poniedziałek, 24 września 2012

29.Rodzinny dom


- Ty jesteś Bill, prawda? Braciszek Toma – parsknął rudzielec, przyglądając mu się krytycznie. – Wyglądasz jak pedał.
Bill zaśmiał się.
- Którym ty w końcu jesteś, nie?
Mat zmrużył oczy ze złości.
- Powiedział ci?
- Co? Ze dawaliście sobie nawzajem dupy? Pff! Żadna tajemnica, nie trzeba być Einsteinem, żeby się tego domyślić. Gdy Tom o tobie wspominał, nie sądziłem, że taki z ciebie skurwiel.
- Och, wybacz, ale Tom nie wspominał o tobie – Mat wywrócił oczami. – Czego chcesz?
- To bardzo niegrzeczne witać go w taki sposób po tak długiej rozłące.
- To nie twoja sprawa.
- Wszystko, co dotyczy Toma, jest moją sprawą. Widzisz, Tom dużo o tobie mówił i chyba miał co do ciebie pewne plany, ale w takim przypadku chyba mu przeszło.
- Spoko, mówił, że ma ciebie. Ciekawe, na jak długo ty mu starczysz.
- Wybacz, że cię w tym uświadamiam, ale to mój brat, co oznacza, że mogę być przy nim już zawsze. Trochę szkoda, co? Tom naprawdę chciał z tobą być. Powiem to tylko raz, więc słuchaj uważnie – Tom już nie jest twój. Jest mój. I będzie tak długo, jak tego chcę. A ty spierdalaj do tego swojego, który zapewne usłużnie ci daje. Miałeś swoją szansę, ale ją przepuściłeś. Zobacz, jak robi to mistrz.
- Spadaj. Myślisz, że się boję?
- Nie masz się bać. Masz rozumieć. Jesteś małym zarozumiałym sukinsynem, który myśli, że wszystko mu wolno i każdy będzie tańczył, jak mu zagra. Mylisz się. Potraktowałeś Toma chamsko i jeśli jeszcze raz z czymś wyskoczysz, osobiście utnę ci jaja… O ile jakieś w ogóle masz.
- Pokaż swoje, cwaniaku.
- Widziałeś Toma, moje są identyczne. Och, ja już idę. Wolę nie przebywać z kretynami w jednym pomieszczeniu dłużej niż to absolutnie konieczne. Pa, palancie.
Bill wyszedł. Ten rudy był dziwny, źle mu się z nim rozmawiało i nie pojechał go tak, jak chciał. Grunt, że wyraził, co o nim myśli.
Około godziny siedemnastej pojawił się Andreas. Przywitał się z opiekunami dzieci i wyjaśnił, że to on przywiózł Kaulitzów do Monachium. Potem Tom zawołał wszystkie dzieciaki i zaczął im wręczać prezenty. Bill znowu tylko pokręcił głową. Skąd, do cholery, Tom wiedział, co powinien kupić każdemu dzieciakowi z osobna? Znał je wszystkie aż tak dobrze?
- Ok, to już koniec. Jest jeszcze coś dla Randy’ego i Briana.
Bracia spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
- Chodź, Randy – rzucił Bill, biorąc od bliźniaka zapakowaną zabawkę. – Mamy coś dla ciebie.
Dwaj chłopcy podeszli niepewnie. Brian mierzył ich groźnym spojrzeniem, które jasno mówiło, że mają się trzymać z daleka od jego młodszego brata. Andreas tylko uniósł brwi, widząc ten wzrok, a Tom uśmiechnął się pokrzepiająco. Randy wyciągnął rękę, a jego oczy otworzyły się szeroko, kiedy zobaczył ogromny zestaw klocków lego z kolejką i zdalnie sterowany samochodem oraz kilka książek.
- Skąd wiedzieliście, że Brian lubi czytać? – spytał cichutko Randy. – I to jeszcze Harry’ego Pottera? Kupiliście mu wszystkie części?
- W środku są załączone płyty CD. Mam nadzieję, że podoba wam się prezent.
Randy kiwnął głową i spojrzał niepewnie na swojego brata,  potem Billa. Czarny skinął mu lekko głową. Chłopiec leciutko się uśmiechnął, a potem jednym susem dopadł Toma i przytulił go krótko. Dredziarz uśmiechnął się i poczochrał mu włosy, zdziwiony jego gestem.
