piątek, 14 września 2012

~~.1.~~


Kiedyś wschody i zachody słońca robiły na nim wielkie wrażenie. Gdzieś tam głęboko w nim tkwił nieśmiały romantyk, który lubił wyobrażać sobie, co robi oprócz obserwowania tego pięknego zjawiska. Chociaż ludziom mogło się to wydawać dziwne, zazwyczaj wyobrażał sobie siebie ze swoim bratem. Szli gdzieś albo siedzieli lub po prostu się szturchali, przemawiając i wyśmiewając nawzajem. Nie były to, oczywiście, prawdziwe docinki. To była taka gra, którą mogli zrozumieć tylko oni dwaj. Ich własny bliźniaczy świat.
Kiedyś… Tak, to było bardzo dawno temu.
Teraz siedział na parapecie okna w swoim pokoju. Podkulił nogi i luźno ułożył na nich ręce, nie wiedząc, co z nimi zrobić. Oparł czoło i patrzył, chociaż nic nie widział. Jego wzrok był pusty, tak jak pusty czuł się on sam. Jedno było pewne – zachód słońca już go nie zachwyca.
Był koniec listopada, dokładnie dwudziesty piąty. Dzień jego urodzin.
Osiemnastych urodzin.
Powinien się cieszyć. Wreszcie był dorosły, teraz tak naprawdę nikt nie mógł mu rozkazywać ani do niczego zmuszać. Był wolny jak ptak, pan własnego losu… Tak wszyscy  definiowali wkroczenie w pełnoletniość. Wolność. Jak na ironię, on nigdy nie czuł się tak zniewolony jak w ten właśnie dzień. Wolność była dla niego czymś nie osiągalnym, zwykłą ułudą, którą wymyślili ludzie, chcąc dodać sobie otuchy. Sam boleśnie się o tym przekonał.
Miło by było być szczęśliwym w dniu urodzin, ale to był dla niego ciężki dzień.
Nasuwało się więc pytanie, dlaczego się nie cieszy. Co powoduje, że ta data sprawia mu ból? Czy też może raczej, kto?
Chłopak uśmiechnął się do siebie ironicznie. Bardzo dobrze znał odpowiedź na to pytanie.
Tom.
Jedno krótkie, pozornie nic nie znaczące słowo, a jednak na tyle ważne, żeby wprawić dorosłego już chłopaka w stan przygnębienia. Jedno słowo, które sprawiało, że Bill zaczynał się zastanawiać nad swoją egzystencją. Za sprawą tego jednego, jakże prostego słowa przez ostatnie dwa lata jego życie było koszmarem i tylko odcięcie się od reszty świata uratowało chłopaka przed zgubą. Świat, który sobie stworzył, był bezpieczny. Nikt go tam nie krzywdził. Fakt, był samotny, ale czy to wielka cena na spokój i ukojenie?
Osiemnastolatek byłby głupi, gdyby bał się samego imienia. Ono nic nie mogło mu zrobić. Całym i jedynym złem była osoba, która je nosiła. Jak na ironię, był to jego starszy bliźniak, z którym wcześniej miał wspaniały kontakt, i z którym rozumieli się bez słów bez względu na okoliczności. Obecnie gdy tylko usłyszał imię swojego brata, nieruchomiał i odcinał się od rzeczywistości, a kiedy musiał przebywać z nim sam na sam, dostawał gęsiej skórki i panikował. Przez jakieś głupie nieporozumienie sprzed dwóch lat Bill stracił zarówno brata jak i jedyną szansę na szczęśliwe życie. Tom znał go na wylot, wiedział o jego wszystkich słabych punktach i po ich kłótni szybko zaczął tą wiedzę wykorzystywać, żeby sprawić mu jak najwięcej cierpienia. Przez dwa lata niszczył go fizycznie i psychicznie na wszelkie możliwe sposoby i chociaż pobił go tylko raz, Bill bardzo dobrze sobie to zapamiętał. Właśnie po laniu, jakie sprawił mu bliźniak, zakodował sobie w głowie, że lepiej schodzić mu z drogi i w milczeniu znosić wszystko, co tylko braciszek mu przygotuje.
To ze względu na brata nie cieszył się z dnia swoich urodzin. Obaj przestrzegali niepisanego układu, że matka nie może nic wiedzieć o ich wzajemnej nienawiści. I tak wiele przeszła po śmierci ich ojca, Daniela, nie chcieli jej jeszcze bardziej dołować. Była to jedyna rzecz, w której się zgadzali. Niestety, oznaczało to, że zostawał ze wszystkim zupełnie sam.
Dla Billa najbardziej przygnębiające było to, że to on sam do tego doprowadził. Co prawda nie zrobił tego świadomie, ale i tak miał do siebie o to pretensje.

