sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 17


Andrej stał w milczeniu, czytając artykuł zamieszczony na którejś tam stronie w gazecie. Eric nie wiedział, jak on to odbierze, chociaż wydawało mu się, że ramiona modela są dziwnie żałośnie zwieszone.
Niepewnie zbliżył się do niego i objął go w pasie. Andrej nie zareagował, czytając dalej. Zmarszczył brwi.
Richards czekał na werdykt.
W końcu Pejic opuścił rękę z gazetą i westchnął ciężko, odchylając do tyłu głowę.
- Ale kanał – mruknął. – Dobrze, że wyciszyłem komórkę. Mój menadżer pewnie już od rana próbuje się do mnie dobić. Co na śniadanie?
Eric zamrugał ze zdumienia.
- Nic na to nie powiesz? – spytał.
Blondyn wzruszył ramionami.
- Jeju, no… Stało się. Nic już na to nie poradzę. Prędzej czy później i tak wszyscy by się dowiedzieli.
- Przecież nie chciałeś, żeby wiedzieli.
- Chciałem, nie chciałem… - model wzruszył obojętnie ramionami. – Możesz mnie pocieszyć i zrobić śniadanie.
Powiedzenie, że Eric był w szoku, to eufemizm. Andrej wyglądał na lekko przybitego obrotem sprawy, ale poza lekkim grymasem na twarzy raczej to po nim spłynęło.
- Byłem przekonany, że bardziej się przejmiesz.
- To liberalny kraj. Przecież i tak już nic z tym nie zrobię. Gdybym miał się przejmować wszystkim, co o mnie piszą, osiwiałbym przed trzydziestką. Jutro już wszyscy o mnie zapomną.
- Nie zostawię tak tego – burknął Eric, biorąc się za smażenie naleśników. – To moja gazeta, do cholery! Pracuję tam od kilku lat, dostarczam zdjęcia i mnóstwo wywiadów ze sławami. Szef nawet słowem nie pisnął, że coś takiego ma pójść do druku.
Andrej parsknął, siadając przy stole.
- Wygląda na to, że obeszło cię to bardziej niż mnie.
- Już ja sobie pogadam z szefem.
- Mniejsza z tym. Nie chcę sobie psuć poranka przez jakiś głupi artykuł. Mam to w dupie.
- W takim razie masz całkiem szeroką dupę – mruknął Eric kpiąco.
- Ej! – oburzył się blondyn.
- No, co?
- Moja dupcia jest bardzo ładna.
- I kurewsko ciasna.
Andrej spłonił się.
- Mogłeś sobie darować ten komentarz – burknął model, nawijając kosmyk włosów na palec.
- A propos… Boli?
Pejic westchnął żałośnie.
- Troszkę… Ale jest ok.
- Starałem się.
- Mam nadzieję.
- Wstrętny jesteś, wiesz?
- Co za różnica, skoro pewnie z przyjemnością powtórzyłbyś to tu i teraz?
- Mówiłeś, że cię boli – mruknął szatyn podejrzliwie.
Andrej uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd białych zębów.
- A co ja? Baba?
- No, wiesz…
Pejic oburzył się.
- Rozmyśliłem się.
Eric zachichotał, kręcąc głową.
- Siedź spokojnie, zaraz będzie śniadanie. Potem pomyślimy, co dalej.
- Ok.
Zapadła cisza. Andrej bujał się na krześle, wpatrując się w jeden punkt nieobecnym wzrokiem. Trochę bał się tego, co będzie musiał powiedzieć na konferencji prasowej, bo taka na pewno się odbędzie. Mimo że był tylko modelem, wyróżniał się na tle innych i mówiło się o nim więcej niż o kolegach czy koleżankach z jego branży. To miało swoje wady i zalety.
Teraz ujawniły się wady.
- Gotowe.
Andrej uśmiechnął się do Erica i wziął się za jedzenie. Naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną były naprawdę pyszne, niemal od razu poprawiły mu humor zupełnie. Nie mogąc się powstrzymać, pacnął łyżeczką pełną bitej śmietany w policzek Erica.
- Można wiedzieć, co ty robisz? – zapytał Eric.
- Właśnie pobrudziłem ci twarz bitą śmietaną.
- Bardzo odkrywcze. Czy mogę się dowiedzieć, d…
