Kevin siedział na zajęciach i myślał o tym, co przeczytał w
gazecie, którą pokazał mu Bill. To było bardzo ciekawe. Wcześniej nie słyszał o
podobnym wydarzeniu, ale to chyba normalne. Nigdy nie zastanawiał się nad tym,
jak blisko Bill i Tom są ze sobą chociażby ze względu na to, że są bliźniakami.
Byli ze sobą już od momentu zapłodnienia, więc nic dziwnego, że ciągle trzymają
się razem. Pamiętał, jak bardzo musiał się namęczyć, żeby umiejętnie napuszczać
Toma na brata. To było okropnie trudne i najmniejszy błąd mógł sprawić, że
Cogerowie się pogodzą. Najgorszy był początek, kiedy jeszcze Czarny próbował
jakoś dogadać się z bliźniakiem. Potem, gdy sobie odpuścił, było trochę
łatwiej. W sumie to nie raz było mu szkoda tego chudzielca. Nikt z jego paczki
nie wiedział, gdzie młodszy Coger się chowa, ale on prawie od razu się połapał.
Pamiętał, jak to odkrył i jak bardzo chciał wtedy mu dopiec.
…Kevin z zadowoloną miną wkroczył do łazienki cicho
zamykając za sobą drzwi. Zastanawiał się, w której kabinie schował się Coger.
Cóż, było ich tylko kilka, więc nie przewidywał problemów z odszukaniem go.
Szatyn rozejrzał się uważnie i już miał podejść do
pierwszej, kiedy nagle usłyszał cichy szept. Nie potrafił zrozumieć słów, ale
głos był tak przejmujący, że poczuł skurcz żołądka. Znieruchomiał nasłuchując.
Zrezygnowany chciał podejść do odpowiedniej kabiny, kiedy
nagle szept przeszedł w rozdzierający szloch. Zdziwiony Kevin ponownie się
zatrzymał nie bardzo wiedząc, co powinien zrobić. Z jednej strony chciał złapać
Cogera za szmaty i zrobić mu krzywdę, ale z drugiej- dać mu spokój. Coś nie
pozwoliło mu się zbliżyć do Billa. Mógł tylko wsłuchiwać się w jego płacz.
Nie wiedział, ile czasu tak stał. W pewnym momencie usłyszał
pociągnięcie nosem i ciche szuranie. Rozejrzał się i szybko wbiegł do jednej
kabiny zostawiając sobie lekko uchylone drzwi.
Bill wyszedł i podszedł do lusterka, które było zamontowane
nad zlewem. Oparł się o brzegi umywalki i wpatrywał w swoją twarz. Ze swojego
miejsca Kevin dostrzegł czerwone plamy, chyba krew. Zdziwiony zamrugał, zaraz
jednak przypomniał sobie, że jego koledzy wzięli rano Cogera w obroty i zabrali
mu pieniądze. Tom też tam był. To chyba najbardziej bolało Billa.
Zakrzewski zobaczył, jak chłopak odwiązuje coś z lewego
nadgarstka znowu zaczynając płakać, po czym wrzuca to do śmietnika i wychodzi
ocierając mokre policzki. Szatyn szybko podszedł do kosza i wyciągnął z niego
niebieską chustkę, którą Bill nosił zawiązaną na ręce. Była poplamiona krwią i
miała napis „Dla Młodego od Toma”.
Oj, Billy, pomyślał. To jest dopiero początek…
Rzadko miał takie chwile, w których żałował młodszego
Cogera. Przeważnie z przyjemnością robił
mu krzywdę, ale to może dlatego, że Czarny zawsze znosił to jak prawdziwy
facet. Nigdy się nie rozpłakał. Pozwalał sobie na łzy dopiero wtedy, kiedy
myślał, że jest sam. W sumie to i tak nie płakał aż tak często, jak mogłoby się
zdawać. Przeważnie po prostu się wściekał albo włączał sobie muzykę i siedział
gdzieś, gdzie nikt nie mógł go wypatrzyć. Przez te dwa lata był bardzo samotny,
być może nawet bardziej niż Kevin.
Dobrze, że te czasy już minęły, pomyślał gdy szedł
korytarzem w stronę wyjścia. Jesteśmy starsi i mądrzejsi. Robienie komuś
krzywdy w taki sposób, jak robiliśmy, nie jest już takie zabawne. Mimo wszystko
nie chciałem, żeby Bill popełnił samobójstwo. Było mi przykro, kiedy o tym
usłyszałem. Nie to chciałem osiągnąć. Przecież miałem zamiar dać im spokój jak
skończymy liceum. Wszystko się spieprzyło. Całe szczęście, że nic jemu... No,
właściwie to im się...