. Wszystko zaczęło się po niespodziewanej śmierci ojca. Tom był rozgoryczony i zły, bo ojciec jakoś zawsze bardziej wolał Billa niż jego. Zaczął mieć problemy w szkole i wdawać się w bójki, głównie z chłopakami z klasy. Dyrektor nie mógł pozwolić, żeby komuś stała się krzywda, ale nie mógł też powyrzucać ze szkoły uczniów, bo jeszcze nie miał do tego podstaw, dlatego na prośbę wychowawczyni przeniósł Toma do innej klasy. Nie była to dobra decyzja, gdyż chłopak zaczął bardzo szybko się zmieniać. Zrobił sobie kolczyk w wardze, z lewej strony. Dało to piorunujący efekt w zestawieniu z jego stylem ubierania się oraz warkoczykami zaplecionymi na całej głowie i sięgającymi mu do ramion. Tom był skejtem. W mgnieniu oka z wesołego, trochę szalonego nastolatka stał się typowym chuliganem. Swój talent do malowania zaczął wykorzystywać do robienie graffiti wszędzie, gdzie tylko się dało, przestając odwiedzać miejsca do tego wyznaczone. Wpadł w złe towarzystwo i zaczął się oddalać od brata. Bill za wszelką cenę próbował utrzymywać z Tomem jak najlepszy kontakt, ale z każdym dniem bliźniak coraz bardziej go ignorował. W międzyczasie Bill poznał pewną dziewczynę, Lenę. Wydawało się, że przypadł jej do gustu, bo już w dniu poznania się wyciągnęła go do kina, a potem do McDonalda. Świetnie się razem bawili i Bill nawet nie zdawał sobie sprawy, że to początek prawdziwego końca jego braterstwa z Tomem. Kiedy już zjedli i mieli wychodzić, w drzwiach McDonalda stanął Tom z kilkoma kolegami. Lena widząc go, szybko podeszła do Billa i, ku jego zdumieniu, pocałowała go namiętnie w usta. Zdezorientowany chłopak stał jak skamieniały, po czym odsunął od siebie dziewczynę.
Bill uśmiechnął się smutno do siebie. Pamiętał, co stało się potem.


...Tom szybkim krokiem podszedł do swojego brata. Jego twarz była wykrzywiona ze złości, a dłonie mocno zaciśnięte w pięści.
- Co wy tu razem robicie?! - warknął, podchodząc do bliźniaka.
- Razem? Znacie się? - zdziwił się Bill.
- Nie udawaj idioty, Bill! To moja dziewczyna!
- Co?!
Młodszy bliźniak z niedowierzaniem patrzył na swoją towarzyszkę, która zdecydowała się zabrać głos.
- Wcale nie! Bill spytał, czy chcę z nim być, a ja się zgodziłam. Poza tym rozmawiałam z tatusiem i zdecydował, że jednak nie będzie cię promował. Musisz sobie sam poradzić. Ale biorąc pod uwagę twój talent, raczej daleko nie zajdziesz. Podziękuj swojemu bratu, bez niego nigdy bym do tego nie doszła.
- Co?! -wykrzyknęli bliźniacy zaszokowani.
Bill patrzył na dziewczynę, z początku nic nie rozumiejąc. Jego mózg jak na złość właśnie w tej chwili pracował na zwolnionych obrotach, zaraz jednak dotarła do niego cała prawda. Lena wcale nie miała zamiaru się z nim zaprzyjaźnić. Najzwyczajniej w świecie wiedziała, że jest bliźniakiem Toma i z jakiegoś powodu postanowiła uderzyć w niego poprzez jego brata. Sądząc po minie bliźniaka, naprawdę się jej to udało. Bill zastanawiał się tylko, czym Tom jej tak bardzo podpadł, że postanowiła się na nim zemścić. Była to kolejna chwila, w której młodszy z bliźniaków boleśnie żałował, że nie są już tak nierozłączni jak kiedyś. Gdyby tak było, Tom na pewno by mu wszystko powiedział i nie doszłoby do tej głupiej sytuacji.
Ale było już za późno.
- Tom, nic mnie z nią nie łączy! W ogóle nie wiem, o co jej chwili! - powiedział Bill, patrząc bratu prosto w oczy.
- Brzydzę się tobą, Bill! Idziemy, chłopaki!
Słowa brata bardzo zabolały i Bill wręcz skamieniał. Nigdy by się nie spodziewał, że Tom kiedykolwiek się tak do niego odezwie...