Andrej zbliżył się i powoli zlizał bitą śmietanę, delektując się jej smakiem.
- Perwersyjnie.
- Wcale nie – zaprzeczył Pejic, całując mężczyznę w usta.- No, nie bądź sztywniak… A może lepiej bądź?
Eric wpił się w usta modela, poszukując jego języka własnym. Blondyn odsunął się i sięgnął do talerza po truskawkę.
- Jeśli mi ją zabierzesz, jesteś dobry – mruknął Andrej zadziornie, biorąc owoc do ust.
- Zobaczymy…
Szatyn pocałował swojego chłopaka, językiem co chwilę trącając truskawkę. Była lekko kwaśna i po słodkiej bitej śmietanie oba skrzywili się lekko, czując jej smak.
Eric trącał językiem truskawkę, a Andrej celowo próbował ją od niego odsunąć. Ta zabawa była tak zajmująca, że nawet nie zauważyli, kiedy obaj zrobili się zupełnie twardzi. W końcu Andrej popchnął językiem owoc w stronę Eric i podzielili się nią na pół. Model czuł się dziwnie. Miał przed sobą samca doskonałego, czuł jak na niego działa, ale nie oznaczało to, że sam czuł się kobieco. Wręcz przeciwnie. Przy Ericu czuł się mężczyzną jak nigdy w życiu.
- Kiedy masz urodziny? – spytał Eric.
- Czemu pytasz?
- Kupię ci kajdanki, obrożę i…
- Z pewnością mi się przydadzą, kiedy będę się przywiązywał do łóżka.
- Ty mały… - Richards aż nie mógł uwierzyć, że Andrej tak szybko zripostował jego wypowiedź. Dawno nie miał tak dobrego przeciwnika.
Złapał chłopaka za biodra i bez ostrzeżenia posadził go na stole. Chłopak nie zaprotestował, zdziwił się jedynie lekko. Szatyn pchnął go i kazał mu się położyć. Andrej pomachał nogami w powietrzu. Czuł się dziwnie odkryty, w końcu miał na sobie jedynie koszulę, która w chwili obecnej więcej odkrywała niż zakrywała.
- Eric…
Andrej wstrzymał oddech, kiedy mężczyzna zadarł mu koszulę do góry i ucałował czubek jego wyprężonego penisa.
- Och!
- Zaraz będzie ci dobrze jak nigdy.
Szatyn wziął do ręki puszkę z bitą śmietaną, wstrząsnął ją, a potem prysnął na penisa modela w artystyczny sposób.
- Cóż za kunszt artystyczny – sapnął Andrej, trochę niepewny sytuacji. Jego policzki były zarumienione z podniecenia i zawstydzenia.
- W końcu jestem artystą. A teraz pokażę ci prawdziwą sztukę.
Model odchylił głowę do tyłu, jęcząc cicho, kiedy jego penis zniknął w ustach Erica. Mężczyzna wykonywał szybkie ruchu głową, ciepłym oddechem owiewając jego podbrzusze. Gdy Andrej patrzył, jak głowa Richards porusza się rytmicznie między jego nogami, jak usta pieszczą jego przyrodzenie, nie mógł się powstrzymać. To było takie podniecające, takie… Po prostu super.
Eric ssał go i lizał. Bita śmietana szybko zniknęła, a zastąpiła ją ślina mężczyzny. Gdy Andrej powiedział mu, że zaraz dojdzie, Richards celowo przerwał wykonywaną czynność, składając na nim delikatne pocałunki. Gdy model trochę ochłonął, zaczął wszystko od nowa.
- Więcej cię nie ostrzegę – zaskomlał blondyn.
- Poradzę sobie – odparł Eric.
Wszystko zaczęło się od początku.
Mniej więcej pół godziny później, kiedy leżeli na łóżku Andreja, model ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że związek z facetem jest o wiele bardziej satysfakcjonujący niż z jakąkolwiek dziewczyną. Eric zaniósł go do swojej sypialni, bo Andrej nie miał siły choćby podnieść się ze stołu.
- To było super. Odwdzięczę się.
- Będę czekał.
Potem, niestety, Andrej musiał już iść. Jego menadżer chciał się spotkać i omówić  zaistniałą sytuację. Napisał do chłopaka smsa, dlatego model nie mógł wyczuć, w jakim jest on nastroju.
Nie lubił tego.