- Dziękuję – rzekł Brian, kładąc bratu rękę na ramieniu.
- Mam nadzieję, że będziecie z tego korzystać.
Brian kiwnął głową. Andreas patrzył na tych dwóch chłopców i nie mógł uwierzyć, jak bardzo przypominają mu niektóre zachowania Toma i Billa, chociaż oni raczej nie okazywali sobie uczuć tak ostentacyjnie.
- Kupiliśmy też bilety wstępu do wesołego miasteczka dla wszystkich – dopowiedział Tom. – Dałem już Elli numer, wystarczy tylko zadzwonić i umówić się na konkretny termin. W cenę jest wliczony też autobus, który wszystkich zabierze.
- Wow, Tom! Skąd macie tyle kasy?
Dredziarz wzruszył ramionami.
-  Nie ja, chociaż pozwalają mi korzystać.
Mat prychnął, ale zrobił to na tyle cicho, że tylko Bill i kilka osób w pobliżu to usłyszało. Czary uśmiechnął się kpiąco i dyskretnie pokazał rudzielcowi fuck’a. Mat poczerwieniał na twarzy, ale nic nie powiedział.
Do wieczora zostali w domu dziecka. Bill uważnie obserwował Andreasa. Nie podobał mu się wzrok, którym obdarzał niektóre dzieci. Zbyt dobrze go znał i miał głupie wrażenia, że on po prostu czegoś szuka. Daniels zbyt uważnie przypatrywał się niektórym, co było niezmiernie denerwujące i trochę alarmujące. Tom jak zwykle niczego nie zauważył, ciesząc się możliwością spędzania trochę czasu z dawnymi znajomymi. Wszystkich dziwiło, że on i Mat ze sobą nie rozmawiają, ale nikt nie odważył się powiedzieć tego głośno.
Po kolacji pożegnali się ze wszystkimi, wsiedli w samochód i pojechali w drogę powrotną.
- Nie mogę uwierzyć, że to tak szybko minęło – mruknął smutny Tom.
Bill założył ręce na piersi i prychnął.
- Masz fatalny gust – stwierdził.
- Hm? Ale w czym?
- Ten rudy to tragedia, nie mogę uwierzyć, że ci się podobał.
Tom westchnął.
- Nie mam pojęcia, co go dzisiaj ugryzło. Nigdy się tak nie zachowywał.
- Dobrze wiesz, dlaczego tak się na ciebie boczył. Moim zdaniem nie jest wart zachodu.
- To mój najlepszy przyjaciel!
- Były najlepszy przyjaciel.
- To, że raz się trochę pokłóciliśmy, nic nie oznacza! – oburzył się Dredziarz.
- Jasne! Twój przyjaciel ma cię głęboko w dupie i jest zwyczajnie zazdrosny o forsę Gordona. Dobrze o tym wiesz, nie jesteś aż taki głupi.
- Nie masz prawa go oceniać.
- A ty go bronić, skoro dobrze wiesz, że mam rację.
- Wcale nie! Mat to mój kumpel, znamy się od zawsze. Jeszcze mu przejdzie.
- Jeśli faktycznie tak się stanie, to tylko dlatego, że wszystko przemyśli i dojdzie do wniosku, że chce trochę twojej forsy.
- Nie mam żadnej forsy!
- My to wiemy, ale on nie. Zobaczył cię w oryginalnych ciuchach, z masą prezentów, w drogim aucie. Przyjechałeś w momencie, kiedy normalnie powinieneś być w szkole, co dla niego oznacza, że nikt nie ma nad tobą kontroli. I nie ważne jest, że ktoś cię tutaj przywiózł. Wszystko wydaje się jasne i klarowne.
- On taki nie jest.
- Już ci pokazał jaki jest.
- On taki nie jest!
- Jest dokładnie taki! – upierał się Bill.
- WCALE NIE!
- Em, chłopcy… - wtrącił Andreas. – Spokojnie! Chyba nie chcecie znowu wylądować na jakimś innym sam…
- Cicho siedź, z tobą nie gadamy! – wtrącił Bill z irytacją i ponownie spojrzał na brata. – Już ci mówiłem, że jesteś cholernie naiwny i masz zerowy instynkt samozachowawczy. Zamiast robić coś spontanicznie, powinieneś się nad tym trzy razy zastanowić!
- Bo ty tak robisz?! Zachowujesz się jakbyś miał z pięćdziesiąt lat i pozjadał wszystkie rozumy. Jesteś okropny i myślisz tylko o sobie!
