Bill był wściekły na braci za to, że tak strasznie się
napili. Miał nadzieję, że trochę przystopują, ale oni jak na złość coraz
bardziej się rozkręcali. Młodszy Coger siedział z nimi i też trochę popijał,
ale to było kropla w morzu w porównaniu do tego, co oni wciągnęli.
Było już późno, kiedy Kevin i Tom położyli się na łóżku.
Szatyn swoim zwyczajem wyciągnął papierosa i odpalił go sobie. Tom spojrzał na
niego miną skrzywdzonego dziecka, gdy ten chuchnął mu dymem w twarz.
-No, weź przestań! Dostanę przez ciebie raka płuc i tak to
się skończy!- naburmuszył się blondyn.
-Nie będę za tobą płakał- odparł Kevin powtarzając czynność.
-Ale ty jesteś wredny! Wiesz, mimo wszystko jesteśmy braćmi.
-No, co ty nie powiesz? Nie wiedziałem! A w ogóle to
dlaczego miałbym płakać na twoim pogrzebie? Ty na moim na pewno byś nie płakał.
-W sumie racja, ale to wcale nie oznacza, że ty na moim
jesteś z tego zwolniony.
-I tak będę żył dłużej niż ty.
-Niedoczekanie! Ej, no przestań! To wcale nie jest zabawne!
Tom robił głupią minę za każdym razem, gdy chmura dymu otulała
całą jego twarz. Mrugał wtedy irytująco.
-Niby dlaczego?- zapytał szatyn.
-Bo ja ci tak mówię!
-To niewystarczający powód, żeby mnie powstrzymać.
-Ach tak?
Bill westchnął i poszedł do kuchni. Nalał sobie soku do
szklanki i wrócił z powrotem do pokoju. Widok, jak tam zastał sprawił, że się
zakrztusił, a napój z jego ust wyciekł na podłogę. Czarny otworzył szeroko usta
nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
Tom i Kevin nadal leżeli na łóżku, ale już ze sobą nie
rozmawiali. Szatyn miał szeroko otwarte oczy z szoku i wpatrywał się w brata,
który zatkał mu wargi swoimi. Próbował coś powiedzieć i z ich złączonych ust
wydobywały się jedynie obłoczki dymu. Tom po chwili najzwyczajniej w świecie
się odsunął i patrzył na niego z zadowolonym uśmiechem. Gdyby Bill był na
miejscu Kevina, po prostu by teraz zabił blondyna za to, co zrobił.
Czarny już chciał interweniować, kiedy nagle szatyn odezwał
się.
-Co ty, do cholery, wyprawiasz?
Jego głos brzmiał spokojnie, więc Bill zatrzymał się i po
prostu przyglądał całemu zajściu.
-Nie chciałeś przestać mi chuchać i nie przyjmowałeś do
wiadomości moich argumentów, więc znalazłem inny sposób żeby cię powstrzymać i
jeszcze przy tym nie doszło do bijatyki!
-Myślisz, że to zabawne?!
Tom zaśmiał się.
-No, pewnie! Gdybyś widział swoją minę!
Kevin mruknął coś cicho do siebie, po czym złapał blondyna
za bluzkę na piersi i szarpnął w swoją stronę. Zdziwiony Tom patrzył na niego
nic nie rozumiejąc. Szatyn uśmiechnął się cwaniacko, po czym pocałował go mocno
w usta. Coger próbował coś powiedzieć, ale Zakrzewski mu na to nie pozwolił.
Bill patrzył zaszokowany, jak Kevin wsuwa jego bliźniakowi
język do ust pogłębiając pocałunek. Mimowolnie się skrzywił. Lubił ich obu, ale
żeby z którymś... Kiedykolwiek... Nawet po pijanemu...
Ble!
Od strony łóżka Czarny usłyszał stłumione „cholera”, które
wydobyło się z ust Toma. Ciągle wpatrując się w nich jak w obrazek sięgnął do
kieszeni i wyciągnął swój telefon, po czym włączył opcję nagrywania. Coś
takiego trzeba uwiecznić dla potomnych.
Bill zbliżył się do łóżka i na jego usta mimowolnie wypłynął
uśmiech. Tom na początku się opierał, ale po chwili dał sobie spokój. Kevin
uniósł się lekko i zawisł nad Cogerem nadal mocno go całując. Nie minęło nawet
pięć sekund, kiedy obejmowali się i lizali w najlepsze. Zupełnie im odbiło.
