sobota, 13 lipca 2013

22.Granice



Robin
- Ojej! Biedaku! Sam tutaj siedzisz?
Było już ciemno, kiedy obładowany siatkami z zakupami wracałem do domu. Seba zakopał się w stercie klasówek i wyrzucił mnie za drzwi z pieniędzmi i kartką, na której zrobił listę. Powiedział, że bez tych rzeczy mam nie wracać. Teraz, kiedy szedłem z powrotem, zauważyłem pudło, którego wcześniej nie było. Leżało obok śmietników, z których waliło na kilometr, mimo że na dworze wciąż było dosyć zimno. Aż się bałem, co to będzie, kiedy zrobi się ciepło.
Odstawiłem zakupy w miarę „bezpieczne” miejsce i zajrzałem do pudła. Niemal oszalałem na punkcie małego szczeniaczka, który skamlał żałośnie, dotykając mokrym noskiem mojej ręki.
Było to zwykły kundel, ale mordkę miał tak uroczą, że aż mi się serce krajało na myśl, że ktoś go wyrzucił. Widocznie jednak nie był w stanie zrobić mu krzywdy, więc wsadził
go do tego pudełka (całkiem wygodnego, zresztą) razem z kocykiem i miseczką wody oraz śladowymi ilościami jedzenia.
Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to zabrać go, potem jednak dotarła do mnie brutalna rzeczywistość – nawet gdyby trzymanie psa w bloku było możliwe, Seba nigdy w życiu by się na to nie zgodził. I nawet pieprzenie mojej dupy nie nadawało się na kartę przetargową, skoro mógł ją mieć, gdy tego tylko zapragnął, czyli średnio co noc. Sebastian miał zaskakująco duże potrzeby seksualne. Nie wygląda na takiego, co?
Z żalem pogłaskałem pieska i nakarmiłem go parówką, a potem odłożyłem do kartonu i zrobiłem mu nad nim małe zadaszenie na wypadek deszczu.
- Wrócę – obiecałem. – Jeśli nikt cię stąd nie zabierze, będę ci odwiedzał. I przynosił jedzenie i… Może uda mi się załatwić dla ciebie jakiś dom…
Westchnąłem ciężko i niechętnie wstałem. Pozbierałem siatki z zakupami i z okropnym żalem poszedłem do domu.
Może to jakaś gejowska cecha, ale kochałem zwierzęta. Rodzice nigdy nie chcieli mi na żadnego pozwolić, a i ja zbytnio nie naciskałem. Nie chciałem, żeby skończyło się na awanturze, więc sobie zwyczajnie odpuściłem. Tym razem też byłem na przegranej pozycji, tak więc nie chciałem wdawać się w zbędne dyskusje. Seba powiedziałby nie. Na pewno. I kropka.
Zgodził się jednak na to, żebym poszedł na imprezę urodzinową do Lucy, która, nawiasem mówiąc, zaczynała się za dwie godziny. Miałem nadzieję, że trochę się zabawię. Już dawno nie wychodziłem nigdzie ze znajomymi.
W domu chemik dalej siedział zagrzebany wśród papierzysk.
- Robin! – krzyknął ze swojego pokoju (chociaż może naszego, skoro razem tam spaliśmy…).
- Coo?!
- Zrób mi kawę, dobra?
- Ok!
Włączyłem ekspres i zabrałem się za wypakowywanie zakupów. Trochę ich było, nie powiem że nie. Gdy już skończyłem, zaniosłem mu kawę.
Przebrnął już mniej więcej przez połowę prac, był poirytowany i wkurzony, a co druga praca lądowała w stercie niedostatecznych. Seba segregował prace w kolejności od najlepszej do najgorszej i układał je ocenami. Jak na razie najwyższy wynik miał niejaki Rai, który stracił na całej klasówce tylko dwa punkty na pięćdziesiąt.
- Wow! Dobry jest – powiedziałem, biorąc do ręki jego sprawdzian.
- Nawet lepszy niż ty – odparł złośliwie. – I umie mnożyć i dzielić przez dwa…
Wywróciłem oczami.
- Jasne, nabijaj się, ile chcesz, proszę bardzo. Idę się szykować na imprezę. Miłego wieczoru – odparłem słodko.
- Wstrętny bachor – mruknął, po czym z westchnieniem z powrotem wcisnął nos między papiery. Uśmiechnąłem się tylko lekko i poszedłem do mniejszego pokoju, gdzie trzymałem swoje rzeczy. Jeśli chodzi o klasówki pisane na same szmaty, nawet najlepsza kawa mu nie pomoże.
Dłuższą chwilę zastanawiałem się nad rzeczami, w które powinienem się ubrać. W końcu zdecydowałem się na ciemne dżinsy z łańcuszkiem doczepionym do szlufek, czarną koszulkę na ramiączkach i na to rozpinaną bluzę z kapturem. Wziąłem jeszcze brązowy pasek do spodni i rzuciłem to na łóżko. Wyciągnąłem z szafki bieliznę i poszedłem się kąpać. Zajęło mi to całkiem sporo czasu, ale uwielbiałem stać pod strumieniem ciepłej wody. Gdy wyszedłem, Seba był jeszcze bardziej wkurwiony.
- Zbyt osobiście do tego podchodzisz – stwierdziłem rzecz oczywistą.
- Te bachory tylko marnują mój czas – warknął rozeźlony. – Jaki jest sens tłuc im cokolwiek do głowy, skoro są takie efekty?! – Wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie, wyraźnie naburmuszony. Otaksował wzrokiem moje ciało, zasłonięte tylko małym ręcznikiem przewiązanym w pasie. Drugim tarmosiłem sobie włosy, nie chciałem takich zupełnie mokrych potraktować suszarką. – Może tak seks jako nagroda pocieszenia? – burknął z wyraźną nadzieją.
Pokręciłem przecząco głową.
- Mam inne plany, a nie będzie mi się chciało drugi raz kąpać.
- No, wiesz…
- Poza tym – dodałem – uczenie nie jest bezsensowne. To oczywiste, że wszystkich nie nauczysz. Wykładasz tematy właśnie dla takich osób – wziąłem do ręki sprawdzian Rai’a i pomachałem mu nim przed nosem. – Jeśli w klasie pełnej debili trafi się chociaż jeden taki rodzynek, warto przebrnąć jakoś przez całą resztę.
- Pochlebiasz sobie, co?
- Wcale nie. Jeśli coś robisz i chociaż jednej osobie to służy, to twoje działanie ma sens. A tak na przyszłość, skoro już bardzo chcesz wstawiać wszystkim lufy, dawkuj nieprzyjemności, hm?
- To znaczy?
Zaśmiałem się.
- Bierz do odpowiedzi. Dwóch delikwentów na jednej lekcji, to nie to samo co postawić ze dwadzieścia jedynek, co?
Westchnął ciężko.
- I po co mi to było? – spytał. – Mogłem sobie wykładać na uniwerku i rzucać sprawdzianami przy wystawianie oceny. Ale po co? Przecież musiałem…
- Mogłeś wykładać na uniwersytecie? – spytałem ze zdumieniem. Nigdy o tym nie wspominał.
- Ta, mogłem. Ale wasz poprzedni nauczyciel poprosił mnie, żebym zajął jego miejsce, bo on nie mógł już dłużej uczyć. Miałem do niego wielki sentyment. Wiesz, bronił mnie przed twoim starym i… Wydawało mi się, że uczenie w szkole to dobry pomysł. Nigdy mi nie zależało, żeby wykładać na uniwerku. Ile bym teraz dał, żeby jeszcze raz mi ktoś to zaproponował!
Wtedy nie poznałbyś mnie, pomyślałem, ale nie powiedziałem tego głośno. Przecież to niczego by nie zmieniło. Między nami był tylko seks. Od początku tak się umówiliśmy i obaj się tego trzymaliśmy. Mogłem mu się bez skrępowania wyżalić, poskarżyć, że kocham bez wzajemności i w ogóle. Był moim powiernikiem. Mieszkaliśmy razem, więc to oczywiste, że zbliżyliśmy się do siebie, ale o miłości nie było mowy.
Takie głupie rozmyślanie trochę popsuło mi humor. Po połowie godziny byłem już zwarty i gotowy do wyjścia. Sebastian zrobił sobie przerwę i rozsiadł na kanapie przed telewizorem. Wciąż był w paskudnym nastroju.
- Wrócę do drugiej, ok?
- W porządku. Jeśli coś się zmieni, daj mi znać, ok?
- Nie będziesz spał?
- Nie wiem. Jeśli nie, wolałbym mieć pewność, że nikt nie zgwałcił się po drodze w krzakach.
Prychnąłem.
- Jestem facetem.
- Jakby dla gwałcicieli to była wielka różnica. Napisz.
- Dobra.
- I baw się dobrze!
- Jasne!


