poniedziałek, 17 września 2012

28.Rodzinny dom


Miał wrażenie, że serce mu wyskoczy z piersi z każdym krokiem zbliżającym go do miejsca, w którym spędził całe swoje życie. Stresował się jak nigdy w życiu. Jak go przyjmą? Czy będą się cieszyć z jego powrotu? A może już wszyscy o nim zapomnieli?
Nie znał żadnej odpowiedzi na postawione sobie pytania. Obejrzał się jeszcze raz na Billa i Andreasa, a potem wziął jeszcze jeden głęboki oddech i wszedł do środka.
Nic się nie zmieniło. Nadal były te same kolory ścian, ta sama podłoga i ciemna plama na suficie, gdzie wystrzeliło mu piwo, które próbował przeszmuglować do pokoju – wynik głupich zakładów z starszymi chłopakami. Większość wychowanków była w szkole, a ci młodsi pewnie jeszcze spali albo bawili się w świetlicy. Jednego nawet słyszał.
Przeszedł kawałek korytarzem i wszedł do pokoju po prawej stronie, gdzie w łóżeczku stał mały, rudawy chłopiec. Kiedy Tom wyjeżdżał, mały nie potrafił sam siedzieć, a teraz stał przy drabinkach łóżeczka, kurczowo zaciskając na nich drobne rączki. Jego buzia była wykrzywiona, a po policzkach ciekły łzy.
- Glen… Maluchu, co jest?
Podszedł do dziecka i wyciągnął do niego ręce. Chłopiec spojrzał na niego niepewnie swoimi zielonymi oczami, a potem wystawił do niego rączki. Dredziarz wziął dziecko na ręce i uśmiechnął się, kiedy mały od razu zaczął skubać mu wargę z kolczykiem. Nadal mu się podobała.
- Glen, co… Aaa! TOM!
Dredziarz zaśmiał się, widząc zszokowaną i uradowaną minę Elli.
- Tom, mój Boże! Kiedy przyjechałeś? Tak się cieszę, że cię widzę! – Ella podbiegła do niego i uściskała go mocno. W jej oczach były łzy. – Tęskniłam za tobą, młody. Nawet nie wiesz jak bardzo nam wszystkim brakowało twojej obecności.
- Też za wami tęskniłem. Glen chyba mnie pamięta. Rety, już stoi o własnych siłach. Umie chodzić?
- Jeszcze nie, ale dzielnie znosi każdy upadek na pupę.
- Chyba jest głodny.
- Chodź i przywitaj się z innymi, wszyscy się ucieszą na twój widok. Czemu nikomu nie powiedziałeś?
Tom oddał małego opiekunce i razem poszli do kuchni, gdzie pozostali przygotowywali śniadanie dla dzieci, które jeszcze nie chodziły do szkoły.
- Patrzcie, kto nas odwiedził! – wykrzyknęła Ella, wchodząc do kuchni.
Wszyscy rzucili się na niego, chcąc go uściskać. Zadawali setki pytań na raz i Tom miał wrażenie, że się rozpłacze. Tak bardzo za nimi wszystkimi tęsknił! Nie mógł uwierzyć, że był w stanie wytrzymać bez tych wszystkich docinek, wygłupów i zwykłego życia w domu dziecka.
Jego domu.
- Przyjechałeś sam? – spytał David, jeden z opiekunów.
- Nie, z bratem i przyjacielem ojczyma. Musi tutaj ubić jakiś interes, więc przy okazji przywiózł mnie, a ja wyciągnąłem Billa, żeby trochę się tutaj rozejrzał.
- Zawołaj ich, zjecie razem z nami. Musisz nam wiele opowiedzieć, a tymczasem ja idę obudzić te małe łobuziaki.
- Zaraz przyjdę, idę po Billa i Andy’ego.
Tom wyszedł i w podskokach przyleciał do samochodu.
- Idziecie? Wszyscy chcą was poznać!
Andreas pokiwał przecząco głową.
