piątek, 9 listopada 2012

~~.9.~~



Następnego dnia bracia stanęli przed niezłym dylematem. Nie mogli wiecznie iść dołem przepaści, chcieli z niej wyjść i iść w tą samą stronę, co wcześniej. Jak jednak mieliby się tam wdrapać? Musieliby się wspiąć kilkaset metrów do góry, a to nie wchodziło w grę. Żaden z nich nie był na tyle sprawny, żeby dać sobie radę, nie wspominając już o tym, że Bill miał lęk wysokości i był osłabiony chorobą, a Tom miał niesprawne do końca ręce i nie czuł się zbyt dobrze. Nawet nie mieli zamiaru próbować, dobrze wiedzieli, że to było z góry skazane na niepowodzenie.
Postanowili iść na razie przed siebie i poszukać czegoś do jedzenia. Byli bardzo głodni. Tom szedł już o własnych siłach, nie chciał obciążać słabszego od siebie brata. Bill natomiast był potwornie rozdrażniony i wcale nie chodziło mu o to, że burczy mu w brzuchu. Czuł się odpowiedzialny za tą głupią sytuację. Zamiast się wyrywać i wrzeszczeć, mógł pozwolić Tomowi wrzucić się na ten przeklęty pień i już. Jeśliby spadł, to trudno. Raz się żyje. W sumie to zrobił z siebie niezłego idiotę. Najpierw się opierał jak osioł, a potem tak po prostu poleciał razem z nim! Tom musiał mieć z niego niezły ubaw. Na początku tak nie zareagował, ale co się dziwić, kiedy spadali razem kilkaset metrów w dół. Nie wypadało się roześmiać. Teraz pewnie myśli, że już całkiem mu odbiło. Sam zresztą do końca nie wiedział, czy jeszcze jest normalny, czy już zwariował. Żaden wariat przecież nie wie tego na pewno.
Z głową spuszczoną w dół, szedł obok bliźniaka, wyzywając się w myślach od kretynów i osłów. Nagle potknął się i jak długi padł na ziemię. Tom przystanął zdziwiony.
- Jeśli się zaśmiejesz, zabiję cię! - warknął młodszy.
- Bill, co jest?
Czarny wstał, zgrzytając zębami ze złości i otrzepał ubranie.
- Nic mi nie jest, do cholery! - warknął do brata.
- O co ci chodzi? Jesteś jakiś dziwny.
- Po prostu idźmy, dobra?
- Jeśli będziesz miał ochotę o tym porozmawiać, to daj znać.
- Ta...
Bracia nie odezwali się do siebie już więcej. W żółwim tempie posuwali się naprzód. Krajobraz zaczął się zmieniać, droga powoli rozszerzać. Wcześniej miała szerokość bliską dziesięciu metrom, teraz robiła się coraz większa. Oprócz tego rosły różne rośliny i krzewy. Mieli nadzieję, że wkrótce zobaczą jakieś drzewo owocowe lub coś podobnego. Udało im się faktycznie znaleźć owoce przypominające jabłka, ale Bill nie był zadowolony. Drzewo było niskie, więc bez problemu mogli dosięgnąć do „jabłuszek”. Było już bardzo ciemno, więc bracia weszli do groty, których wszędzie było pełno, i usiedli na ziemi. Starszy bliźniak z krzywą miną wziął do ręki swoją kolację i z westchnieniem zaczął jeść. Zauważył jednak, że jego bliźniak siedzi nieruchomo z podkulonymi nogami i patrzy przed siebie tępym wzrokiem.
- Bill? Jesz? - spytał Tom.
Czarny skrzywił się.
- Nie jestem głodny - burknął.
- Rano mówiłeś, że jesteś - przypomniał mu brat.
- Kłamałem.
- Nie oszukasz mnie. Dlaczego nie chcesz jeść?
- Bo nie.
- Bill...
- Po prostu nie! Nie dociera do ciebie?! Nie będę jadł tego świństwa, wbij to sobie do tego pustego łba! - wrzasnął Bill, wstając i wychodząc z groty.
Tom nie miał zamiaru mu łatwo odpuścić. Wyszedł za nim i złapał go za ramię, odwracając w swoją stronę.
- Co ty świrujesz?!
- Daj mi spokój! - wyrwał się Czarny.
- Nie, nie mam zamiaru! Musisz coś jeść!
- Coś być może, ale nie to! Nie ruszę tego, wolę już umrzeć z głodu!
- Nie mamy nic innego! Zamiast zachowywać się jak wybredne dziecko...
- Zamknij się! Nie mam zamiaru ciebie słuchać!
- Masz osiemnaście lat, stary, a zachowujesz się jak sześciolatek! Jesteśmy tutaj uziemieni! Mi też nie uśmiecha się jedzenie tego gówna, ale nie mam wyjścia! Wolę się teraz pomęczyć, bo być może mi się to opłaci! Nie stwarzaj dodatkowych kłopotów!
- Nic takiego nie robię! To, że nie jem, to moja sprawa!
- Bill, do cholery!
- Nie i koniec!
- Jesteś upartym debilem!
- Przestań mnie wyzywać, kretynie!
- Jak ci zaraz... - Tom ze złością zrobił krok w stronę bliźniaka.
Bill nie cofnął się, tylko również się zbliżył.
Nie wiedzieli, kto zaczął. Naprawdę nie potrafili tego określić. Nim się połapali, już leżeli na ziemi i okładali się pięściami. Nie obchodziło ich to, że przy każdym ciosie oni również doświadczają bólu. Obaj chcieli zabić bliźniaka i teraz tylko to się liczyło.
- Będziesz jadł i to bez gadania! - warczał Tom, który akurat siedział na bracie i z całym sił okładał jego twarz pięściami.
- Nigdy w życiu! - krzyknął Bill, a po chwili udało mu się zrzucić z siebie bliźniaka.
Kiedy ten chciał wstać, Czarny z całej siły kopnął go w brzuch, a potem jeszcze raz i jeszcze. Znudziło mu się to i rzucił się na Toma, przygwożdżając go do ziemi i szarpiąc za ubranie i warkoczyki.