Westchnął, wspominając ten dzień. Pamiętał bardzo dokładnie, co stało się potem. Był wściekły na Lenę, że tak potraktowała jego brata. To, że z premedytacją wykorzystała jego samego, nie miało w tamtej chwili znaczenia. Chłopak był tak zdenerwowany, że zaczął się do niej wydzierać na środku McDonalda. Wyzywał ją najokropniej, jak tylko potrafił, przeklinał ją i gdyby nie interwencja kierownika personelu, pewnie jeszcze by ją uderzył. Skończyło się jednak na wyzwiskach i przekleństwach, bo potem został wyrzucony za drzwi. Zirytowany poszedł do parku, gdzie siedział aż do wieczora, wyładowując swoją wściekłość i obmyślając, jak pogodzić się z bratem. Domyślał się, że ojciec Leny musiał być jakąś szychą, która wyłapywała dobrych grafficiarzy i zatrudniała ich do robienia graffiti w różnych miejscach, jak dyskoteki, bary i inne tego typu miejsca. Starszy brat Billa miał do tego typu rzeczy prawdziwy talent i chciał się wybić właśnie w tym kierunku. Widocznie Tom był bliski spełnienia swoich marzeń, a on jakoś przyczynił się do zaprzepaszczenia tej okazji. Starszy bliźniak od zawsze marzył o jakimś wykorzystaniu swoich zdolności i chociaż Bill był na niego zły za słowa, które padły w McDonaldzie, chciał przede wszystkim pogodzić się z bratem i naprawić ich relacje.
Jaki był wtedy naiwny.


...Bill wracał do domu. Pragnął jak najszybciej wyjaśnić całe nieporozumienie. Nie chciał kłócić się z bratem. Tom wiele dla niego znaczył i nawet gdyby Bill naprawdę chciałby być z Leną, zrezygnowałby z niej dla niego. 
Był już niedaleko, kiedy w oddali dostrzegł bliźniaka idącego w jego kierunku.
- Hej, Tom! Właśnie chciałem z tobą porozmawiać! - powiedział Bill, przyspieszając kroku.
Podszedł do brata, zastanawiając się, jak zacząć, kiedy nagle pięść bliźniaka wystrzeliła do przodu, trafiając nic niespodziewającego się Billa w twarz. Zarzuciło nim do tyłu, a z nosa obficie polała się krew. Zdumiony trzymał się za bolące miejsce, czując, jak między palcami spływa ciepła ciecz. W ogóle nie dotarło do niego to, co właśnie się stało.
Tom nie miał zamiaru czekać na reakcję bliźniaka. Złapał Billa pewnie za włosy i boleśnie ciągnąc, zmusił, żeby poszedł za nim między jakieś budynki.
W zaułku było ciemno, tak więc bracia nie widzieli swoich twarzy. Przez cały czas Bill okropnie się szarpał, ale chwyt starszego brata był pewny i mocny. Poza tym, Tom zawsze był od niego silniejszy.
Prawie natychmiast puścił jego włosy, za to chwycił go za bluzkę na piersi. Szarpnął na tyle mocno, że rozdarł ją łącznie z koszulką.
- Co ty wy... - zaczął Bill, ale jego słowa przeszły w jęk, kiedy bliźniak z całej siły uderzył go pięścią w brzuch.
Poczuł okropny ból i mdłości. Otworzył szeroko oczy, próbując zaczerpnąć powietrza. Na chwilę odebrało mu głos i zdolność do logicznego myślenia. Tom jednak nie miał zamiaru dać bratu czasu na pozbieranie się. Uderzył go znowu w to samo miejsce, wkładając w to jak najwięcej siły, po czym zrobił to jeszcze raz i jeszcze. Uderzał tak, dopóki nie miał dosyć. Potem puścił brata, który osunął się na ziemię jak szmaciana lalka.
Bill, jęcząc cicho, skulił się w kulkę, obejmując rękami bolący brzuch. Tak bardzo chciało mu się płakać! W całym swoim dotychczasowym życiu nie odczuł tak paraliżującego bólu i nigdy by nie przypuszczał, że to właśnie Tom mu go zada.
- To było tylko małe podziękowanie za zniszczenie moich marzeń. Nie wiem, co takiego ci zrobiłem, że tak postąpiłeś, ale mam nadzieję, że dostałeś nauczkę. Od teraz nie jesteśmy bliźniakami Coger. Jeśli kiedykolwiek wejdziesz mi w drogę, zniszczę cię jak szmatę... którą w końcu jesteś. Rzygać mi się chce, jak cię widzę! Jesteś żałosny! - powiedział Tom.
Splunął obok jego buta, po czym odszedł, nie odwracając się ani razu.
- Nienawidzę cię! - wrzasnął za nim Bill, po czym wybuchnął płaczem.
Jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak poniżony, jak w tej chwili. O wiele bardziej cierpiał z powodu zranionych uczuć niż krwawiącego nosa i bolącego brzucha. Nie obyło się też bez wymiotowania. Och, jak bardzo chciał zasnąć i już się nie obudzić!...