- Pewnie, teraz rób ze mnie egoistę! I nie zmieniaj tematu!
- Sam go zmieniłeś, ty…
Andreas westchnął, zdając sobie sprawę, że ta kłótnia się szybko nie skończy. Rozejrzał się i widząc, że nic nie jedzie z naprzeciwka, gwałtownie skręcił na drugi pas, a potem znowu z powrotem. Bliźniaków szarpnęło raz w jedną, a raz w drugą. Obaj umilkli i wbili lekko przestraszony wzrok w Danielsa.
- Już wszystko pod kontrolą – powiedział Andreas.
- Zrobiłeś to specjalnie! – wrzasnął Bill, celując w mężczyznę oskarżycielsko palcem.
- Właśnie! I po co? Przecież chcieliśmy tylko pogadać – dodał Tom.
Andreas jęknął w duchu, kiedy bliźniacy zaczęli go zwyczajnie opieprzać. Mógłby się powołać na swój wiek i kazać im się zamknąć, ale ich było dwóch i dobrze wiedział, że go nie posłuchają. Zdążył już całkiem dobrze ich poznać.
Przez resztę drogi nie odezwał się ani słowem, zagryzając jedynie dolną wargę i w ten sposób starając się pohamować złość. Obiecał sobie, że nigdy nie będzie miał dzieci, nawet jeśli od tego będzie zależało przetrwanie planety. Bill i Tom byli dzieciakami nie do zniesienia. Osobno jeszcze dało się z nimi wytrzymać, ale razem…
Andreas pomyślał, że jeśli to jest jego pokuta za grzechy, to Bóg ukarał go nadzwyczaj surowo. Cóż, przynajmniej nie mógł narzekać na nudę.
Gdy zajechali na miejsce, każdy udał się w swoją stronę. Tom tylko na chwilę przystanął przy drzwiach kierowcy i kiedy Andreas wyszedł, powiedział niepewne „dziękuję”. Wyraz jego twarzy był największym prezentem dla Danielsa.
Tom wszedł przez łazienkę do pokoju Billa, nawet nie pukając. Bill od jakiegoś czasu już ich nie zamykał przed nim, co dowodziło tylko jednemu – wbrew sobie i wszystkiemu innemu, brat mu naprawdę zaufał. Tom czuł się przez to w pewien sposób wyróżniony i mimo sprzeczek nie miał zamiaru go zawieść. Za dużo go kosztowało zdobycie tego zaufania.
- Naprawdę myślisz, że się już nie dogadam z Matem? – spytał cicho, opierając się o drzwi.
Bill spojrzał na niego znad książki, którą czytał.
- Możesz się z nim dogadać, to żaden problem. On po prostu nie jest taki święty i cudowny jak chciałbyś, żeby był.
- Był moim najlepszym przyjacielem przez całe życie – mruknął Dredziarz zawiedziony. Podszedł do bliźniaka i usiadł obok niego na łóżku. – Co czytasz?
- Książkę. Słuchaj, nie sądzę, żeby był wart zachodu. Gdyby mu naprawdę zależało, dałby ci szansę wszystko wyjaśnić, o ile właściwie miałeś się z czego tłumaczyć. Zapomnij o nim, spotkasz jeszcze setki takich Matów. Na świecie masz tylu ludzi, z którymi możesz się zaprzyjaźnić! – ostatnie zdanie zostało powiedziane z lekką ironią i uniesieniem brwi Billa. Tom zaśmiał się i pocałował go w policzek.
- Na przykład z tobą?
- Hm, czy ja wiem? Nie sądzę, żebym mógł być dobrym przyjacielem kogokolwiek. Ty, jakimś cudem, jesteś poza konkursem. Zbyt szybko potrafisz mnie wyczuć.
- Ty mnie też. To trochę dziwne, prawda? Nigdy wcześniej się tak nie czułem.
- Jak wam idzie granie?
Tom prychnął.
- Do bani. Geo i Gus cholernie za tobą tęsknią, ale nigdy się do tego nie przyznają.
- Sami tego chcieli. Nie pcham się tam, gdzie mnie nie chcą.
- Sam wiesz, że masz trudny charakter. Nie możesz oczekiwać, że każdy będzie bez sprzeciwu akceptował twoje rządzenie się.
Bill szturchnął go w bok.
- Nie rządziłem się!
- Rządziłeś!
Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy. Bill w końcu westchnął i zatrzasnął książkę.
- Dobra, może trochę rządziłem, ale on też nie był święty.
- Wiem. Nigdy nie twierdziłem, że był.
Zapadła cisza. Tom, korzystając z okazji, nachylił się i pocałował Billa w usta. Zdziwił się, kiedy Bill odwzajemnił gest, łapiąc go za kark i przyciągając bliżej. Tom uśmiechnął się lekko.
- Już ci przeszło to całe „nie zbliżaj się do mnie, zboczeńcu, bo jesteśmy braćmi”?
Czarny wywrócił oczami.
- Nic mi nie przeszło. Przecież wcześniej też się całowaliśmy.
- Aha. Ok.
Tom nic więcej nie powiedział, ponownie wpijając się w wargi bliźniaka. Przysunął się jeszcze bardziej. Jego ręka zaczęła błądzić po klatce piersiowej Billa. Miło było wiedzieć, że tylko on może go tak dotykać, że każdy inny człowiek w tej chwili w najlepszym przypadku dostałby w łeb. Bill był jego.
Rozsunął mu językiem wargi, ale Bill go ubiegł i sam wprosił się do wnętrza jego ust. Dredziarz zamruczał z aprobatą, łapiąc Czarnego za biodra i obracając się na wznak, tym samym wciągając go na siebie. Bill prychnął i otarł się o Toma sugestywnie, celowo go drażniąc. Nie bał się go wcale. Przecież to był Tom, do cholery. On nawet muchy nie chciał zabić.
- Jesteś najdziwniejszą osobą, jaką znam – wymruczał Bill, wzdychając i odsuwając się lekko. Spojrzał bratu w oczy i ledwo powstrzymał parsknięcie, widząc jak Tom uniósł zaczepnie jedną brew.
- I kto to mówi? – spytał Dredziarz ze śmiechem. Jego dłonie powoli zjechały z bioder na pośladki. Bill zagryzł dolną wargę, ale nie skarcił go.
- Mogę wsunąć rękę pod ciuchy? – zapytał Tom. Widząc wzrok Billa dodał: - Chcę tylko dotknąć.
Czarny nie był tym zachwycony, ale nie miał zamiaru wiecznie się przed tym wzbraniać. Jeśli nie teraz, to kiedy wreszcie przestanie żyć przeszłością?
Skinął potakująco głową. Tom uśmiechnął się lekko i wsunął mu dłoń w bokserki, co było trochę trudne, ponieważ spodnie Billa były naprawdę ciasne. Czarnowłosy pokręcił tylko głową i kilkoma zgrabnymi ruchami rozpiął pasek i zamek. Tom pocałował go w policzek w ramach podziękowania, a jego ręka zacisnęła się na jędrnym pośladku.
- Masz super tyłek, wiesz? – mruknął Dredziarz.
- Wiem.
- Co za skromność.
- Hej, przynajmniej jestem szczery.
Bill na początku był trochę spięty, ale Tom nawet nie próbował go dotknąć TAM, więc z czasem się rozluźnił. Ułożył się na nim wygodnie i przymknął oczy. Tom wplótł mu jedną rękę we włosy, przeczesując ciemne pasma, a drugą muskał skórę jego pośladków. Robił to bardzo delikatnie i Bill, choć było mu z tego powodu trochę gorąco, leżał naprawdę odprężony.
- Za tydzień wesele – powiedział cicho Dredziarz. – Naprawdę myślisz, że stara ucieknie?
- Najpierw matura. Tym się nie bardzo przejmujesz, co?
- Co ma być to będzie. Nie odpowiedziałeś.
- Tak, wydaje mi się, że zwieje. Módl się, żeby tego nie zrobiła.
- Dlaczego?
- Hm, pomyśl. Jeśli ona ucieknie, Gordon nie będzie miał żadnego obowiązku utrzymywania naszej dwójki. Będziemy musieli się stąd wynieść. To raczej będzie problematyczne, nie sądzisz?
Tom westchnął.
- Nawet mi nie mów. Cokolwiek się stanie, ja… mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć.
Bill prychnął.
- To chyba oczywiste. Ja na ciebie przecież też.
Tom zaśmiał się i zamknął oczy.
- Chodźmy spać. Dobranoc, BILLY.
Czarny prychnął.
- Dobranoc, TOMMY.