- Cholera, nie dotykaj włosów! - warknął wściekle blondyn.
Przyłożył mu przedramię do szyi i zaczął go dusić. Miał w oczach rządzę mordu.
Tom nie miał zamiaru łatwo się poddać. Ubodło go, że nie potrafił wygrać ze swoim bratem. Udało mu się jakoś zrzucić z siebie Czarnego, przy okazji rozrywając mu bluzkę na ramieniu.
- Ty idioto! - warknął do niego Bill, kiedy brat położył się na nim i teraz to on zaczął go podduszać.
Czarny nie namyślając się długo, ugryzł go w rękę. Tom krzyknął z bólu i zabrał bolącą dłoń. Bill zerwał się gwałtownie i przygrzał bratu w twarz. Tom aż upadł do tyłu na plecy, szybko się jednak pozbierał i znowu rzucił na bliźniaka.
Bili się tak dopóki nie zabrakło im sił. W sumie to walka się skończyła, kiedy szarpiąc się za ubrania, wturlali się do groty, a Tom na siłę chciał wepchnąć bratu kawałek owocu do buzi. Czarny nakręcił się jeszcze bardziej i zaczął znowu bić bliźniaka po twarzy. Owoc gdzieś się zapodział. Obaj byli wykończeni, ciosy Billa w ogóle nie sprawiały już bólu. Przez ten okres bójki przywykli do obrywania.
W końcu Czarny nie wytrzymał i wciąż wyprowadzając ciosy, zaczął płakać. Jego łzy mieszały się z krwią i kapały na bluzę zdezorientowanego blondyna.
- Nie będę tego jadł! Nie chcę! Zwymiotuję i tak to się skończy! - wycharczał do bliźniaka.
Przestał bić Toma i opadł bezwładnie na niego. Był wykończony.
- Bill...
Chłopak słysząc swoje imię wypowiedziane łagodnym głosem, wtulił twarz w pierś brata i nic nie powiedział. Po chwili Tom objął go ramionami i zaczął uspokajać. Nie pamiętał, żeby Bill kiedykolwiek tak dużo płakał, ale nie dziwił mu się. W takiej sytuacji każdy by się załamał. On sam miał ochotę sobie trochę ulżyć, ale nie pozwalał sobie na łzy właśnie ze względu na Czarnego. Nie chciał go jeszcze bardziej dołować.
Bill czuł się okropnie. Nie dość, że bolało go poobijane ciało to jeszcze znowu pokazał się z tej gorszej strony. Walczył dzielnie o swoją rację tylko po to, żeby potem się rozbeczeć! Żałosne! On jest żałosny! Nie potrafi zachować się jak prawdziwy facet! Gdyby teraz Tom wybuchnął śmiechem, nie mógłby mieć do niego o to pretensji.
Ale blondyn nic takiego nie zrobił. Znowu zachował się inaczej, niż Czarny przypuszczał. Zamiast go z siebie zrzucić i nawyzywać, przytulił go do siebie jak dużo młodszego braciszka, na którym mu bardzo zależy. Szeptał mu do ucha jakieś nic nie znaczące słowa, brzmiały jednak kojąco i Bill powoli zaczynał się uspokajać.
- Przepraszam, znowu się mażę jak jakaś baba - wyszeptał ocierając łzy.
Tom nic nie powiedział, tylko wsunął mu dłoń we włosy i rozczochrał je.
- Każdy ma do tego prawo, zwłaszcza w takiej sytuacji - odpowiedział bratu po dłuższej chwili.
- Ty nie płaczesz - zwrócił uwagę młodszy.
- Wolę dusić wszystko w sobie. Czuję się wtedy bezpieczny, bo nikt nie będzie mógł wykorzystać tego przeciwko mnie. Nie chcę, żeby ktoś widział mnie w chwilach słabości.
- Nawet ja?
- Zwłaszcza ty.
Bill podniósł głowę zdziwiony.
- Dlaczego?
- Bo... Chciałbym być dla ciebie kimś, do kogo zawsze możesz przyjść i o wszystkim porozmawiać. Chciałbym, żebyś mógł na mnie liczyć. Żebyś mi... ufał. Brzmi to kretyńsko po dwóch latach ciągłego poniżania i szmacenia, ale tak właśnie czuję. Jeśli będziesz mnie widział załamanego i beczącego, nie będziesz chciał do mnie przyjść, bo tylko bym cię zdołował.
Czarny naburmuszył się.
- Chcesz dać mi w ten sposób do zrozumienia, że nie mogę liczyć na twoje zaufanie, tak?
- Co?!
- Ja ciągle płaczę i jestem załamany, tak więc nie przyjdziesz do mnie nigdy szczerze porozmawiać, bo tylko jeszcze bardziej cię zdołuję.
Tom wpatrywał się w zamazane kontury brata z otwartymi ustami. Nie o to mu chodziło!
- Przekręciłeś wszystko, co powiedziałem - stwierdził w końcu blondyn, kręcąc głową.
- Wcale nie.
- Billy, nie to miałem na myśli!
- To, co powiedziałeś, faktycznie brzmi kretyńsko! Wyciągnąłem właściwe wniosku, prawda?
- Nie.
- Nie?
- Nie, do cholery! Bill, jesteś najbardziej irytującą osobą, jaką w życiu widziałem!
- I vice versa. Jesteś niemożliwy.
- Jeśli cię ładnie poproszę, zjesz te pieprzone owoce?
- Nie.
- Czarny!
- O, zastanawiałem się, kiedy mnie tak nazwiesz! Odkąd tu jesteśmy przypomniałeś sobie, jak mam na imię!
- W sumie to zawsze mówiłem do ciebie po imieniu, tylko do kumpli i w szkole tak jakoś... inaczej. Wiesz co? Jak wrócimy, przefarbujesz sobie z powrotem włosy na blond.
- Wolę czarne.
- Czemu?
- Przyzwyczaiłem się do tego koloru... Lubię go, no i chyba nawet mi pasuje. Mamy brązowe oczy, więc pasuje i blond, i czerń.
- Jesteś pewny?
- Tak.
- Bill, przepraszam cię za to. Nie powinienem cię zmuszać do farbowania włosów.
Czarny westchnął. Dzień, w którym to się stało, jeszcze na długo pozostanie w jego pamięci.