Po chwili Tom odsunął się na chwilę i spojrzał podejrzliwie
na Billa, który pozwolił sobie uwiecznić jego ręce na pośladkach Kevina.
-Billy?- zapytał bełkotliwie.
Był pijany jak bela.
-Słucham?- zapytał ze śmiechem Czarny.
Ta libacja nie była aż takim złym pomysłem, jak mu się
początkowo wydawało.
-Czy ty nas nagrywasz?
-Oczywiście, że nie!
-Aha.
-Nie przeszkadzajcie sobie.
-Chcesz się przyłączyć?- spytał Kevin mrużąc oczy.
-Nie, dziękuję.
Bill był pewny, że już trochę oprzytomnieli i się uspokoją,
ale ku jego zdziwieni oni znowu zaczęli się całować i obmacywać. W końcu Czarny
nie miał wyjścia i musiał zainterweniować. Jeszcze tego brakowało, żeby się
nawzajem zgwałcili. To była by chyba kropla, która przechyliłaby kielich
goryczy. Z takich problemów już by się nie wygrzebali.
-Dobra, starczy!- zarządził.
Schował telefon do kieszeni i praktycznie siłą zawlókł
Kevina do jego łóżka.
-Przestań! Niedobrze mi!- mruczał chłopak.
-Trzeba było o tym wcześniej pomyśleć.
Zakrzewski burknął coś. Bill był pewny, że nie chce
wiedzieć, co to było za słowo. Pomógł mu się rozebrać i nakrył go kołdrą. Nie
minęło nawet dziesięć sekund, a już spał w najlepsze.
Czarny westchnął ciężko i zabrał się za sprzątanie. Jego
bracia spali, więc to na niego spadła cała robota.
Nigdy więcej, pomyślał zły.
Następnego dnia była sobota, więc wszyscy mogli spać do
woli. W sumie to Bill obudził się, kiedy od strony łazienki zaczęły dochodzić
do niego dziwne odgłosy. Zdziwiony poszedł sprawdzić, co to. Prychnął cicho,
kiedy zobaczył Kevina z głową schowaną w muszli klozetowej. Szatyn okropnie
wymiotował. Tak strasznie jęczał, że Czarnemu zrobiło się go szkoda.
-Jak się czujesz?- zapytał.
-Cholera, nie pytaj!- burknął Kevin podnosząc na niego
zmęczony wzrok. Oczy miał przekrwione i podpuchnięte, a twarz białą jak trup.
-Chcesz jakieś tabletki?
-Jak przestanę rozmawiać z muszą, to się zastanowię. Mam
tylko nadzieję, że tego debila też będzie tak rwać.
-Nie liczyłbym na to. On…
-Tak, słyszałem o słynnym super-wytrzymałym żołądku Cogera.
Nie musisz mnie…
Bill westchnął widząc, jak szatyn znowu pochyla się nad
sedesem i wymiotuje. Wyglądał na wyczerpanego i wściekłego.
-Nie trzeba było palić fajek, może nie miałbyś takiej bomby-
rzucił Czarny i poszedł z powrotem do łóżka.
Nie zasnął już. Ciągle słyszał odgłosy dochodzące z łazienki
i przeszkadzało mu to.
Niech ich cholera weźmie, pomyślał młodszy Coger kręcąc
głową. Kiedyś przez nich zwariuję.
Sobota była oficjalnym dniem leczenia kaca. Tom był okropnie
wredny, paradując przed bladym Kevinem z różnymi kanapkami i innymi tego typu
rzeczami. Za każdym razem szatyn robił się dosłownie biały i klnąc oraz grożąc
Tomowi biegł do łazienki. Wtedy starszy Coger śmiał się głupkowato, odkładał
jedzenie i brał się za picie- Bill przypuszczał, że bliźniak ma w ustach
pustynię. Gdyby nie fatalny stan Zakrzewskiego, blondyn już byłby trupem. Na
szczęście Kevin tylko raz nie zdążył dobiec do łazienki i zabrudził kafelki na
podłodze. Czarny przysiągł sobie, że nie będzie tego sprzątał.
Dopiero po południu Kevin przestał tak tragicznie reagować i
mógł wreszcie coś zjeść. Bill obserwował poczynania braci i zaczynał dochodzić
do wniosku, że to chyba on został zaadoptowany. W szpitalu musieli popełnić
jakiś błąd wpisując, że on i Tom są braćmi. W metryce Kevina najwyraźniej też
coś namieszali. Ci chłopacy byli zupełnie niemożliwi. Ciągle sobie dogryzali i
tylko kac powstrzymywał ich przed bójką. Obaj się bali, że tylko jeszcze
bardziej będzie im chciało się pić i postanowili na jeden dzień się wstrzymać.
