niedziela, 11 maja 2014

~27~



Leżąc na łóżku i próbując nie spaść na podłogę zastanawiał się, jak to w końcu będzie. Czy chciał umrzeć?
Co za głupie pytanie! Nie chciał. Jakiekolwiek nie byłoby jego życie, ile by nie narzekał na wstawanie o wczesnej porze i Kevina, nie chciał umierać. Przeklinał każdą chwilę w swoim życiu, w której pragnął zasnąć i już się nie obudzić. Nie mógł uwierzyć, że jego losy tak się potoczyły, że został poddany tak ciężkiej próbie. Nie rozumiał, dlaczego spotkało to właśnie jego, dlaczego Bóg go testuje i chce pozbawić życia, skoro jeszcze praktycznie nie zaczął z niego korzystać. Tak bardzo pragnął przetrwać ten okres, jakoś uporać się z demonami i wrócić do swojej szarej codzienności. W takiej chwili jak ta był skłonny przysiąc wszystko, byleby tylko dostać od losu drugą szansę.

Niestety, na to się nie zanosiło. Ich opiekunowie nie mieli zamiaru sprzeciwiać się woli Najwyższego i prawdopodobnie czekali, aż demony się z nimi rozprawią. Tom czuł, że tak nie powinno być, jednak nie miał na to żadnego wpływu i to chyba denerwowało go najbardziej. Nienawidził, kiedy ważne decyzje dotyczące jego osoby były podejmowane za jego plecami. Chciał mieć wpływ na swoje życie, być jego panem, a nie tylko wykonawcą.
Przewrócił się na bok i przykrył kołdrą po same uszy czując nieznośny chłód. W pokoju było zimno, chociaż Robert i Alan nie żałowali drewna na opał. Na szczęście obok spał Bill, który zawsze był bardzo cieplutki i blondyn bez najmniejszych oporów się do niego przytulał. Zaraz za Billem wcisnął się również Kevin. W tak małej chatce Dębscy byli w stanie jedynie odstąpić im to jedno łóżko. Nie mieli wyjścia, musieli się na nim zmieścić.
Tom leżał i myślał o swoim życiu, decyzjach, które podjął. Czy zmieniłby coś, gdyby miał taką szansę? Raczej niewiele. Rozegrałby inaczej sprawę z Billem, nie dopuściłby do jego próby samobójczej i nękałby Kevina, dopóki naprawdę by się nie zaprzyjaźnili. W chwili obecnej już nie potrafiłby się go wyprzeć. Ale reszta zostałaby tak samo, bo gdyby nie przeżył tego wszystkiego, byłby zupełnie innym człowiekiem.
Zamarł, kiedy usłyszał cichy jęk. Bill gwałtownie skulił się tym samym spychając Kevina z łóżka, Szatyn upadł na podłogę z wielkim hukiem. Przez chwilę leżał zdezorientowany, a potem zaklął podnosząc się do siadu. Czarny tymczasem znowu jęknął, zupełnie jakby go coś bolało i skulił się jeszcze bardziej.
Tom zaczął nim potrząsać próbując go obudzić.
-Bill?! Bill, wstawaj! Już!- powiedział szarpiąc go.
Chłopak nie zareagował kuląc się dziwacznie. Kevin nie zastanawiając się długo, podniósł się i uderzył Billa w twarz pięścią. Tom automatycznie jęknął z bólu przykładając rękę do policzka. Z chęcią by teraz oddał Zakrzewskiemu, ale jego brutalny sposób podziałał i Czarny przestał się rzucać. Leżał teraz spokojnie na łóżku oddychając ciężko.
-Bill?- zapytał Kevin niepewnie.- Co ci się śniło?
Młodszy Coger wciągnął powietrze ze świstem, jednak nie odpowiedział na pytanie.
-Bill?- spytał Tom kładąc bratu rękę na ramieniu.
-Nie chcę o tym mówić- szepnął Czarny. - Moglibyście… N-no…
-Nie ma sprawy- powiedział blondyn bezbłędnie odgadując, czego chce bliźniak.
Przysunął się bliżej do niego i przytulił się do jego boku. Kevin po chwili wahania zrobił to samo.
