Robin
- Ojej! Biedaku! Sam
tutaj siedzisz?
Było już ciemno, kiedy
obładowany siatkami z zakupami wracałem do domu. Seba zakopał się w stercie
klasówek i wyrzucił mnie za drzwi z pieniędzmi i kartką, na której zrobił
listę. Powiedział, że bez tych rzeczy mam nie wracać. Teraz, kiedy szedłem z
powrotem, zauważyłem pudło, którego wcześniej nie było. Leżało obok śmietników,
z których waliło na kilometr, mimo że na dworze wciąż było dosyć zimno. Aż się
bałem, co to będzie, kiedy zrobi się ciepło.
Odstawiłem zakupy w
miarę „bezpieczne” miejsce i zajrzałem do pudła. Niemal oszalałem na punkcie
małego szczeniaczka, który skamlał żałośnie, dotykając mokrym noskiem mojej
ręki.
Było to zwykły kundel,
ale mordkę miał tak uroczą, że aż mi się serce krajało na myśl, że ktoś go
wyrzucił. Widocznie jednak nie był w stanie zrobić mu krzywdy, więc wsadził
go
do tego pudełka (całkiem wygodnego, zresztą) razem z kocykiem i miseczką wody
oraz śladowymi ilościami jedzenia.
Pierwsze, co mi
przyszło do głowy, to zabrać go, potem jednak dotarła do mnie brutalna
rzeczywistość – nawet gdyby trzymanie psa w bloku było możliwe, Seba nigdy w
życiu by się na to nie zgodził. I nawet pieprzenie mojej dupy nie nadawało się
na kartę przetargową, skoro mógł ją mieć, gdy tego tylko zapragnął, czyli
średnio co noc. Sebastian miał zaskakująco duże potrzeby seksualne. Nie wygląda
na takiego, co?
Z żalem pogłaskałem
pieska i nakarmiłem go parówką, a potem odłożyłem do kartonu i zrobiłem mu nad
nim małe zadaszenie na wypadek deszczu.
- Wrócę – obiecałem. –
Jeśli nikt cię stąd nie zabierze, będę ci odwiedzał. I przynosił jedzenie i…
Może uda mi się załatwić dla ciebie jakiś dom…
Westchnąłem ciężko i
niechętnie wstałem. Pozbierałem siatki z zakupami i z okropnym żalem poszedłem
do domu.
Może to jakaś gejowska
cecha, ale kochałem zwierzęta. Rodzice nigdy nie chcieli mi na żadnego
pozwolić, a i ja zbytnio nie naciskałem. Nie chciałem, żeby skończyło się na
awanturze, więc sobie zwyczajnie odpuściłem. Tym razem też byłem na przegranej
pozycji, tak więc nie chciałem wdawać się w zbędne dyskusje. Seba powiedziałby
nie. Na pewno. I kropka.
Zgodził się jednak na
to, żebym poszedł na imprezę urodzinową do Lucy, która, nawiasem mówiąc,
zaczynała się za dwie godziny. Miałem nadzieję, że trochę się zabawię. Już dawno
nie wychodziłem nigdzie ze znajomymi.
W domu chemik dalej
siedział zagrzebany wśród papierzysk.
- Robin! – krzyknął ze
swojego pokoju (chociaż może naszego, skoro razem tam spaliśmy…).
- Coo?!
- Zrób mi kawę, dobra?
- Ok!
Włączyłem ekspres i
zabrałem się za wypakowywanie zakupów. Trochę ich było, nie powiem że nie. Gdy
już skończyłem, zaniosłem mu kawę.
Przebrnął już mniej
więcej przez połowę prac, był poirytowany i wkurzony, a co druga praca lądowała
w stercie niedostatecznych. Seba segregował prace w kolejności od najlepszej do
najgorszej i układał je ocenami. Jak na razie najwyższy wynik miał niejaki Rai,
który stracił na całej klasówce tylko dwa punkty na pięćdziesiąt.
- Wow! Dobry jest –
powiedziałem, biorąc do ręki jego sprawdzian.
- Nawet lepszy niż ty
– odparł złośliwie. – I umie mnożyć i dzielić przez dwa…
Wywróciłem oczami.
- Jasne, nabijaj się,
ile chcesz, proszę bardzo. Idę się szykować na imprezę. Miłego wieczoru –
odparłem słodko.
- Wstrętny bachor –
mruknął, po czym z westchnieniem z powrotem wcisnął nos między papiery.
Uśmiechnąłem się tylko lekko i poszedłem do mniejszego pokoju, gdzie trzymałem
swoje rzeczy. Jeśli chodzi o klasówki pisane na same szmaty, nawet najlepsza
kawa mu nie pomoże.
