sobota, 31 maja 2014

3.Światło w ciemności



– Tomek! Hej!
Blondyn westchnął, słysząc jak ktoś nawołuje jego imię. Nie wiedział, dlaczego wszyscy się do niego przyczepili jak rzep, ale miał tego trochę dosyć. Każde tego typu spotkanie kończyło się dla niego mini zawałem. Dlaczego nie mogli po prostu zostawić go w spokoju?
Wziął głęboki oddech i odwrócił się w stronę osoby, która go wołała. Zdziwił się, bo początkowo jej nie skojarzył. Dopiero po chwili zorientował się, że to młodszy brat Zacka, Tyler Warrow. Chłopak stał po drugiej stronie drogi, czekając aż światło zmieni się na zielone. Gdy tak się stało, niemal w podskokach do niego podbiegł.
– Cześć – powiedział blondyn.
– No, siema! Nie sądziłem, że cię jeszcze spotkam.
– No, ja też. – Tomek uśmiechnął się lekko. Tyler nie stanowił dla niego zagrożenia, mógł być spokojny.

– W sumie się cieszę – powiedział chłopak z uśmiechem. – Słuchaj, jesteś z Polski, nie? Bro mi mówił. Mógłbyś mnie pouczyć tego języka?  Proszę, proszę, proszę!
– Polskiego? – zdziwił się Tomek. – A po co ci język polski?
– Eh, no… – Tyle zarumienił się lekko. – Wyrwałem ostatnio przez neta jedną laskę z Polski i w ogóle. Chciałbym jej zaimponować.
– To trudny język. Jeden z najtrudniejszych na świecie.
– Będę bardziej cool. – Tomek parsknął śmiechem, słysząc to. – To jak? – Tyler spojrzał na niego z nadzieją. – Pomożesz mi? Pomożesz? Odwdzięczę się jakoś.
– Jeśli ci tak zależy to jasne. W zamian możesz mi pomóc podszkolić angielski.
– Nie ma sprawy! – Tyler uśmiechnął się szeroko. Był niezwykle pogodny. Aż się nie chciało wierzyć, że taki gbur jak Zack był jego bratem. – To kiedy zaczynamy?
Młody aż przebierał nogami, paląc się do tego pomysłu. Tomek stwierdził, że w sumie mogliby zacząć od razu. Kacper i tak był w pracy i zapewne po pracy też niezbyt chętnie wróci do domu, a on tak naprawdę nie miał do kogo się odezwać. Zaczynało mu brakować ludzkiego towarzystwa. A Tayler był nieszkodliwy. Mógłby spędzać z nim czas, nie oglądając się co chwilę przez ramię. To byłaby miła odmiana.
– Jeśli chcesz, to możemy już teraz iść do mnie.
Warrow aż podskoczył w miejscu. Tomek po raz pierwszy od dłuższego czasu miał ochotę się uśmiechnąć. I to w dodatku szczerze.
Przez całą drogę prawie w ogóle się nie odzywał, jedynie dopytując chłopaka o niektóre rzeczy. Tyler opowiadał mu o szkole, jedynce z matmy, za którą ojciec przetrzepie mu skórę i dziewczynie poderwanej przez Internet. Gdy już doszli na miejsce, zdecydowali się najpierw przygotować sobie coś szybkiego do jedzenia, a potem obładowani kanapkami poszli do pokoju Tomka. Rozsiedli się na łóżku i spałaszowani jedzenie, a potem wzięli się za naukę.
Tyler miał genialną pamięć. W mig wszystko zapamiętywał. Jego przerażona mina, gdy już naprawdę zobaczył, jak trudny będzie to dla niego język, była po prostu bezcenna.
– Rety, serio? Każdy czasownik się tak odmienia?
– Nom, i to większość nieregularnie – zaśmiał się Tomek, kiedy Tyler spojrzał na niego ze zgrozą. – Poddajesz się?
– Nie ma mowy! – żachnął się chłopak. – Chcę się nauczyć i koniec. Mógłbyś mi to gdzieś dokładnie rozpisać?
– Jasne, ale to trochę potrwa.
– Em, to może jak to przygotujesz to po prostu przekażesz mi przez brata, co? Ja się tego nauczę i wtedy będziemy mogli pójść dalej. Bo bez sensu, żebyś tracił czas, zanim wkuję te wszystkie tabelki.
