– To nie była łatwa
decyzja. – Simone już nawet nie próbowała patrzeć na któregokolwiek z synów.
Nie chciała widzieć pustki w ich oczach i smutku. Ani razu nie spojrzeli na
siebie, wciąż wbijając wzrok w jakiś martwy punkt. Tylko dłonie zaciskające się
mocno na ich ciuchach świadczyły o tym, że słuchają. – Właściwie była
najtrudniejszą w moim życiu. Z całego serca pragnęłam zatrzymać was obu, ale po
prostu nie mogłam. Postanowiłam jednak na własną rękę znaleźć kogoś, kto się
zaopiekuje jednym z was. Zgłosiłam się do opieki, gdzie mogłam obserwować ludzi
starających się o adopcję i wybrać jakąś parę. Tak się złożyło, że trafiło na
Dereka i jego żonę. Nie widziałam się z nim. Bill został mu przekazany przez
Jorga, czyli waszego ojca. Ja też byłam w samochodzie, ale nie miałam odwagi
wejść do jego domu. Bałam się, że wtedy nie będę w stanie doprowadzić sprawy do
końca. Z czasem zaczęło mi się powodzić. Z każdym nowym rokiem wychodziłam na
prostą, a potem poznałam Gordona i nasza sytuacja kompletnie się ustabilizowała.Tom zaczął coraz częściej miewać dziwne sny. Gdy powiedział mi, czego dotyczą,
zdecydowałam się odnaleźć Billa i porozmawiać z jego opiekunami. Chciałam,
żebyście się poznali. Dość łatwo udało mu się go odszukać. Ja i Derek
spotkaliśmy się i zaczęliśmy dyskutować na ten temat. Doszliśmy do wniosku, że
bez względu na wszystko musicie się poznać, tym bardziej że Billowi śnił się dokładnie
ten sam sen. Zdecydowaliśmy, że przeprowadzimy się tutaj i poślemy was do
jednej klasy, żebyście mogli się poznać na neutralnym gruncie, a potem dopiero
powiemy wam prawdę.
Zapadła cisza. Żaden z
bliźniaków się nie odezwał, zupełnie jakby rozmowa w ogóle ich nie dotyczyła.
Simone splotła drżące palce, czekając na werdykt. Była pewna, że obaj ją
nienawidzą za to, co zrobiła i modliła się tylko, żeby zaakceptowali siebie
nawzajem.
Bill zagryzł wargę
niemal do krwi, próbując się nie rozpłakać. Natłok informacji rozsadzał mu
czaszkę od środka. Nie miał odwagi spojrzeć na Toma. Sam nie wiedział jeszcze,
jak się do tego wszystkiego ustosunkować, ale gdyby teraz zobaczył w oczach
Toma obrzydzenie, nie zniósłby tego. Szczęście, które dopiero co znalazł,
zostało mu właśnie brutalnie odebrane. Miał skończone siedemnaście lat i chyba
dostał pierwszą ważną lekcję podczas wkraczania w dorosłość – życie nigdy nie
jest sprawiedliwe.
A los przewrotny.
Tom miał dokładnie te
same obawy i również nie odważył się spojrzeć na Billa. Jednak w
przeciwieństwie do brata, odważył się odezwać.
– Nie wiem jak wy, ale
ja w takich okolicznościach chyba daruję sobie dzisiejszą kolację.
Dredziarz wstał, wziął
swoją torbę i bez słowa wszedł po schodach na górę.
– Bill…? – spytała
Simone z nadzieją.
Czary pospiesznie
zerwał się ze swojego miejsca i podreptał za… bratem. Poczuł pewną ulgę, gdy
zobaczył, że są dwa pokoje. Trochę się bał zostać teraz z Tomem sam. Nie miał pojęcia, co powinien
zrobić.
– Tom… – powiedział
jakby bez udziału swojej woli, lekko drżącym głosem. Nie chciał go stracić. Nie
mógł go stracić! – Ja…
– Nic nie mów – odparł
cicho Tom, zatrzymując się w drzwiach. Nie obrócił się do niego przodem. – Nie
chcę, żebyś potem czegoś żałował. Przemyślmy to sobie… Każdy z osobna. Potem
porozmawiamy.
– Kocham cię – rzucił,
bojąc się, że to ostatnia okazja, żeby coś takiego powiedzieć.
