Miał problemy z otworzeniem oczu i dobrze wiedział, że wcale
nie chodziło tu o lenistwo. Był dziwnie zamroczony i w dodatku było mu trochę
niewygodnie. Lubił się rozłożyć na łóżku, a tu ułożono go, jakby mieli go
zmierzyć do trumny.
Westchnął głęboko i uchylił lekko ciężkie powieki. Już
kiedyś znalazł się w takiej sytuacji, wtedy jednak płacz Billa w mgnieniu oka
postawił go na nogi. Pamiętał, że po przygodzie w Innym Świecie obudził się i
zobaczył, jak troje ludzi próbuje unieruchomić wrzeszczącego i wyrywającego się
Billa. Tym razem jednak był sam i nie miał takiej motywacji.
Oddychając ciężko uniósł się delikatnie na łokciu i
rozejrzał po pomieszczeniu. Wszystko było zupełnie białe i przestronne.
Przez chwilę myślał, że umarł, lecz szybko odrzucił od siebie
tę myśl. Gdyby zginął, z pewnością by go tak nie bolało. Opadł na poduszki
dochodząc do wniosku, że nie ma sensu na darmo tracić siły. Był ciekawy, co mu
tak właściwie dolega i czemu, do cholery, tak strasznie boli go głowa?!
Ledwo zamknął oczy, a do pomieszczenia ktoś wszedł.
Uśmiechnął się, gdy ujrzał Billa i Kevina.
-Jak się czujesz?- zapytał Czarny, zanim Tom zdążył otworzyć
usta.
-Boli- mruknął blondyn przymykając lekko oczy.
-Zaraz przyjdzie pielęgniarka i poda ci leki przeciwbólowe.
-To naprawdę koniec? Dały już nam spokój, udało nam się to
przeżyć i nie musimy się więcej bać, że jakieś demonki będą chciały rozerwać
nas na strzępy?
Pytanie Toma było tak naprawdę niepewnym stwierdzeniem
oczywistego faktu. Powoli oswajali się z myślą, że nareszcie mogą wrócić do
normalnego życia.
Bill zaczął opowiadać o swojej rozmowie z aniołem.
Powiedział o klątwie i starał się jak najdokładniej przytoczyć wypowiedzi
wilczura.
-Klątwa? Serio?- zdziwił się Kevin.
-Tak, dość interesująca. Widzicie… Anioł powiedział, że
każdemu z nas będą się rodzić tylko bliźniaki. Radziłbym więc uważać przy
strzelaniu goli nie tam, gdzie trzeba.
Zakrzewski podrapał się po głowie.
-Brzmi dziwnie.
-I dziwnie będzie wyglądać- westchnął Tom.- Ważne, że jakoś
udało nam się przetrwać.
-Tom, dzwoniłem rano do mamy. Powinna tu przyjechać za jakąś
godzinę, bardzo się zaniepokoiła tym wypadkiem- rzekł Bill.
-Niepotrzebnie jej mówiłeś- burknął blondyn.
-Zabiłaby mnie, gdybym jej nie powiedział.
Do pokoju weszła starsza kobieta ubrana w lekarski kitel.
-Dzień dobry, pora na leki- rzuciła.
Tom jęknął tylko zakrywając sobie twarz jedną z poduszek.
-Ja nie chcę- wymruczał.- Niech mnie ktoś dobije!-
powiedział błagalnie.
-Nie marudź. Czeka cię tutaj jeszcze cały tydzień odsiadki.
-Chyba żartujesz, nie ma mowy!- krzyknął zrywając się z
posłania omal nie spadając z łóżka. Jedynie szybka interwencja Zakrzewskiego
ochroniła go przed bolesnym upadkiem.
-Proszę uważać, pana noga musi się dobrze zrosnąć-
powiedziała pielęgniarka oburzona jego zachowaniem.