Tomek nie był zbyt chętny odezwać się z własnej woli do Zacka Warrowa, bo ten chłopak zwyczajnie go przerażał. Doszedł jednak do wniosku, że czas najwyższy przełamywać swoje opory, a w tej szkole naprawdę nie było źle. Postanowił więc wystawić siebie na taką małą próbę.
Tyler jeszcze chwilę z nim posiedział, a potem ulotnił się po telefonie od ojca. Tomek znów został sam. Jego wzrok mimowolnie podążył do szkicownika leżącego na biurku. Po chwili zastanowienia wstał i włożył go do plecaka. Chciał znów rysować. Może coś go w końcu natchnie i wróci do zajęcia, które wcześniej było całym jego życiem?

Zack Warrow był przerażający jeszcze zanim wylądował na dywaniku u dyrektora z powodu bójki. A kiedy już stamtąd wyszedł miał tak ponury wyraz twarzy, że samym tylko wzrokiem zapewne mógł zabijać. Na dywaniku wylądował też członek drużyny futbolowej, więc Bastian również miał pełne ręce roboty tego dnia.
Tomek zacisnął palce na teczce, w której przygotował materiały dla Tylera. Kurcze, no… Obiecał mu je. I nawet spędził cały dzień na ich przygotowywaniu, bo jarało go, że może kogoś w Stanach uczyć swojego ojczystego języka. Tylko dlaczego bratem tego chłopaka musiał być ten cholerny Zack?
– Dobra, Tomek – mruknął do siebie. – Odwagi. Wdech, wydech i do dzieła.
Jak powiedział, tak zrobił. Miał tyle szczęścia, że Zack stronił od towarzystwa wszystkich, nawet swoich kolegów i nie było trudno złapać go samego. Chrząknął cicho, ale Warrow nie zareagował.
– Em, Zack? Zack Warrow? – odezwał się niepewnie.
Baseballista odwrócił się do niego z żądzą mordu w oczach i Tomek już zamierzał uciekać, kiedy wyraz oczu chłopaka diametralnie się zmienił.
– Ach, to ty – powiedział z lekkim zdziwieniem w głosie. – Coś się stało?
Blondyn mimowolnie odetchnął z ulgą.
– Em, w sumie to chciałbym, żebyś przekazał to swojemu bratu – powiedział, wciskając mu do ręki ciemną teczkę.
– Bratu? – zdumiał się. – Mojemu bratu?
– No, tak – odparł Tomek. – Nie mówił ci nic?
– Nie.
– No… Spotkaliśmy się i zapytał, czy mogę go pouczyć polskiego. Obiecałem, że mu przygotuję materiały. Poprosił, żeby przekazać mu je przez ciebie.
– Nie jestem jego kurierem.
Tomek zagryzł dolną wargę.
– To możesz mi podać do niego numer? Bo w sumie zapomniałem się z nim wymienić.
Zack przewrócił oczami.
– Dobra. Zapisujesz?
Tomek skinął głową. Trochę się zdziwił, że Zack pamięta numer swojego brata na pamięć, ale w sumie jeśli wziąć pod uwagę, jak szybko Tyler wpadał w kłopoty, mogło to być przydatne w jakiś tam sposób. Blondyn zapisał numer telefonu i dokładnie w tym momencie Zack wyrwał mu z dłoni teczkę.
– Hej!
– Wezmę to sobie. – Zack skinął na teczkę i odwrócił się na pięcie z zamiarem odejścia.
– To znaczy, że przekażesz mu materiały?
Ciemnowłosy tylko rozłożył ręce, nie określając się jednoznacznie.
Tomek ucieszył się, że napisał to wszystko na komputerze i ewentualnie może to wydrukować drugi raz. Albo przesłać Tylerowi na maila.
Wyciągnął komórkę i postanowił do niego napisać.
„ Hej, Tyler, tutaj TomekJ. Twój brat wziął ode mnie materiały, ale nie jestem pewien, czy ci je przekaże. Jak coś to podaj mi maila, wyślę ci je elektronicznie.”
Długo nie musiał czekać na odpowiedź.
„Hej, Tomek. Nie przejmuj się moim bratem, jakoś zdobędę potem te notatki. Mam nadzieję, że nie był dla ciebie niemiły?”
Tomek schował się w swojej samotni obok sali gimnastycznej i uśmiechnął się półgębkiem na wspomnienie miny Warrowa. Była straszna.