- Nie mogę, za pół godziny mam spotkanie i nie wolno mi się spóźnić. Wrócę za kilka godzin i wtedy, jak już wszyscy będą, rozdasz im prezenty. Bawcie się dobrze.
- Taa… - burknął Bill. Nadepnął peta butem i rozejrzał się. – Spore podwórko.
- Mhm, często dzieciaki grają tutaj w piłkę nożną. Chodź, chcę ci wszystkich przedstawić.
- Zaczynam się bać.
Tom niemal wepchnął bliźniaka do kuchni.
- Hej, poznajcie mojego brata BLIŹNIAKA. To jest Bill. Bill, to Ella, David, Kathrin, Layla i naczelna, Mary.
- Cześć, Bill.
- Rety, aleś ty chudy. Siadaj do stołu, widzę, że ktoś musi cię porządnie nakarmić.
- Faktycznie jesteście podobni.
- Mhm…
Bill zagryzł dolną wargę, po czym uśmiechnął się niepewnie i razem z Tomem przeszedł do jadalni, która była połączona z kuchnią ogromnymi dwuskrzydłowymi drzwiami.
Jadalnia była przestronna i znajdował się w niej jedynie spory stół. Jedna strona wychodziła na lekko zaniedbany ogród i była prawie cała oszklona. Wszystko było utrzymane w jasnych kolorach, a na jednej ze ścian wisiała ogromna tablica zaklejona różnymi rysunkami. Tom, widząc spojrzenie bliźniaka, zachichotał.
- Jak się uprzesz, to mój też tam znajdziesz.
- Żartujesz!
Dredziarz pokręcił przecząco głową.
- TOM! Hej wszyscy, TOM PRZYJECHAŁ! – wrzasnął jakiś chłopiec, który stanął w progu.
- Tom…?
- Gdzie…? Gdzie on jest?
- TOM!
Bill patrzył z niedowierzaniem, jak do jego bliźniaka zleciała się chmara dzieciaków w kolorowych piżamkach. Tom powoli przytulał wszystkich i czochrał im włosy.
- Przywiozłeś nam coś fajnego? – spytała mała dziewczynka, bezceremonialnie siadając mu na kolana i przytulając się.
- Może… - powiedział tajemniczo.
- O, rety, Tom się rozdwoił! – wykrzyknął zaskoczony chłopczyk, patrząc na Billa. Zmarszczył nos w zastanowieniu. – Coś ty zrobił temu drugiemu z włosami? I czemu jest taki płaski?
- Chudy, Vicky – poprawił Tom automatycznie. – Wcale się nie rozdwoiłem. To jest mój brat bliźniak, Bill.
- Bliźniak? Tak jak ja i Sue?
- Dokładnie.
- Wow, ale super! Czemu z nami nie mieszkał?
Bill zignorował odpowiedź brata, skupiając się na jeszcze jednym maluchu. Dziecko popatrzyło na rozchichotaną gromadkę, a potem powlokło się na odległy koniec stołu i tam zajęło miejsce. Wyglądało naprawdę nieszczęśliwie w lekko rozchełstanej piżamce i ze spuszczoną głową.
Czarny rzucił swojemu bratu porozumiewawcze spojrzenie. Tom kiwnął niemal niezauważalnie głową i również przez chwilę przyglądał się dziecku, po czym spojrzał na Billa. Nie trudno było wyczytać w jego oczach, że nie znał tego dziecka, ale domyśla się, kto to jest. Gdy Czarny spojrzał na opiekunów, dostrzegł, że również patrzą na chłopca lekko zaniepokojeni. Bill tymczasem miał wrażenie, że patrzy na samego siebie, z obecnymi przeżyciami i doświadczeniami, tylko o jakieś dziesięć lat młodszego. Ta chwila, na którą pochwycił spojrzenie małego wystarczyła, żeby go zrozumieć. Bo nikt tak naprawdę cię nie zrozumie, dopóki sam nie przeżyje tego samego, co ty, a jakkolwiek ten mały nie został skrzywdzony, Bill wiedział, że było to coś strasznego.
- Dobra, siadajcie na miejscach – rozporządził David, stawiając na stole dzbanki z piciem.
