stał zakapturzony osobnik. W ręku miał mikrofon i śpiewał, ruszając się jak gwiazda estrady. Tom wszędzie rozpoznałby ten głos.
- Czy mi się tylko wydaje, czy… - mruknął Gus na tyle głośno, że był dobrzy słyszalny przez znajomych.
- To przecież Bill! Co on tutaj robi?
- Śpiewa – powiedział Tom zafascynowany.
- Hm? Chyba jest trochę nieprzytomny – dodał Geo, patrząc jak młody Kaulitz ledwo uniknął stracenia wszystkich zębów po skończeniu piosenki i próbie zeskoczenia ze stołu. Wszyscy dookoła klaskali, a jakiś miły facet złapał Billa, zanim ten zdążył sobie naprawdę zrobić krzywdę. Kaptur zsunął mu się lekko z głowy, ale nadal ciężko było dostrzec cokolwiek.
- Myślicie, że często tu przychodzi? – spytał Gus.
Geo rozejrzał się.
- Wygląda, jakby go wszyscy znali.
- Przychodzi tu od dawna – powiedział Tom. – Odkąd przyjechałem, miał zwyczaj wracania do domu po północy i brania prysznica o pierwszej nad ranem. Teraz już wiem, skąd wracał.
Gus wzruszył ramionami i zaczepił osobą stojącą najbliżej.
- Przepraszam, możesz mi powiedzieć, kto przed chwilą śpiewał?
- Jesteście tu nowi, co? – zapytał chłopak, taksując ich wzrokiem i namiętnie żując gumę. – To B.Kay. Geniusz. Większość osób przychodzi tutaj właśnie dla niego.
Tom obserwował bliźniaka, kiedy ten podszedł do baru i wziął sobie coś do picia. Z pewnością nie była to woda. Na głowie wciąż miał kaptur, ale Tom nie miał problemu z rozpoznaniem go. Już wiedział, jak się porusza, jak poprawia ubrania, włosy, jak się drapie po prawej ręce, kiedy coś go nurtuje… To z pewnością był Bill.
B.Kay.
- Kolejny dowód na to, że on jest najlepszy – rzucił Tom.
-Dobra, już dobra. Wiemy. Tak czy siak, nie przeproszę go, choćby to mnie kosztowało życie. Nie sądzę, żeby musiał się zachowywać tak, jak to robił. Dopóki on nie zmieni swojego nastawienia, nie mam zamiaru robić cokolwiek w tej sprawie. Jeśli chce wrócić, ok, ale bez moich przeprosin.
Tom westchnął. Geo był cholernie uparty. Wcześniej jakoś nie zwrócił na to większej uwagi, ale teraz… Miał ochotę wyć do księżyca.
- Spadajmy stąd – powiedział Gus.
- Nie mamy wokalisty! – zaprotestował Geo.
- I nie będziemy mieć, jeśli Bill nie wróci! – mruknął Tom, łapiąc opierającego się kolegę za rękę i niemal silą wyprowadzając go z klubu.
- Zawieźcie mnie do domu, mam dosyć wrażeń na dziś.
- Na pewno? Moglibyśmy gdzieś jeszcze skoczyć.
Tom wywrócił oczami.
- Chcę do domu i koniec, jasne?
- Przestań.
- Co mam przestać?
- Ten ton był cholernie podobny do tego, jakiego Bill używał w stosunku do nas.
- Jesteśmy bliźniakami, niektóre rzeczy mamy wspólne.
- Jak brak mózgu, na przykład? – wtrącił Gus.
- Och, wal się! – Tom uderzył go w ramię.
Wszedł do vana i rozsiadł się z tyłu, czekając, aż chłopaki wreszcie się zbiorą i będzie mógł wrócić. Musiał to przemyśleć.

Kolejny tydzień minął zadziwiająco spokojnie. Tom i Bill spędzali ze sobą sporo czasu, ale nie było to aż tak dużo, jak chciał Bill. Niestety, kiedy Tom miał próby z chłopakami, on sam się wkurzał i wychodził do klubu, a gdy już wypił, wracał dopiero późno po północy. Byłby wcześniej, gdyby nie fakt, że nie miał czym dojeżdżać. Tom po powrocie z prób miał czas do własnej dyspozycji i chociaż Bill nigdy o to nie pytał, był pewien, że Dredziarz spędza ten czas z Andreasem. I, w rzeczy samej, nie mylił się.