Doprawdy, urocze.
W pewnym momencie Kevin westchnął, ubrał się w swoje ciuchy-
oczywiście Bill wcześniej musiał je wyprać, bo szatyn na to nie wpadł- i
skierował się do wyjścia.
-Gdzie idziesz?- zapytał Czarny.
-Nie twój interes- burknął Zakrzewski i wyszedł z domu.
Bliźniacy spojrzeli na siebie. Tom uśmiechnął się zadowolony
i wyciągnął się na swoim łóżku.
-Mógłbyś przestać mu dogryzać? Nie chcę, żeby któregoś dnia
cię zabił. Wiesz, że jak się wkurzy, to może to zrobić.
-Nie boję się go. Poza tym, niedługo się stąd wyprowadzi.
-Tom! Ty specjalnie go wkurzasz, żeby go stąd wykopać! Nie
wiadomo, kiedy te stwory znowu uderzą! Musimy trzymać się razem!
-Chyba żartujesz! Jeśli będą chciały nas zabić, wypchnę go
na pierwszy ogień! Zrozum wreszcie, że go nie lubię. On jest…
Bill przestał słuchać brata i wyciągnął z kieszeni swój
telefon. Odszukał filmik, który nagrał dzień wcześniej i przy okazji rozejrzał
się za kurtką. Założył swoje buty i schował te należące do Toma, czego on nawet
nie zauważył wyliczając wady Kevina. Czarny z głupim uśmiechem podszedł do
brata i podsunął mu pod nos swoją komórkę.
-… i dlatego tak strasznie go nie… Hej, co to jest?
-Wczoraj jakoś go lubiłeś. Śmiem twierdzić, że nawet bardzo-
rzucił Bill z wesołym błyskiem w oku.
Wcisnął opcję „odtwórz” i z zadowoleniem obserwował reakcję
Toma. Bliźniak najpierw spojrzał na niego podejrzliwie, a potem z szeroko
otwartymi oczami i ustami wpatrywał się w filmik. Zapadła krępująca cisza
przerywana jedynie dźwiękami dochodzącymi z telefonu. Blondyn jęknął cicho
nadal jak zahipnotyzowany wpatrując się w ekran. Jego mina była tak komiczna,
że Czarny musiał zagryzać dolną wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Ochota na
to szybko mu przeszła, kiedy na twarzy bliźniaka szok ustąpił miejsca
wściekłości.
-Zabiję cię!- wrzasnął blondyn.
Bill biegiem ruszył w kierunku drzwi śmiejąc się głośno.
Usłyszał głośny huk, co prawdopodobnie oznaczało, że Tom spadł z łóżka. Chwycił
kurtkę i pędem wybiegł z mieszkania. Szybko pokonał schody i otworzył drzwi
prowadzące na dwór. Skierował się w stronę biblioteki biegnąc i nie mogąc
opanować śmiechu. Cóż, teraz może się napawać wściekłością bliźniaka. Tom
zasłużył sobie na to. Jak blondyn go dorwie, nic z niego nie zostanie, tego był
pewny. Trzeba więc korzystać z tej chwili, kiedy może upajać się swoim drobnym
zwycięstwem.
-Wracaj tu! Jak cię dorwę, to tak ci wleję, że będziesz
wyglądał jak…- wrzeszczał starszy Coger, ale Bill już go nie słyszał.
Nie będzie mnie gonił, nie ma butów, pomyślał zadowolony z
siebie chłopak.
Odetchnął głęboko i spokojniejszym krokiem szedł do
biblioteki. Tom próbował się do niego dodzwonić, ale Czarny nie miał zamiaru
odbierać. W końcu jego telefon przestał wibrować.
Na szczęście w bibliotece nie natknął się na Olę. Z jakiegoś
powodu nie za bardzo za nią przepadał. Wydawała mu się jakaś taka… sztuczna.
Tak, była bardzo ładna, ale Billa jakoś nie przekonywała. Poza tym, on wolał
naturalne brunetki. Ola była jak dla niego męcząca, chociaż podobało mu się, że
mu pomaga. Zawsze trochę mniej roboty.
Zaszył się w dziale z pismami medycznymi i zaczął je
przeglądać. I tak nie miał po co wracać do mieszkania, a przynajmniej przez
kilka najbliższych godzin. Może więc ten czas jakoś wykorzystać.