- Ale Tom…
- Ten, kto ostatni usiądzie, będzie zamiatał korytarz.
Dzieciaki z piskiem rzuciły się na swoje miejsca. Tom zaśmiał się.
- Vicky, przegrałeś. Korytarz jest twój – powiedziała Mary z lekkim uśmiechem.
Maluch spojrzał na nią z oburzeniem, po czym uśmiechnął się cwaniacko.
-  A może Tom posprząta, co? Dawno już tego nie robił i mógłby sobie trochę odświeżyć pamięć.
- Hej!
Bill zaśmiał się cicho.
- Dobry pomysł. Posprzątacie razem – powiedział David.
Tom spojrzał na dziecko ze złością. Przyłożył sobie do szyi rękę i przejechał nią, pokazując, jakby miał zamiar poderżnąć sobie gardło. Dzieci zachichotały, widząc jego nieszczęśliwą minę.
- Fajnie! Przyjeżdżam po kilku miesiącach nieobecności i tak mi się dzieciaki odpłacają.
- Jedz i nie marudź – powiedziała Ella, klepiąc go po ramieniu.
Bill nie był głodny, ale z przyjemnością napił się kakao. Siedząca obok niego dziewczynka co chwilę się go o coś nieśmiało pytała. Koniecznie chciała dotknąć jego włosów. Twierdziła, że jeszcze nigdy takich nie widziała. Bill pozwolił jej pomacać, a potem odwrócił głowę i wbił spojrzenie w siedzące samotnie dziecko.
- Kto to jest? – spytał cicho małą sąsiadkę.
Dziewczynka zerknęła na chłopca, a potem wyszeptała.
- To jest Randy. On i jego starszy brat są tutaj od niedawna. Słyszałam, jak David mówił, że ich rodzice zostali zabici.
- Gdzie jego brat?
- Jest w szkole.
- A… czemu on siedzi sam?
- Randy z nikim nie gada, tylko z bratem. I Brian też gada tylko z nim, czasami z Ellą. Ponoć Randy widział, jak jego rodzice byli mordowani. To musiało być straszne! – mała zatrzęsła się.
Bill skinął jej głową i znowu zerknął na chłopca. Mały skubał swoją kanapkę, prawie w ogóle jej nie jedząc.
Po śniadaniu dzieciaki wyciągnęły ich i chciały się z nimi pobawić. Tom bez najmniejszych oporów władował się w swoich oryginalnych ciuchach do piaskownicy i robił z dziewczynkami babki z piasku. Sam bawił się chyba jeszcze lepiej, niż te dzieciaki. Potem oburzeni chłopcy zabrali go ze sobą przed dom, gdzie grali w piłkę. Wszyscy chcieli mieć Toma w drużynie. Bill patrzył na to wszystko i powoli zaczynał rozumieć, dlaczego ci wszyscy ludzie byli dla Toma rodziną i dlaczego tak bardzo przez cały czas chciał wrócić. Sam też nie miałby nic przeciwko, żeby wychowywać się w takim miejscu. To było jak marzenie, mimo że bez rodziców i wielkich wygód. Zaczynał też rozumieć, skąd u Toma ta cholerna niewinność, brak jakiegokolwiek wyczucia rzeczywistości i brutalności świata. To tak, jakby jego bliźniak wychowywał się pod kloszem.
Bill w tym samym czasie przeszedł się po całym domu dziecka. Pozaglądał w każdy kąt. Nikt mu nie przeszkadzał, bo wszyscy wychowankowie bawili się na dworze.
Dopiero kiedy zajrzał do świetlicy, zobaczył tam tego chłopca, który zwrócił jego uwagę przy śniadaniu. Mały siedział przy zielonym stoliku i malował coś kredkami świecowymi.
Czarny podszedł do chłopca i zajrzał mu przez ramię. Dziecko obejrzało się na niego, po czym szybko zakryło rysunek rękami. Bill uśmiechnął się przyjaźnie i usiadł obok małego.