Blondyn sapnął i machnął lekceważąco ręką, jednak posłusznie
wziął do ręki tabletki i popił je wodą. Przy okazji Kevin podpytał
pielęgniarkę, skąd się wziął wstrząs mózgu u Toma pod warunkiem, że żaden z
nich nie wniesie skargi na szpital. Kiedy Coger to usłyszał, uśmiechnął się
tylko niemrawo.
-Ja to mam zawsze szczęście- mruknął cicho.
W drzwiach pojawiła się postać, na widok której Tom tylko
westchnął. Dziewczyna niepewnie przestąpiła próg pokoju uważnie obserwując
wszystkich ludzi zgromadzonych w środku.
Oliwia Kostrzewa.
Ubrała się tak, jak zwykle, kryjąc swoje ciało pod
zdecydowanie za dużymi ciuchami. Nie bała się robić z Toma durnia, a na widok
Kevina i Billa wyraźnie się speszyła.
-Możecie już sobie iść- powiedział blondyn do braci.
-Ja się o ciebie zamartwiałem tyle czasu, a ty mi mówisz, że
mam sobie iść?!- spytał Bill z oburzeniem szturchając bliźniaka w ramię.
-Au! Uważaj, boli mnie głowa!
-Nie dostałeś w głowę- wtrącił się Kevin.
-Ale zabolała mnie właśnie głowa- upierał się chłopak przygryzając
dolną wargę w miejscu, gdzie znajdywał się kolczyk.
-Mówi prawdę- dodała melodyjnie pielęgniarka zapisując coś w
karcie.- Nie powinien wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Nie dokuczajcie
sobie przynajmniej przez cztery najbliższe dni, dobrze?- rzekłszy to, wyszła.
-Dobra, idę. Jeszcze będziesz mnie błagać, żebym tu wrócił-
mruknął Bill.
-Chyba jednak będę miał towarzystwo.
Bracia podążyli za wzrokiem blondyna i obejrzeli się za
siebie dopiero teraz dostrzegając stojącą przy wejściu dziewczynę.
-Mogłem się tego spodziewać- westchnął Czarny wstając z
łóżka.- Wpadniemy później, zapewne jak przyjedzie mama i Aleks. Lepiej wymyśl
jakąś dobrą wymówkę.
-Wymówkę?
Kevin zaśmiał się.
-A co robiłeś w środku tygodnia w klubie o tej godzinie?
Tom jęknął cicho. Chciał jakoś dogryźć braciom, ale oni
wyszli już z pokoju nie przejmując się jego kiepskim nastrojem.
-Hej.
Coger oparł się wygodniej na poduszkach patrząc prosto w
zielone oczy Oliwii.
-Hej- odpowiedział. Poklepał miejsce na swoim łóżku.-
Usiądź. Skąd wiedziałeś, że jestem w szpitalu?- spytał zaciekawiony.
Kostrzewa usiadła we wskazanym miejscu skubiąc rękaw swojej
kurtki.
-Magda koleguje się z moim bratem. Z tego, co on mi
przekazał, właśnie powinieneś umierać- rzuciła niepewnie.
Tom zaśmiał się cicho.
-Nie jest tak źle. Mam tylko złamaną nogę, kilka zadrapań i
siniaków oraz wstrząs mózgu. Wyobraź sobie, że kiedy sanitariusze wyciągali
mnie na noszach z karetki, jeden mnie upuścił i uderzyłem głową w beton. To są
prawdziwi sadyści!
-Przepraszam…
Blondyn spojrzał na nią zdziwiony.
-Za co? Przecież to nie twoja wina, że ten koleś to jakaś
totalna ciota.
-Nie, nie chodzi mi o to- powiedziała uciekając wzrokiem w
bok.- Po prostu… Miałeś rację. Ola to mała, wredna, podstępna menda. Nie
powinna wykorzystywać Billa i go ranić. Nie podoba mi się, że rozwiązaliście to
w taki sposób, ale może przynajmniej się czegoś nauczy. Mam nadzieję, że… No…
Bardzo jesteś zły?