Dłuższą chwilę
zastanawiałem się nad rzeczami, w które powinienem się ubrać. W końcu
zdecydowałem się na ciemne dżinsy z łańcuszkiem doczepionym do szlufek, czarną
koszulkę na ramiączkach i na to rozpinaną bluzę z kapturem. Wziąłem jeszcze
brązowy pasek do spodni i rzuciłem to na łóżko. Wyciągnąłem z szafki bieliznę i
poszedłem się kąpać. Zajęło mi to całkiem sporo czasu, ale uwielbiałem stać pod
strumieniem ciepłej wody. Gdy wyszedłem, Seba był jeszcze bardziej wkurwiony.
- Zbyt osobiście do
tego podchodzisz – stwierdziłem rzecz oczywistą.
- Te bachory tylko
marnują mój czas – warknął rozeźlony. – Jaki jest sens tłuc im cokolwiek do
głowy, skoro są takie efekty?! – Wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie,
wyraźnie naburmuszony. Otaksował wzrokiem moje ciało, zasłonięte tylko małym
ręcznikiem przewiązanym w pasie. Drugim tarmosiłem sobie włosy, nie chciałem
takich zupełnie mokrych potraktować suszarką. – Może tak seks jako nagroda
pocieszenia? – burknął z wyraźną nadzieją.
Pokręciłem przecząco
głową.
- Mam inne plany, a
nie będzie mi się chciało drugi raz kąpać.
- No, wiesz…
- Poza tym – dodałem –
uczenie nie jest bezsensowne. To oczywiste, że wszystkich nie nauczysz.
Wykładasz tematy właśnie dla takich osób – wziąłem do ręki sprawdzian Rai’a i
pomachałem mu nim przed nosem. – Jeśli w klasie pełnej debili trafi się chociaż
jeden taki rodzynek, warto przebrnąć jakoś przez całą resztę.
- Pochlebiasz sobie,
co?
- Wcale nie. Jeśli coś
robisz i chociaż jednej osobie to służy, to twoje działanie ma sens. A tak na
przyszłość, skoro już bardzo chcesz wstawiać wszystkim lufy, dawkuj
nieprzyjemności, hm?
- To znaczy?
Zaśmiałem się.
- Bierz do odpowiedzi.
Dwóch delikwentów na jednej lekcji, to nie to samo co postawić ze dwadzieścia
jedynek, co?
Westchnął ciężko.
- I po co mi to było?
– spytał. – Mogłem sobie wykładać na uniwerku i rzucać sprawdzianami przy
wystawianie oceny. Ale po co? Przecież musiałem…
- Mogłeś wykładać na
uniwersytecie? – spytałem ze zdumieniem. Nigdy o tym nie wspominał.
- Ta, mogłem. Ale wasz
poprzedni nauczyciel poprosił mnie, żebym zajął jego miejsce, bo on nie mógł
już dłużej uczyć. Miałem do niego wielki sentyment. Wiesz, bronił mnie przed
twoim starym i… Wydawało mi się, że uczenie w szkole to dobry pomysł. Nigdy mi
nie zależało, żeby wykładać na uniwerku. Ile bym teraz dał, żeby jeszcze raz mi
ktoś to zaproponował!
Wtedy nie poznałbyś
mnie, pomyślałem, ale nie powiedziałem tego głośno. Przecież to niczego by nie
zmieniło. Między nami był tylko seks. Od początku tak się umówiliśmy i obaj się
tego trzymaliśmy. Mogłem mu się bez skrępowania wyżalić, poskarżyć, że kocham
bez wzajemności i w ogóle. Był moim powiernikiem. Mieszkaliśmy razem, więc to
oczywiste, że zbliżyliśmy się do siebie, ale o miłości nie było mowy.
Takie głupie
rozmyślanie trochę popsuło mi humor. Po połowie godziny byłem już zwarty i
gotowy do wyjścia. Sebastian zrobił sobie przerwę i rozsiadł na kanapie przed
telewizorem. Wciąż był w paskudnym nastroju.
- Wrócę do drugiej,
ok?
- W porządku. Jeśli
coś się zmieni, daj mi znać, ok?
- Nie będziesz spał?
- Nie wiem. Jeśli nie,
wolałbym mieć pewność, że nikt nie zgwałcił się po drodze w krzakach.
Prychnąłem.
- Jestem facetem.
- Jakby dla
gwałcicieli to była wielka różnica. Napisz.
- Dobra.
- I baw się dobrze!
- Jasne!
Sebastian
Byłem pewien, że nic
oprócz tych przeklętych sprawdzianów nie podniesie mi już bardziej ciśnienia.
Myliłem się.
Było już dawno po
drugiej. Cały czas kwitłem jak debil przed telewizorem, niezbyt zadowolony z
tego, że Robin się dobrze bawi, a ja spędzam wieczór samotnie, zamiast wybrać
się do jakiegoś klubu i przelecieć jakąś gorącą ciotę. Ale nie, musiałem
siedzieć na kanapie i martwić się o tego małego kretyna, który zapewne był zbyt
pijany, żeby zadzwonić albo napisać smsa. Dzwoniłem do niego chyba z dziesięć
razy, a i tak próbowałem się powstrzymać. W końcu był już dorosły i nie
powinienem go pilnować, jednak…
Martwiłem się.