„Chyba jest dzisiaj po prostu nie w humorze.”
„Jak zawsze:/. Burak z niego. Czasami normalnie nie wierzę, że jest moim bratem.”
Blondyn też czasami w to nie wierzył. Może jak bardziej ich pozna, zauważy między nimi więcej podobieństw?
„No, trochę. Jesteście do siebie podobni z wygląduJ
„Nigdy więcej mi tego nie mów:/ Przy nim też lepiej nie. Zabije cię”
„Postaram się pamiętać. Wolałbym go nie wkurzać. A właściwie, to czemu piszemy o twoim bracieJ?”
Tyler chyba też się nudził na przerwie, bo bardzo szybko mu odpisywał. Tomkowi zajmowało to trochę więcej czasu, bo gdy czegoś nie rozumiał albo nie wiedział, jak napisać, korzystał ze słownika, który wgrał sobie na telefon.
„Hm, w sumie to nie wiem. Możemy popisać o czymś innym, i tak mi się nudzi. Czemu właściwie przeprowadziłeś się aż tutaj? Przecież to prawie po drugiej stronie kuli ziemskiej”
Tomek westchnął. Miał nadzieję, że Tyler nie będzie go wypytywać. Nie chciał nikomu mówić o tym, co zaszło w Polsce. Być może jeśli nikt się nie dowie, będzie mógł żyć tutaj w spokoju.
„Długa historia. Wolałbym o tym nie mówić.”
„Temat tabu?”
„Trochę tak. Nic strasznegoJ. To po prostu sprawy rodzinne”
Lepiej skłamać nić dać mu do myślenia. Absolutnie nikt nie mógł się dowiedzieć.
„W porządku, skoro nie chcesz mówić to ok. Nie będę cię wypytywał. Jak ci się w ogóle podoba w Stanach? Lepiej niż w domu?”
„Nie jest źleJ. Ale trochę tęsknię za mamą. Przyzwyczaiłem się już do jej zrzędzenia;)”
„Przeprowadziłeś się tutaj sam? Czy z tatą?”
To pytanie było trudne. Mógłby w sumie się przyznać do tego, jak jest naprawdę, ale trochę się wstydził tego, że ojciec go nie chce. Postanowił więc odpowiedzieć najprościej jak się dało.
„Sam. Mieszkam u znajomego mojej mamy ze studiów.”
Tyler nie był głupi. Tomek wiedział, że jego historia nie do końca trzyma się kupy. W końcu kto, do jasnej ciasnej Anielki, przeprowadza się na inny kontynent do nieznajomego faceta z powodu spraw rodzinnych? Tomek miał jednak nadzieję, że Tyler sobie odpuści i zejdą na jakiś inny temat albo przestaną w ogóle teraz ze sobą pisać.
„Szczerze, to zabrzmiało dość dziwnie^^”
Tomek westchnął. Mógł się domyślić, że nie pójdzie mu tak lekko.
„Bo to jest dziwne, szczerze mówiąc. Ale o tym też wolałbym nie rozmawiać ani pisać”
Blondyn czekał dość niecierpliwie na odpowiedź. Zaskakująco dobrze pisało mu się z Tylerem. Może będzie miał wreszcie jakieś prawdziwego przyjaciela? Zawsze zazdrościł osobom, które posiadały kogoś, do kogo mogły się ze wszystkim zwrócić o każdej porze dnia i nocy.
Zadzwonił dzwonek, więc Tomek mimowolnie zamierzał napisać Tylerowi, że musi iść na lekcję i nie chce się narażać nauczycielowi, więc nie będzie mu odpisywał, ale zanim zdążył to zrobić, dostał esemesa od Tylera.
„Rozumiem. Słuchaj, nie mogę teraz pisać, bo właśnie zaczyna mi się w–f. Do następnegoJ
Tomek uśmiechnął się.
„ Ja też mam teraz zajęcia. Do zobaczeniaJ
Schował telefon do kieszenie, zarzucił torbę na ramię i poszedł pod klasę, gdzie miały się zacząć zajęcia. Mijał po drodze chłopaków z drużyny baseballowej, w tym Zacka Warrowa. Miał głupie wrażenie, że ten chłopak dziwnie mu się przyglądał, ale gdy na niego spojrzał, Zack wcale na niego nie patrzył. Skrobał coś właśnie na swoim telefonie.