Tom znowu czuł się tragicznie w tym domu. Niby dogadywał się z Billem, ale po tym, jak mu obciągnął, miał wrażenie, że oddalili się od siebie. Simone nada go ignorowała, Gordon był zapracowany, Carlos udawał ciężko rannego i skupiał na sobie uwagę Sary i… Tom uważał, że nikt nie powinien mieć mu za złe, że przy takim natłoku czarnych charakterów z różnych stron domu zaufał komuś, kto nie tylko miał dla niego czas, ale również potrafił go wysłuchać, pocieszyć i doradzić mu.
Andreas z każdym dniem coraz wyżej u niego punktował i chociaż gdyby miał wybierać pomiędzy Billem a Andreasem, wybrałby Billa, to i tak spędzał z mężczyzną najwięcej czasu jak się dało.
 Nawet lekcje zaczął odrabiać w jego pokoju. Często mu się zwierzał i mimo ostrzeżeń, po prostu nie potrafił sobie wyobrazić, jaką niby krzywdę mógłby mu zrobić Andreas. Zresztą, doszedł do wniosku, że jego życie jest już tak bardzo popierdolone, że gdyby nagle ktoś mu je odebrał, nie sprzeciwiałby się specjalnie. Zdecydowanie zbyt często odechciewało mu się wszystkiego. Po raz pierwszy w swoim życiu myślał o samobójstwie, oczywiście, czysto teoretycznie, ale jednak. Tak więc zdecydował, że jeśli Daniels zechce go skrzywdzić, to proszę bardzo. Wielkie coś, i tak nikt by się tym nie przejął. Zresztą, Toma nurtowała jeszcze jedna rzecz – niby dlaczego Daniels miałby chcieć krzywdzić kogoś takiego jak on? Nie miał żadnego motywu, żeby utrudniać mu życie, no i wyglądało na to, że Andreas też całkiem go lubi. A kiedy pewnego dnia puściły mu nerwy z powodu rozmowy, którą miał z Billem, postanowił posunąć się do ostateczności.
Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie i zwyczajnie. Była sobota, Tom miał próbę później niż zwykle. Chciał wreszcie ruszyć do przodu z tym całym „byciem” z Billem, więc poszedł do jego pokoju. Czary akurat odrabiał lekcje.
- Hej. Zostaw te wstrętne książki.
Bill westchnął.
- Nie mogę. Muszę się uczyć, ty też powinieneś.
Tom usiadł obok bliźniaka na łóżku.
- A niby po co?
- Hm? Pomyślmy… Może dlatego, że jak już Simone da dyla, to Gordon nie będzie miał powodu, żeby się nami zajmować i wylecimy stąd na zbity pysk?
Tom uniósł brwi.
- Czemu miałaby uciekać? Ma tu wszystko.
- Och, znajdzie się kilka powodów.
- Na przykład?
Bill wywrócił oczami i przewrócił kartkę w zeszycie.
- Wiesz, co robią bogacze przez ślubem?
- Wydają dużo forsy?
Czary parsknął.
- Nie, idioto, podpisują intercyzę.
- Intercyzę?
- Intercyza to…
- Wiem, co to jest – zirytował się Tom. – Ale co to ma do rzeczy? Przecież nawet jeśli Simone i Gordon ją podpiszą, to ona i tak będzie miała praktycznie nieograniczony dostęp do jego forsy. Tak jak teraz.
- Niezupełnie. Teraz korzysta ile może i on jej na to pozwala, ale nie jest aż taki głupi i będzie chciał ją przyhamować, a nawet, jeśli nie, ona nie będzie chciała tego podpisać. Gdyby, na przykład, nie podpisali tego papierka, z radością by za niego wyszła, a potem po jakimś czasie wzięła rozwód i zabrała mu połowę majątku. Nawet przy jej szybkości wydawania forsy nie byłaby w stanie jej puścić do końca życia. Jeśli to jednak podpisze, żeby mieć dostęp do gotówki, będzie się musiała go kurczowo trzymać, a poza obsesją na punkcie pieniędzy, ona po prostu lubi się kurwić. Intercyza to dla niej za wiele. Zresztą, jest pewna siebie i zapewne wychodzi z założenia, że skoro dorwała jedną grub rybę, da sobie też radę z drugą. No, i jest jeszcze coś.
- Hm? To znaczy?
- Pozbędzie się nas.
Tom wywrócił oczami.