Jeśli po prostu
zapomniał, zatłukę go, pomyślałem wściekły.
Wziąłem do ręki
telefon i jeszcze raz wybrałem numer Robina.
Cisza. Znowu.
Poczekałem do
trzeciej, a potem po prostu nie wytrzymałem. Wziąłem klucze i wyszedłem gotowy
nawet wedrzeć się na imprezę, byleby tylko mieć pewność, że wszystko z nim w
porządku.
Było już późno, więc
miałem nadzieję, że dzieciaki będą zbyt pijane, żeby zwrócić na mnie uwagę.
Wiedziałem, gdzie mieszka Lucy Walkers, a z tego co mówił Linn, wyprawiała
urodziny w domu.
Po pięciu minutach
byłem już na miejscu. Gdy tylko wszedłem na podwórko, od razu usłyszałem głośną
muzykę. Nie było to jednak na tyle głośno, żeby przeszkadzało sąsiadom.
Naciągnąłem na głowę kaptur i zajrzałem przez okno do środka. Zobaczyłem tam
kuchnię, w której kilka osób paliło papierosy. Wśród tej piątki było trzech z
mojej klasy. Wszyscy wyglądali na mocno wciętych, wszędzie walały się puste
butelki po piwie i wódce. O petach już nawet wolałem nie wspominać.
Robina nie widziałem.
Wszedłem do środka i
stanąłem w ciemnym korytarzu, zastanawiając się, co ja, do cholery, robię.
Jeszcze raz wybrałem numer chłopaka, ale nic nie słyszałem przez głośną muzykę.
Przemknąłem się kawałek dalej i zajrzałem do salonu, które okazało się być
głównym lokum imprezowiczów. Nie zwracając uwagi na przepych w mieszkaniu,
szybko oceniłem, że pośród tego towarzystwa Robina też nie ma. Skierowałem
swoje kroki do ostatnich drzwi, które były na dole. Okazało się, że prowadziły
do łazienki.
To, co tam się działo,
wręcz mnie sparaliżowało.
Robin leżał na
podłodze. Nie ruszał się, wyglądał, jakby spał. Jego rozporek był rozpięty, a
ciekawskie łapy Cleo Bradley próbowały dostać mu się do majtek. Chichotała przy
tym cicho, wyraźnie zadowolona.
- Co pan tutaj robi?
Odwróciłem się i
stanąłem twarzą w twarz z solenizantką. Całkiem trzeźwą, choć kiedy mnie
rozpoznała, wyraźnie zamrugała ze zdumienia.
- To pan?! C-co pan
robi w moim domu?
- Tak się składa, że
opiekun Robina to mój sąsiad – wycedziłem, próbując pohamować ogarniającą mnie
wściekłość i zachować trzeźwość myślenia – i poprosił mnie, żebym odebrał go z
imprezy, bo on pracuje. Przyjechałem sprawdzić, czemu nie odbierał i nie jestem
zadowolony z tego, co zobaczyłem.
- Nie wiem…
- Doskonale wiesz –
uciąłem ostro. – Jeśli nie chcesz, żeby twoi rodzice dowiedzieli się o tym, że
pieprzysz się z Brownem, lepiej się od razu przyznaj i zabierz tę erotomankę,
zanim naprawdę się wkurzę.
W pierwszej chwili
dziewczyna wydawała się przerażona tym, co o niej wiedziałem. Potem dotarło do
niej, że ja naprawdę nie żartuję.
- Ja nie chciałam,
żeby ona to zrobiła – mruknęła na swoje usprawiedliwienie. – Ona się w nim
kocha już od dłuższego cz…
- I to dalej jej prawo
robienia mu czegoś takiego? Co mu podaliście?!
- My nie…
- Cholera, Walkers,
jest zaćpany!
- Pigułka gwałtu –
powiedziała cicho.
Zobaczyłem, że Bradley
jest naprawdę bliska pozbawienia chłopaka bielizny, więc wkroczyłem do
łazienki. Była mocno pijana i miałem nadzieję, że nie będzie mnie zbytnio
pamiętać na tej imprezie albo pomyśli, że jej się przyśniło. Nie słuchałem, co bełkocze.
Brutalnie odepchnąłem ją od Linna i pospiesznie podciągnąłem mu spodnie. Po
doprowadzeniu go do względnego porządku, wziąłem jego bezwładne ciało na ręce.
Zanim opuściłem łazienkę, spojrzałem morderczo na Lucy Walkers.
- Możesz być pewna, że
wyciągnę z tego konsekwencje – i wyszedłem.
Nie obudził się w
drodze do domu, mimo że próbowałem go ocucić. Właściwie nie reagował, co było
normalne przy tego typu środkach. Wyniosłem go z auta i zabrałem do domu.
Rozebrałem i położyłem na łóżku, sprawdzając, czy na pewno jest z nim wszystko
w porządku.
Dopiero kiedy się
upewniłem, również się położyłem i zasnąłem.