- Spokojnie, ja tylko chciałem zobaczyć, co malujesz – powiedział delikatnie. – Jak masz na imię?
Chłopiec milczał, uparcie patrząc się w stół.
- Jeśli nie chcesz powiedzieć, możesz mi napisać na kartce. Jesteś już całkiem duży, umiesz pisać swoje imię? Ja jak byłem w twoim wieku, to nie umiałem, ale moja mama niezbyt się mną przejmowała. Dopiero w szkole się wszystkiego nauczyłem.
- Czego chcesz? – spytał cichutko mały.
- Dowiedzieć się, jak masz na imię.
- Zostaw mnie.
Bill pokręcił głową.
- Wiesz, kiedy jakiś czas temu w moim życiu wydarzyło się coś naprawdę strasznego, przestałem ufać ludziom – powiedział swobodnie. – Wszystkich traktowałem z góry i nie chciałem, żeby ktokolwiek się do mnie zbliżał. Przerażała mnie myśl, że mogę komuś zaufać i ten ktoś może mnie zdradzić. Nikt nie chce cierpieć, więc postanowiłem być sam, żeby nikt nie mógł mnie zranić. Gdy jednak spotkałem Toma… Zacząłem doceniać te wszystkie sprzeczki, momenty, kiedy mnie trzepnął w łeb albo kopnął w nogę… I teraz spokojnie mogę rozmawiać z każdym. Twój brat nie będzie mógł cię zawsze bronić, a dzieciaki tutaj wydają się naprawdę w porządku. Nie musisz im ufać, ale pozwól im się poznać.
Randy spojrzał na niego podejrzliwie, zagryzając dolną wargę. Bill uśmiechnął się lekko.
- No, ale to tylko moja sugestia. Powiesz mi w końcu, jak masz na imię?
- Randy – wyszeptał chłopiec cicho.
- Śliczne imię. Ja jestem Bill. Mogę ci pomóc z tym rysunkiem?
Dziecko kiwnęło głową. Bill przysunął się, wziął do ręki kredkę i zaczął kolorować słońce. Mały co chwilę na niego zerkał, ale nic nie powiedział. Bill też nie. Ważne, że zasiał w tym małym ziarno wątpliwości i zmusił go, żeby jeszcze raz przemyślał swoje postępowanie. To o wiele więcej niż oczekiwał.
Po kilku godzinach do domu zaczęli się schodzić starsi wychowankowie, którzy skończyli już lekcje w szkole. Wszystkich obowiązywał obiad o godzinie szesnastej, a potem dwie godziny tak zwanej odrabianki, podczas której wszyscy robili swoje zadania domowe i uczyli się na następny dzień.
Tom czekał z niecierpliwością na Mata. Tak dawno się nie wiedzieli… Co prawda między nimi wszystko było skończone, ale Tom nadal uważał go za przyjaciela.
W pewnym momencie go zobaczył. Wszedł do środka jak zwykle przeskakując schodki jednym susem. Na widok Toma znieruchomiał.
Dredziarz przyjrzał mu się i stwierdził, że Mat wcale się nie zmienił. Wciąż miał lekko przydługawe rudawe włosy, niebieskie oczy i sporo piegów w okolicach nosa. Długie i ciemne rzęsy okalały jego jasne oczy i czyniły je bardziej wyrazistymi.
- Tom – wydukał chłopak. – C-co ty tutaj robisz?
Kaulitz zaśmiał się. Podszedł do niego i przytulił go mocno.
- Tęskniłem – wymruczał.
- No… Ja też – odparł wciąż zszokowany rudzielec. Zmarszczył brwi, złapał przyjaciela za rękaw bluzy i pociągnął go w stronę swojego nowego pokoju. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, rzucił plecak niedbale na łóżko, splótł ręce na piersi i spojrzał na Toma chłodno. – Po co przyjechałeś?