Bum!
Zdumiony Kevin cofnął się do tyłu nie bardzo wiedząc, co się
stało. Usłyszał z dołu westchnienie i pochylił głowę. Wbił wzrok w ładną
dziewczynę, która siedziała na podłodze i była chyba równie zaskoczona, jak on.
-Przepraszam, zagapiłam się- powiedziała klękając i
zbierając kartki, które jej wypadły.
Chciał coś powiedzieć, ale nagle podbiegł jakiś chłopak
szarpiąc go za ramię.
-Co jej zrobiłeś?!- warknął zły źle interpretując sytuację.
-Co?- zdziwił się szatyn.
-To była moja wina, wpadliśmy na siebie. Chodźmy!
Dziewczyna rzuciła mu przepraszające spojrzenie, po czym
złapała chłopaka za rękę i zaczęła go ciągnąć za sobą. Zakrzewski pokiwał tylko
głową i poszedł dalej. Poczuł, że jego telefon wibruje, więc wyciągnął go z
kieszeni i odebrał.
-Halo?
-Hej, tu Bill. Słuchaj, jakiś koleś chciał, żebym pomógł mu
cię wykopać z uczelni za bójkę z tamtymi dwoma osłami.
-Wiem, mówił mi.
-Tak? Cóż... Hmm... Uważaj na siebie, dobra?
-Jasne.
Schował komórkę i westchnął, kiedy usłyszał, że ktoś go
woła.
-Hej!
Zirytowany odwrócił się i zobaczył przed sobą niską, zgrabną
brunetkę z szarymi oczami i włosami związanymi w koński ogon. Była ubrana w
czarne jeansy i biały sweter.
-Co?- zapytał.
Brunetka najzwyczajniej w świecie wspięła się na palce i
mocno pocałowała go w usta. Zdumiony otworzył szeroko oczy nie bardzo wiedząc,
o co chodzi. Zanim się połapał, dziewczyna już odbiegła radośnie podskakując.
-Zaczekaj!- zawołał za nią, jednak nawet się nie odwróciła.
Zaklął i wściekły pomaszerował w kierunku wyjścia. Miał tak
przerażającą minę, że wszyscy schodzili mu z drogi.
W drodze do mieszkania kupił struny do gitary, które założył
zaraz po powrocie do domu. Sprawnie wszystko nastroił i zaczął grać. Jego palce
z wprawą przyciskały struny do poszczególnych progów. Pamiętał, że na początku
okropnie bolały go opuszki. Teraz były stwardniałe i w ogóle nie czuł bólu.
Przymknął oczy wygrywając melodię, którą sam skomponował. Była smutna, ale
bardzo mu się podobała. Grał ją zawsze wtedy, kiedy miał jakiś problem.
Cóż, tym razem nawiedziła go cała masa.
Musi zacząć szukać jakieś mieszkanie, nie może siedzieć
bliźniakom na głowie. Mają swoje życie i nie potrzebują go tutaj. Poza tym,
mimo że ich tolerował i nawet wygadał się Czarnemu, nadal nie chciał mieć z
nimi nic wspólnego. Rękami i nogami zapierał się, żeby ich przez przypadek nie
polubić. Nie potrzebował tej znajomości, ona nic by mu nie wniosła, a tylko
jeszcze bardziej skomplikowała życie. Musi też przywyknąć do tego, co się
dzieje na uczelni, a to wcale nie jest proste. No, i jak ma się pozbyć tych
dziwnych potworków, które ich zaatakowały? Tak, jak na razie był spokój, ale to
wcale nie oznaczało, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Prędzej czy
później coś się wydarzy.
-Wow!- wykrzyknął ktoś.
Kevin spojrzał w stronę drzwi, gdzie dostrzegł Cogerów.
Przycisnął ręką struny, żeby przestały dźwięczeć.
-Super! Co to za melodia?- zapytał Bill.
-Taka jedna...- burknął szatyn odkładając gitarę.
-Nigdy wcześniej tego nie słyszałem- rzucił Tom.
-To chyba nie twoje klimaty- powiedział Zakrzewski.
-Słuchamy dokładnie takiej samej muzy, więc się nie
wykręcaj, dobra?
-Sam to skomponował!- odezwał się Czarny.