-Jak komuś o tym powiecie, jesteście trupami- mruknął Zakrzewski obejmując Czarnego.
-To zostaje tylko między nami. Na zawsze- uświadomił go Tom.
-Śpijmy już, dobra?- spytał cicho Bill.
W pokoju zapadła cisza. Starszy Coger odczekał, aż bliźniak zaśnie i dopiero wtedy pozwolił, aby ciężkie powieki opadły, a ciemność zabrała go do krainy Morfeusza.


Zostali u Dębskich jeszcze trzy dni. Chmura i Burza były istotami bardzo interesującymi i ich zachowanie na każdym kroku zaskakiwało dziewiętnastolatków. Burza uwziął się na Toma i średnio trzydzieści razy dziennie przewracał go na podłogę lub ziemię powarkując z zadowolenia. Bardzo mu się ta zabawa spodobała i blondyn ciągle przed nim uciekał. Musiał to być dość niezwykły anioł, skoro zachowywał się w taki sposób. Dzięki niemu chłopcy znowu zaczęli się śmiać i na chwilę mogli zapomnieć o demonach. Chmura był zupełnie inny. Prawie nie odstępował Alana pilnując, czy ma wszystko, czego mu potrzeba. Był wesoły, machał ogonem i lubił się wylegiwać przed kominkiem. Z chęcią bawił się z Kevinem- szturchał go łapą, a potem wręcz zmuszał, by go głaskać.
Powrót do miasta był trudny. W dodatku Zakrzewski musiał się przyznać do włamania i kradzieży samochodu. Z racji na to, że zapewne pojazd był już poszukiwany, Robert zamienił się z nimi i oddał im swoją furgonetkę. Na pożegnanie dodał, że jeśli demony ich zabiją, po prostu zgłosi zaginięcie na policję i odzyska samochód. Nawet, gdyby chciał, nie byłby w stanie już bardziej popsuć im humoru.
W drodze powrotnej kierował Tom. Przez cały czas milczeli słuchając starych piosenek lecących w radiu. Bill rozłożył się na tylnych siedzeniach i spał sobie słodko nie przejmując się otoczeniem.
Co do chodzenia na zajęcia zgadzali się w stu procentach. Nie było sensu ich opuszczać, atak demonów mógł nastąpić tego samego dnia albo dopiero w przyszłym miesiącu lub roku. Nie mieli wyjścia. W najgorszym położeniu był Kevin, który nie miał żadnych możliwości obrony. Bliźniacy mogli użyć łańcuszków, on był bez szans.
Pierwszego dnia po powrocie Tom rozsiadł się na schodach przy wejściu do jednego z budynków uczelni i obserwował przechodzących studentów. Nie przejmował się śniegiem ani mrozem. Nie miał siły na to, żeby zwracać uwagę na takie pierdoły. Bill gdzieś zniknął porwany przez Natalię.
Blondyn dostrzegł dziewczynę, która w ostatnim czasie skutecznie uprzykrzała mu życie i automatycznie się skrzywił. Nie mógł uwierzyć, że przez taką głupotę był najzwyczajniej w świecie gnębiony i to w dodatku przez dziewczynę! Przypomniał sobie o słowach Alana, o tym, że prawdopodobnie niedługo zginą… Chyba nie chciał zostać zapamiętanym jako bezmózgi brutal.
Wstał z westchnieniem i ruszył w stronę dziewczyny. Nawet nie wiedział, jak ma na imię. Pamiętał, że Filip zwracał się do niej w jakiś konkretny sposób, ale on nigdy nie pamiętał takich rzeczy.
Zielonooka rozmawiała ze swoim kolegą. Podszedł do niej i powiedział niepewnie.
-Hej.
Obejrzała się i uniosła brwi. Mimo tego, że była od niego zdecydowanie niższa- mogła mieć jedynie około stu sześćdziesięciu pięciu centymetrów wzrostu, co przy jego stu osiemdziesięciu trzech prezentowało się nader żałośnie- patrzyła mu w oczy jakby była z nim na równi.
-Będę czekał pod salą- powiedział nieznajomy i odszedł kompletnie ignorując przy tym Cogera.
-Czego chcesz?- spytała dziewczyna.