14 komentarzy:

  1. Tssaa znowu pierwsza! :D
    No więc następny dobry odcinek...Ostatnio spotykam coraz to lepsze blogi, chociaż tych drugich też jest całkiem sporo. Twój zalicza się do tym lepszych, bo naprawdę dobrze piszesz ;)
    To chyba wszystko... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no ta dwójka jest po prostu słodka. To, jak mimo wszystko się o siebie martwią i jeden za drugim by w ogień wskoczył. A te ich wieczne sprzeczki to komedia. Naprawdę super i widać, że Bill bardzo się przełamuje w relacjach z bratem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bill dla Mata był wręcz słodko wredny hehe ]:->
    końcówka jak chłopcy leżeli razem i takie delikatne macu-macu zajebiste.. taki lekki klimat ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy odcinek tego opowiadania, bez dwóch zdań. <3
    To było słodkie. *-* Kocham ich zachowanie wobec siebie nawzajem. Końcówka piękna.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się ta nieobliczalnosc Billa... Raz pozwala się dotykać a innym razem się wścieka. On jest jak bomba , nie wiadomo kiedy wybuchnie! Poza tom odcinek swietny i cieszę się że Bill zaufał Tomowi.
    Twój blog zdecydowanie należy do najlepszych jakie czytam :)
    Pozdrawiam i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne opowiadania. gratuluję talentu pisarskiego! niedawno zaczęłam pisać w tematyce twc i serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych na http://gegen-liebe-gegen-hass-twincest.blogspot.com/

    będzie mi bardzo miło Was gościć. obiecuję dużą dawkę emocji ;) pozdrawiam serdecznie. nikola.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tom naprawdę jest naiwny. Po rozmowie Mata i Billa widać, że rudzielec jest fałszywy. Jest jeszcze nadzieja, że czuje się tak bardzo skrzywdzony przez Toma i tak się zachowuje. Ale Tom powinien uważać.
    Tylko Tom i Bill potrafią się ze sobą kłócić, za chwile wrzeszczą na kogoś innego (wspólny wróg łączy), a potem być tacy słodcy, jak na końcu rozdziału. Końcówka była urocza. Rozpłynęłam się. :D

    Zapraszam do mnie na drugi rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Słodcy są. Nawet jak się kłócą. A w takich akcjach, jak końcowa, to już w ogóle <3
    Czy Tom dogada się z Matem? Chyba jednak wolałabym, żeby nie. Teraz ma Billa.
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahh.. Rozpływam się. xD Fajnie, że bliźniacy się dogadują, i to aż tak dobrze. :D Rozdział świetny.

    Teraz tylko do czwartku, a potem kolejny poniedziałek, haha.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę to powiedzieć - po prostu kocham ten odcinek, relacje między bliźniakami, całą tę słodycz. Oni są tak uroczy, że teraz to już w ogóle nie panuję nad wyrazem mojej twarzy, niemal przez cały odcinek na moich ustach tkwił ten idiotyczny uśmieszek. Oni mogą się nawet kłócić, ale robią to w taki sposób, że ja tak czy tak widzę, jak bardzo potrzebują siebie nawzajem i jak z każdą chwilą stają się sobie coraz bliżsi. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  11. SWEET! ^^ Super, że dali tym dzieciom takie super prezenty! ^^ WENY! ;p a ja biorę się za lekcje. :/

    OdpowiedzUsuń
  12. Tom jest naiwny jak małe dziecko... Od razu widać że Mat ma w głowie tylko pieniądze, a ich przyjaźń ma głęboko w poważaniu...
    Bill zaczyna się na prawdę dobrze czuć w towarzystwie brata... Po mimo tylu sprzeczek ufają sobie coraz bardzie i odczuwają, coraz silniejszą więź jaka ich łączy:)

    Muszę Ci powiedzieć że Twoje opowiadania są jednymi z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam... Gratuluję świetnych pomysłów, niesamowitego wyrażania uczuć i wciągającego stylu pisania:)

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tom jest za bardzo naiwny chyba..;D Odcinek słodki;P
    zapraszam do siebie: http://love-isnt-always-fair-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Bill dał się wymacać, a Tom nadal nie wie zupełnie nic.. Poza tym Mat to chujek.. I cieszę się, że Bill mu nawtykał i powiedział co o nim myśli.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)