Na lekcji chemii trochę się nudził. Nigdy nie przepadał za tym przedmiotem, a nauczyciel który go uczył, nie umiał chyba wiele więcej niż on sam. Bardziej niż prowadzenie zajęć zajmowało go uspokojenie rozbrykanej klasy. Tomek siedział w samym rogu w ostatnim rzędzie, tak że mógł tam robić cokolwiek chciał. Zagryzł dolną wargę i sięgnął do torby, po czym wyciągnął z niej swój szkicownik, ołówek i specjalną gumkę. Przez chwilę patrzył się w białą kartkę i stukał w ławkę końcówką ołówka, nie wiedząc, co mógłby narysować. Wcześniej rysował tylko portrety i ewentualnie poszczególne części ciała. Chciał kiedyś narysować akt…
Po chwili zastanowienia zabrał się za rysowanie. Nie czuł się na siłach do rysowania zwykłego portretu, to musiało być coś innego. Coś zupełnie innego…
Tak się skupił na rysowanie, że jak ktoś go chwycił za ramię to podskoczył. Ostatnio miał to w zwyczaju.
– Idziesz? – zapytał Adam, patrząc na niego dziwnie. Tomek pospiesznie zakrył to, co już narysował i poderwał się ze swojego krzesła. Klasa była już prawie zupełnie pusta. Rety, nawet nie usłyszał dzwonka!
– Tak, jasne. Jasne – odparł roztargniony. Schował pospiesznie rzeczy do torby.
– Dobrze się czujesz? – spytał Adam, patrząc na niego sceptycznie.
– Jasne – powiedział blondyn, kierując się do wyjścia z klasy. – Nie rozumiem, dlaczego wszyscy ciągle mnie o to pytają.
– Bo zachowujesz się, jakby nie było w porządku. Czy ty rysowałeś?
Tomek spojrzał na Adama i powiedział tak pewnie jak tylko mógł.
– Nie.
Adam parsknął.
– Kłamca.
– Wcale nie.
– Tak. Rysowałeś. To jakaś tajemnica? Bo jeśli tak, to nie rób tego w miejscu publicznym, wtedy nikt się nie dowie.
– Nie rysowałem.
– Wcale.
– Naprawdę! – Tomek zarumienił się lekko pod bacznym okiem rówieśnika. Nie chciał, żeby ktoś wiedział o jego hobby!
– Jaaase… – Adam przewrócił oczami. – No, ale jak tam chcesz. Mnie to szczerze mało obchodzi.
Tomek już nie odpowiedział. Przerwa trwała tylko dziesięć minut, a on i tak musiał się schować za Adamem, żeby Bastian go nie wypatrzył. Tomek naprawdę nie rozumiał, o co chodzi tym trzepniętym sportowcom i miał nadzieję, że jak najszybciej dadzą mu spokój. Wrr… Zaczynało go wkurzać to przeklęte chowanie się po różnych dziurach, żeby tylko żaden nie miał okazji go zaczepić.
Po lekcjach, kiedy wracał do domu, dostał esemesa od Tylera.
„Zack dał mi materiałyJ Trochę tego jest o.O Ale postaram się jak najszybciej to ogarnąć. Jeszcze raz wielkie dzięki”
Tomek się właściwie cieszył z tych ich lekcji. Uważał, że będzie miał z tego same korzyści, bo fajnie będzie uczyć kogoś swojego ojczystego języka, a poza tym Tyler pomoże mu z angielskim, co w chwili obecnej było ważniejsze niż umartwianie się i płakanie w poduszkę. Jeśli chciał jakoś zaaklimatyzować się w tym miejscu, musiał podszkolić ten język. Innego wyjścia nie było. Postanowił przypomnieć Tylerowi o jego obietnicy.
„Nie ma sprawy. Nie zapominaj, że obiecałeś poduczyć mnie angielskiego”
Niemal od razu dostał odpowiedź.
„Pamiętam, pamiętamJ Daj mi kilka dni na ogarnięcie tego i wtedy zaczniemy pełną parą”
„Spoko. Jak już będziesz gotowy to daj mi znaćJ
Tyler już nie odpisał.
Kacper natomiast wziął się za gotowanie, bo kiedy Tomek wszedł do kuchni, obiad był prawie gotowy. Trochę go dziwiło, że jego ojcu chce się gotować i raczej nie robił tego dlatego, że ktoś z nim zamieszkał.
– Och, jesteś. To dobrze. Mamy dzisiaj gościa.