Tom zawahał się. Zagryzł dolną wargę szukając właściwych słów.
-Powiedzmy, że… Nie chcę być twoim wrogiem. To znaczy… to, co było pomiędzy mną, a twoją siostrą, czyli w zasadzie nic, nie powinno dotyczyć tego, co jest pomiędzy mną, a tobą.
-Pomiędzy nami nie ma nic.
-Nie lubisz mnie- stwierdził blondyn. Nie miał zamiaru się kłócić, chciał tylko pogadać. Potrzebował tego. Może jeśli umrze, to przynajmniej ta dziewczyna zastanowi się nad jego słowami?
-To raczej nie powinno cię dziwić.
-Zależy ci na siostrze, prawda?
-Co to ma do rzeczy?
-Musi ci zależeć- rzucił ignorując ostatnią wypowiedź rozmówczyni- inaczej byś się mnie tak nie uczepiła. Robiłaś to tylko dla niej. Powinnaś więc zrozumieć, że mi też zależy na moim bracie i nie pozwolę, żeby ktoś go krzywdził. Bill… wiele przeszedł. Na pewno więcej, niż twoja siostra i nie powinnaś mieć do mnie pretensji o to, że staram się go chronić. Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć z tego, co zrobiłem. Nawet nie żałuję, że doszło do tamtej sytuacji. Twoja siostra być może następnym razem zastanowi się dwa razy, zanim coś wykombinuje.
-Jesteś bezczelny! Przychodzisz do mnie i jeszcze…
-Nie chcę się kłócić- przerwał jej.- Już mówiłem. Po prostu… Eh.
Tom pokręcił głową. Nie tak miało być. Nie o to mu chodziło. Spojrzał na blondynkę z rezygnacją. Zaczął się zastanawiać, co jeszcze mógłby powiedzieć, kiedy znikąd pojawił się Bill.
-Hej, już wróciłem- rzucił przypatrując się nieznajomej z zaciekawieniem.
-Hej- mruknął blondyn niemrawo.
-Nie przedstawisz nas?
Tom westchnął ciężko zagryzając dolną wargę.
-Bill, to jest… Cholera, nie mam pojęcia, jak ona się nazywa.
-Oli- powiedziała zielonooka nagle rozbawiona roztargnieniem swojego wroga.
-Nie za dużo tych Ol w waszej rodzinie?
-Mam na imię Oliwia- poprawiła go blondynka z irytacją.- Wszyscy mówią do mnie Oli.
-Ok. Bill, to Oliwia, moja prześladowczyni. Oli, to mój brat bliźniak, B…
-Bliźniak?!
Kostrzewa patrzyła zdumiona na chłopaków. Bracia rzucili sobie szybkie spojrzenie.
-Dlaczego wszystkich to dziwi? My naprawdę jesteśmy do siebie podobni- westchnął Czarny.
-Jak dwie krople wody- rzuciła z sarkazmem Oliwia.
-Przyjrzyj się uważniej. W każdym bądź razie, idziemy. Ja… miło było cię poznać.
-To zabrzmiało, jakbyś w przeciągu kilku dni miał wykitować.
Tom uśmiechnął się ponuro.
-Wypadki chodzą po ludziach- stwierdził cicho patrząc w zielone tęczówki. Jej oczy rozszerzyły się szeroko, co oznaczało, że dobrze zrozumiała jego słowa. Uśmiechnął się do niej lekko. Była całkiem ładna i szalenie intrygująca. Jeśli uda im się wyjść cało z opresji, spróbuje nawiązać z nią głębszą znajomość. Ale na razie…- Do zobaczenia.
Odszedł ignorując pytające spojrzenie Billa. Nie było o czym mówić.
Prawda?

Przeglądanie notatek z wykładów było nużące, zwłaszcza dla kogoś takiego jak Kevin. W dodatku bliźniacy w ogóle nie ułatwiali mu tego zawzięcie kłócąc się w łazience. Co chwilę dochodziły do niego odgłosy szarpaniny, przekleństwa i, w końcu, wściekły wrzask Billa. Szatyn mógłby do nich pójść i ich uciszyć, ale zwyczajnie nie miał na to ochoty. Wiedział, że i tak nic by nie wskórał, nie było więc sensu szarpać sobie nerwów. Odwdzięczy im się za to innym razem i to z nawiązką.