Sebastian
Byłem pewien, że nic oprócz tych przeklętych sprawdzianów nie podniesie mi już bardziej ciśnienia.
Myliłem się.
Było już dawno po drugiej. Cały czas kwitłem jak debil przed telewizorem, niezbyt zadowolony z tego, że Robin się dobrze bawi, a ja spędzam wieczór samotnie, zamiast wybrać się do jakiegoś klubu i przelecieć jakąś gorącą ciotę. Ale nie, musiałem siedzieć na kanapie i martwić się o tego małego kretyna, który zapewne był zbyt pijany, żeby zadzwonić albo napisać smsa. Dzwoniłem do niego chyba z dziesięć razy, a i tak próbowałem się powstrzymać. W końcu był już dorosły i nie powinienem go pilnować, jednak…
Martwiłem się.
Jeśli po prostu zapomniał, zatłukę go, pomyślałem wściekły.
Wziąłem do ręki telefon i jeszcze raz wybrałem numer Robina.
Cisza. Znowu.
Poczekałem do trzeciej, a potem po prostu nie wytrzymałem. Wziąłem klucze i wyszedłem gotowy nawet wedrzeć się na imprezę, byleby tylko mieć pewność, że wszystko z nim w porządku.
Było już późno, więc miałem nadzieję, że dzieciaki będą zbyt pijane, żeby zwrócić na mnie uwagę. Wiedziałem, gdzie mieszka Lucy Walkers, a z tego co mówił Linn, wyprawiała urodziny w domu.
Po pięciu minutach byłem już na miejscu. Gdy tylko wszedłem na podwórko, od razu usłyszałem głośną muzykę. Nie było to jednak na tyle głośno, żeby przeszkadzało sąsiadom. Naciągnąłem na głowę kaptur i zajrzałem przez okno do środka. Zobaczyłem tam kuchnię, w której kilka osób paliło papierosy. Wśród tej piątki było trzech z mojej klasy. Wszyscy wyglądali na mocno wciętych, wszędzie walały się puste butelki po piwie i wódce. O petach już nawet wolałem nie wspominać.
Robina nie widziałem.
Wszedłem do środka i stanąłem w ciemnym korytarzu, zastanawiając się, co ja, do cholery, robię. Jeszcze raz wybrałem numer chłopaka, ale nic nie słyszałem przez głośną muzykę. Przemknąłem się kawałek dalej i zajrzałem do salonu, które okazało się być głównym lokum imprezowiczów. Nie zwracając uwagi na przepych w mieszkaniu, szybko oceniłem, że pośród tego towarzystwa Robina też nie ma. Skierowałem swoje kroki do ostatnich drzwi, które były na dole. Okazało się, że prowadziły do łazienki.
To, co tam się działo, wręcz mnie sparaliżowało.
Robin leżał na podłodze. Nie ruszał się, wyglądał, jakby spał. Jego rozporek był rozpięty, a ciekawskie łapy Cleo Bradley próbowały dostać mu się do majtek. Chichotała przy tym cicho, wyraźnie zadowolona.
- Co pan tutaj robi?
Odwróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z solenizantką. Całkiem trzeźwą, choć kiedy mnie rozpoznała, wyraźnie zamrugała ze zdumienia.
- To pan?! C-co pan robi w moim domu?
- Tak się składa, że opiekun Robina to mój sąsiad – wycedziłem, próbując pohamować ogarniającą mnie wściekłość i zachować trzeźwość myślenia – i poprosił mnie, żebym odebrał go z imprezy, bo on pracuje. Przyjechałem sprawdzić, czemu nie odbierał i nie jestem zadowolony z tego, co zobaczyłem.
- Nie wiem…
- Doskonale wiesz – uciąłem ostro. – Jeśli nie chcesz, żeby twoi rodzice dowiedzieli się o tym, że pieprzysz się z Brownem, lepiej się od razu przyznaj i zabierz tę erotomankę, zanim naprawdę się wkurzę.
W pierwszej chwili dziewczyna wydawała się przerażona tym, co o niej wiedziałem. Potem dotarło do niej, że ja naprawdę nie żartuję.
- Ja nie chciałam, żeby ona to zrobiła – mruknęła na swoje usprawiedliwienie. – Ona się w nim kocha już od dłuższego cz…
- I to dalej jej prawo robienia mu czegoś takiego? Co mu podaliście?!
- My nie…
- Cholera, Walkers, jest zaćpany!
- Pigułka gwałtu – powiedziała cicho.
Zobaczyłem, że Bradley jest naprawdę bliska pozbawienia chłopaka bielizny, więc wkroczyłem do łazienki. Była mocno pijana i miałem nadzieję, że nie będzie mnie zbytnio pamiętać na tej imprezie albo pomyśli, że jej się przyśniło. Nie słuchałem, co bełkocze. Brutalnie odepchnąłem ją od Linna i pospiesznie podciągnąłem mu spodnie. Po doprowadzeniu go do względnego porządku, wziąłem jego bezwładne ciało na ręce. Zanim opuściłem łazienkę, spojrzałem morderczo na Lucy Walkers.
- Możesz być pewna, że wyciągnę z tego konsekwencje – i wyszedłem.
Nie obudził się w drodze do domu, mimo że próbowałem go ocucić. Właściwie nie reagował, co było normalne przy tego typu środkach. Wyniosłem go z auta i zabrałem do domu. Rozebrałem i położyłem na łóżku, sprawdzając, czy na pewno jest z nim wszystko w porządku.
Dopiero kiedy się upewniłem, również się położyłem i zasnąłem.