Tom nie odwdzięczył
się tym samym wyznaniem.
Prawdę mówiąc, nie
miał na to sił. Ledwo zamknął za sobą drzwi, zaraz popłynęły pierwsze łzy i nie
chciały przestać płynąć przez całą wieczność. Rzucił się na łóżko, wcisnął
twarz w poduszkę i płakał. Wolał najpierw dać emocjom ujście, a dopiero potem
myśleć o tym wszystkich. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że w jego sercu
królował teraz nieutulony żal.
Chciałby móc się do
kogoś przytulić.
Nie miał pojęcia, co
zrobić, żeby jakoś uratować jego przyjaźń z Billem. Nie wyobrażał sobie, żeby
mogli dalej być parą w takich okolicznościach. Nawet jeśli podświadomie nie
widział w Billu swojego brata, to jednak nim był. Nie byłby w stanie robić tego
ze swoim bliźniakiem.
Bliźniak. Boże, to
wciąż był dla niego kompletny szok. Faktycznie, on i Bill mieli wiele wspólnych
cech, ale zawsze uważał to za przypadek. A teraz się okazało, że nic nie dzieje
się bez przyczyny.
Nie wiedział, jak Bill
będzie go teraz traktował. Nawet nie był pewny, jak chciałby być traktowany.
Miał w głowie totalny mętlik.
Bill krążył po pokoju,
nie potrafiąc usiedzieć w miejscu. Co teraz? Co z nimi będzie? Przecież nie
mogą… Nie ze świadomością swego
pokrewieństwa. Na samą myśl, że już nigdy nie będzie mógł Toma dotknąć jak
swego kochanka, napłynęły mu łzy do oczu. Czy naprawdę zrobił coś tak
strasznego, że pokarano go w ten sposób? Dlaczego tak brutalnie odebrano mu
najlepszą rzecz, jaka go w życiu spotkała?
I co teraz? Jak Tom
będzie go traktował? Jak on powinien go traktować? Jak przyjaciela? BRATA?
Przecież nie mógł… Po prostu nie mógł, mając w głowie obrazy z ich pierwszego
razu. Byli tacy niepewni. Tom się tak bardzo stresował…
Wciąż do niego nie
docierało, że uprawiał seks z bratem bliźniakiem!
Nie łudził się, że
matka Toma wyskoczy zza rogu i krzyknie, że to był tylko głupi żart. Gdyby
miała taki zamiar, już dawno by przyszła.
Po kilku godzinach
zupełnej ciszy, z myślą, że jeśli zaraz z Tomem nie porozmawia to chyba
oszaleje, wyszedł z pokoju i podszedł do drzwi tego drugiego, zajętego przez
jego… bliźniaka. Chyba musi zaczął się przyzwyczajać do tego. Do postrzegania
Toma jako swego brata, a nie chłopaka. Zapukał delikatnie, a gdy usłyszał ciche
proszę, dość odważnie wszedł do środka. Nigdy nie był tchórzem i nie zamierzał
stać się nim teraz.
Tom leżał na łóżku,
podrzucając do góry małego jaśka. Nie wyglądał najlepiej. Billa ciszyło to, że
nie tylko on płakał. Czułby się nie na miejscu, gdyby Tom tak po prostu
przeszedł z tym wszystkim do porządku dziennego.
Dredziarz bez słowa
przesunął się na łóżku bliżej ściany, robiąc mu miejsce. Ciemność pokoju
rozjaśniała mała lampka nocna, stojąca na biurku po drugiej stronie pokoju.
Może tak rzeczywiście będzie lepiej? Bill nie był pewien, czy potrafiłby
przeprowadzić tę rozmowę w cztery oczy, bez żadnej możliwości ucieczki.
Usiadł ciężko na łóżku
obok… brata. Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał.
– Co teraz? – spytał w
końcu Bill.
Tom pokręcił tylko
głową.
– Chyba… chyba nie
możemy dłużej być razem.
Bill skinął głową.
Chociaż serce mu się krajało, wiedział, że inaczej po prostu być nie może.
– Wiem. Ale i tak…
nigdy nie zapomnę tego, co razem dzieliliśmy.