Robin
Gdy otworzyłem oczy,
widziałem to, co zwykle od jakiegoś czasu. Mimo to byłem pewien, że coś jest
nie tak. Gdy zerwałem się do siadu, rozbolała mnie głowa.
Byłem w domu. Nie było
to nic nadzwyczajnego, ale… Zmarszczyłem brwi.
- Obudziłeś się.
Seba przeciągnął się i
ziewnął szeroko. Patrzył na mnie tak… dziwnie.
- Dobrze się czujesz?
– zapytał.
- Tak, ale… -
pokręciłem przecząco głową. Coś mi nie pasowało.
Coś po prostu BYŁO nie
tak.
Nagle prawda uderzyła
we mnie niczym rozpędzony tir.
- Jak ja się tutaj
znalazłem?!
Chemik usiadł i
westchnął, przeczesując nerwowo swoje jasne włosy.
- Cleo Bradley
podrzuciła ci do czegoś pigułkę gwałtu.
Patrzyłem na niego jak
na kompletnego idiotę, nie mogąc uwierzyć w jego słowa. Pigułkę gwałtu? Cleo?
- Nie wierzę, że
byłaby do tego zdolna – rzekłem, gdy już odzyskałem głos. – Dobra, słyszałem,
że ma świra na moim punkcie, ale bez przesady!
- A jednak –
powiedział dobitnie, unosząc jedną brew w geście kpiny.
- Jak… Skąd w ogóle wiesz?
- Och, pewnie stąd, że
kiedy nie odbierałeś moich telefonów, wkurwiony na maksa pojechałem do domu
Walkers i znalazłem cię nieprzytomnego na podłodze w kiblu, a ta mała suka
właśnie zamierzała ściągnąć ci majtki!
Gdybym był psem,
miałbym teraz podkulony ogon i spuszczone uszy. Seba podniósł głos, a to
znaczyło, że wciąż jest wściekły. Nie wiedziałem tylko, czy to ja go
zdenerwowałem, czy po prostu to, co się stało.
Przez chwilę panowała
cisza. Chemik nie wyglądał na kogoś, kto zamierza ją przerwać, więc w końcu
przemogłem się i zaryzykowałem pytanie.
- Jesteś na mnie zły?
Westchnął ciężko i
odpowiedział już w miarę spokojnie.
- Nie, nie jestem. Nie
na ciebie.
- Przepraszam –
powiedziałem mimo wszystko - nie spodziewałem się, że ktoś może być do tego
zdolny. Że ona będzie do tego zdolna.
- Drogo za to zapłaci.
Nie skomentowałem
tego, ale jedno było pewne – ostatnie trzy miesiące chemii w szkole nie będą
zbyt przyjemne dla Cleo Bradley.
- … i powaliła mnie
pigułką gwałtu! Pamiętam, że poszedłem do kuchni raz zapalić, a potem wypiłem
swojego drinka. Wydawało mi się, że chce mi się sikać, więc poszedłem do
łazienki, a potem film mi się urwał. Teraz już wiem, czemu. Seba nie był
zachwycony. – Pogłaskałem psa po brzuszku, pozwalając mu trochę polizać mnie po
ręce. Był naprawdę wspaniały. Wciąż nie miałem pomysłu, co z nim zrobić, więc
po prostu go odwiedzałem. Nikt nie chciał go zabrać. – Mam dla ciebie trochę
jedzenia i picia. Wiem, że ciężko ci się żyje w takim małym kartonie, ale… Na
razie jeszcze nie mogę ci pomóc. Wybacz.
Pozwoliłem mu trochę
pobiegać, a potem włożyłem go z powrotem do kartonu, który zamknąłem i
odstawiłem.
- Tyle ci spokojnie
starczy do jutra, prawda? Przyjdę wieczorem zobaczyć, co u ciebie. Nigdzie nie
odchodź, dobrze?
Szczeniak zapiszczał,
ale wątpiłem, żeby mnie zrozumiał. Z westchnieniem poszedłem z powrotem do
domu. Seba wciąż nie miał zbyt dobrego humoru i trochę mnie to dobijało.
Parszywy humor
Sebastiana drażnił mnie, ale wolałem się nie odzywać, bo przecież to ja byłem
sprawcą całego zamieszania.
Siedziałem w kuchni i
robiłem zadania, które mi dał, podczas gdy on stał oparty tyłkiem o meble i pił
już chyba trzecią kawę z rzędu. Aż się bałem, co zacznie wyprawiać, kiedy w
poniedziałek będziemy mieli z nim lekcję! Przecież on chyba rozniesie z pół
klasy!
Główkowałem nad tym,
aż w końcu postanowiłem działać. Jak to mówią, niech się dzieje wola nieba, z
nią się zawsze zgadzać trzeba. Albo jakoś tak.
Wstałem i podszedłem
do Sebastiana.
- Jesteś zły, prawda?
- Usiądź i rób zadania
– odparł, biorąc kolejny łyk ze swojego kubka.
- Seba… Jesteś
cholernie irytujący, kiedy masz taki humor.
Chemik uśmiechnął się
półgębkiem.