Przez dwie godziny przeglądał różnego rodzaju gazety, aż
wreszcie natknął się na to, czego szukał. Była to kolumna zatytułowana „Dziwne
przypadki” i zajmowała aż trzy strony.
-Tak!- krzyknął zadowolony Bill.
„(…) dotyczy bliźniaków, którzy przeżyli upadek z
dziesiątego piętra praktycznie bez żadnych obrażeń. Wiadomo, że jeden z nich
był leczony wcześniej w miejscowym szpitalu i(…) orzeczono, że zostały mu dwa
miesiące życia(…). Kostniak postępował bardzo szybko i lekarze nie mieli
żadnych nadziei na poprawę zdrowia pacjenta. Do tragedii doszło tego samego
dnia, w którym postawiono diagnozę. Dwóch szesnastolatków, chory Filip
Zamroziewicz i jego brat bliźniak, Krzysztof, wspięli się na dach pobliskiego
bloku. Na oczach lekarzy,(…) i własnej rodziny rzucili się w dół trzymając się
za ręce. Ku zdumieniu wszystkich, obaj przeżyli ten upadek, jednak zapadli w
śpiączkę. (…) lekarze byli bezradni i nie potrafili powiedzieć, czy bliźniacy
jeszcze się obudzą. Podczas śpiączki w organizmie Filipa Zamroziewicza zaczęły
zachodzić dziwne zmiany. Kostniak(…) po prostu zniknął. W ciągu dwóch tygodni
rak ustąpił, nie doszło do żadnych przerzutów, jednak nastolatek nadal był
nieprzytomny. Rodzina chłopców wciąż żyła nadzieją, chociaż cała sytuacja
wydawała się być beznadziejna. Po trzech tygodniach oczekiwania(…) bracia
obudzili się. Żaden z nich nie zachowywał się jak człowiek, który budzi się po
tak długim śnie. Bliźniacy byli równie aktywni ruchowo, jak przed próbą
samobójczą(…). Badania wykazały, że obaj są zupełnie zdrowi(…). Bracia nie
pozwolili na żadne dodatkowe badania i wypisali się na własne żądanie. Jeszcze
tego samego dnia wrócili do domu. Przez tych kilka godzin, które spędzili w
szpitalu po przebudzeniu się, zachowywali się bardzo dziwnie. Lekarze
zauważyli, że rzucają sobie porozumiewawcze spojrzenia i trzymają się za ręce
oraz dziwnie milkną, gdy tylko ktoś się do nich zbliża. Nie zgodzili się na
współpracę z psychologiem(…).”
Filip Zamroziewicz?
Bill zmarszczył brwi. Coś mu mówiło to nazwisko, ale nie
miał pojęcia, co.
-Masz głupią minę- powiedział damski głos zza jego pleców.
Czarny odwrócił głowę i zobaczył Olę.
-O, cześć- rzekł spokojnie.
-Co ty znowu tutaj robisz?
-Szperałem trochę.
-Znalazłeś coś?
-O bliźniakach? Tak, ale to nie to, o co mi chodziło. A ty?
Co tutaj robisz?
-Szukam materiałów uzupełniających do wykładów, które miałam
w piątek. Czy to… Twój telefon dzwoni.
-Wiem- Czarny tylko wzruszył ramionami.
-Nie odbierzesz?- zdziwiła się blondynka.
-Nie, to tylko Tom z wiadomością, że mnie zabije. Nie ma się
czym przejmować.
-Co?!
-No… Długa historia.
-Mówiłeś, że bardzo dobrze się dogadujecie.
-Bo tak jest, ale to nie oznacza, że się nigdy nie kłócimy
czy nie bijemy. Jesteśmy przede wszystkim braćmi.
Ola zmieniła temat i zaczęła nawijać na temat swoich zajęć.
Bill tylko westchnął słuchając tego wszystkiego.
Kevin siedział w bibliotece czytając jakieś zbiory praw.
Wykładowca wspominał o tym w piątek na zajęciach i postanowił do tego zajrzeć.
I tak nie miał nic lepszego do roboty. Chciał trochę odpocząć od męczących
bliźniaków. Czuł, że rzuci się na Toma, jeśli ten powie jeszcze chociażby jedno
słowo. I tak był z siebie dumny, że wytrzymał pół dnia. No, w sumie to gdyby
nie paskudne samopoczucie, nie byłby taki łagodny. W dodatku skończyły mu się
papierosy. Kiepski dzień.