...Bill siedział w swoim pokoju i robił projekt na fizykę. Kiepsko mu szło z tego przedmiotu i chciał sobie trochę podciągnąć ocenę. Już prawie kończył, kiedy do pokoju wparował Tom.
- Co chcesz ?- spytał Bill, odwracając się do brata.
Tom przez chwilę stał i patrzył na niego z namysłem, a potem uśmiechnął się kpiąco. Podszedł i złapał go za ramię. Bill zaczął się wyrywać i jego bliźniak niechcący wylał stojącą na biurku herbatę, zalewając cały projekt. Młodszy patrzył z niedowierzaniem, jak cztery godziny pracy znikają w jednej chwili.
- Zrobisz sobie drugi - wzruszył ramionami starszy chłopak i zaczął ciągnąć brata w stronę łazienki.
- Puszczaj mnie! O co ci znowu chodzi?! - krzyczał do niego Bill.
Tom nie mówiąc ani słowa, dociągnął opierającego się bliźniaka do łazienki i zamknął drzwi. Postawił go przed lustrem i patrzył na ich odbicie z przerażającym uśmiechem na twarzy.
- Hmm... Myślę, że czerń będzie idealna – powiedział, wyciągając z kieszeni opakowanie z czarną farbą do włosów.
- Co?!
- Twoje kudły. Jesteś za bardzo do mnie podobny, wkurza mnie to. Nie chcę patrzeć na twoją mordę i widzieć swojej. Kupiłem ci farbę. Kasę oddasz mi potem. Jeśli jeszcze dziś wieczorem twoje kłaki nie będą czarne, ogolę cię na łyso. Rozumiesz?
- Pieprz się!
Tom złapał brata za włosy i przyciągnął do swojej twarzy.
- Dotarło, śmieciu?! Wieczorem widzę cię z czarnymi kudłami albo inaczej sobie pogadamy.
- Czemu sam się nie przefarbujesz, jak tak cię to drażni?!
- Podoba mi się mój kolor włosów. Bierz się do roboty.
Tom otworzył drzwi od łazienki i głośno się śmiejąc, poszedł do swojego pokoju. Bill ze łzami w oczach chwycił za farbę. Co mógł zrobić? Poskarżyć się matce? Nigdy w życiu!
Stwierdził, że w sumie czerń to nie taki zły pomysł. Tom zawsze przecież mógł przyjść z czerwienią albo różem, po nim można było się wszystkiego spodziewać...