- Wątpię, żeby naprawdę chciała rezygnować z tego, co ma. Żaden idiota nie da jej tego wszystkiego.
- Zapomniałeś uwzględnić, że to kompletna kurwa i kretynka i nie myśli logicznie. Mówię ci, wyssie z niego ile się da, a potem kopnie go w dupę. A wtedy będziemy musieli radzić sobie sami.
- Do tego jeszcze daleka droga. Miałbyś ochotę na małą zabawę?
Bill spojrzał na bliźniaka podejrzliwie.
- Zabawę?
- Mhm… Podobało ci się w zeszłym tygodniu, co?
- Nawet jeśli, to co?
- Pomyślałem sobie, że moglibyśmy pójść trochę dalej.
- To znaczy?
- Mogę ci dać, jeśli chcesz. Zobaczyłbyś, jak to jest i…
Bill wywrócił oczami i wsadził nos w zeszyt, bazgrząc coś w nim.
- Nie jestem zainteresowany.
Tom znieruchomiał, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Co?! – zerwał się ze swojego miejsca. – Nie chcesz mnie przelecieć?
- Nie? – spytał Bill ironicznie.
- A-ale… - zająknął się Dredziarz, nie wiedząc, co powiedzieć. – Rety, nie słuchałeś, co ci mówiłem o nastolatkach? My prawie cały czas myślimy o seksie i…
- Chyba masz na myśli siebie – wtrącił Czarny. – Nie mam ochoty ci niczego wsadzać w tyłek, Tom, ani teraz, ani nigdy. Możemy się trochę pomiziać, ale nie zamierzam przekraczać pewnych granic.
- Myślałem, że chcesz ze mną być – burknął Tom.
- Bo chcę, ale bez przesady. Mimo wszystko jesteśmy braćmi. A seks z bratem to jakby ponad moje siły.
- Żartujesz, prawda?
- Tom, nie chcę cię. Mówię poważnie. Nie bawią mnie twoje gierki.
- Ale ja mówiłem serio.
- Ja też, że możemy spróbować, ale o ruchaniu zapomnij. O obciąganiu zresztą też.
- Ale przecież ci się podobało. I… I…
- Nieważne. Po prostu wziąłeś mnie z zaskoczenia i tyle. Możemy być blisko, ale nie aż tak blisko.
- Czyli mnie nie chcesz?
- Dokładnie.
- I jesteś tego absolutnie pewny?
- Absolutnie.
- Tak na sto procent?
- Na milion procent. A teraz pozwól mi w spokoju odrobić zadania domowe, ok?
Tom stał przez chwilę z otwartymi ustami, zupełnie jak ryba wyjęta z wody, a potem pokazał bratu fuck’a i wyszedł z pokoju obrażony, trzaskając drzwiami. Bill odetchnął głęboko i dotknął ręką wybrzuszenia w dżinsach. Dobrze, że od początku leżał na brzuchu i Tom tego nie zobaczył. Sam nie wierzył, że to, o czym mówił Tom, aż tak bardzo go podnieciło. Cóż… Ważne, że Tom o tym nie wiedział. Reszta była bez znaczenia.
Dredziarz był tak zły, zawiedziony, rozgoryczony oraz niedoceniony, że zwyczajnie wpadł w szał. W ułamku sekundy podjął decyzję i niemal biegiem ruszył do pokoju Andreasa. Wpadł do środka bez pukania i odetchnął, gdy zobaczył, że Daniels swoim zwyczajem siedzi na łóżku i przegląda papiery. W ręce trzymał lampkę wina.
- Stało się coś? – zapytał, biorąc spory łyk z lampki.
Kiwnął głową.
- Tak i to dużo. B… znaczy, przeleciałbyś mnie? – zapytał Tom na jednym wydechu.
Andreas zrobił prawdziwą fontannę z wina, wypluwając ją w bardzo artystyczny sposób. Zaczął się krztusić.
- TOM! – wycharczał z oburzeniem. Odstawił lampkę na stolik nocny. – Co to za pytanie?! A w ogóle masz pojęcie, ile mnie kosztowało to wino?
- Pytanie proste jak każde inne! – powiedział Tom, zaczynając chodzić nerwowo po pokoju. – Pytam cię, bo właśnie ktoś dał mi kosza i bardzo, ale to bardzo mi się to nie spodobało. Wiesz, nikt tak dobitnie nie chce usłyszeć, że ktoś cię nie chce, tak jak ja to usłyszałem. Zawsze mi się wydawało, że jestem całkiem przystojny i na powodzenie nie narzekałem, ale jak widać się myliłem. Trochę mną to wstrząsnęło i miałem nadzieję, że ocenisz mnie obiektywnie i… - paplał Tom nieustanie, nie biorąc nawet głębszego wdechu.