Siedział i czytał starając się jak najwięcej zapamiętać.
Trochę bolały go plecy, kiedy opierał się o jakąś półkę, ale postanowił to
zignorować. Nie jest przecież mięczakiem, trochę bólu mu nie zaszkodzi.
Po bliżej nieokreślonym czasie odłożył książkę na miejsce,
wstał i skierował się do wyjścia.
-… jesteśmy przede wszystkim braćmi.
Billy?
Kevin rozejrzał się zdziwiony i dostrzegł swojego brata
siedzącego przy ścianie. Czarny rozmawiał z jakąś piękną, długowłosą blondynką.
Niezła sztuka, pomyślał szatyn z lekkim uśmiechem.
Miał ochotę podejść i poznać dziewczynę, ale słysząc jej
pierwsze słowa od razu mu się odechciało.
-Pewnie fajnie jest mieć bliźniaka! Jak tak słucham o waszej relacji, sama abym tak chciała...
Kevin postanowił, że mimo wszystko podejdzie do Billa.
Stanął za dziewczyną.
-O, cześć! Nie sądziłem, że cię tu zobaczę- rzucił Czarny z
uśmiechem.
Zaskoczona dziewczyna obejrzała się. Zakrzewski spojrzał na
nią jak typowy bandzior. Miał ochotę się uśmiechnąć, kiedy oczy blondynki
rozszerzyły się z przerażenia. Przełknęła głośno ślinę, kiedy lubieżnie
lustrował ją wzrokiem od czubka głowy aż do stóp.
A Kevin się świetnie bawił. Nareszcie mógł się zabawić
czyimś kosztem.
-Cześć- rzucił przenosząc wzrok na twarz brata.
Bill wydawał się być rozbawiony.
-Kevin, to moja koleżanka, Ola Kostrzewa. Ola, to mój…-
zaciął się chłopak.
-Kolega. Nazywam się Kevin Zakrzewski- wtrącił szatyn
wyciągając rękę w kierunku dziewczyny.
Blondynka niepewnie uścisnęła jego dłoń wciąż patrząc na
niego z lekkim przerażeniem. Chłopak uśmiechnął się tylko niewinnie.
-Ja już chyba pójdę. Do zobaczenia!- rzuciła dziewczyna i po
chwili zniknęła za zakrętem.
-Znalazłeś coś?- zapytał zaciekawiony Kevin.
-Tak! Siedzę tu już kilka godzin, ale nareszcie coś mam.
Szatyn usiadł obok Czarnego na podłodze i wziął do ręki
gazetę, którą trzymał Coger. Szybko przeczytał treść artykułu i spojrzał na
datę.
-To wydarzyło się dokładnie dwadzieścia lat temu. Wow!
-Mam wrażenie, że już gdzieś słyszałem to nazwisko, ale nie
mogę sobie przypomnieć, gdzie. Myślisz, że ci bliźniacy jeszcze tutaj
mieszkają?
Zakrzewski wzruszył ramionami.
-Nie mam pojęcia. Trzeba gdzieś to sprawdzić.
-Kevin…- odezwał się Bill. Miał dziwny głos.
-Co?
-Czy to, co nam powiedziałeś… Wiesz, to o twojej matce…
Mówiłeś serio?
Szatyn spojrzał swojemu bratu prosto w oczy. Coger miał
trochę niepewną minę, ale Kevin był pewny, że nie pytał z czystej złośliwości.
Był po prostu ciekawy. Nie miał ochoty o tym rozmawiać, to nie było dla niego
przyjemne. Ale w sumie dlaczego nie? Co prawda nie znał Bill, ale wiedział, że
Czarny nic nikomu nie wygada, jeżeli go o to poprosi. Może poczuje się trochę
lepiej, kiedy podzieli się z kimś swoimi wspomnieniami? I tak już zbyt długo
sam się z tym zmagał.
-Tak, mówiłem poważnie- powiedział z westchnieniem.
-Jak to… możliwe? Nigdy bym się nie spodziewał, że ktoś może
zrobić coś... takiego.
-A stary? Zrobił mi prawie dokładnie to samo.
-No, tak…
Zapadła krępująca cisza. Kevin postanowił, że nie będzie sam
nic mówił, ale za to odpowie na wszystkie pytania Billa. W sumie dzięki niemu
miał teraz dach nad głową, no i Czarny mógł przecież zgłosić napad, kiedy
jeszcze chodzili do liceum. Miał dowody, a jednak nie zrobił tego. Ba! Nawet go
bronił i przepraszał, chociaż nie miał żadnego powodu, żeby to robić.