Bill zadrżał na wspomnienie bólu, jaki zadał mu brat. Przez te dwa lata wrażenie tamtego cierpienia zbladło, ale nadal pamiętał, jak chwiejnym krokiem zgięty w pół szedł w stronę domu, a potem dostrzegł obojętny wzrok bliźniaka siedzącego przed telewizorem. Odwrócił wtedy głowę, nie chcąc, żeby brat dostrzegł łzy na jego policzkach. Potem poszedł na górę do swojego pokoju i wziął szybki prysznic. Przez całą noc szlochał cicho w poduszkę, nie rozumiejąc, jak doprowadził do takiego rozłamu w ich relacjach i nienawidząc się za swoją słabość, za łzy i to beznadziejne uczucie, że wszystko zepsuł. Czuł się źle, bo nie chciał, aby płacz rozładowywał jego emocje. Wtedy jeszcze nie wiedział, że w przyszłości będzie robił to o wiele częściej.
Kiedy był młodszy miał pewność, że ich przyjaźń będzie trwać wiecznie, że zawsze będą się nawzajem wspierać i ochraniać, że w swoim towarzystwie zawsze będą się czuć bezpiecznie. Jakże teraz wstydził się za swoją naiwną wiarę, że brat nigdy by nie potrafił zrobić mu krzywdy, bo on sam nigdy nic złego by mu świadomie nie zrobił.
Westchnął, przekręcając głowę i chowając ją między kolanami. On nienawidził brata przed dwa dni, Tom jego już przez ponad dwa lata. Chociaż próbował się z nim na początku pogodzić, nigdy mu nie wychodziło. Potem były tylko coraz to poważniejsze awantury, aż w końcu Bill zrezygnował i pozwolił się szmacić zarówno bratu, jak i każdemu, kto miał na to ochotę. Nigdy się nie bronił, zawsze sprawiał wrażenie, że jest ponad to. I tylko jego pamiętnik wiedział o tym, że czasami nie wytrzymywał i płakał oraz był kłębkiem nerwów. Brat już go zniszczył i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Wystarczyło tylko poczekać, aż wreszcie psychika Billa tego nie wytrzyma i popchnie go do jakiegoś głupstwa.
Czasami, kiedy przeglądał swój pamiętnik i czytał swoje zapiski, włosy jeżyły mu się na głowie. Wszystko co pisał, pisał pod wpływem emocji i sam był przerażony tym, jak często myślał o samobójstwie. Wściekał się na siebie za takie głupie myśli, ale potem pojawiał się Tom i znowu nad tym rozmyślał. Im częściej się to działo, tym bardziej wydawało mu się to przerażające. I pociągające.
Zbyt pociągające.
Dwudziesty piąty listopada. Jakim cudem wytrwał tyle czasu? Za ścianą miał brata, który robił wszystko, żeby wdeptać go w ziemię i wymieszać z błotem, a on nadal egzystował. Tak, egzystował, bo on już nie miał życia. Czuł, jakby był chory na jakąś śmiertelną chorobę i ona powoli go zabijała. Może i wyglądał normalnie, ale w środku był pusty. Chciałby wierzyć, że ktoś poda mu antidotum o nazwie Tom i wszystko się ułoży. Niestety, to była nazwa jego choroby.
Usłyszał, jak ktoś wbiega po schodach na górę i to wyrwało go z rozmyślań. Cały się spiął, kiedy do pokoju wkroczył jego bliźniak. Nie miał pojęcia, czego może chcieć, ale wewnętrznie przygotował się na konfrontację. Tyle czasu już musiał to znosić, a jeszcze nie nauczył się panować nad emocjami.
- Mama kazała ci zejść na dół - burknął starszy Coger.
- Po co? - spytał cicho Bill.
- Nie obchodzi mnie to! Lepiej ruszaj swoją kościstą dupę i zejdź do niej!
Blondyn wyszedł z pokoju równie szybko, jak do niego wszedł.
Bill z westchnieniem zszedł z parapetu, wyszedł z pokoju i skierował się w stronę kuchni. Wiedział, że jest chudy, bo jadł tyle co nic. Przyczyną jego braku apetytu był ciągły stres, tego był pewny. Miał pecha. W domu dokuczał mu brat, w szkole każdy, kto tylko się napatoczył i jeszcze w dodatku nauczyciele… Nie byli dla niego zbyt mili, jakby obawiając się, że jeśli będą mu pobłażać, to zacznie zachowywać się jak jego brat. Zresztą, nie dziwił się, że odgrywają się za Toma, bojąc się skrytykować go wprost. Każdy by tak zrobił, gdyby miał niemal stuprocentową pewność, że to Tom albo jakiś jego kolega podpalił samochód jednemu z pedagogów. Chociaż sprawcy nie złapano i tak każdy wiedział, kto to zrobił. Nauczyciele nie zdawali sobie sprawy, jaką wielką frajdę sprawia bratu pakowanie go w kłopotliwe sytuacje. Każdy jeden dzień był dla Billa walką o przetrwanie, w której powoli zaczynało brakować mu sił. Nie miał pojęcia, ile jeszcze wytrzyma.