- Dlaczego nic nie mówisz? - spytał niepewnie Tom.
- Myślałem o tamtym dniu. Nie byłeś specjalnie miły - odparł Bill.
- No, tak... Eh, przepraszam, Billy. Byłem taki głupi. Nie mogę uwierzyć, że sprawiało mi przyjemność dręczenie cię.
- Na początku też nie mogłem w to uwierzyć.
- Naprawdę mi przykro. Mogę ci to jakoś wynagrodzić?
- Przefarbuj się na zielono - zaśmiał się młodszy chłopak.
- Ee...
Czarny roześmiał się, słysząc odpowiedź brata.
- Mówisz serio? - upewnił się Tom.
- Serio, serio - odparł ze śmiechem Bill.
- Jeśli to ma cię... uszczęśliwić.
- Naprawdę byś to zrobił?
- Nie wiem...
Bill parsknął śmiechem, słysząc niepewność w głosie takiej osoby, jak Tom Coger.
- Nie martw się, nie musisz. Wyglądałbyś okropnie, gorzej niż ten cały Szymon z tym śmiesznym irokezem na głowie.
- Pewnie masz rację. Muszę przyznać, że naprawdę pasuje ci ten czarny kolor.
- Wtedy powiedziałeś, że wyglądam jak pół dupy zza krzaka.
- Ee... To nie fair! Mówiłem wiele głupich rzeczy! Czy nie moglibyśmy o tym zapomnieć?
- O czym? O pustaku, śmieciu, kretynie, padalcu, głupku, idiocie, pedale, szmaciarzu, świni...
- Bill, przestań! Wiem, że cię wyzywałem.
- Pozwoliłem sobie przytoczyć tylko te kulturalniejsze określenia. O reszcie to ja nawet nie wspomnę. Nie, żebym ci to wypominał. O tym chcesz zapomnieć, tak?
- Tak.
- A co z...
- Bill!
- No, przecież ci tego nie wypominam. Hej, a dlaczego ja jeszcze na tobie leżę?
- Zaćpałeś się? Co chwilę gadasz o czymś innym.
- Mam wenę.
- Hej, chcesz się wymigać od jedzenia! Nie ma mowy! Zjedz chociaż jednego.
- Zwymiotuję!
- Jeśli naprawdę tak będzie, to już więcej nie będę próbował cię tym karmić na siłę, dobra?
- Obiecujesz?
- Słowo skauta!
- Nie byłeś skautem.
- Nie czepiaj się i jedz!
Bill z miną męczennika wziął do ręki znienawidzony przez siebie owoc i z kwaśną miną zaczął go jeść. Nadal leżał na bracie, który narzekał, że wszystko go boli. Czarny jadł powoli, a każdy kolejny kęs coraz bardziej rósł mu w ustach. Miał mdłości i nie potrafił ich przezwyciężyć. Czuł obrzydzenie i przechodziły go ciarki. To było gorsze niż najohydniejsze antybiotyki.
Chłopak żuł przez chwilę kolejny kęs, gdy nagle jego żołądek się zbuntował. Bill wyrzucił owoc, wstał z bliźniaka i wbijając mu przypadkowo kolano w brzuch, zszedł szybko z niego na czworakach. Nie minęła dłuższa chwila, a wszystko zwymiotował.
- Zrobiłeś to specjalnie! - zarzucił mu Tom.
- Pewnie, i co jeszcze? - warknął młodszy między kolejnymi torsjami.
- Bill!
- Ani słowa! Wiedziałem, że tak będzie! Zakoduj sobie w tej pustej łepetynie, że jak mówię „nie”, to dokładnie to samo mam na myśli! Mój żołądek tego nie toleruje! Nic na to nie poradzę!
Czarny klęczał jeszcze przez chwilę, opierając się jedną ręką o skałę. Nie był pewien, czy skończył wymiotować, czy to była tylko chwila przerwy. Odetchnął głęboko i wytarł usta dłonią. Wstał i odnalazł źródełko, z którego brali wodę. Przepłukał usta i usiadł obok bliźniaka na ziemi.
- Boże, Bill! Co my teraz zrobimy? - spytał Tom łamiącym się głosem.
Czarny westchnął.
- Nie wiem. Chodźmy już spać. Jestem wykończony.
- Dobrze. Dobranoc, Billy.
- Dobranoc, Tommy. 