Odłożył notes na stolik nocny i ziewnął szeroko. Był zmęczony, a kiepska pogoda za oknem niczego mu nie ułatwiała. Zerknął na zegarek w telefonie i westchnął układając się wygodnie na pościeli. Od dłuższego czasu nie był w barze, ponieważ Kasia przejęła jego zmianę na pewien czas. Nie miał sił, żeby jeszcze pracować, a zaskakujące ataki demonów tylko pogarszały sprawę. Wolał więc odstąpić dziewczynie swój etat, a potem najwyżej wrócić do pracy lub poszukać sobie innej.
Bill wyszedł z łazienki obrażony. Tom natomiast chichotał jak głupi stojąc w bezpiecznej odległości od bliźniaka. Szatyn zachodził w głowę, jakim cudem oni są tacy radośni, skoro w każdej chwili może przyjść do nich monstrum z innego świata i po prosu zabić.
Ktoś zadzwonił do drzwi i Tom poszedł w podskokach otworzyć. Był pewien, że to Natalia. Czarny wspominał coś o sesji, na którą miała iść. Została przełożona w ostatniej chwili z wtorku na środę, ponieważ złe warunki atmosferyczne nie pozwoliły jakiejś ważnej osobie przylecieć do Polski. Kevin wolał się nie zagłębiać w ten temat wiedząc, że i tak nic z tego nie zrozumie.
-Co ty tutaj robisz?
Szatyn zerknął na Cogera i uniósł brwi widząc obok niego Aleksa.
-Też się cieszę, że cię widzę- odpowiedział mężczyzna splatając ręce na piersi.
-Dlaczego nas nie uprzedziłeś, że przyjeżdżasz?- zapytał Bill drapiąc się po głowie.
-Po prostu chciałem wam zrobić niespodziankę.
-Szpiegujesz nas!- warknął Tom.- Zero zaufania! Dzięki, Aleks.
-To nie tak… Naprawdę…
-Dzień dobry, jest Bill?
Cztery pary oczu spojrzały na dziewczynę stojącą w progu. Ojczym bliźniaków zagwizdał na jej widok.
-Wow! Bill! To twoja dziewczyna?- spytał mężczyzna.
Bill widząc spojrzenie Aleksa zarumienił się po same czubki uszu.
-Tak. To Natalia.
-Wybieracie się gdzieś? Miałem nadzieję, że trochę pogadamy, skoro już tu jestem.
Kevin zmarszczył brwi widząc zamyślenie na twarzy Billa.
Dziesięć.
Czarny właśnie myśli o tym, co powinien zrobić.
Dziewięć.
Dochodzi do wniosku, że nie może wyjść, skoro Aleks przejechał taki kawał drogi.
Osiem.
Wkurza się, że ojczym wpadł niezapowiedziany i ponownie rozważa pomysł zostania w domu.
Siedem.
Myśli o tym, co zrobi mu Natalia, jeśli w ostatniej chwili wystawi ją do wiatru.
Sześć.
Szuka jakiegoś wyjścia z sytuacji, bo nie chce urazić ani Natalii, ani Aleksa.
Pięć.
Nie ma pojęcia, co powinien zrobić.
Cztery.
Jest skłonny zostać w domu, ale nie wie, co powiedzieć Natalii.
Trzy.
Jego wzrok spoczywa na Zakrzewskim, a oczy otwierają się szeroko, jakby wpadł na genialny pomysł.
Dwa.
Rozważa wszystkie za i przeciw.
Jeden.
Dochodzi do wniosku, że to świetny pomysł i bez problemu uda mu się do tego przekonać szatyna.
Zero.
-Kevin…- odezwał się cicho Czarny, na co Zakrzewski spuścił głowę wzdychając głośno. Wiedział, że tak będzie!- Mógłbyś mnie zastąpić? Proszę! Obiecuję, że jakoś ci to wynagrodzę, dobrze? Popatrzysz sobie na półnagie dziewczyny… Proszę, proszę, proszę!