- A co? Chciałbyś mi
go jakoś poprawić.
- A jeśli tak?
Przez chwilę
mierzyliśmy się wzrokiem. Jeśli chciał seksu, dobra, nie ma problemu. Właściwe
sam miałem ochotę na małe co nieco. Na samą myśl o seksie twardniałem.
Przekrzywił lekko
głowę w bok, po czym, złapał mnie za rękę i położył na swoim kroczu.
- Mógłbyś mnie tam
trochę popieścić – mruknął, oblizując sugestywnie usta.
Moje serce zabiło mi
mocno, gdy dotarło do mnie, czego on tak naprawdę chce.
Sebastian
Dzieciak momentalnie
zrobił się czerwony. Spuścił wzrok, jakby za bardzo się wstydził patrzeć prosto
na moją twarz. Okulary zjechały mu trochę z nosa, więc poprawiłem mu je
odruchowo.
- Jeśli nie chcesz, w
porządku – powiedziałem. Nie miałem zamiaru do niczego go zmuszać. – To była
tylko luźna propozycja.
- Nie o to chodzi –
rzekł niepewnie. – Po prostu… Chyba nie umiem zrobić tego dobrze.
- Już mówiłem. Jeśli
nie chcesz…
Pokręcił głową.
Przełknął głośno ślinę i lekko drżącymi palcami zabrał się za rozpinanie moich
spodni. Złapałem go za podbródek i uniosłem jego twarz do góry, po czym
przywarłem wargami do jego ust. Miałem nadzieję, że w ten sposób będzie mu
łatwiej się rozluźnić i to zrobić. Namiętnie oddawał każdy pocałunek, powoli i
stanowczo oswobadzając mojego penisa ze spodni, a potem bokserek. Odchylił je
delikatnie. Odsunąłem się od niego lekko i spojrzałem w dół. Mój penis był zupełnie twardy i gotowy do
działania. Robin również zerknął w dół. Wciąż był kompletnie czerwony.
Zanim uklęknął,
złożyłem na jego czole czuły pocałunek. Wplotłem palce w jego ciemne włosy.
Nie patrzył na mnie.
Najpierw liznął niepewnie czubek, a kiedy usłyszał, jak gwałtownie wciągam
powietrze, chyba poczuł się pewniej. Ujął go u nasady i wsunął sobie główkę do
ust.
Jęknąłem z
przyjemności. Tak ciepło… Mokro…
Tak przyjemnie…
Starałem się nie przyciskać jego głowy do swojego krocza, chociaż nie było to
łatwe. Robin possał mnie chwilę, a potem zaczął mi po prostu dość chaotycznie
obciągać.
Byłbym w niebie, gdyby
nie pełen oburzenia dźwięk, który usłyszałem od strony wejścia do kuchni.
Wejścia, w którym
stały dwie zszokowane osoby.
Phil Brown i Atkinson,
nauczyciel matematyki z mojej szkoły.
***
Mam dla Was złą wiadomość (tak myślę). Z racji tego, że w środę wyjeżdżam do Włoch i nie będzie mnie ponad dwa tygodnie, kolejny rozdział "Granic" pojawi się dopiero 10 sierpnia. Wiem już na 100%, że choćbym chciała złapać Internet do wiadra, to za cholerę mi się to nie uda, dlatego na ten okres czasu muszę sobie wyparować. Jeśli odcinek pojawi się szybciej, to o góra wa dni. Oczywiste jest, że nic innego w tym czasie też nie zostanie opublikowane.
I wiem, że wyszło trochę chamsko, biorąc pod uwagę to, jak skończył się ten rozdział, ale nic już na to nie mogę poradzić. Siła wyższa.
Pozdrawiam i życzę udanych wakacji!
tak, zakończenie było jak najbardziej chamskie.
OdpowiedzUsuńi jeszcze do tego od 9 sieprnia bd w górach bez internetu aż do końca wakacji :(
no cóż, jak wrócę będzie na mnie czekać spora dawka nowości mam nadziej :)
Przeczytaj sobie komentarz pod odcinkiem. Nie będzie niczego nowego nowego do 10 sierpnia
UsuńNie nie nie!!! ;cc
OdpowiedzUsuńKobieto jak możesz? Ja umrę do tego 10 sierpnia!! Xd
Odcinek piękny jak zawsze. A końcówka zajebista! Ciekawe jak się z tego wytłumacza xd błagam bądź dla nas tak dobra w wrzuc przed wyjazdem jeszcze jeden odcinek błagam! :*
Dołączam się do błagania. Wstaw jeszcze jeden odcinek przed wyjazdem
UsuńMiej dobre serce i dla pocieszenia daj nam we wtorek jeszcze nowa notke tak byśmy pamiętali i cieszyli sie tym najlepszym opkiem!