-Czym zajmuje się twoja matka?- spytał Coger przerywając
ciszę.
-Jest barmanką.
-Od dawna?
-Odkąd pamiętam. Była nią jeszcze zanim się urodziłem.
-Tak poznała naszego ojca? W barze?
-Chyba tak, nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
-Nie chciała cię.
To nie było pytanie.
Kevin zaśmiał się tylko z goryczą.
-Już mówiłem, że chciała się mnie pozbyć.
-Czy potem też tego próbowała?
-Dopiero po śmierci tamtej sąsiadki. Byłem jednak już
nastolatkiem i nie pozwoliłem jej na to.
-Jak sobie radziłeś? Przecież to musiało być straszne.
-Było, ale… szybko się przyzwyczaiłem. Sąsiadka umarła, gdy
miałem jedenaście lat. No, i zaczęło się. Okropnie przeszkadzałem starej,
wszyscy faceci sprowadzani przez nią do domu skarżyli się na mnie. Jak byłem
mały, często płakałem w nocy i miałem drobne problemy zdrowotne. Byli wściekli,
kiedy coś za ścianą przeszkadzało im w zabawach z moją starą. Nie raz musiałem
uciekać do Magdy, żeby nie dostać lania. A gdy umarła, zostałem sam.
-To była twoja sąsiadka? Magda?
-Tak. Iza, moja stara, próbowała się mnie pozbyć na różne
sposoby. Zamykała mi drzwi, wyrzucała rzeczy, szczuła psami, swoimi kochankami…
Ale byłem twardy i nie pozwoliłem jej na to. W krótkim czasie to ja zacząłem
rządzić w domu. Od małego brałem udział w bójkach ulicznych i byłem bardzo
silny jak na swój wiek. Do walki z silniejszymi i większymi przeciwnikami byłem
przyzwyczajony. Ograniczyłem kradzieże z naszego mieszkania i sam zacząłem
przetrzepywać kieszenie wszystkim facetom, którzy spędzali noce w pokoju mojej
starej. Ona nigdy nic mi nie dawała. Nie chciała mi dać pieniędzy na jedzenie,
ubrania ani książki do szkoły. Magda się tym zajmowała, ale kiedy umarła,
musiałem sobie radzić sam.
-To straszne!
Kevin tylko uśmiechnął się lekko i przymknął oczy. Bill był
wspaniałym słuchaczem.
-Jej kochankowie nie byli zachwyceni znikającą gotówką, ale
jeden silny cios w jaja zwykle załatwiał sprawę. Zdarzało się, że potem od
takiego gościa dostawałem lanie, ale to nie miało znaczenia. Im starszy byłem,
tylko lepiej sobie radziłem. Zdecydowałem się na prawo w wieku trzynastu lat.
Umiałem już walczyć o swoje i byłem zawzięty. Ulica mnie ukształtowała, ale nie
byłem typowym złodziejem i kryminalistą. Nie chciałem skończyć jako obleśny
pijak i żebrać na drodze o drobniaki na alkohol. Na samą myśl o tym robiło mi
się niedobrze. Z czasem odkryłem też, co stara robi z wypłatą i regularnie jej
większość zabierałem. Kupowałem wtedy jedzenie dla siebie, jakieś ubrania i
zeszyty i książki. To były moje podstawowe wydatki. Udało mi się też uskładać
na gitarę, czasami starczało na jakąś fajną czapkę. No, i papierosy.
-Kiedy zacząłeś palić?
-Jak poznałem Aleksa, Fabiana i Marcela. Oni nie palili, to
ja pierwszy zacząłem. Komuś wypadła paczka fajek i znalazłem ją na ulicy.
Kupiłem zapałki i sztachnąłem się. Byłem wtedy w pierwszej klasie gimnazjum.
-Smakowało ci to?
Szatyn zaśmiał się widząc skrzywioną twarz Cogera.
-Na początku nie, ale potem strasznie mi się spodobało.
Jarało mnie to. W dodatku koledzy patrzyli na mnie z podziwem. Co miesiąc
miałem pieniądze, gospodarowałem nimi tak, żeby mi na wszystko starczyło.
Zapadła cisza. Kevin kątek oka obserwował swojego brata.