– Gościa? – zdziwił się Tomek. Odkąd tu był, Kacper jeszcze ani razu nie miał żadnego „gościa”.
– Tak, mój przyjaciel zje dzisiaj z nami obiad i zostanie na trochę. Bądź dla niego miły.
– W porządku. – Tomek wzruszył ramionami. Nie bardzo wiedział, dlaczego miałby być niemiły. Przecież nie znał tamtego faceta.
Zaniósł na górę swoją torbę i zajrzał do zeszytów, ile ma zadane na następny dzień. Gdy zszedł na dół, „gość Kacpra” siedział już przy stole w kuchni. Był to mężczyzna mniej więcej w wieku jego ojca. Cały czas uśmiechał się i opowiadał o czymś z przejęciem. Miał zielone oczy i kasztanowe, kręcone włosy, które dodawały mu uroku. Był szczupły i dość wysoki. Patrzył na Kacpra niemal z czcią.
– Dzień dobry – powiedział niepewnie Tomek, przestępując z nogi na nogę. Obaj mężczyźni spojrzeli na niego. Tomek nie bardzo wiedział jak się zachować.
– Dzień dobry – odparł nieznajomy, uśmiechając się szeroko. Wstał i wyciągnął do Tomka rękę. – Jestem Paul.
– Tomek. Miło mi.
Facet uśmiechnął się jedynie szeroko w odpowiedzi. Wyglądał na bardzo sympatycznego i Tomek z miejsca go polubił. Usiadł obok niego przy stole. Kacper zmrużył oczy, patrząc na nich, po czym odwrócił się z powrotem do garów.
– Długo tutaj mieszkasz? – spytał Paul, patrząc na Tomka z ciekawością. – Jesteś rodziną Kacpra? Podobni jesteście.
Kacper drgnął na to stwierdzenie, co nie umknęło uwadze Tomka. Westchnął w duchu ze smutkiem i uśmiechnął się lekko do Paula.
– Nie, nie jesteśmy rodziną. To zwykły zbieg okoliczności. A co do tego, ile tu mieszkam, to niedługo. Trochę ponad tydzień.
– Rozumiem. – Paul skinął głową. – Ile masz lat?
Tomek zmarszczył brwi. Paul wyglądał, jakby naprawdę zależało mu na jego odpowiedzi. Cóż, Tomek mógł wyglądać na starszego. Nie rozumiał jedynie, dlaczego temu mężczyźnie zależy na tym, żeby to wiedzieć. To było zdecydowanie podejrzane.
– Niedługo skończę osiemnaście – odparł. Paul uśmiechnął się szeroko. Wyraźnie mu ulżyło.
– Rozumiem. A jak ci się pod…
– Już przestań do niego strzelać tymi pytaniami jak z karabinu – mruknął Kacper, patrząc na niego spod byka. – Gadasz tak szybko, że ja sam ledwo cię rozumiem. On nie zna dobrze angielskiego.
Paul prychnął, a Tomek się lekko zjeżył, nawet jeśli to była prawda.
– Radzi sobie.
– Radzę sobie.
Kacper zamrugał, a Paul i Tomek spojrzeli na siebie, nie wierząc, że powiedzieli to jednocześnie. Paul wybuchł śmiechem.
– Lubię cię, młody. Fajny z ciebie chłopak.
Kacper sapnął tylko, najwyraźniej powstrzymując się od komentarza. Po chwili postawił przed nimi parujące półmiski. Były dwa rodzaje surówek, sałata, gulasz i jeszcze kilka innych rzeczy, których Tomek nigdy wcześniej nie widział na oczy. Zabrał się więc za ziemniaki, obficie polewając je sosem i surówkę, która wyglądała naprawdę smakowicie. Kompletnie wyłączył się z rozmowy Kacpra i Paula, bo po pierwsze mało go obchodziło, o czym gadają, a po drugie nie wszystko rozumiał. Był jednak dobrym obserwatorem i zaczynało mu powoli świtać, jaki rodzaj relacji wiąże Kacpra i Paula.
Być może naoglądał się za dużo filmów, a może naczytał za dużo książek. Może widział tylko to, co chciał widzieć albo sądził podług siebie. Gdy jednak zobaczył, że obaj naprawdę są zajęci rozmową, zajrzał dyskretnie pod stół. Mężczyźni ocierali się o siebie kolanami i łydkami. Rzucali sobie powłóczyste spojrzenia. Tomek miał wrażenie, że gdyby go tutaj nie było, już by coś działali na tym stole. Urojenia? Być może. Kto właściwie wie?