Szatyn przymknął oczy ponownie wzdychając. Kiedy stał się takim mięczakiem?!
-Dobra- mruknął wstając z łóżka.
-Dzięki- pisnął Bill przytulając go spontanicznie i biegnąc w podskokach do kuchni, gdzie już poszli Aleks i Tom. Zatrzymał się jeszcze przy Natalii wyjaśniając jej całą sytuację. Dziewczyna zdenerwowała się, to było widać, ale nie skomentowała zachowania Cogera. Uniosła tylko wysoko głowę i zademonstrowała swoje niezadowolenie okazując Czarnemu zupełną obojętność.
Nigdy nie zrozumiem kobiet, pomyślał Kevin ubierając się. Już po chwili kroczył ulicami miasta u boku Natalii, dziewczyny brata, która zapewne nie miała o nim zbyt dobrego zdania.
Przez całą drogę zamienili ze sobą ledwo kilka słów.
Agencja modelek znajdowała się w ładnym, dużym budynku niedaleko mieszkania Cogerów. Kevin nigdy wcześniej nie był w środku, tak więc zdziwił go zdecydowanie bogaty wystrój korytarzy.
Czarnowłosa zatrzymała się i przywitała z kobietą siedzącą w recepcji, a potem ruszyła przed siebie nawet nie patrząc, czy Zakrzewski idzie za nią.
Weszli do jakiegoś większego pomieszczenia, gdzie kilku facetów ustawiało sprzęt potrzebny do sesji. W pobliżu kręciło się kilkanaście dziewczyn owiniętych w białe, krótkie szlafroczki. Paplały wesoło jedna przez drugą.
Natalia podeszła do nich i przywitała się z koleżankami, a potem zniknęła w innym pomieszczeniu. Kevin zaczął się zastanawiać, jakie licho go podkusiło, żeby się na to zgodzić. Rozglądnął się niepewnie, jednak nie dostrzegł nic, co mogłoby zwrócić jego uwagę, nie wspominając ślicznych modelek.
-Jesteś nowy?
Zakrzewski uniósł głowę i spojrzał na jedną z dziewczyn, która podeszła do niego bliżej. Miała długie, kasztanowe włosy i niebieskie oczy. Była już pomalowana, a w uszy miała wpięte małe perełki.
-Szatnia męska jest po drugiej stronie- dorzuciła mierząc go uważnym wzrokiem.
-Nie jestem modelem- odparł spokojnie.
-Jestem Basia. A ty?
-Kevin- odparł krótko wkładając ręce w kieszenie.
-Miło mi poznać. Naprawdę nie jesteś nowy? Nadawałbyś się.
-Daj mu spokój.
Do Kevina podeszła kolejna modelka. Była blondynką i miała śliczne, turkusowe oczy. Lekko zadarty nosek i pełne usta sprawiały, że była naprawdę piękna. Jej twarz była bardzo sympatyczna, a uśmiech szczery.
-Cześć. Jestem Magda. Nie przejmuj się, jak ktoś będzie cię tutaj zaczepiał. To skrzydło dla kobiet, raczej rzadko widzimy tu takich przystojniaków- powiedziała ze śmiechem.- Jeśli nie jesteś jednym z operatorów, prawdopodobnie będziesz musiał poczekać na zewnątrz. Natalia pewnie jak zwykle nic nie wyjaśniła.
Szatyn wzruszył jedynie ramionami. Już lubił tą dziewczynę, chociażby za jej imię.
-W porządku. Z własnej woli i tak bym tutaj nie przyszedł- powiedział mimowolnie się uśmiechając.
Blondynka zaśmiała się.
-Jak masz na imię?
-Kevin.
-Dobra, dziewczyny, na miejsca! Za kwadrans powinna się tutaj pojawić Mary, musimy być gotowi! Nat, pospiesz się w tej szatni. Magda, Karola, wy idziecie pierwsze, więc się przygotujcie!
-Muszę lecieć- westchnęła dziewczyna.- Zmykaj stąd, zanim jakiś goryl cię wyrzuci za drzwi. Oni lubią brutalne rozwiązania.