Matka bliźniaków krzątała się po kuchni, przygotowując jedzenie i dbając o czystość jednocześnie. Była ładną, szczupłą kobietą, która bardzo się postarzała po tragicznej śmierci swojego męża. Miała ciemnoblond włosy obcięte na grzybka i niebieskie oczy. Bliźniacy odziedziczyli po ojcu brązowe oczy, a po niej kolor włosów, chociaż Tom zmusił Billa do przefarbowania ich na czarno, żeby jak najbardziej się różnili.
- O co chodzi? - spytał chłopak, patrząc pytająco na matkę.
- Mógłbyś pójść do sklepu?
- Dlaczego nie poprosiłaś Toma?
Ania, bo tak miała na imię kobieta, skrzywiła się.
- Tom jest dzisiaj jakiś rozdrażniony i zły. Poza tym on uważa, że robienie zakupów uwłacza jego godności, tak przynajmniej odbieram jego zachowanie. Nie wiesz może, o co mu chodzi?
- Mamo, jeśli Tom będzie chciał ci powiedzieć, na pewno to zrobi - odparł wymijająco.
Stwierdził, że nie ma nic przeciwko zakupom. Wyjście do sklepu trochę mu zajęło i kiedy wrócił, wszyscy goście już przyjechali. Matka uparła się, żeby wyprawić im te urodziny. W sumie to żaden z nich nie miał specjalnie nic do gadania, nauczyli się, że w niektórych sprawach z matką się nie dyskutuje. To była jedna z sytuacji, kiedy zaciskało się zęby i robiło się to, co ona chciała. Nawet Tom bez słowa się jej podporządkowywał. Billa zawsze to bawiło.
Zaproszonymi gośćmi byli rodzeństwo od strony matki i ojca. Przyjechały dwie siostry ojca ze swoimi mężami oraz brat matki z żoną i siostra ze swoim narzeczonym. Osiemnastolatek z uśmiechem przyklejonym do twarzy przywitał się ze wszystkimi. Wkrótce dołączył też Tom. W takich sytuacjach zawsze zachowywali się jak prawdziwi bracia: przekomarzali się, wygłupiali i śmiali. Po kilku godzinach Billa bolała twarz od sztucznych i wymuszonych uśmiechów, nie miał jednak zamiaru być tym, który uświadomi matkę, że bliźniacy Coger przestali istnieć. Teraz byli Tom i Bill. Wyglądało na to, że żadna siła nie jest w stanie tego zmienić.
Wieczór upłynął w miłej atmosferze. Chłopcy byli na tyle dobrymi aktorami, że nikt się nie domyślał, jakie tak naprawdę są między nimi relacje. Obaj byli zadowoleni z tego faktu, chociaż wymagało to od nich niezłego nagimnastykowania się.
Po przyjęciu goście rozjechali się do domów mimo późnej pory, a Tom wyszedł do klubu, żeby opić swoje urodziny z kolegami. Wytłumaczyli to matce w ten sposób, że Bill jest zmęczony i nie chce iść, a przecież nie będzie zabraniał tego bratu.
I znowu został sam. Było mu z tego powodu okropnie przykro, bo kiedy już przestał grać przed rodziną, nie było nikogo, kto by tak naprawdę z nim przeżył te urodziny. W szkole nie miał żadnych przyjaciół, nawet znajomych. Ta część, która dała się urobić Tomowi, dokuczała mu i ubliżała, a reszta nie chciała mieć z nim nic wspólnego, żeby czasem ich nie spotkał taki sam los. Banda Toma była zdolna do wszystkiego. Jakby na to nie patrzeć, był zupełnie sam.
Wziął bardzo długą kąpiel, próbując się zrelaksować i nie płakać. Miał huśtawki nastrojów zupełnie jak nastolatka przed okresem. Poza tym zrobiła się z niego okropna beksa, a fakt, że o tym wiedział, jeszcze tylko pogarszał sprawę. Ale łzy przynosiły mu ulgę, dlatego starał się je zaakceptować i w miarę możliwości kryć przed innymi. Dziękował Bogu, że nie było po nim mocno widać, kiedy płakał. Dopiero kiedy trwało to długo, musiał przez pewien czas gdzieś się zaszyć, żeby ochłonąć.