-Zły? Chyba żartujesz! Jestem wściekły! Wiesz, co babka z
uczelni teraz ze mną zrobi? Złapałem ją za… Dobra, nieważne.
-Przepraszam- wypowiedziała żałośnie patrząc mu błagalnie w
oczy.- Głupio zrobiłam pochopnie cię oceniając.
-Przyszłaś się pożegnać?
-Nie, dlaczego?
-Skoro myślałaś, że umieram…- Tom zamyślił się na chwilę, a
potem na jego ustach zagościł szeroki uśmiech.- Wiem, jak możesz odpokutować
swoje winy.
-To znaczy?
Wskazał na swoje usta z figlarnym uśmiechem. Wciąż nie czuł
się najlepiej, ale na samą myśl o pocałunku stawał się żywszy.
-Tom!- oburzyła się Oliwia szturchając go. Blondyn jęknął
łapiąc się za głowę.- Przepraszam… Mocno boli?- zapytała zmartwiona.
-Mam wstrząs mózgu. Boli jak cholera- przyznał żałośnie
przymykając na chwilę oczy.- Pokutujesz za grzechy czy nie?
Twarz zielonookiej przybrał kolor soczystego pomidora. Może
i była wyszczekana podczas sprzeczek, ale jeśli chodziło o te sprawy,
zachowywała się wręcz śmiesznie. Gdyby nie potworny ból głowy, jej zawstydzenie
zapewne bardzo by go bawiło.
-W porządku- powiedziała cicho. Nachyliła się nad nim trochę
niezdarnie. Jej rozbiegany wzrok co chwilę wędrował od oczu chłopaka do jego
ust z małym kolczykiem.
-Hej, spokojnie- mruknął Tom dotykając jej policzka i
głaszcząc go delikatnie opuszkami palców. Odsunął jej czapkę z daszkiem i
założył włosy za ucho. Gdy ponownie spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się lekko,
Oliwia odrobinę się rozluźniła.
Jeszcze kilka razy ich wzrok się skrzyżował, a potem zgodnie
zamknęli oczy i złączyli swoje usta w delikatnym pocałunku. Blondyn powoli
smakował jej wargi starając się robić to na tyle delikatnie, żeby jej nie
wystraszyć. To, że była dobre dwa lata starsza od niego, w ogóle nie miało w
tej chwili znaczenia.
Oderwali się od siebie na chwilę, a potem znowu złączyli
swoje usta. Tom bez ceregieli rozsunął jej wargi językiem i pogłębił pocałunek
czując przyjemne mrowienie i dziwne ciepło rozchodzące się w okolicach brzucha.
Z każdą chwilą coraz odważniejsi, zatracili się w tej prostej pieszczocie
marząc, aby to trwało wiecznie.
Nie wiedział, ile czasu tak trwali wzajemnie dając sobie
rozkosz, ale kiedy oderwali się od siebie, oboje byli bardzo zdziwieni. Jeszcze
żaden pocałunek nie wpłynął na Toma tak silnie, jak ten. Oliwia widocznie
odniosła takie samo wrażenie, bo wpatrywała się w niego szeroko rozwartymi
oczami.
-Em…- chrząknęła cicho.
Blondyn ułożył się wygodniej na poduszkach. Robił się
śpiący, zapewne przez te leki, które podała mu pielęgniarka.
-Nie obraź się, jak odlecę. Chyba dali mi jakiś środek
nasenny- powiedział spokojnie.
-Śpij jeśli chcesz.
-Nie powinnaś być teraz na uczelni?
-Powinnam- przyznała.- Nie mogłam tam wytrzymać. Chciałam
się upewnić, że nic ci się nie stało.
-Miłe… Za godzinę wparuje tu moja mama. To będzie straszne-
uśmiechnął się lekko.
-Dlaczego?
-Najpierw będzie próbowała mnie zadusić na śmierć z radości,
że nic mi nie jest. Potem przypomni jej się, że wpadłem w klubie i zacznie na
mnie krzyczeć. Następnie przyjdzie zrezygnowanie i niedowierzanie, a potem
dalszy opieprz za to wszystko. W dodatku jest w ciąży, więc sześćdziesiąt
procent jej obecnych humorków jest nie do przewidzenia. Biedny ja.