-Skąd wiesz?- zapytał zdziwiony Kevin.
-Zgadłem?!- wykrzyknął Bill.
Szatyn pacnął się w czoło kręcąc głową.
-Ekstra! Umiesz śpiewać?- dopytywał młodszy Coger.
-Tak.
-No, to dajesz!- zaśmiał się Tom.
Zakrzewski tylko prychnął.
-To było wspaniałe, nawet lepsze od tego wcześniejszego. A
co masz na bis?- zaśmiał się blondyn klaskając.
Niemal natychmiast Kevin rzucił się na niego z pięściami.
Pozwalał kpić z siebie, ze swojego ubioru i tego, że nie ma kasy, ale nikt nie
ma prawa komentować jego muzyki!
Nie zastanawiając się nad tym, co robi, przewrócił starszego
Cogera i przygwoździł go do podłogi. Tom szybko zareagował i nie pozwolił się
uderzyć. Jakiś cudem udało mu się odepchnąć Zakrzewskiego. Jeszcze dobrze się
nie podniósł, a już rzucił się w jego kierunku. Złapał go w pasie i z całych
sił cisnął o ścianę.
Szatyn krzyknął z bólu upadając na kolana.
-Ty... Ty!- był tak wściekły, że nawet nie potrafił się
wysłowić.
-Sorry, zapomniałem o twoich plecach- rzucił Tom wzdychając.
Zakrzewski zacisnął zęby. Chociaż ból był straszny, to już
nie raz znajdował się w takiej sytuacji. Siniaki i zadrapania będzie liczył
potem, teraz czas na walkę! W takich chwilach zaciska się zęby i bije się,
dopóki się wygra albo samemu nie dostanie się lania.
To była jedna z głównych zasad Kevina Zakrzewskiego. Nie
przewidywała jednak wtrącania się przez osoby trzecie. Tylko Bill mógł być na
tyle głupi, żeby stanąć przed swoim bliźniakiem i próbować przemówić do
rozsądku rozwścieczonemu szatynowi. Nim ktokolwiek się zorientował w sytuacji,
Czarny już leżał plackiem na podłodze jęcząc cicho.
-Bill! Jesteś definitywnie największym osłem, jakiego w
życiu widziałem!- powiedział Tom nieporadnie podnosząc oszołomionego brata.
-Dorzuć jeszcze stwierdzenie, że ma piekielnie twardy łeb.
Au!- odezwał się Kevin, któremu w mgnieniu oka przeszła cała złość.
Nigdy wcześniej w tak łatwy sposób nie rozładował swoich
emocji.
Obiad zjedli w ciszy. Czarny miał spuchnięty oraz zaczerwieniony
nos i siedział sztywno wyprostowany nawet nie nachylając się nad talerzem.
Zapewne bolała go twarz, kiedy próbował to zrobić. Zakrzewski przyjrzał mu się
z niemym zakłopotaniem. Nie do końca o to mu chodziło.
Chociaż był człowiekiem, który ma w głębokim poważaniu, jak
powinien się zachowywać i jak encyklopedie definiują moralność, wyczuwał tą
napiętą atmosferę. Bliźniacy zawsze byli roześmiani i beztroscy, a teraz po raz
pierwszy siedzieli tak cicho. To jeszcze im się nie zdarzyło. Kevin czuł, że to
on do tego doprowadził.
Muszę stąd odejść, pomyślał.
Poczuł dziwny ucisk w żołądku. Zdziwił się, kiedy zrozumiał,
że ta decyzja sprawiła mu ból i dopadło go przygnębienie.
Dlaczego? Przecież ich nie lubił, działali mu na nerwy i
przeszkadzali za każdym razem, kiedy próbował się uczyć. Nie pozwalali w domu
palić papierosów i jeszcze był zmuszony robić im śniadania. W takim razie czemu
jest mu przykro? Dlaczego czuje się zawiedziony i rozczarowany?
Ty idioto, pomyślał ze złością.
Odepchnął od siebie talerz i wstał patrząc na niego z krzywą
miną.
-Coś się stało?- zdziwił się Bill.
-Nie twoja sprawa. Przestań się mną wreszcie interesować, bo
działa mi to na nerwy!- wysyczał Kevin.
-Po prostu...
-Ani słowa! Zamknij się wreszcie, ciągle paplasz! Jadaczka
zamyka cię tylko wtedy, kiedy jesz! Nawet przez sen mamroczesz jakieś dziwne
rzeczy! Jesteś psychiczny!