Robin
Gdy otworzyłem oczy, widziałem to, co zwykle od jakiegoś czasu. Mimo to byłem pewien, że coś jest nie tak. Gdy zerwałem się do siadu, rozbolała mnie głowa.
Byłem w domu. Nie było to nic nadzwyczajnego, ale… Zmarszczyłem brwi.
- Obudziłeś się.
Seba przeciągnął się i ziewnął szeroko. Patrzył na mnie tak… dziwnie.
- Dobrze się czujesz? – zapytał.
- Tak, ale… - pokręciłem przecząco głową. Coś mi nie pasowało.
Coś po prostu BYŁO nie tak.
Nagle prawda uderzyła we mnie niczym rozpędzony tir.
- Jak ja się tutaj znalazłem?!
Chemik usiadł i westchnął, przeczesując nerwowo swoje jasne włosy.
- Cleo Bradley podrzuciła ci do czegoś pigułkę gwałtu.
Patrzyłem na niego jak na kompletnego idiotę, nie mogąc uwierzyć w jego słowa. Pigułkę gwałtu? Cleo?
- Nie wierzę, że byłaby do tego zdolna – rzekłem, gdy już odzyskałem głos. – Dobra, słyszałem, że ma świra na moim punkcie, ale bez przesady!
- A jednak – powiedział dobitnie, unosząc jedną brew w geście kpiny.
- Jak… Skąd  w ogóle wiesz?
- Och, pewnie stąd, że kiedy nie odbierałeś moich telefonów, wkurwiony na maksa pojechałem do domu Walkers i znalazłem cię nieprzytomnego na podłodze w kiblu, a ta mała suka właśnie zamierzała ściągnąć ci majtki!
Gdybym był psem, miałbym teraz podkulony ogon i spuszczone uszy. Seba podniósł głos, a to znaczyło, że wciąż jest wściekły. Nie wiedziałem tylko, czy to ja go zdenerwowałem, czy po prostu to, co się stało.
Przez chwilę panowała cisza. Chemik nie wyglądał na kogoś, kto zamierza ją przerwać, więc w końcu przemogłem się i zaryzykowałem pytanie.
- Jesteś na mnie zły?
Westchnął ciężko i odpowiedział już w miarę spokojnie.
- Nie, nie jestem. Nie na ciebie.
- Przepraszam – powiedziałem mimo wszystko - nie spodziewałem się, że ktoś może być do tego zdolny. Że ona będzie do tego zdolna.
- Drogo za to zapłaci.
Nie skomentowałem tego, ale jedno było pewne – ostatnie trzy miesiące chemii w szkole nie będą zbyt przyjemne dla Cleo Bradley.