-Nie będzie tak źle.
-Ona mnie ukatrupi za ten klub! Mówię ci, to będzie masowy
terror. Nie przeżyję tego.
Oliwia pokręciła tylko głową z niedowierzaniem.
-Śpij. Musisz odpoczywać.
-Mhm…- mruknął pozwalając opaść ciężkim powiekom.
Spać, pomyślał.
I zasnął.
Kevin nie miał zbytniej ochoty wracać na uczelnię, ale
musiał porozmawiać z Anitą. Po kłótni, jaka wybuchła na środku placu, wypadało
pogadać i wyjaśnić sobie pewne sprawy.
Nie żałował tego, że zwrócił jej uwagę, bo wiedział, że miał
rację. Michał był jej bratem i powinna go akceptować mimo tego, że jest gejem.
To wstyd, żeby musiał prosić o nocleg swoich wrogów.
Najchętniej poszedłby do szpitala i spędził trochę czasu z
Tomem, ale wolał nie wchodzić w paradę matce bliźniaków. Kobiety w takich
sytuacjach są nieobliczalne.
Czekał na Anitę pod bramą spokojnie paląc papierosa.
Wiedział, że zaraz powinna wyjść. Miał nadzieję, że nie wpadnie na to, żeby
wdać się w jakąś dyskusję z koleżanką. „Zagadałam się” to najgłupsza, kobieca
wymówka. No, chyba poza „nie chce mi się” odnośnie innych spraw. Wolał się w to
jednak nie zagłębiać.
Kiedy go zobaczyła, wyraźnie zmyliła krok jakby zastanawiała
się, czy nie zawrócić. W końcu jednak przemogła się i podeszła do niego.
-Czekałem na ciebie- powiedział spokojnie lustrując ją
wzrokiem i zaciągając się papierosem.
-Widzę. Po co?
-Musimy pogadać.
Mrozowska uniosła ręce w poddańczym geście i ruszyła w
stronę swojego domu. Kevin zrównał z nią krok i wyrzucił peta zastanawiając
się, jak najlepiej to wszystko rozegrać.
-Nie przeprosisz mnie, prawda?- zapytała.
-Nie- odparł spokojnie.
-Dlaczego tak go bronisz? Nie lubicie się.
-Nieważne. Chodzi o zasadę. Jeśli tak łatwo wyparłaś się
brata, skąd pewność, że tak samo nie potraktujesz mnie?
-Wszystko traktujesz bardzo poważnie!- zarzuciła mu z
irytacją.
-Och, chcesz, żebym niektóre rzeczy lekceważył? Może ciebie?
-Nie o to mi…
-Ale mi o to chodzi- przerwał jej Kevin.- Myślisz, że
wyparłbym się bliźniaków, bo któryś z nich okazałby się gejem?
-Ja i Michał nie jesteśmy ze sobą tak blisko jak wy.
Kevin zaśmiał się niewesoło.
-Myślisz, że między nami zawsze tak było? Cóż, jesteś w
wielkim błędzie. Na początku nie wiedzieli, że jesteśmy rodzeństwem, ja tak.
Nienawidziłem ich tak bardzo, że gdy tylko nadarzyła się okazja, zacząłem
zatruwać im życie. Umiejętnie ich skłóciłem i przez dwa lata napuszczałem Toma
na Billa. Wiesz, jak to się skończyło? Oczywiście, że nie wiesz! Wyobraź sobie,
że Bill nie wytrzymał. Nie wyrabiał, bo przeze mnie gnoili go wszyscy, był sam
jak palec. Byłem tak zaślepiony swoimi uprzedzeniami, że omal ich nie zabiłem.
-O czym ty w ogóle…?