– Nadal możemy się
przytulać – rzekł Tom z nutką nadziei, jakby się bał, że Bill go skrytykuje. – Możemy
razem spać. Dotykać się. I lubić.
Nie powiedział
„kochać”, co Bill odebrał niczym policzek. Nie wiedział, dlaczego tak to
odczuł. W końcu oczywiste było, że nie mogą tego dłużej ciągnąć. Było mu tak
przykro… W jego oczach po raz kolejny zakręciły się łzy.
– Nigdy im nie wybaczę
tego, co nam zrobili – wyszeptał, próbując desperacko powstrzymać łzy.
Tom przez chwilę się
nie odzywał, a potem pociągnął go za rękę do siebie. Bill położył się obok
niego. Przytulili się mocno.
– Cii, nie płacz –
powiedział cicho Dredziarz.
– To niesprawiedliwe!
Dlaczego akurat my? – Bill rozszlochał się na dobre.
– Wiem. Ale nic nie
możemy na to poradzić.
– Kocham cię.
– Wiem.
– Tom… Obiecaj mi, że
mnie nie zostawisz. Że siedzimy w tym razem, choćby nie wiem co.
– Oczywiście, że nie –
burknął Tom, trochę oburzony taką sugestią. Ani myślał zostawiać Billa na
lodzie. Ulżyło mu, że Bill podziela jego zdanie. Właściwie nie wiedział, czego
się spodziewał. To było oczywiste, że nie mogą tego robić dalej. Dlaczego więc
przyszło mu do głowy, że Bill może tego chcieć?
Jakiś koszmar. To był
po prostu koszmar. Tom obiecał sobie, że zrobi wszystko, żeby on i Bill byli
najlepszymi przyjaciółmi. Choćby nie wiem co, oni po prostu muszą się wspierać.
Będą prawdziwymi… braćmi bliźniakami. Bill podbił jego serce i Tom wiedział, że
ono w dużej mierze już zawsze będzie do niego należeć. Nawet jeśli nie mogą być
dla siebie nikim więcej niż braćmi.
Przytulili się mocno
do siebie, nakryli kołdrą i rozmawiali ze sobą cicho. Nie było im łatwo.
Musieli jednak jakoś przetrwać to, co się stało i dojść o porozumienia już
teraz. Każde jedno nieporozumienie czy niedopowiedzenie mogłoby zepsuć ich
stosunki w przyszłości, a tego chcieli uniknąć.
– Dobrze, że mama
wyskoczyła z tym całym wyjazdem – powiedział cicho Tom nagle uświadamiając się,
czego omal nie wyznali. – Chcieliśmy im powiedzieć, że jesteśmy razem.
Bill drgnął, patrząc
na niego z przerażeniem. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, jak dorośli mogliby
na to zareagować. Pokręcił tylko głową i
wtulił się w Toma.
Cisza między nimi nie
była przytłaczająca, mimo że obaj wiedzieli, że ten drugi nie śpi. Dobrze jedna
było tak trochę poleżeć w ciszy i poukładać sobie wszystko w głowie. Było już
naprawdę późno, kiedy wreszcie zmorzył ich sen i obaj usnęli w swoich
objęciach.
Rano pierwszy obudził
się Tom. Było jeszcze wcześnie, ale nie potrafił już zasnąć. Wciąż myślał o tym
wszystkim, co się wydarzyło, i po prostu nie mógł uwierzyć, że to prawda. Ale
była i choćby niewiadomo jak by mu się to nie podobało, taka była rzeczywistość
i musiał ją zaakceptować.
Byli braćmi. Niczym
więcej i niczym mniej. Kropka.
Bill musiał być
zmęczony po wczorajszym dniu, bo obudził się dopiero o dziesiątej. Tom
uśmiechnął się do niego blado, chcąc dodać mu otuchy. Czarny westchnął ciężko.
– Miałem nadzieję, że
to był tylko sen – mruknął.
Obaj czuli się
niezręcznie i podejrzewali, że minie trochę czasu, zanim przyzwyczają się do
nowej sytuacji.
– Schodzimy na dół? –
spytał Tom.
– Chyba nie mamy
wyjścia – oparł Bill, przeczesując ręką włosy. – Najlepsze święta w życiu, nie
sądzisz?
Tom westchnął.
– Co zamierzasz teraz
zrobić?
– To znaczy?