- Hej, hej, hej – Andreas uniósł rękę w obronnym geście. – Jeszcze raz.
- Nie powtórzę tego, to godzi w moją męską dumę – mruknął nastolatek z oburzeniem. – Przyszedłem zapytać, czy gdybyś, powiedzmy, zobaczył mnie na ulicy, to czy chciałbyś mnie przelecieć?
- Nie jestem gejem – jęknął Daniels, najwyraźniej nie wiedząc, jak się ustosunkować do tego pytania.
- Rety, wielka mi różnica. Gej czy nie, każdy pcha w dziurę.
- TOM!
- No, co? Przecież to prawda! Ja się po prostu pytam, czy jestem na tyle atrakcyjny, żebyś zechciał też pchnąć w moją?
Andreas zrobił się czerwony na twarzy i żaden z nich nie wiedział, co było tego przyczyną. Mężczyzna, nadal nie wiedząc, co odpowiedzieć, chwycił lampkę z winem i opróżnił ją do dna. Czuł ciepło rozlewające się w środku i podniecenie kumulujące się w podbrzuszu. Mówią, że pijani mężczyźni to impotenci. Cóż, w tej właśnie chwili, chciałby nim być.
- Och, dawaj to wino! – warknął Tom i dossał się do butelki. Andreas chciał go powstrzymać, ale Dredziarz zgrabnie się wywinął.
- No? – spytał nastolatek, rozkładając ręce. Wyglądał na podłamanego. – Chciałbyś czy nie?
- Tom, nawet gdybym był gejem, jesteś dla mnie za młody.
- Czyli nie? – spytał załamującym się głosem.
Och…
- Gdybym, czysto teoretycznie, był gejem i nie był dla ciebie za stary, to… Hm… Jesteś naprawdę fajnym dzieciakiem, Tom.
- Na fajność nikt nie leci! – warknął Dredziarz, biorąc z butelki kolejny łyk. Skrzywił się lekko. – Wszyscy lecą na duży sprzęt albo ładną dupę.
- Jesteś ładny przecież. Masz ładne oczy i…
- Ładne oczy nie sprawią, że ktoś będzie chciał mnie przerżnąć!
- TOM!
- No, co?! Takie są realia dzisiejszego świata. Chciałbyś czy nie? Męska decyzja, Andy.
- Tak czysto teoretycznie, to bym chciał – powiedział w końcu Andreas.
- Jesteś pewny? Właściwie, to mnie nie widziałeś i…
Tom zastanowił się chwilę, a potem wziął jeszcze łyk prosto z butelki. Ostawił ją na podłogę i złapał za pasek od spodni. Ciśnienie w żyłach Danielsa od razu podskoczyło.
- Co ty robisz? – zapytał. W jego głośnie pobrzmiewały paniczne nuty. Boże, lata uczył się dyplomacji, a teraz nie wiedział, jak powstrzymać roztrzęsionego dzieciaka. Czy on też miał takie problemy w jego wieku? Jakoś niezbyt sobie przypominał.
- Najpierw trzeba ocenić towar, zanim się go weźmie, nie?
Andreas rozluźnił krawat i rozpiął dwa guziczki koszuli przy szyi.
Boże, to się nie dzieje naprawdę, pomyślał przerażony. Dlaczego wystawiasz mnie na TAKIE pokuszenie?!
- Tom, przestań.
Dredziarz nie słuchał. Już po chwili stał przed nim zupełnie nagi, oglądając się z każdej strony. Na koniec spojrzał na niego strapiony.
- Więc? Co myślisz teraz?
Andreas nie był w stanie nic z siebie wykrztusić. Tom patrzył na niego wyczekująco, bez skrępowania ukazując swoje nagie ciało. Czekał na werdykt.
- Myślę, że... że każdy tak naprawdę miałby ochotę cię mieć, Tom – wymamrotał w końcu, głośno przełykając ślinę. Nie był w stanie przestać się gapić. Miał wrażenie, że w pokoju robi się coraz cieplej. – Każdy, nawet jeżeli większość się do tego nie przyzna.