Kevin kiwnął lekko głową i wyszedł z pomieszczenia odcinając się od całego tego rozgardiaszu. Usiadł niedaleko drzwi i czekał, aż wreszcie to wszystko się skończy i będzie mógł wrócić do domu.
Włożył w uszy słuchawki i podłączył je do telefonu. Puścił sobie jakąś wolną, uspokajającą muzykę. Przymknął lekko oczy wczuwając się w melodię i uśmiechnął się lekko, kiedy w wyobraźni zobaczył sześć linii i cyferki rozpisane na nich jak w tabulaturze. Ostatnio tak często siedział z gitarą w rękach, że teraz wciąż pojawiały mu się przed oczami tego typu rzeczy.
-Perfecto!
Kevin otworzył oczy zastanawiając się, kto tak głośno to wykrzyczał i omal nie dostał zawału, kiedy zobaczył tuż przed sobą pomarszczoną, kobiecą twarz z piwnymi oczami wpatrującymi się w niego z uwagą. Mimowolnie odsunął się do tyłu najdalej, jak mógł. Zmarszczył nos i wyciągnął słuchawki z uszu.
Nieznajoma była mocno pomalowana, miała kruczoczarne włosy i była bardzo szczupła. Miała na sobie elegancki kostium, z pewnością bardzo drogi. Stojący za nią mężczyzna był siwy, ale mimo to od razu widać było, że w młodości był niezwykle przystojnym chłopakiem. Oczy miał brązowe, a sylwetkę prostą jak struna. Wpatrywał się w Zakrzewskiego z uwagą i dozą niechęci strzepując z rękawa marynarki niewidzialny pyłek.
Kobieta odwróciła się do swojego towarzysza i zaczęła do niego mówić po hiszpańsku. Nieznajomy odburknął coś niegrzecznie, za co dostał torebką w głowę. Czarnowłosa uniosła zaciśniętą pięść i pogroziła nią mężczyźnie, po czym ponownie spojrzała na Kevina i uśmiechnęła się z zadowoleniem. Szatyn znał ten wzrok u kobiety i wiedział jedno- to nie wróży nic dobrego.
-Cześć. Mógłbyś się rozebrać?- odezwał się nieznajomy po polsku.
Zakrzewski uniósł brwi patrząc na niego z niedowierzaniem. Czy ten facet naprawdę o to spytał?!
-Co?- spytał Kevin chrząkając cicho.
-Czy mógłbyś się rozebrać? Chciałbym zobaczyć twoje ciało- powiedział mężczyzna śmiesznie przeciągając niektóre słowa.
Gdyby w tej chwili korytarzem nie przechodził umięśniony dryblas w stroju ochroniarza, Kevin bez zastanowienia strzeliłby temu impertynentowi w pysk. Nie chciał jednak narażać się na kłopoty, więc tylko zacisnął ręce w pięści i spojrzał ze złością na nieznane mu osoby.
-Czy ciebie już do reszty popieprzyło, człowieku?!- zapytał z trudem hamując złość.
Mężczyzna widząc jego minę zaśmiał się.
-Och, chyba się nie zrozumieliśmy. Jestem Carlos, a to moja koleżanka, Mary. Przylecieliśmy z Hiszpanii. Mary wyłapuje młode, interesujące modelki i zabiera je na pokazy i sesje zdjęciowe początkujących projektantów w naszym kraju. Przylecieliśmy tutaj po jedną dziewczynę, ale…
-Nie jestem dziewczyną!- syknął Zakrzewski mrużąc gniewnie oczy.
-Ale…- „Carlos” położył nacisk na to słowo- Mary zauważyła ciebie. Uważa, że masz bardzo interesującą twarz. Jeśli reszta prezentuje się tak samo dobrze i jesteś fotogeniczny, możesz dostać posadę modela w naszej agencji.
Zakrzewski uniósł brwi patrząc na Carlosa, jakby był przybyszem z kosmosu. On i coś takiego? Pff! W żadnym wypadku.
-Nie jestem modelem- burknął.
-Wiem i jak dla mnie, nie nadajesz się. Niestety, to ona tutaj rządzi i jeśli chce, żebyś brał udział w tych sesjach, nic jej nie powstrzyma. Stąd moja prośba, żebyś się rozebrał.
-Nie ma mowy.