-Ja...
Szatyn zaklął głośno i Czarny zamilkł. Przez chwilę patrzyli
sobie prosto w oczy, po czym Bill spuścił wzrok. Te słowa musiały sprawić, że
zrobiło mu się przykro i z jakiegoś głupiego powodu Zakrzewski nienawidził
siebie za to.
Warknął coś cicho pod nosem i wyszedł z mieszkania
trzaskając drzwiami. Musi przemyśleć kilka spraw, inaczej oszaleje.
Tom i Bill siedzieli przez chwilę w ciszy nie bardzo
rozumiejąc, co tym razem zdenerwowało Kevina. Przecież żaden z nich nie
wypowiedział nawet słowa, to o co mu znowu chodzi? Nie dość, że zabrali go do
siebie, kiedy zdemolowano mu mieszkanie, to jeszcze miał ciągle pretensje.
-Co go ugryzło?- spytał cicho Czarny.
-Ma huśtawkę nastrojów. Wiesz, jak baba przed okresem. Nie
przejmuj się nim- powiedział blondyn podpierając brodę na dłoni i wzdychając
cicho.
-Naprawdę jestem taki męczący i tyle gadam?
Tom spojrzał uważnie na brata. Bill wyglądał na przygnębionego,
a on nienawidził, kiedy bliźniak był w takim stanie.
-Posłuchaj. Ten gbur nie przywykł do takiego zachowania.
Wszyscy w jego towarzystwie zawsze chodzili na paluszkach, byle go czasem nie
zdenerwować. Kevin to wariat. On będzie się bił z każdym i wszędzie do upadłego
nie zważając na to, jakie będzie musiał ponieść konsekwencje. Nieważne jak i
gdzie, on załatwi to tak, że ofiara nawet nie będzie wiedziała, kto to zrobił.
To dlatego wszyscy tak bardzo się go boją. On po prostu dorastał w środowisku,
w którym rządziło prawo pięści. Z nim nigdy nie można się nudzić i przy nim
wszyscy zachowują się nienaturalnie. Dlatego chyba jest taki wściekły. My
jesteśmy po prostu sobą, a on nie może przeboleć, że ktoś lekceważy jego
reputację. Przejdzie mu, jak tylko gdzieś ochłonie.
-Albo pobije kilku przechodniów?
-Wszystko możliwe. Bill, dałbyś już temu spokój. Nie
zmienisz go. Jakieś wydarzenia w jego życiu zrobiły z niego dupka i nie masz na
to wpływu. Lepiej dać mu spokój i tyle.
-Nie mogę.
-Jak chcesz- mruknął zrezygnowany blondyn.- Jak jeszcze
kilka razy zarobisz w nos, może ci się odmieni.
Czarny pokazał bliźniakowi środkowy palec i wstał od stołu.
Tom zaśmiał się tylko cicho i również wstał. Odsunął Billa od zlewu i sam wziął
się za mycie naczyń. Denerwowało go, kiedy bliźniak ciągle latał i coś
sprzątał, ale mógł mieć pretensje tylko do siebie. Przez te dwa lata, gdy byli
ze sobą skłóceni i zamienił jego życie w piekło, zmusił Czarnego do kilku
rzeczy, chociażby do sprzątania po nim i robienia mu obiadów. Nauczył brata, że
jeśli będzie się go słuchał i robił to, co on mu każe, to będzie miał spokój.
Chociaż przez kilka godzin, ale mimo to spokój. Za każdym razem, gdy młodszy
się sprzeciwiał, Tom mścił się w sposób niezwykle ambitny.
Teraz mógł sobie tylko pluć w brodę i próbować jakoś
odzwyczaić Billa od takiego zachowania. Powoli mu się to udawało, ale czasami,
gdy Czarny się denerwował, nadal latał po domu jak poparzony i sprzątał czy
gotował. A blondyna trafiał szlag, bo musiał wtedy podejść do brata, siłą
posadzić go na krześle i sam zając się tą pracą.
Wyrzuty sumienia mają wielką moc.
-Dupa!- westchnął Bill podskakując i siadając na blacie
mebli tuż przy zlewie.
Blondyn tylko mruknął coś w odpowiedzi. Wychowywanie brata
nie wyszło mu na dobre. W ciągu ostatniego roku nauczył się gotować
najrozmaitsze posiłki i wykonywać w domu wszystkie możliwe prace. Na samą myśl
o każdej rzeczy, jaką musiał robić, zgrzytał zębami ze złości.