Zastanawiał się, jak mógłby podrzucić bratu swój prezent. Chociaż ten sprzed roku wylądował w śmietniku, miał nadzieję, że tym razem Tom przyjmie go lepiej. Nie liczył na to, że będzie nosił łańcuszek od niego, ale może chociaż położy go gdzieś w szafce, zamiast po prostu wyrzucić do śmieci. Tak czy siak, nie mógł tracić nadziei. Mimo tego, co robił mu bliźniak, on nie potrafił przestać go kochać.
Co za ironia.
Wyciągnął prezent z szuflady swojego biurka i po cichu poszedł do pokoju brata. Zostawił mu upominek na biurku. Na rzemyku była zawieszona powoła znaku yin-yang, ta biała. Czytał gdzieś, że są to swoje całkowite przeciwieństwa, a jednak nie mogą bez siebie istnieć, na przykład dobro i zło, noc i dzień, woda i ogień. Miał wrażenie, że ta symbolika została wręcz stworzona dla nich, chociaż nie był pewien co do tej drugiej części.
- Mam nadzieję, że tego nie wyrzucisz - burknął do siebie, po czym wyszedł z pokoju Toma i poszedł do swojego.
Położył się na łóżku i zaczął słuchać muzyki. Nie wiedział, ile czasu minęło, ale prawdopodobnie sporo. Kiedy zaczynał przysypiać, wyłączył MP3 i z cichym westchnieniem próbował odpłynąć do krainy Morfeusza. Już prawie mu się to udało, kiedy dosłownie tuż przed drzwiami jego pokoju coś upadło na podłogę z wielkim hukiem.
Chłopak zerwał się z łóżka i wyszedł na korytarz. Omal nie nadepnął na zbierającego się z podłogi bliźniaka, który najwyraźniej zalał się w trupa i swoim starym zwyczajem potknął się na ostatnim schodku.
- Tom? Tom, dobrze się czujesz? - spytał Bill, łapiąc brata za ramię.
- Spieprzaj, padalcu! Gówno ci do tego! – wybełkotał, odpychając jego ręce.
- Tom, mama już śpi. Na pewno byłoby jej przykro, gdybyś ją obudził i zobaczyłaby cię w takim stanie - odparł cicho.
Brat nic mu nie odpowiedział, tylko skupił się na tym, żeby się podnieść. Wreszcie prychnął zły, poddając się. Łaskawie pozwolił, żeby Bill mu pomógł. Zataczając się na wszystkie strony, Bill doprowadził bliźniaka do łóżka i pomógł mu się położyć.
- Jesteś szmatą, Czarny, ale uczynną, to muszę ci przyznać - bełkotał Tom.
- Tak, Tom, ja też życzę ci wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - odparł ironicznie.
Bliźniak odpowiedział mu słabym uśmiechem. Jak tylko zamknął oczy, zasnął.
Nie może tak spać, pomyślał Bill. Muszę go rozebrać.
Po ciężkich trudach udało mu się ściągnąć bluzę, potem zabrał się za koszulkę, a następnie za buty, skarpetki i spodnie. Rzucił wszystko koło łóżka tak, jak zrobiłby to jego brat. Przy odrobinie szczęścia nie będzie pamiętał, że ktoś mu pomagał.
Nakrył bliźniaka kołdrą. Stał przez chwilę przy łóżku i przyglądał się jego spokojnej twarzy. Nawet ktoś taki jak Tom podczas snu wygląda słodko i niegroźnie. Wszystkie włosy miał zaplecione w małe warkoczyki ciągnące się od czoła aż do tyłu głowy i były obecnie rozpuszczone. Starszy Coger czasami wiązał je na karku w kitkę, chociaż robił to rzadko. Jego blond włosy wydawały się o wiele ciemniejsze niż wcześniej, kiedy jeszcze nie miał warkoczyków. Chodź Czarny nigdy nie lubił tego typu uczesania, musiał przyznać, że brat wygląda w tym po prostu fantastycznie.
Po chwili namysłu doszedł do wniosku, że skoro bliźniak i tak raczej nie będzie pamiętał o tym wieczorze, to może...
Wiedząc, że nie ma nic do stracenia, zabrał z biurka swój prezent i pochylił się nad bratem. Ostrożnie podłożył rękę pod jego kark, przekładając pod nim rzemyk. Uporał się z zapięciem...
Taki styl pasował do Toma. Chociaż z pozoru prezent wyglądał na jakąś taniochę, Bill zapłacił za niego mnóstwo pieniędzy. Może blondyn uzna, że dostał to od któregoś z kolegów i będzie to nosił.
Tak, nadzieja matką głupich.
Poszedł do kuchni i wyciągnął z szafki tabletki na ból głowy. Z pewnością się przydadzą. Z innej wygrzebał jeszcze butelkę wody mineralnej. Zaniósł to do pokoju brata i położył na stoliku nocnym.
- Dobranoc, Tom. Wszystkiego najlepszego - powiedział cicho i udał się do siebie, żeby się wreszcie położyć.
Był bardzo zmęczony. Zasnął w mgnieniu oka.