OdpowiedzUsuńJakbym mogła blagala na kolanach xd
Pozdrawiam i udanego wyjazdu! <3
Proszę o notke przed wyjazdem :*
Błagała bym cię na kolanach*
Usuńosz kurna już mają przerąbane..ale że też tak bez uprzedzenia wparowali do domu Sebastiana ! D: Zlituj sie i daj kolejny odcinek za te dwa czy ileś dni tak przed wyjazdem ja nie wytrzymam tyle czasu .
OdpowiedzUsuńZgadzam się i uważam tak samo! :)
UsuńOdcinek bardzo dobry. Ale czuję się tak jak chemik przy sprawdzaniu klasówek na myśl, że kolejny odcinek 10 sierpnia.
OdpowiedzUsuńZlituj się i postaraj się wstawić rozdział przed wyjazdem. Proszę,proszę, proszę, a nawet błagam :)
Pozdrawiam
Jak można przerywać opowiadanie w takim momencie?
OdpowiedzUsuńDaje 10 na 10.
Ewa
Odcinek cudowny. Ale błagam do wyjazdu wstaw jeszcze jeden odcinek. Daję 10 na 10
OdpowiedzUsuńSkoro tak to ja też się dopisuję do błagań, bo do 10 sierpnia nikt nie wytrzyma, a w ramach rekompensaty możesz dodać bonusowy rozdział.
OdpowiedzUsuńSzczerze nie spodziewałam się takiego zakończenia rozdziału. Na pewno teraz kolorowo nie będzie, a szkoda. Cóż czekam z niecierpliwością.
Nie no, nie w takich momentach! Zabijesz mnie :c dodaj jeszcze jeden odcinek przed wyjazdem, proszę :(
OdpowiedzUsuńJa mam pytanie: jakim cudem ktos tak po prostu wchodzi sobie do czyjegos mieszkania? O.o
OdpowiedzUsuńDołączam sie do prosb wyzej: jesli masz napisany kolejny odcinek, blagam, nie torturuj nas i po prostu go wstaw. Watpie, ze konczy sie w tak nieodpowiednim, przyprawiajacym czytelnikow o zawal miejscu jak ten. I tak, zdaje sobie sprawe, ze nasza propozycja psuje twoj misternie skonstruowany diaboliczny plan calkowitego zapanowania nad umyslami czytelnikow na najblizsze cztery tygodnie, ale moge zapewnic, ze i tak masz nad nami ogromna, niemal nieograniczona wladze. Wiec... badz nam milosciwa krolowa, co? :D
Juz widzę, jak Phil do nich podbiega, odpycha Sebastiana i chwyta Robina za ramiona, zeby go podniesc z kolan. Jak zabiera go do innego pokoju, byle dalej od tego zboczenca, ktory zmusil jego przyjaciela do robienia takich obrzydliwych rzeczy. Sebastian patrzy za Robinem, ktorego Phil obejmuje teraz ramieniem, wyprowadzajac z kuchni. Moze z jego ust, cicho, proszaco, wylatuje imie chlopaka: "Robin...". Sebastian nie chce zostac sam, wolalby go miec przy sobie, tlumaczac sie z tego, co zobaczyli Brown i Atkinson. Ale Robin wychodzi z Philem, zbyt oszolomiony tym, co sie wlasnie stalo, zeby sie sprzeciwic. Siadaja razem na lozku, Robin w szoku, kompletnie nieobecny, analizuje w myslach, jak do tego doszlo. Ktory z nich nie zamknal drzwi? On, gdy wracal od szczeniaka? Jak mogl byc taki glupi? Phil mowi cos do niego cicho, cos o dobrych ocenach z chemii, o szantazach... Ale do Robina nic z tego nie dociera, pochloniety jest wlasnymi myslami. Phil pyta, jak dlugo to trwa i czemu nic mu nie powiedzial, przeciez sa przyjaciolmi, pomoglby mu jakos. Dopiero, gdy nie dostaje odpowiedzi, dociera do niego, ze Robin nie slucha. Potrzasa lekko jego ramieniem. "Robin?" Robin unosi zwrok znad swoich kolan i patrzy na Phila... Nie wie, co powiedziec. Sklamac, ze Sebastian go zmusil? Nie moze, przeciez chemik byl jedyna osoba, ktora zaoferowala mu pomoc i dach nad glowa po smierci rodzicow. Powiedziec prawde? Wtedy Phil go znienawidzi. A nawet jesli nie, ich przyjazn tego nie przetrwa. Znowu spuszcza wzrok na swoje kolana. Z kuchni dochodzi ich glos wstrzasnietego zajsciem matematyka. Robin nasluchuje, co Sebastian powie panu Atkinsowi. On po prostu powie wtedy to samo. Phil wreszcie sie zamknal i tez nasluchuje glosow dochodzacych z kuchni.
UsuńA w kuchni Sebastian wlasnie podejmuje najtrudniejsza decyzje w swoim zyciu.
Po raz pierwszy od chwili, gdy piec minut wczesniej opuscili z Philem kuchnie, dociera do nich glos chemika.