-Bill próbował popełnić samobójstwo. I to przeze mnie, bo ja
do tego doprowadziłem. Tom znalazł go nieprzytomnego na Starej Stacji w naszym
mieście. Kiedy czekał na pomoc, uderzył w nich piorun. Przez miesiąc leżeli w
szpitalu pogrążeni w śpiączce, a lekarze załamywali ręce. Nie byli w stanie
określić, czy kiedykolwiek się obudzą.
-Chyba żartujesz!- wyjąkała zszokowana dziewczyna.
-To najszczersza prawda, możesz ich o to zapytać. Takie były
nasze początki. Dopiero nieudana próba samobójcza Billa otworzyła Tomowi oczy.
Nie chciałem im robić krzywdy, poza tym i tak już nie miałem na nich wpływu.
Bill z miejsca mi wszystko wybaczył i dał mi tą bransoletkę na znak naszego
braterstwa- warknął Zakrzewski pokazując Mrozowskiej przedmiot. Zatrzymali się
przed bramą wejściową do podwórka Mrozowskich.- Tą dał mi Tom na święta. Trzy
miesiące ciągłych kłótni, bójek, docinek. Czasami było naprawdę gorąco. Ale zasłużyłem
sobie na nią. Przeszliśmy o wiele dłuższą drogę niż ty z Michałem. Nam też nie
było łatwo, ale kiedy już zaczęliśmy trzymać się razem, nie było nic, co
mogłoby nas rozdzielić. A ty?
-To nie jest to samo- powiedziała niepewnie Anita.
-Och, doprawdy? Jaką masz pewność, że właśnie w tej chwili
Michał nie wpakował się pod koła jakiegoś samochodu? Jaką masz pewność, że
znalazł schronienie i nie zamarzł gdzieś na ulicy? No, jaką? Jakbyś się czuła,
gdyby teraz zginął w tragicznych okolicznościach? Byłoby ci fajnie ze
świadomością, w ostatnich chwilach życia zostawiłaś go zupełnie samego, bo był
inny, niż w twoich wyobrażeniach? A gdyby popełnił samobójstwo, bo nie radziłby
sobie z tym wszystkim? Co wtedy byś zrobiła?
-Przestań! Ja wcale…
-Masz pojęcie, jak to jest, kiedy postąpisz źle, a potem nie
masz szansy tego naprawić? Radziłbym ci to szybko przemyśleć i ruszyć tyłek do
Michała. Przeprosić go, zaakceptować i poznać szczyla, z którym jest.
-Widziałeś jego… chłopaka?
-Tak. Całkiem fajny dzieciak.
-Wiedziałeś o nim i mi nie powiedziałeś?!- spytała z
oburzeniem.
-Potrafię dochować tajemnicy.
-Ale przecież…- Anita urwała nie mając pojęcia, co mogłaby
powiedzieć. Kevin czekał na kolejne słowa, które wręcz zmiażdży swoją
argumentacją.
-Możecie się kłócić gdzieś indziej?! Cała ulica aż huczy od
waszych wrzasków.
Para spojrzała na Szymona Mrozowskiego. Zakrzewski pokręcił
tylko lekko głową.
-Chyba się nie dogadamy- mruknął.
-Dogadamy!- warknęła czarnowłosa chwytając go za rękaw
kurtki i ciągnąc w stronę domu.- Zostaniesz na obiad i wtedy to omówimy.
Kevin nie miał sił protestować. Pozwolił się zaprowadzić do
środka i posadzić przy stole.
-Wiesz, gdzie on jest?- zapytała zaciekawiona.
-Tak.
-Skąd się dowiedziałeś o tym, że on jest…?
-Przyłapałem go na gorącym uczynku- Kevin wzruszył
ramionami.- Nie było sensu, żeby kłamał, więc powoli mi wszystko wyjaśnił.
Obiecałem, że nikomu o tym nie powiem.
-Można wiedzieć, o co tak namiętnie się kłóciliście?-
zapytał Szymon siadając przy stole i patrząc z uwagą na dziewiętnastolatków.