***
Początki mogą być trochę nudne, ale zapewniam, że potem będzie się działo całkiem sporo.
Pozdrawiam!

13 komentarzy:

  1. Pierwszy odcinek czytało mi się dziwnie. Czułam jakbym już część z tego czytała. Awantura, po któej bliźniacze drogi się rozchodzą, TOm w osobnej klasie przechodzi na złą stronę. Cały świat się go boi, a Bill zostaje sam. Ale znając CIebie to masz łądnych pare asów w rękawie ;) CZekam na ciąg dalszy ;)
    Ściskam Cię ciepło i pozdrawiam ;*;*

    OdpowiedzUsuń
  2. hm... zaczyna być ciekawie, cóż myślałam że bill bd oczywiście gejem ale jak widać się myliłam. i chyba odbrze. mam nadzieję szybko pojawi się jakaś akcja, pozdrawiam anikka tenebris

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykre jak więź która ich kiedyś łączyła teraz rozdziela.
    Mam nadzieję, że kiedyś dojdą do porozumienia nim dla kogoś będzie za późno.
    A odcinek ciekawy. Mam nadzieje, że zbiegiem czasu będzie wiecej się działo. :)
    Pozdrawiam ciepło i życzę weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie jako pierwsza to przeczytałam, ale dopiero teraz komentuję, bo wcześniej musiałam iść do skul..
    Nawet nie wiesz jak nienawidzę tych niemieckich parapetów! Każdy Bill na nich siada! To już na prawdę żałosne. Ale ok, moze sobie siedzieć gdzie chce.
    Myślę, że to trochę wyobrażone. Tom od dwóch lat nienawidzi Billa za coś, czego nie zrobił. Wiem, że to tylko opowiadanie, ale musze ponarzekać. (robię to tylko wtedy, kiedy muszę, bo opowiadanie jest tak głupie, albo bo mi się strasznie podoba- u ciebie oczywiście to drugie)
    W każdym razie jestem strasznie ciekawa co się wydarzy w następnych odcinkach.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy odcinek. Mam nadzieję, że zajrzysz i również ponarzekasz (:

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze przyznam, że nie lubię "zwykłych" opowiadań. Czytam tylko te o gejach, ale stwierdziłam, że skoro "Bliźniacy" są Twojego autorstwa, to grzechem byłoby nieprzeczytanie ich. Muszę przyznać, że nie rozczarowałam się, opowiadanie bardzo mi się spodobało. Twoich dzieł nie da się nie lubić po prostu. ;)
    Jeżeli chodzi o treść opowiadania, to mam nadzieję, że stanie się w życiu Toma i Billa coś, co z powrotem ich do siebie zbliży. Może śmierć matki, a może nieudana próba samobójcza Billa? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że będzie to coś niesamowitego. Zawsze masz genialne pomysły.
    Jesteś wielka. Biję pokłony, Mistrzu.