Dredziarz zamrugał zdziwiony tym chłodnym tonem. Podrapał się po głowie.
- Chciałem was wszystkich odwiedzić. Tęskniłem.
Mat prychnął.
- Doprawdy? Jakoś nie było tego widać. Gdy tylko okazało się, że jesteś bogatym bubkiem, od razu o wszystkich zapomniałeś!
- O nikim nie zapomniałem. Zresztą, też nie jesteś święty. Ty również się nie odezwałeś.
- Miałem swoje powody.
- Ja też.
- Tak? – kpił rudzielec. – Ciekawe jakie?! Ach, pewnie doszedłeś do wniosku, że skoro teraz już masz wszystko, nie są ci potrzebni twoi bezwartościowi, biedni przyjaciele.
- Przeginasz, Mat! – warknął Dredziarz, zraniony oskarżeniami chłopaka. – Dobrze wiesz, że nie jestem taki.
- No, to niby czemu nie napisałeś nawet, co?
- A czemu ty tego nie zrobiłeś?!
- Może czekałem, aż pierwszy się odezwiesz? Ale po co! Panicz Tom dołączył do świata snobów, w którym nie ma dla biedaków miejsca. Olałeś mnie i całą resztę!
- A więc to cię tak bardzo boli! Jesteś zazdrosny, bo okazało się, że mam bogatą rodzinę! Chciałbyś zająć moje miejsce i żyć w luksusie, prawda? Nie masz mi za złe, że się nie odezwałem, tylko to, że mi się poszczęściło. Tylko że ja się o to wszystko nie prosiłem! Ten dom to istny koszmar, chciałem nawet tutaj wrócić! A nie napisałem do ciebie, bo wiedziałem, że raczej się już nie zobaczymy, a przynajmniej nie prędko. Nie chciałem robić żadnemu z nas złudnych nadziei, bo z Berlina do Monachium jest cholernie daleko! A jaki ty miałeś powód, co? Przyznaj się, że po prostu byłeś zazdrosny.
- Zazdrosny?! – Mat poczerwieniał ze złości. Jego oczy ciskały błyskawice. – Chyba kpisz! Niby o co?
- O wszystko?! Przyjeżdżam tutaj po kilku miesiącach, a ty się na mnie rzucasz z pyskiem! Nawet się nie ucieszyłeś, że przyjechałem! Wielki mi przyjaciel.
- Ta, pewnie znalazłeś sobie lepszych, co? – spytał rudzielec z przekąsem.
Tom prychnął.
- Myślałem, że cię znam, Mat. Serio, nie sądziłem, że jesteś taki powierzchowny. Mogę ci jednak obiecać, że następnym razem, kiedy tutaj przyjadę, uprzedzę cię zawczasu, żebyś miał szansę gdzieś sobie wyjechać i nie musiał na mnie patrzeć. Widzę, że moja obecność tutaj niezbyt ci pasuje.
- Jestem z Danem, sukinsynu! Już cię nie potrzebuję!
Dredziarz pokazał mu fuck’a.
- Ja ciebie też niezbyt – powiedział kpiąco, starając się panować nad głosem. – Ja mam Billa. To mój bliźniak i w przeciwieństwie do ciebie, on mnie NAPRAWDĘ rozumie.
- Ta, nie wątpię.
Tom prychnął.
- Życzę przyjemnie spędzonego czasu z Danem, Mat. Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawił.
Rudy prychnął, kiedy Tom wyszedł. Zwyczajnie było mu przykro.
Tom minął bliźniaka bez słowa i wściekły poszedł do kuchni. Bill zmarszczył brwi. Domyślił się, o co mogło pójść. Bez pukania wszedł do pokoju, z którego wyszedł Tom i stanął przed przystojnym rudzielcem, który wpatrywał się w niego ze zdumieniem.
Czarny uśmiechnął się kpiąco.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy, co? Jesteś Mat, prawda?
- Ta, a ty to kto?
Bill uśmiechnął się niewesoło. Już on się postara, żeby ten sukinsyn zapłacił za cierpienie Toma.