***
Wybaczcie opóźnienie. Sama nie wiem, jak to się stało, ale wczoraj walczyłam z photoshopem i nim się zorientowałam, było już po północy.
Dodatek/sequel (czy jak to się tam nazywa) do "Okowów życia" pojawi się w Wigilię (jeśli dopcham się do laptopka) razem ze świąteczną hmm... niespodzianką. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ten dodatek. I niespodzianka też.
Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. Ech... Czyli wciąż nic się nie wyjaśniło. Szkoda mi ich. Ciekawe, kiedy w końcu się stąd wydostaną.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy, to jeszcze dłuuuuugo nic się nie wyjaśni, ale jak już przyjdzie co do czego, to będzie to prawdziwa bomba informacji. Postaram się nie uszkodzić ich za bardzo, obiecuję.

      Usuń
  2. Wybacz że ostatnio tak rzadko komentuję Twoje opowiadania le nie mam jak tego robić... Przy komputerze siedzę sporadycznie a dodawanie komentarzy przez telefon strasznie mnie irytuje...
    Co do odcinka to mi się podoba :) Fajnie jest czasami poczytać coś gdzie nie ma seksu a tylko i wyłącznie braterska więź... Mam nadzieję że wydostaną się z tego równoległego świata jak najszybciej :)

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No wreszcie nowy odcinek!
    Rany, od bijatyki do takich czułości - chyba tylko nasi bliźniacy tak potrafią :D
    "- No, przecież ci tego nie wypominam. Hej, a dlaczego ja jeszcze na tobie leżę?
    - Zaćpałeś się? Co chwilę gadasz o czymś innym.
    - Mam wenę." hahaha! Dobre xD Z tym przefarbowaniem włosów było okropne :(

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tak się zastanawiałem, gdzie ten rozdział.. xD Dobrze, że już jest. ; 3
    No tak.. Czytając poprzednie komentarze załamałem się, kiedy dowiedziałem się, że jeszcze długo nic się nie wyjaśni, a oni będą tkwić w tym dziwnym świecie. Kurde. Oni tam pierdolca dostaną. O,o To jak siedzenie w psychiatryku, na oddziale bez klamek. xD

    A, chciałem podziękować za życzenia i za komentarz u mnie. DANKE. : D

    Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm.. bardzo ciekawi mnie sam koniec. Jak to się skończy? Czy wyjdą z tego "świata"? Czy na końcu też będą tak blisko ze soba jak w tej chwili?
    Czekam na następny odcinek!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. hej! będzie dzisiaj odcinek Pozory mylą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jeszcze nie wiem. Prawdopodobnie nie, ale... Wszystko może się zdarzyć.
      Jeśli się pojawi, to najszybciej około dwudziestej pierwszej.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)