-Kevin uważa, że nie powinnam potępiać Michała za to, że
jest pedałem- westchnęła dziewczyna.
-Orientacji się nie wybiera- warknął szatyn.- Albo się jest
gejem, albo nie.
-Skąd pewność, że ty nim nie jesteś w jakimś stopniu?-
zapytał Szymon unosząc jedną brew.
-Szczerze? Wiem, że nie jestem gejem, bo całowałem się raz z
chłopakiem- przyznał Kevin swobodnie.- I nie było to zwykłe cmoknięcie, tylko
najprawdziwszy mokry pocałunek. W tamtej chwili z pewnością wyglądaliśmy jak
para gejów podczas gry wstępnej. Gdybym odczuwał pociąg do facetów,
podnieciłbym się, prawda? A nic takiego się nie stało.
Szymon po raz pierwszy nie patrzył na niego ze złością, lecz
jedynie z lekkim rozbawieniem.
-Z kim się całowałeś?- spytała Anita nie wiedząc, jak się
odnieść do wypowiedzi swojego chłopaka.
-Jakbym ci powiedział, to wykopałby mnie przez okno.
-Kłóciliście się o orientacje czy konkretnie o przypadek
Michała?- spytał Mrozowski.
-O Michała- rzekł Kevin.
-Nie lubicie się, a mimo to stajesz w jego obronie?- zdziwił
się Szymon.
Zakrzewski wzruszył ramionami.
-Tu nie chodzi o to czy go lubię, czy nie. Tu liczą się
fakty. A prawda jest taka, że nie zrobił nic złego, aby go tak potraktować.
Tyle.
-Jakbym słyszał waszą matkę. Typowy prawnik- westchnął
mężczyzna.
Matka Anity podała obiad i rozmowa została na chwilę
przerwana. Kevin czuł się głupio, jakby zajął miejsce Michała w tym domu. Nie
chciał tego.
-Pozwoli mu pan wrócić do domu?- zapytał szatyn patrząc z
uwagą na Szymona.
-Nie- odparł mężczyzna spokojnie.
-Dlaczego?
-Bo sobie na to nie zasłużył.
Kevin skrzywił się zrezygnowany.
-Już jej to mówiłem, ale powtórzę jeszcze panu. Czasem może
przyjść taki moment, że będzie pan chciał z nim pogadać i wyjaśnić wszystkie
nieporozumienia. Może przemyśli pan to wszystko i uzna, że Michał zasłużył na
drugą szansę. Niech pan się modli o to, żeby się wtedy nie okazało, że jest już
za późno.
-Do czego zmierzasz?
-Ludziom przydarzają się różne wypadki. Teraz ja, Michał czy
Anita jesteśmy zdrowi i młodzi, ale to nie oznacza, że nie giniemy. Może
przyjść taki dzień, w który właśnie Michałowi coś się przydarzy i już nie
będzie mógł pan mu powiedzieć, jak bardzo żałuje odwrócenia się od niego. A
nawet jeśli teraz nie dręczą pana wyrzuty sumienia, to kiedy już nie będzie
można tego naprawić, z pewnością pana dopadną.
Szymon zaśmiał się.
-Jesteś uroczy z tymi swoimi ckliwymi gadkami, ale na mnie
to nie działa.
-Może się pan śmiać, wiem, co mówię. Ja już to przeżyłem i
nie życzę tego nikomu, nawet największemu wrogowi.- Kevin odsunął talerz i
spojrzał na matkę Anity.- Dziękują za obiad, był pyszny.- Wstał od stołu i
zasunął za sobą krzesło.- Muszę już iść, sam trafię do wyjścia. Do widzenia.
Nie przejmując się Mrozowskimi, wyszedł z jadalni i poszedł
po swoje buty. Zapinał kurtkę, kiedy przyszła do niego Anita.
-Pogadam z Michałem, ale… Nie oczekuj ode mnie, że będę go
akceptowała tak do końca- powiedziała.
-To twój wybór. Do niczego cię nie zmuszam.