    OdpowiedzUsuń
  6. No, kurka... nie powiedziałabym, że rozdział nudny, dalej podsyca oczekiwanie na coś więcej, szczególnie na to fantasy... Może ten medalik stanie się ich i opowiadania "przejściem" do fantasy, a może nie, to dopiero 1 rozdział, a ja już nie mogę się doczekać jakiejś akcji i nie tej co zazwyczaj? :D
    Dziwnie mi się czytało takie rozmyślania Billa, takie no... głębokie, a jednocześnie dla mnie nieskładne, w ogóle to literówka mnie powaliła przy połowie Yin i Yang XD No cóż, nad wyraz dojrzały, mimo że rozdarty na kawałki, chłopak.
    Po tej Lenie i McDonaldzie to zaczęłam sobie utożsamiać Billa trochę z Jaredem tj. Samem, a Toma z Deanem (postaci z Supernatural). Ale oni chyba w serialu (ile ja sezonów obejrzałam? Może z 5 ) nie mieli takiej masakrycznej scysji, mhm... Nie, to całkiem inne postaci, ale i tak ubawiła mnie wizja wcinających fastfood'y chłopaków i z serialu, i K. Skojarzenia zawsze mile widziane <3
    Boleśnie spodobała mi się retrospekcja Billa do tego, co stało się kością niezgody między chłopakami. Intryguje mnie motyw Leny... I w sumie rozumiem reakcję Toma, w końcu stracił wszystko - możliwość spełnienia marzenia, karierę... może i dziewczynę? Żal mi byłoby tego, co zrobił Billowi, gdyby już wcześniej nie zaczęło się pomiędzy nimi psuć, chociaż i to jest tak trochę naciągane w moim odczuciu... Jednak jako ten wrażliwszy Bill nie potrafił przemówić do rozumu bardziej upartego braciszka. Mimowolnie mam okruszynkę nadziei, że się chłopaki pogodzą. Tom zrozumie, że zadziałał pochopnie, a Bill... Bill odzyska to co dla niego najważniejsze... utraconą więź.
    Lubię Toma łobuza, ciekawe czy uwierzy, że prezent rzeczywiście dał mu ktoś na imprezie, że sam się rozebrał, i przygotował sobie tabletki i wodę XD Ta, w to ostatnie jakoś śmiem wątpić. Ale też Tom nie potrzebuje współczucia młodszego braciszka, więc... może stwierdzić, że mu się należało samo przez się i pójść dalej nic nie mówiąc?
    Co do Billa, to nie mam nic do jego płakania - właściwie to dzięki twojemu wpleceniu wytłumaczenia dla takiego u niego zachowania - i tego wyizolowania się. Będąc introwertykiem więź rodzinna, więź z bratem, musi być dla niego najważniejsza. Gdybym straciła tak jak on możliwość rozmowy z tą jedyną rozumiejącą mnie niemal bez słowa osobą, to nie wiem, jak bym się zachowywała. Na pewno to byłby dla mnie koniec, i spoko, że świat się nadal kręci... Swoją drogą Bill to Yin, Tom to Yang - rzadko używana symbolika, gratuluję jej wykorzystania, jak dla mnie strzał w dziesiątkę, i świetnie chłopaków opisuje^^
    A, i jakoś tak parapetowa scena też mi się rzuciła w oczy. Po prostu ten motyw jest tak często wykorzystywany w angstowych opowiadaniach, że aż czasem niemiło - w tym wypadku mojego świetnego humoru - miło się robi, widząc nową wizję tego samego XD Jak się okazuje, gdzie by nie była ta scena przemaglowana, w twc, yaoi, hetero czy też w filmie, zawsze pięknie podkreśla samotność bohatera^^
    Podsumowując mimo, że momentami się tu coś skojarzy do twc, to w opowiadaniu "nie-twc" zaciekawia, ta... mimo wszystko mój mózg nadal się lasuje i widzi chłopaków w swoich objęciach (>__< <- zawsze chciałam użyć tej minki, lol).
    Czekam na kolejne rozdziały, mam nadzieję, że będzie "wesoło".

    OdpowiedzUsuń
  7. Zachowanie Billa znacznie bardziej przypomina mi zachowanie brata - mimo to, że Tom jest naprawdę wyjątkowo paskudny, że sprawia mu tyle cierpienia, że niszczy mu życie, Bill nadal go kocha, nadal się o niego troszczy, jest wobec niego lojalny, nadal traktuje go jako swojego bliźniaka. Za to zachowanie Toma najzwyczajniej w świecie mnie przeraża. Nie potrafię pojąć, jak mógł dać się zmanipulować jakiejś dziewczynie na tyle, żeby w jednej sekundzie przekreślić dotychczasowe relacje z bliźniakiem, co więcej - żeby doprowadzić własnego brata, o którego powinien się troszczyć, do takiego stanu. I żeby ciągnąć to wszystko już od dwóch lat. Żeby każdego dnia coraz bardziej przekręcać nóż, który wbił do serca Billa, każdego dnia celowo wywoływać w nim ból i poczucie beznadziei. Czy on naprawdę nie widzi, co robi? Czy nie zauważa, do czego doprowadza? I nie jest w stanie zrozumieć, że Bill znajduje się na skraju załamania? Trudno mi w to uwierzyć, ale z kolei fakt, że to wszystko dostrzega, a mimo to nadal w to brnie, jakby znajdował się w jakimś amoku, też jest trudny do przyswojenia. Zdaje się, że Bill naprawdę znajduje się w piekle, a Tom, jego własny brat bliźniak został jego osobistym diabłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach, więc moje poniedziałki i czwartki należą już do ciebie, chociaż znając moje 'szybkie' reakcje, trochę się to rozwlecze.

      Usuń
  8. nie wiem co tutaj jest na razie nudnego... Troszkę mnie denerwuje Tom! Powinien uwierzyć bratu, a nie jakieś pindzie. =.= WENY! Mam nadzieję, że Bill nie będzie chciał zrobić czegoś złego. Większość ludzi, egzystuje a potem popełniają samobójstwo. :( Nie chce, żeby Bill to zrobił!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju, jakie to smutne :( Czemu Tom taki jest? Przecież Bill nie zrobił tego celowo! Pogodzą się? Będą tacy, jak wtedy, kiedy udają przed wszystkimi kochających się braci? Oby...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, a nudne to wogóle nie było. Czemu? Pytam się czemu te opowiadania są takie wciągające???

    OdpowiedzUsuń
  11. Jednak Bill nie jest zupełnie pusty... Kocha brata a miłość jest kluczem do wszystkiego... Mam nadzieję że wisiorek który Tom dostał od Bill'a zapoczątkuje powrót pozytywnych uczuć do brata...

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)