– No, oni coś
wspominali o tym, żebyś z zamieszkał z nami. Co ty na to?
Bill zmarszczył brwi.
Odpowiedź wydawała mu się oczywista, nie chciał jednak urazić Toma.
– Myślę, że to nie
jest najlepszy pomysł. A ty?
Tom skinął.
– Też. Między nami
wszystko jest ok i tak dalej, ale wspólne mieszkanie to w tej sytuacji dla mnie
za dużo.
– Dobrze, że się
zgadzamy. Bałem się, że nie spodoba ci się moja odpowiedź.
Dredziarz pokręcił
głową, wstając i ubierając się.
– Może umówmy się już
teraz, co? Jeśli coś ci nie pasuje, czujesz się z czymś niezręcznie, mów mi,
proszę, od razu. Chcę wiedzieć, co jest grane. Chłopaki mogą się nabijać, że
się tak dobrze rozumiemy, ale to nie do końca jest prawda i obaj o tym wiemy. Obiecuję,
że ja będę robił tak samo. Gdy coś będzie nie tak, walimy z grubej rury. Beż
żadnego pierdolenia, nie jesteśmy babami.
Bill skinął głową.
– Stoi.
Ubrali się i z
niepewnymi minami zeszli na dół do kuchni. Była tam cała trójka, która
zorganizowała przyjazd do tego domku i knuła za ich plecami teorie spiskowe.
– Dzień dobry –
burknął Bill, tak naprawdę mówiąc to tylko z grzeczności. To wcale nie był
dobry dzień, jego świat legł w gruzach, a ziemia dalej się kręciła i trzeba
było żyć dalej.
Tom nic nie powiedział,
jasno manifestując swój bunt i złość za to, co stało się dzień wcześniej.
Simone wyglądała na dotkniętą jego zachowaniem, ale nie miała odwagi się
odezwać.
Lodówka była pełna
jedzenia, które wczoraj miało znaleźć się na stole, wiec obaj bez problemu
sobie coś wybrali.
– Pokłóciliście się? –
zapytał niepewnie Derek, widząc że Tom i Bill rozmawiają ze sobą wręcz
„służbowo”.
– Nie – odparł Bill
lakonicznie, siadając przy stole i skupiając się na jedzeniu. Tom usiadł zaraz
obok niego i wbił wzrok w talerz.
W kuchni zapanowała
wyjątkowo nieprzyjemna atmosfera. Obaj chłopcy już prawie zjedli, kiedy Simone
w końcu nie wytrzymała i postanowiła się odezwać.
– Ile czasu masz
zamiar się na mnie boczyć, Tom? Przecież nie zrobiłam tego, żeby was…
– Boczyć?! – warknął,
wbijając w nią wściekły wzrok. Zamilkła zszokowana, widząc że chłopak ledwo się
hamuje. Zaciskał mocno zęby, jakby bał się, że powie za dużo. – Nazywasz to
boczeniem się?! Masz w ogóle pojęcie, co nam zrobiłaś?
– Ja nie chciałam…
– Myślisz, że mnie to
obchodzi? Po tylu latach nagle dowiaduję się, że mam cholernego brata
bliźniaka. Myślałaś, że co zrobimy? Skoczymy sobie wszyscy w ramiona i będziemy
szczęśliwą rodzinką? Że fajnie, że mam brata, bo zawsze chciałem go mieć?
– Nie, ja tylko…
– Zamknij się! –
warknął do niej.
– Tom! – wtrącił
ostrzegawczo Gordon, ale on go zignorował.
– Zamknij się –
powtórzył – i daj nam święty spokój. Już dość namieszałaś. Po prostu się odczep
i pozwól, że sami jakoś ten bajzel posprzątamy.
– To znaczy? – spytał
niepewnie Derek.
– To znaczy, że nie
powinno was to interesować – odezwał się cicho Bill. – Może wam się wydaje, że
to nic takiego, ale dla nas to duża sprawa. Nie wtrącajcie się już więcej do
tego, co jest między nami.
– Ale przecież… –
zaczęła Simone, ale umilkła, kiedy poczuła na sobie piorunujący wzrok Toma.
W kuchni znowu zapadła
cisza. Tom syknął coś, odepchnął od siebie talerz z taką siłą, że aż spadł po
drugiej stronie stołu i stłukł się, po czym wyszedł z kuchni szybkim krokiem.