- Przysięgasz na swoje życie, że mówisz prawdę?
- Przysięgam!
Tom uśmiechnął się wreszcie lekko, usatysfakcjonowany. Wziął do ręki butelkę i wskoczył na łóżko, siadając mężczyźnie na kolana. Pociągnął kolejny łyk.
- Cieszę się – odparł. – Oczywiście, czysto teoretycznie.
- To wino chyba jest dla ciebie za mocne – mruknął Daniels, zabierając nastolatkowi butelkę. Odstawił ją tak, żeby Dredziarz nie mógł dosięgnąć. Na szczęście prócz swojego pokazu, Tom był już usatysfakcjonowany i nie chciał sprawdzić teorii w praktyce. Dredziarz przytulił się i po krótkiej chwili już smacznie spał, pochrapując lekko. Andreas skorzystał z okazji i założył mu na tyłek bokserki. Odebrał jeszcze telefon od jego przyjaciół i powiedział, że Tom nie przyjdzie, ledwo powstrzymując chęć opieprzenia chłopaków za niepilnowanie małolatów na imprezach. Potem, mimo bardzo wczesnej pory, zgasił światło i sam ułożył się ma łóżku. Ciepłe ciało Toma wtulone w niego  kusiło, ale wystarczało mu dotykanie go po plecach, udach i pośladkach. Reszta rozpłynęła się w spokojnym śnie, do którego ukołysało go stare wino.
Naprawdę było cholernie mocne.

***
Nie wiem jak Wy, ale to jeden z moich ulubionych odcinków tego opowiadania.
A teraz mam małe ogłoszenie. Od przyszłego tygodnia notki będą się pojawiać w regularnych, tygodniowych odstępach czasu (mam nadzieję).
RODZINNY DOM - PONIEDZIAŁEK
BLIŹNIACY - CZWARTEK
POZORY MYLĄ - SOBOTA
Najwięcej problemu sprawia mi obecnie PM, ale jakoś przez to przebrnę. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem wykończona, a szkoła się dopiero zaczęła. Was też tak gnębią od pierwszego dnia? W życiu się nie spodziewałam, że tak szybko dadzą mi popalić.
Czekam na Wasze opinie i pozdrawiam!

16 komentarzy:

  1. Szczerze? To mi się strasznie nie podobało. Po pierwsze Bill się nie zgadzał na seks. Wcześniej mówił, że zrobi wszystko żeby tylko Tom nie spędzał czasu z Andym. Po drugie Tom. Jest taki głupi, że głowa mała. Wie, że przez Andreasa Bill ma problem, boi się dotyku, wie, że go skrzywdził, al i tak leci do tego pedofila i na dodatek robi striptiz. Mówi, że woli Billa, ale zamiast naprawić z nim relacje to spędza czas ze staruchem. I nie wiem. Tom usiadł mu nago na kolana i zasnął? Trochę dziwne. A jeszcze dziwniejsze jest to, że Daniels nie rzucił sięna niego. Przecież był chyba pijany Tom, nie? I nawet nagi. Powstrzymał się? Ostatnio nie mógł...
    Mam nadzieję, że jednak znów niedługo polubię Twoje opowiadanie, po prostu ostatnio strasznie mnie drażni.
    Życzę weny (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do szkoły i braku wolnego czasu. Masakra! Nie mam czasu na nic, ani siły. Szkoła, nauka, treningi, opowiadanie... Dzień definitywnie ma za mało godzin (:

      Usuń
  2. Bill jest dziwny... Tom mu się podstawia, Bill jest nim podniecony a ten odmawia o.O Jeśli chodzi o Andreasa to jakoś... Hm, chyba naprawdę nie chce skrzywdzić Toma,a le nie wiadomo, jego bliźniak powinien go bardziej "pilnować". Ale odcinek świetny, mi się podobał takie zwrot akcji, a to, że Bill się nie zgodzi na seks było wiadome xd
    A co do szkoły, to właśnie poszłam do 1 LO i jest mi niedobrze jak tylko o tej szkole pomyśle a co dopiero tam wejde, w życiu się tak niczym nie stresowałam, mój hostoryk i angliczka mnie przerażają o.O

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nigdy nie zrozumiem Billa... Tom jest głupi. Nawet bardzo. Mógłby trochę bardziej uważać na Andreasa.
    Cieszę się, że ustaliłaś konkretne dni, w których będą pojawiały się opowiadania.