UsuńDo swiadomosci Robina nie od razu dociera to, co Sebastian powiedzial, ale jego cialo reaguje zdecydowanie szybciej, niemal instynktownie. Linn Podrywa sie z lozka, zostawiajac za soba oniemialego Browna i przechodzi przez prog kuchni, gniewnie marszczac brwi. Podchodzi do stojacego przy oknie ze spuszczona glowa Sebastiana, ktory wpatryje sie w szybe tak, jakby zamierzal ja wybic i wyskoczyc, zeby tylko dano mu juz spokoj. Robin zatrzymuje sie toz za chemikiem i z calej sily szarpie go za ramie, zmuszajac go, by odwrocil sie do niego przodem. Palcem wskazujacym dzga go w piers.
- Ani sie waz wiecej tego powtarzac. Jedynym naszym problemem jest to, ze nas nakryli, a to tylko i wylacznie moja wina. - mowi glosem pelnym zlosci, na siebie i Sebastiana. - Idiota - mruczy pod nosem, a potem bierze gleboki wdech i odwraca sie w strone Phila i matematyka, stojacych z wyrazajacymi niezrozumienie minami po drugiej stronie kuchennego stolu. - Do niczego mnie nie zmuszal. Ja sam...
- Robin...
- Cicho siedz, Seba. Nie bedziesz z siebie robil meczennika, nie dam ci wziac na siebie calej winy.
W tej chwili, widzac zacieklosc Robina, Sebastian ma ochote sie usmiechnac, ale nie robi tego. Pozwala mu mowic, kladzie tylko reke na jego ramieniu.
Robin patrzy na Phila, w oczach ktorego pojawia sie zrozumienie.
- To ON jest twoim opiekunem? - pyta, robiac krok w tyl. A potem kolejny. I jeszcze jeden.
Nie potrzebuje potwierdzenia, ale Robin mimo to kiwa glowa.
- Przygarnal mnie do siebie, po smierci moich rodzicow - mowi cicho, patrzac w twarz przyjaciela. Byc moze juz bylego przyjaciela...
- I ty... Wy... - Na twarzy Browna pojawia sie grymas, chlopak odwraca sie i kieruje w strone wyjscia.
- Phil... Brown... - Robin i Sebastian odzywaja sie w tym samym momencie. Sekunde pozniej Linn przytrzymuje zamykajace sie za Philem drzwi i sam wybiega przez nie na klatke schodowa. Szybkie kroki Browna odbijaja sie od scian, niedlugo potem slychac trzasniecie drzwi wyjsciowych. Gdy Robin wybiega z bloku, widzi Phila siedzacego na lawce z twarza ukryta w dloniach. Nie, nie placze, zwyczajnie jest przytloczony tym, co zobaczyl.
Usuń- Phil? - odzywa sie niepewnie Robin, stajac obok lawki.
- Idz sobie - odburknie Brown, jednak Robin nie rezygnuje.
Siada obok niego na skraju lawki. Brown nie podnosi sie, ani nawet nie odsuwa. To dodaje Robinowi otuchy. Moze nie wszystko jeszcze stracone.
- Nie planowalem tego - mowi. - Samo tak wyszlo.
Seba uratowal mnie na moscie, gdy wpadlem do wody, w tym samym dniu, w ktorym zgineli moi rodzice.
Phil unosi glowe i patrzy na Robina, gdy ten mowi.
- Ojciec mial dlugi, musialem zostawic dom. Mialem rzucic szkole, poszukac pracy za jakies marne grosze, ktore pozwolily by mi wynajac jakas klitke i jakos wiazac koniec z koncem. Gdy Sebastian uslyszal o moim planie, zaoferowal mi dach nad glowa i pomoc, dopoki nie skoncze studiow. A ja sie zgodzilem.
- A on za to ma sie z kim pie...
- Phil! Nie slyszales, co powiedzialem w mieszkaniu?! - przerywa mu Robin. - Sebastian do niczego mnie nie zmusza. Obaj tego chcemy. Jestem gejem, Phil, a dzieki ukladowi, ktory mam z Sebastianem, nie musze sie zadowalac wlasna wyobraznia.
Phil nie potrafi wydobyc z siebie slowa. Kilkakrotnie otwiera usta, jakby chcial cos powiedziec, a potem je zamyka.
- Czy ty kiedykolwiek... - zaczyna wreszcie, przelykajac glosno sline - o mnie...
Robin wie, o co Phil pyta i wie tez, ze jesli nie chce bardziej nadwyrezyc tych szczatkow przyjazni, ktore, byc moze, udalo mu sie ocalic, musi zaprzeczyc.
- Nie, nigdy. Jestesmy przeciez przyjaciolmi, prawda? - Niepewnie szuka w twarzy Browna potwierdzenia swoich slow.
UsuńTen jeszcze chwile trzyma go w niepewnosci, a potem usmiecha sie kacikiem ust.
- O ile dopilnujesz, zebym wiecej nie musial ogladac takich widokow. Naprawde nie mogliscie porzednie zamknac tych drzwi?