Bill przełknął to co miał w ustach, czując że jest mu niedobrze. Wstał i
poszedł w ślady brata. Nie chciał siedzieć z nimi w kuchni i udawać, że
wszystko jest w porządku albo jeszcze gorzej – rozmawiać o tym wszystkim. W tej
chwili nie chciał widzieć nikogo. No, może poza Tomem.
Przy drzwiach do
pokoju brata zawahał się, ale w końcu odetchnął i wszedł do środka tak pewnie,
jak tylko mógł w takich okolicznościach. Sytuacja w kuchni upewniła go, że są w
jednej drużynie i trochę umocniła nić porozumienia, która się między nimi
nawiązała dzień wcześniej.
– Po raz pierwszy w
życiu miałem ochotę udusić własną matkę – rzucił Tom ze złością, krążąc nerwowo
po pokoju. – Czy ona naprawdę myśli, że po takiej rewelacji nic nie ulegnie
zmianie? Szlag mnie trafia, jak widzę jej głupią minę, zupełnie jakby chciała
powiedzieć „skoro już znacie prawdę, zostańmy kochającą się rodzinką”.
– Wrzaskami nic nie
wskórasz – powiedział Bill, wzdychając cicho. Oparł się plecami o zamknięte
drzwi.
– Przynajmniej się
wyładuję – burknął Tom.
– Dobrze, że w ogóle nam
powiedziała. Mogła to zataić i nigdy nie dowiedzielibyśmy się o swoim
istnieniu.
– Mogła też cię nie
oddawać.
– Daj spokój.
– Nawet – warknął Tom
– nie próbuj jej bronić.
– Nie próbuję.
– Próbujesz. I pragnę
cię uświadomić, że gdyby nie koszmary, które obaj mieliśmy, zapewne nigdy nie
przyszłoby jej to do głowy, żeby cię oszukać.
Bill westchnął, w
duchu przyznają Tomowi rację. Simone postąpiła bardzo nie w porządku,
rozdzielając ich.
– Wiem… Żałuję tylko,
że od razu z nami poważnie nie porozmawiali i nie spróbowali nas sobie
przedstawić jako braci. Wtedy żadnemu z nas by nie przyszło do głowy, żeby… No,
wiesz…
Wiedział. Jasne, że
wiedział. I chyba też miał do niej żal głównie o to. Bo mogła to załatwić
inaczej. Jasne, kto by się spodziewał, że się w sobie zakochają? Nigdy nie
aspirował do tego, żeby być gejem, więc pewnie by jej to w życiu do głowy nie
przyszło. Ale i tak nie potrafił pogodzić się z tym, co się stało. Gdyby tylko
miała odwagę powiedzieć im prawdę inaczej… Zapewne myślała, że skoro się polubili,
to kiedy im powie, że są braćmi, to się ucieszą. Oni jednak dalecy byli od
szczęścia. Jasne, nie zamierzali nagle zamieniać się we wrogów, wciąż mieli się
trzymać blisko, ale między nimi nigdy już nie będzie tej magii, jaka była przez
ostatnie tygodnie znajomości. Życie zdecydowanie nie było fair i Tom wiedział,
że nie pogodzi się z tym zbyt szybko.
– Nie chcę teraz o tym
myśleć – powiedział, siadając na łóżku. Spojrzał na Billa z kamienną twarzą. –
Skupmy się lepiej na występie przed Angelą Merkel. Być może będą to puszczać w
telewizji, a nawet jeśli nie, to i tak wystąpienie tam to duża sprawa. Jeśli
nam dobrze pójdzie, może ktoś jeszcze nam coś zaproponuje.
Bill skinął tylko
głową.
– Em, Hagen i Gustav z
pewnością padną, kiedy im powiemy, że jesteśmy braćmi.
– Nie mogę uwierzyć,
że ten kretyn Hagen miał co do tego rację. Tyle razy nam to mówił, a my go
zlewaliśmy, a teraz nagle się okazało, że miał rację.
Czarny zwiesił głowę.
– Noo… Pewnie będzie
się puszył i ciągle powtarzał „a nie mówiłem”.