***
Z racji późnej godziny i braku zadań na jutrzejsze lekcje wklejam tylko pobieżnie sprawdzony rozdział i nie powiadamiam o nim. Chciałam tylko zaznaczyć, że wolnymi krokami zbliżamy się do prawdziwej akcji, na którą zapewne wszyscy czekają.
Pozdrawiam!

17 komentarzy:

  1. waa... ja tu już sporo czasu czekam i wchodzę XD Kimi-sama... Co Billy Zrobi matowi?! i w ogóle.. nie polubiłam rudzielca ^ ^mam tylko nadzieje że się nie pozabijają! O_O Fajna akcja z tym chłopaczkiem :D
    PS: BILLY GÓRĄ!
    i teraz następny tydzień czekać x3- ale warto!
    pozdrawiam, buziaki! :**

    OdpowiedzUsuń
  2. To teraz to jeszcze nie akcja? Jak zwykle super, ale nie rozumiem zachowania Mata. Bez sensu jest takie czepianie się innych. Ciekawe co też Bill wymyślił, żeby dać mu nauczkę. No i Czarny i jego rozmowa z zagubionym, nieszczęśliwym chłopcem - urocze. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda mi Randy'ego i jego brata... Fajnie że Bill do niego podszedł, myślę że te kilka słów które wypowiedział zmienią w jakiś sposób małego... A Mat to skończony dupek!!! nie lubię go i nigdy nie polubię... Jestem tylko ciekawa jak Bill postanowi go ukarać...

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. super są te dzieciaki! ^^ Mam nadzieję, że szybko dadzą im prezenty. ;] Uuuu Bill aleś się zmienił!! ;)

    WENY! Końcówka sprawia, że mam ochotę krzyczeć XD

    OdpowiedzUsuń
  5. I czemu urywasz w takim momencie????? Akcja, powiadasz? Hm.... Moze byc ciekawie znajac ciebie. Bill w roli obroncy toma? Poimyslowe, powodzenia w pisaniu :( -anikka tenebris

    OdpowiedzUsuń
  6. Od razu widać, jakim ulubieńcem był Tom. Dzieciaki go kochają i nie dziwię się, że za nim tęsknią.
    A Mata nie potępiam za to co powiedział. On tęsknił, cierpiał. Nie odezwał się pierwszy, kiedy Tom wyjechał, bo sądzę, że nie chciał się napraszać, przeszkadzać mu. Tom miał teraz nowe, bogate życie i Mat wolał poczekać na jego wiadomość i nie pchać się, być może tak gdzie go już nie chcą. Obaj zawalili w tym względzie.
    A Bill ładnie postąpił z tym chłopcem. Cierpiący cierpiącego zrozumie, nawet jak to będą dwie różne sytuacje. Teraz tylko weźmie się za Mata. Ciekawe co zrobi, bo Bil ma niewyparzony języczek. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na pierwszy rozdział Spontanicznej decyzji.

      Usuń
  7. Jakoś dziwnie się ten Mat zachował. Myśłałam, że rzuci się Tomowi w ramiona i będzie słodko-pierdząco, a tu zaskok. Ale to pewnie specjalny zabieg, żeby Tom do niego nie wrócił, chociaż mogłobybyć ciekawie jakby Bill był zazdrosny o Matta.

    CZYTELNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  8. Wchodziłam wczoraj z 15 razy, ale potem zrezygnowałam i dziś znów tu przyszłam. Jak ja kocham billa i jego "dbanie" o swojego brata. A co będzie dalej, tego dowiem się dopiero za tydzień.Powodzenia, bo już wszystkie opowiadania przeczytałam po 2 razy i chcę jeszczę ;3 .