- … i powaliła mnie pigułką gwałtu! Pamiętam, że poszedłem do kuchni raz zapalić, a potem wypiłem swojego drinka. Wydawało mi się, że chce mi się sikać, więc poszedłem do łazienki, a potem film mi się urwał. Teraz już wiem, czemu. Seba nie był zachwycony. – Pogłaskałem psa po brzuszku, pozwalając mu trochę polizać mnie po ręce. Był naprawdę wspaniały. Wciąż nie miałem pomysłu, co z nim zrobić, więc po prostu go odwiedzałem. Nikt nie chciał go zabrać. – Mam dla ciebie trochę jedzenia i picia. Wiem, że ciężko ci się żyje w takim małym kartonie, ale… Na razie jeszcze nie mogę ci pomóc. Wybacz.
Pozwoliłem mu trochę pobiegać, a potem włożyłem go z powrotem do kartonu, który zamknąłem i odstawiłem.
- Tyle ci spokojnie starczy do jutra, prawda? Przyjdę wieczorem zobaczyć, co u ciebie. Nigdzie nie odchodź, dobrze?
Szczeniak zapiszczał, ale wątpiłem, żeby mnie zrozumiał. Z westchnieniem poszedłem z powrotem do domu. Seba wciąż nie miał zbyt dobrego humoru i trochę mnie to dobijało.

Parszywy humor Sebastiana drażnił mnie, ale wolałem się nie odzywać, bo przecież to ja byłem sprawcą całego zamieszania.
Siedziałem w kuchni i robiłem zadania, które mi dał, podczas gdy on stał oparty tyłkiem o meble i pił już chyba trzecią kawę z rzędu. Aż się bałem, co zacznie wyprawiać, kiedy w poniedziałek będziemy mieli z nim lekcję! Przecież on chyba rozniesie z pół klasy!
Główkowałem nad tym, aż w końcu postanowiłem działać. Jak to mówią, niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. Albo jakoś tak.
Wstałem i podszedłem do Sebastiana.
- Jesteś zły, prawda?
- Usiądź i rób zadania – odparł, biorąc kolejny łyk ze swojego kubka.
- Seba… Jesteś cholernie irytujący, kiedy masz taki humor.
Chemik uśmiechnął się półgębkiem.
- A co? Chciałbyś mi go jakoś poprawić.
- A jeśli tak?
Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Jeśli chciał seksu, dobra, nie ma problemu. Właściwe sam miałem ochotę na małe co nieco. Na samą myśl o seksie twardniałem.
Przekrzywił lekko głowę w bok, po czym, złapał mnie za rękę i położył na swoim kroczu.
- Mógłbyś mnie tam trochę popieścić – mruknął, oblizując sugestywnie usta.
Moje serce zabiło mi mocno, gdy dotarło do mnie, czego on tak naprawdę chce.