Bill był zamyślony, podczas gdy Zakrzewski czekał na następne pytanie. W sumie
to rozgadał się jak nigdy. Nikomu nie mówił o swoich problemach, nawet
Fabianowi, Marcelowi i Aleksowi. Zawsze zostawał ze wszystkim zupełnie sam. Nigdy
nawet nie próbował im o tym opowiedzieć. Wstydził się tego, że jego matka go
nie chce. Jak był mały wydawało mu się, że to z nim jest coś nie tak i że jeśli
coś komuś powie, to będzie uważany za gorszego. Wolał utrzymywać pozory, mimo
że często czuł się bardzo samotny. Nie zasłużył sobie na taki los. Nie zrobił
nic złego. Był tylko dzieckiem, które jak każda inna istota pragnęło miłości i
bezpieczeństwa. Niestety, nawet tego mu nie dano.
-Jak spędzałeś święta?- zapytał Czarny.
-Matka przeważnie przebywała wtedy poza domem. Kiedy żyła
Magda, zabierała mnie do siebie. Po jej śmierci po prostu siedziałem sam w
domu.
-Koledzy cię nie zaprosili?- spytał zdumiony Coger.
-Mieli swoje problemy, nie potrzebowali jeszcze moich.
-Musiało ci być ciężko.
-Było. Życie doświadczało mnie od najmłodszych lat, jednak
dostałem o jednego kopniaka w tyłek za dużo. Zbuntowałem się i… zacząłem
walczyć. To nie jest takie trudne, jak ci się zdaje.
-Nie dałbym sobie rady.
-Nie miałbyś wyboru.
-Mam ciarki na samą myśl o tym, że kiedy ja siedziałem w
cieplutkim domku w kuchni i skarżyłem się na kanapki z serem żółtym, ty
musiałeś sobie wszystko kupić, przygotować i jeszcze pilnować, żeby ktoś ci
tego nie zjadł. To przerażające!
-Nie było mi łatwo, ale jak widzisz, wszystko jest w porządku.
-Nie obraź się, ale wyglądasz jak bandyta. Kiedy wtedy
kazałeś mi przyjść pod Nędzę naprawdę myślałem, że będzie po mnie. Zawsze
miałem cię za cwaniaczka, który wszystko wie najlepiej i jest zdolny do
wszystkiego. A tutaj nagle okazuje się, że wcale nie jesteś taki zły. Jednak
czegoś tutaj nie rozumiem.
-Czego?
-Studiujesz prawo, tak?
-Tak.
-A w szkole miałeś kiepskie oceny, tak?
-Dokładnie- odparł rozbawiony Zakrzewski.
-No, to skoro w szkole nie szło ci najlepiej, jakim cudem
dostałeś się na prawo na jedną z najlepszych uczelni w całej Polsce?
-Cóż... po prostu zawsze, kiedy był jakiś sprawdzian albo
kartkówka, robiłem tylko te zadania, których nie byłem pewien.
-Chyba nie bardzo rozumiem.
-Brałem się tylko za to, czego nie umiałem wcale albo umiałem
tylko trochę. To, czego byłem pewny, zostawiałem.
-Dlaczego?
-Postrzegano mnie jako lenia i kryminalistę, nie chciałem
niszczyć tych wyobrażeń.
-Rozumiem. Eh, twoje życie naprawdę było do kitu!
-A ty? Kiedy was ze sobą skłóciłem, też nie miałeś lekko.
Bill westchnął.
-To było okropne, ale… Te dwa lata wydają się takie nudne
przy twojej opowieści. Mam wrażenie, jakby tego w ogóle nie było. Wiesz,
zupełnie jakbym obejrzał dobry film, a potem po prostu o nim zapomniał. Tak się
cieszyłem, że odzyskałem brata, że to, co mi robił, poszło w niepamięć. Wiem,
że Tom nadal ma do siebie o wszystko pretensje. Ciągle stara mi się to jakoś
wynagrodzić i pilnuje mnie jak oka w głowie. Ale… Nie mam nic przeciwko.
Świetnie się dogadujemy i wiem, że nie zrobi mi krzywdy. Bardzo go kocham.
Miałem nadzieję, że już wszystko będzie dobrze, ale znowu wszystko się psuje.
Pojawiły się potwory, a po Tomie jak zwykle to po prostu spłynęło. On zupełnie
niczym się nie przejmuje. Denerwuje mnie to, zwłaszcza wtedy, kiedy ma rację.
-On też się boi- rzucił Kevin.