Kobieta widząc, że chłopak przecząco kręci głową, zaczęła wściekle wymachiwać rękami i przeklinać po hiszpańsku. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że Kevin świetnie ją rozumie. Cała złość z niego wyparowała, kiedy Mary nazwała swojego kompana „starą pałą”. Nie trudno było zauważyć, że czarnowłosa ma charakter. Był pewien, że się od niego nie odczepi.
Westchnął. Im szybciej to załatwi, tym szybciej dadzą mu spokój.
-Dobra, ale na pewno nie zrobię tego tutaj. Jasne?
-W porządku. Chodźmy do jakiejś szatni.
Zakrzewski ruszył wzdłuż korytarza i wszedł w pierwsze lepsze drzwi, które na szczęście były otwarte. Okazało się, że dobrze trafił. Nie zastanawiając się długo zaczął się rozbierać. Zrzucił z siebie kurtkę , po czym ściągnął przez głowę szeroką bluzę i koszulkę. Z westchnieniem zdjął jeszcze biały podkoszulek na ramiączkach i złapał się za buty. Szybko się ich pozbył, po czym złapał za pasek od spodni i odpiął go. Zsunął spodnie ze szczupłych bioder i odszedł na bok. Stanął przed Mary i Carlosem w samych skarpetkach i bokserkach. Na szyi miał srebrny łańcuszek, który dostał od Cogerów na urodziny, a na prawej ręce bransoletki, również od bliźniaków. Spojrzał na Hiszpanów zirytowany mając nadzieję, że jego wygląd ich zniechęci i dadzą mu spokój.
Mary spojrzała na niego okiem znawcy, a dziwne błyski w oczach nie świadczyły o niczym dobrym. Podeszła bliżej głośno stukając obcasami i zaczęła chodzić dookoła niego uważnie oglądając każdy skrawek jego ciała. Szatyn mimowolnie poczerwieniał czując się jak pod mikroskopem w jakimś pieprzonym laboratorium. Uczucie zdecydowanie tandetne.
Hiszpanka przejechała dłonią po jego plecach tam, gdzie zapewne dostrzegła małe blizny, które jeszcze się nie zagoiły.
-Perfecto!
Kevin podskoczył, kiedy kobieta dała mu solidnego klapsa w tyłek. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i już wiedział, że ma przechlapane.


Wszedł do domu wzdychając ciężko. Miał jakieś pół godziny na przygotowanie się do konfrontacji.
-Gdzie Natalia? Odprowadziłeś ją do domu?- zapytał Bill wychodząc z kuchni z sokiem w ręce.
-Zaraz przyjdzie- mruknął Zakrzewski niedbale zrzucając buty i kurtkę i wchodząc do pokoju.- Wasz stary już pojechał?
-Tak, nie miał czasu dłużej z nami posiedzieć. On… -Tom urwał słysząc pukanie do drzwi.
-Ja nie otwieram- powiedział od razu szatyn odsuwając się jak najdalej od drzwi. Był pewien, że to Natalia z pistoletem w ręce zdolna do wpakowania mu kuli w tyłek.- Bill, przy twojej dziewczynie potwory to nic nie znaczące szkodniki, serio.
-O co ci chodzi?- zdziwił się Tom podchodząc do drzwi i otwierając je.- O! Czego chcesz?
-Jest Kevin?
-Może. Ale nie dla ciebie.
-Muszę z nim pogadać. Ja…
-Dobra, właź. Ale masz pięć minut.
Zamiast Natalii do pokoju wszedł Michał Mrozowski. Miał podbite oko, a warga krwawiła. Wyglądał żałośnie.
Zostawił plecak i buty w korytarzu, kurtki nie miał. W mgnieniu oka odszukał wzrokiem Zakrzewskiego.
-Możemy pogadać?- spytał cicho.
-Stało się coś?
-Wolałbym w cztery oczy.
Kevin pokręcił przecząco głową.
-Dobra- mruknął Mrozowski rozcierając ramiona.- Mój stary się domyślił.
-Ktoś mu powiedział?
-Chyba nie. Nie wiem. W każdym razie, wyrzucił mnie z chaty.
-I?
-Ja… potrzebuję pomocy.