Sebastian
Dzieciak momentalnie zrobił się czerwony. Spuścił wzrok, jakby za bardzo się wstydził patrzeć prosto na moją twarz. Okulary zjechały mu trochę z nosa, więc poprawiłem mu je odruchowo.
- Jeśli nie chcesz, w porządku – powiedziałem. Nie miałem zamiaru do niczego go zmuszać. – To była tylko luźna propozycja.
- Nie o to chodzi – rzekł niepewnie. – Po prostu… Chyba nie umiem zrobić tego dobrze.
- Już mówiłem. Jeśli nie chcesz…
Pokręcił głową. Przełknął głośno ślinę i lekko drżącymi palcami zabrał się za rozpinanie moich spodni. Złapałem go za podbródek i uniosłem jego twarz do góry, po czym przywarłem wargami do jego ust. Miałem nadzieję, że w ten sposób będzie mu łatwiej się rozluźnić i to zrobić. Namiętnie oddawał każdy pocałunek, powoli i stanowczo oswobadzając mojego penisa ze spodni, a potem bokserek. Odchylił je delikatnie. Odsunąłem się od niego lekko i spojrzałem w dół.  Mój penis był zupełnie twardy i gotowy do działania. Robin również zerknął w dół. Wciąż był kompletnie czerwony.
Zanim uklęknął, złożyłem na jego czole czuły pocałunek. Wplotłem palce w jego ciemne włosy.
Nie patrzył na mnie. Najpierw liznął niepewnie czubek, a kiedy usłyszał, jak gwałtownie wciągam powietrze, chyba poczuł się pewniej. Ujął go u nasady i wsunął sobie główkę do ust.
Jęknąłem z przyjemności. Tak ciepło… Mokro…
Tak przyjemnie… Starałem się nie przyciskać jego głowy do swojego krocza, chociaż nie było to łatwe. Robin possał mnie chwilę, a potem zaczął mi po prostu dość chaotycznie obciągać.
Byłbym w niebie, gdyby nie pełen oburzenia dźwięk, który usłyszałem od strony wejścia do kuchni.
Wejścia, w którym stały dwie zszokowane osoby.
Phil Brown i Atkinson, nauczyciel matematyki z mojej szkoły.


***
Mam dla Was złą wiadomość (tak myślę). Z racji tego, że w środę wyjeżdżam do Włoch i nie będzie mnie ponad dwa tygodnie, kolejny rozdział "Granic" pojawi się dopiero 10 sierpnia. Wiem już na 100%, że choćbym chciała złapać Internet do wiadra, to za cholerę mi się to nie uda, dlatego na ten okres czasu muszę sobie wyparować. Jeśli odcinek pojawi się szybciej, to o góra wa dni. Oczywiste jest, że nic innego w tym czasie też nie zostanie opublikowane.
I wiem, że wyszło trochę chamsko, biorąc pod uwagę to, jak skończył się ten rozdział, ale nic już na to nie mogę poradzić. Siła wyższa.
Pozdrawiam i życzę udanych wakacji!



31 komentarzy:

  1. tak, zakończenie było jak najbardziej chamskie.
    i jeszcze do tego od 9 sieprnia bd w górach bez internetu aż do końca wakacji :(
    no cóż, jak wrócę będzie na mnie czekać spora dawka nowości mam nadziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj sobie komentarz pod odcinkiem. Nie będzie niczego nowego nowego do 10 sierpnia

      Usuń
  2. Nie nie nie!!! ;cc
    Kobieto jak możesz? Ja umrę do tego 10 sierpnia!! Xd
    Odcinek piękny jak zawsze. A końcówka zajebista! Ciekawe jak się z tego wytłumacza xd błagam bądź dla nas tak dobra w wrzuc przed wyjazdem jeszcze jeden odcinek błagam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dołączam się do błagania. Wstaw jeszcze jeden odcinek przed wyjazdem

      Usuń
  3. Miej dobre serce i dla pocieszenia daj nam we wtorek jeszcze nowa notke tak byśmy pamiętali i cieszyli sie tym najlepszym opkiem!
    Jakbym mogła blagala na kolanach xd


    Pozdrawiam i udanego wyjazdu! <3


    Proszę o notke przed wyjazdem :*

    OdpowiedzUsuń
  4. osz kurna już mają przerąbane..ale że też tak bez uprzedzenia wparowali do domu Sebastiana ! D: Zlituj sie i daj kolejny odcinek za te dwa czy ileś dni tak przed wyjazdem ja nie wytrzymam tyle czasu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się i uważam tak samo! :)