-Kevin, wrzuciłeś mnie w błoto- westchnęła podchodząc do
niego i splatając mu ręce na szyi.- Zwyczajnie się na mnie wyżyłeś i jeszcze
dostałam opieprz.
-Zapomnij, nie ten tok rozumowania.
-Nadal jesteś zły?
Uśmiechnął się lekko całując dziewczynę w usta.
-Nie wracajmy do tego tematu, dobra? Muszę iść. Tom jest w
szpitalu.
-Co się stało?- zapytała zdumiona otwierając szeroko oczy.
-Słyszałaś o tym klubie, który się zawalił? Byliśmy tam.
Jedna ze ścian na niego runęła, ma złamaną nogę, wstrząs mózgu i jest cały
potłuczony. Na szczęście nic poważniejszego mu się nie stało.
-Mogę iść z tobą?
-Jeśli chcesz- wzruszył ramionami.- Tom i tak gada jak
naćpany po tych środkach, które mu tam wciskają.
-Jesteś niemożliwy- zaśmiała się ubierając buty i kurtkę.
Nie udało mu się załatwić sprawy z Michałem, ale zasiał w
dziewczynie ziarno niepewności i to na razie mu wystarczało. W drodze do
szpitala rozmawiali o jego wyjeździe do Hiszpanii, który miał nastąpić już w
przyszłym miesiącu.
Przygoda z demonami skończyła się, co go bardzo cieszyło.
Już ich nie potrzebował. Zbliżył się z bliźniakami na tyle, na ile tylko mógł.
Wiedział, że cokolwiek by się nie stało, może na nich polegać. Na początku
podejrzliwy i zdecydowanie negatywnie do nich nastawiony, teraz ufał im
bezgranicznie. Nie wiedział, czy dawanie im takiej władzy nad sobą jest dobrym
pomysłem, ale nie chciał się na tym zastanawiać, bo oni również mu zaufali.
Zrobili to bezwarunkowo i chciał odwdzięczyć im się tym samym.
Teraz, kiedy to wszystko się skończyło i mogą wrócić do
swojego normalnego życia, wszystko inne samo się ułoży. Było dobrze. Nie ważne,
ile będą się kłócić, ile razy będą narzekać na wczesne wstawanie i jedzenie,
ile razy będą się obrażać i izolować od reszty. Teraz mieli siebie.
Nic innego się nie liczyło.
Jak zawsze rozdział zajebisty ^^ a jak długo będzie trwało jeszcze to opowiadanie .??
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Czy naprawdę chłopcy wreszcie będą mieli spokój a może znowu coś się stanie?
OdpowiedzUsuńNie mam czasu komentować ale czytam wszystko na bieżąco i strasznie mi się podoba taka częstotliwość wstawiania wszelkiej Twojej twórczości, podobnie jak same odcinki. Piszesz świetnie. :) jestem ciekawa dalszych wydarzeń ( nie tylko w tym opowiadaniu XD ) pozdrawiam i czekam ( baaardzo niecierpliwie) na więcej. :D
OdpowiedzUsuńWiesz, mam taki pomysł. Mogłabyś zlikwidować z boku ten rozpis starych opowiadań Dla Ciebie wszystko, Czarny, które są już zakończone, a wrzucić tam np. aktualne opowiadania? Mówię to ja, jako osoba, która nie była tutaj pół roku i chcę nadrobić zaległości z interesujących mnie opowiadań i muszę tego szuakać po kolei w archiwum i drażni mnie to, że stare opowiadania są tak 'na wierzchu', a np. Poskromić złośnika nawet nie ma w kartach na górze i muszę tego szukać w archiwum.
OdpowiedzUsuńWiesz, to tylko takie moje spostrzeżenie, oczywiście zrobisz z tym co będziesz chciała i uważała za słuszne :) Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam.
poskromić złośnika masz w zakładce short stories( czy jakos tak) zaraz na początku strony tak jak każde inne opowiadanie. Nie trzeba wogóle w archiwum nic szukać
Usuń