Tomek zjadł tę małą porcję, którą sobie nałożył na talerz, podziękował, umył po sobie naczynia i poszedł na górę. Zabrał się za czytanie lektury, bo jeszcze sporo mu zostało. Przeczytał jednak tylko kilkanaście stron, bo potem wyciągnął z plecaka swój szkicownik i zaczął kończyć rysunek, który powstał do połowy na chemii. Wyszła mu z tego niby twarz, ale całość obrazu była czarna i tylko cienie wydobywały z całego rysunku jakiekolwiek kształty. Na pierwszy rzut oka było widać, że to twarz częściowo przysłonięta kapturem, który Tomek sobie wymyślił. Tylko nieliczni byliby się w stanie zorientować po takiej małej ilości szczegółów (nawet jeśli podobieństwo było uderzające), że Tomek uwiecznił na swoim portrecie mroczną wersję Zacka Warrowa.
Odkąd tylko go spotkał, ten chłopak ciągle krążył mu po głowie. Z początku myślał, że to po prostu strach, bo Zach jednoznacznie kojarzył mu się z tym wszystkim, co przyczyniło się do jego krzywdy w Polsce. Z drugiej jednak strony było w tym chłopaku coś intrygującego. Przerażającego? Owszem, ale także intrygującego. Na tyle, że po dość długiej przerwie od rysowania Tomek wreszcie chwycił za ołówek i namalował coś więcej niż kilka bezużytecznych bazgrołów.
Właściwie to… czuł się lepiej. Jasne, początkowo okropnie się bał tych wszystkich osiłków. Zbyt wiele się nasłuchał i naczytał o takich drużynach, ale już się przekonał, że ci chłopacy wcale nie są tacy źli. I że on sam wcale nie ma wypisane na czole „ciota”. To nie była Polska. To było Seattle, był anonimowy, nikt nic o nim nie wiedział.
Nie musiał się bać.
„Unikanie” Zacka czy też Bastiana trochę urozmaicało mu życie szkolne. To, że musiał szybko podgonić naukę języka było dużym wyzwaniem i zamierzał dać z siebie wszystko. Znalazł znajomych, może z czasem będzie miał też prawdziwych przyjaciół, którym odważy się powiedzieć o sobie coś więcej. Jasne, że nie wszystko układało się tak, jak by chciał. Kacper wydawał się mieć go kompletnie gdzieś i Tomek mimowolnie zaczynał szukać przyczyny tego, że w ogóle zgodził się wziąć go do siebie. Nie pasowało mu to do Kacpra. Albo wciąż miał słabość do jego matki – co wykluczał, biorąc pod uwagę Paula – albo ktoś go do tego przekonał. Cokolwiek to było, dołowało Tomka, bo może gdyby był inny – przystojny, wysportowany, utalentowany… – to może Kacper poczułby dumę z tego, jakiego ma syna i przyznałby się do tego, że jest jego ojcem? A skoro był tylko on, totalnie przeciętny i to jeszcze z ranami psychicznymi Tomek, to w sumie nie było się czym chwalić…
Nic nie mógł poradzić na to, że było mu po prostu przykro.
Ponure rozmyślenia przerwało mu ciche pukanie.
– Proszę!
W drzwiach ukazał się Paul. Oparł się o futrynę i pokręcił głową.
– Myślałem, że słuchasz muzyki – stwierdził. – Wołamy cię od całych pięciu minut.
– Em, a po co?
– Na kolację, oczywiście.
Tomek zamrugał ze zdumienia.
– Dopiero jedliśmy obiad.
Paul spojrzał na niego jak na wariata.
– Obiad był o czternastej, jest już dziewiętnasta. Coś ty robił tyle czasu?
Tomek spojrzał na swój telefon, nie mogąc w to uwierzyć. Naprawdę aż tak się zasiedział nad tym szkicem? Fakt, przekolorowanie całej kartki na czarno to trochę roboty, ale żeby aż tak?
– Em, przepraszam. Rysowałem i się zamyśliłem.
– Rysujesz? – zaciekawił się Paul, wchodząc do środka.
Tomek poniewczasie ugryzł się w język. Zanim zdążył to jakoś odkręcić, Paul podszedł i wziął w rękę jego dopiero co skończony rysunek.