- Co to ma, kurwa, być?!
Eric rzucił gazetą na biurko szefa, a ta przejechała po nim z zadziwiającą prędkością i potrąciła kubek z kawą, rozlewając ją po dokumentach leżących na biurku i… spodniach szefa Erica.
Starszy mężczyzna w pierwszej chwili nie bardzo wiedział, co powinien zrobić. Fakt, że kawa poplamiła mu spodnie dokładnie w okolicach krocza jakoś niespecjalnie do niego dotarł. Jedyne, o czym teraz myślał, to modlitwa dziękczynna, że przygotowany przez sekretarkę napój zdążył już wystygnąć.
Mężczyzna odchrząknął i spojrzał na fotoreportera, marszcząc brwi.
- O co chodzi, Eric?
- O co chodzi?! O CO CHODZI?! Jakbyś, kurwa, nie wiedział! Zezwalasz na wydrukowanie tego steku bzdur, w którym znajdą się również informacje o mnie i jeszcze się pytasz, o co mi chodzi?! Kpisz ze mnie?!
- Uspokój się.
- Nie mam zamiaru. Nie było mnie tu trzy dni, a już pozwoliłeś na coś takiego! Mogłeś mnie chociaż ostrzec, ale po co?!
- Eric…
- Nie! To już szczyt wszystkiego!
- Uspokój się! – mężczyzna podniósł głos. – Nie miałem wyjścia! To był nacisk z góry!
- Nacisk z góry?! Chcesz mi powiedzieć, że właściciel gazety kazał ci to wydrukować?! Przecież on ma kompletnie w dupie, co my tu robimy, byle były zyski.
- Ja mu kazałem.
Richards obejrzał się i spojrzał ze złością na mężczyznę stojącego w progu. Znał go. W pierwszej chwili zamarł, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Potem złość wróciła.
- Co ty tutaj robisz?!  - spytał Eric.
Mężczyzna podszedł do niego, uśmiechając się szeroko.
- Nic się nie zmieniłeś, Ric. Wybuchowy jak zawsze.
- Nie nazywaj mnie tak! – wycedził mężczyzna aż kipiąc ze złości.
- Jak byliśmy dzieci niespecjalnie ci to przeszkadzało.
- Ale teraz mi przeszkadza!
- Rety, Ric.
- Po co kazałeś to wydrukować?
Mężczyzna parsknął.
- Żeby wykurzyć konkurencję, oczywiście. Wiesz, że nie lubię się nikim dzielić.
Eric zacisnął mocno zęby. Mark był jego przyjacielem z dzieciństwa. Spędzał z nim, Emily i jeszcze jednym chłopakiem niemal każdą chwilą, dopóki pewne wypadki nie rozdzieliły ich. Mark miał kruczoczarne włosy i zielone oczy i był piekielnie przystojny. Nawet Andrej nie miał się co z nim równać, zresztą, prezentowali sobą dwa zupełnie odmienne typy urody. Mark miał dużo zalet, ale szybko bladły przy tych kilku, zdawałoby się nic nieznaczących, wadach. Mężczyzna zdecydowanie nie lubił się niczym dzielić, był niezwykle zaborczy i uparty, a to stanowiło piorunującą mieszankę już od kiedy był dzieckiem. Był też synem właściciela „Out”, a to znaczyło, że miał duże wpływy.
Eric nie widział go od lat.
- Jesteś szurnięty, Mark. Przez ciebie Andrej ma kłopoty.
- Cóż za śliczne imię… Andrej. Szkoda, że nasza księżniczka pójdzie w odstawkę.
- Zwariowałeś, Mark.
- Daj spokój, Ric, przecież żartuję. Dopiero przyjechałem, zdobyłem materiały. Znasz mnie przecież. Chciałem ci trochę uprzykrzyć życie, żebyś przypomniał sobie na trochę o starym przyjacielu.
- To było dziecinne i bezsensowne.
- Gdyby było takie bezsensowne to byś się tak nie pieklił.
- Lepiej, żeby to był ostatni taki numer.
Mark wzruszył ramionami.
- Nie radziłbym ci zadzierać z synem właściciela.
- To nie jedyna gazeta w Melbourne, a skoro już ujawniłeś mój związek, z pewnością przyjmą mnie z otwartymi ramionami.
- Jak chcesz.
Eric rzucił wściekłe spojrzenie swojemu szefowi, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia, przy okazji wypychając dawnego przyjaciela z przejścia.
Wyszedł już z budynku, kiedy poczuł wibracje w telefonie. Szybko odebrał.
- Halo?
- Hej, Eric. Już jestem po spotkaniu.
- Jak poszło?
- Nie najgorzej. Jutro będzie konferencja, będę musiał wszystko wyśpiewać jak na kazaniu. Oczywiście, według ustalonej wersji. Jest ok.
- Na pewno?
- Mhm… Wszystko w porządku. Słuchaj, idę teraz do biblioteki… może spotkalibyśmy się gdzieś wieczorem.
- Restauracja?
- Cokolwiek. Po prostu nie chcę dzisiaj siedzieć w domu.
- Ok, wymyślę coś. Muszę kończyk. Do usłyszenia.
Westchnął, chowając telefon do kieszeni. Kiedy jechał do siedziby Chadwick Models czuł, że Mark namiesza. Przeczuwał kłopoty i to było bardzo niepokojące, bo instynkt nigdy go nie zawodził.