      Usuń
  5. Odcinek bardzo dobry. Ale czuję się tak jak chemik przy sprawdzaniu klasówek na myśl, że kolejny odcinek 10 sierpnia.
    Zlituj się i postaraj się wstawić rozdział przed wyjazdem. Proszę,proszę, proszę, a nawet błagam :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak można przerywać opowiadanie w takim momencie?
    Daje 10 na 10.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  7. Odcinek cudowny. Ale błagam do wyjazdu wstaw jeszcze jeden odcinek. Daję 10 na 10

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro tak to ja też się dopisuję do błagań, bo do 10 sierpnia nikt nie wytrzyma, a w ramach rekompensaty możesz dodać bonusowy rozdział.
    Szczerze nie spodziewałam się takiego zakończenia rozdziału. Na pewno teraz kolorowo nie będzie, a szkoda. Cóż czekam z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no, nie w takich momentach! Zabijesz mnie :c dodaj jeszcze jeden odcinek przed wyjazdem, proszę :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja mam pytanie: jakim cudem ktos tak po prostu wchodzi sobie do czyjegos mieszkania? O.o
    Dołączam sie do prosb wyzej: jesli masz napisany kolejny odcinek, blagam, nie torturuj nas i po prostu go wstaw. Watpie, ze konczy sie w tak nieodpowiednim, przyprawiajacym czytelnikow o zawal miejscu jak ten. I tak, zdaje sobie sprawe, ze nasza propozycja psuje twoj misternie skonstruowany diaboliczny plan calkowitego zapanowania nad umyslami czytelnikow na najblizsze cztery tygodnie, ale moge zapewnic, ze i tak masz nad nami ogromna, niemal nieograniczona wladze. Wiec... badz nam milosciwa krolowa, co? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz widzę, jak Phil do nich podbiega, odpycha Sebastiana i chwyta Robina za ramiona, zeby go podniesc z kolan. Jak zabiera go do innego pokoju, byle dalej od tego zboczenca, ktory zmusil jego przyjaciela do robienia takich obrzydliwych rzeczy. Sebastian patrzy za Robinem, ktorego Phil obejmuje teraz ramieniem, wyprowadzajac z kuchni. Moze z jego ust, cicho, proszaco, wylatuje imie chlopaka: "Robin...". Sebastian nie chce zostac sam, wolalby go miec przy sobie, tlumaczac sie z tego, co zobaczyli Brown i Atkinson. Ale Robin wychodzi z Philem, zbyt oszolomiony tym, co sie wlasnie stalo, zeby sie sprzeciwic. Siadaja razem na lozku, Robin w szoku, kompletnie nieobecny, analizuje w myslach, jak do tego doszlo. Ktory z nich nie zamknal drzwi? On, gdy wracal od szczeniaka? Jak mogl byc taki glupi? Phil mowi cos do niego cicho, cos o dobrych ocenach z chemii, o szantazach... Ale do Robina nic z tego nie dociera, pochloniety jest wlasnymi myslami. Phil pyta, jak dlugo to trwa i czemu nic mu nie powiedzial, przeciez sa przyjaciolmi, pomoglby mu jakos. Dopiero, gdy nie dostaje odpowiedzi, dociera do niego, ze Robin nie slucha. Potrzasa lekko jego ramieniem. "Robin?" Robin unosi zwrok znad swoich kolan i patrzy na Phila... Nie wie, co powiedziec. Sklamac, ze Sebastian go zmusil? Nie moze, przeciez chemik byl jedyna osoba, ktora zaoferowala mu pomoc i dach nad glowa po smierci rodzicow. Powiedziec prawde? Wtedy Phil go znienawidzi. A nawet jesli nie, ich przyjazn tego nie przetrwa. Znowu spuszcza wzrok na swoje kolana. Z kuchni dochodzi ich glos wstrzasnietego zajsciem matematyka. Robin nasluchuje, co Sebastian powie panu Atkinsowi. On po prostu powie wtedy to samo. Phil wreszcie sie zamknal i tez nasluchuje glosow dochodzacych z kuchni.
      A w kuchni Sebastian wlasnie podejmuje najtrudniejsza decyzje w swoim zyciu.