-Nie chce mi się iść dzisiaj na ten głupi basen!- burknął
obrażony Bill.
Tom odetchnął. Nareszcie coś, co nie dotyczy Kevina
Zakrzewskiego.
-Mi też nie, ale jeśli będą sprawdzać obecność, zwiniemy się
w trakcie. Możemy skoczyć po coś na wynos. W sumie to już dawno nie jedliśmy
takich rzeczy.
-Byliśmy w barze trzy dni przed przyjazdem tutaj, więc nie
marudź. Ale wiesz co? Mam ochotę na piwo.
-Ja też...
Czarny uśmiechnął się cwaniacko.
-Znowu będziesz się lizał z...- chłopak nie skończył, gdyż
zirytowany blondyn nabrał na złączone dłonie wody z pianą i chlapnął nią na
brata uśmiechając się przy tym z zadowoleniem.- Tom!
Mina Billa wyrażała święte oburzenie. Sprawca zamieszania
wybuchnął śmiechem wskazując na bliźniaka palcem. Kątem oka dostrzegł, że
Czarny wkłada ręce do zlewu, po czym woda wraz z pianą wylądowała na jego
twarzy i warkoczykach.
-Bill!- krzyknął chłopak nie mając zamiaru być mu dłużnym.
W zlewie było dużo piany. Bliźniacy raz po raz zanurzali
ręce w wodzie i chlapali się jak małe dzieci.
-Moje oko! Bill, ty idioto!- wykrzyknął Tom nacierając twarz
brata pianą.
Czarny śmiejąc się próbował jakoś schować twarz, ale mimo to
i tak poczuł smak mydła w ustach. Zaczął prychać i pluć próbując się pozbyć
tego dziwnego posmaku, ale Tom objął go mocno ramionami i przytrzymał.
-Hej, puszczaj! Muszę się napić!- krzyczał Bill wierzgając
nogami w powietrzu i wyciągając ręce w kierunku soku.
Blondyn zlitował się i puścił bliźniaka. Czarny potykając
się dopadł do soku i obserwując czujnie brata, napił się. Tom wybuchnął
śmiechem trąc piekące oko.
Z góry usłyszeli, jak ktoś wali czymś w podłogę. Spojrzeli
zirytowani w górę. Znowu przeszkadzali sąsiadom. Tom nie namyślając się długo
chwycił za miotłę i zaczął stukać w sufit. Jego ruchy były tak szybkie, że
przywodziły na myśl prędkość światła.
-Też tak mogę!- wrzasnął.
Usłyszał cichy śmiech Billa i zagryzł wargę nie chcąc do
niego dołączyć. Walił tak dłuższą chwilę, aż wreszcie stukanie ustało.
-No, i tak ma być.
-Idę pod prysznic- rzucił młodszy Coger.
Obejrzał się, ale Czarny już zniknął. Zrezygnowany
podciągnął rękawy i skończył myć naczynia ignorując ponowne pukanie. Potem
poszedł do pokoju i zaczął grzebać w szafce w poszukiwaniu jakichś rzeczy.
Zdecydował się na czarne dresy, w końcu na basenie będzie musiał pracować.
Raczej nie pozwolą mu się obijać.
Zerknął na gitarę Kevina. Wyglądała jak nowa, chociaż gryf w
niektórych miejscach był nieźle przetarty. Albo szatyn dopiero ją kupił i tak
szybko starł tą farbę, albo miał gitarę naprawdę długo i po prostu tak bardzo
ją szanował. Tylko dlaczego Tom miał wrażenie, że ta druga opcja jest bardziej
prawdopodobna?
Pokręcił głową. Bill wyszedł z łazienki, więc szybko poszedł
wziąć prysznic. Gdy skończył, było już dosyć późno i trzeba było się zbierać.
Czarny zostawił Kevinowi kartkę z informacją, gdzie są, i razem udali się na
uczelnię. W drodze prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali.
Gdy weszli do budynku, gdzie znajdował się basen, od razu
rzuciła im się w oczy nienaturalna cisza. Wszędzie było dosyć ciemno, światło
dawały tylko lampy, które podświetlały wodę. Wszystko inne było pogaszone.