Tom parsknął cicho, jednak widząc znaczące spojrzenie Billa, prychnął tylko i wrócił do rysowania. Michał wyglądał na rozbitego psychicznie, trząsł się z zimna i w dodatku miał obitą twarz. Nie wyglądał zbyt reprezentacyjnie.
-Matka i Anita nie chcą mnie znać, nie mogę złapać żadnego z kumpli. Nie chciałem… przyjść do ciebie, ale jesteś… ostatnią deską ratunku. Proszę!- wydukał Mrozowski.- Tylko kilka dni, potem stąd zniknę.
Kevin znowu pokręcił przecząco głową.
-Jeśli chcesz tu zostać, musisz gadać z Tomem i Billem. To ich mieszkanie i to oni decydują.
Michał zamarł, a potem spojrzał z niechęcią na bliźniaków. Mimo że się nie znali, mieli już okazję się spotkać i Mrozowski nie był dla nich zbyt miły. Potraktował ich z góry. Teraz, kiedy potrzebował pomocy, mieli pełne prawo mu odmówić i dobrze o tym wiedzieli.
Zakrzewski patrzył, jak gość gorączkowo stara się znaleźć wyjście z sytuacji. W końcu westchnął i spojrzał na Toma. Cwaniacki uśmiech warkoczyka był wystarczająco zniechęcający, żeby zaniechać jakichkolwiek prób podjęcia rozmowy.
-Możesz zostać- odezwał się nieoczekiwanie Bill.- Ale parę rzeczy będziemy musieli ustalić.
-Bill!- jęknął blondyn, jednak szybko przemyślał sprawę i uśmiechnął się.- Dobra, może być.
-Naprawdę?- spytał zdziwiony Michał.
-Tak. Możesz zostać, ale na pewnych zasadach- dodał Tom. Jego mina była jednoznaczna. Kevin już wiedział, że Mrozowskiemu nie będzie z nim łatwo.
-Jakich zasadach?
-Umiesz gotować?- zapytał blondyn.
-Nie.
-Prać?
-Nie.
-A w ogóle robić cokolwiek?
-Gram na perkusji.
Blondynowi zrzedła mina.
-Czyli nie umiesz nic. Jesteś do kitu- mruknął wracając do rysowania.
-Co się tak właściwie stało?- spytał Czarny z ciekawością.
-Stary wykopał go z domu, bo jest gejem- rzekł Kevin złośliwie.
Bliźniacy spojrzeli na przybysza z zaskoczeniem, przez co Michał się zarumienił.
-Śpisz w łazience!- odezwał się Tom znad kartki papieru.
Kevin chciał coś dodać, jednak ktoś zapukał do drzwi. Westchnął tylko.
Wiedział, co go czeka.

3 komentarze:

  1. ŚWIETNY ODCINEK
    CAŁY CZAS SIĘ SZCZERZYŁAM DO EKRANU
    DUŻO WENY ŻYCZĘ
    KOTEK
    PS. NOMINOWAŁAM CIĘ
    http://twincest-tokio-hotel-by-kotek.blogspot.com/2014/05/nominacja.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Do każdego kolejnego odcinka podchodzę z niechęcią.Zaczynam je na siłę, bo mimo wszystko liczę na to,że w końcu czegoś się dowiem.( Co prawda, forma i fabuła każdego odcinka z osobna pozytywnie mnie zaskakują.) Jednak po zakończeniu każdego coraz bardziej się zniechęcam do tego opowiadania. Mamy za sobą tyle odcinków i NIC SIĘ NIE DZIEJE! Przez prawie 30 odcinków demony ich atakują, a oni się bronią, atakują, a oni się bronią. I tak w kółko. Czekałam 27! odcinków, żeby dowiedzieć się, jak potwory się przedostają do naszego świata.
    Zero posunięć w przybliżeniu głównego zamysłu. Może i podsuwasz jakieś 'cosie', ale to opowiadanie tak rozciągnęło się w czasie,że nie jestem w stanie poskładać tego do jakiejkolwiek kupy.
    Przeczytam je na pewno do końca. Uwielbiam, to jak piszesz. Ale czekam na jakąś konkretną akcję.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)