      Usuń
    2. Po raz pierwszy od chwili, gdy piec minut wczesniej opuscili z Philem kuchnie, dociera do nich glos chemika.
      Do swiadomosci Robina nie od razu dociera to, co Sebastian powiedzial, ale jego cialo reaguje zdecydowanie szybciej, niemal instynktownie. Linn Podrywa sie z lozka, zostawiajac za soba oniemialego Browna i przechodzi przez prog kuchni, gniewnie marszczac brwi. Podchodzi do stojacego przy oknie ze spuszczona glowa Sebastiana, ktory wpatryje sie w szybe tak, jakby zamierzal ja wybic i wyskoczyc, zeby tylko dano mu juz spokoj. Robin zatrzymuje sie toz za chemikiem i z calej sily szarpie go za ramie, zmuszajac go, by odwrocil sie do niego przodem. Palcem wskazujacym dzga go w piers.
      - Ani sie waz wiecej tego powtarzac. Jedynym naszym problemem jest to, ze nas nakryli, a to tylko i wylacznie moja wina. - mowi glosem pelnym zlosci, na siebie i Sebastiana. - Idiota - mruczy pod nosem, a potem bierze gleboki wdech i odwraca sie w strone Phila i matematyka, stojacych z wyrazajacymi niezrozumienie minami po drugiej stronie kuchennego stolu. - Do niczego mnie nie zmuszal. Ja sam...
      - Robin...
      - Cicho siedz, Seba. Nie bedziesz z siebie robil meczennika, nie dam ci wziac na siebie calej winy.
      W tej chwili, widzac zacieklosc Robina, Sebastian ma ochote sie usmiechnac, ale nie robi tego. Pozwala mu mowic, kladzie tylko reke na jego ramieniu.
      Robin patrzy na Phila, w oczach ktorego pojawia sie zrozumienie.
      - To ON jest twoim opiekunem? - pyta, robiac krok w tyl. A potem kolejny. I jeszcze jeden.
      Nie potrzebuje potwierdzenia, ale Robin mimo to kiwa glowa.
      - Przygarnal mnie do siebie, po smierci moich rodzicow - mowi cicho, patrzac w twarz przyjaciela. Byc moze juz bylego przyjaciela...
      - I ty... Wy... - Na twarzy Browna pojawia sie grymas, chlopak odwraca sie i kieruje w strone wyjscia.

      Usuń
    3. - Phil... Brown... - Robin i Sebastian odzywaja sie w tym samym momencie. Sekunde pozniej Linn przytrzymuje zamykajace sie za Philem drzwi i sam wybiega przez nie na klatke schodowa. Szybkie kroki Browna odbijaja sie od scian, niedlugo potem slychac trzasniecie drzwi wyjsciowych. Gdy Robin wybiega z bloku, widzi Phila siedzacego na lawce z twarza ukryta w dloniach. Nie, nie placze, zwyczajnie jest przytloczony tym, co zobaczyl.
      - Phil? - odzywa sie niepewnie Robin, stajac obok lawki.
      - Idz sobie - odburknie Brown, jednak Robin nie rezygnuje.
      Siada obok niego na skraju lawki. Brown nie podnosi sie, ani nawet nie odsuwa. To dodaje Robinowi otuchy. Moze nie wszystko jeszcze stracone.
      - Nie planowalem tego - mowi. - Samo tak wyszlo.
      Seba uratowal mnie na moscie, gdy wpadlem do wody, w tym samym dniu, w ktorym zgineli moi rodzice.
      Phil unosi glowe i patrzy na Robina, gdy ten mowi.
      - Ojciec mial dlugi, musialem zostawic dom. Mialem rzucic szkole, poszukac pracy za jakies marne grosze, ktore pozwolily by mi wynajac jakas klitke i jakos wiazac koniec z koncem. Gdy Sebastian uslyszal o moim planie, zaoferowal mi dach nad glowa i pomoc, dopoki nie skoncze studiow. A ja sie zgodzilem.
      - A on za to ma sie z kim pie...
      - Phil! Nie slyszales, co powiedzialem w mieszkaniu?! - przerywa mu Robin. - Sebastian do niczego mnie nie zmusza. Obaj tego chcemy. Jestem gejem, Phil, a dzieki ukladowi, ktory mam z Sebastianem, nie musze sie zadowalac wlasna wyobraznia.
      Phil nie potrafi wydobyc z siebie slowa. Kilkakrotnie otwiera usta, jakby chcial cos powiedziec, a potem je zamyka.
      - Czy ty kiedykolwiek... - zaczyna wreszcie, przelykajac glosno sline - o mnie...
      Robin wie, o co Phil pyta i wie tez, ze jesli nie chce bardziej nadwyrezyc tych szczatkow przyjazni, ktore, byc moze, udalo mu sie ocalic, musi zaprzeczyc.

      Usuń
    4. - Nie, nigdy. Jestesmy przeciez przyjaciolmi, prawda? - Niepewnie szuka w twarzy Browna potwierdzenia swoich slow.
      Ten jeszcze chwile trzyma go w niepewnosci, a potem usmiecha sie kacikiem ust.
      - O ile dopilnujesz, zebym wiecej nie musial ogladac takich widokow. Naprawde nie mogliscie porzednie zamknac tych drzwi?