    Co do szkoły - zgadzam się. Męczą od pierwszej lekcji.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, teraz się przyznam do lekkiego lenistwa i egoizmu. Czytam te opowiadanie, jako jedyne na twoim tutaj blogu, czytam od początku, jeszcze, jak byłaś na onecie.... Czytam i czytam, ale nie komentuję. Wiem, mój błąd. A teraz, nie powiem, możesz nie wierzyć, ale to prawda, zainspirowana trochę przez szkołę, systematyczność tego wszystkiego w roku szkolnym i przez twojego bloga, bo mało ich ogólnie czytam, zachciało mi się pisać. Nigdy nie umiałam dotrwać nawet do 5 odcinków, wena szybko ucieka zawsze ;C
    Próbuję znowu, dlatego zapraszam ze swojej strony na mojego bloga. Myślę, że jak będę śledzić twoje odcinki (tym razem obiecuję poprawę, będę komentować, bo wiem, że im więcej komentarzy, tym więcej zapału, energii, po to przecież się pisze, by było to dla kogoś), to mi inspiracja tak szybko nie ucieknie.
    Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam, że nie odzywałam się, mimo że uwielbiam 'Rodzinny dom'. Bill tutaj od początku jest taki... dziwaczny, w dodatku skryty i mogę jedynie się domyślać, co zrobiła matka i czemu ma żal do Andreasa. To wiąże się z tym jego strachem przed dotykiem, zapewne...
    Przyznaję, że tego odcinku, pod którym teraz piszę, nie czytałam. Późno już, wrócę tu jutro. Dobranoc ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tom i Bill są głupi. Co im odbija. Ten nagle odrzuca brata, a drugi paraduje nago przed Andreasem i go jeszcze bardziej kusi. Ale i tak facet się powstrzymał. Tylko jak długo wytrzyma.
    Szkoda, że pisanie PM idzie Ci trudniej, bo najbardziej czekam na to właśnie opowiadanie. I fajnie, że ustaliłaś dni publikacji. :D

    Do siebie zapraszam na ostatni rozdział JŁ. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. A dla mnie się podobało, o. Jak z resztą wszystkie odcinki Rodzinnego Domu.
    Całego odcinka komentować nie będę, bo coś mi się nie chce. -,- xD
    A co do szkoły.. Taa.. Już od wtorku jakieś walone prace domowe zadają. Posrało ich zupełnie. -,- Dopiero się to wszystko zaczeło, a ja się czuje, jakby to już z kilka miesięcy było-mam dość. Nawet nie mam czasu dla siebie, bo jedne zadanie z dwie godziny odrabiam. XDDD
    No nic. Czekam na następny odcinek. Pozdrawiam i weny życzę. ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Ujej... Bill ty idioto, Tom ty ciemnoto, Andy ty pacanie....c to się dzieje?! xD Obsesjo... co ty chcesz zrobić? *pytanie retoryczne xD*

    OdpowiedzUsuń
  8. a już myślałam, że Tom jednak z Andym coś ten teges i wgl.. a ten poszedł w kime xd
    Bill ma okropne chumorki.. stanął mu po słowach Toma, ale zapewniał go jak to go on nie chce -.- niech się wstydzi! mieć taką dupę w zasięgu ręki to marzenie! :P
    czekam na kolejny rozdział tego jak i pozory mylą <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze powiedziawszy nie wiem, czy bardziej jestem wściekła na Billa za to, że nagle zachciało mu się hamować swoje uczucia i udawać przed Tomem takiego niewinnego i niechętnego na nic - w czym swoją drogą był na tyle przekonujący, że nawet ja przez moment zwątpiłam i pomyślałam, że może mu się odwidziało, albo przemyślał sprawę i jednak zdał sobie sprawę, że nie powinien wiązać się z bratem. Później oczywiście musiałam uderzyć się w czoło, bo jak mogłam chociażby przez ułamek sekundy uwierzyć Billowi w coś takiego? Że niby nie czuje niczego do brata? Że nie chce się z nim wiązać? Że, do cholery jasnej, zamierza się od czegoś powstrzymać tylko i wyłącznie dlatego, iż jest to w jakimś stopniu niewłaściwe? To było wyjątkowo naiwne z mojej strony, ale na szczęście już po chwili odzyskałam moją czujność, w przeciwieństwie do Toma. Ach, zaczęłam zdanie. Więc nie wiem, czy jestem bardziej wściekła