______________________________________
Tak, porwalam ci na chwile postacie, kochana autorko. Ale zostawilas mnie w sytuacji bez wyjscia po prostu. Musialam sobie stworzyc wlasna wersje tego, co jest dalej, bo inaczej bym zwariowala xD
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie obraź się, ale to, co napisałaś kojarzy mi się z romansidłami, które czyta moja mama i które ja kiedyś z nudów i ciekawości przejrzałam. Dlatego błagam, nie wyręczaj więcej naszej kochanej Autorki, bo po czymś takim może się zamknąć w sobie i nic więcej nie napisze
UsuńA, jeszcze jedno. Zadbaj troszkę o język ojczysty i używaj polskich znaków, bo jak to kiedyś ktoś powiedział jest różnica między "zrób mi laskę" a zrób mi łaskę"
UsuńPisałam z telefonu, dlatego nie ma polskich znaków. Heh, wiem, ze to totalne bzdury xD
UsuńDobre, Unda :D Całkiem zabawnie to wykombinowałaś. Jakoś tak twoja fanowska wersja następnego rozdziału mnie pocieszyła. Lepiej mi się będzie czekać na tego 10 sierpnia i rozdziału z dalszymi losami bohaterów. Pewnie i tak w małym procencie pokrywającym się z naszymi oczekiwaniami. Ja a propo w twojego ficka wplotłabym rzucenie się Brown'a z pięściami na chemika. Ale z drugiej strony taki z niego tchórz, że może Atkinson go wyręczy. Tu się zastanawiam, czy Atkinson zaznajomiony z sytuacją R+S, czy jednak nie... i czy uda im się z tego cało wykaraskać. No nic, trzeba czekać.
UsuńWe Włoszech życzę ogromu słońca i napawania oczu męskimi ciałkami do bólu i oczywiście na korzyść weny, obsesjo!
Pozdrawiam, KW.
Dzięki Unda! Teraz mogę spokojnie zasnąć ;)
UsuńObsesjo, mam nadzieję, że dodasz coś, albo zadziała to dodawanie z opóźnieniem!
Wierzę w Twoje dobre i litościwe serce, Obsesjo. B Ł A G A M !!!
OdpowiedzUsuńO mamuniu, teraz będzie ostro, a tu taka długa przerwa... Zwariuję. No ale rozumiem. Każdy musi mieć wakacje :)
OdpowiedzUsuńCzyżby Robin też zaczynał coś czuć do Seby? I ta pigułka gwałtu... Szalejesz, Obsesjo ;) Seba będzie miał teraz pewnie duże problemy...
Och, czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)
O FUCK! O FUCK! O FUCK!!! HAHAHAHAHAHAHAH! O raaaany! Będzie się działo!
OdpowiedzUsuńTo może w ramach zadośćuczynienia wrzucisz od razu dwa rozdziały, co? ;)
OdpowiedzUsuńA na serio, jeśli jedziesz wypocząć, to miłej zabawy. Baw się dobrze i wróć naładowana pozytywną energią. Do dalszego pisanie oczywiście ;)
Rozdział... Trochę szkoda, że Robin nie zapytał Sebastiana czy może przygarnąć psiaka. Coś czuję, że odpowiedź by go zdziwiła.
Scena z próbą gwałtu była niezła. Bardzo często osobą napastowaną jest dziewczyna, rzadko kiedy role się odwracają i to panienka jest agresorem. Mam szczerą nadzieję, że Sebastian urządzi piekło na ziemi obu dziewczynom. Bo zasłużyła na to i Cleo i Lucy.
Zakończenie wciska w fotel. Przyłapani i to w takiej sytuacji... Aż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, by dowiedzieć się, w jaki sposób z tego wybrną. A że jestem fanką wątku przymusowych małżeństw, to możesz sobie wyobrazić jakie rozwiązanie by mi odpowiadało ;)
Jeszcze raz miłego pobytu we Włoszech,
Ariana
O fak, o fak, o fak. :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, po prostu wiedziałam, że taka akcja będzie... Już widzę, jak trybiki w głowie Phila i Atkinsona pracują na zwiększonych obrotach... Ale akcja. ;x Wiadomo, co sobie pomyślą od razu... Ciekawe, co będzie dalej! :D Bo że będzie ciekawie to wiadomo... :3
Akcja Cleo... Chamskie. Bardzo jej nie lubię. Ale dobrze, że wprowadziłaś taki wątek, bo nie można wszystkich lubić. :D
Interesująco piszesz. ^^ Wesołych wakacji! (*v*) Do przeczytania~!
~ Tysyfone
Jest jakaś szansa, że wstawisz jeszcze jeden odcinek przed wyjazdem?
OdpowiedzUsuńDołączam się do pytania :)
UsuńRozdział jak zwykle super i wiem, że się powtarzam, ale uwielbiam to opowiadanie! Hohoho zakończenie rozdziału w takim momencie, to cios poniżej pasa, tak nie można no! :D mam cichą nadzieję, że przed wyjazdem wstawisz jeszcze jakiś rozdział - błagam wręcz na kolanach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i miłego wyjazdu życzę ;)