– Wow! – powiedział, patrząc na rysunek z prawdziwym podziwem. – Niezłe! Uczyłeś się gdzieś rysunku?
Tomek zagryzł dolną wargę, ledwo powstrzymując chęć wyrwania mu szkicownika z rąk.
– Trochę. Nic wielkiego.
– Wygląda konkretnie. To twój wymysł, czy narysowałeś tu realną osobę?
– Wymyśliłem sobie.
Srutu tutu, majtki z drutu, ale Paul nie musiał o tym wiedzieć. Tomek wyciągnął rękę po swoją własność, a Paul bez sprzeciwu mu ją oddał.
– Nie powiem Kacprowi jeśli sobie tego nie życzysz – powiedział – chociaż zupełnie nie rozumiem, dlaczego.
– To, że rysuję, to tylko moja sprawa.
– W porządku.
Tomek sam nie wiedział, dlaczego aż tak bardzo się ciskał o te rysunki, ale nic nie mógł poradzić na to, że traktował to jako rzeczy osobiste i już. Miał wrażenie, że szkice odsłaniają go przed innymi i każdy, kto tylko spojrzy na jego prace będzie w stanie czytać z niego jak z otwartej księgi. Nie pokazywał ich zbytnio, mało kto widział kilka z nich i nie zamierzał tego zmieniać. Rysowanie w szkole niosło za sobą ryzyko, że ktoś się dowie, ale zazwyczaj tam tylko zaczynał i nanosił te niezbędne elementy, a w domu rysunek wykańczał, więc nikt nie był w stanie zobaczyć gotowego lub prawie gotowego szkicu.
Chcąc zmienić temat i dla odmiany przyprzeć do ściany Paula, spytał dość niegrzecznie.
– Jesteście razem?
Mężczyzna uniósł brwi, w pierwszej chwili wyraźnie zaskoczony pytaniem, a potem uśmiechnął się smutno. Klapnął na łóżko obok Tomka i westchnął ciężko. Chyba zapowiadało się na dłuższą rozmowę.
– Bzyka mnie od czterech lat – powiedział bez ogródek, gapiąc się w sufit z kwaśną miną. – Ale od początku powiedział, że nie chce się wiązać. A ja nie nalegałem, bo wierzyłem, że z czasem to się zmieni.
– Ale się nie zmieniło?
Paul uśmiechnął się niewesoło.
– To się nigdy nie zmieni. Już się pogodziłem z tym, że nie jestem w stanie go zadowolić. Ciągle bzyka kogoś na boku i w ogóle się z tym nie kryje. Tylko moja głupota mnie przy nim trzyma.
– Zależy ci na nim – stwierdził Tomek, próbując się jakoś wczuć w tą sytuację.
– Co z tego, skoro jemu nie zależy na mnie.
– Zaprosił cię tutaj, więc chyba cię lubi.
Paul pokręci głową.
– Obiecał mi to, bo pomogłem mu ostatnio. W innym wypadku by mnie tutaj nie było. O tobie też mi nawet nie wspomniał.
Tomek nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Nie rozumiał Paula, ale w sumie nigdy nie był w nikim naprawdę zakochany, a Paul najwyraźniej podkochiwał się w Kacprze. Co innego mogłoby go zmusić do trwania w tym pseudo–związku?
– Dlaczego nie przestaniesz się z nim spotykać?
Paul zaśmiał się, ale nie brzmiało to zbyt wesoło.
– Chyba zwyczajnie boję się, że w ogóle go to nie obejdzie. Kacper już taki jest. Wie, co do niego czuję, ale nigdy nie powie mi tego samego. Gdy próbuję wywołać w nim jakiekolwiek wyrzuty sumienia, powtarza mi, że nic mi nie obiecywał, a ja wtedy mimowolnie muszę się z nim zgodzić, bo tak faktycznie było.
– To nie fair.
– Życie nigdy nie jest fair. Zapamiętaj to sobie teraz, bo później możesz się gorzko rozczarować. – Paul wstał z łóżka i uśmiechnął się przyjaźnie. – Chodźmy już na tę kolację, bo Kacper będzie się niecierpliwił.
Tomek pomyślał, że byłoby fair, gdyby chociaż raz to Kacper musiał na coś poczekać tak, jak Paul czekał na niego.
I najlepiej, żeby tego w ogóle nie dostał.