na Billa, czy na Toma za to, że jest tak idiotycznie naiwny. Bo to już nie jest urocza niewinność dzieciaka wychowanego w Domu Dziecka, to już nie jest coś, co kwituje się delikatnym, pobłażliwym uśmiechem - jak miałam w zwyczaju robić to do teraz. To zaczęło tak bardzo działać mi na nerwy, że... agh. Mam ochotę wtargnąć tam do tego opowiadania, złapać Toma za ramiona, porządnie nim potrząsnąć i przemówić mu do rozsądku, bo najwyraźniej ostrzeżenia Billa, szczególnie w sytuacji, w której sam go od siebie odsuwa czy to uciekając z łóżka po tym wypadku, czy to wmawiając mu teraz, że go nie chce, najwyraźniej to w ogóle do Toma nie dociera, a wręcz mam wrażenie, że za każdym razem, kiedy Bill powie 'uważaj na Danielsa', Tom podchodzi jeszcze bliżej mężczyzny choćby po to, by pomyśleć sobie 'przecież Andreas jest w porządku'. No po prostu można z nimi zwariować, bo nic innego nie pozostaje. Jedynym pocieszeniem było tutaj zachowanie Andreasa, a może po prostu sam fakt, że potrafił nad sobą zapanować, ale jest to raczej marne pocieszenie biorąc pod uwagę fakt, że w każdej chwili może stracić kontrolę i po prostu rzucić się na Toma, a później zgwałcić go choćby w publicznym miejscu. Po prostu brak mi słów. Nie wiem, czy już ci kiedyś o tym wspominałam, ale to najbardziej mnie irytuje, doprowadza do rozpaczy, a zarazem wciąga - kiedy ja, jako czytelnik wiem coś, czego nie wie bohater i kiedy on igra z losem, a ja nie jestem w stanie nic zrobić i mogę tylko przyglądać się, jak brnie w to wszystko z szerokim uśmiechem, nie mając pojęcia, co go czeka. No. Zdecydowanie dobry odcinek, zresztą - chociaż już od początku lubiłam to opowiadanie i chociaż lubię twój styl pisania, więc z góry spodziewałam się czegoś dobrego ( w najbliższym czasie zamierzam przekonać się do przeczytania twoich pozostałych publikowanych tutaj historii, bo w sumie dotąd nie czytałam ich chyba dla samej zasady i może trochę dlatego, że przez dłuższy czas byłam czymś w rodzaju niewolnika ffth, a nagle doszło do tego, że w ogóle odsunęłam się całkiem od blogów i wychodzi na to, że od dłuższego czasu czytam tylko i wyłącznie twoje opowiadanie - może dlatego mam problem z byciem na bieżąco, bo już w tym wszystkim nie siedzę )- to zdecydowanie muszę przyznać, że z każdym odcinkiem się rozwijasz i jest coraz lepiej. Co do szkoły - doskonale wiem, co masz na myśli. Słowo 'matura' słyszę mniej więcej z częstotliwością tysiąca razy na godzinę i zaczynam reagować na nie alergicznie, a rano na samą myśl, że muszę wstać i iść do szkoły włącza mi się jakiś system alarmowy w moim organizmie i mam ogromną ochotę przykleić się do łóżka i zapomnieć o tej paskudnej instytucji. A fakt, że mamy za sobą dopiero 3 dni, jest dla mnie zupełnie niedorzeczny, bo mam wrażenie, że jest mniej więcej grudzień. Dobra, kończę już, bo mam wrażenie, że poruszyłam w tym komentarzu kilkadziesiąt wątków, w każdym gubiąc się w połowie i żadnego nie doprowadzając do końca. Chyba po prostu odzwyczaiłam się od... od pisania. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. http://deadly-psychopath.blogspot.com/ pojawiła się część siódma, serdecznie zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten odcinek był cholernie dynamiczny! Myślę, że to i mój ulubiony. Tom zachowuję się tutaj tak impulsywnie... Gdyby tylko on wiedział na jakie pokuszenie wodzi Andreasa...
    Lubię Toma za tą bezpośredniość. Za jego prostotę, zupełnie przeciwną Billowi. On wciąż ma tajemnice i jest sceptyczny. To dobrze, jeśli rysy psychologiczne postaci się od siebie różnią w historiach. Żaden charakter wtedy nie zlewa się z drugim i, wbrew pozorom, to bardzo trudna sztuka, by przemyśleć każdą postać, określić jego styl, typ, naturę, zachowania, sposób mówienia. Wszystko, żeby pozostał inny od reszty.