Cała pływalnia była dosyć mała, chociaż strop był bardzo
wysoki. Zajęcia na uczelni były rozłożone w taki sposób, że każda grupa
pływaków miała cały basen do własnej dyspozycji. Były tam dwa baseny
olimpijskie, a do każdej grupy przydzielano dwóch opiekunów. Cogerowie wybrali
basen, ale po jednej lekcji, którą odwołano, postanowili przepisać się na piłkę
nożną. Obaj naprawdę dobrze sobie radzili. Czarny być może nie był najlepszym
sportowcem, ale jeśli chodziło o tę dyscyplinę sportu, na bramce był fenomenalny.
-Nikogo nie ma- westchnął Bill.
-Może przyszliśmy za wcześnie?- spytał Tom.
-Jest kwadrans po dziewiętnastej. Właściwie to jesteśmy
spóźnieni.
-Nic z tego nie rozumiem. Albo tamci zastrajkowali, albo już
nie wiem co. Przecież drzwi były otwarte, prawda? Ktoś przecież musi tu być!
-Mam złe przeczucia. Może ten wykładowca jest jakimś
psycholem i specjalnie nas tu zwabił?
-Weź, przestań! Masz zbyt bujną wyobraźnię! A...
-No, to czemu jego tutaj nie ma?- odezwał się Czarny
przerywając bratu.
-Nie wiem! Czy ja wyglądam na wróżkę?
-Tak. Na taką, która potrafi wywróżyć człowiekowi samochód z
czterema kołami.
-Bardzo zabawne!- prychnął blondyn splatając ręce na piersi.
-Pytałeś, więc...
Bill umilkł. Tom przez chwilę patrzył na niego podejrzliwie,
ale Czarny ciągle uparcie wpatrywał się w jedno miejsce. Wyraz jego twarzy był
nieprzenikniony. Blondyn zdziwiony spojrzał w to samo miejsce, co bliźniak, i
aż cofnął się do tyłu zaszokowany.
-O, nie!- jęknął cicho.
Mniej więcej pięć metrów nad podłogą przy ścianie znajdowała
się czarna postać. Była wciśnięta w róg. Nie wydawała żadnych dźwięków czekając
na coś. Gdyby nie dobry wzrok Cogerów, zapewne w tak słabym świetle nawet by
jej nie zauważyli. Tom nie miał wątpliwości, że pojawiła się tam w związku z
nimi.
Zaczęli się powoli cofać do wyjścia cały czas z uwagą
obserwując potwora, jednak on nawet nie drgnął.
-Chyba już wiem, skąd kojarzę tego bliźniaka z artykułu-
powiedział cicho Bill.
Starszy Coger spojrzał na niego zaciekawiony.
-Tom, Filip Zamroziewicz to nasz wykładowca. Ten, który
interesował się moją szyją i naszymi relacjami. Ten sam, który kazał nam tu
dzisiaj przyjść.
-Co?!
-Nigdy nie zwracamy uwagi na nazwiska, one nam po prostu nie
wchodzą. Ani tobie, ani mi. Daliśmy się złapać w pułapkę.
-Jesteś pewny? Jeżeli on też był w tamtym świecie, to
przecież powinien być po naszej stronie. Jaki miałby interes w tym, żeby
nasyłać na nas potwory? A w ogóle, to tak można? Już dawno bym skorzystał z ich
pomocy.
-Może ich na nas nie nasłał, ale po prostu wie, jak je tutaj
ściągnąć. Raczej wątpliwe, że będą atakowały zwykłych ludzi. Lecą do tego, co
znają. To przecież mogą być te złe. No, wiesz, te, które trzymają z tamtym
jednym, co mnie porwał.
-Spływajmy stąd.
Bliźniacy byli już prawie przy wyjściu z pływalni, kiedy
nagle przez drzwi wleciały dwa potwory. Pisnęły głośno otwierając paszcze, po
czym machnęły mackami i jedyna droga ucieczki została zablokowana. Mimowolnie
cofnęli się do tyłu patrząc na siebie z przerażeniem.
Zostali uwięzieni razem ze stworami w pomieszczeniu, w
którym nie było praktycznie nic prócz basenu.
-Tom, boję się- jęknął Bill odruchowo przysuwając się do
blondyna.
-Ja też.
Tego się nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuńJak zwykle zaskakujesz. Kocham cię, obsesjo!
To wspaniała notka.Jakbyś chciała pogadać to napisz ewajuszczynska@wp.pl.
OdpowiedzUsuńEwa
No to mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się tego. I zaczynam się bać...
OdpowiedzUsuńznów one?! Dałyby wkońcu bliźniakom spokój... No ale zobaczymy co z tego wyjdzie... Mam nadzieję że coś pozytywnego :)
OdpowiedzUsuń