Hagen wcale a wcale
nie klasną w dłonie i nie powiedział „a nie mówiłem”, kiedy z kwaśną miną
przekazali mu nowiny. Było im trochę głupio, bo Gustav i Georg wiedzieli o ich
związku, na szczęście nie mieli pojęcia, jak daleko to zaszło i Tom zgrabnie w
rozmowę wplótł, że „całe szczęście, że nie doszliśmy do seksu, bo bzyknąłbym
własnego brata”. Chłopacy potwierdzili to, kiwając zawzięcie głową, choć cała
czwórka dokładnie wiedziała, że to nie była prawda. Hagen jednak nie chciał
wprawiać ich w załopotanie. Zapewne i tak byli wyjątkowo przerażeni tym, że to
się stało. Nie musieli się jeszcze martwić o to, że ktoś o tym wie.
Do występu przed
kanclerzem Niemiec zostały im dwa tygodnie, które spędzili na próbach. Tom
prawie w ogóle nie bywał w domu, wychodząc rano do szkoły i wracając dopiero
około północy albo śpiąc u Gustava na starej kanapie w garażu. Chłopak chciał
mu oddać swoje łóżko, ale Tom był zadowolony z tej kanapy i tak naprawdę bardzo
dobrze mu się tam spało. W normalnych warunkach dostałby szlaban, w końcu nie
był jeszcze pełnoletni i sypianie poza domem bez pytania o zgodę, a jedynie
komunikowanie, że nie wraca, kompletnie nie podobało się jego matce, ale w
zaistniałych okolicznościach nie miała serca go za to karać. Właściwie to bała
się, że Tom jeszcze bardziej ją znienawidzi.
Bill przestał do nich
przychodzić. Bracia ograniczyli trochę swoje kontakty, chcąc jakoś na nowo to
sobie poukładać. Siedzieli razem na lekcjach, stołówce i próbach, ale unikali
dotykania się i rozmawiania na zbyt bolesne tematy. Badali się też siebie
nawzajem, chcąc wiedzieć, na ile tak naprawdę mogą sobie w swoim towarzystwie
pozwolić. Jedynie próby dawały im chwile wytchnienia. Grali ostre kawałki,
zupełnie jakby mogli w ten sposób to wszystko z siebie wyrzucić. I nawet jeśli
zbytnio to nie pomagało, pomału oswajali się z tym, że już nigdy nie będą mogli
być naprawdę razem.
***
Pisałam, że jakiś twincest dopiero pod koniec maja, ale skończyłam siedemnastkę, więc wstawiam;). Mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam!
Ey no. To ma być Twincest... Niech oni będą razem ;_:
OdpowiedzUsuńNie podoba się to nie czytaj . Mnie osobiście się to opowiadanie bardzo podoba ♡□♡□♡
UsuńWiesz co, nawet mnie nie denerwuj -.-
UsuńKocham to opowiadanie i jest jednym z moich ukochanych, Jeśli nie rozumiesz treści mojego komentarza - nie komentuj -.-
ps. jeszcze obsesjo. Ufam ci i wiem że ty nie lubisz ich męczyć.
UsuńCzekam na szczęśliwe zakończenie ^.^
Niech męczy! Chcesz ma żeby to się tak szybko skończyło? Niech się męczą jak najdłużej!
UsuńNo nie... I znow jakies komplikacje przez ktore nie moga byc razem :c. Rozdzial mimo ze smutny to swietny. Czekam na nexta i pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuń~P
Ojej tak mi przykro, no nie! :c
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję, że któryś nie wytrzyma i rzuci się na drugiego! <3
czekam na to, co będzie dalej ;d
weny ;*
;( ;( ;( ;(
OdpowiedzUsuńBOŻE...
NO I ZNOWU RYCZĘ.
W TYM JEST TYLE UCZUC.
NIE WIEM CZEMU, ALE MAM CICHĄ NADZIEJĘ, ŻE JEDNAK BĘDĄ RAZEM
KOCHAM TO OPOWIADANIE.
Super rozdział. Ile rozdziałów jeszcze planujesz?
OdpowiedzUsuńTak szczerze to nie jestem pewna czy to jest juz polowa, czy jeszcze nie bardzo. Pisze niestety nie biezaco, wiec nie mam pojecia, jak to moze wyjsc. Ale sporo jeszcze musi sie wydarzyc:)
Usuń