-Wiem, ale mimo wszystko potrafi to ukryć. A ja nie. Jestem
przerażony tym, co się dzieje i nie radzę sobie. Nigdy nie marzyłem o tym, żeby
przeżyć jakąś magiczną przygodę. Ja chcę po prostu normalnie żyć. A teraz
jeszcze wy ciągle się kłócicie i w dodatku Tom chce mnie zabić, bo…
Bill nagle się zaciął i zaczerwienił. Szatyn patrzył na
niego zdziwiony nie rozumiejąc jego reakcji.
-Bo?- zapytał.
-Ee… Może lepiej już wróćmy, dobra?
Czarny zerwał się jak oparzony i otrzepał sobie siedzenie.
Kevin uśmiechnął się tylko i również się podniósł.
Wyszli z biblioteki i skierowali się w stronę mieszkania. Po
drodze szatyn kupił sobie jeszcze papierosy i z przyjemnością jednego zapalił.
Czuł, że między nim i Cogerem wytworzyła się jakaś nitka porozumienia. Chyba
zaczynał lubić tego chłopaka. A może lubił go od samego początku? Mógł przecież
sprzedać bransoletkę, którą od niego dostał, a jednak tego nie zrobił. Chciał
ją zatrzymać. Tylko to miał.
Bill Coger.
Jedna jedyna osoba, która uwierzyła w niego i nie bała się
go. Bo jego koledzy się bali. Tom również, chociaż nigdy tego nie okazywał.
Blondyn może nie tyle obawiał się o siebie, co o brata, dlatego nie potrafił mu
zaufać i ciągle mu dokuczał. Kevin dobrze o tym wiedział. Nie przeszkadzało mu
to, że ciągle się kłócą i biją. Przynajmniej mógł się wyładować.
Nieraz trzymał w dłoni telefon z gotową wiadomością, którą
musiał tylko wysłać. Nigdy jednak nie mógł się przełamać i z westchnieniem
odkładał komórkę. Chyba bał się, że Czarny mógł o nim zapomnieć i mu nie
odpisać. Wolał żyć w przeświadczeniu, że gdzieś na świecie jest osoba, której
na nim zależało. Nie chciał, żeby okazało się, że wcale tak nie jest. To byłby
cios poniżej pasa.
Byli już przed drzwiami mieszkania, kiedy Bill nagle spojrzał
na niego niepewnie.
-Obronisz mnie, prawda?- zapytał z nadzieją.
-Obronię? Przed czym?- zdziwił się Kevin.
-Tom chce mnie zabić!
Szatyn zaśmiał się cicho.
-Co mu zrobiłeś?
-To… Hmm, bardzo długa historia. Po prostu pilnuj, żeby mi
nic nie połamał i… No, wiesz.
Zakrzewski wzruszył ramionami i wszedł do środka. Z tymi
chłopakami nie można się nudzić, tego był pewny.
***
Rozdział niesprawdzony.
Może mi się wydaje, ale czy czasem dzisiaj nie mija rok od zakończenia Odkryć siebie?
Pozdrawiam!
Wooow. Ten rozdział był naprawdę dobry. Podoba mi się podejście Kevina do Billa. Ta początkowa nieufność i nić porozumienia, która się pomiędzy nimi utworzyła. Świetnie kreujesz postaci. Uwielbiam twój styl pisania.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny~
Pozdrawiam~
Guren (dawna Murasaki)
Suuuuper. Tylko gdzie moje kochane anielskie demony? Poza tym kocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńEwa
P.S. W 1 dzień przeczytałam całe. Tak mnie wciągneło.
Może Kevin teraz dogada się z bliźniakami. Znaczy... z Tomem to raczej nie, ale Billa to już się nie pozbędzie. Życie dało mu niezłego kopa w tyłek i chyba nie dziwię się, że jest taki, jaki jest.
OdpowiedzUsuńTom... Pewnie coś się stało...
Bardzo ciekawy rozdział, podoba mi się to, że Kevin tak się otworzył w stosunku do Billa. Ciekawi mnie, jak rozwiniesz tę postać. :)
OdpowiedzUsuńEhh... Odkryć Siebie, to moje ulubione opowiadanie Twojego autorstwa. <3 Znajduje się na drugim miejscu historii (opowiadań), które poruszyły mnie najbardziej.
"Głupi Tramp." <--- wyraża więcej niż tysią słów. :D
~ Tysyfone
Tom który się liże z Kevin'em - niezapomniany widok xD Fajnie że Kevin zaczyna udać Bill'owi... Widać że jest mu potrzebny przyjaciel :)
OdpowiedzUsuń