    Tobie się to udaje ;-)
    Natomiast Bill... cóż, chce, ale nie chce, prawda? Najwidoczniej ma powody, tylko że jego skrytość i upór, by pozostać takim, zniechęciłyby nawet świętego. Tom pewnie ledwo z nim wytrzymuje, ciężko mu nie współczuć. Jestem ciekawa, jak bardzo uda mu się poznać Billa, dotrzeć do niego i... zrozumieć prawdę. Oczywiście, mam kilka podejrzeń, jak każdy tu czytelnik, co się mogło wydarzyć, ale nie będę insynuować. Poczekam na dalszy ciąg.
    Cóż, miałam przez chwilę niezły wytrzeszcz oczu przy tej sytuacji, gdy Tom wparowuje do Andreasa ze swoim zapytaniem. Był taki zawzięty, byleby dowiedzieć się, czy jest warty przelecenia XD
    Słodki chłopaczyna <3

    OdpowiedzUsuń
  12. No nie wierzę, to już 26 odcinek, nadrobienie trzech, których nie widziałam poszło mi jak z bicza strzelił. Co za żal, ja chcę więcej. Naprawdę polubiłam Rodzinny Dom. Jak na początku wciąż pozostawał dla mnie taki jakiś nie do końca zrozumiany, tak teraz mimo, że nadal wielu rzeczy nie rozumiem. Jednak czuję, to jest to.
    Bardzo mi się podobała nielogiczność tego rozdziału, jeśli oczywiście można tak powiedzieć, bo tak naprawdę wszystko tu ma sens i znaczenie. Bill mimo swojego postanowienia obrony Toma przed Andreasem jest nadal tym samym Billem, zamkniętym w sobie, mającym opory, które trudno mu się wyzbyć, a ponadto nie jest jasnowidzem, by wiedzieć, co na jego złośliwość zrobi Tom. W końcu zaczęli się dobrze dogadywać, na tyle ile można z naszym złośliwcem ;D Tom jak zawsze okazał się ogromnie naiwny, ale w swej beztroskiej pozie taki słodki... Jak go sobie wyobrażam prezentującego swój sprzęt przed Andreasem, to się pokładam ze śmiechu. Ok, ok. Powinno mnie to przerażać, ale jego mina mnie tak bawi :D Nie mniej od reakcji Andreasa. Cud, że facet się powstrzymał i nie wykorzystał go po pijanemu, a tylko albo aż zmacał.
    Ciekawi mnie zatem, dlaczego teraz ma opory przed przeleceniem Toma, a młodszego Billa to się nie obawiał skrzywdzić. Może był naćpany? Albo Simone podała Billa jako... męską dziwkę, gdy mieli jeszcze w chacie krucho. Mhm... No.. Dobra, czekam na kolejny rozdział! :) Powodzenia w budzie^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Ajć, już się bałam, że Tom mu się odda... Bill, sam go pchasz w ramiona Andreassa! Ja rozumiem, że Czarny ma opory, bo, jakby nie było, Tom to jego brat, ale przecież go chce! A jak będzie go odpychał, to go zrani...
    Cóż, czekam na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ach ten Tom... Szczerze już myślałam że Andreas go przeleci... Zachowuje się jak głupi dzieciak który nie potrafi ocenić sytuacji... A po za tym to nie ogarniam Billa... Miał ochotę się z nim przespać, przynajmniej jego ciało miało, to dlaczego tego nie zrobił?! Z tego co widzę to wartości moralnych za bardzo nie ma w tej rodzinie więc tym bardziej go nie rozumiem...
    No i Geo by się w końcu ogarnął i przeprosił Billa, uparciuch się znalazł... Odcinek ogólnie mi się podoba:)
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bill to kłamca i zwykły łgarz. Wiedział na pewno.. Wie, że kiedy Tom jest "obrażony" lub podłamany idzie do Andreasa, a mimo to nagadał mu głupot, że go nie chce. Sam go odtrąca, a oczekuje od niego, że będzie robił wszystko tak jak mu powie. W całym tym zagmatwanym szajsie jak narazie najmilszy i najbardziej "przyjacielski" i pomocny względem Toma wydaje się Andy i ja sie nie dziwię, że chłopak tak szybko mu zaufał. Ludzie!! Przejrzyjcie wreszcie na oczy!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)