***
Rozdział niesprawdzony, ale ważne, że wstawiony, nie?
Pozdrawiam!

6 komentarzy:

  1. Nie rozumiem, dlaczego Eric tak panikuje. Skoro Andrej zachowuje zimną krew, to on powinien się z tego cieszyć, a nie rozlewać kawę na spodnie szefa. Ciekawa jestem, co go łączyło z tym całym Markiem i dlaczego facet chce mu uprzykrzyć życie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że zaciekawił mnie ten Mark. Czemu Eric aż tak bardzo się wkurzył? Coś ich kiedyś łączyło, czy jak?
    Bita śmietana i truskawki... Najlepsze połączenie na świecie. XD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Wiesz, że nie lubię się nikim dzielić." To zdanie mnie zaciekawiło. Czyżby Marka i Erica coś łączyło w przeszłości? Jeżeli tak, to faktycznie mogą być kłopoty. Zaborczy Mark nawet jak nie jest z Ericem, nie pozwoli mu na bycie z Andrejem. Jest jak pies ogrodnika, sam nie weźmie i drugiemu nie da. Ciekawy wątek. :D
    A naleśniki i to co było w czasie ich jedzenia, wiesz, że było ach. Czekam kiedy Andrej odwdzięczy się Ericowi. :D

    Właśnie, co tam błędy, ważne, że jest rozdział.^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    w odpowiedzi na twoją wiadomość chciałam ci dać znać, że nie mam żadnych praw autorskich do tych zdjęć, więc w sumie nie mogę o nich decydować. Sama używam ich na zasadzie zapożyczenia, jako takie wyobrażenie o moich bohaterach. Sądzę jednak, że możesz śmiało użyć jego wizerunku, jako taki pierwowzór swojego bohatera.
    Mogę ci wysłać tę fotkę na maila jeśli chcesz. Miło by było gdybyś w zamian za to wrzuciła u siebie linka do mnie :)
    Pozdrawiam
    AkFa

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy wspominałam już, że to moje ulubione opowiadanie?
    Czuję nosem kłopoty, a tak już było słodko. Andrej pasuje do Erica i ciut szkoda że nie mogą się sobą dłużej nacieszyć w spokoju. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oho, czarny charakter wkracza do akcji. ;)
    Aj, scenka w kuchni baaardzo niegrzeczna. Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)