      ______________________________________
      Tak, porwalam ci na chwile postacie, kochana autorko. Ale zostawilas mnie w sytuacji bez wyjscia po prostu. Musialam sobie stworzyc wlasna wersje tego, co jest dalej, bo inaczej bym zwariowala xD

      Usuń
    5. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie obraź się, ale to, co napisałaś kojarzy mi się z romansidłami, które czyta moja mama i które ja kiedyś z nudów i ciekawości przejrzałam. Dlatego błagam, nie wyręczaj więcej naszej kochanej Autorki, bo po czymś takim może się zamknąć w sobie i nic więcej nie napisze

      Usuń
    6. A, jeszcze jedno. Zadbaj troszkę o język ojczysty i używaj polskich znaków, bo jak to kiedyś ktoś powiedział jest różnica między "zrób mi laskę" a zrób mi łaskę"

      Usuń
    7. Pisałam z telefonu, dlatego nie ma polskich znaków. Heh, wiem, ze to totalne bzdury xD

      Usuń
    8. Dobre, Unda :D Całkiem zabawnie to wykombinowałaś. Jakoś tak twoja fanowska wersja następnego rozdziału mnie pocieszyła. Lepiej mi się będzie czekać na tego 10 sierpnia i rozdziału z dalszymi losami bohaterów. Pewnie i tak w małym procencie pokrywającym się z naszymi oczekiwaniami. Ja a propo w twojego ficka wplotłabym rzucenie się Brown'a z pięściami na chemika. Ale z drugiej strony taki z niego tchórz, że może Atkinson go wyręczy. Tu się zastanawiam, czy Atkinson zaznajomiony z sytuacją R+S, czy jednak nie... i czy uda im się z tego cało wykaraskać. No nic, trzeba czekać.
      We Włoszech życzę ogromu słońca i napawania oczu męskimi ciałkami do bólu i oczywiście na korzyść weny, obsesjo!
      Pozdrawiam, KW.

      Usuń
    9. Dzięki Unda! Teraz mogę spokojnie zasnąć ;)
      Obsesjo, mam nadzieję, że dodasz coś, albo zadziała to dodawanie z opóźnieniem!

      Usuń
  11. Wierzę w Twoje dobre i litościwe serce, Obsesjo. B Ł A G A M !!!

    OdpowiedzUsuń
  12. O mamuniu, teraz będzie ostro, a tu taka długa przerwa... Zwariuję. No ale rozumiem. Każdy musi mieć wakacje :)
    Czyżby Robin też zaczynał coś czuć do Seby? I ta pigułka gwałtu... Szalejesz, Obsesjo ;) Seba będzie miał teraz pewnie duże problemy...
    Och, czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  13. O FUCK! O FUCK! O FUCK!!! HAHAHAHAHAHAHAH! O raaaany! Będzie się działo!

    OdpowiedzUsuń
  14. To może w ramach zadośćuczynienia wrzucisz od razu dwa rozdziały, co? ;)
    A na serio, jeśli jedziesz wypocząć, to miłej zabawy. Baw się dobrze i wróć naładowana pozytywną energią. Do dalszego pisanie oczywiście ;)
    Rozdział... Trochę szkoda, że Robin nie zapytał Sebastiana czy może przygarnąć psiaka. Coś czuję, że odpowiedź by go zdziwiła.
    Scena z próbą gwałtu była niezła. Bardzo często osobą napastowaną jest dziewczyna, rzadko kiedy role się odwracają i to panienka jest agresorem. Mam szczerą nadzieję, że Sebastian urządzi piekło na ziemi obu dziewczynom. Bo zasłużyła na to i Cleo i Lucy.
    Zakończenie wciska w fotel. Przyłapani i to w takiej sytuacji... Aż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, by dowiedzieć się, w jaki sposób z tego wybrną. A że jestem fanką wątku przymusowych małżeństw, to możesz sobie wyobrazić jakie rozwiązanie by mi odpowiadało ;)
    Jeszcze raz miłego pobytu we Włoszech,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  15. O fak, o fak, o fak. :D
    Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że taka akcja będzie... Już widzę, jak trybiki w głowie Phila i Atkinsona pracują na zwiększonych obrotach... Ale akcja. ;x Wiadomo, co sobie pomyślą od razu... Ciekawe, co będzie dalej! :D Bo że będzie ciekawie to wiadomo... :3
    Akcja Cleo... Chamskie. Bardzo jej nie lubię. Ale dobrze, że wprowadziłaś taki wątek, bo nie można wszystkich lubić. :D

    Interesująco piszesz. ^^ Wesołych wakacji! (*v*) Do przeczytania~!

    ~ Tysyfone

    OdpowiedzUsuń
  16. Jest jakaś szansa, że wstawisz jeszcze jeden odcinek przed wyjazdem?

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział jak zwykle super i wiem, że się powtarzam, ale uwielbiam to opowiadanie! Hohoho zakończenie rozdziału w takim momencie, to cios poniżej pasa, tak nie można no! :D mam cichą nadzieję, że przed wyjazdem wstawisz jeszcze jakiś rozdział - błagam wręcz na kolanach.
    Pozdrawiam i miłego wyjazdu życzę ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)