13 komentarzy:

  1. Wreeeeszcie !, nie mogłem się doczekać :), no i apetyt na następny rozdział jest ogromny :), mam nadzieję że pojawi się szybko. Weny życzę;)
    Dawid

    OdpowiedzUsuń
  2. rewelacyjnie piszesz, choć akcja powoli się toczy, to człowiek nie może doczekać się kolejnego rozdziału. Życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Podgrzewasz atmosferę. Czytając pierwsze rozdziały myślałam, że Kacper prędzej czy później wróci do Oli, teraz wprowadzasz jego kochanka, Paula i... sama już nie jestem pewna, komu będę kibicowała w walce o serce Kacpra.
    Hmm... Znowu myślę, że miałam nosa z tą parą Tomek/Zack. Chłopcy widocznie na siebie działają, na dodatek sportowiec stał się inspiracją dla Tomka i nieźle namącił mu w głowie.
    Zastanawia mnie ta scena z przekazywaniem materiałów. Przez chwilę myślałam, że może Zack ma zamiar skopiować notatki i również zacząć się uczyć języka polskiego.
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i życzę Ci weny, oraz czasu na pisanie.
    pozdrawiam,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  4. ależ się cieszę z tego dzisiejszego rozdziału ^^ już prognozowałem za ile może być a tu niespodzianka wchodzę na bloga... i jest :D haha a tak w ogóle to mam wrażenie że Zack zamiast do swojego brata podał mu swój numer... ale to pewnie tylko takie moje domysły ^^' czekam z niecierpliwością na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdzial swietny jak zawsze u Ciebie na blogu :)
    Wprost nie moge sie juz doczekac nastepnych rozdzialow. A i nie przeszkadza mi w zadnym stopniu powolny rozwoj wydarzen. Wrecz przeciwnie- to tylko podsyca atmosfere i wzbudza coraz wieksza ciekawosc :)
    Zycze Ci weny i duzo czasu wolnego
    Amphetamine~cichy czytelnik

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow - to byla moje pierwsze slowa, gdy przeczytalam rozdzial
    Zaskoxzylas mnie z tym Paulem. Szkoda mi go bardzo :(. Mimo, ze Kacper nic mu nie obiecywal to zachowuje sie troche skurwielowato (przepraszam T.T) . Zack zaintrygowal Tomka i na odwrot..
    Rozdzial swietny :). Czekam na nexta, pozdrawiam i zycze weny
    ~P

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny, akcja się rozkręca. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziały.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Coraz ciekawiej. nie mogę się doczekać następnego rozdziału. bardzo mnie ciekawi jak ułożą się relacje Kacpra z Tomkiem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne. Kocham to opowiadanie, jak dla mnie moglabys jest wrzucać codziennie. :D czekam z niecierpliwością na next!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy bedzie nastepne mam nadzieje że niedługo. Jak sie rozwinie sytuacja z Zackiem?

    OdpowiedzUsuń
  11. Nawet nie wiesz ile radości daje mi czytanie tego opowiadania~! Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów.
    Ciekawi mnie jak się będą układały relacje Tomka z Kacprem i Kacpra z Paulem. No i oczywiści kto zawróci w głowie naszemu polskiemu Thomasowi ;p
    Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi~! Niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały tego opowiadania.
    Podoba mi się chyba najbardziej ze wszystkich~! A to przecież zaledwie początek! Jak Ty to robisz, że dostaję takiej obsesji na punkcie tych tekstów?
    Pozdrawiam gorąco :)
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń
  12. Paul - zielone oczy, kasztanowe loki<3.<3 ty chcesz muzeum dostała zawału od samego wyobrażania sobie tego faceta?! Szkoda mi go... Kacper to cholerny dupek, później będzie żałował... I jego wcale nie będzie mi szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  13. Irytuje mnie troche to, ze z kazdej postaci robisz geja.
    Ojciec Lucasa byl gejem. Joe stal sie gejem. Kacper jest gejem. Wszyscy to geje. Rozumiem, ze w dwoch (jestem pewny, ze tych osob bylo wiecej!) opowiadaniach, ale co za duzo to nie zdrowo i zrobilo sie to monotonne. Zdaje sobie sprawe z tego, ze opowiadanie jest pewnie stare, ale dopiero je czytam wiec...
    No, ale nie kazdemu dogodzisz, wiadomo ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)