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wytrzymam tego tygodnia! Ja chcę już teraz wiedzieć, co planuje Bill. :D
    Randy i Brian - od razu przypomniał mi się gejowski serial "Queer as Folk", nie wiem, czy oglądałaś. :D Jeden z głównych bohaterów to Brian, a Randy (Harrison) gra jego kochanka. xD
    Dobra, nieważne, tak po prostu mi się skojarzyło. ^^
    Tak czy inaczej, rozdział boski. Zdziwiło mnie tylko zachowanie Matta. O.o Dupek z niego.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Prawdziwej akcji? OMG, już się nie mogę doczekać :D :D :D
    Odcinek jak zawsze zajebisty <3 Ta scena z Randy'm taka słodka <3 Nie mogę się doczekać do dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. O kurcze, znając Billa, naprawdę się o to postara... Już mu współczuję, chociaż wkurzył mnie tym, co mówił Tomowi. Myślałam, że się ucieszy z odwiedzin Toma, a tu proszę...
    Podobała mi się akcja z Billem i tym małym, tak fajnie i spokojnie z nim rozmawiał, nawet się bawił. To było naprawdę słodkie <3
    Czekam na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak zwykle zajebiście było. To, jak wszyscy uwielbiają Toma w domu dziecka, jest.. No super. Też nie dziwię się, że wolał tam zostać niż w domu, gdzie praktycznie był sam i czuł się samotnie. A jeśli chodzi o Mata. Pf. Rozumiem go. Sam bym tak naskoczył na takiego kogoś, po tak długim okresie czasu, jakby się do mnie taki osobnik nie odzywał. xD
    Akcja.. Akcja, powiadasz? Taa.. Specjalnie nam to robisz, byśmy umierali z tęsknienia za tym opowiadaniem, oh. :< xD Nie mogę się już doczekać.. Ale jestem zmuszony.. I to caluśki tydzień. Eh.
    Pozdrawiam i weny życzę. ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. eeeej, nie na to taak długo czekałam, czuję się oszukana, akcja z Matem miała wyglądać ZUPEŁNIE inaczej! no ale, co zrobię, odcinek dobry, Bill odnalazł 'swoją wersję', ciekawa jestem, czy z tego coś wyniknie. pozostaje mi tylko czekać kolejny tydzień, może jakoś dotrwam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. 'Tom się rozdwoił' haha te dzieciaki są niemożliwe ;p
    zastanawia mnie co Bill chce odwalić jeżeli chodzi o Mata...
    a co do Randy'ego to fajnie, że Bill się nim zainteresował i wgl ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Łaaa kocham Laylę z opowiadania <3 hahaha :) Tak przypuszczałam, że Bill dogada się z tym nowym chłopcem, szczególnie w momencie, kiedy wymienili spojrzenia i kiedy Bill zobaczył w nim samego siebie. W ogóle to mam wrażenie, że ta wizyta w domu dziecka trochę otworzy mu oczy, że w końcu faktycznie zrozumie Toma, że w końcu otworzy się tak naprawdę. Co do zbliżania się do tej 'prawdziwej akcji' - Tom mówi Matowi, że go nie potrzebuje, bo ma Billa, który naprawdę go rozumie, a Bill postanawia zabawić się w bohatera i dogadać Matowi za to, że zranił Toma - faktycznie idziemy do przodu. Uwielbiam momenty, w których oni jakby zapominają o wszystkich pozorach, o teatrzyku rozgrywanym każdego dnia i po prostu dają się ponieść sytuacji, stając w swojej obronie i nie hamując pewnych uroczych reakcji, czy zachowań.

    OdpowiedzUsuń
  16. O proszę bardzo.. Bill dogadał się z małym Randym.. Kto by się spodziewał,że "zobaczy w nim samego siebie"? Ja się nie spodziewałam szczerze powiedziawszy.. Nie wiem czy to tylko moje przypuszczenia, czy Mat ma teraz przesrane.. :// Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)